Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg
Z fryzjera jestem bardzo zadowolona. Mam krótkiego boba i jest ok. Chyba już zawsze taką fryzurę będę mieć. Do pracy, żeby włosy nie przeszkadzały mozna je spinać. Wstawię zdjęcia gdy włosy ufarbuję...Na razie nie mam do tego głowy...
Ze światłem straszny problem. Awaria poważna. Było dwóch elektryków i jeden sie nie podjął, bo nie wiedział co jest, a drugi sie obraził że nie chcę robić nowej instalacji. Nie mam tego w planach na razie i chodziło mi tylko o naprawę. Swoje dołozyła moja mama, bo przyszła z pretensjami, ze nie ma światła. Trzeba było wyłączyc górne korki. Przez cały czas światło niby miałam, ale ciągnięte przedłużaczami z babci mieszkań.
Ten brak światła mnie skłonił do zaplanowania zabezpieczenia się na okres wyłączenia prądu w zimie. Chcę kupić ładowarkę solarną do telefonu, zapas świec, drugą latarkę tym razem na baterie, konserwy mięsne, strączkowe w puszkach, konserwy rybne, wodę, gaz pieprzowy, lampki na baterie no i tabletki do uzdatniania wody. Czysta rzeka blisko.
Jeśli by nie było światła to ja bym nie miała pracy:( Mam piec to problemu z ciepłem, gotowaniem i myciem nie będzie.
Groby opłacone. Światło nie zrobione. Został piec do centralnego i opłata podatku od domu. Podatek nie był płacony od początku roku, bo nie ma wyliczeń. Ma być podwyżka i jeszcze tego nie wyliczyli.
Tydzień biegnie nieublagalnie. U mnie pracy ubywa. Złapałam rytm i działam codziennie coś. Dziś może polpewie albo poprzycinam coś uschnietego w ogrodzie a może i jedno i drugie, bo czas goni. Krzysiek może kupi grzyby to pokroje do suszenia. Już koniec widać poza cięciem drewna ale to można i w październiku.
z dieta problem. Schudłam 2kg i dalej ani drgnie. Trzeba się przyłożyć, bo teraz są grzeszki typu kotlety, a to zabroniona bułka. Są też owoce. Też nie wolno. Został jeszcze kilogram około i chcę to stracić. Za solidna dietę wezmę się w styczniu. Już dwa lata to planuje. Wstyd. Odkąd zeszłam do nadwagi straciłam motywację. Ciśnienie spadło i nie ma w zasadzie powodu do odchudzania poza wyglądem. Ten mnie za bardzo nie interesuje. Od dawna przecież wiadomo, że każda potwora znajdzie amatora, a ja mam krzyska. On też Adonisem nie jest.
Muszę kupić urządzenie do obcinania pazurów Mikusiowi. Strasznie szybko mu rosną a jeździć do weterynarza by obciąć mi się nie chce.
Dziś ma być kolejny elektryk...
kolejne obrazki z gry... Gra jest bardzo fajna. Uważam że ćwiczy spostrzegawczość i cierpliwość.
Wzięłam się za studiowanie podręcznika do psychologii Psychologia i życie Zimbardo. Chcę czytać po trochu codziennie. Sporo mi zejdzie, bo to okazały tom. Pozycja jest dla mnie bardzo ciekawa. Czeka psychologia społeczna i psychologia kliniczna. Tez wielkie tomiska.
Dziś jadę opłacić groby. Mam 6 w tym trzy podwójne. Muszę opłacić bardzo pilnie 4, bo jeśli nie opłacę grozi ich likwidacja. Teraz opłace trzy groby w tym jeden podwójny. W grudniu jeden podwojny w którym leżą moi pradziadkowie. Nie znałam ich ale im jestem wdzieczna za dom w którym mieszkam i o grob dbać będę dokąd zyję. Trzeba też opłacić jeszcze połowę grobu podwójnego w którym lezy mój dziadek. To nie jest pilne, bo go skasować nie mogą ze wzgledu na babcię, która odeszła w 2006 roku. Grobu taty jeszcze opłacać nie trzeba. Mama początkowo się wycofała i powiedziala, ze nic nie da. Dała jednak na grób swoich dziadków. Opłacę prawie wszystko.
