Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1498639
Komentarzy: 54631
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2016 , Komentarze (158)

Od kilku dni znowu liczę kalorie. Okazuje się, że nie przekraczam 1300-1400. Jem trzy posiłki, bo tak wolę. Teoretycznie powinnam na tym chudnąć, ale nie chudnę. Na szczęście też nie tyję. Teraz trzeba by szybko zrzucić to co nabrałam przez święta i będzie dobrze. Spróbuję od poniedziałku jeść 1000 kalorii. Może z kilogram spadnie. Później jak już nie będę chudła wyjem te resztki Allevo i Prolavii, które mi zalegają na półce w kuchni. Zobaczymy. Chcę zrzucić 2 kg teraz. Potem zobaczę co dalej. Kupiłam ten rozdrabniacz do warzyw i kuszą mnie surówki. To świetne urządzenie. Surówka gotowa w 5 minut i po co ja się z ta tarką męczyłam tyle lat. W poniedziałek jadę do miasta to mogę warzyw kupić więcej, bo Krzysiek też jedzie i będzie wracał bez obciążenia. Kupię też przyprawy ziołowe, bo mi się kończą. Mnie chyba najbardziej odpowiadałaby dieta 1000 kalorii, bo można jeść wszystko tylko mniej. Niestety na tego typu dietach chudnę tydzień i od razu spadek wagi się zatrzymuje. Przestoje są długie i mnie dołują. Nie wiem jak to jest, że inni chudną bez przestoi po kilka miesięcy. Kiedyś chudłam bez przestoi co najmniej trzy tygodnie, miesiąc. Potrafiłam szybko 5 - 6 kg zrzucić i dopiero spadek wagi się zatrzymywał. No ale byłam młodsza...Teraz wszystko idzie opornie. Tylko na Dukanie chudłam bez przestoi. Dlatego tą dietę lubię.

14 stycznia 2016 , Komentarze (82)

Chyba zdrowie mi wraca, bo zaczynam powoli myśleć o diecie. Co prawda miałam się z nią wstrzymać i to długo, żeby organizm odpoczął i znowu zechciał współpracować, ale chyba jednak spróbuję jeszcze raz teraz. Może z 2 kg zrzucę. Myślę o wykorzystaniu zupek Allevo, które mam i diecie jajecznej. Mam też jeszcze Prolavię. Trzeba zapasy wyjeść. Tak z dwa tygodnie ostrej diety i zobaczymy. Muszę tylko poczekać na odpowiednią ilość cieplejszych dni. Później przejdę z powrotem na 1300 kalorii. Po 1 lutego rozstrzygnie się co dalej. Jeśli Krzysiek będzie pracował to może z powrotem Dukan?Jeśli nie to pewnie schudnę samoistnie, bo trzeba będzie docisnąć pasa. A tak poważnie to wtedy raczej na Dukana nie będzie mnie stać. Pewnie zejdę na 1000 kalorii. Prawdziwe odchudzanie zacznę pewnie dopiero od marca, gdy zaczną jeździć dostawcy warzyw. Jeśli będzie ciepło przejdę na surowe warzywa i gotowane jajka. No i zobaczymy. Może w tym roku tą ósemkę z przodu w końcu zobaczę...Jeśli nie to płakać nie będę, bo otyli też mają prawo do życia. Byle mi waga do setki nie doszła, bo to by była już przesada....

Dziś mam wyjazd, a później będę odreagowywać. Wieczorem może zrobię kocią kartkę, a może będę działać na czytniku o ile go kupię...Mam też kupić rozdrabniacz do warzyw to pewnie go wypróbuję. Trochę warzyw przecież w domu mam....

13 stycznia 2016 , Komentarze (26)

Chyba sobie jeszcze kupię czystek. Tak na wszelki wypadek. Działa między innymi na uodpornienie to może i mnie pomoże. Na razie łykam cerutin i preparat z jeżówki. Przeziębienie mi przechodzi. Jeszcze tylko trochę kaszlę. Na szczęście bez antybiotyków się obyło i tym razem. Tylko strasznie długo to chorowanie trwało. Nie wiem może to kwestia wieku, że taka delikatna się zrobiłam. A może to dieta? Chyba znowu zacznę się hartować zimnymi prysznicami i chodzeniem boso po śniegu jak już innej rady nie będzie...

