Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1498407
Komentarzy: 54630
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 stycznia 2016 , Komentarze (18)

Wczoraj spędziłam przyjemny dzień w domu. Czytałam, spałam, medytowałam i kolorowałam mandale. Dziś mam wyjazd do neurologa. Stresu może być masa, bo wizyta wyznaczona jest między 15 a 17. Czekanie dwie godziny mnie pewnie wkurzy. Wezmę czytnik i zajmę się książką. Poza tym jedzie ze mną Krzysiek, który ma mi odebrać z poczty Herbalife. Pewnie jeszcze na dodatek lekarz wyśle mnie na badania typu tomografii. Znowu trzeba będzie się zapisać na wizytę, czekać, jechać i to do tego z przesiadkami. Jak ja tego nie lubię.

Diety pilnuję. Schudłam 20 dkg lub więcej bo mam zaparcia. Jem tyle ile trzeba, nie podjadam. Dieta mi odpowiada, bo można jeść wszystko, a ograniczenia porcji mi nie przeszkadzają. Głodu nie czuję. Dziś będzie jogurt, kapusta z makaronem, mandarynka i surówka z dodatkiem jajek i majonezu. Chodzi za mną sałatka jarzynowa, taka z ziemniakami. Może zrobię w środę, bo jutro mam mieć placki ziemniaczane. Też bardzo lubię. Staram się trochę ograniczyć węglowodany. Warzywa mi się powoli kończą. Trzeba będzie zrobić nowy zapas. Sporo ich jem ostatnio odkąd kupiłam rozdrabniacz. Krzysiek też je przy okazji, a jeszcze niedawno twierdził, że królikiem nie jest.

Mrozy odpuściły. Mam nadzieję, że już na dobre, bo ciągle mi przez dietę zimno. Oby ta zima szybko minęła...

24 stycznia 2016 , Komentarze (26)

Wczoraj Pikuś miał wypadek. Biegał po śniegu jak szalony, poślizgnął się, przewrócił i potłukł. Jeśli mu nie przejdzie do poniedziałku czeka mnie weterynarz. Boli go łapka, ale na nią staje i bok. Oczywiście robimy zabiegi i mama i ja. Ja Reiki, mama bioterapeutyczne. Oby mu przeszło. Na szczęście je i nosek ma zimny. Bardzo mi biedaka szkoda. Taki teraz potulny i spokojny leży. Zupełnie jak nie on. Nawet na kanapę nie chce wskakiwać, bo się boi. Śpi w spanku dla kotów koło pieca.

Dietę trzymam. Dziś siódmy dzień. Po wczorajszym spadku motywacja mi wzrosła. Widocznie tak co kilka dni waga ma spadać przy tej diecie. Dziś będzie tuńczyk, pieczony schab i jajka na twardo. Dzień proteinowy. Jutro już warzywa. Herbalife czeka na mnie na poczcie, bo w skrzynce znalazłam avizo. Ciekawe czemu? W domu byłam cały czas i nie wiem jak to się stało, że listonosz mnie nie zastał.

Znowu pojawiły mi się sny związane z jedzeniem. Kiedyś tak miałam. Jadłam w śnie. Czułam smak i zapach i jak się tak najadłam to w dzień byłam mniej napalona na jedzenie. Dziś to były frytki, kotlet mielony i czekolada. Zjadłam dużo frytek i całą tabliczkę czekolady. Jeszcze rano czułam jej smak w ustach.

Wczoraj słuchałam Enigmy, a Krzysiek się złościł, bo on woli Golców albo disco polo...

