Kusi mnie poczynić jakiś obraz akrylami. Te co kupiłam już przyszły. Chodzą za mną kwiaty. Moze bukiet bzu? Nie mam wprawy w malowaniu bukietów. Bzu nie malowałam nigdy i zawsze mi się to wydawało bardzo trudne, pracochłonne. Dziś mam nieco luźniejszy dzień. Tylko odwagi mi brak. Inna sprawa, że nie mam pojęcia czemu tak mało bukietów poczyniłam. Kwiaty tak, łąki, ale nie bukiety. Podobają mi się malowane bukiety polnych kwiatów. Taka mieszanka jest dość trudna do namalowania, bo trzeba uchwycić i podobieństwo i proporcje i kolorystykę. To trzeba widzieć. Nie można malować z głowy. Fakt, że ja z głowy nic nie maluję. Tak mnie uczono na którymś kursie. Z głowy, wyobraźni można malować jakiś fantastyczne stwory, ale nie kwiaty, zwierzęta, ludzi. Bzy i kolorowe, różne kwiaty trzeba by malować z podmalówką. Trzeba by najpierw rozplanować barwy, poczynić plamy i dopiero malować. :)
Dziś się muszę umówić do fryzjerki. Nie mogę dłużej zwlekać, bo gdy kiedyś byłam u lekarki czułam sie niekomfortowo. Odrost na 3 cm i wyglądałam jakbym przybyła gdzieś z meliny. Do tego leginsy, bo noga jeszcze potrzebuje miekkiego buta i załozyłam sneakersy. Do tego kurtka jeansowa, bo zimno i normalna torebka, bo plecaka nie mam. A i jeszcze lakier brokatowy na paznokciach i różowa szminka. Zgroza. Zwykle gdy idę do lekarza to ubieram się bardziej harmonijnie. Zależy mi na lepszym wyglądzie do miasta. Tym razem zawaliłam. Włosy chcę obciąć znowu na boba i chcę balejaż.
Kupiłam taki plecak :)
Widzę i dobre strony tych miekkich butów. Prawie kilometr przelaciałam jak na skrzydłach. Miałam 15 minut do autobusu a trzeba było jeszcze nakarmić słonecznikiem kupionym w sklepie gołębie. Kolejki nie było. Biedne takie i chude snują sie po przystanku. Zawsze karmie gdy mam czas. Zdążyłam i jeszcze posiedziałam na ławce. Kondycja mi wzrosła po tych spacerach, bo szłam szybko i mijałam po drodze młode osoby, a nawet zadyszki nie mialam. Problem był w autobusie, bo nie wiedziałam gdzie jest przycisk, który trzeba nacisnąć przed przystankiem na żądanie. Wstyd mi było gdy musiałam prosić o pomoc.
Wczoraj miałam niefajną przygodę na spacerze z Mikusiem. Sąsiad w niemiłej formie usiłował mnie zniechęcić do spacerowania koło jego domu. Droga jest prywatna, ale nie jego. Właściciel spacerować zezwolił. Argumentem było to, że Mikuś obsikał mu juki posadzone poza ogrodzeniem i że się wypróżnił w krzakach przy drodze/działka syna mojego kolegi/i teoretycznie sąsiada nie powinno to interesować. O sikaniu nie pomyślałam, bo rośliny posadzone za ogrodzeniem bezpieczne nie są i ten co sadzi powinien mieć na tyle rozumu by sobie z tego zdawać sprawę. Psy i to nie tylko Mikuś je obsikują, pijani też to moga zrobić, a i dziki chodzą i moga miejsce zryc. Co do załatwiania sie w krzakach to okazuje się, że miał rację. Powinnam sprzatnąć. Ja myślałam, ze tylko z chodników, drogi i trawników w mieście trzeba. Z drugiej strony to był prywatny teren i właścieciel uwagi mi nie zwrócił. W dyskusję się oczywiście nie wdawałam, bo pyskówki, magiel nie są w moim stylu. Chodzić będę, ale teraz z daleka od jego juk, bo złośliwa nie jestem. No i będę sprzątać. Wszędzie... Zerknęłam do internetu i ponoć nawet w lesie trzeba. To, że nowy sąsiad jest niemiły, bo dzień dobry nie raczył powiedzieć i chyba lubi szukać zaczepki juz wiem.