Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1559383
Komentarzy: 55773
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 czerwca 2024 , Komentarze (42)

Dziś szkoły nie mam i do kaplicy nie idę. Podziałam w domu, bo jeden dzień pracy mi zabraknie w tym tygodniu w związku ze świętem. Kończę powoli porządki u babci poza spiżarnią. Tam jest totalny nieład i przetwory sprzed 40-50 lat. Wszystko do wyrzucenia. Kilka dni zejdzie, ale i tak widzę, że uwinę się z porządkami wcześniej niż myślałam. Moze uda się w tym roku jeden budynek gospodarczy zrobić. Dawny garaż. Teraz tam graciarnia.

Jest do uprzątnięcia komórka mamy. Węgla nie ma, ale jest dużo miału. Oddałbym go za darmo tylko nie ma komu. Co z tym zrobię nie wiem.

Mam Windows 11 na laptopie i pokazują mi się na pasku wiadomości. Wchodziłam w nie, ale chyba przestanę, bo to głównie wiadomości typu jak sie ustrzec nadciśnienia, raka i inne dla emerytów. Nie wiem czemu mnie tak straszą i czy wszyscy te same wiadomości mają. Młodsi ludzie chyba nie. Ja szukam czegoś o rozwoju i o emeryturze nie myślę mimo wieku. Na telefonie znowu same przepisy prawie, podróże i gwiazdy. Też mnie to nie interesuje. Wiadomości w telewizji nie oglądam, bo teraz propaganda w drugą stronę i najeżdżanie na Pis. Nie dam sobie robić wody z mózgu. Jedyne rozsadne wieści u mnie na Facebooku. Tam mam reklamy tego co mnie interesuje - kursy, ezoteryka, psychologia, malarstwo, rysunek, poezja.

Według Fen shui wchodzę do domu w punkcie kariery. W ganku mam porządek, przed domem też, ale wejście jest trudne, bo bardzo wysoki próg, stopień. Nawet Krzysiek narzeka. Trzeba zrobić jeszcze jeden stopień, zeby blokady nie było. Jest też do uprzatnięcia składzik obok przedpokoju. Mam w nim wszystkie rzeczy kotów - 2 klatki, jedzenie, transporter, kuwetę Aronka.

Nie ma już Megusi i mogę zmienić dywan w pokoju dziennym. Ona przez kilka ostatnich lat zrobiła sobie z niego kuwetę. Teraz w pokoju dziennym załatwia się w kącie tylko Punia i czasem Kajtek. Dywan jednak jest bezpieczny. Punia ma około 15 lat i to też już starsza pani, ale Kajtek to młody kot i powinien chodzić do kuwety.

Taki obraz mam w sypialni...To pamiątka i chcę go mieć ale w innym pokoju...

31 maja 2024 , Komentarze (12)

Dalsze plany związane ze zmianami w domu. Wczoraj myślałam o sypialni, bo ona ma wpływ na związek. Trzeba by wprowadzić kolor różowy. Mogę kupić różowy dywan i tkaninę na drzwi oraz pokrycie fotelika. Do tego muszę się pozbyć mojego uszaka. Fotel jest stary i mi go szkoda, ale całkiem go pogryzł Mikuś. O renowacji nie myślę, bo to koszty i to duże, bo jest też zepsuta sprężyna. Wyrzucę go i wniosę fotelik po babci. Trzeba z sypialni usunąć książki i schować to co mam do ćwiczeń. To ma być strefa tylko wypoczynku i spraw z nim związanych. Powinnam usunąć z sypialni święty obraz, bo jest na nim samotna osoba. Jest duży i umieszczony na wprost łóżka. To jednak niewykonalne, bo jest zbyt ciężki i ma zbyt cenną ramę bym ryzykowała...

No i nadeszła pora, której się obawiałam. Muszę bardzo uważać, bo jowisz jest już w bliźniętach, a to źle dla mnie. Możliwe problemy prawne, urzędowe, z zagranicą, w małżeństwie z umowami i nadmierna ekspansja przynoszaca kłopoty. Problemy mogą być przez kilka miesięcy i z mojej winy raczej. Po roku, nawet wcześniej trochę miną. Później jowisz będzie w raku, a to korzystne dla mnie. Trzeba przetrwać. Teraz będę planować i powoli realizować. Pośpiech niewskazany. Odpowiednio wykorzystany czas moze nawet przynieść korzyści o ile potrafię nad sobą zapanować.

