Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490175
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 czerwca 2021 , Komentarze (18)

Pojawiło się bardzo dużo polnych kwiatów. Kocham je i z przyjemnością zrywałam do bukietu w niedzielę. Znalazłam nawet chaber na podwórku. Trochę kwiatow zerwał Krzysiek. Zamarłam gdy zszedł ze skarpy nad rzekę, bo mi sie spodobały takie fioletowe pałeczki. Teraz u mnie w kuchni będą tylko polne kwiaty. Tak jest co roku w sezonie.

Marzę o łąkach kwietnych w sadzie i w ogrodzie. Nie byłyby koszone i cały sezon podziwiałabym to co kwitnie. Kocham rumianki, stokrotki, maki. Cenię za skromny urok i dzikość. Najpierw muszę zlikwidować perz. W sadzie opryski w tym roku. Co z ogrodem nie wiem, bo jest teraz gąszcz, ponieważ nie było koszone.

Nie wiem czy ja nie szukam dziury w całym jeśli chodzi o miłość w związku z Krzyśkiem. On się stara i sprawia mi wiele przyjemności, a ja tego nie zauważam i nie doceniam. Przynosi kwiaty, kupuje co chcę, pomaga w domu, przynosi koty, podaje kawę itp. Sama nie wiem czego ja oczekuję, żeby czuć sie kochaną. Chyba chodzi o czulość, cieplo i troskę. Nie miałam tego od nikogo z rodziny poza ciocią i tego szukam całe zycie, ale nie znajduję. Krzysiek wylewny nie jest i nie zawsze mnie dobrze traktuje. Gdy się wścieknie potrafi kląć i mi nawet czasem ubliża. To mnie zraża. Próbuję go tlumaczyć brakiem opanowania, chorobą ale jakaś zadra w sercu zostaje. Analogicznie jest z mamą. Też o mnie dbała na swój sposob. Były zabawki, książki, wyjazdy kika razy w roku, ale nie bylo szacunku, ciepla i była przemoc. Nie było normalnej rodziny i ja nie wiem jak ta normalna wygląda. Wszystkie moje bliskie koleżanki dostawały manto i wszystkie mają stale związki, ale nie pozbawione przejściowych problemów. Może więc moje oczekiwania są nierealne, bo uważam, że należy mi się ideal. Niby dlaczego z drugiej strony skoro ja idealna nie jestem. Znam swoje wady i są one z gatunku tych cięższych, tych, ktore będą przeszkadzać każdemu. Bywam czasem coraz rzadziej na szczęście, gwałtowna i sklonna do stosowania przemocy. Wiem, że to bardzo złe i walczę z tym całe zycie. Zmieniam się stopniowo. Może więc moi bliscy mnie kochają na swój sposób i tylko nie potrafią okazać mi tego w sposob, ktory mnie odpowiada?

Dziś Krzysiek po południu będzie w pracy i moze mi kupi czereśnie do przerobienia. Chciałabym 4 soiczki dzemu. Musiałabym robić wieczorem coby :) soku nie puściły.

Staram się świadomie zabierać się za pracę tuż po skończeniu poprzedniej. Do tej pory miałam w głowie, że potrzebny jest odpoczynek. Dziś mam w planach koszenie, spryskanie dzikich malin i pokrzyw, bo wyrwać nie daje rady. Do tego moze coś zrobię w domu. Trzeba by trochę podpucować lazienkę. Idealnie nie będzie, bo nigdy nie jest, ale kocie łapki juz odbite na wannie i w umywalce. Kajtek wchodzi, ponieważ lubi pić wodę z kranu. Jest jeszcze cięcie połowy stołu, bo wczoraj skończyła się bateria.