23 stycznia 2016 , Komentarze (76)

6 dzień diety i waga spadła o 50 dkg. Herbalife nadal nie ma. Czyżby kurier mnie nie zastał? To moja przedostatnia szansa, bo ostatnia to Dukan. Ponoć jednak i będąc drugi raz na diecie się chudnie. Znajoma przez kilka miesięcy schudła 17 kg. Z tym ta dieta jest fajna, że spadki są regularne codziennie po trochu. To dodaje skrzydeł. Błąd zrobiłam, że dietę przerwałam po zrzuceniu 10 kg. Chodziło mi o zdrowie. Chciałam też odpocząć od diety i bardzo tęskniłam za węglowodanami. Jeśli teraz przejdę to postaram się pociągnąć dłużej. Może tak, żeby siódemka z przodu pokazała się. Kto wie? W lutym chyba zacznę. No chyba, że Herbalife zadziała tak dobrze, że już zmiany nie będą potrzebne. Dziś miał być gwałt jajeczny. Jutro też. Tego typu dieta o dieta Mosleya 5:2.Skoro jednak schudłam w tydzień 1,2 to się męczyć nie będę.

Wczorajszy dzień minął mi spokojnie. Do południa spaliśmy z Krzyśkiem dwie godziny, później pisałam teksty dla agencji i portalu, medytowałam, siedziałam na Vitalii i blogach. Jeszcze później czytałam i zrobiłam kartki, bo przyszły mi materiały. Szybciutko tym razem. Kilka razy też wróżyłam. Dzień minął nie wiadomo kiedy. Dzisiejszy będzie podobny mam nadzieję. Też spokojny i nieco leniwy. Jak ja to lubię...

A na koniec muzyka, którą ostatnio słucham....

22 stycznia 2016 , Komentarze (132)

5 dzień. Dietę trzymam. Grzeszków brak. Od początku schudłam 70 dkg. Trochę mało. Koktajle Herbalife jeszcze nie przyszły. Jem więc wszystko tylko mało. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić, by waga spadała szybciej. Może coś pokombinować z węglowodanami? Trudne to dla mnie bo bardzo je lubię. Jak nie schudnę do soboty to chyba zrobię sobie dzień gwałtu jajecznego. Jak mnie denerwują te powolne diety. Na dukanie efekt był codziennie. Może do niego wrócić? Coraz bardziej mnie to kusi...

Wczoraj o mało co a bym się otruła. Wstałam i zaspana poszłam wziąć leki i zamiast dwóch tabletek ceruinu złapałam dwie na ciśnienie. Zawsze biorę pół. W ostatniej chwili wyjęłam je z ust. Ktoś nade mną czuwa jak nic, bo gdy miałam je w ustach wręcz usłyszałam krzyk w głowie by sprawdzić co chcę połknąć. Oprzytomniałam momentalnie. Muszę bardziej uważać. Teraz cerutin przełożyłam w inne miejsce, bo wystraszyłam się porządnie.

Wczoraj zepsuł mi się chyba telewizor, bo nie można regulować głosu i jest bardzo cicho. To stary kilkunastoletni weteran. O nowym nie myślę. Tym bardziej, że teraz wszystkie są płaskie i pewnie lekkie. Nie postawie czegoś takiego na segmencie, bo kot skoczy i zrzuci. Będzie trzeba chyba powiesić na ścianie, a nie bardzo mam gdzie. Ot i nowy kłopot...


21 stycznia 2016 , Komentarze (97)

4 dzień diety. Wczoraj zjadłam na śniadanie pączka, później ziemniaka z sosem mięsno-grzybowym, surówkę z marchwi i selera i ogórka kiszonego. 1000 kalorii nie przekroczyłam. Nic nie schudłam. Tym pączkiem to mnie Krzysiek skusił, bo miała być jajecznica z pieczarkami. Najgorsze jest to, że chyba puchnę, bo brzuch nie chce spadać. Trzeba będzie zacząć pić pokrzywę. Dobrze chociaż, że zaparć nie mam. Dziś już będzie grzecznie - jajecznica z pieczarkami, krokiety z pieczarkami i surówka z warzyw mieszanych. Te 1000 kalorii to dość jak dla mnie, ale chciałabym chudnąć 1 kg na tydzień. Nie wiem czy się uda.