Dziś dzień spokojny i nieco leniwy, bo zleceń dodatkowych jak na razie nie mam. Będę tylko wróżyć na portalu, jak chętni będą. Jutro za to mam wyjazd po czytnik między innymi. Już go zamówiłam. Krzysiek jedzie ze mną do towarzystwa, bo ma urlop. Przy okazji wydrukuję zdjęcia kotów do kartek, które mam zamiar zrobić na bazarki. Dziś po południu będę czytać. Muszę się z tą książką pośpieszyć z powodu Krzyśka, który to też ją chce przeczytać, a termin oddania jej do biblioteki się zbliża nie ubłagalnie. Później może zrobię sobie dłuższą medytację i coś namaluję. Trzeba by namalować akwarelami koty, bo się ładnie ostatnio sprzedały na bazarku kocim i tak dzień zejdzie. Jak ja lubię takie spokojne dni w domu, gdy nic mnie nie goni i nic nie muszę...Oby takich więcej...Tylko Krzyśka mi  szkoda, że musi chodzić do pracy... Niestety on w domu zarabiać nie potrafi...

12 stycznia 2016 , Komentarze (25)

Nie lubię ostatnio nawet myśleć o diecie. Motywacji nie mam i boję się, że się znowu rozchoruję jak kalorie obetnę. W tej chwili czuję się jakbym była niedożywiona i organizm ciągle dopomina się jedzenia choć oczywiście tyle ile bym miała ochotę nie jem. Mam ochotę zwłaszcza na ciepłe posiłki, bo wciąż mi zimno. Odrzuca mnie od surówek i sałatek. Nie mam też ochoty na zimne napoje co akurat jest dobre. Na kolację najchętniej bym jadła ziemniaki pieczone z ziołami, czosnkiem i cebulą z dodatkiem marchwi lub pieczarek albo i boczku. Chętniej niż zazwyczaj jem mięso. Nie wiem może organizm się dopomina, żeby nabrać siły i więcej energii. No i żeby się ogrzać. Mnie jest ciągle zimno. Leże pod kołdrą w 22 stopniach. Wczoraj było 25, a mnie za gorąco nie było. Chyba organizm jest wymrożony, aż cud, że mnie reumatyzm nie łapie. Oby a zima już się skończyła. Wcale mnie w tym roku nie cieszy. Nawet śniegu nie wyglądałam.

Znalazłam delikatesy w internecie. Nawet nieźle zaopatrzone i ceny takie sobie. Krzysiek jednak się nie chce zgodzić na zakupy w nich, bo nie ma gdzie zapasów przetrzymywać. Do spiżarni wkradł się bałagan, bo pełno zbędnych rzeczy nawkładał i teraz wyrzucić ich nie chce. To by było rozwiązanie, żeby nie musiał dźwigać, ale skoro chce? To niech do sklepów zasuwa i dźwiga. Można by też zakupy zrobić raz w miesiącu i przywieźć taksówką. Też się nie zgadza. Strasznie uparty jest. Woli dźwigać niż wprowadzić jakieś zmiany...

11 stycznia 2016 , Komentarze (76)

Chyba powoli przeziębienie mi przechodzi, bo zaczynam myśleć o pracy. Po cichutku też jakiś głosik szepcze mi do ucha, by zacząć pisać opowiadania. Może książki typu poradników np. coś z medycyny alternatywnej. Ciągle myślę o powieści. Znalazłam w internecie agencje literackie to może z wydaniem nie było by takiego problemu. Jeszcze chęci tak do końca nie wróciły, ale już jestem na dobrej drodze. Powoli wracam do żywych...10 dni to trwało...

W tym tygodniu jadę kupić czytnik e-booków. Model mam wybrany, ale muszę go zamówić do sklepu stacjonarnego, żeby obejrzeć przed zakupem. Strasznie się cieszę. Ciekawa jestem jak mi czytanie tego typu przypasuje, bo w laptopie nie lubię. E-booki jednak to przyszłość i czas się z tym pogodzić no i miejsca na tradycyjne książki mi już brak. Krzysiek oczywiście jest obojętny. Czytnik go nie interesuje i raczej nie zainteresuje, bo czasem mam wrażenie, że technika go gryzie tak od niej stroni. Nie lubi się też uczyć nowych rzeczy. Moim zdaniem to oznaka starzenia się i lenistwa umysłowego, ale do niego to nie dociera...

Z dietą mam problem. Powinnam teraz po chorobie jeść dużo warzyw i owoców, a kupić tego dobra nie mam gdzie i nie jem. Codziennie zjadam tylko 1 mandarynkę i pół cebuli. Czasem kawałek marchwi i ząbek czosnku. To jest za mało. Chodzi za mną kapusta kiszona tylko taka prawdziwa bez octu, jabłka i pomarańcze. Muszę z tym poczekać do wiosny chyba...