15 czerwca 2021 , Komentarze (24)

W moim świecie wewnętrznym panuje spokoj. Jest cisza, miękkość, a gdy się w nim zanurzam czuję błogość. Stresy to inni, ich stosunek do mnie, oczekiwania, rzadania. Gdy tylko wynurzam się z mojej skorupy i skupiam na innych, natychmiast sie spinam. Nie lubię tego stanu ale żyję wśród ludzi i muszę ich znosić. Mam na myśli oczywiście bliskich, bo to oni sa moim problemem. Obcy ci niemili, pojawiaja się i znikają. Nie skupiam sie na nich. Nieistnieją. Na szczęście nie ma w pobliżu nikogo obcego kto by mi szkodził, wdzierał sie w moje zycie i zabierał spokój. Teraz problemem jest mama i Krzysiek. Krzysiek jest chory i się nie zmieni, ale dużo z siebie daje. Stara się i trzeba to docenić. Coś za coś. Od mamy nie dostaję nic, ale może dostanę drugą część domu. Nerwy mi czasem psuje. Ona też się nie zmieni. Adrian w domu nie bywa. O Sebastianie staram sie zapomnieć. Na razie wyniosam jego rzeczy do śmietnika. Tym razem wszystkie.

Dziś Krzysiek jedzie płacić rachunki i kupić to i owo. Poźniej podziałamy coś na dworze i moze ja zrobię coś w domu. Teraz są mecze. Chyba euro i Krzysiek patrzy. Ja zgodziłam sie znosic jeden mecz dziennie i przystał na to. Zwykle biorę Józka i wychodzę do sypialni.

Mam do sprzatania ślady wilgoci w pracowni. Teraz chodzi cały czas takie specjalne urzadzenie do osuszania i powoli wilgotność spada. Były 81%, a jest 73. Chcę by spadła do 60 góra.

Znalazłam kurs asertywności i zastanawiam się czy nie wykupić. Na razie zgrałam książki i chcę do nich zerknąć.

Wczoraj Krzysiek kupił truskawki i zrobiłam 4 sloiczki dzemu. Było też ciasto z truskawkami. Oczywiście proste typu babki z topionymi truskawkami. Wykwintnych i pracochlonnych nie robię.

Znowu jestem na Badoo. Tym razem szukam przyjaciela do pogadania na tematy, które mnie interesują. O relacji innego typu nie ma mowy. Całe życie byłam osobą moralną i zdrada nie była w moim stylu. Gdy związek przestał mnie zadawaląć po prostu odchodziłam i to było dla mnie normalne. Teraz związek mnie nie zadawala, bo nie otrzymuję miłości, ciepła  i czułości, a odejść nie mogę. Seksu nie szukam. Złudzeń też nie. Czasu na puste rozmowy też nie mam.

 Zdjęcia z niedzielnego spaceru. Był dziwny, bo szybkie dojściedo celu, czyli rzeki, zrobienie zdjęć i szybki powrot. Nie lubię spacerów, ale lubię przyrodę. Rzeka mnie zachwycila. Zwłaszcza część za tamą. Tam gdzie bytują ptaki. Wyglada dziko i urokliwie. Zazdroszczę ludziom, ktory mieszkają przy łakach, lesie. U mnie w koło domy. Do rzeki w tym miejscu mam około kilometra. Moze nawet mniej. Okolica podoba się mieszczuchom. Sporo nowych domow powstało i działki są drogie.

14 czerwca 2021 , Komentarze (36)

Przedwczoraj był dziwny dzień. Zwłaszcza wieczór. Krzysiek oglądal mecz, a ja poszlam spać o 22 na godzinę i wstałam po 2. Krzyśka obudziłam, bo w międzyczasie usnął. Wykąpał się i połozyl, a ja siedziałam prawie do 5. Czasem taka odmiana jest ożywcza.

Wczoraj byliśmy z Krzyśkiem na spacerze. Zrobiłam sporo zdjęć i będę stopniowo wstawiać. Wreszcie mam zdjęcia kaczek i je zamieszczam jako pierwsze :) Łabędzi nie było. Były za to rybitwy, ale ciągle w ruchu...


Dziś zaczyna się ruch, bo nowy tydzień. U mnie będzie działalność głównie na dworze. Dziś dalsze koszenie
małą kosą. Po południu posadzimy fasolę i ogórki ze szklarenki. Krzysiek ma jechac do miasta, bo mi nie kupił trucizny na ślimaki, a dranie są. Może kupi truskawki na dżemy. Ponoć tanieją czereśnie. Moze uda się zrobić  dżemy i z nich. Krzysiek upomina sie o ciasto z owocami.. Ja bym zjadła knede z truskawkami...