Krzysiek ciągle wrzeszczy. Wydaje mu się, że coś zyska. Nic nie zyska. Ja rozważam teraz wychodzenie do sypialni gdy on będzie w domu. Niech siedzi sam skoro zachować się nie potrafi. Terroryzować dalej sie nie pozwolę. Ja krzyków nie znoszę.

Ostatnio głowę mam zajętą dietami, zdrowym jedzeniem i trybem życia, porządkami i remontami. Nie mam głowy do artystycznych wyzwań. Przestałam prawie rysować i malować. Nie mam też weny do pisania wierszy czy opowiadań ani ochoty do czytania lekkich książek ani cierpliwości do psychologicznych. Myślę, że muszę zrobić te porządki i dopiero wtedy do przyjemności i wyzwań wrócę. Dieta potrawa chyba do listopada. Jeszcze 5 miesięcy. To masa czasu  i z pewnością wcześniej zatęsknię za wyzwaniami artystycznymi.

Moja mama miała biurko. To mebelek stosunkowo nowy i chcę go zachować. Tylko pomaluję.  Wcześniej muszę przejrzeć dokumenty. To jednak zadanie na późną jesień i zimę. Przenoszenie książek też.

Wczoraj było pieczenie ryby i kiełbasy nad ogniem. Krzysiek sobie poradził bez S.

Ja sobie zafundowałam sesję yin yogi, bo byłam lekko zestresowana. Faktycznie mój stres według opaski znacznie spadł. Mój stan jest fatalny. Jogę ćwiczę około 5 lat codziennie/prawie/ale to głownie asany na kręgosłup, stawy. Wczoraj nie byłam w stanie wytrwać w dwóch asanach tak długo jak chciałam z powodu bólu kości/uda, stopy/. Cwiczyłam z Małgorzatą Mostowską. Pasuje mi. Mam zamiar cwiczyć częściej sesje na stresy. Mars w baranie idzie sobie coraz dalej i niedługo już wpływu na mnie nie będzie miał. Stresy miną.

30 maja 2024 , Komentarze (6)

Zastanawiam się czy nie przenieść sypialni do pokoju Adriana. To mój kąt związków według Feng shui. Problem by był z dwoma ścianami, bo trzeba by je ocieplić. To spory koszt. No i ogrzewanie też potrzebne. Wtedy gabinet  do pisania i książki by były usytuowane w mojej starej sypialni. To dobre miejsce według feng shui. Sypialnia by była w lepszym, bo w cichszym miejscu. Jeśli to zrobię to za kilka lat, bo będzie sprzeciw Krzyśka. Nie wiem czy mi się uda. Trzeba by trochę pieniędzy, a żelaznej kasy nie ruszę.

Cały czas analizuję mój dom pod kątem Feng shui. W moim domu jest taki problem, że w centrum  zdrowia znajduje się między innymi łazienka. To bardzo źle. Powinnam wprowadzić do niej energię ziemi. Jest energia drewna i wody. Może pomaluję ją na żółto. Na razie kupiłam lampkę led, żeby ją doświetlić na stale, bo nie ma okna... Kupiłam też żółtą farbę do boazerii i szafki. Trzeba by pomalować podłogę. Jest też do roboty kąt w pokoju dziennym, bo to też ta strefa. Też trzeba wprowadzić nieco żółci. Myślę o zasłonie na szybę od drzwi do łazienki i wycieraczce. Jedna sień też jest do roboty. Chcę pomalować drzwi na żólto. Moje mieszkanie będzie teraz kolorowe. Wprowadzę czerwień w drugiej sieni i w pokoju dziennym w sektorze sławy. Wprowadzę róż do sypialni i zieleń do strefy finansów.

Myślę o nakładce bidetowej na sedes. Muszę poczytać opinie i zorientować sie czy do mojego sedesu da się taką tańszą zamontować. Bardzo by mi sie przydała.

Tak jestem zadowolona, że chudne, a jeszcze połowa drogi przede mną. Ta trudniejsza. Chciałabym w przyszłym roku dietę zakończyć, ale czy się uda. Walczę już tyle lat i ciągle jojo. Ciągle coś zmieniam. Może w końcu trafię na sposób na siebie.

Powinnam posprzątać w kuchni, bo to nie miejsce na przybory malarskie i nabrać nawyku codziennego mycia garnków. Teraz myje Krzysiek, gdy już nie ma nic czystego. Zwykle co kilka dni. Denerwuje mnie ten bałagan w kuchni. Moze jednak zmywarka na blat by się przydała? Krzysiek nie chce się zgodzić, ale mam przecież swoje pieniądze. Nie potrzebuję zgody.

