Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1590702
Komentarzy: 56238
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Spałam nieprzyzwoicie długo. Wyspałam się choć często się teraz budzę z powodu gorąca. Śpię nago, odkryta, a i tak lepię się do pościeli. Nie rozumiem jak Krzysiek wytrzymuje przykryty kołdrą. Józek oczywiście śpi z Krzyśkiem. On uznaje tylko kołdry. Do mnie wróci gdy przeproszę się z kołdrą.

Dziś chcę koniecznie posprzatać w pracowni. Muszę jeśli chcę zacząć obraz. Wczoraj bawiłam sie kredkami. Dziś myślę o akrylach. Brak mi zajęć artystycznych. Chyba za bardzo utknęłam w moim wiejskim życiu. Powinnam też znaleźć czas na malowanie i pisanie. 

Staram się o pracę na chacie dla dorosłych. Oporów nie mam. To praca jak praca. Nieskomplikowana tylko nudna. Jeśli mi sie uda i będą płacić, to juz mogę planować zakup kraty do okna. Jeśli chodzi o ścisłość to mi specjalnie nie przeszkadza, że Krzysiek nie pracuje. Utrzymankiem nie jest, bo ma rentę. Nawet lubie gdy jest w domu. Żyje sobie jak emeryt. Zgnuśniał do reszty. To mi już nie pasuje. Chciałabym by byl w domu, ale by więcej koło domu robił, a on tylko śpi, czyta i krzyżówki rozwiązuje. Nie ma wcale inicjatywy by coś zrobić. Gdy go do pracy gonię strasznie sie denerwuje...

22 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Jak mnie denerwuje to, ze waga sie waha. Kilka kilo na dol i poźniej kilka w gorę. Gdyby nie to to juz bym siodemkę z przodu miała. Dobre chociaż i to, że caly czas jest tendencja znizkowa. Waga nie wraca do poziomu z ktorego zaczynałam. Mój metabolizm jednak tak zwolnił, ze na 1200 kalorii tyję. Teraz przytylam nawet na 800. Zobaczymy czy waga teraz będzie spadać. Jeśli nie to kolejny post dopiero we wrześniu.

Jak na razie wyglada na to, ze w wakacje nie będę miała zajęć artystycznych. Bardzo liczyłam na akwarelę, ale nie będzie. Trzeba będzie kombinować samej, albo wyslać obrazy do oceny. 

Wczoraj obejrzalam film Colette. Podobał mi się.

Wczoraj po południu był deszcz. Padało intensywnie. Temperatura od razu spadła. Zapachniało mi jesienią. Otworzyłam drzwi na dwór i usiadłam na progu. Koty od razu ruszyly i musiałam pilnować, żeby nie wyszły. Żal mi ich. Chcialyby poleżec w trawie na slońcu. Chciałyby powspinać sie po drzewach. Niestety wychodzić nie mogą, bo ulica kolo domu. To zagrożenie i pies u sąsiadów też.

21 czerwca 2019 , Komentarze (9)

Wczoraj niestety trzeba bylo podlać w ogródku, bo deszcz nie padał. Nie raczyl. Moja okolica jest jakaś pechowa. Wszędzie w okolicy pada, a u nas ani kropli. Dość mam tej suszy i gorąca. Potrzebuję wytchnienia, chłodu, deszczu. Marzę o mglistych jesiennych porankach, o rześkim powietrzu. Jak ja nienawidzę lata. Gdybym nie miala tylu kotów tobym miała dom na wsi w okolicy lasu i całe lato bym tam przesiedziala. W górach można łatwiej znieść upał i deszcze padają częściej. Dom moich rodzicow w Kamesznicy stał nad potokiem. Koło domu potok był pogłebiony. Powietrze, wilgotne i chłodne niosło orzeźwienie. Uwielbiałam zasypiać ukolysana szumem. Pokój w ktorym sypiałam najczęściej był od strony potoku. Należal do mojej mamy. Byl ciemy, bo tata pomalował go brązowa bejcą. Mama urządzila go po swojemu -koronkowe firanki, miękkie poduszki, książki, kwiaty. Moglabym żyć w takich wnętrzach i teraz... Bardzo żaluję, ze rodzice dom sprzedali. To byla zla decyzja. 

Dziś Sebastian moze naprawi mi wentylator. Pewne to nie jest, bo urzadzenie swoje lata ma i do tego stało na strychu. Jeśli nie uda się naprawić, to trzeba będzie kupić.