Tak sobie myślę, że wreszcie przyszedł czas na akceptację kobiety we mnie. Akceptowałam się i lubiłam jako człowieka, ale z kobiecością zawsze miałam problem. Gdzieś we wnętrzu pokutował mi stereotyp, że kobieta powinna być seksowna, zmyslowa, łagodna i delikatna. Owszem seksowne ciuchy lubiłam i kupowałam. Efekt był taki, ze wszyscy mężczyźni oczekiwali ode mnie seksu i wszystkie moje związki bazowały na seksie. Z delikatnością zawsze miałam problem, bo na delikatną, wiotką i eteryczną istotkę nie wyglądam, a i charakteru takiego nie mam. Raczej oddam cios niż się rozpłaczę. Bywam konkretna, czasem szorstka. Na kobiecych strategiach się nie znam. Zawsze twierdzilam, że jestem mało kobieca. Większą przyjemność sprawia mi cięcie drewna pilarką łańcuchową niż robienie makijazu. Chętniej kupię książki niż ciucha. Walczyć juz z soba nie będę. Jestem jaka jestem i dobrze mi z tym...Wreszcie... Myślę, że bylabym dobrą partnerką dla spokojnego, łagodnego, cieplego, empatycznego i wrażliwego mężczyzny. Ci męscy chcą mnie zdominować i walczą ze mną, a to mnie od nich odrzuca. A może po prostu trafiałam na typy z kompleksami? Z drugiej strony zawsze chciałam łagodnego, opiekuńczego i wrażliwego spotkać, ale nie dane mi było. Coż pech...

Sebastiana nie ma i zwierzęta wróciły na kanapę. Cala jest teraz okupowana, a ja leżę na brzegu. Dla Krzyśka miejsca nie ma więc siedzi...:)

13 czerwca 2021 , Komentarze (20)

Niedziela. Nadal odsypiam pobyt Sebastiana. Zmęczył mnie psychicznie bardziej niż myślałam. Dziś nie będzie pracy ani koło domu ani na portalu z wróżbami. Miało być pieczenie kiełbasek, ale jest zimno i nie chce mi się siedzieć na dworze. Moze za to pojdę na spacer nad rzekę. To zależy od Krzyśka. Wczoraj miałam działać na dworze i nie wszystko sie udało. Skosiłam tylko wcześniej, a po południu padał deszcz. Podziałałam w domu. Wyrzuciłam wszystko co zbędne, a co było na wierzchu w ganku, sypialni, pokoju dziennym, łazience i kuchni. Zrobiłam porządek, poukładałam, uładziłam. Teraz jeszcze wszystko pomyć i będzie ok. Teraz jest jeszcze pilne sprzatanie w szafce z narzędziami, bo Sebastian miał w niej swoje rzeczy. Część juz wyrzucilam. Jeszcze trochę.

Powinnam zacząć sie uczyć, bo w sobotę mam dwa egzaminy. Materiały mam przygotowane na zaliczenie, ale niekoniecznie z dobrym rezultatem. Mam plus za obecność i bardzo dobry za prace ktore pisałam. Mam też bardzo dobry za aktywność na zajęciach. Zdam... Problem będzie z wyjazdem do szkoly. Trzeba będzie taksowkami w obie strony, a to dwa dni. Oby tylko upałów nie bylo.

Ostatnio analizowałam swoje związki i niestety wszystkie byly w większym lub mniejszym stopniu toksyczne. Nie było w nich szacunku i nie było wsparcia z drugiej strony. Nie otrzymywałam miłości i nie było troski. O wszystko co było dla mnie ważne musiałam walczyć. Wszystko bazowało na seksie. Takich partnerów przyciągałam i wybierałam, bo pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. Może nawet patologicznej, bo była przemoc psychiczna i fizyczna glownie ze strony mamy. Było lekceważenie, krytyka, wyzwiska, ciągłe przekraczanie granic. Mam dość. Już nie będę nikogo szukać. Na razie zostanę z Krzyśkiem choć to też relacja toksyczna. Gdyby odszedł wcześniej chyba będę sama... Miłość otrzymuję od zwierząt i na tym się skupię. One nie zdradzają, nie wykorzystują, nie manipulują. Dają serce za serce... Wszystko na czym mi bardzo w życiu zalezy wychodzi. No prawie wszystko. Jeśli chodzi o związki i kontakty z innymi odniosłam porażkę i lepiej nie będzie, bo nad tą dziedziną życia nie zamierzam pracować. Pal licho. Nie można mieć wszystkiego...

