Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1493461
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 października 2022 , Komentarze (12)

Ostatnio czytam o osobowości w ujęciu psychologii. Temat jest mi bliski ale nie nowy. W ujęciu psychologii osobowość to id, ego i superego, a do tego dochodzi nieświadomość. To według Z Freuda. Ja to znam z parapsychologii jako podświadomość, świadomość, nadświadomość i cień. Jednak jeśli chodzi o psychologię to nie wszyscy Z Freudem się zgadzają. Chodzi o to, że Freud ponoć nie badał dzieci a swoją teorię oparł na konflktach wewnętrznych powstających we wczesnym okresie zycia. Sa też inne koncepcje i chetnie je poznam. Freud i jego uczeń Jung zajmowali się między innymi snami. Też snom ufam jeśli chodzi o dotarcie do podświadomomsci. Nie wszystkie senniki jednak mówia prawdę. Osobowość, podświadomość to też w dużym uproszczeniu teoria archetypu/Jung/ i z tym związane są senniki. Solidne senniki. Ja z archetypami mam problem, bo nie bardzo do mnie trafiaja. Nie mam pozycji z której bym ten temat przyswoiła. Liznęłam go co najwyzej.   

Pracy ubywa. Już nie będę wyliczać co jest do zrobienia, bo zostało niewiele. Dziś może wyjdziemy oboje. Dodatkowo Krzysiek zbiera orzechy włoskie. Już sa dwie reklamówki i jeszcze zostało. U mnie rosną dwa orzechy szlachetne ale owocuje jeden. Owoce mają cienka łupinę i dużo w środku. Krzysiek miał orzechy w Oszczywilku, ale był problem z ich obieraniem. Łupina była gruba, a jadro małe.

Mikuś  łapie Krzyśka za spodnie, a konkretnie nogawki i ciągnie, warczy przy tym. Nie wiem jak go oduczyć. Niekoniecznie chcę by tak traktował gości. Przychodzi brat Krzyska, sasiad do pomocy i Sebastian. Mogą sie zdenerwować... Na razie go zamykam do kojca, ale jest rozpacz...

Dziś musimy jechać kupić pralkę. Moja miała 5 lat i padła. Kupię oczywiście tani model, bo na funkcjach i wygladzie mi nie zależy. Piorę wszystko na jednym programie, bo gdy zmieniałam termostat nawalił bardzo szybko... Jedwabiu i wełny nie noszę.

Okropnie to ostatnie przeziębienie oporne. Nadal mam kaszel i katar, a to juz grubo ponad tydzien. Niby energia wróciła szybko, ale reszta strach pomyśleć...Krzyśkowi przeszło bardzo szybko... Co ze mna nie tak? Wczoraj przez ten kaszel Krzysiek mi nie pozwolił wyjść na dwór i robota nie zrobiona...   

Krzysiu był na grzybach i znalazł kanie i trzy spore, piękne kozaki. Będzie jajecznica...

              

5 października 2022 , Komentarze (4)

Pogoda względna i dziś moze zrobimy z Krzyskiem nowa rabatkę po mamy stronie domu w ogródku przy ulicy. Kiedyś gdy spytałam czy mogę, machnęła ręka i powiedziała rób co chcesz. Gdy kupiłam rosliny chciała sie z tego wycofać ale w końcu zrezygnowała i dobrze ale nerwy mi zepsuła. Ja nie zmieniam zdania co 5 minut i ludzie którzy to robia okropnie mnie drażnią. Gdy sie udało wszystko posadzić toby zostało tylko drewno do cięcia. Okna też juz pomyte. Zostało trochę zasłon do prania. Koniec widać zdecydowanie. Gdy skończę na dworze, zabiorę sie za dom, bo brud wygląda z każdego kątą. Wstyd, ale energii brak na ogarnięcie wszystkiego na raz i czasu też. Idealnie nie będzie ale lepiej niż teraz...