Waga nieco drgnęla na dół, ale i tak bylo jojo. Siódemki chyba w tym roku nie zobaczę. Nie wiem czy uda się 10 kg zrzucić. Kilogramy spadaja szybko, ale i szybko wracają. Gubi mnie jedzenie lodów i napoje. Tym razem pieczywa i chipsow i węglowodanów w zasadzie nie bylo, a i tak ponad 2 kg wrocilo. Kusi mnie zrobić dwa tygodnie WO od poniedziałku, ale nie wiem czy waga będzie w te upaly spadać. Nadal mam zaparcia i do tego moj organizm gromadzi wodę...:(

20 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Dziś podwojne świeto. Ja w zasadzie obchodzę tylko sabat. Miało być ognisko, ale deszcz tylko wisi i będą chyba tylko świece. Zbierania ziól nie będzie, bo podworko juz wykoszone. Miało być pieczenie kielbasy na patykach albo grill i chyba nic z tego. Jeśli chodzi o święta katolickie to ja raczej ich nie obchodzę tak jak katolicy. Do kościoła nie chodzę i nigdy specjalnie nie chodziłam. Moi rodzice tez w kosciele nie bywali. Chodzili dziadkowie i moja ukochana ciocia, siostra babci u której jako dziecko spędzałam całe dnie. Te święta pamiętam i sa dla mnie wazne jako tradycja, a nie przezycie duchowe. Wierzę w karmę, a nie w piekło w ujęciu katolickim. Wierzę jednak w boga, w dobre energie i w złe. Wierzę w anioły.

Wczoraj Sebastian skręcił ławkę. Później ja wypróbowałam. Jest wygodna i stabilna. Czy będzie trwała zobaczymy z czasem. Deski sa dość grube. Wczoraj siedzialo na niej jednocześnie trzech mężczyzn i wytrwała.

Za kilka dni czeka mnie stres, bo Krzysiek jedzie z bratem do Ryk. Trzeba załatwić dokumenty do sprzedaży działki. Krzysiek ma jeszcze w okolicy Ryk pole. Poźniej trzeba będzie jeszcze dwa razy jechać. Sprzedaż działki nas uratuje. Niby kokosy to nie będą, ale na dodatkowe potrzeby jakieś oszczędności będą. Nadal będziemy oszczędzać. Teraz tylko zwierzęta mają to co miały w czasach gdy Krzysiek pracował. One nie moga odczuć, że pieniedzy jest mniej. Gdy pieniądze juz będę to zamowię kratę do okna do pracowni. Kupię tez wersalkę. Miałam kupić tablet graficzny z wyswietlaczem, ale chyba jednak zrezygnuję na ten moment. Z zarobków tez coś uzbieram i chyba jesienią lub zimą pomyślę jednak o kursie webwritingu. 

19 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Pracy w domu ubywa. Nie wszystko jednak idzie tak jakbym chciala. Drewutnia chyba jest do rozbiórki. Dla kur trzeba będzie pomyśleć o kurniku. Chyba kupię domek na narzędzia i Sebastian go ociepli. Dziś jedzie do OBI to poogląda. Mam do niego zaufanie. Po poludniu moze zacznie ciąć drewno i wycinać drzewa i chaszcze. Wszystkich drzew i chaszczy nie wytnę, bo lubie naturalistyczne klimaty. Nie może być zbyt porzadnie u mnie, bo nie lubię tego. Tam ma być krzak, trochę wyższej trawy, ziół, galęzi. Wtedy jest ok... Czuję się jak na wsi w latach 80 ubiegłego wieku. Wtedy nie bylo klimatow z tujami, żwirkiem i kostką. Podworka byly koszone kosami z tym, że o spalinowych nie było mowy. Nikt tez kosiarek nie miał. Było swojsko. Moje podwórko ma nadal takie być, bo pod niektorymi względami zostalam w tamtych czasach i dobrze mi z tym...:)

Jutro Litha sabat letniego przesilenia i jednocześnie Boze ciało. Sebastian skręcił ławkę.

Nie wiem ile ważęale przytyłam. Nadal mam zaparcia.


18 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Wczoraj Sebastian skosil podworko i przed domem. Kosił na dwa razy, bo mama najpierw wyskoczyła z awanturą, ze głośno i na swojej części skosić nie pozwoliła. Później sprawę przemyślała i trzeba bylo skosić. Te jej humory mnie dobijają. Wieczorem Sebastian musiał naprawić jej zamek od drzwi wejściowych. Czeka jeszcze zamek od drzwi do Adriana, bo zardzewiał. Ciągle wyskakują nowe, pilne rzeczy do robienia, a to co bylo zaplanowane leży. Nie wiem czy Sebastian nie pojdzie jeszcze skosić na cmentarzu. Dziś chcę by powycinal chaszcze. Musi użyć piły. Przy okazji moze wytnie dwa suche drzewa i je potnie. Nie wiem jednak czy to zrobi czy coś innego. On sam sobie wybiera robotę i złości się gdy mu coś narzucam.

