Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489413
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 października 2024 , Komentarze (3)

Wczoraj ogniska nie było i nie było pracy przy domu. Dziś już będzie. Chciałabym przenieść trochę gruzu i wyplewić kawałek. Do tego chcę posprzątać śmieci przed komórką mamy. Z gruzem mi zejdzie kilka dni. Dziś trzeba zamówić kominiarza. Czyszczenie jednego komina to około 120 zł. Niby palę w większości drewnem, ale pewnie i tak komin jest zanieczyszczony. Myślę o praniu ciuchów, ale trzeba by rozpalić w piecu, żeby schły.

W pokoju dziennym mam rano 17 stopni i zwykle podgrzewam tylko dmuchawą. W sypialni mam 16 stopni i jeszcze czasem mi gorąco, bo się odkrywam. Spię nadal nago.

Kupiłam wiśnię szklankę, jeżynę bezkolcową, 2 czerwone maliny, 2 żólte i jedną czarną. Róże jeszcze nie idą.

Z jedzeniem staram się uważać. WAga skacze. Gdy popracuję dłużej siłowo na dworze spada. Gdy podjem wiecej nieco rośnie. Niby te 3 kilogramy, które nabrałam ponad nadwagę nie są widoczne, ale mnie gryzą. Dziś coś typu lazani  ale z mniejszą ilością mięsa i normalnym, zdrowszym makaronem. Do tego skyr i kotlety sojowe z surówką z kapusty kiszonej, marchwi. Jemy za mało warzyw. Niestety jem tylko 2- trzy posiłki, a jak tu jeść surówkę ze skyrem czy ciastem?

Dziś mam superwizję. To ostatnie spotkanie z dyrektorem ze szkoły. Później już tylko oczekiwanie na dyplomy i zaświadczenia. Będzie kilka. Będą też karty czakr.

20 października 2024 , Komentarze (10)

Ostatni dzień szkoły. Trzeba dziś też koniecznie zgrać materiały z zajęć. Dziś też egzamin, ale nie wiem czy podejdę. Nadal nie wiem. Ma być 60 pytań.

PO szkole ma przyjechać brat Krzyśka i mamy zrobić grilla nad ogniskiem. Ma być pieczona kiełbasa. Moze wypijemy wino, a moze panowie wódkę a ja drinka. Może to ostatnie ognisko w tym roku. Lubię ostatnio posiedzieć na dworze w słońcu. Jest ciepło i przyjemnie. Lubię też pracować na dworze. Mikuś biega wtedy po podwórku i ma frajdę. Nie jest kłopotliwy i mogę zająć się pracą. Biega blisko mnie i jest posłuszny. Dziś pracy nie będzie poza zawodową wieczorem. Zarabiam teraz na tablice dla mamy i Adriana. Chciałabym zrobić je w tym roku.

Kupiłam kolejny maślan sodu. Tym razem mocniejsza dawka. Biorę ja i Krzysiek. Ja widzę pozytywny wpływ choć biorę krótko. Jelita pracują lepiej i zaparcia już nie takie dotkliwe.

Prace koło domu powoli się kończą. Dużo nie zostało, ale odetchnę dopiero gdy odbiorą gruz. Po worek big bag jadę jutro. Odbiór za tydzień. Wczoraj udało mi się sprzątnąć w części komórki mamy. Znalazłam kilka wiaderek węgla i co najmniej metr sześcienny suchego drewna. Musiałam go przerzucić dwa razy. Teraz trzeba go pociąć. Znalazłam też śmieci typu papiery w tym paczki po papierosach i folie. Jest też trochę złomu. Jest pniak przydatny do rąbania drewna. Wyglądałam jak górnik po szychcie taka byłam brudna, ale byłam zadowolona. Ciuchy od razu poszły do prania. Woda po kąpieli była czarna. Z pewnością nie jestem delikatną kobietką skoro biorę się za takie prace i wolę je od mycia garnków czy okien.