Mama w poniedzialek kupiła wreszcie węgiel. 1/2 tony ale to już coś. Węgiel ponoć bardzo dobry. Mnie ulzyło, bo bałam się, ze przyjdzie po węgiel do mnie. Już tak raz było. Nie chciało jej się przywiźć bo ruch, a później przyszedł snieg i się nie dało. Pozyczyła 17 wiader i nie chciała oddać. Oddała pieniadze po kilku latach. A na co mi teraz pieniadze jak dobrego opału brak. Teraz ma i pali codziennie. Mnie się dziwi ,ze oszczędzam i zarzuca mi znęcanie nad zwierzętami, bo mam tylko 19 stopni. nie wiem i nie dowiem się co ja takiego nawywijałam w poprzednim zyciu, że taka matka mi sie trafiła. Podobno sama ja sobie wybrałam, zeby sie doskonalić... Taka karma... Z drugiej strony czy ona jest taka najgorsza? Chyba jednak nie...

Moja dieta skończyła się kilka dni temu, a ja zajadam się węglowodanami. Dziś ziemniaki pieczone z kminkiem. Do tego będzie sałatka,  fasolka szparagowa z jajkiem sadzonym i moze serek. Już mam kilogram więcej. Nie to nie są stresy. To zwykłe łakomstwo  i brak kontroli...   

Trafił mi się psiaczek meteopata. Gdy deszcz cały czas śpi pod kołdrą...                                                                                                                                                                                                                                W tym roku na wypadek jakiś problemów z zakupami szykuję specjalne zapasy i dla nas i dla zwierzat. Teraz chcę kupić makarony, kasze, ryze i moze zupki. Niby zupek nie jadam, ale Krzysiek je i może i ja będę zmuszona. Na wypadek braku pradu mam piec i czystą w miarę rzeke w poblizu. Z tabletkami uzdatniającymi wodę damy radę.                                          

4 października 2022 , Komentarze (6)

Dziś chcę wyjść na dwór do plewienia. To już końcówka. Krzysiek moze umyje okno, a ja wypiorę zasłony w pokoju dziennym. Pogoda ponoć ma być.

Zastanawiam się nad zrobieniem kapusty kiszonej. U mnie w domu babcia robiła w duzej beczce z burakami, a tata w garku kamiennym. Obie były pyszne. Ja chciałam w słoikach, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Mam słoiki 1/2 litra i trzeba by ich aż 20, bo kapustę chcę kupić juz szatkowaną. Sprzedaja po 10 kg. Krzysiek robić nie chce. Mój dziadek mówił, że jak sa ziemniaki i kapusta kiszona to już człowiek z głodu w zimie nie umrze.

Moi dostawcy warzyw ostatnio mieli brokuły i oczywiście kupiłam. Zjadłam z nim jajecznicę, a dziś chcę zrobić kaszę czarną z nim właśnie, marchwią, cebula i pieczarkami. Krzysiek niezbyt warzywa lubi. On by jadł tylko mięso i słodycze. Jednak zje to co ja naszykuję i nawet sie nie skrzywi. Tyle dobrego. Muszę trochę o niego zadbać jeśli chodzi o warzywa. Zwykle obiady robię dla nas obojga, a śniadania i kolacje każde z nas robiło sobie we własnym zakresie. On jadł chleb z wędliną albo bułki słodkie, a ja sałatki, warzywa z patelni. Teraz chcę robić sałatki też dla niego. Wybrzydza ale zjada. Teraz z zakupem warzyw nie ma problemu. Wszystkie te uprawiane w Polsce sa dostepne. Dostawcy jadą co tydzień i ja kupuję całe siatki. Sporo jem. Na tyle dużo, ze sie zastanawiam czy potrzebne mi sa witaminy w tabletkach.

Kupiłam Józkowi karmę z gatunku weterynaryjnych dla wrażliwego układu trawiennego. Miały być saszetki, a przysłali puszki. On tego nie tknie, bo on pasztetów nie jada. Lubi tylko kawałki w sosie. następne zakupy za około 10 dni i nie wiem czy tego co kupiłam wcześniej mu wystarczy. Ma jeszcze suchą karmę weterynaryjną - urinary. Tą bardzo lubi jak wszystkie suche. On nawet Whiskas się zajadał jak jeszcze kiedyś dawno temu kupowałam. Byle suche. Teraz moje koty jedzą Smilę suchą albo urinary Royal Canin. Do tego mokra Feringa lub Smila ale tylko kawałeczki w sosie. Nie chcą mokrych pasztetów, bo nie lubią gryźć. Czasem kupuję im sucha Sanabellę. Jedzą też piersi z kurczaka. Usiłowałam je nauczyć jedzenia wątróbki z kury ale nie udało się. To w większości starsze koty po usunieciu części zębów. Nie chcą gryźć.

