Dziś dzień moze być aktywny. Chyba trzeba będzie zrobić pranie. Moze przebrać pościel. Trzeba sprzątać, a rozrywki kuszą. Chciałbym pisać i działać artystycznie. Swięta blisko, a ja jakoś klimatu nie czuję. Na Boze Narodzenie tez tak było. Mnie świeta zawsze kojarzyły sie z jedzeniem, a że teraz jeść nie wolno wcale mi do nich nie spieszno. Swięta mają być bardzo skromne. Pamietam świeta gdy na stół szykowało sie 10 kg szynki, całe indyki i kopę jaj. Do tego całe duze blachy ciasta. Ja w tym roku nawet owieska nie wysiałam i nie wiem czy uda mi sie kupić farbki do jajek. Piórek z cebuli nie mam tez za dużo. Rodzina sie w grobach przewraca.
Wczoraj umówiłam się na zabieg z Mikusiem. Będzie Miał usuwany kieł mleczny. Będzie narkoza wziewna w klinice, ale i tak się bardzo boję. Piesek przeżyje okropny stres, bo prawie pół dnia będzie poza domem i to sam.
Mam jeszcze jedną sprawę urzędową do załatwienia w związku ze śmiercią mojej mamy. Trzeba zmienić dane w dziale podatków od nieruchomosci. Na razie dom figuruje na mnie i na mamę. Jest też nieodpisana ta działka, którą sprzedałam. Wszystko chciałam załatwić jak najszybciej, zeby mieć z głowy, ale teraz myślę, że załatwie dopiero po świętach. Potrzebuję trochę luzu, a nie gorączkowego pośpiechu.
W Skoku moja mama miała ponoć 500 zł wkładów, a teraz okazuje się, ze 50. Ciekawe co sie stało z resztą?
Wczoraj pracowałam nad antologią o Bozym Narodzeniu. Wiersze gotowe. Miało być 10-15. Dziś dopracuję i może już wyślę :)
***
szeptem
przekonaj mnie
do siebie innych
gwaru świata
niech muzyka dusz
trwa i trwa
szeptem...