Na plebanię jadę z sąsiadem. Wrócę szybko i chciałabym coś w domu zrobić. Myślę o ogarnięciu ogrodu przed domem o ile pogoda będzie. Krzysiek moze umyje okno.
Dziś mija 6 tygodni od kontaktu z Sebastianem. Staram się nie myśleć, ale samo się myśli i smutno mi..
Po powrocie do domu planuje ogarnięcie ogródka przed domem. Trzeba podciąć winobluszcz. Jest też do posprzątania miejsce po doniczkach. Tam jest trochę zerwanej papy, trochę drewna. Trzeba to posprzątać. Będę to chciała zrobić o ile nie będzie deszczu. W domu jest kolejne okno i tym razem też firanki. Jeśli się to wszystko uda będę zadowolona. Będzie też praca zawodowa.
kolejny obrazek z gry. Zauroczył mnie... To wbrew pozorom ma trochę wspólnego z malowaniem. Ta ciekawość co wyjdzie i powoli wyłaniające się kolorowe fragmenty.
Kolejny tydzień września się zaczyna, a u mnie nadal w ogrodzie nie pokończone. Dziś nic nie zrobię, bo ma padać, a ja na dodatek idę do fryzjera. Moze za to uda się umyć okno. To zadanie dla Krzyska. Mama utyskuje, że facet nie powinien myć okien, bo będą się z niego śmiać. Mnie to nie wzrusza, bo to pogląd przedpotopowy. Kto teraz przestrzega podziału prac na męskie i kobiece? Mój mężczyzna nie ma prawa tego robić, bo skoro ja tnę drewno pilarką łańcuchową, to on moze myć okna czy garki jak zmywarki nie chce... Inna sprawa, ze wolę ciąc drewno niż myć okna czy prasować. Nie jestem specjalnie kobieca, bo ani nie jestem skłonna do poświecen, ani nie jestem uległa, ani bardzo opiekuńcza, ani jakoś specjalnie wrażliwa na potrzby innych. Jestem za to racjonalna, niezależna, zwykle łatwo podejmuję decyzje, nie mam chwiejnych nastrojów. Zwykle jestem pewna siebie a nawet bywam agresywna gdy ktoś mi nadepnie na odcisk. To cechy bardziej męskie. Chyba po prostu jestem typem androgynicznym i takiego partnera potrzebuję.
Już powoli zaczynam się rozgladać za tym po połoze w listopadzie na moich grobach. Grobów mam 6 u mnie na cmentarzu w tym 3 podwójne. Do tego dochodza dwa, rodziców mojego dziadka na które nie daję kwiatów tylko znicze. Do tego dochodzą groby ze strony Krzyska w Rykach.Tam jest pochowana mama, tata, dziadek, babcia i wujek brat mamy, który był samotny. No i daję też znicze pod krzyż. Nie wiem czy mama zrobi wiązanki w tym roku. Raczej nie, bo nie ma gdzie kupić kwiatów. Trzeba kupić jakies stroiki. Nie mogą byc za duze, bo pojedzie ze mna sąsiad, a on ma jeszcze swoje rzeczy. Nie chcę też kursowac od samochodu do grobów po kilka razy. Groby będą skromnie, bo tymi u mnie na cmentarzu opiekujemy sie tylko ja i moja mama.
Jeśli mi się uda to moze od nowego roku ruszę z nowa ofertą - Niekonwecjonalna pomoc w uzależnieniach. Myślę o pomocy na poczatek w alkoholiźmie. Oczywiście nie jestem psychologiem ani certyfikowanym instruktorem d/s uzależnień i do typowej terapii nie mam uprawnień. Skończyłam szkołe terapii uzależnień i znam się na parapsychologii, naturoterapii. Jestem Mistrzem Reiki. Astrologia tez sie przyda choćby w wyznaczeniu celów. Oczywiście nie nastawiam się na bardzo trudne przypadki. Ktoś kto pije wiele lat, ma skłonności rodzinne i do tego mocne alkohole powinien iść na odtrucie, bo nagłe odstawienie alkoholu może być niebezpieczne. Wcześniej planuję skończyć kursy oczywiście amatorskie terapii poznawczo-behawioralnej i terapii skomcentrowanej na rozwiązaniach.
nie to nie jest obraz malowany pędzlem. To też nie jest obraz malowany po numerach. To kolorowanie gra w telefonie. Bawi mnie to ostatnio.
i tu też gra. Piękny widoczek.. chciałabym mieć taki obraz na ścianie...