Wczoraj prawie cały dzień znowu mi było zimno. Nawet ręce miałam lodowate i domu nagrzać nie mogłam. Siedziałam długo w 17 stopniach i zaciskałam zęby ze złości. W piecu aż huczało. To zimno to chyba wina diety. Nigdy nie lubiłam odchudzać się zimą, bo wtedy organizm potrzebuje dodatkowej energii by się ogrzać. Przecież w blokach nie mieszkam ani gazem domu nie ogrzewam. Po południu czytałam. Zrobiłam też kartki. Tym razem to kartki dla kociarzy. Trzeba by powoli robić zakupy na kartki wielkanocne. Problem z tym, że papierów wielkanocnych brak w moim sklepie. W innych jeszcze nie szukałam. Warto by też pomyśleć o jajkach ozdobionych w technice decu. Też materiałów nie mam. Dobrze chociaż, że pieniądze na nie są. Dziś zamówię...

20 stycznia 2016 , Komentarze (46)

Dieta 1000 kalorii mi jak na razie służy. Pierścionki robią się luźne. Głodu nie czuję. Tylko przestoju się boję. Ostatnio znajoma przypomniała mi o diecie poprawiającej metabolizm. Schudła na niej 8,5 kg w dwa miesiące prawie bez ćwiczeń. Dieta nie jest uciążliwa i składa się z faz. Zasady są w internecie albo w tej książce. Chodzi o dietę Haylie Pomroy.

Książkę mam od jakiegoś czasu i dieta wydała mi się interesująca, ale boję się tych dużych porcji jedzenia i jojo przez to. Pewnie kiedyś jednak ją wypróbuję jak mi diety niskokaloryczne dopieką, a może ilość jedzenia zredukuję na początku do np. 1300 kalorii na których nie tyję. Na razie czekam na Herbalife jem mało i chudnę. Z ćwiczeniami na kręgosłup i z jogą poczekam do wiosny. Ćwiczę na macie, a od podłogi teraz ciągnie zimno. Nie wytrzymuję tego.  Żadnych jednak intensywnych ćwiczeń wykonywać nie będę. Ma być lekko i niewyczerpująco. Ani ciśnienie ani puls nie ma prawa mi podskoczyć. Wiem, ze od tego nie schudnę, ale czego innego ćwiczyć nie będę. Pot, zakwasy i zziajanie się nie odpowiadają mi...

Filuś po zabiegu czuje się dobrze. Je i na razie ucha nie drapie. Problem będzie z podawaniem antybiotyku od czwartku i później ze zdjęciem szwów 1 lutego. Najgorszy jest wyjazd bez samochodu. Szarpie się i miauczy. Do przychodni jakoś dojadę, a z powrotem może taksówką.

Dwa dni temu odezwała się do mnie kobieta z portalu z propozycją współpracy w charakterze kogoś w rodzaju redaktora. Dobrze by było tą pracę złapać, bo jest za lepsze pieniądze niż teraz pracuję. Tematy jak dla mnie ciekawe. Pisałabym o drzewach i krzewach. Teraz piszę o pożyczkach, kredytach itp za 2 zł za 1000 znaków, ale czego się nie robi, żeby pracować w domu...

19 stycznia 2016 , Komentarze (136)

Wczoraj miałam sporo chodzenia jak na mnie. Chyba ponad 2 km. Przyjechałam padnięta. Chodziłam z trudem, powoli, noga za nogą. Krzysiek się wściekał, że się toczę jak 80 latka. Faktycznie energii mam jeszcze mało. Pewnie po chorobie. Chociaż z drugiej strony zawsze chodzę raczej wolno. Nie spieszy mi się. Po południu zrobiłam obiad i zajęłam się tym horoskopem, którego w niedzielę nie skończyłam. Później czytałam. Dzień minął szybko. Wieczorem kusiło mnie zrobić kocią kartkę, ale w piecu mi przygasło i zaczęło ciągnąć od podłogi. Nie miałam odwagi nóg z pod kołdry wyjąć.