Kajtuś znowu ma biegunkę. Przeszła po Reiki i leku, ale po kilku dniach wróciła. Trzeba zrobić badania.

Sprzęt elektroniczny wzięty.

Remont u mnie od przyszłego tygodnia. Jest do roboty papa na komórce dziadka, jest trochę tynkowania, jest stopień i kominy na domu mamy, jest wentylacja w jednym pokoju i trzeba by zrobić żwirek na cmentarzu o ile sąsiad będzie miał czas i mnie funduszy nie braknie. Kolejny koło 15 VIII ocieplenie 15 m2 ściany.

Dziś nic fizycznego nie robię, bo święto. Może zacznę malować obraz. Może dłużej poczytam.

29 maja 2024 , Komentarze (27)

U babci mam 3 żyrandole do wymiany. Są wieloramienne i nie potrzebuję takich, bo ja stawiam na światło punktowe. Teraz mam w nich po jednej żarówce, a to nie za dobre, bo sygnalizuje braki.

Czuję, że mam niedobory snu. Spię około 7 godzin i niby jestem z tego zadowolona, bo spać mi się nie chce, ale i tak wydaje mi się to mało. Teraz ze snem mam problemy, bo mi gorąco w łóżku i pocę się w nocy mimo tego, że śpię nago. Jeszcze lato nie nadeszło, a ja już myślę o jesiennych nocach. Wtedy mnie nic z łóżka nie wygania. Moja opaska niedomaga ostatnio. Nie zlicza mi snu. Jeśli się w nocy obudzę by skorzystać np. z toalety to już mi snu później nie dodaje. Mogę spać mniej i nie wiem tego.

Ostatnio czytam książkę o zdrowym żywieniu Louise Hay. Trochę nowych rzeczy się dowiedziałam. Nie zdawałam sobie np. sprawy, że cola 0 jest aż tak szkodliwa. Muszę kiedyś zmienić to i owo w diecie. Muszę bardziej czytać etykietki. Ona bardzo potępia gotowe jedzenie. Ja niby tak dużo nie jadam, ale serki wiejskie jem, kefiry, myślę o tofu, parówkach sojowych. Dużo pisze o wit b12 i nie zaleca diety bezmięsnej. No z tym się nie zgodzę. Ja mięsa nie jem i nie będę jeść. Poza rybami, ale nie wiem czy one uzupełniają dietę o witaminę b 12. Trzeba to sprawdzić. Niby w rybach jest. Inna sprawa, że polepszacze smaku faktycznie smaku dodają, a zdrowa żywność wydaje mi się bez smaku. Lubię np. zupy na bulionach warzywnych, kostkach. Nie wiem co w nich jest, ale sprawdzę. Jem też majonez kielecki. Jem kotlety sojowe i puszki ze strączkami. Jem ryby w oleju, paprykarze, paluszki rybne. Nie będę przecież kotletów ani majonezu robić w domu. To za duzo czasu zajmuje. Trochę jednak zmian wprowadzę choćby chleb białkowy i inne mąki. Nie wiem co z kawą. Piję jedną, dwie słabe dziennie. Zdania na temat kawy są podzielone. Pić nie muszę. Nie wiem czym zastąpić colę. Niby mineralną można, ale i zioła by się przydały. Wody z cytryną nie przełknę.

U babci w pokojach już nic zbędnego nie ma. Dziś chcę przenieść serwisy z mojego gabinetu do kredensu w pokoju S. Chcę w kredensie posprzątać i przygotować półki dla S. Jeszcze został dom mamy choć tam też już dużo zbędnych rzeczy nie ma. No i spiżarnia babci. Tu zejdzie kilka dni. Wczoraj sprzątałam w szufladach. Znalazłam listy od mamy do babci z czasów gdy mieszkała w Kamesznicy. Pisała moi najdrożsi. Nie wiem czy do mnie też były adresowane. Przychodziły na nazwisko babci. Babci mi ich nie dawała do czytania i teraz też ich nie przeczytałam. Moze to błąd, bo mam przysyłała ponoć i dl a mnie mięso i swojskie wędliny, a babcia mi nie dawała. Znalazłam akt zgonu mojej cioci Ali. Nie znałam ani daty urodzin ani zgonu i nawet świeczki nie mogłam zapalić. Teraz mam. Znalazłam kilka fajnych przepisów w tym wypieki bez mąki i fajne sałatki. Wypróbuję :)

Stałam się ostatnio bardziej ruchliwa. Mam ponad 1000 kroków z samego chodzenia. To nie jest specjalne chodzenie by nabić kroki tylko normalny ruch codzienny. Miałam do 500. Teraz przed ruchem po domu i koło domu się nie bronię. Ruszam sie dość energicznie. Minus jest taki, że się bardziej pocę. To mnie denerwuję, bo potu się brzydzę. Kąpiel 3 razy dziennie nie jest możliwa no i ponoć to niezdrowe.