Wczoraj zrobiłam porządek z ciuchami. Wyjęłam skarpetki i swetry, poncho. Schowałam letnie bluzki.
od dwóch dni nie mam laptopa. Kot wskoczył i matryca znowu się wylała. 500 nie moje.
od wczoraj nie mam światła. Krzysiek włączył za dużo i zamiast wybić korki coś spaliło. A brat krzyska w Turcji na wczasach...
Dziś powinien być odpoczynek, a będzie robienie nalewki z jabłek no i będzie praca zawodowa. Dżem i nalewka z gruszek już zrobione. Myślę by jeszcze zrobić kilka słoiczków gruszek w syropie. Moze Krzysiek w środe kupi. Moze napiszę tekst o ziołach i zielu. Teraz piszę teksty o roślinach, które mają zastosowanie lecznicze i magiczne. Teksty są płatne. Ostatnio pisałam o tymianku i laurze. Wczoraj Krzysiek kupił grzyby i już część wysuszylam.jeszcze 2 kg trzeba kupić.
Gdy podjęłam decyzję, że zacznę oszczędzać zyskałam trochę czasu, bo skończyły sie wędrówki w internecie z myślą coby tu kupić. Pierwszy zysk.
Wczoraj Krzysiek bezmyślnie wystraszył Rozi gazetą, bo wskoczyła n a stól i rozlała herbatę. U mnie zwierzęta nie sa ostro karcone i koteczka tak sie przeraziła, ze ponad godzinę siedziała pod kanapą. Krzysiek miał wyrzuty sumienia i ja wabił. Ja powiedziałm mu kilka ostrych słow, bo zwierząt sie nie straszy. Inna sprawa, że koty na stole są czasem denerwujące zwłaszcza gdy wykonują nieskoordynowane ruchy. ostatnio próbuje na stól wchodzić Mikuś. Wczoraj mieso było be i psie chrupki też, a sałatka Krzyska w misce na stole była smaczna i dwa razy musiałam od niej gonić.
Ostatnio z większą przyjemnoscia uczę się angielskiego. Przestałam sie przed tym bronić i mam przyjemność oraz satysfakcję gdy cos po angielsku gdzieś przeczytam i zrozumiem. Teraz to nauka - Duolingo, fiszki-tobo i ESKK. Skupiam sie na słówkach i rozumieniu tego co pisane.
Czytam książkę ks M Dziewieckiego Problemy z seksualnoscią. To pozycja raczej dla młodych katolików niz dla mnie, ale przeczytam. Na razie jestem na początku i mam bardzo mieszane uczucia. Zgadzam sie z tym, ze sex to dopełnienie uczucia. Mogę się zgodzić z tym, ze okresowa wstrzemięźliwość np. w celu zapobiegania ciąży moze być korzystna. Ja też środków antykoncepcyjnych raczej nie uzywałam. Prezerwatyw nie znoszę, spirali sie bałam a po tabletkach puchłam i tyłam. Lubilam tylko globulki dopochwowe. Poza tym były metody naturalne. Niestety były też dwie nieporzadane ciąże w czasch młodości zanim się w zapobieganiu wyszkoliłam. Nie zgadzam sie z tym, ze każdy partner pasuje do każdej partnerki i dopasowania przed ślubem sprawdzać nie trzeba. Książka stawia na czułość i bliskość. Zbędna jest według niej technika, pozycje itp. Namietność, chemia, instynkty to coś złego. Instynkty są nazwane zwierzęcymi. No ja sie mogę ewentualnie zgodzić choć nie do końca, bo chemia według mnie jest ok i niezbędna. Mam wenus w raku. Stawiam na czułość, delikatność, zaangażowanie psychiczne. Gimnastyka w łozku mi zbedna. Co ma jednak zrobić np. pani baran lub z marsem czy wenus w baranie? Ona kocha ogień, namietność, intensywność i stawia na ruch. Ją sama czułość i delikatność moze nudzić. Czy wystarczy jej satysfakcja z tego, ze zachowuje sie tak by przypodobac sie Bogu. Nie zgadzam się z tym, że jeden partner musi być na całe zycie, bo nawet katolikom się nie układa. Wtedy tylko rozwód ratuje sytuację. Sex poza tym jest zdrowy. Dylematów pewnie będzie wiecej. O zakazie masturbacji jeszcze nie czytałam.
