Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1498353
Komentarzy: 54630
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 października 2015 , Komentarze (10)

Od jakiegoś czasu robię sobie nową medytacje z opiekunem duchowym. Założenie było takie by go zobaczyć i kilka dni temu udało mi się po praz pierwszy. Do tej pory odczuwałam tylko jego obecność. Mój opiekun jest mężczyzną w wieku trzydziestu paru - czterdziestu lat. Ma długie nie za ciemne włosy i mądre, dobre oczy. Ukazał mi się w stroju ciemnobrązowym z okresu wczesnego średniowiecza z opaska na czole. Moment był magiczny i świetnie się przy moim opiekunie czułam - spokojna i bezpieczna. Na pewno będę tą medytacje robić nie raz, bo nabrałam ochoty na więcej kontaktów. Czuję, że kiedyś na tym świecie był mi bardzo bliski. Oprócz tej medytacji ćwiczę nadal nawiązywanie kontaktów z moim  bliskimi po drugiej stronie. Wczoraj zaczęłam też czytać książkę o obronie psychicznej. Też są w niej ciekawe medytacje. Będę miała co robić. Teraz jest dobry czas na medytacje, bo latem gdy okna są otwarte czasem przez hałas trudno mi się skupić.

Dziś jako, że jest niedziela nie mam nic konkretnego do roboty. Może jednak skończę chlebak i zacznę chustecznik. Krzysiek nie powinien nosem kręcić na taka pracę. Swoja drogą zaniedbał ostatnio całkiem swoje życie duchowe. Uważa się za katolika, a w kościele był ostatnio wieki temu. Myślałam, że teraz w czasie urlopu pójdzie ale gdzie tam. Ani nie wspomniał na ten temat. Nie ogląda też mszy w telewizji ani w internecie. Nie modli się. Nie wiem czemu tak jest. Puki żyła jego mama jeszcze jakoś swoja wiarę kultywował. Teraz przestał. Moim sposobem też do Boga dotrzeć nie próbuje. Ani żadnym innym. Martwi mnie to, bo zachowuje się jak ateista. Nie wiem co mam z tym fantem począć.

Wczoraj kupiłam kalendarz...


24 października 2015 , Komentarze (4)

Sobota. Dzień z tych bardziej leniwych, bo Krzysiek jest rano w domu i wszystko robi. Dziś tak nie było. Rano tuż po wstaniu wyszłam do drugiego pokoju na serię ćwiczeń. Dopiero później zabrałam się za kawę. Ćwiczy mi się ciężko, bo wszystkie ćwiczenia zapomniałam, a niektóre składają się z wielu ruchów i są jak dla mnie skomplikowane. Kupiłam sobie drugą książkę z tymi ćwiczeniami. Jest moim zdaniem lepsza, bo opisane jest w niej też szczegółowo na co dane ćwiczenie pomaga. Od następnego tygodnia chcę wprowadzić jeszcze po godzinie jogi w sobotę i środę, gdy Krzyśka po południu w domu nie będzie. O diecie na razie nie myślę. Jem wszystko, ale nie za dużo. Myślę, że tak z 1400 kalorii. Tyć przestałam, ale i tak ważę już koszmarnie dużo.

Dziś po południu zajmę się czytaniem. Będą też medytacje, Reiki i może będzie lakierowanie chlebaka. Powinnam namalować autoportret akrylami, ale coś mnie ostatnio do malowania nie ciągnie. Poczekam na wenę. Nie chce mi się też pisać ani opowiadań ani wierszy ani haiku. Wena uleciała i nie wiadomo kiedy wróci. Utonęłam za to metafizycznym świecie i czytaniu. Do tego dusza mi się rwie i nie mam zamiaru jej powstrzymywać. Czytam książki rozwojowe. Powieści coś mnie ostatnio nudzą tak jak filmy fabularne. No cóż ja jako klasyczna numerologiczna piątka potrzebuję zmian choć zauważyłam, że poruszam się tylko w obrębie kilku dziedzin. Odchodzę na chwilę, wracam i znowu odchodzę i tak na przemian. 