Krzysiek jest pozbawiony inicjatywy. Rzadko na coś sam  wpadnie. Nie pomyśli co by tu kupić do domu, co by zrobić w ogrodzie, jaki remont itp. Nie wiem czy to wynika z charakteru, lenistwa i wygodnictwa czy z choroby czy z innych względów. Inicjatywę mam ja. Zwykle mi ta jego swoista bierność nie przeszkadza. Czasem jednak czuję sie przeciążona,  bo wszystko na mojej głowie. Nie wiem czy da sie to zmienić, bo walczyć z nim nie chcę. Nie wiem jaki mężczyzna lepszy. Bardziej niż Krzyśka brak inicjatywy przeraża mnie inicjatywa typu kupno bluzki dla mnie nie w moim stylu, czy erotycznej bielizny, rezerwacja stolika w restauracji, bilety na koncert czy pomalowanie pokoju na czerwono. Inicjatywy w sprawie gotowania tez nie chcę, bo jeszcze by zaczął wymyślać coby tu zjadł i ja bym miała problem...

3 października 2022 , Komentarze (24)

Wróciłam do dawnej diety. Będzie jedzenie kasz, ziemniaków i klusek. To będzie na obiad i mam sie zamiar napychać tym po pachy, bo to lubię. Będzie o wiele mniej mięsa, ale wiecej ryb. Będą sery i owoce. Myślę, ze teraz wyjdzie taniej niż na diecie mimo, ze kalorii będzie więcej, bo około 1200. Nie chcę przytyć. Dziś sos koperkowy z ziemniakami, serek homogenizowany, sałatka z ciecierzycy, papryki, marchwi, cebuli iogórka kiszonego z majonezem, mandarynka. Chcialabym jeść do 100 g węglowodanów. Szkodzą mi a je uwielbiam. Zawsze wolałam ziemniaki od miesa i świeży chleb od wędliny. Niech sobie to będzie biedajedzenie...

Wczoraj moje zwierzęta dostały ziemniaka ze sosem. Chcę je z takim jedzeniem zapoznać, bo boję sie jakiegos kryzysu w kraju i braku dostępu do jedzenia dla zwierzat. Przecież nie wypuszczę kotów na myszy i z głodu umrzec nie mogą. Zapasy mam ale na długo nie wystarczą. Starsze trochę podziubały i Kajtek też. Młode czyli Aronek, Rozi i Majka nie wiedziały o co chodzi. Józek też nie tknął. Kiedys koty jadły to co ludzie- zupy sosy, ziemniaki, kaszę, makaron i było ok. Były zdrowe i grubiutkie. Inna sprawa, ze u mnie było jak na wsi i pewnie tez polowały. Teraz wszystko sztucznosci z konserwantami i licho wie czym ze sklepu. czyżby sztuczności ludziom szkodziły, a zwierzętom nie? Jeszcze kilka lat temu bywał w sklepach zoologicznych makaron dla psów. Czym on sie róznił od tego dla ludzi z miesem pojęcia nie mam... Teraz gdyby ktos dał psu kaszy z miesem lub makaronu  albo chleba z pasztetem to by był postawiony pod pręgierzem, ze truje i głodzi.

Mikuś ladnie siusia na dworze, a wypróżnia sie w domu na dywanie. Ma prawie 6 miesięcy i obawiam się, ze tak zostanie. Piesek jest wspaniały. Czuję, ze takiego mi podesłał Pikuś. Gdy Mikuś był u mnie w pierwsze dni widywałam Pikusia na fotelu. Byl obok, patrzył i czuwał. On też pod koniec zycia wypróżniał sie na dywanie. Wczoraj minęło 5 miesięcy od jego odejścia. To boli... Wciąż boli. Cobym dała, zeby poczuć jeszcze raz jego mięciutkie uszka, poczuć wtulajacy się w mój bok kuperek, spojrzeć w piekne, wymowne oczy...