28 maja 2024 , Komentarze (15)

Ostatnio zorientowałam się, ze niektóre osoby uważają mnie za osobę żyjącą we własnym świecie. Według nich nie jestem zainteresowana światem. Niektórzy uważają, że potrzebuję terapii i leków, bo odczuwam lęk. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że faktycznie żyję we własnym świecie. Swiat mnie mało interesuje i inni też poza bliskimi. Taka jestem i dobrze mi z tym. Nie uważam się za chorą psychicznie. Co prawda miałam kiedyś podejrzenie bordeline, ale nigdy nie zostałam zdiagnozowana. U psychiatry jednak bywam, bo mam problemy ze snem i jestem DDD i on nigdy mi o lęku nie wspomniał. Są introwertycy. Są domatorzy i to jest normalne. Ludzie sa różni. Niektórzy żyją w klasztorach, niektorzy w miejscach odizolowanych, na wsiach, przysiólkach i to nie oznacza, że są chorzy psychicznie... Ja ludzi nie oceniam, a moglabym tych ciągle w ruchu, rozjazdach podejrzewać o chorobę i nadaktywność. To też zdrowe nie jest. Ja jednak innych nie atakuje. Mnie odpowiada stan wyciszenia, kontemplacji, a ruchu, hałasu, tłumu nie trawię. W moim świecie czuję się komfortowo i nic zmieniać nie bedę. To nie jest wegetacja. Rozwijać się będę tak jak rozwijam się do tej pory, a nie w kierunku podróży czy bywania. Mogę sobie być dla niektórych dziwaczką czy chorą. Nie będę się dostosowywać do tych, którzy są ode mnie inni. Dla mnie podobnych jestem normalna i to z nimi mi po drodze.

Dziś Krzysiek jedzie na zakupy. Trzeba kupić serki i ryby dla mnie. Mięsa nie jem. Krzysiek mnie kusił krakowska i nie uległam. Ostatni tydzień wyzwania trwa. Ciekawa jestem ile zrzucę. To 5 tydzień diety. Dziś ma też Krzysiek opłacić rachunki i wysłać paczkę na bazarki kocie. Tym razem to same książki. WAga spada. Na razie 6 kg mniej. Teraz już nie ważę prawie 90, a ponad 80. Ulga. Gdyby udało się jeszcze te 2 kg zrzucić toby było fajnie. Jest szansa na 74-75 kg w tym roku. No i oby.

Zmienna pogoda zmusila mnie do zmiany planów. Sprzątam też w domu. U babci jeszcze z dwa worki oprócz spiżarni. U mamy jeszcze trochę jest. Uda się wszystko do jesieni usunąć. Wczoraj zrobiłam jeden worek i trochę porządków.

Już zaczęłam urządzać w myślach mój pokój po dziadku. Jest w nim dobra energia. Myślę, ze 4000 wystarczy, bo część mebli zachowam. Trzeba pomalować, wstawić duże okno i położyć fototapetę. Kupię karnisz i może zasłony. Muszą być zielone. Nie wiem co z wersalką. Złożona jest i nie chce się rozłozyć, a ja potrzebuję rozłozoną, bo chcę na niej leżeć. Moze S coś poradzi.

Ostatnio jeśli chodzi o kości jest lepiej. Jestem w stanie ćwiczyć i jestem w stanie fizycznie pracować przez pól godziny non stop. To mi wystarczy...

Staram się odstawić colę 0, bo też jest szkodliwa. Dziś ma przyjść mineralna mocny gaz. 

Dziś znowu na wadze mniej... Wyglądam mniej więcej tak...


27 maja 2024 , Komentarze (18)

Nowy tydzień pracy. Teraz Krzysiek pracuje w poniedziałki, a piątki ma wolne. Jeśli nie pojedzie dziś poza bazę do cięższej pracy, to podziałamy coś po południu w domu. Na razie pogoda sprzyja. Jest ciepło, ale nie upalnie. Poza tym chcę naszykować kolejny worek od babci. Dużo nie wejdzie, bo są walizki.