23 października 2015 , Komentarze (10)

Wczoraj wstaliśmy przed dziesiątą, bo przyjechał kurier z książką o hipnozie. Nie czytam jej jeszcze, bo nie skończyłam tej o kontaktach z duchami, ale cieszę się, że już dotarła. Później był listonosz i przyniósł następną książkę. Dzień przeszedł spokojnie i był z gatunku tych pozytywnych. Zrealizowaliśmy wszystko co było zaplanowane z wyjątkiem prania koca. Nie miałam niestety gdzie go wysuszyć. Najważniejsze, że Krzyśkowi udało się skopać drugą część warzywnika, bo mnie to gryzło. Zamówiłam też farby do szkła i deskę do pisania ikon, bo kurs coraz bliżej. Jeszcze tylko muszę jechać wcześniej go opłacić.

Dziś Krzysiek poszedł już do pracy. Musiałam wstać sama, nakarmić stado i zrobić sobie kawę. Po trzech tygodniach lenistwa nie było to łatwe. W dodatku musiałam wstać wcześnie ze względu na kuriera. Z trudem usłyszałam budzik. Teraz siedzę spokojnie i planuję co będę dziś robić. Na pewno będzie jak co dzień medytacja i Reiki. Ostatnio sporo medytuję. Czasem to dwie medytacje w ciągu dnia, a czasem jedna, ale dłuższa. Zauważyłam, że jest to dla mnie korzystne, bo  wprowadza mnie w dobry nastrój - wycisza mnie i relaksuje. Rozszerzone zabiegi Reiki również dobrze mi robią. Mam więcej energii i werwy. Dziś rano już się trochę poruszałam. Były to ćwiczenia chińskich cesarzy. Ćwiczyłam 20 minut. Po południu mam zamiar wreszcie się zabrać za chlebak. Czas położyć podkład i wybrać serwetki. Wieczorem będę znowu czytać. Jak ja lubię takie monotonne, spokojne dni bez wyjazdów i innych tego typu aktywności. Wiem, że niektórzy padli by z nudów, ale nie ja...

22 października 2015 , Komentarze (22)

Wczorajszy dzień był cały zapłakany - mżawka i deszcz. Krzysiek miał skopać drugą część warzywnika, ale szaleństwem by było robić to w taką pogodę. Odpoczywał więc przy książkach i krzyżówkach. Dobrze chociaż, że za dużo telewizji nie oglądał. Ja zrobiłam pranie koców i też czas spędzałam po swojemu. Było Reiki, medytacje, nauka i czytanie. Lakierowałam też skrzynkę, a później zrobiliśmy porządek w dokumentach. Sporo papierów wylądowało w piecu. Wieczorem pomalowałam kolejną mandalę i tak dzień zszedł. Ostatnio zaczęłam robić sobie rozszerzony zabieg Reiki, bo mnie łupie w kościach. Martwi mnie zwłaszcza ramię i biodro. No i oczywiście kręgosłup. Kurcze mam dopiero 51 lat, a dopadły mnie schorzenia staruszek. Trochę zaczynam obawiać się przyszłości, bo jak tak dalej pójdzie to moja sprawność będzie spadać. Nie jestem odporna na ból i ruchu pewnie będę unikać coraz bardziej. O rehabilitacji nawet nie myślę, bo to masa wysiłku i bólu, a efekty mizerne. Myślałam o dobrym kręgarzu, ale nie mam jak dojechać do miejsca gdzie przyjmuje. Za daleko. Zastanawiam się czy nie mam reumatyzmu. Z drugiej strony to bez znaczenia. Jak już zaczęły boleć kości to boleć będą raz bardziej raz mniej. To raczej nie przejdzie już w tym wieku. Trzeba to zaakceptować i się z tym pogodzić.