Muszę szybko zarobić jakieś pieniadze, bo chcę kupić jeszcze kilka roślin doniczkowych.  Moze szeflerę i bluszcz albo cissus. To muszę być rośliny łatwe i tolerujące chlod zimą. Na razie kupiłam trzykrotkę, hoję i dracenę. Z drugiej strony nie wiem czy w tym roku w centralnym nie będę palić częściej. Węgiel mogę nosić ja i drewno do rozpałki rąbać.

Znowu mi się śni że fruwam. Startuję  z trudem i z trudem sie wznoszę ale w końcu idzie i sprawia mi to radość. :) W mojej duszy jest spokoj... :)

12 czerwca 2021 , Komentarze (8)

Dziś po południu będę sama w domu. Chcę pociąć stól, szufladę i kilka desek. To końcowka z tego co ma być spalone w piecu. W drewutni jest drewna po dach. Oczywiście tuż przy wejściu. Starczy na około 2 miesiące palenia jesienią. Jest jeszcze trochę drewna na drugim podwórku, ale teraz tego ciąć nie będę. Mam też dziś koszenie moją kosą. Trawa niby nie jest wysoka, ale już chyba trzeba ją skosić, bo wysokiej moja kosa nie zbiera.

Od pewniego czasu wkręciłam się w pracę fizyczną i w tym się wyżywam. Pracuję zwykle codziennie minimum godzinę, ale zwykle dlużej. Bardzo dobrze się z tym czuję. Mam i energię i satysfakcję. Teraz sezon  to jest co robić. Co będzie w zimię nie mam pojęcia. Na pewno będzie mi pracy brakować, bo już mi teraz brakuje w niedzielę. Ruchu na ćwiczenia nie zamienię, bo to bezproduktywna nuda według mnie. Spacery też. Chyba będę częściej nosić węgiel i przygotowywać drewno na rozpałkę. W śnieżną zimę jest odśnieżanie, ale co poza tym?

Na Sebastiana jestem nadal wściekła. Tyle razy już chcialam znajomość zakończyć, ale w końcu mu ulegałam. Wiem, że to relacja toksyczna i wiem, że inna nie będzie, bo ani ja ani on się nie dostosujemy. Ja ulegać nie będę, bo to mi szkodzi. Stres jest zbyt duży. Wiem już, ze bym z nim nie wytrzymała dłużej niż tydzień. Nigdy razem nie będziemy. Ja potrzebuję mężczyzny niekonfliktowego, łagodnego, cieplego i ugodowego. On potrzebuje uległej, głupiutkiej kobietki, która nie pyta, nie wymaga i pozwala mu na wszystko. Problem jest też z moim zwierzętami. One go nie lubią i gdy jest prawie do mnie nie przychodzą, bo on jest blisko. Jego pobyt to też stres dla nich, a ja im dałam dom nie po to by czuły dyskomfort. Krzysiek też sie do niego zraził, bo nim rządzi i bywa przy tym okropnie niemiły... Dotarło do mnie, ze chyba bym wolała juz byc sama niż z nim. Samotności sie boję, bo co by się stało z moim zwierzętami gdyby mnie zabraklo? Niestety on by sie nimi i tak nie zajął. Wyrzucił by na dwór i tyle dobra by zaznały. Mimo wszystko sporo mu zawdzięczam- pomagał mi i dzięki niemu mam urządzenia typu piła. Nauczył mnie obslugi i teraz jestem bardziej niezależna. Zanim go poznałam pilarka wywoływała we mnie strach i nawet by mi do głowy nie przyszło wziąć ja do ręki.