Myślę, ze ja jestem stworzona  na żonę robotnika, bo chodzi do pracy w bluzach i koszulach flanelowych, swterach. Nie znosze garniturów i nie miał by kto  prasować koszul  gdybym gosposi nie miła... A jaka gosposia by zniosła 12 kotów i psa... Gdybym miała studia i męża lekarza itp to koty tez by byly a on by mnie rzucił... I czort z nim gdyby postawił n a prestiż zamiast miłości...

2 października 2022 , Komentarze (14)

Zrobiłam wczoraj połowę sosu meksykańskiego do słoików, a dziś druga część. Będzie 12 słoików. To będzie już wszystko. Chciałam też dziś zrobić resztę prania ale Krzysiek się nie zgodził. On nie lubi pracować w niedzielę. Nauczony kiedyś był, że w niedziele ubierało sie lepsze ubranie, był niedzielny obiad i szło się na mszę. nie staram się z nim walczyć i zmieniać go, bo i po co? W poniedziałek też mozna prać.

Krzysiek ma w zasadzie już od dziś urlop. W domu będzie dwa tygodnie. Musimy pokończyć porzadki w domu. Na dworze będzie mi potrzebny do zrobienia rabaty na jukę i wrzosy zimujace. Czekam na róże. Bardzo ten urlop się przydał. Wszystko się zrobi. Może nawet cięcie drewna. Ciąć będę ja a on wszystko zniesie. 

Jutro Krzysiek idzie do kardiologa i pewnie dostanie na badania aorty. Pierwsze badanie wyszły zmiany- małe rozszerzenie. Kolejne badanie wykazało że, wszystko w porzadku. Trzeba będzie chyba zrobić jeszcze jedno. 

Z dietą przepadłam. Co zrzuciłam na poczatku września, nabrałam przez jedzenie chleba w okresie gdy nie miałam światła. Ważę około 82 kg a to już poczatek otyłosci. Od dziś już normalne jedzenie. Będą kopytka z sosem z grzybów, kotlety z buraka i paluszki rybne. Do tego jabłko.

Wczoraj piłam wino w cenie 12 zł/Kaufland/ za 750 i było o niebo lepsze od porto za 28 zł 750 ml. Nie wiem czemu tak. Na poczatku awanturowałam sie z Krzysikiem, ze tak tanich win nie piję, ale spróbowałam i wypiłam... Nie zawsze muszę miec rację... Cóż nie pijam luksusowych win, bo za 30 -35 zł to góra. Lubię grzańce, wermuty, trójniaki.

Grzyby mam już wszystkie...Kupiłam też mamie 1/2 kg, bo oczywiście na Wigilię do nas przyjść nie chce...

Jeszcze sprawa jesieni. Nie powitałam tej złotej. Nie zrobiłam zdjęć. Teraz sumaki juz częściowo przebarwione i winobluszcz tez kolor zmienia. Czas na spacer i fotografie... Mieszkam prawie na wsi i takie mam mozliwości, atrakcje i nie korzystam... Powinnam się cieszyć każdym złotym listkiem skoro jesien kocham, a tu ciągły pośpiech... Wiecznie gnam od jednego pilnego zajęcia do drugiego. Sama sobie to narzucam. Ciągle mam do siebie pretensje, ze mało sie uczę, że za mało czytam książek rozwojowych i psychologicznych. Ciągle sie wściekam, ze za mało pracuję. No niestety tak jest. Ot choćby wczoraj. Było pól godziny plewienia, 1 godzina u mamy i 2 godziny korowodów z przetworami, a później z obiadem tez ponad godzina. Nowenna, reiki, medytacje, joga to 2 godziny. Śpię 8-9 godzin, higiena i jedzenie to godzina. To 17 godzin. Na pracę zostało 6, bo i rozmowa z Sebastianem była. No 5,5, bo trzeba było grzyby suszyć. Tak albo i gorzej jest codziennie. No i jak tu o wiekszych zarobkach myśleć? Nie mogę wróżyć na czacie i jednocześnie mieszać w garnku. Powróżę i nie pomieszam to sie przypali...Ech...