21 października 2015 , Komentarze (8)

Wczoraj prace w domu i obejściu posunęły się do przodu. Zostały zebrane ostatnie orzechy, umyte okna, skopany częściowo warzywnik. Zrobiłam porządek z kwiatkami tj. z pelargoniami. Wyprałam też ostatnią już kapę. Zostały do prania dwa koce. Drewno kupione i złożone w komórce. Przetwory zrobione. Kartofle kupujemy stopniowo po dwa worki. Pozostała decyzja co zrobić z kapustą czy kisić czy nie. U mnie zawsze w domu kapustę się kisiło. Gdy byłam dzieckiem to była cała beczka różowej kapusty z burakami. Później tata kisił w garnkach kamiennych. Ja też czasem kiszę. Nie wiem co w tym roku. Poza tym nie kupiłam też jeszcze jabłek, cebuli i warzyw korzeniowych, a kupię, bo nawet nieźle się przechowują. Kupuję też kapusty. Trzeba też jeszcze kupić węgiel i nawóz tym razem suchy obornik. Zapasy lektury kupione. Jeszcze trochę i zima może nadejść. Oby nie była tak ostra jak niektórzy zapowiadają.

Nawiązywanie kontaktu z tymi co są po drugiej stronie idzie mi coraz lepiej. Moi bliscy chętnie przychodzą. Czuję wtedy ciepło w czakrze serca, wzruszenie i spokój. Wspomnienia napływają falami. Wczoraj cofnęłam się w przeszłość gdy miałam 17 lat. Przesiadywałam wtedy po całych dniach u mojej cioci Resi /Reginy/, która była starsza siostrą babci od strony mamy i jednocześnie moja chrzestną. Nie miała własnych dzieci i całą miłość przelała na mnie. Wczoraj czułam jej ducha obok. To bardzo ciekawe doświadczenie. Jednak nie chciałabym nawiązywać kontaktu z obcymi duszami. Trochę się tego obawiam, bo nie wiadomo kto przyjdzie. Nie wszyscy byli mili za życia. Niby są sposoby na zabezpieczenie się, ale nie chciałabym zetknąć się z czymś nieprzyjemnym. Może z czasem nabiorę odwagi...

20 października 2015 , Komentarze (4)

Przestałam mieć ochotę na jedzenie. Mogłabym nie jeść cały dzień i też by było dobrze. Coś zadziałało. Nie wiem co ale jest dobrze. Wilczy głód mi przeszedł. Ten generator bodźców podprogowych trzeba używać przez miesiąc po kilka godzin dziennie. Później wypróbuję inne afirmacje, a raczej sugestie. Mam sporo do przepracowania. Będę pracować jednocześnie z Reiki i zobaczymy. Jednak nic na siłę. W kartach anielskich mi wyszło, żebym się poddała i zaprzestała walki, a problem powierzyła aniołom. One rozwiążą go za mnie. Faktycznie wszelkie walki i zaciekłość to dla mnie stres, który może utrudniać zrzucanie wagi. Czas się wyciszyć, odpuścić, ale robić swoje. Tym razem spokojnie, bez nadmiernej mobilizacji i koncentracji na celu. Tak mimowolnie. Tak od niechcenia. Może to jest sposób.

Dziś powinnam dzień przeżyć spokojnie. Nie powinno być żadnych niemiłych zdarzeń typu wyjazdy czy inne ,,atrakcje". Czas powinien za to płynąć spokojnie. Mam zamiar skupić się na zajęciach, które lubię. Będę czytać, medytować, reikować, pewnie wróżyć. Może w końcu skończę lakierować skrzynkę i zacznę ozdabiać chlebak? Może pomaluję następną mandalę. W sumie to zostały do umycia jeszcze dwa okna. Z kwiatkami też porządek nie zrobiony jeszcze całkiem. Pozostały pelargonie. Trzeba je poprzycinać, oskubać suche listki i poustawiać w miejscu gdzie będą zimować. Może dziś...

Ogród również jeszcze nie skopany i nie nawieziony, a urlop Krzyśka się powoli kończy. W piątek już idzie do pracy. Szybko to zleciało. Odpoczęłam i ja. Miło jest się budzić gdy pachnąca kawa czeka, zwierzaki nakarmione i przyjazna dusza budzi, a nie terkot budzika. Lubię gdy Krzysiek jest w domu.

