Mrozy w nocy się kończą. Czyżby to koniec zimy? Mam taką nadzieję. Od jakiegoś czasu zaczynam już wyglądać wiosny, a w zasadzie jej pierwszych oznak. Pomalutku już nadchodzi i oznaki są. Przyroda się zaczyna budzić. Ostatnio ktoś na Facebooku wrzucił zdjęcie przebiśniegów. Czytałam też, że ptaki się ruszyły. Co prawda miałam zamiar przywitać wiosnę z wagą poniżej 90 kg ale chyba mi się to nie uda. Teoretycznie to możliwe z tym, że bym musiała chudnąć kilogram na tydzień. Niestety tak dobrze już nie jest, bo w tym tygodniu nie schudłam.Tydzień był ok - diety przestrzegałam i ćwiczyłam dużo, a tu takie buty. Trudno. Do tego wygląda tak jakby mi z talii też wymiary nie zeszły...Nowy tydzień przede mną, a za tydzień jak dobrze pójdzie przyjeżdża Sebastian...Bardzo się cieszę. Będzie u mnie ponad tydzień. Zastanawiam się co będzie z ćwiczeniami, a konkretnie z jogą. Chyba będę ćwiczyć codziennie ale krócej. Myślę by ćwiczyć w sypialni, a tam jest zimno i ciasno po prostu. Boję się tylko, że się rozleniwię...Boję się, że przytyję...
Menu: pizza na spodzie z batatów z pieczarkami i papryką, mandarynka, jajka sadzone z fasolką szparagową, kotlety z soi, ogórek kiszony.
Dziś po południu będę pracować nad wierszami do antologii, a później mam zamiar czytać. Wieczorem kusi mnie dłuższa medytacja. Może z aniołami albo minerałami na czakrach. Potrzebuję relaksu i odreagowania, bo poprzedni tydzień nie był łatwy dla mnie.