1 października 2022 , Komentarze (14)

Dziś ostatni dzień pracy Krzyśka przed urlopem. Dniówka ciężka, bo w soboty targ duży i sprzątania sporo. Krzysiek strasznie jest na tą pracę cięty. Chodzi o kulturę ludzi i podejście do pracy kolegów. Ludzie nie szanują osób które sprzatają. Na targu leży wszystko od tacek z jedzeniem, a kosze są po pieluchy i podpaski. Wszystko luzem walające się w błocie. Cóż brak kultury, chamstwo to chamstwo i ktoś taki sie nazywa przedsiębiorcą, dumą narodu. Ja osobiście wole przestawać ze sprzątaczką kulturalną niz chamem przedsiebiorcą, bo chodzi mi o poziom innego rodzaju niz zarobków. Jeśli chodzi o kolegów to pracę mają w nosie. Zamiast pracować piją herbatę, urządzaja sobie pogaduszki i ruszają sie jak muchy w smole, a później Krzysiek musi im pomagać, bo sam jest solidny przykłada się i wcześnie kończy... Jest jedna koleżanka, która zbiera śmieci specjalna łapką, a druga zgarnia na łopatkę po śmieciu i wynosi pojedyńczo do kosza 5 m dalej. Próbuję go stopować i tłumaczę mu, że to ludzie chorzy. niektórzy nawet po warsztatach terapeutycznych. Co się jednak nawścieka to sie nawścieka. On jeszcze w technikum miał praktykę w kantorku mistrza i podobała mu sie ta praca. Niestety szkoły nie skończył, a kontynuować nie chciał choć została ostatnia klasa, która zaliczył poza matemnatyką. No i jest tokarzem zamiast mechanikiem maszyn rolniczych. Jako tokarz pracować nie moze, bo bierze leki. Z tego powodu też nie moze prowadzić samochodu.

Ja dziś moze wyjdę troche podziałać na dworze. Trzeba by skończyc plewienie. Deszczu ma nie być i ma byc ciepło. nie wyrobiłam sie do poczatku października jak planowałam i trzeba będzie wakacje skrócić. Jeszcze z dwa tygodnie pracy będzie.

Wczoraj kupiłam wszystko na porcję sosu meksykańskiego do słoików. Dziś chcę zrobić. Krzysiek ma też kupić ostatnia porcję grzybów do suszenia. Jeśli kupi to je pokroję i zacznę suszyć. Nie wiem czy z przetworami już koniec. Zobaczę ile słoików wyjdzie. W tym roku zrobiłam tylko dżemy, bigosy z kabaczka i leczo. Gdzie te czasy gdy robiłam też sałatki, fasolkę szparagową, mizerię, buraczki. Teraz moze zrobię jeszcze trochę mięsa. Moze boczek i mielonkę do słoików.

Kupiłam ostatni worek kartofli... Chciałabym jeszcze ukisić kapusty w słoikach, ale nie można kupić 5 kg poszatkowanej kapusty. Trzeba 10, a to mi za duzo...

W czwartek wieczorem Sebastian zadzwonił z innego numeru i odebrałam. Przegadaliśmy kilka godzin i znowu jesteśmy w kontakcie. Chce przyjechać, bo trzeba ciąć drewno i kosić. Jest też do odetkania umywalka. Nie przyjedzie jednak, bo pije jeszcze wiecej a to mnie drażni.

30 września 2022 , Komentarze (18)

Koniec tygodnia u mnie oznacza wyjście po warzywa. Dziś trzeba tez kupić wszystko na sos meksykański. Jutro moze zrobię. Z pracą w domu nie będę poganiać, bo Krzysiek ma od poniedziałku urlop i wtedy sie wszystko pokończy. Zostało okno i firanki z zasłonami w dwóch pokojach, ganku i w kuchni.

Prawie dwa tygodnie nie ćwiczyłam jogi i powinnam do tego wrócić. Nie bardzo jednak jeszcze mam energię. Mam w godzinę po wstaniu z łózka, a później zaczyna jej bardzo szybko ubywać. Wieczorem juz człapię i gdyby nie Krzysiek toby było źle. On mi dużo pomaga. Podaje mi co potrzebuję, schyla sie za mnie. Nie wiem co bym zrobiła gdyby go nie było.