Zauważyłam, że im jestem starsza tym większym staję się odludkiem i tym trudniej mi wyjść z domu. Gdy byłam młodsza, zanim poznałam Krzyśka jeszcze tak co tydzień albo i częściej do koleżanek chodziłam. Teraz już mi się nie chce. Wystarczy mi towarzystwo Krzyśka i sporadyczne kontakty przez telefon czy internet z dziewczynami o podobnych zainteresowaniach. Przeważnie to kociary, ezoteryczki i te które działają w rękodziele. Mamy wspólne zainteresowania i to nas łączy. Nie bawią mnie rozmowy o niczym typu ten sąsiad ma dziecko czy kupił nowy samochód, a córka koleżanki kupiła płaszcz. Zupełnie mnie to nie interesuje. Chyba jestem aspołeczna i mój introwertyzm się pogłębia. Jestem jak moja mama. Na starość będę siedzieć w domu po całych dniach sama i nie będę się skarżyć. Moja mama ciągle powtarza, że wystarczy jej cisza, ciepło i książki. No cóż różni są ludzie.

Dziś mam wyjazd z Filusiem na zabieg. Ucho całe nabrzmiałe. Oby wszystko było ok i nawrotów nie było. Okropnie się denerwuję...

Dietę trzymam. Te 1000 kalorii to wcale nie tak mało. Można się nasycić, ale ja całe życie na niskokalorycznych dietach jestem. Ruchu nie mam to mi tyle starcza. Nie wszystkim bym taka dietę polecała. Na pewno nie pracującym i ćwiczącym. To zdecydowanie dieta dla osób leniwych ruchowo.

18 stycznia 2016 , Komentarze (83)

Mrozy wróciły. Trochę śniegu napadało. W domu od razu zrobiło się chłodniej co przeoczyłam i skutek był taki, że w nocy zmarzłam na kość. Dziś będę spała pod kocem i kołdrą i jeszcze rozpalę w piecokuchni, którą najpierw będę musiała wyczyścić, bo jeszcze tego nie zrobiłam...Z lenistwa oczywiście. Nie cierpię się paprać po pachy w sadzy i wdychać tego. Mrozy mrozami, a wczoraj widziałam kosa. Przyleciały bardzo wcześnie w tym roku. Oby przerwały. Co prawda są dokarmiane, ale to może nie wystarczyć.

Schudłam 70 dkg. Od dziś dieta 1000 kalorii. Ciekawe ile wytrzymam. Tym pewnie dłużej im dłużej będzie waga spadać. A jeśli nie będzie spadać co wtedy? Trzeba będzie wymyślić coś innego. Żebym tylko marznąć nie zaczęła. Dziś jadę do miasta to i ruch będzie. Muszę odebrać komputer i kupić trochę warzyw. Sporo się nachodzę. Jadę z Krzyśkiem to będzie miał kto nieść. Jutro też wyjazd. Tym razem na zabieg z Filusiem. Strasznie się denerwuję. Przy okazji trzeba będzie odebrać z przychodni karmę urinary dla Józka i Morusa, którą zamówiłam w zeszłym tygodniu. Muszę również kupić Advocate dla kilku kotów. Krzysiek kupi też sobie książki w kiosku. Zbiera dwie serie. Jedną o bitwach Polaków i drugą o II wojnie światowej.

Ostatnio znowu sporo czytam. Tym razem e-booki. Czytnik mnie bardzo cieszy. Zgrałam sobie sporo książek z Chomika i działam. Ostatnio czytam powieści Robina Cooka. Znowu mnie wzięło. Jeszcze z 15 przede mną. Później pójdzie Tess Gerritsen. Na powieści historyczne coś ostatnio nie mam ochoty choć kilka Victorii Holt też zgrałam. Krzysiek na czytnik nawet nie patrzy. Próbowałam go zainteresować książkami z Chomika, ale mi się nie udało. Pozostanie chyba przy tradycyjnych książkach i dalej będzie latał od biblioteki do biblioteki. Jesteśmy zapisani w czterech.