10 stycznia 2016 , Komentarze (24)

Kupiłam w internecie cerutin i echinaceę. Będę brać, żeby już nie zachorować ponownie. Myślę jeszcze o syropie z jodem. Może te środki pomogą i już chorować nie będę, a jeśli już to lżej. Coś muszę zrobić, bo mnie te choroby wykończą. Jeśli to nie pomoże pomyślę o środkach od lekarza, o ile wcześniej nie każe zrobić badań. Mam jeszcze takie wyjście, żeby poprosić znajomego lekarza o wizytę prywatną w domu, a on już przepisze co zechcę bez badań. Jeśli chodzi o przeziębienie jestem uzależniona od Krzyśka. Złapie on to pewnie i ja będę chora. Tylko, że ja przechodzę ciężej od niego...On ma tylko katar, a mnie oprócz tego kaszel chce udusić. Gdybym przechodziła tak lekko jak kiedyś - 3 dni i z głowy to bym o uodparnianiu nawet nie myślała. Muszę też kupić nowoczesne bańki, bo tych tradycyjnych na denaturat Krzysiek stawiać nie potrafi...

Jutro miałam mieć wizytę u neurologa i została przeniesiona na 25 stycznia, bo lekarz chory. Coraz lepiej...

Tyle dobrego z tego kataru, że nie jestem głodna i nie jem. Nie przytyłam więc dużo przez te szaleństwa, które były, a co przytyłam zrzuciłam.

9 stycznia 2016 , Komentarze (8)

Przeziębienie wreszcie mi trochę przechodzi. Trwało to całe wieki. Wczoraj pogoda była piękna. Świeciło słońce i śnieg się skrzył. Kusiło mnie wyjść na dwór, ale nie miałam odwagi. Dziś już czarnych, depresyjnych myśli prawie nie mam chociaż do pracy też mnie nie ciągnie. Pewnie jeszcze trochę potrwa zanim zupełnie dojdę z sobą do ładu. Krzysiek po południu idzie do pracy, a ja pewnie będę czytać i działać w internecie. Na nic innego jeszcze nie mam siły ani ochoty. Za to ciągle chce mi się spać. Odsypiam te chwile, gdy przez kaszel spać nie mogłam. Dziś też po raz pierwszy od czasu choroby poczułam głód. Wcześniej jadłam z przyzwyczajenia. Ten głód to taki od żołądka typu ssania, bo apetytu nadal nie mam. To pewnie przez katar, który mnie jeszcze męczy.

Ostatnio kombinuję jakby tu rozwiązać ogrzewanie mojego mieszkania, żeby trochę cieplej było tak z 15 stopni w kuchni i w sypialni i z 22-23 w pokoju dziennym. Teraz mam piec kominkowy w pokoju dziennym w którym idzie wiadro węgla  i piecokuchnię, w której palę tylko w wielkie mrozy, bo żre węgiel/2 wiadra na 6 godzin/, a ciepła nie daje. No chyba, ze palić w niej nie potrafię. Najgorsze są poranki - 10 stopni w sypialni i w kuchni i 15 w pokoju dziennym. Rozgrzewa się powoli i dopiero późnym popołudniem jest cieplej. Masakra. Za stara już jestem na tak niskie temperatury. Dom jest częściowo ocieplony i są nowe okna, ocieplone też są sufity. To pomogło na tyle, że kiedyś rano było 6 stopni w sypialni i niecałe 10 w pokoju dziennym. Co mogę zrobić jeszcze? Chyba tylko ocieplić jeszcze jedną ścianę zewnętrzną. Będzie z tym problem, bo graniczy ona z prywatną drogą sąsiada, który niekoniecznie ocieplać zezwoli. Najgorzej mnie wkurza Krzysiek, który nic nie pomyśli i tylko krytykuje. Zmian nie chce. bo jemu dobrze...

8 stycznia 2016 , Komentarze (19)

Wczoraj cały dzień przeleżałam z książką na kanapie pod kołdrą. Jeszcze mi całkiem przeziębienie nie przeszło. Długo to u mnie trwa ostatnio. Nie bardzo mam pomysł co z tym zrobić. Niby środki są, ale który zadziała? Leżenie przy piecu z książką lub laptopem oczywiście mnie nie denerwuję. Wręcz przeciwnie bardzo lubię w ten sposób spędzać czas. Zwłaszcza gdy książka interesująca. Dziś Krzysiek pojechał do miasta to pewnie kupi słodyczy i nawet obiadu robić nie będę. Jutro już idzie do pracy to i pracy będę miała więcej.