Kupiłam rózową różę rabatową, nozyczki do obcinania pazurów Mikusia i kłodki antywłamaniowe. Kłodki muszę zmienić, bo teraz mam zwykle i boję sie kradzieży węgla w tym roku.

Wczoraj minęło nam 18 lat z Krzyśkiem. Poznaliśmy sie w czerwcu. Gadaliśmy godzinami przez telefon. Przyjechał w lipcu na 2 godziny, pojechał i znowu były rozmowy. Przegadaliśmy kilka tysięcy zł. Wtedy się jeszcze za telefony tak płaciło. Przyjechał 29 IX i juz został. To było ryzyko, ale nie żałuję. Wczoraj było wino... O matko to już prawie 20 lat, a tak jakby to było w zeszłym tygodniu. To była miłość i niesamowita bliskość. Przez pierwsze pól roku nic nie robiliśmy poza leżeniem na kanapie i wtulaniem sie w siebie. Czasem wychodziliśmy połazić, bo chciałam mu pokazać okolicę. Zawsze trzymaliśmy się za ręce. To nam wystarczyło. Zaręczyny były po kilku miesiącach, a ślub po kilku latach. Co mi zostało z tej miłości? Trochę ciepła w sercu, przyjaźń, przyjemność z bycia razem na codzień. Jest też przyjemność z bliskości fizycznej. Nadal lubię sie przytulać i w chłodne pory roku zasypiamy pod jedna kołdrą. Zawsze wtulam sie w jego plecy. Co jemu zostało? Nie bardzo wiem. Mówi o przyjaźni, o podobieństwie i dopasowaniu. Czasem mnie przytula. Czasem wyznaje miłość, przynosi kwiaty bez okazji, ale twierdzi, że wylewny nie jest. 

https://www.ratujemyzwierzaki....

To zdjęcie z późniejszego okresu. Niżej Krzysiek też sprzed kilku lat... Podoba mi się na tych zdjęciach choć mój typ to brunet z ciemnymi oczami...

29 września 2022 , Komentarze (9)

Przeziębienie mi przechodzi. Już wczoraj nie spałam cały dzień i coś umysłowego podziałałam. Wysuszyłam też kolejna porcję grzybów. Dziś w końcu zrobie pranie. Czekają dwa. Ma być palone w piecu. Będzie nastrój. Do pracy na dworze moze wyjdę jutro. Chcę też ufarbować włosy.

Nie wszystko idzie jak trzeba. Teraz sezon chłodny i Krzysiek znowu ma zabrane 1/4 etatu bo pracy mniej. Będzie też mniej pieniedzy. To mi już nie pasuje. Moze trzeba będzie trochę zacisnąc pasa jeśli coś ma być odkładane. Trzeba będzie przed kupnem każdej rzeczy spytać się czy to coś jest potrzebne. Trudno... To nie jest w końcu żadna tragedia. To tylko pieniadze... Ja wychodzę z załozenia, ze one nie są najważniejsze. Jeśli na podstawowe potrzeby starczy to ok. Inni nawet tego nie mają.

Wczoraj był brat Krzyśka, bo trzeba było zamontować jeszcze gniazdko. Trzeba też kupić i zamontować osłony na puszki. Jeszcze ma mi zrobic jedno gniazdko.

Dziś już spokojny dzień. Ja będę miała spokój, bo Krzysiek jedzie do miasta. Póxniej moze umyje okno... Zostały jeszcze dwa i wszystkie prania zasłon i firanek.

Zostały też przetwory. Jutro coś kupię...

Odkąd Rozi straciła ząbki stała się płochliwa. Ma 11 lat. Zawsze była bojowa i niby nadal jest ale czasem w razie starcia juz ucieka. Nie uciekała nigdy. Mój najstrszy kocurek Mruczuś skończył w lecie/wczesne lato/ 16 lat i zęby ma. Potrafi byc bojowy i odgryźć się nawet Mikusiowi. Niestety ostatnio jest wolniejszy i jakby nieco apatyczny czasem. Jeszcze bardziej lubi ciepło. Zawsze lubił, bo już jako kociątko biegł rano do mnie pod kołdrę zamiast do miski. Teraz jednak najchętniej wyleguje na moim ramieniu lub pod kołdrą. Oby tylko zimę przetrwał. Starzeje się moje stado. Jeszcze kilka lat a moze mi zostać tylko Kajtuś, Majusia i Aronek. Smutno mi będzie... Przywykłam do wielu serduszek do kochania...

