Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491897
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 grudnia 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj się jednak zmobilizowałam i po południu popracowałam trochę. Szło mi wyjątkowo opornie i ciężko. Oczywiście mam na myśli pisanie. Tekstów na już nie było. Tylko stałe zlecenie na portalu z pożyczkami. Kilka razy też wróżyłam. Problemy mnie przytłoczyły. Niby wiem, że nie wolno myśleć negatywnie, bo to szkodliwe. Niby wiem, że negatywne myślenie może sprowadzić kłopoty, ale samo to, że wiem nie wystarcza. Samo mi się źle myśli i nie bardzo mi się udaje nad tym zapanować. Ja próbuję odganiać te czarne chmury, ale myśli wciąż mnie atakują. W końcu zaczęło się rozjaśniać, ale czy na pewno?

Od niedzieli klatka łapka była kilka razy dziennie zatrzaskiwana, a pokarm ze schodów znikał. Nabrałam nadziei, że coś się w końcu złapie. Tak sobie myślałam, że to Śnieżek. Wszystko wskazywało, że to on. Jedzenie wystawiałam regularnie. Trochę na schodach i trochę w klatce. To coś stawało się coraz śmielsze. Na początku pojawiało się tylko w nocy. Później także rano i wczesnym wieczorem. Trzymało się domu. To było pocieszające, bo na podwórku było bezpieczne. Niestety dziś dowiedziałam się od koleżanki, że od kilku dni jakiś nowy kot panoszy się po okolicy. Rządzi na całego i gryzie się z kotami. Jej kot był nieźle poturbowany. Nie wiem czy to mój, bo mój to przecież kastrat i nie zapowiadał się na dominanta i zbója. To jest też dziwne, że na wołanie nie reaguje. Instynkt instynktem, ale nie mógł chyba zdziczeć tak szybko... Wczoraj jakiś kot siedział u mamy na oknie, ale uciekł gdy podniosła firankę...Martwię się bo idą mrozy...

A na koniec nieudany obraz...


12 grudnia 2016 , Komentarze (8)

Nowy tydzień się zaczął i czas pomyśleć o pracy. Nie bardzo mi się chce. Ostatnio wolę zajęcia typu artystycznego od pisania na zamówienie. Wciąż maluję jesień akrylami. Wzięło mnie na drzewa. Muszę wykorzystać czas gdy w pracowni jest jeszcze możliwe malowanie. Później będzie zbyt zimno i malowanie się skończy. Pozostaną pastele i akwarele jak wena będzie. Tymi technikami mogę z powodzeniem malować w pokoju dziennym.

Wczoraj dzwonił brygadzista Krzyśka z wiadomością, że zakład przetarg wygrał. Krzysiek ma przedłużoną umowę. Ulżyło mi bardzo, bo same renty by nam nie wystarczyły na jakie takie życie. Tym samym jeden problem jest z głowy. Pozostały trzy- kapiąca z sufitu woda, Śnieżek i zimno w domu. Oby i te udało się jakoś pozytywnie rozwiązać.

W zasadzie problemem jest również moja mama. Ma już 76 lat i nie wiem co dalej. Narzeka całe życie. Całe życie wszyscy koło niej skakali i we wielu sprawdach ją wyręczali. Kondycję ma taką, że dwa wiadra na raz z komórki niesie gdy ja ledwie niepełne jedno. Leków żadnych nie bierze. No ale wiek to wiek. Nie wiem teraz czy już faktycznie pomocy potrzebuję czy dalej narzeka by narzekać i pomoc wyłudzić, bo jej się nic poza czytaniem książek, robić nie chce. Teraz załatwiamy jej zakupy oraz wszystko na mieście i to od lat, bo nie chce wychodzić z domu. Pozostaje jeszcze noszenie węgla i ewentualne odśnieżanie. Na palenie w piecu i gotowanie też narzeka. W tych ostatnich sprawach nie bardzo kto ma ją wyręczyć. Ja nie dam rady, a Krzyśka obciążać nie chcę. Trzeba będzie chyba komuś zapłacić by to robił. Tylko komu? Ona też swoich pieniędzy na to dać nie chce, a stać ją i do nas ma pretensje, że za nią robić nie chcemy. Pretensje ma już od 10 lat. Argumentem jest to, że ona przy swojej matce robiła. Fakt, ale babcia była schorowana i starsza gdy zaczęła pomocy wymagać. Była przy tym mniej władcza, roszczeniowa i mniej konfliktowa. Na obiad jadła to co mama ugotowała i o tej godzinie która odpowiadała mamie. Pozostałe posiłki do końca przygotowywała sobie sama. Mama natomiast chce, ba żąda by cały świat kręcił się wokół niej i by wszyscy się do niej dostosowali.