Czarnusia nauczyła się otwierać drzwi do kuchni. Nie spodziewałam się po niej takiej inteligencji. Koteczka długo była dzika. Znaleziona była jako malutkie kociątko w krzakach z rodzeństwem. Oswoiła się po kilku latach dopiero. Teraz skończyła 12 lat. Jej siostra Suzi nadal dotyku nie lubi. Nie drapie i nie przejawia agresji, ale się boi.

19 października 2024 , Komentarze (4)

Dziś mam szkołę. Nie wiem czy uda się zrobić obiad przed 12. Ma być fasola z marchwią i groszkiem. Jest bardzo smaczna. Do tego ciasto z bananami. Tylko dwa posiłki. Krzysiek coś tam jeszcze zje. Wczoraj Krzysiek był na zakupach i kupił mi wszystko co potrzebne do wtorku. Teraz tylko gotować. Inna sprawa, że on nie wie gdzie jest soja, ciecierzyca, soczewica w Kauflandzie. Ja tego trochę jem i nie zawsze chcę używać puszek. Chyba trzeba będzie kupić gdzieś w internecie na zapas. W spiżarni już jest porządek. Można kupić hurtem, bo miejsce do przechowywania jest.

Szkołę mam do 15 i kusi mnie później wyjść na dwór do pracy, bo pogoda ładna. Moze wyplewię zielnik. Wczoraj obcięłam wszystkie gałęzie uschniętej szklanki i rozdrobniłam je. Pień na dole musi wyciąć S. Wyprałam kapę z fotela, bo Czarnusia miała 2 dni lekką biegunkę i załatwiała się na fotel. Do tego wyplewiłam w jednym miejscu.

Sebastian mi nazbierał grzybów i teraz planuję co zrobić z tymi co kupiłam. Mam jeszcze pól reklamówki. To podgrzybki. Chcę te mrożone szybko użyć, bo planuję szybko rozmrozić lodówkę. Trzeba zapasy wyjeść. W tym roku było sporo grzybów nawet u nas w lesie, ale ja nie byłam. Ponoć nawet pojawiły się rydze. Już zapomniałam jaki smak mają. Lubię je duszone z jajkiem albo sos. Gdy rodzice mieli dom w górach to rydzy było bardzo dużo. Wtedy jadłam ile chciałam. Teraz za tym tęsknię.

Jutro ostatnie zajęcia w szkole w tym egzamin. Później będzie tylko godzinne spotkanie typu superwizji i koniec. W listopadzie już chcę zabrać się za dalsze lekcje kursu parapsychologii w ESKK. W ESKK jest teraz też w ofercie kurs komunikacja bez przemocy. Też mnie interesuje.

18 października 2024 , Komentarze (2)

Dziś chyba ostatni dzień pracy na dworze, bo jutro mam szkołę do 15 i mogę być zmęczona. Do roboty jest gruz, ale nie wiem czy jest sens to teraz robić, bo jeszcze worka nie mam. Trzeba by więc robotę wykonywać dwa razy. Chyba lepiej będzie worek zamówić i wtedy dopiero co trzeba przenieść. Po co ładować dwa razy wiaderka i przenosić z miejsca na miejsce. Krzysiek już zapowiedział, że nosić nie będzie. Będę musiała chyba ja, a on ewentualnie tylko będzie wysypywać, bo ja wysoko wiadra nie podniosę. Trochę z pracą zejdzie, bo nosić trzeba daleko.

Ja mam jeszcze tylko oprócz gruzu plewienie, sadzenie róż, wycięcie szklanki i przenoszenie brzozy. Jest jeszcze podcinanie dwóch winorośli i podwiązanie na kratkach. Jest podcięcie jeżyny bezkolcowej. Z winoroslą jest problem, bo miejsce całkiem zarosły jeżyny i dzikie maliny. Pędy są poplątane z winoroślą, która leży i nawet wejść tam nie można. Trzeba powycinać. Coś z tego może dziś zrobię, a gruz na przyszły tydzień. Na dzikie maliny trzeba będzie kupić Randap żel max. On ponoć to zwalcza. Zabiorę się za to w przyszłym roku. Będę miała do roboty tylko ogródek mamy. Wyrobię się pewnie. Wiosną usunę gałęzie, a później będzie czas na resztę. Chciałabym tam posiać trawę.