Mamy nie ma już ponad 6 miesięcy, a ja dopiero teraz powoli zaczynam się przyzwyczajać, że cały dom jest mój. S przyzwyczaił się wcześniej i sąsiedzi. Do sąsiada już kilka razy przyjeżdżała lora z samochodami i motorami i zatrzymywała si e pod naszym domem. On ma warsztat. Kupuje stare i uszkodzone, naprawia i sprzedaje. Mama gdy zyła na lorę pod domem kręciła nosem, bo hałas i ruch na ulicy. S teraz już od rana używa hałaśliwych urządzeń typu kosa czy piła i od rana się kręci po podwórku. Mama mu nie pozwoliła. Mnie ostatnio wpadło do głowy by zrobić sobie swój pokój u babci. Wolny jest pokój dziadka. Jest od zachodu i jest bardzo cichy. Mogłabym tam medytować i odpoczywać w lecie. Trzeba by zmienić okno, pomalować. To jest do rozważenia, ale raczej pewne. Na razie korzystam z sypialni, lecz ona nie jest cicha. Jest od ulicy i tuż obok pokoju dziennego gdzie gra telewizor.

Mam obciążniki na kostki i mogę od dziś dołożyć ćwiczenia z obciążeniem. Myślę by ćwiczyć 3 razy w tygodniu po 10 minut teraz. W zimie, gdy nie będzie prac na dworze częściej albo dłużej. Staram się być teraz bardziej ruchliwa i nie bronić się przed aktywnością. Myślę, że na ten moment jestem na dobrej drodze.

Mam problem jeśli chodzi o kąt fen szui związany z dostatkiem, bogactwem. Strefa już jest oświetlona i jestem w trakcie oczyszczania. Niestety mam tam kosz na śmieci. To nie jest korzystne. Muszę go chyba przestawić za róg domu. Wtedy znajdzie się poza strefą. Mam też problem jeśli chodzi o kąt związków. Niby mam lampę, ale słońca tam za mało i lampka solarna nie działa. To pokój Adriana i jest on jeszcze nieskończony. Moze w tym roku jesienią dopiero sie uda.

Wczoraj wyliczyłam część horoskopów S, K i moją odnoszącą się do związków. Chińskiego horoskopu. Wyszło, że oni obaj to tygrysy/dzień/, a ja szczur. Nie ma tragedii i dopasowanie jest średnie. Ja i Krzysiek mamy żywioł wody, a S metalu.

No i mam 9 kotów. Megusia odeszła wczoraj około 22. Cicho i spokojnie. Na ulubionym fotelu w pobliżu Krzyśka. Smutno mi. Post pożegnalny za kilka dni, bo muszę ochłonąć. 

26 maja 2024 , Komentarze (35)

Dziś mam szkołę i trzeba było wstać wcześnie, a trochę jestem tygodniem zmęczona. Był S i mnie zmęczyła i praca i to, ze on dużo mówi i duzo ogląda telewizji. W czwartek gdy miał jechać już nie dałam rady i uciekłam rano w sen. Spałam zawinięta w kołdrę ponad 2 godziny, a on się denerwował, bo nie miał z kim rozmawiać. Krzysiek jest ostatnio spokojniejszy i dużo nie mówi. Odpoczywam więc. U mnie zmęczenie psychiczne jest gorsze. Fizyczne przechodzi szybko. Gdy jestem zmęczona psychcznie od razu się denerwuję i poziom stresu wzrasta. Od razu jest gonitwa myśli i inne sensacje typu coś z sercem. Muszę szybko odreagować. Pomaga mi odizolowanie się od ludzi na jakiś czas, medytacja, Reiki, sen, joga i praca fizyczna na dworze. Teraz dodatkowo dokucza mi słońce w bliźniętach i na dodatek mars w baranie. To i to wpływa na energię. Słońce w bliźniętach aspektuje moje skupisko planet w pannie, a mars w baranie wenus i marsa w raku. 

W nadchodzącym tygodniu będzie plewienie i cięcie sekatorem gałęzi. Nic więcej nie planuję. Praca koło 40 minut do godziny dziennie. To mi pozwoli uspokoić się i zniwelować napięcia psychiczne. Trzeba się spieszyć z działaniem, bo ponoć upały możliwe... Wtedy będzie działalność tylko w domu.

