Dziś wolne poza pracą zawodową. Ważne moze być spanie i spacer. Deszcz nie jest przeszkodą. W piatek było zimno, wiatr i złapał nas deszcz. Zmokłam, ale po powrocie do domu od razu mi sie zrobiło cieplej. Deszczu się nie boję. Lubię taką pogodę jak jest teraz choć na ciepło bardzo czekam ze względu na taras. Meble już mam i chciałabym wreszcie na tarasie poleżeć.
Mikuś oprócz spacerów wychodzi teraz z nami na podwórko bez smyczy. Jest przeszczęsliwy, biega i je trawę. Jest posłuszny i trzyma sie blisko nas. My pracujemy i zerkamy na niego.
Stokrotki, które kupiłam przyszły w fatalnym stanie, bo były źle zabezpieczone na czas transportu. Nikt nie raczył ich unieruchomić, podlać, a jedna była bez doniczki. Niby ładne i korzenie też, ale zmięte i połamane. Wsadziłam je jednak, podlałam i trochę odżyły. Moze coś z nich jeszcze będzie. Teraz kupię jeszcze tylko werbeny, pelargonie, szałwię czerwoną, celozję, moze fuksję, śmierdziuszki i to chyba wszystko. Mam do wysiania groszek, nasturcję i nagietki.
Powinnam kupić nowy piekarnik. Mam do wywiezienia sporo sprzętu elektronicznego. Gdzie to wywieźć nie mam pojęcia.
Kajtuś od kilku dni bierze leki na biegunkę no i przestał sie wypróżniać pod drzwiami od kuchni. Nie wiem gdzie to robi i czy biegunkę nadal ma. Problem jest jeszcze z Punią, bo załatwia się zbyt często na podłogę i z Suzi. Punia leki dostanie choć jest histeryczką. Suzi raczej trzeba obserwować. Ona jest prawie dzika i leków nie przyjmie. Mogę jej podać tylko pastę na biegunkę, ale na łapkę. Nic do pyszczka nie weźmie.
Ostatnio dość często robię quiche. Były chyba trzy w przeciągu 10 dni. Bardzo lubię ta potrawę choć robię oszczędną jeśli chodzi o kalorie. Ciasto jest cieniutkie i tylko około 3 łyżek śmietany a nie koło szklanki :) Ser żółty dodaję rzadko i też niewiele. W nadchodzącym tygodniu zrobię jeszcze jeden raz. Tym razem warzywne- korzeń pietruszki, seler, marchew, por i groszek. Niedługo dieta. To trzeba się najeść tego co lubię. Dziś leczo z ciemnym ryżem. Do tego będą kotlety z buraka i serek wiejski. Jutro Krzysiek jedzie do Ryk i trzeba będzie ugotować coś co da sie przygrzać. Ja mikrofali nie mam i już nie kupię, bo mi jest praktycznie zbędna...
Już nigdy więcej sama na spacer z Mikusiem nie wyjdę. Wczoraj miałam bardzo groźną przygodę. Mogło sie skończyć tragedią. Wzięłam Mikusia, wyszliśmy na spacer koło domu na ulicę. Trzeba przejść wzdłuż domu, a później jest prostopadły zakręt za róg domu i uliczka po której spacerujemy. Wczoraj Mikuś biegł pierwszy i gdy wyszłam zza rogu stanęłam oko w oko w wielkim psem bez opiekuna i kagańca. Pewnie bezpański albo komuś uciekł. Nie wiem czy był agresywny, bo pociągnęłam Mikusia, zawróciłam i rzuciłam sie do ucieczki. Miałam około 6 m do swojej furtki. Pies był kilka metrów za rogiem. Na szczęście nie biegł za nami tylko szedł. Nie wiem i nie chce wiedzieć, ale Mikusia o mało nie udusiłam, bo go ciągnęłam za sobą. Później już za furtką zdałam sobie sprawę, że bym nawet nie zdążyła wyjąć gazu z kieszeni gdyby pies ruszył za nami. Nigdy więcej z Mikusiem sama nie wyjdę. Gdyby był Krzysiek toby wziął Mikusia na ręce, a ja bym wyjęła gaz. Były by jakieś szanse obrony. Sama nie miałam żadnych. Teraz sama z Mikusiem będę wychodzić tylko na podwórko. On ostatnio na podwórku sika. Problemu nie będzie. Będzie przynajmniej bezpieczny. Teraz się zaczyna sezon na wyrzucanie zwierząt i psy będą sie wałęsać po ulicy. Niektóre mogą być groźne. Później już w domu gdy ochłonęłam pomyślałam, ze pies mógł potrzebować pomocy. Moze być wyrzucony i głodny. Bałam się jednak wyjść.
Ostatni obraz. Podoba mi się średnio...Na ścianie wygląda lepiej niż zdjęcie... Niżej akwarelka...