Wieczorem może będzie akwarela. Na pewno będzie czytanie. Kupilam farbę kredową do drzwi i dwie niewielkie świece z tych luksusowych. Stworzyłam sobie stronę internetową z wróżbami. To strona darmowa, ale opłacilam premium na miesiąc. Zobaczymy jak będzie z widocznością i jeśli ok to opłacę na rok. https://hmqbcd.webwave.dev/

11 czerwca 2021 , Komentarze (25)

Piątek. Koniec tygodnia i już myślę o weekendzie. Dziś jeszcze trochę pracy. Mam cięcie gałęzi z tui i może plewienie w jednym miejscu na podworku. To miejsce na którym rosną krzewy w tym owocowe. Te krzewy owocowe to stara odmiana agrestu. Kilka krzaków. Chciałam go odmlodzić i wycinałam przez kilka lat po 2 gałęzie. Niestety nic to nie dało i nadal nie owocuje. Jesienią chyba je wyrwę i kupię nowe. Chciałabym mieć tyle agrestu, żeby jeść, bo lubię i jeszcze przetwory robić. Mam trochę kory tobym po wyplewieniu wysypała. Zostało by plewienie jeszcze pod płotem w ogrodzie. Gdy przyjdą upały to chyba będę do pracy wychodzić wcześniej. Moze koło 10. Po południu nic robić nie będę. Podlewanie przełożę na wieczor.

Wczoraj Sebastian pomalował już farbą. No i niestety kiepsko kryje. Sebastian wczoraj pojechał, bo znowu sie buntował z pracą i wrzeszczał na podworku. Był wulgarny i mnie znieważal. Mama groziła policją, bo sprowadzam do domu patologię. Ja mam dość awantur. On sie winny nie czuje i chce wszystkimi rzadzić. Winna jestem ja, bo czegoś od niego wymagam i nie pozwolę sobie wejść na głowę tak do końca. On uważa, że musimy się wszyscy do niego dostosować. Swoją drogą to ostatnio dla świętego spokoju ulegałam, a że uległa nie jestem stres sprawiał mi problemy, narastał aż wywołał wściekłość. Sień skończy w przyszłym tygodniu znajomy.

Wczoraj miałam zrobić dżem z truskawek, ale niestety w sklepie ich nie było. Mają być dzisiaj, ale nie będzie miał kto odebrać.. Krzysiek  ma kupić w mieście, bo musi jechać też po truciznę na ślimaki.

Poniżej drabina, ktorą zrobilam z Krzyśkiem. Ja ciełam a on zbijał. Sebastianowi sie nie chciało i o to wrzeszczał. O taką mi chodziło. Widywałam takie, no może z trochę grubszych żerdzi na wsi w latach 80 ubiegłego wieku. Były najczęściej w stodołach. U mnie będzie do ozdoby sieni. Nada jej charakteru. :)

10 czerwca 2021 , Komentarze (23)

Przyszło gorąco i niektore rośliny w donicach nieco marnieją. Chyba jesienią trzeba będzie je jednak do gruntu przesadzić. Najgorzej jest z borówkami amerykańskimi. Jedna podsycha. Ucierpiały też maliny, bo liście żólkną. Staram sie podlewać codziennie, ale w sobotę i środę nie daję rady, bo Krzysiek pracuje do późna. Podlewać muszę bańką. Jedna papryka ciągle jest oklapnięta. Nie wiem czemu. Kiepsko ida kapusty na grzadce i truskawki w doniczkach. Z uprawy w skrzyniach jestem zadowolona. W przyszłym roku moze jeszcze jedną albo i dwie dodatkowe zalatwię. Na razie jemy salatę, szczypiorek, szczypior i zioła. Czasem zrywam po parę listkow rukoli... Dochodzi rzodkiewka. Jest już nawet spora i koperek też. 

Dziś mam w planach sadzenie fasoli i cięcie drewna, bo Sebastian wyciął suszki z ogrodu, a Krzysiek wszystko zniosł. Wczoraj trochę pociełam i jeszcze jutro cięcie będzie. W tym tygodniu chcę to skończyć. Zostanie jeszcze do pocięcia trochę gałęzi z tui i to juz koniec na ten rok.