4 tygodnie diety mi minęły, a jutro minie 4 tygodnie wyzwania tu na Vitalii. Na razie zrzuciłam około 5,5 - 6 kg. Do końca miesiąca jeszcze trochę moze spaść. Na żadnej diecie waga mi nie leciała tak szybko. Jeszcze bym chciała coś zrzucić w VI, ale nie wiem czy się uda. Niby motywacja jeszcze jest i niby wyzwanie jeszcze tydzień trwa, ale w upały nie chudnę. No zobaczymy. Na razie dieta mnie nie znudziła i za czym innym nie tęsknię. To lato będzie inne niż wszystkie, bo po tej diecie chcę zacząć keto ale wegetariańskie z rybami. Zobaczymy jak moj organizm zareaguje. Kalorii ma być około 1200-1300 więc mogę nic nie schudnąć. Do tej diety co mam teraz powrót od początku września. Wygląda na to, ze młodych ziemniaczków w tym roku ani truskawek, czereśni nie posmakuję. Ciasta z rabarbarem nie było. Placków z cukinii nie będzie. Cóż trudno. No chyba, że na keto nie będę chudnąć to wtedy będę węglowodany jeść ale rzadko i mało.

W talii na czczo mam teraz około 95 cm. Nie jest najgorzej. 

Wczoraj sprzątałam u babci. Zebrałam trochę ubrań dla PCK, porządnych ale nie w moim stylu. Zebrałam wszystkie śmieci do worka z 2 pomieszczeń. Trochę potrzebnych rzeczy - firanki, obrusy, znicze, za małe, fajne ubrania pochowałam do szafki, która zostanie. To dól kredensu z lat 60 XX w- drewniany. Chcę mebel pomalować na biało. W najbliższym czasie przeniosę szkliwo do kredensu w pokoju S. Jemu to ponoć nie przeszkadza. Serwantka będzie na książki. Ten pokój z książkami też chcę wysprzątać, bo zamierzam w nim urządzić mój gabinet. Wejście jest od podwórka i nikt by przez mieszkanie chodzić nie musiał. Wkręcilam żarówki do żyrandoli i dom żyje. Póki ja żyję i mam siłę umrzeć mu nie pozwolę.

Megusia umiera. Spi i już nie dźwiga głowki. Do weterynarza na ostatni zastrzyk nie pojadę, bo nie chcę jej fundować stresu na koniec. Niech odejdzie w domu, na swoim ulubionym miejscu, na fotelu w słońcu. W tym roku w lipcu minęło by jej 17 lat. Choruje na tarczycę i trzustkę. Taki żal...

25 maja 2024 , Komentarze (10)

Dziś mam szkołę od rana do 15. To zajęcia z Feng szui. Szkoła potrawa do października, a później trzeba będzie szukać coś nowego, bo mam zamiar uczyć się dalej. Moze astrologia? Niby astrologiem jestem, ale samoukiem. Inna możliwość to studia. Znowu do tego wracam, bo znalazłam studia 3 letnie i znalazłam studia magisterskie z lektoratem zaliczanym bez egzaminu. Tu bym miała szansę. Moja bolączka to angielski z którym sobie nie radzę, ale jeśli zaliczenie a nie egzamin to jakaś szansa jest. :) No zobaczymy. Krzysiek rzucił już kilka przekleństw i wyzwisk gdy mu o tym wspomniałam. Niech tam...

Według normy w moim wieku wskazane jest 150 minut ćwiczeń minimum tygodniowo. Ja mam więcej, bo joga i kroki. Nie mam jednak ćwiczeń wspierających wydolność, siłę i mięśnie. Myślę o ćwiczeniach z obciążeniem kilka razy, moze 3 w tygodniu. Tak po 10 minut chociaż. Już kiedyś ćwiczyłam z ciężarkami i postęp był, ale Mikuś mi obgryzł paski od opasek i nowych nie kupiłam. Można by też wrócić do callaneticsu. Chodzi mi o ćwiczenia na brzuch i biodra, pośladki. Pomyślę... Na razie kupilam obciążenie.