11 grudnia 2016 , Komentarze (7)

Po wczorajszym pracowitym dniu odpoczywam. Mam zamiar malować. Powinnam popracować jeszcze nad obrazem, który zaczęłam ostatnio. Nie wyszedł mi zupełnie i nie podoba mi się. Może zrobię jakieś zawieszki i skończę bombki. Chodzą za mną pejzaże zimowe, ale podchodzę do tego trochę jak pies do kija. Nigdy nie malowałam zimy akrylami i nie wiem co mi wyjdzie. Może jakiś koszmarek. To, że mogę zamalować to żadna pociecha. Nadal mam zamiar zamalowywać stare obrazy. Niektóre były już kiedyś zamalowane. W końcu się uczę. Zamalowałam część abstrakcji. Zwłaszcza te obrazy, które mi się przestały podobać. Zamalowałam też stary obraz typu mandali. Spełnił swoją rolę w zupełnie nieoczekiwany sposób. Zamiast sprawić, że rozkwitnie związek z Krzyśkiem popchnął mnie w ramiona innego faceta. Nie żałuję jednak. Niedawno namalowałam mandalę akwarelą. Tym razem serca są dwukolorowe- część różowa ma pracować na konto Krzyśka, a czerwona Sebastiana. Na razie jestem zadowolona z tego, że mam ich obu. Doskonale się uzupełniają i mam nadzieję, że jakoś się dogadają gdy Sebastian przyjedzie. Plany się zmieniły i przyjedzie tuż po świętach. Zostanie tydzień tak, że Sylwestra spędzi z nami.

Jutro Krzysiek jedzie do miasta to mi wpłaci na konto brakującą sumę na Corela. Czas go kupić. Mam nadzieję, że jeszcze przed świętami uda mi się go wgrać. Wtedy z powrotem zacznę robić loga. Może w końcu zacznę robić lepsze. Wszak praktyka czyni mistrza.

Śnieżek nadal się nie pojawił, a raczej nie wiem czy się pojawił. Mama nadal słyszy, że coś u niej po strychu chodzi. Łazi od czasu jego zaginięcia. Wczoraj chodziło, a za chwilę suchy pokarm ze schodów zniknął. Może to on. Oby tylko wlazł wreszcie do klatki, bo za kilka dni ma się ochłodzić. Wprawdzie u mamy na strychu pewnie nie zmarznie, bo mama pali w piecu i komin jest ciepły, ale w domu by mu było lepiej.

10 grudnia 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj Krzysiek rozwiesił ogłoszenia o Śnieżku. Po południu rozstawiliśmy klatkę łapkę. Trochę się z tym wahałam, bo jak był mały został złapany z rodzeństwem właśnie dzięki klatce. Specjalnie po to ją kupiłam. Mógł zapamiętać stres i drugi raz nie wejść. Nie złapał się. Nadal wystawiamy jedzenie... Strasznie się o niego boję. To już 4 dzień...

Następne problemy to to, że w ganku mi zaczęło kapać z sufitu. Kapie dużo i na podłodze zbiera się kałuża. Nie wiem co zrobić. Dach był kryty kilka lat temu papą termozgrzewalną. Miało starczyć na 20 lat. To niby ganek na stronie domu należącej do mojej mamy, ale ona się tym nie interesuje. Ja z ganku też korzystam i nie może się przecież zawalić. Trzeba będzie coś tym zrobić. Tylko kiedy? Teraz zimą? Nie bardzo się takie prace wykonuje. Chyba należy poczekać z tym do wiosny co najmniej. Może Sebastian coś poradzi jak przyjedzie w styczniu. W sumie to on bardzo chce przyjechać na święta i sylwestra. Szkoda, że się Krzysiek nie zgadza. Sebastian obiecuje, że to i owo koło domu zrobi jak przyjedzie. To dobrze, bo Krzysiek się do niczego nie bierze.

W domu jest cieplej i to na tyle, że odważyłam się po południu na wyjście do igloo czyli do pracowni. Namalowałam kolejny obraz akrylami. Dziś go może skończę... Oczywiście podobrazi nie mam i zamalowuję stare obrazy. To jedyne wyjście. Na jakiś czas mi starczy...

9 grudnia 2016 , Komentarze (19)

Wczoraj kupiłam trzy worki drewna brzozowego do pieca. Od razu w domu zrobiło się cieplej. Tak teraz chyba będę palić. Podbijać temperaturę drewnem i podtrzymywać tylko tym kiepskim węglem. Boję się mrozów.

