Dziś wstałam wcześnie, bo mam do napisania kilka tekstów o Kaszubach. Pisze się fajnie. Zlecenie dostałam wczoraj. Powinnam też zacząć pisać opowiadania o kotach, które odeszły za tęczowy most do październikowego numeru kociego miesięcznika. Napiszę o Ogonku, Pusi i Murzynie. Ich historię. Nie tylko odchodzenia. Dołączę zdjęcia. Kilka moich opowiadań ma być w tym miesięczniku wydrukowanych. Jeszcze nie wiadomo ile i kiedy, ale bardzo mnie to cieszy.
Wczoraj miała przyjechać pralka, ale nic z tego. Okazało się, że ostatni egzemplarz w sklepie jest uszkodzony. Muszą zamówić nową, a ja muszę jeszcze kilka dni poczekać. Problem jest, bo już nie mam czystych ciuchów i Krzysiek też. Jest zwłaszcza problem z tymi w których chodzę po domu. Bieliznę też już od kilku dni pierzemy ręcznie. Pech to pech...
Wczoraj w ogóle był pechowy dzień. Pokłóciłam się z Sebastianem i chyba koniec romansu. Czeka mnie też przeprawa z synem. Będzie ostro, bo dowiedziałam się o czymś co zrobił. Nie będę tu pisała co, ale zachował się skandalicznie do tego stopnia, że rozważam zakaz przychodzenia do mnie do domu.