Nadal pogoda bardziej jesienna niż letnia. Koty wprawdzie jeszcze gubią sierść, ale już chyba jesień czują, bo więcej jedzą, cisną się na kolana i pod koc. Z przyjemnością też wylegują się na modemie i dekoderze szukając ciepła. Ostatnio ktoś chyba wyrzucił kota, bo pojawił się nowy w okolicy. To dorosły kocur- miły i łagodny. Stołuje się u mojej koleżanki, ale idzie zima i dobrze by było znaleźć mu dom, bo nie wiadomo gdzie śpi. Ona by go chętnie wzięła, ale jej kotka seniorka strasznie go nie znosi. Rzuca się na niego i go gryzie. Kot jest piękny i oryginalnie umaszczony - brązowy z rudym. Szuka domu i odwiedza okoliczne posesje. Ostatnio widziałam go u siebie na podwórku. No i problem. Szkoda mi go strasznie. Boję się czy zimę przetrwa. Kusi mnie oczywiście go wziąć, ale trochę się boję, bo w końcu to dorosły kocur znający życie na dworze. No i nie wiem jak by Krzysiek zareagował. Pewnie by się wściekł. Dobrze by było, żeby moją mamę dało się namówić by przyjęła go pod swój dach. Wątpię jednak, bo ona woli psy... Jeśli dom się nie znajdzie to chyba wezmę go do sieni...
Cały czas robię przetwory. Dziś przyszła pora na fasolkę szparagową. Mam zrobić 5 słoików. Wczoraj zrobiłam dżemy. W sobotę 6 słoików bigosu z kabaczka.To jeszcze nie koniec. Następna porcja w przyszły weekend. Nie wiem tylko czy dżemy będę robić.
Nadal dietkuję. Jem wszystko tylko mało. Waga spada i jeszcze trochę dogonię pasek. Motywację nawet mam. Za to apetytu brak i dobrze.
Znowu piszę wiersze i haiku. Tym razem oprócz wierszy o miłości nęcą mnie takie o jesieni i późnym lecie. Uwielbiam te klimaty.
Już czas
lato odchodzi bezszelestnie
zabierając zapach maciejki
i skoszonej łąki
jeszcze wczoraj
brzemienne kłosy
witały mnie na polu
dziś ściernisko
kłuje mi stopy
a kępy nawłoci
otwierają drzwi jesieni
chłodne poranki
otulone mgłą całującą czule
świerk przed domem
i ostatnie floksy
szepczą o przemijaniu
bociany sposobią
się do lotu
już czas