Mam zamiar wprowadzic trochę zmian w życiu. Chodzi o finanse. Chcę zacząć oszczędzać. Teraz większość pieniedzy przepuszczałam na zakupy typu 10 książka w miesiacu, a 50 nie przeczytanych. Wydawałam na ciuchy, a szafa peka w szwach. Były kosmetyki, które ladowały w koszu. Były kolejne karty. Były kwiatki do domu, które i tak marniały i kolejne buty czy torebki. Po jakie licho nastepne skoro z domu wychodzę raz na kilka miesiecy. Mam 4 pary botków, a chciałam kupic 2 następne. Opamietanie przyszło w ostaniej chwli. Z książkami tez było tak, ze miałam kilka pozycji różnych autorów na ten sam temat. Teraz wszystko podliczyłam i ustaliłam limity. Na pierdoły mam góra 12000 rocznie i w tym są ciuchy, kursy i opłaty za szkołę. Nie mam prawa tego przekroczyć. Na remonty plus inne kwiatki, które wyskoczą powinno wystarczyć drugie tyle. Po odliczeniu jedzenia, rachunków, jedzenia zwierzat, chemii, leków reszta ma być odkładana. Krzysiek będzie pracował tylko 3,5 roku i emerytura. Musimy mieć zapasy, bo te co mamy bardzo stopniały. No i oby mi się udało...
Ostatni przymusowy spacer uświadomił mi, ze mna jest coraz gorzej. Chodzi o kondycję fizyczną. W domu i koło domu z ruchem nie mam problemu. Jakoś idzie i na wszystko co zamierzam zrobic energii mi wystarczy. Gdy konieczny jest ruch poza domem, padam. Ledwo chodzę, człapię noga za nogą jak 80 latka. Ta moja niepełnosprawnośc ruchowa sprawia mi i ból/kości, stawy/ męczy mnie no i przynosi wstyd, ze tak podupadłam... Zrobić z tym nic nie zrobię, bo joga na to nie pomoze. Teraz moze być już chyba tylko gorzej...
Przez jakiś/kilka lat/ czas miałam problem, bo na piersiach pojawiały mi się duze ropne zbiory. Po dwa na raz i przenosiły sie z jednej piersi na drugą. To była sprawa na skórze. Do lekarza nie poszłam, bo antybiotyki mnie nie nęcą i leczyłam sama okładami z wywaru z nagietka i maścia nagietkowa oraz propolisową. Po 2-3 dniach zbiory sie oczyszczały, ale po kilku miesiacach problem wracał. Teraz już spokój od zimy i myślę, ze to już na stałe... Od zawsze stawiam na naturoterapie. Boję się chemicznych leków i biorę je tylko gdy bardzo muszę. Brałam np. leki na ciśnienie, bo się bałam wylewu, ale schudłam i ciśnienie teraz w normie. No prawie, bo mam zwykle 127-130 na 92-95. Muszę jeszcze schudnąć, zeby spadło to drugie ponizej 90. Z zaparciami też juz o połowę problemu mniej. Juz biorę tylko dulcobis po 1 tabletce co dwa dni. Brałam po 2 i nieraz częściej.
Wczoraj udało się opróznić donice po warzywach. Przygotowałam też donice na rożę, którą wkrótce kupię. Dziś w przerwach gdy nie będzie padać moze posprzątam doniczki. Jest ich cała masa i leżą na podwórku. Część trzeba wyrzucić. resztę poukładać. Dziś chcę je przejrzeć i co zbędne spakować do worka.