28 września 2022 , Komentarze (4)

Mój szanowny mąż tak sie przejął oszczędzaniem, ze wydruki obrazów do malowania zrobił mi czarno białe, bo tańsze. :) Wykorzystałam je do rysowania, a do obrazów zrobił jeszcze raz tym razem kolorowe.. Co się jednak nasłuchał to sie nasłuchał.

Od dwóch dni chodzę spać nieco wcześniej. Mam problem z zaśnięciem, bo katar mnie dusi. Wczoraj gdy Krzysiek poszedł do pracy Mikuś został ze mną. Wcześniej spał do rana, a rano szedł ko kojca w kuchni. Niestety płakał i było mi go żal. Wczoraj został ze mną i to była dobra decyzja, bo pięknie spał wtulony w moja twarz, kark albo plecy. W nocy w domu raczej trzyma i nie brudzi. W dzień tragedia. Czasem nasiusia na podłodze i wypróżnia się w domu. Za dwa tygodnie skończy 6 miesięcy.

Od kilku dni Józek zrezygnował z samotności w sypialni i prosi pod drzwiami  żeby go wypuścić.wczesniej bał się mikusia ale ze teraz śpią w sypialni obaj, strach ten paniczny mu chyba przeszedł. Koty nie boją się mikusia choć czasem je pogoni. Coraz rzadziej jednak. Chyba z tego wyrasta.

Przez ten brak prądu jestem okropnie zaniedbana. Włosy nieumyte, owłosienie na twarzy buja, ciuchy nieświeże. Krzysiek też nieogolony. Trzeba by się zabrać za siebie. Prąd jest i okazało się, ze instalacja nie jest taka tragiczna. Fachowcy chcieli mnie naciągnąć...

Zabrałam się za rysowanie. Dzieła sztuki to to nie są, ale frajda była i o to chodzi...





























































































27 września 2022 , Komentarze (9)

Znowu deszcze. Praca chyba tylko w domu wypali o ile cokolwiek, bo ma przyjechać brat Krzyśka do światła. On jest elektrykiem z uprawnieniami. Jest szansa, ze sobie z tym poradzi. Chciałbym jeszcze by umyte było okno.

Ja od wczoraj intensywnie pracuję nad ofertą terapii uzależnień od alkoholu. Efekt na razie taki, że chwyciła mnie złość na siebie, bo przez ponad 6 lat Sebastiana wspierałam w piciu. Wyciągnął ode mnie o wiele więcej pieniedzy niż jego praca była warta. Do tego był stres. Gdyby chciał zrezygnować z picia tobym go wsparła. Wsparłam jednak picie i jeszcze go usprawiedliwiałam. Teraz to widzę, że to było wspóluzależnienie. Szansę innym warto dać i warto pomagać, ale 6 lat się łudzić to juz głupota.

Chyba będę musiała naciąć i narąbać drewna, bo Krzysiek sie teraz przed tym broni. Uważa, ze jest ciepło i jeszcze palić w piecu nie chce. Ja mam juz w pokoju dziennym kołdrę na kanapie i w zasadzie mi zimno nie jest. Jest 20 stopni. Chcę jednak napalić, bo to przyjemność gdy w piecu szumi, a na dworze deszcz. Moja mama pali od kilku dni i jej zazdroszczę. Gdyby Darek zrobił z pradem to trzeba będzie nastawic pranie. Muszę wtedy napalić, bo nie wyschnie. Ja suszarki nie mam, bo tradycjonalistka jestem i suszę pranie rozwieszone.

Nie udało mi się wyskoczyć i poplewić, bo mam infekcję. Krzysiek mnie oczywiście zaraził. SAm sie przeziebił. bo chodził z krótkim rękawem. Teraz ja mam katar i drapie mnie w gardle. Jestem wściekła i mam ochotę go udusić...
































































































© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.