Wczoraj dietę zakończyłam. Po co trwać jak i tak nic z tego. Dołozyłam więc ciecierzycę. Dziś będzie bigos z pieczarkami, jabłko z cynamonem, sałatka warzywna z majonezem, sałatka z pomidora. Nadal będę bardzo uważać, bo nie może być jojo. Dołozyłam tylko 200 kalorii i teoretycznie mogę nadal chudnąć. Teoretycznie, bo chudną inni, a mnie pewne waga nie drgnie. Kolejne podejście pod koniec lata. Chyba siódemki w tym roku nie będzie :( Wredny mam organizm, wredny. Diety nie chca działać tak jak u innych. Zyski jednak z WO są oprócz wagi. Nauczyłam sie jeść warzywa z patelni. To bardzo urozmaici moje menu.
Ostatnio jak to w sezonie, zajmuję się głownie pracami na dworze. Wieczorami czytam. Poza tym wykupiłam sobie kurs anielski. Ważne jest jednak tez malowanie. Myślę o szydełkowaniu, konkretnie o czapkach. Włóczkę mam. Chyba się tym będę zajmować, gdy pada deszcz. W tym tygodniu chciałabym zacząć obraz ze słonecznikami. Niby coś już poczyniłam, ale pastelami. Teraz chcę zasiąść do sztalugi i użyć akryli. Moze już dziś się uda.
Od jakiegoś czasu staram się codziennie być na dworze. Ławka jeszcze nie jest skręcona, ale siedzimy na krzesełkach. Słucham odgłosów ptaków, chłonę zieleń, obserwuję biedronki i pasikoniki, trzmiele. Bogactwo przyrody na moim podwórku jest zaskakujące. Swoją drogą wygodna teraz jestem, ławka jest konieczna. Kiedyś wynosiłam koc, poduszkę i cały dzień leżałam pod papierówką. Siedziska nie były potrzebne.