Śnieżka nadal nie ma. Prawdopodobnie wydostał się ze strychu gołębnikiem, bo na śniegu były ślady. Od środy wystawiam jedzenie na schody. Dziś po raz pierwszy było zjedzone, ale kto zjadł nie wiem. Jeśli uciekł to chyba go już nie złapię, bo jest płochliwy i nawet w domu ciężko go było złapać. Na wolności sobie pewnie nie poradzi- mrozy, psy, samochody to wszystko stanowi zagrożenie. Strasznie się martwię i po nocach nie śpię. Wczoraj mi się śniło, że znalazła go babcia w domu mojej cioci. Obie nie żyją od wielu lat. Poszłam po niego, wzięłam na ręce, a on zamiauczał i zaczął mruczeć. Zabrałam go do domu. Mam czarne myśli, że może to koniec i przyszedł się pożegnać... Mimo wszystkich czarnych myśli mam zamiar rozwiesić ogłoszenia z nagrodą. Krzysiek pojechał wydrukować... Jest na zdjęciu taki śliczny..

Nie ważę się ale jem zdecydowanie mniej i pierścionki już zrobiły się luźniejsze. Mam zamiar wytrwać do świąt. Trzeba coś zrzucić by w święta móc spokojnie jeść. Po świętach pewnie też dieta i tak w kółko. Prawdziwe odchudzanie pewnie zacznę po 10 stycznia. Może z 5 kg do Wielkanocy spadnie.

Od kilku dni moje łącze internetowe jest niestabilne. Internet chodzi bardzo wolno. Na czatach nie zarabiam. Już sporo jestem stratna. Wczoraj wieczorem był technik i jeszcze nie wiem czy to pomogło. Wątpię...Jakieś pechowe dni mam w tej chwili. To wina planet  saturna, jowisza, urana, neptuna. Część wpływów minie dopiero pod koniec stycznia. Ech...


8 grudnia 2016 , Komentarze (7)

Wczoraj miałam problem w pracy na portalu z wróżbami. Sporo pieniędzy straciłam. Nie działały mi czaty. Klient się łączył a mnie się czat nie logował i wyłączał. Trzech klientów straciłam. To mogła być spora suma. Napisałam do pomocy technicznej i dziś dostałam odpowiedź, że to może być słaby internet. Nie wiem co dalej. Poza tym od stycznia zajdą też zmiany na drugim portalu z wróżbami. Mianowicie portal połączy się z innym. Inne będą stawki i sporo odtrąceń, bo zatrudniona będę przez pośrednika. Trudno. Może za to ruch na portalu będzie większy.

W domu przez ten zły węgiel mam strasznie zimno. Pali się cały dzień solidnie, a węgiel nie daje ciepła. Wczoraj było ledwie 17 stopni. Ręce miałam skostniałe z zimna i cały dzień przeleżałam pod kołdrą. Pod wieczór Krzysiek przyniósł parę klocków drewna z tego co mamy do wędzenia. Szkoda tego drewna, bo jest z jabłoni. Świetne do wędzenia. Temperatura podskoczyła do 20 stopni. Chyba spalimy to drzewo. W styczniu jak przyjedzie Sebastian to zostanie dłużej i zetnie nam starą, nieowocującą już gruszkę. Piłę ma i potrafi się nią posłużyć. Potem potnie na klocki i przygotuje drewno do wędzenia. Krzysiek się zgodził, żeby był 4 dni. Tylko spać musi w mieszkaniu mojego syna no i mamy się przyzwoicie zachowywać.


7 grudnia 2016 , Komentarze (6)

Dziś wstałam po 9 i  od razu zabrałam się za pracę. Dostałam zlecenie i muszę działać. Tekstów jest 5 z tym, że część napisałam wczoraj. Wczoraj również działałam bardzo intensywnie przez kilka godzin. W tym była praca na portalach z którymi współpracuję. Lubię tę moją pracę czyli pisanie i wróżenie. Lubię to, że pracuję w domu w czasie który mi odpowiada. Innej pracy bym chyba nie była w stanie wykonywać. Taki etat to dla mnie zgroza i wyjścia z domu też.

Wczoraj u mnie sypał śnieg. Był drobny, ale zasnuwał pracowicie wszystko przez kilka godzin. Już po południu było pięknie, choć pochmurno. Uroczo wyglądały zwłaszcza drzewa i wysokie trawy. Wdzięcznie zwieszały się ku ziemi, obsypane białym puchem. Nawet jezdnia była częściowo biała. Bardzo lubię takie klimaty rodem z bożonarodzeniowych pocztówek. Może powstaną jakieś wiersze, bo urok chwili zapamiętałam na dłużej. Zadziałał bardzo na mnie. Pierwszy raz w tym roku.

Wczoraj o mało co, a doszłoby do nieszczęścia. Krzysiek wypuścił koty do sieni i dwa uciekły na strych. Gdy je łapał spadł ze schodów z samej góry i potłukł sobie przy tym rękę. Dobrze, że się nie zabił, a mógł... Filuś został złapany i jest w domu. Śnieżek niestety nie. Będzie problem, bo jest płochliwy. Jeśli dziś nie zejdzie sam to jutro idziemy łapać.