Przymrozki i nie wiem co robić z Kajtusiem. On nadal nie wypróżnia się normalnie i nie bardzo mogę go na noc w pokoju zostawić. Teraz nie brudzi, ale nie wiem co zrobi gdy zostanie sam. Załatwiał sie już na szafce i na parapecie. Próbował też na kanapie, ale zareagowałam. Teraz mu jeszcze w ganku zimno nie jest, ale gdy przyjdą mrozy już mu może być zimno. Któryś kot jeszcze poza Aronkiem i Rozi potrafi otworzyć drzwi do kuchni. Wczoraj rano były otwarte i chodnik zrolowany. Mogła być mysz złapana i zjedzona.

PO worek big bag jadę z sąsiadem w poniedziałek. Gruzu będzie kilka-kilkanaście wiader, ale pełny worek nie będzie. Do tego dojdzie kilka cegieł z rozebranych zniszczonych kominów mamy. Są uwalane sadzą i raczej nikomu nie będą przydatne. Wczoraj udalo się przenieść cegły, które zostaną w domu. Trochę ich jest. Jutro może sąsiad przyjdzie do tynkowania i wtedy może jeszcze trochę gruzu dojdzie, bo trzeba obtłuc co się kiepsko trzyma. Jest jeszcze trochę papy do usunięcia i trzeba będzie chyba ją osobiście odwieźć w workach. Na razie się z tym wstrzymam, bo może będzie robiony dach to papy przybędzie.

W tym roku chciałabym jeszcze zrobić tablice na cmentarzu Adrianowi i mamie. Muszę pieniądze zebrać.

17 października 2024 , Komentarze (16)

Wczoraj skończyłam ciąć drewno. Jest tego kilka metrów. Resztę chyba potnie sasiad, bo ja z gwoździami raczej nie tnę. Na ten rok drzewo mamy i na przyszły też chyba będzie. Do tego zebrałam śmieci z podwórka i worki po węglu z komórki mamy. Połamałam resztę płotu, sprzątnęłam kwiaty doniczkowe sprzed domu i przesadziłam pelargonię do mniejszej doniczki. Byłam długo na dworze w swetrze tylko. Nie było mi zimno, ale po powrocie do domu poczułam chłod. Włączyłam dmuchawę i  przygotowałam termofor oraz herbatkę yogi tea. Później była praca zawodowa. Jestem z dnia zadowolona... Dziś mam do przeniesienia stertę cegieł. To najpilniejsze. Krzysiek dziś ma wolne i zniesie trzy kupki drewna, które pociełam wczoraj. Trochę tego jest. Do tego zerwie orzechy laskowe jeśli jeszcze są.

Dziś wyjadą ostatnie naładowane worki i trzeba będzie przygotować kolejne do wywiezienia za dwa tygodnie. Została końcówka w domu mamy. Na gruz zamówię worek big bag. Ma pojemność 1 m3 i będzie ok. Krzysiek trochę się denerwuje, ale mu przejdzie. Jest szansa, że do końca roku całe podwórko będzie już uprzątnięte. Największy problem jest z oknami. Są trzy sztuki i nikt ich odebrać nie chce. Trzeba zawieźć samemu, wybić szyby i posegregować. Jest problem i z zawiezieniem i z wybijaniem szyb. Nie wiem czy gdybym zamówiła sprzatanie komórki, okna wezmą. Jeszcze tam nie dzwoniłam.

Moja maszynka elektryczna do mięsa jest diabła warta. Gdy robiłam kotlety z trudem mieliła śledzie. Trzeba było kilka razy odkręcać i odtykać.