Prace w domu i koło domu się posuwają do przodu, powoli ale stale. Tym mam zajętą głowę i doprowadzenie domu oraz obejścia do względnego stanu to mój cel. Jeszcze kilka lat to potrwa. Wszystkie większe remonty chcę skończyć przed Krzyśka emeryturą. Później już drobne sprawy. Nie wiem czy tak się uda. Chciałbym mieć już głowę spokojną i z odchudzaniem i z remontami, generalnymi porzadkami. Wtedy zajmę się czymś innym- intensywnym rozwojem, malowaniem, pisaniem. Oby mi moje plany wyszły... W tym roku chcę ogarnąć do końca oba domy - porządki. W przyszłym jak się uda budynki gospodarcze. Później zostaną tylko prace na bieząco już tak nie angażujące umysłu. 

Zmienił się mój styl jeśli chodzi o ubieranie. Już nie kupuję kobiecych fatałaszków - koronek, wstawek koronkowych, haftów. Zbyt ,,słodkie" ciuszki mnie drażnią. Buty na obcasach, wysokich koturnach też. Teraz wolę coś bardziej uniwersalnego, nawet sportowego. Już nie oglądam koronkowych leginsów, a spodnie bojówki moro albo robocze. Nie musi być kobieco na co dzień, a bardzo wygodnie. W poncho pracować koło domu nie mogę. To by było niebezpieczne nawet, bo pilarka łańcuchowa i frędzle do siebie nie pasują. Coś by się mogło wkręcić i nieszczęście gotowe. Bluza sportowa lepsza. Na wyjście też wybieram buty sportowe i plecak zamiast fikuśnej torebki.

Mam bardzo ładne sałaty w donicach. Krzysiek je je i się cieszy. Teraz mimo diety staram się mu gotować obiady. Wczoraj miał znowu zupę pomidorową z makaronem. Tym razem była na rosole z udek. Dziś ma być sałata ze śmietaną, ziemniakami i udkiem pieczonym. On je tradycyjnie choć go oszukuję i np. zamiast śmietany daję jogurt naturalny. Czy można zjeść quiche z jogurtem i jajkami zamiast śmietany? Gdyby tak było, śmietany bym już nie kupowała.

Wczoraj musiałam zmienić plany, bo burza trwała kilka godzin. Nie dało się wysuszyć prania na dworze i nie dało się naszykować gałęzi do cięcia ani zrobić grilla. Chyba trzeba kupić suszarkę na pranie. Taka stojąca.

24 maja 2024 , Komentarze (22)

Nie lubię podróży zwłaszcza długich. Najdalej byłam na Mazurach pociągiem. Wtedy jechało się 18 godzin z przesiadkami. Pociągami. Miałam 24 lata chyba/najwyzej/ i powiedziałam nigdy więcej. ZA wygodna jestem. Za granicą nigdy nie byłam i nie ciągnie mnie. Mam to po mamie, która mawiała, że ludzie za granicę jeżdżą a Polski nie znają. Kiedyś chciałam pojechać na Syberię, pociągiem, ale gdy sobie przypomniałam tą pamiętną podróż, ochota mi przechodzi. Do samolotu nie wsiądę. Chciałabym jednak wrócić kiedyś w góry. Tęsknię za nimi. Mam jednak za dużo zwierząt by jechać. Kto by o nie tak zadbał jak ja.:) Teraz górskie wsie już nie takie jak kiedyś. Nikt pewnie krów nie ma, kur, pól nie uprawia. Są nowoczesne domy i jest masa samochodów jak wszędzie. Pewnie by mi sie nie podobało. Miejscowości wypoczynkowe nie dla mnie, bo turyści. Pewnie już nigdzie dalej nie pojadę. Sebastian ma we wrześniu jechać w Bieszczady. Kolega go weźmie. Powie mi jak tam jest teraz. Ja byłam w wieku 16 lat i wtedy było dziko. Zakochałam się wtedy w Bieszczadach. Teraz tam chyba tłumy...

Dziś planuję wyjść do pracy na dwór albo porobić coś w domu. Chcę pociąć sekatorem trochę drewna. Krzysiek zniesie. Moze o ile nie będzie deszczu, spryskam Randapem nastepne kawałki. OKazało się, że mój stary Randap jest dobry. Rośliny padły, ale po 10 dniach dopiero i oby korzenie też. Wcześniej nawet nie zółkły. Powinnam sprzątnąć to i owo w pokoju u babci. Powinnam naładować worek do wywiezienia.

Krzysiek od kilku dni chodzi i śpiewa kolędy...

Sebastian pojechał i mi smutno. Tym razem zrobił dużo i żal mi że wyjechał. Konfliktu nie było. Robił co trzeba i nie obijał się wcale. Z drugiej strony odpoczywam...