19 października 2015 , Komentarze (12)

Wczoraj pobuszowałam po internecie w tym po Chomiku. Znalazłam generator bodźców podprogowych i oczywiście zgrałam. Teraz wpajam sobie sugestie, że jem tylko wtedy, gdy czuje ssanie w żołądku. Zobaczymy czy pomoże. Kupiłam też książkę o regresingu Leszka Żądły. Czaje się na jeszcze jedną jego książkę, ale w tej chwili jej nigdzie nie ma. Muszę poczekać. Myślę o hipnozie, ale obawiam się, że sugestie nie są dobierane indywidualnie. Na mnie sugestie typu jesteś szczupła, zgrabna i atrakcyjna nie podziałają, bo mnie zależy na zdrowiu i sprawności. Nie chcę też być programowana na ćwiczenia, bo trybu życia nie zamierzam zmieniać. Chcę by ktoś mi zasugerował niechęć do węglowodanów i podjadania oraz to, że zasycam się mniejszymi porcjami i że jedzenie nie jest przyjemnością, a koniecznością. Nastawiam się na inne przyjemności.

Dziś po powrocie z miasta będę czytać książkę Zostań medium. Kupiłam ja jakiś czas temu i czekała na półce na czas, gdy przyjdzie na nią pora. Teraz jest odpowiednia i od wczoraj czytam. Trochę mi zejdzie, bo jest sporo ćwiczeń. Oprócz czytania będę pewnie medytować. Zrobię też dodatkowy zabieg Reiki na odchudzanie, bo albo mam chudnąć bez wysiłku albo wcale. Walk na tym polu nie zniosę. Dziś mi się śniło, że wchodziłam pod górę. Nie była wysoka ale szło się ciężko. Weszłam, więc jakiś sukces odniosę. Śniły mi się też psotne, uparte dzieci to może być podświadomość. Kontakt został nawiązany. Zobaczymy co dalej...

18 października 2015 , Komentarze (8)

Wczoraj nic prawie nie zrobiłam. Do południa spałam, później obiad i wizyta u mamy. Po południu dłuższa medytacja, Reiki, czytanie i wróżenie. Wieczorem trochę telewizji i polakierowanie skrzynki. Tak mi zszedł dzień. Dzisiejszy będzie podobny. W zasadzie to powinnam się zabrać za pisanie skryptów z Reiki. Wymyśliłam sobie, że napiszę i nie będę wysyłała do inicjowanych tych, które sama dostałam od moich mistrzyń. To trochę pracy by wymagało, bo stopnie w Reiki są trzy i trzeba by tyleż skryptów napisać. Cztery lata jestem już mistrzynią Reiki, a skryptów jak nie było tak nie ma. W zasadzie te które mam są dobre. Jest też sporo książek na temat Reiki. Sama polecam kilka, bo skrypty to nie wszystko. No i nie wiem co robić pisać czy nie.

Jutro już tak fajnie nie będzie, bo muszę jechać do miasta. Będę na poczcie, w księgarni i w antykwariacie. Muszę też kupić lakier do drewna. Jak ja tego nie lubię. Gdyby nie ta księgarnia i antykwariat to bym się wściekała o ten wyjazd.

Od dwóch dni mniej jem. Wpadłam na pomysł, żeby przyjemność jedzenia zastąpić inną. I teraz zamiast sięgać po kolejną porcje jedzenia wącham olejek waniliowy. To działa jak na razie. Głodna nie chodzę, a rzadziej jem i mniej. Fakt faktem, że zdałam sobie sprawę, że często ostatnio jadłam nie z głodu, a z powodu ochoty na jakąś przyjemność. Jedzenie stało się środkiem do celu, bo zawsze lubiłam jeść. Jadłam też gdy byłam zdenerwowana albo w stresie. Jadłam, bo nadchodziła pora posiłku, a nie powinno się go opuszczać. Teraz o kaloriach nie myślę i jem tylko wtedy gdy czuję fizyczny głód. Jednak nadal gdy myślę o diecie czuje się pokrzywdzona albo wściekła w zależności od nastroju. Może jednak schudnę...Ciekawa jestem tej książki o odchudzaniu D Virtue. Przyjdzie dopiero w listopadzie. Strasznie długo się na książki z tego sklepu czeka. Jak książka nie pomoże to może hipnoza?