Po wyjściu z diety waga wzrosła około 2 kg i trzyma się. To za dużo o około 2 kg, bo tyle mam przekroczoną granicę otyłości. Frustruje mnie to, bo miała być nadwaga pod koniec roku. Nie wiem czy uda się to na szybko zrzucić. Kombinuję. Dziś pasta ze śledzia i jajek i soja po bretońsku. 2 posiłki i około 800 kalorii. Moze jutro będzie nieco mniej na wadze. Jutro kotlety z cukini, sałatka z pekinki i kotlety rybne. Też mniej kalorii.

W tym tygodniu mam szkołe. To ostatnie zajęcia chyba.

Wczoraj był przymrozek... Pierwsze bezdomne zwierzęta właśnie umarły, albo umierają z zimna. Koty  wyrzucone z domu, zwłaszcza małe nie przetrzymują mrozów. Koty na działkach też małe albo niedojedzone mają problem. Psy, szczeniaczki z krótką sierścią i gołymi brzuszkami też nie wytrzymują. Muszą mieć schronienie, a te wyrzucone bywają bezradne. Ja otworzyłam komórkę i namawiam do otwarcia piwnic, postawienia budek. Choć tyle mogę zrobić. Jak zrobię dach przy drugiej komórce spróbuję kupić słomę albo siano i ułożę w kącie. Miałam słomę w drugiej komórce ale teraz jest tam drewno.

16 października 2024 , Komentarze (6)

Prace idą. Z drewnem prawie koniec. Dziś bym chciała połupać takie drobne kawałki z płotu lamelowego, które używamy do rozpalania w piecu. Trzeba je dać do worka i schować do komórki. Niech nie mokną. W tym roku jeszcze drewno do rozpałki będzie. W przyszłym roku mogą już być problemy i trzeba będzie chyba coś kupić. Myślę o paletach do cięcia. Rogi  pójdą na spalenie, a deski do rozpałki.

Dziś Krzysiek może kupi resztę stroików na Wszystkich Swiętych. W sobotę by kupił znicze. W tym roku chce jechać 1 listopada do Ryk, a ja się boję jak przebiegnie droga, bo i wariaci i niedzielni kierowcy no i tłok. Ja będę sama i chyba pojedziemy dwa razy. Dzień przed rozwieziemy wiązanki a w dniu 1 XI ja pojadę sama tylko ze zniczami.

Trzeba by rozmrozić lodówkę.

Noce już chłodniejsze. Ja zamknęłam okno w sypialni i lepiej śpię. Już się nie rzucam  i nie odkrywam, nie pocę. Spię jeszcze nago. Rozunia chyba marznie albo szuka bliskości i śpi obok mojej głowy albo pleców. Mikuś śpi zwykle pod kołdrą. W pokoju dziennym jeszcze nie palimy, ale czasem włączam grzejnik. Czasem Krzysiek przygotowuje nam czyli mnie i zwierzętom termofor. Niby nie jest zimno, ale lubimy się wygrzewać teraz. Wczoraj Krzysiek kupił nam cerutin, który bierzemy o tej porze. W piątek przygotuję winko czosnkowe z cytrynami. Jesteśmy dość odporni i zahartowani, ale czasem Krzysiek jednak łapie katar i jest ryzyko, że się zarażę.

Przy okazji chorób kotów zdałam sobie sprawę, że warto by się nauczyć robić zastrzyki domięśniowe i podskórne. Miałam okazję, bo lekarz, który opiekował się moim dziadkiem chciał mnie nauczyć, ale uciekłam. Wtedy do tego nie dojrzałam. Teraz już tak. Gdy byłam z Kajtusiem u weterynarza pani spytała mnie czy dam mu sama zastrzyk. Powiedziałam, że nie a trzeba było poprosić o naukę.

Dziś Sebastian poszedł do lasu po grzyby dla mnie. Zobaczymy czy znajdzie.