Ataki hejterek się skończyły jak na razie. Może z zamykaniem pamiętnika się wstrzymam jak mi niektórzy radzą?

17 stycznia 2016 , Komentarze (114)

Chyba zamknę pamiętnik i będzie dostępny tylko dla znajomych. Zapraszam więc życzliwe osoby, które chcą tu wpadać do wysyłania mi zaproszeń. Nie mam już ochoty na przegadywanie się z hejterkami, które plują jadem pod każdym moim postem. Szkoda mi czasu na przegadywanie się i jałowe dyskusje. Wolę go wykorzystać na inne zajęcia...

Kupiłam bańki bezogniowe i w środę mi przyszły. Niestety to chyba jakieś chińskie badziewie, bo nie zawsze się chcą trzymać. Jak się powietrze usuwa takim specjalnym urządzeniem to jest ok. Jednak w chwili odczepiania urządzenia całe powietrze ucieka. Krzysiek za żadne skarby mi ich nie postawi. Nie da rady. Nawet instrukcji po polsku do tego nie ma. Chyba będę musiała kupić jeszcze jedne i wypróbować w aptece. Dobrze, że stosunkowo tanie chociaż były.

W przyszłym tygodniu Krzysiek ma znowu urlop. Później coś mówił o miesiącu przerwy i przyjęciu się ponownie do pracy, ale nic tak naprawdę nie wie. Brygadzista ponoć też jeszcze nie wie co dalej. Podobno ludzi przyjmują, ale na pół etatu. Tylko czy Krzyśka przyjmą? Będę wiedzieć pod koniec stycznia albo i lutego. Tym samym wszystko w zawieszeniu jest...Nie lubię takiej niepewności. Sporo stresu mnie czeka.

Coraz bardziej mnie kusi dieta ketogeniczna. Przeszłabym tak na miesiąc, dwa.Tyle to ja wytrzymam, żeby tylko waga spadała. Ponoć jest dla tych otyłych naprawdę i szybko się chudnie. Ja na diecie Cambridge, a wtedy organizm też wchodzi w stan ketozy, chudłam kilogram tygodniowo bez przestoi i czułam się dobrze. Może spróbuję zamiast Dukana? Tylko trochę ten tłuszcz mnie przeraża, bo nie lubię... Jeszcze poczytam na ten temat.


16 stycznia 2016 , Komentarze (93)

Jeden laptop przyjedzie z naprawy w poniedziałek i chyba będę musiała zawieźć drugi, bo wyrobił się port czy jak się to nazywa i mysz ani nic innego nie da się podłączyć. Dopust boży z tymi laptopami. Czytnik kupiony i prawie rozgryziony. Będę miała z niego pociechę choć faktycznie zmiana e-booków z pdf na epub czy mobi nie za fajnie wychodzi. Konkretnie polskie litery wgrywają się jak chcą choć nie zawsze. Niektóre e-booki są ok. Nie wiem od czego to zależy. Nie wiem też czy coś z tym moim czytnikiem jest nie tak, bo przedwczoraj się zawiesił i zmienił mi stronę z 200 na 132. Tak bywa? Czy trzeba oddać do serwisu?Wczoraj już było wszystko w porządku.

Poza tym kupiłam koktajl Herbalive. Jeszcze tego specyfiku nie próbowałam, a ponoć dobrze działa. Miałam Allevo i Dietę Cambridge. Chudłam na tym 1 kg tygodniowo, wygodne było, ale to straszny smak ma. Może Herbalive smaczniejsze jest. Zobaczymy. Coś podziałam, bo dojrzałam do diety. Od poniedziałku 1000 kalorii, a później jak przestanę chudnąć ze dwa dni gwałtu jajecznego i później sztuczności. Niezdrowe? Trudno. Waga musi spaść. Tylko ciekawe ile.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.