6 grudnia 2016 , Komentarze (10)

Wczoraj wstałam o 10:00 i od razu się wzięłam za pracę. Trochę zarobiłam. Napisałam też dwa artykuły do astroczytelni. Za nie nie ma pieniędzy, ale za to jest lepsze pozycjonowanie na stronie. Dziś napiszę następny artykuł. Tym razem o wpływie marsa w horoskopie. Będę też pracować na portalu z pożyczkami. Szykuje mi się robienie horoskopu urodzeniowego oraz takiej fajnej usługi z numerologii- predyspozycje zawodowe. To ostatnie dla maturzystki, która nie bardzo wie jakie studia wybrać. Horoskop jest dla jej mamy. Zapisałam się na zlecenia o stomatologii i protetyce. Może dostanę.

Dziś może coś podziałam artystycznie. Trzeba by porobić kartek, bo większość wysłałam dziś na bazarek dla zwierząt. Tym razem to bazarek organizowany przez dom tymczasowy z Sokółki. Powinny skorzystać i koty i psy. Wysłałam kartki, książki i trochę decoupage. Mało, bo nie mam większych pudełek. Może coś jeszcze gdzieś przed świętami wyślę...

Znowu jestem na diecie 1300 kalorii. Tym razem mam zamiar ograniczyć głównie węglowodany typu pieczywo, kluski, ziemniaki. Chcę zrzucić 2 kg do świąt. Czy się uda? Wypadało by, bo już spodnie mnie cisną. Wprawdzie pogodziłam się z otyłością, ale wolę ważyć około osiemdziesiąt-dziewięćdziesiąt kilo. Sto już nigdy.To dla mnie granica, której mi przekroczyć nie wolno. Nawet się zbliżyć nie mogę.

5 grudnia 2016 , Komentarze (2)

A wczoraj jednak zmarzłam i będę chyba marzła codziennie, bo kupiłam zły węgiel. Jest małokaloryczny i drobny. Masa w nim miału. Nie wiem co zrobię gdy siarczyste mrozy przyjdą. Teraz po kilku godzinach palenia jest ledwie 20 stopni to co będzie później. Chyba będę musiała dokupić drewna i palić nim, żeby nagrzać szybciej. W zasadzie mam do wycięcia jeszcze kilka drzew i Sebastian chce przyjechać z piłą. Może się zdecyduję...Byłby wtedy u mnie kilka dni zamiast jednego dnia...

Wczoraj leniuchowałam pod kołdrą przy piecu cały dzień. Trochę spałam, trochę czytałam, trochę marzyłam. Do pracowni nie poszłam z braku odwagi. Jak ja nie lubię zimna, a w zasadzie zimna i gorąca. Nie znoszę skrajnych temperatur. Lubię umiarkowane. Jak ja bym chciała, żeby zawsze tak koło 20 stopni było na dworze. Komfort by był, a nie utrapienie. Dziś już mam zamiar solidnie popracować czyli pisać i wróżyć. Nie wiem czy będzie to możliwe, bo Krzysiek cały dzień ma siedzieć w domu. Pewne będzie chciał telewizję oglądać. Miał co prawda jechać do miasta buty zimowe kupić, ale nie bardzo mu się chce...

4 grudnia 2016 , Komentarze (12)

Wczoraj cały dzień siedziałam sama, bo Krzysiek był w pracy. Wrócił wieczorem- zmarznięty, głodny i wykończony. Od razu prawie poszedł spać. Było mi go bardzo szkoda, bo mam miękkie serce. Wczoraj nawet nie zdążyłam zmarznąć, ponieważ od razu jak wstałam napaliłam w piecu. Tak jest lepiej i już chyba z paleniem nie będę czekać na niego. On się będzie złościł ale trudno. Nie lubi gdy ja palę, bo więcej drewna idzie i ja aby ułatwić rozpalanie polewam wszystko olejem. Wczoraj Krzysiek nie oczekiwał obiadu, ale ugotowałam zupę typu ziemniaczanej. Zjadł chętnie, bo wyszła smaczna, pachnąca ziołami. Była też gorąca. Kocham ziemniaki w tym zupy i nic dziwnego, że szczupła nie jestem. Wczoraj za dużo z pracą się nie wysiliłam. Trochę tylko popisałam i parę razy wróżyłam. Nie bardzo mi się chciało. Wolałam malować. Po południu ryzykując zamarznięcie w pracowni skończyłam obraz, który zaczęłam malować w piątek. Zagruntowałam też podobrazie pod następny. Teraz maluję akrylami. Same pejzaże wczesnojesienne. Te kolory mi najbardziej odpowiadają. Chyba niedługo zacznę malować zimowe. Wieczorem bawiłam się programem malarskim...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.