15 października 2024 , Skomentuj

Rozdrobniłam resztę gałęzi sekatorem i to już wszystko na ten rok. Więcej gałęzi nie ma i nie będize. Na przyszły rok chyba trzeba będzie kupić nowy sekator. Ten co mam używany jest od kilku lat i już nie jest niezawodny. Ostrzony był kilka razy, baterię ładuję a on już nie tnie dobrze, bo się zatrzymuje. Niektóre gałęzie trzeba ciąć kilka razy w tym samym miejscu. To jest denerwujące, bo tracę czas.

Trzeba też chyba kupić szlifierkę, bo moja zaginęła w tajemniczych okolicznościach. SZlifierka jest potrzebna, bo czasem trzeba coś przeciąć. Trzeba też ostrzyć noze, narzędzia typu siekiery np.

Dziś Krzysiek przeniesie mi drewno z wersalki dziadka. Trzeba to pociąć. Powinien też przygotować worki z puszkami po kocim jedzeniu oraz piwie i wystawić przed posesję. Złomiarze zabiorą. Jest do zebrania sterta pociętego drewna. To zrobi Krzysiek. Ja może przeniosę trochę gruzu. POgoda sprzyja i moze uda się większość prac koło domu pokończyć w tym tygodniu.

Ziemię do róż już mam i czekam na rośliny. Wczoraj przeniosłam część pelargonii do babci. Spróbuję je przetrzymać przez zimę. Została jeszcze jedna donica i biała pelargonia, którą trzeba przesadzić. Pelargonie z zeszłego roku w tym kwitły bardzo ładnie. Te z zeszłego roku są pomarańczowe. W tym roku kupiłam białą, różowe i fioletowe.

Mruczek znowu ma sfilcowane futerko na grzbiecie. Niby się myje, ale chyba tylko łapki i pyszczek, uszka. Tył całkiem zaniedbany. Trzeba to wyciąć.

Po odejściu Onusi zwierzęta już się wyciszyły. Ja jeszcze myślę, Krzysiek wspomina. Krzysiek się sprawdził w ostatnim trudnym czasie. Wspierał koteczkę- przytulał, całował, cierpliwie układał w koszyczku i ja to doceniam. Sebastian olał sprawę, że się tak brzydko wyrażę. Zupełnie zlekceważył i moje uczucia i to co sie stało. Dla niego to było tylko - jednego mniej. Dopiero później gdy wyczuł, że jestem zła powiedział że płakał gdy mu otruli psa.

14 października 2024 , Komentarze (35)

Dziś chcę pociąć resztę drewna i rozdrobnić resztę gałęzi sekatorem. Jutro już chyba porządkowanie gruzu. Chcę go przenieść w okolice kosza. Niby nie powinno się wrzucać gruzu do pojemnika, ale jak wrzucę 2 łopaty na pojemnik to świat się nie skończy. Przez zimę wszystko wyjedzie. Do końca tygodnia porządki na podwórku chyba skończę. Zostanie plewienie. Mam jeszcze przycięcie jeżyny bezkolcowej. Zastanawiam się czy nie kupić jeszcze jednej.

Pracuję nad sobą i zmieniam się cały czas. Ostatnio zauważyłam, że już nie zawsze wyrażam swoje zdanie jeśli wiem, że kwestia jest sporna. Siedzę cicho ale robię po swojemu. Burzliwych dyskusji nie lubię, bo uważam, że niczemu nie służą. Nie czuje potrzeby przekonywania do swojego punktu widzenia innych. Sama akceptuję inny punkt widzenia gdy sprawę na spokojnie przemyślę o ile jest tego warta. Spory i przemyślenia na temat drobnostek uważam za zbędne. Niech każdy zostanie przy swoim zdaniu.

Skończyłam dietę i wróciłam do zwyczaju pieczenia ciast na niedzielę. Piekę na małej tortownicy i bez cukru. Ciasta typu babki na oleju wychodzą smaczne na stewii. W tym tygodniu chcę upiec jogurtowiec. Może ze śliwkami. Cukier nam do tej pory po cieście nie wzrastał.