Zauważyłam juz dawno, że jestem bardziej tradycjonalistka niz osoba nowoczesną. Żyję jak dawniej i na mody wszelkiego rodzaju jestem odporna. Wystrój wnętrz u mnie na stary styl choć meble zmieniłam. Urządzenia w domu raczej też, bo mnie kostkarka do lodu albo nóż do sera czy deska czy coś tego typu nie skuszą. Moje koty czasem/rzadko i mało/ale jednak piją mleko. Do lekarza chodzę gdy juz bardzo muszę itd. Ot choćby poglady na relacje rodzinne też mam tradycyjne. Z mamą się kłócę, bo jest trudna ale jej pomagam i będę pomagać, bo uważam to za swój obowiazek. Nigdy bym jej do domu opieki czy hospicjum nie oddała. No chyba, zeby straciła świadomośc. Z mężem też się staram jakoś dogadać i nie zamierzam go wymienicić jak starych kapci tylko dlatego, że sie postarzał i nie jest tak sprawny jak dawniej. Ostatnio doszedł różaniec no i jeśli chodzi o partię do której mi bliżej to jednak wybieram PiS choc nie jest to partia idealna. Nie używam karty kredytowej, a waga samoobsługowa w sklepie mnie z lekka przeraża. Inne nowoczesne gadzety też i ich unikam. Mam oczywiście pewne grzeszki na sumieniu z których dumna nie jestem. Cenię sobie też telefon komórkowy i laptop, internet i pracę zdalną. To ostatnie to chyba po to by być tradycjonalistka ze srodka skali...
Deszcze codziennie. Pada bardziej lub mniej, ale na dworze nic sie robic nie da. Jest też, zimno. Moja mama po kilka godzin dziennie ma właczony grzejnik. O rachunkach nie mysli. Ona rentę ma średnia raczej ale przepala miesięcznie ponad 900 zł/papierosy/. Do tego dochodzą słodycze, które je pasjami. Nieładnie tak siedziec w czyjejś kieszeni, ale martwię się o nią. Węgla nie ma i odgraża sie, że nie kupi. Powinna zmienić piec. Powinna pomalować choc w jednym pomieszczeniu. Powinna wymienic, gumolit w ganku i naprawić drzwi wejściowe, bo sie opusciły. Pieniądze ma na to. Gdy poruszam te tematy jest bunt, wściekłość i agresja. Ciągle za to mówi ostatnio, że zaprosi do domu osoby z którymi da sie porozmawiac na interesujace ja tematy. To polityka i nagonka na kościól i PiS, sprawy typu kryminalnych i inne sensacyjne nowiny typu kto ile renty dostanie po podwyzce. Pasjami czytuje Fakt i próbuje mnie tym co przeczyta dreczyć.
My teraz działmy w domu. Mimo deszczu sa myte kolejne okna i prane firanki, zasłony. Z tym sie wyrobimy do października. Koło domu nie wiem. Musi być wykoszone choć podwórko moja część, bo swojej mama nie pozwoli ruszyc kosą spalinową. Rzada kosy tradycyjnej. Ot taki kaprys. Musi być ogarniety ogród przed domem/winobluszcz i chmiel/. Muszą byc przycięte rośliny i musi byc wyplewione. Musi być pocięte drewno. No i kiedy to zrobić...
Kupilam dzielżany i wrzosy. Jeszcze różę różową chcę kupić.
Mamy koleżanka sporo od niej młodsza chce telefon do mnie, bo ponoć chodzi o wróżbę. Mama twierdzi, że koleżanka lubi gadać i pewnie szuka towarzystwa. Kobieta jest kopalnia wiedzy o religii, tradycjach, wsi i chętnie bym z nią pogadała. Znamy sie przelotnie. Nie wiem jednak co z tego wyjdzie, bo mama chyba jest zazdrosna. Wnioskuję to po tym, że nie bardzo chce telefon dać. Uzasadniła to tym, że ona kontaktu z moimi koleżankami nie szuka. No zobaczymy...
