Wczoraj spędziłam przyjemny dzień w domu. Czytałam, spałam, medytowałam i kolorowałam mandale. Dziś mam wyjazd do neurologa. Stresu może być masa, bo wizyta wyznaczona jest między 15 a 17. Czekanie dwie godziny mnie pewnie wkurzy. Wezmę czytnik i zajmę się książką. Poza tym jedzie ze mną Krzysiek, który ma mi odebrać z poczty Herbalife. Pewnie jeszcze na dodatek lekarz wyśle mnie na badania typu tomografii. Znowu trzeba będzie się zapisać na wizytę, czekać, jechać i to do tego z przesiadkami. Jak ja tego nie lubię.
Diety pilnuję. Schudłam 20 dkg lub więcej bo mam zaparcia. Jem tyle ile trzeba, nie podjadam. Dieta mi odpowiada, bo można jeść wszystko, a ograniczenia porcji mi nie przeszkadzają. Głodu nie czuję. Dziś będzie jogurt, kapusta z makaronem, mandarynka i surówka z dodatkiem jajek i majonezu. Chodzi za mną sałatka jarzynowa, taka z ziemniakami. Może zrobię w środę, bo jutro mam mieć placki ziemniaczane. Też bardzo lubię. Staram się trochę ograniczyć węglowodany. Warzywa mi się powoli kończą. Trzeba będzie zrobić nowy zapas. Sporo ich jem ostatnio odkąd kupiłam rozdrabniacz. Krzysiek też je przy okazji, a jeszcze niedawno twierdził, że królikiem nie jest.
Mrozy odpuściły. Mam nadzieję, że już na dobre, bo ciągle mi przez dietę zimno. Oby ta zima szybko minęła...