Jeśli nic nie wyskoczy remont u Adriana zacznie się 1 XI. Potrwa z 3 dni i będzie można zamówić sprzątanie, a później podłoga już dla mnie. W grudniu by S pomógł wnosić meble i powiesiłby półki, karnisz. Chce wziąć szafkę od mamy i kilka pólek, biurko. Meble trzeba pomalować na biało. Trzeba kupić dywan. Wiosną pokój powinien być już gotowy, ksiązki przeniesione.

Onusia odeszła wczoraj koło 18. No i mam 8 kotów. Miała u mnie spokojne życie przez 12 lat. Było ciepło, była pełna miska, była opieka. Krzysiek przywiózł ją jesienią z przystanku na którym porzucili ją poprzedni opiekunowie na jego oczach. Wcześniej się chyba ktoś nad nią znęcał, bo bała się brania na ręce i z początku nie siedziała na kanapie ani na stołku. Ostatnie godziny były momentami ciężkie. Mam tylko nadzieję, że nie cierpiała i że jej nie zawiodłam. Moze powinnam pożegnać ją w piatek. Szkoda mi jej.

13 października 2024 , Komentarze (12)

Dziś niedziela. Dzień wolny, bo nie mam szkoły. Ostatnie zajęcia mam za tydzień. Później konsultacje indywidualne i egzamin. Do egzaminu chyba nie podejdę. PO zakończeniu szkoły, chcę wrócić do ESKK. Mam zamiar opłacić sobie ponownie pół roku parapsychologii. Chcę kurs skończyć. Mam jeszcze do przerobienia kurs psychologii. Też go nie skończyłam. To plany na najbliższy rok. Do innej szkoły nie mam zamiaru iść. O studiach już nie myślę, bo nauka już nie jest tylko przez internet. Ja nie zamierzam nigdzie jeździć w tym momencie.

Na ten moment w ogóle pozbyłam się ambicji. Pracy nie zamierzam zmieniać. Siebie upiększać też nie. Dom ma być wygodny, ale o jego urodzie nie myślę. Kursy będą ale dla mnie, a nie po to by imponować innym. Chcę mieć życie spokojne, stabilne i wygodne, bez stresów, wysiłku wzlotów i upadków.

Kupiłam ostatnio dwie książki i jedną skończyłam czytać. To pozycja typu poradnika Jak przytulić jeżozwierza. To książka o trudnych ludziach. Książka miała różne opinie. Do mnie nie trafiła. Skorzystałam niewiele i nadal postępuję z Krzyskiem na wyczucie. Było w niej o pracy nad relacją. Ja pracuję ale nad moim podejściem, bo Krzysiek pracować nad związkiem nie chce. Gdyby był zdrowy niektórych zachowań bym mu nie wybaczyła. Były by albo wojny albo rozwód. Jest jednak chory i to ja muszę być tą osobą, która bardziej się dostosowuje, bo on nie jest w stanie chyba. Tylko chyba.

Wczoraj zainteresowałam się promocją na pilarki Stihla. Ponoć akumulatorowe też tańsze. Krzysiek stwierdził, że nie jestem normalna kobietą, bo zamiast ciuchów interesują mnie narzędzia. Od dawna to czułam, bo wolę kupić pilarkę od kolejnych butów. Wolę ciąć drewno niż piłować paznokcie, robić maseczkę czy myć okno. Teraz myślę o wiertarce akumulatorowej z udarem. Mam kratki pod winorośl i trzeba by moze umocować je do muru. To daleko od domu i kablem ciągnąć trudno. Znalazłam fajniutką wiertarkę w walizeczce, ale kosztuje prawie 300 zł. Krzysiek by się wściekł...

Wczoraj znalazłam pana złotą rączkę i może zrobi mi adaptację pokoju po Adrianie. Pan jest tani.