Wszystkie rośliny, które kupiłam już są w ziemi. Chcę kupić jeszcze dzielzany i wrzosy zimujace. Dzielżany chcę na razie pomarańczowe. Później, w przyszłym roku może tez żólte. Wrzosy wybrałam żółte i pomarańczowe. Poszukam tradycyjnie fioletowych, ale nie wiem czy zimujące takie są. Moze dziś kupię, bo to co miałam zarobic juz mam.
Dieta idzie. Teoretycznie jeszcze dwa tygodnie, ale nie wiem czy nie przedłużę. Wszystko zalezy od pogody i mojego nastroju. Zwykle jesienią mam ochote na węglowodany i wtedy tyję. dziś chcę zrobić surówkę z zielonych części pora. Mam pora duzo, bo juz go wyrwałam ze skrzyń. Wczoraj jadłam jajecznicę. Dziś surówka z dodatkiem marchwi i jabłka. Oczywiście z majonezem...
Mikuś to już młodzież choć psie dziecko. Nadal jest bardzo przylepny. Całymi dniami wyleguje obok przytulony do mnie lub z pyszczkiem na mojej nodze. W nocy też śpi przytulony. Często mnie lize. Gdy wstaję z łózka nadal wszędzie za mna chodzi. Krzyśka też lubi, bo siedzi czasem u niego na kolanach i lize go po rękach lub po twarzy, ale nie chodzi za nim. Krzysiek to zauważył i jest chyba zazdrosny, że za nim nie biega. Moze po prostu wybrał mnie na przewodnika stada...
Nie pamiętam ile lat ma moja kuchnia ale coś koło 4 i juz są zniszczone blaty. Są drewniane. Trzeba będzie cos tym chyba zrobić, ale pomysłu nie mam.
Przy okazji pobytu w mieście odkryłam sklep rybny. To odkrycie dla mnie, bo po diecie zamierzam jeść więcej ryb niż miesa wieprzowego. Innych mięs nie jadam. Sklep jest bardzo dobrze zaopatrzony. Sa tez kotlety rybne. Licho wie co w nich jest, ale sa smaczne i będę jeść. Do wyboru sa ze szpinakiem albo z serem. Krzysiek będzi e kupował. na razie wzięłam i te i te, paluszki rybne, śledzie i wędzonego dorsza.
Wczoraj tak zmarzłam, ze wyjęłam skarpetki...
Wczoraj Krzysiek na moim dywaniku koło łózka znalazł o zgrozo peta...😨 i skąd on się wziął?
Mam telefon na którym wyświetlaja się wiadomosci google. Zerkam, bo telewizji praktycznie nie ogladam. Wyświetla się wszystko jak leci, a myslałam że to jest jakoś dopasowywane pod preferencje. Ja miłam ostatnio o fryzurach dla 50 latek i o modzie. Mam sporo wiadomości z ezoteryki choć horoskopy srednio mnie interesuja, bo te dla wszystkich nie sprawdzają sie nikomu. Mam sporo wiadomosci z psychologii i czasem pojawiaja sie przepisy czy wiadomości z zakresu medycyny, archeologii. Czasem błyśnie coś z duchowości. No i to wszystko ok. Skąd jednak tyle wiadomosci o gwiazdach pojęcia nie mam. Ten temat jest dla mnie kompletnie niewart zainteresowania. Co mnie niby maja obchodzić buty Lewandowskiej czy torebka Kasi Tusk. Co mnie obchodzi jak mieszka aktor czy piosenkarz, albo pani Opozda. Nawet nie wiem kto to jest....W zyciu tego typu wiadomości nie szukałam w google i skąd one się wzięły w moim telefonie jest dla mnie zagadką. Ostatnio straszą mnie wiadomości o demencji...:( Faktycznie tu trafili w czuły punkt, bo tego sie okropnie boje. Wyobrazić sobie mogę siebie o lasce, ale ja niemyslaca to koszmar...Na szczęście w mojej rodzinie nikt demecji nie miał to i moze mnie ominie...