Od przyszłego tygodnia mają podobno być upały. Jeśli będą to ja juz nic nie zrobię, bo dworu będę unikać. Będę siedzić w domu na kanapie i marzyć o deszczu. Wieczorami wyskoczę podlać co trzeba i to wszystko. Nie lubię upalnego lata jeszcze bardziej niż zimy. Moze tylko za kilka dni spryskam perz w sadzie.

Zakwitły mi kolejne kosaćce. Tym razem brązowe. 

Dziś chcę zrobić 4 sloiczki dzemu z truskawek.

9 czerwca 2021 , Komentarze (12)

Dziś Krzysiek idzie do pracy po południu. Będzie ciężka dniowka. Sebastian ma malowanie sieni. Trzeba pokryć gruntem drugą polowę. Nie wiem czy będzie trzecia warstwa, bo chcę przecierki. Zostala drabina, powieszenie hotelu dla owadow i rozszczelnienie okien. Powinien być do skoszenia ogrod ale nie wiem czy się uda, bo mama nie chce, a ogrod jej. Ja mam jeszcze cięcie drewna i plewienie oczywiście. Teraz wychodzę do pracy dwa razy dziennie. Wczoraj wyszłam kosić o 10. Awantura z mamą oczywiście była. Wyżyla sie na mnie, bo w nocy źle spała. Winna jestem, bo na podworku halas i w sklepie nie było bułek. 

Malowanie sieni jest. Mama pozwolila. Doszedł mi gumolit, bo ten co byl cały popryskany. Albo będzie gumolit, albo pomaluję to co jest pod spodem. Jeszcze nie wiem czy deski czy beton. Problem będzie z sufitem, bo był brązowy i farba biała nie chce kryć. Poza tym cały sie łuszczy. Na razie o wystroju nie myślę, a raczej o realizacji pomysłów, bo funduszy brak. Wczoraj Sebastian sie zdenerwował, bo Krzysiek rzeczy nie powynosił. Sebastian mu mówił, ale ciągle było później i poźniej, bo przecież krzyżówki są ważniejsze.

Brakuje mi działalności artystycznych. Mam ochotę poczynić akwarelę, ale nie bardzo mam na to czas. Sporo mam pracy i sporo czasu poświęcam Sebastianowi. Sebastian pojedzie w sobotę, albo zostanie do poniedzialku. Przyjedzie na początku sierpnia. Już plany na pracę są. Będzie malowanie pokoju dziennego i chyba ganku od strony podworza. To ganek mojej mamy i może być veto.

Ja mam jeszcze w tym roku sporo pracy na podworku, bo mam do pocięcia jeszcze trochę gałęzi. Trzeba też zrobic porzadek w dwóch miejscach. W jednym leżą doniczki, a w drugim cegły. Trzeba co zbędne wyrzucić, a co potrzebne poukładać. Sterta drewna zniknie do jesieni. We wrześniu wyniesiemy do wywiezienia resztę, której nie będziemy ciąć. Są jeszcze dwa telewizory i nie wiem co z nimi zrobić.

8 czerwca 2021 , Komentarze (27)

Dziś planuję jechać do zamku. Wszystko zalezy od tego jak długo Krzysiek będzie w pracy. Jeśli będzie pracowal normalnie, czyli na targu to wyjdzie wcześnie i do zamku pójdziemy. Czy Sebastian nie zrezygnuje jeszcze nie wiem. Ja jestem zdecydowana iść z nim czy bez niego...

Od dwóch tygodni co jakiś czas któryś kot miał biegunkę. Wszystkie wyglądaja na zdrowe i śledzenie ktory bylo trudne. Wczoraj przyłapałam Rozi jak piła mój senes i tu chyba jest pies pogrzebany. Teraz zastawiam szklankę spodkiem. Zobaczymy.

Koniec diety i dobrze. Schudłam około 4 kg i teraz muszę tą wagę utrzymać do września. We wrześniu kolejny etap około 4 kg. Nie wiem czy uda się do celu na ten rok zejść. Raczej mało prawdopodobne. Ostatnio miewam jojo, bo nie uważam. Waga będzie taka jak w zeszłym roku. Wstyd... Powinno coś ubyć... Choć 5 kg. Zostało jeszcze około 10 kg i powiem chyba dość.