Zmieniła mi się sylwetka, proporcje. Kiedyś to było około 90/62/90, a więc prawie 30 cm różnicy między talią a biustem a teraz to  tylko dwadzieścia parę, bo jest około 122/100/122. Urósł mi brzuch. Nie wiem czy to chwilowe czy efekt klimakterium, ale zadowolona nie jestem. Tłuszcz aż kipi i wyglądam komicznie. Do tego mam teraz szerokie plecy, ramiona, bo aż 31 cm w ramieniu. Nie wiem co jeszcze zgubię i jaki będzie efekt końcowy przy powiedzmy zrzucenie około 20 kg. Spodziewam się, że spadną wymiary w biuście, biodrach, talii, a co z ramionami, nogami? Nogi mam względne. Jeśli to będzie okolo 102/80/102 to brzuch będzie gigantyczny. Zaniedbałam się kiedyś i teraz pokutuję. Gdy zaczęłam tyć, popuściłam, bo stwierdziłam, że się starzeję i wyglądać dobrze nie muszę. Teraz mam za swoje. WAlczę już około 10 lat. Jestem tym zmęczona. Chciałabym już zrzucić ile chcę, powiedzieć koniec i zająć się czymś innym. Wczoraj bylo pierwsze potknięcie od okolo miesiąca i chyba 1500 kalorii. Wstyd mi, że nie zjadłam 800 jak zamierzałam. Przytyć nie przytyłam, ale mój cel się oddalił, bo moglo być 30 dkg mniej a nie jest.

Dziś będzie grill nad ogniskiem - ryba dla mnie i kiełbasa dla Krzyśka... Krzysiek kupił mi przyprawę do ryb, ale na soli. Pewnie w niej dużo sztuczności.

23 maja 2024 , Komentarze (4)

Sebastian dziś jedzie, a ja się martwię. Ja mam trochę pracy. Nie wiem co zrobię. Pilne jest cięcie gałęzi i plewienie. Chcę to zrobić stosunkowo szybko, bo obawiam się upałów. W lecie chyba nic robić nie bedę. Moze ewentualnie w domu. U mamy w kuchni poza meblami i śmieciami już prawie nic nie ma. Na śmieci trzeba będzie brać worki i po napełnieniu wystawiać do wywiezienia po 2. Jest jeszcze szafa w przedpokoju do opróżnienia. To też będzie robione w lecie albo gdy będzie padać.

Mam sporo mebli w całym domu w których by mogły być książki. Nie wszystkie są drewniane. Niektóre są w okleinie. Ponoć można je wszystkie pomalować i wtedy by nie trzeba kupować nowych. Może na biało. Pomyślę o tym. Biblioteki będą w domu dwie, bo książek jest masa. Jedna moja i druga z książkami mamy. Część potrzebnych z bioterapii, ziołolecznictwa itp wezmę do siebie. Inne zgromadzę w pokoju u babci. Nie lubię wyrzucać książek. Ja pamiętam jeszcze czasy gdy książki były cenne. Załatwiało sie nowości spod lady i w księgarniach były kolejki.

Zaczęłam wyciągać ciuchy, które miałam odłożone na wyjście. Mam takich sporo. Tego szkoda i tamtego to moje normalne podejście. Koło domu wciąż kupuję męskie podkoszulki, a bluzki i tuniki leżą bez potrzeby. Ja praktycznie nie wychodzę i te ciuchy na wyjście mi zbedne. Teraz chodzę w różowej tunice. Jest fajna z trykotu i do tej pory używałam ją tylko w lecie gdy jechałam do miasta. Teraz noszę. Nie chcę na razie kupować ciuchów, bo mam ich bardzo dużo. Problem jest taki, że ciuchy koło domu bardzo niszczę, bo do malowania ich nie zmieniam i plamię. Akryle w praniu nie schodzą. Moze trzeba by zacząć się przebierać?

Jutro koniec tygodnia pracy koło domu i w domu. W sobotę i niedzielę mam zajęcia. Nic wtedy nie zrobię. ZAjęcia są z Feng shui. Dziś trzeba by odrobić pracę domową z warsztatów DDD. Pytań jest tym razem 4 i są dość trudne. Trzeba będzie pomyśleć.

Nowa pilarka łańcuchowa przeszła test. Jest ok. Daję radę nią ciąć...:) Pilarka ma prowadnicę o długości 35 cm i jest cięższa niż ta stara. Zasilają ją dwie baterie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.