Warzywa rosną ładnie. Pomidory sa na krzakach. Kwitnie papryka i cukinia. Coś za to do końca wyjadło sałatę. Skrzynie na warzywa jeszcze nie kupione. Drżę nad każdym groszem, bo mam do opłacenia ubezpieczenie domu i chyba będzie niedopłata za światlo. Ciekawe ile, ale sie obawiam, bo uzywałam grzejnika elektrycznego. 

17 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Jest chłodniej i to mi sie podoba. Lato z temperaturami około 25 stopni moze być. Takie nawet lubię. Nie pocę się za bardzo, nie kleję do pościeli i jest czym oddychać. Teraz pocieszam się, ze najgorsze już za mną. Ponoć w tym roku wlaśnie czerwiec miał byc najbardziej upalny. Oby to była prawda. W tym momencie śledzę w internecie gdzie jest deszcz i gdzie jest burza i proszę w duchu siły wyzsze o zmiłowanie. Susza mnie przeraża. Podlewamy wprawdzie, ale tylko z jednej strony domu. Po drugiej węża nie mamy, a nikt konewkami wody nisić nie będzie. 

Dwa lata był spokój z szerszeniami i znowu sie pojawiły. Widziałam je kolo domu, a wczoraj jeden mi wleciał do sypialni. Na szczęście utknął w drugim oknie między oknem, a siatką. Szybko okno zamknęłam. Zostawiłam go tam i czekałam az padnie. To pachnie sadyzmem, ale nie znoszę szerszeni i strasznie się ich boję także ze względu na zwierzeta, które na owady polują. Trzeba szybko zalożyć siatki również do innych okien. Denerwują mnie też muchy w kuchni. Jest ich masa. Sebastian powiesil lepy. To obrzydliwy sposób, ale skuteczny. W przyszlym roku już koniecznie muszę moskitiery kupić. Nie lubię większości owadow i się ich brzydzę.

Marzę o tarasie. Takim sporym i zadaszonym. Niestety teraz nie mam gdzie go zrobić. Nie zrobię od strony ulicy, bo posiedzieć by sie nie dało z powodu hałasu. Od strony podworka jedyny pokoj przy którym by można taras zrobić, zajmuje mój syn. On niby chce się wyprowadzić, ale przyjezdżać pewnie będzie. Moze kiedyś pokoj podłączę i taras zrobię. Mozna by grilla robić nawet w deszcz. To ma swój urok.

Wczoraj Sebastian rozpalil grilla. :) Dziś pizza...

16 czerwca 2019 , Skomentuj

Dziś pracy koło domu nie będzie. Moze będzie grill, a jak jest wilgotny węgiel albo podpalka, to Krzysiek rozpali ognisko. Jest do upieczenia kielbasa i dobra jest tez z patyków. W zasadzie to my częściej mamy taka z patyków, bo Krzysiek sobie nie bardzo z grillem radzi. Z ogniskiem za to bardzo dobrze. Teraz o grill zadba Sebastian. Panowie będą też mieli oczywiście piwo. Lubią obaj, a ja nie przepadam ostatnio. Kiedyś piłam duzo, ale to byly czasy gdy chodziłam do ogródka piwnego, który miał mój kolega na sasiedniej ulicy. Teraz w piwiarniach nie bywam i bywać nie będę. Lubiłam warkę strong z podwojnym sokiem. Teraz czasem pijam piwo smakowe. Lubię nalewki robione na wódce i ajerkoniak. Jeśli chodzi o wodke to nie piję, a wino też nie każde mi podchodzi.

Chcę dziś zacząć malować obraz o ile uda mi sie ogarnąc pracownię. Kuszą mnie słoneczniki. Dość dlugo nie malowalam. Na zajęciach wczoraj nie byłam i nie pójdę na kolejne. Pójdę w ostatnia sobotę czerwca, bo nie będzie już Sebastiana. Wtedy będą ostanie zajęcia. Muszę potwierdzić, że w przyszłym roku będę chodzić. W lecie będę malować w domu.