Powoli planuję przetwory na ten rok. Będzie fasolka, ogórki i będą dżemy. Duzo dżemów. Chcę koniecznie z truskawek, brzoskwiń, jabłek, śliwek, gruszek, może z agrestu i porzeczek. Dzemów u mnie idzie bardzo duzo, bo ja gdy jestem na normalnym jedzeniu jem często. Kupionych nie jadam. Chciałabym z malin i jagód ale by musiały być drogie. Jeszcze nie robiam z pomarańczy. W tym roku bigosu z kabaczka chyba nie będzie, bo jeszcze mam zapas. Nie wiem co z sosami chińskimi. Trzeba będzie chyba zrobić truskawki w syropie dla mamy, bo już wspomniała. Lubię robić przetwory. U mnie zawsze były robione. Nauczyłam sie w domu, że tak trzeba. Robiła babcia, ciocia i mama. Ja nawet specjanie sobie spiżarnię wybudowałam. Mój pierwszy mąż chciał garderobę w tym miejscu, ale postawiłam na swoim. Nie wyobrażałam sobie domu bez spiżarni, a garderoba mi zbędna, bo modnisią nie jestem i nie byłam. Będą też nalewki.

Dziś moze Sebastian coś pomaluje. Jak nie to jutro. Czekam na wypłatę, bo muszę kupić bialą farbę kredową do  malowania drzwi. Kupilam ostatnia na teraz książkę. Kolejne moze w lipcu.

Wczoraj był zrobiony zamek i było wyniesione drewno z gwoździami, bo maja być wywiezione gabaryty. Nie będzie cięte, bo szkoda łańcucha od piły. Nie ma tego dużo. Reszta została na wrzesień.

7 czerwca 2021 , Komentarze (11)

Wczoraj był spokojny dzień. Pracy nie było i nudziłabym się gdyby nie Sebastian i książka. Kolejna o alkoholiźmie. Miałam iść na spacer zrobić zdjęcia, ale Krzysiek nie chciał, a Sebastian był ale z wędką. Ja w morderstwie brać udziału nie chciałam... Miałabym straszny stres gdyby przez przypadek cos złapał. Jak się okazało dobrze ze nie poszłam, bo było sporo ludzi, a ja łaknę spokoju i ciszy. Towarzystwo i ruch mi zbędne. Pójdziemy w tygodniu, bo kaczki jednak są i łabędź.

Nowy tydzień aktywny w planach się zaczął. Dziś Sebastian ma jechać do obi po zamek i pędzel. Ma mi też odebrać nożyki do kosy, które zamowiłam przez internet. Po południu moze naprawi zamek. Krzysiek pojedzie po zakupy, a po powrocie odpocznie i wyjdziemy sadzić fasolę. On skopie. Ja wyplewię i posadzę. Do tego ja będę miala cięcie i koszenie. Cieszę się na tą pracę. Wieczorem będzie zabieg łączony - Reiki, uzdrawianie praniczne i bioterapia i drugi zabieg samo Reiki.

Dziś koniec diety. Jest 81,5. To o niecałe 2 kg więcej niż chciałam mieć. Chyba celu na ten rok nie zrealizuję, bo we wrześniu spadnie góra 4 kg. Będzie 78 kg , a nie 76. Będę dokładać po trochu teraz, coby więcej nie było. Chyba raczej nie będzie, bo już od tygodnia mialam napady z jedzeniem. W przyszym roku mialam dietę zakończyć, a chyba nic z tego.

Zastanawiam się czy nie kupić szlifierki oscylacyjnej. Mam trochę drewna typu podobrazi i mogłabym wykorzystać je do decoupage lub malowania. Trzeba te podobrazia wyszlifować. Myślę, że może mi się przydać i później.

Kupiam wieczka do słoików i dżemiksy. Truskawki już są tańsze i trzeba będzie robić dżemy. Myślę o 8 sloiczkach, bo w zeszłym roku nie miałam. Chciałabym choć 4 dżemu z czereśni, ale musiały by kosztować koło 10 zł najwyżej. Nie wiem jak będzie... Będą jeszcze nalewki.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.