Coraz częściej zaczynam myśleć o tym, żeby jedno z mieszkań w domu zamienić czasowo na mieszkanie w blokach. Mam dość pracy koło domu, palenia w piecach, zimna. Pasowałby mi taki niski blok i  ciche mieszkanie na parterze z balkonem blisko sklepu. Oczywiście mniejsze niż to moje. Liczę na to, że kogoś działką skuszę. W tej chwili to oczywiście nierealne, bo mamie trzeba pomóc, ale za jakiś czas. Krzysiek też by tak chciał. To by było idealne dla nas rozwiązanie i tak prawie całe nasze życie toczy się w domu. Po co nam działka? Tylko kłopot z tym.

Jeśli nie uda mi się przenieść do bloków to może założę ogrzewanie na gaz z czujnikami w każdym pokoju? Może bym nie zbankrutowała, gdybym w sypialni i w kuchni ustawiła na powiedzmy 15 stopni a w dziennym na 22.

7 stycznia 2016 , Komentarze (39)

Wczoraj już się lepiej paliło w piecu jak wszystko wyczyściłam. Zebrało się prawie wiadro osadu. Jak miało się palić dobrze i nie dymić skoro tyle tego dziadostwa było. Po południu było już w domu znacznie cieplej. Co prawda mrozy przeszły, ale ja i tak twierdzę, że te niskie temperatury w pokoju to była wina pieca. Teraz zostało mi jeszcze czyszczenie piecokuchni. Tu może być gorzej bo nie ma dojścia do komina. Powinna być wyczystka, ale ona będzie dopiero zrobiona podczas remontu łazienki, bo ma być nad wanną.

Dziś Krzysiek nie poszedł do pracy. Pojechał na zakupy i załatwić sobie wymianę DO. Jutro też będzie miał urlop i też wyjeżdża na dwie godziny z domu. Złości się, że mu te wyjazdy wypadają, bo wolałby siedzieć w domu i czytać np. Ostatnio znowu przyniósł z biblioteki 7 książek i ciągle czyta. Mnie to pasuje. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał nie lubić książek. Nawet się z takimi, którzy nie czytali nie spotykałam. Jakoś tak wyszło. Ja też od wczoraj czytam.


Przytyłam 1,2 i tym samym osiągnęłam górną granicę tej wagi, którą akceptuję. O diecie dopiero myślę, ale muszę wcześniej wyzdrowieć. Tym razem będą to jakieś krótkie drastyczne diety typu jajecznej, niekoniecznie zdrowe. Na długodystansowe walki typu kilogram na miesiąc już się nie piszę...Nie mam na to siły ani motywacji...Miesiąc diety i dość...Potem musi być przerwa...Zastanawiam się tylko czy ja jeszcze jestem w stanie schudnąć...

6 stycznia 2016 , Komentarze (18)

Filuś będzie miał zabieg 19 stycznia. Wczoraj dostał tylko trzy zastrzyki. Trafiłam na szczęście na chirurga i już wiem na pewno, że to nic poważniejszego nie jest. Znowu będzie problem z zawiezieniem go, bo miauczy i się w torbie rzuca. O tym żeby zawieść go do lecznicy w transporterze mowy nie ma. Wczoraj wracaliśmy taksówką, bo autobus zatrzymujący się koło domu nas uciekł, a następny miał być dopiero za godzinę. Nie było szansy dojechać drugim, bo Filuś mógł otworzyć torbę i zwiać. Dobrą stroną jest to, że ta wycieczka chyba nie zaszkodziła mi. Przeziębienie nie przeszło ale i nie pogorszyło mi się. Bałam się tego.

Dziś mimo święta będziemy czyścić piec i komin w pokoju dziennym. Może to sprawi, że będzie się lepiej palić i będzie cieplej. No chyba, że to faktycznie kiepski węgiel, który ciepła nie daje. Piec jednak wyczyścić trzeba, bo gdy się pali to cała szyba jest zakopcona. Nie można też otwierać drzwiczek, bo się kopci jak diabli... Coś jest nie tak...Dobrze, że mrozy przeszły. Mnie jednak nadal jest zimno w tych 20 stopniach. Siedzę pod kołdrą z cegłą gorącą w nogach, a dłonie mam lodowate.

Dziś w nocy wyspałam się już dobrze, bo spałam w sypialni. To nic, że zimno. Spałam pod kołdrą i kocem i nie zmarzłam...

Po południu jako, że trochę lepiej się czuję i liczę na ciepło może skłonie prośbą lub groźbą, Krzyśka do zagrania w Wiedźmina. Zauważyłam, ze on jest strasznie oporny jeśli ma się czegoś nowego nauczyć. W tym wypadku przecież trzeba zrozumieć zasady gry. Broni się przed tym, a potrafi być uparty jak osioł.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.