17 października 2015 , Komentarze (20)

Wczoraj trochę prac domowych ubyło. Zostało wymyte okno i wyprana kocia pościel. Krzysiek pozbierał też orzechy do suszenia, a ja wysuszyłam ostatnia partię grzybów. Dziś Krzysiek idzie do pracy na cztery godziny to nic w domu nie zrobi. Jutro też przestój, bo niedziela. Od poniedziałku dalsze zadania do wykonania - następne okno i pranie 2 kap i koca. Muszę też posadzić monsterę, bo wreszcie wypuściła korzenie i zrobić porządek z wszystkimi kwiatkami w domu. Może dziś to zrobię...

Po południu podziałam artystycznie. Mam zamiar lakierować skrzynki i może coś ozdobię. Będzie też czas na zajęcie się sobą. Może medytacja albo doskonalenie swoich umiejętności w kontaktach z bliskimi zmarłymi. W książce, którą niedawno kupiłam jest też ćwiczenie polegające na poznawaniu swoich poprzednich wcieleń. Jeszcze nie próbowałam, a może to być ciekawe. Czasem to co nas spotyka w obecnym życiu ma swoje korzenie w przeszłych. Może tak jest np. z moją otyłością czy chorym kręgosłupem? Mam nadzieję, że znajdę też dziś trochę czasu na naukę i czytanie. No i na ćwiczenia. Ciekawe kiedy przyjdą te książki, które ostatnio kupiłam...

16 października 2015 , Komentarze (8)

Wczoraj Krzysiek kupił już znicze. Teraz jeszcze tylko kwiaty na wiązanki i święto mam ogarnięte. Trzeba będzie też jeszcze zorganizować transport. Wczoraj Krzysiek kupił też ciastka. Zjadłam  omlet z kremem i owocami. Bardzo byłam zadowolona i wyrzutów sumienia nie miałam. Ciekawe ile już przytyłam. Pewnie z dwa kilogramy. No i co z tego. Wcale mnie to nie wzrusza puki mam siłę chodzić, a że do roboty fizycznej siły nie mam to trudno. Nie tęsknię za nią...

Z nowymi kartami anielskimi pracuje mi się bardzo dobrze. Podpowiedzi są świetne. Ostatnio miałam za zadanie popracować z czakrą serca. Zrobiłam sobie dłużą medytację. Przesłałam miłość najpierw od Boga do czakry, a później do wszystkich moich bliskich w tym zwierząt. Wczoraj przesyłałam miłość do wszystkich czakr i przy okazji uśmiech. Zajęłam się też z miłością moim biednym kręgosłupem. Od razu poczułam się lepiej. Myślę jeszcze o tym by przesłać miłość moim bliskim zmarłym. Dziś za zadanie mam poprosić archanioła Michała o odcięcie od byłych partnerów i zajęcie się czymś artystycznym. Zrobię mandalę i może kasetkę albo chlebak. Zarobiłam też trochę pieniędzy to i książki kupiłam. Trzy, ale na razie sza...

Wczoraj zawaliłam i narobiłam Krzyśkowi kłopotu. Nauczeni doświadczeniem, że lubią go z urlopu ściągnąć postanowiliśmy, że nie będzie odbierał telefonów, a ja jeśli ktoś o niego spyta powiem, ze wyjechał. Cały urlop pamiętałam, a wczoraj zapomniałam i w sobotę Krzysiek musi iść do pracy. Myślałam, że to wujek dzwoni. Tym razem intuicja mnie zawiodła, albo nie miałam czasu jej posłuchać, bo mechanicznie powiedziałam, że jest i oddałam słuchawkę. Krzysiek wściekły i klnie aż miło. Przeprosić się nie daje...


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.