Czekam na deszcze. Niech wreszcie sie ochłodzi. Jeszcze lata nie ma, a ja już myślę o jesieni. Teraz chcę przeżyć do Anny. Jest szansa, że po Ance choć noce będą chłodne...:(

15 czerwca 2019 , Komentarze (21)

Wczoraj wyprałam pościel. Wyschła i taka pachnącą dworem ja oblekłam. Zasypiałam z prawdziwą przyjemnością, niemal rozkoszą. Uwielbiam taką pościel i nie wyobrazam sobie korzystania z suszarek. Jestem reliktem z dawnej epoki, wiem o tym ale dobrze mi z tym. :) Dziś kolejne pranie. Tym razem ciuchów. Znowu będzie suszenie na dworze. Tradycyjnie na sznurze, bo suszarki nie posiadam. Położę je gdy wyschnie na fotelu w sypialni i niech mi pachnie. Sprzatne za kilka dni :)

Sebastian przyjechał i jest. Działa, ale narzeka na upał. Pracuje rano i przed wieczorem, a w dzień przysypia. Trochę się martwię czy uda mu się wszystko zrobić. Doszedł jeszcze dach, a konkretnie rynny. Musi zobaczyć co z nimi, ale poprawi chyba dopiero w sierpniu. Na razie zalało mi pracownię. Niby nie ma grzyba, ale plama nad oknem jest. Powinnam remont w pracowni zrobić, bo jest jeszcze ślad po wstawianiu okna. W jednym miejscu zapadla sie podloga. Remontu w najblizszym czasie nie przewiduję. Zbyt dużo rzeczy jest w pracowni i kłopot by był z wynoszeniem i malowaniem.

Rabatka skończona. Nawet ziemi juz Krzysiek dosypał. Dostalam od sasiadki kilka dalii juz rosnących to jedna miniaturową posadziłam. Ciekawe czy zakwitnie w tym roku. Kłacza sa bardzo ładne. Nie to co kupione w sklepie. Posadziłam jeszcze trzy, ale w innym miejscu. Na inne kwiaty dopiero usiłuję zarobić, ale ciężko idzie.

Sebastian mi przywiózł cudna czaplę i latarenkę...:)

14 czerwca 2019 , Komentarze (15)

Suszenie ziół na napary zbliża sie do końca. Zostały jeszcze tylko liście malin, melisy i brzozy. Jest jeszcze trochę ziól przyprawowych - chyzop, oregano i tymianek. Do końca przyszłego tygodnia powinnam juz wszystko posuszyć. Moze później wysuszę jeszcze troche nawłoci. Z pilnych prac zostanie plewienie i opryski. Kilka dni zejdzie albo i dlużej, bo jest gorąco i brak nam troche energii. Teraz myślę o zakupie bylin na nowe rabaty, a w kieszeni pusto. :( Warzywa rosną w oczach. Te zniszczone przez ptaki sałaty zaczęly odbijać. Ptaki nie były winne tylko my, bo postawiliśmy donice zbyt blisko dachu. Na ten dach mama wrzuca ziarno dla cukrówek i trochę wpadalo do donic. Głodne ptaki wyjadaly i przy okazji zniszczyły sałatę. Przy okazji zastanawiamnie jedna sprawa. Dlaczego zioła przyprawowe suszone w domu mają inny kolor niż te kupione w sklepie? Czyżby te suszone do sprzedazy były suszone inaczej i zmalterowane przez to. Moze to zależy od temperatury?

Rozi już zapomniała o operacji, a sierść na brzuszku ładnie rośnie. Teraz kolej na Majkę. Trzeba szykować pieniądze na wczesną jesień. To będzie prostsze, bo tylko sterylizacja. Koty są zmęczone upalami i strasznie duzo piją, ale wyleguja się na oknie. Myślę o tym by w przyszłym roku zrobić drzwi z siatki dla nich. Mogłyby wyglądać na ulicę i w domu by było chlodniej. Koleżanka ma takie drzwi. Praktyczne to. Problem jest tylko taki, że moje drzwi wychodza na ulicę. Ulica jest blisko i obawiam się hałasu. Pikusiowi tez gorąco i czasem nawet leży na podłodze. To niebywałe, bo zwykle wybiera kanapę, fotel albo kolana Krzyśka... Na podlodze za twardo, a to rozpieszczony zwierzak...

Codziennie teraz przed wieczorem przebywamy na dworze i byloby to miłe doznanie gdyby nie komary. Jest ich wyjatkowo duzo w tym roku i są wyjatkowo dokuczliwe. Mnie do tej pory omijały z daleka, a teraz przestały to robić i naprzykrzaja mi się, ze aż strach. Planujemy zrobić z Sebastianem grilla i chyba nas zjedzą. Grill chyba w niedzielę i nic nie dam rady na tych krwiopijców kupić. U Sebastiana komarów nie ma. To dzięki opryskom. Mozna praparaty kupić i są skuteczne tylko czy innych owadów nie zniszczą? Pewnie tak, bo raczej nie są selektywne. Niszczą tez kleszcze.

Czekam na deszcz. Wczoraj przechodzily burze. Śledzilam w internecie i chyba z 5 przeszlo albo zanikło obok. U nas ani kropli deszczu:(


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.