Teraz układ gwiazd w moim horoskopie ma sie nieźle. Saturn nie przeszkadza. Tylko mars trochę szkodzi, ale najgorsze już minęło. To dobry czas na pracę typu codziennej. Takiego kręcenia sie koło spraw domowych. Dziś bardzo bym chciała wyjść na dwór cos zrobić, ale nie wiem czy pogoda pozwoli. Cięcia drewna sie boję i jednak poczekam aż mars przejdzie dalej. Mars to między innymi wypadki, a cięcie drewna to pilarka. ostatnio w czasie tego aspektu dość poważnie skaleczyłam palec. Nie mam zamiaru nic sobie odciąć...
Wczoraj minęło 5 tygOdni odkąd miałam kontakt z Sebastianem. Jestem spokojna i nawet maŁo myŚlę. Tym razem ChyBa naprawdĘ konieC.
Wczoraj miałam spacer z gatunku przymusowych. Z miasta musiałm wrócić autobusem, bo na taksówkę trzeba było długo czekać. Droga jest pod górkę, roboty drogowe typu dziury, zdjęty asfalt i kamienie różnej wielkości, a ja obcasy. Wróciłam wykończona fizycznie i spocona. Powiedziałam, ze nigdy wiecej tym autobusem nie pojadę.
Przyszła mi juka ogrodowa. Wybrałam roślinkę z kolorowymi liśćmi. Roślina już jest i nie jest mała...
Moja Megusia skończyła niedawno 15 lat i oprócz kuwety na dywanie jest tez problem z jedzeniem. Koteczka nie chce jeść z kotami. Kiedyś była dość charakterna a teraz sie boi. Trzeba ja karmić w osobnym pomieszczeniu, a i tak nie wszystko ma ochotę zjeść. Ząbków zostało mało, bo był zabieg. Lubi jedzenie ludzkie. Smaczna jest kanapka, kaszanka, placek z jabłkiem czy ciasto. Lubi mleko. Gardzi nieraz suchym jedzeniem czy kocia puszką. Z tym ludzkim jedzeniem nie chce przesadzać. Koteczka jest drobna ale zawsze taka była, bo nie jest kastrowana. Wypłoszona stała się po dwóch operacjach na guzy na listwie mlecznej. Wtedy też zrezygnowała z kuwety. Każdy wyjazd to dla niej straszny stres. Krzyczy rozpaczliwie cała droge.
Dziś czeka mnie wyjazd do miasta. Jadę po południu i chyba szybko wrócę taksówką, ale dzień i tak chyba zmarnowany. Pewnie wrócę psychicznie zmęczona ruchem i nie wiem czy coś po południu będę robić. Zawsze prawie miasto mnie kładzie. Jestem bardzo wrażliwa na hałas, tłum. Gdy jestem w mieście tracę wszelka energię. Gdy byłam młoda to czasem w tłumie mdlałam. Mdlałam w szkole, słabo mi sie robiło w kościele, na ulicy... Dziś powinnam pomalować ławkę. To bardzo pilne, bo musi być ciepło i nie moze padać. Idą deszcze... Dziś w zasadzie ostatni dzień w tym roku na malowanie...
Wczoraj udało się opróżniĆ donice i skrzynie. Do tego powiesiliśmy stroiki z gałązek prawie w całym domu.
Zapowiadają zdecydowane ochłodzenie, a u mnie drzewo nie pocięte i w ogrodzie nie zrobione... Trzeba oprócz innych prac, jeszcze wyciąć maliny... Jeśli się nie uda wyciąć to trzeba będzie wiosną... No i nie wiem co zrobić z malinami. Mam dzikie i jest ich duzo. Trochę owoców zbieram. Mam też kilka malin w donicach i pieknie owocują. Kusi mnie posadzić maliny szlachetne w gruncie. Choć kilka krzaczków by było na nalewke. Soki mam z tych dziikich. Problem mam z miejscem. Musi byc słońce. Miejsce juz przygotowuję od dwóch lat i ciagle perz odrasta.
Przetwory prawie skończone. Zostały sosy chińskie. Moze 4 słoiki. Myślę o sosie meksykańskim i o gruszkach w syropie. Martwią mnie grzyby, bo nadal na stoiskach w sprzedazy nic nie ma. Ja potrzebuję 3 kg. Trzeba kupować na raty. Dziś pójdę na ryneczek to zerknę co jest...Chciałabym grzyby albo gruszki.