12 października 2024 , Komentarze (4)

Zrobiłam porzadek w butach. Mam 3 pary botków przejściowo-zimowych. Jedne botki zimowe i 2 pary kozaków. Teraz chodzę tylko w butach sportowych, a zimą w dwóch parach botków. Buty mają być wygodne i nic na obcasach nie noszę, a mam. No i nie wiem co z tymi na obcasach zrobić. Buty są w bardzo dobrym stanie, prawie nowe. Byłam w nich z 6 razy łącznie. Wyrzucić nie wyrzucę, bo liczę, że może jeszcze założę. Mam też 2 pary sandałów na wyższym koturnie i 2 pary czółenek. Też leżą i się kurzą, bo bardzo wygodna się zrobiłam.

Mam kilka sukienek i też leżą. Teraz biegam tylko w leginsach, ewentualnie spodniach. Moja kurtka z eko skóry zaczyna nosić slady użytkowania. Na razie na kołnierzu i nie wiem co z tym począć. W przyszłym roku moze schudnę, a wtedy kupię kurtkę ze skóry naturalnej. Teraz nie bardzo mam ochotę kupować coś na jesień, bo moze wyjdę w tym z trzy razy. Mam jeszcze kurtkę z jeansu. No ale przecież ramoneski pękniętej na kołnierzu nosić nie będę.

Sporo kosmetyków poszło do kosza. Nie chce mi się robić maseczek, masek na włosy. Nie uzywam już olejków do włosów czy twarzy. Drażni mnie krem i balsam. Przestałam praktycznie malować paznokcie. Nie myślę już czy się komuś podobam. Nie myślę już czy dobrze wyglądam i co zrobić by wyglądać lepiej. Nie wiem czy to kwestia wieku czy podejścia do zycia. Na razie mi z tym dobrze.

Dziś może Krzysiek kupi pierwsze wiązanki na cmentarz. Potrzebuję 11. Zniczy kilka mam i trzeba kupić jeszcze resztę. Nie wiem jeszcze czy Krzysiek w tym roku na Wszystkich Swiętych jedzie do Ryk. Wolałabym, żeby nie jechał.

S ma do wyrwania 4 zęby najmniej z tego 2 pilnie, bo go bolą. Ja mu robiłam zabiegi, żeby opuchlizna zeszła i zeszła ale ponoć ropa jeszcze jest. Cały czas schodzi albo S kombinuje, żeby dentysty uniknąć. Miał iść i zęby wyrwać. Krzysiek też dentysty unika. Ostatnio wykruszył mu się ząb prawie z przodu i tak chodzi.

Nadal uważam na jedzenie. PO skończeniu diety nabrałam około 2 kg. Może samo zejdzie. Teraz jem 800-1300 kalorii. Jak nie zejdzie to od XI dieta 5-2. Wczoraj była zapeikanka z kalafiora, pieczarek, cebuli, ziemniaków. Wszystko polane jajkami z jogurtem i posypane mozzarellą. Do tego były krokiety. Dziś fasola po holendersku  i ciasto z gruszkami.

Wczoraj Mruczek dobrał się do zapiekanki z kalafiora i zjadł prawie pól talerza. Chory po tym nie był i się tylko oblizywał. On jest ze starej gwardii, czyli z czasów gdy jeszcze kotom gotowałam zupy, sosy, kasze, makarony itp. Jadł tak kilka lat i jak widać to lubi, a na chrupki nosem kręci. To mu służyło bo dożył ponad 18 lat. Kiedyś tak koty jadały i były zdrowe, raków nie miały. Takie jedzenie lubiła też Lwiczka i Megusia. Mikuś też lubi gotowane i Pikuś lubił. Nie wiem tylko dlaczego jedzenie konserwowane jest niezdrowe dla ludzi a ok dla zwierząt. Teraz myślę nad gotowaniem kotom wątróbki drobiowej czy piersi, moze mielonego drobiowego z odrobiną ryżu czy kaszy i warzywami. Mikuś też by jadł.

Wczoraj Rozi złapała mysz i udusiła. Jak to zrobiła nie mam pojęcia, bo nie ma zębów...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.