Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491967
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2015 , Komentarze (5)

No i nowy tydzień. Krzysiek dziś pojechał rano na badania. Pójdzie też po recepty i na zakupy do biedronki. Po powrocie odpocznie i zabierzemy się za pracę. Planuję umyć okno i opróżnić donice po pomidorach i paprykach, wykopać dalie. Trzeba by też przenieść doniczki z kwiatkami do domu, bo w nocy był mróz. Później pewnie będę coś działać artystycznie i czytać. Mam też do zrobienia horoskop partnerski. Sporo aspektów wyszło to trochę nad nim posiedzę. Książki, które ostatnio kupiłam są interesujące i jestem z nich zadowolona. To znaczy z czterech, bo piątej jeszcze nie czytałam. Trzy z nich są o życiu po śmierci. Zawsze w nie wierzyłam i miałam sporo przypadków w życiu, które potwierdzają istnienie tego co jest jeszcze niewyjaśnione. Krzyśka widziałam we śnie zanim się spotkaliśmy, przewidywałam śmierć. Przewidziałam wypadek taty. Jako dziecko widywałam zjawy i anioły. Teraz też anioły widuję w medytacjach. Potrafię przewidzieć problemy. Miewam przebłyski jasnowidzenia dotyczące jakiś wypadków o których później słyszę w mediach. Jestem człowiekiem magnesem to znaczy, że przykleja mi się do ciała metal typu łyżeczki czy noże. Kiedyś gdy ćwiczyłam trzymało się nawet żelazko. Mam to po mamie bioterapeutce. Pomimo tego książki mi odpowiedziały na kilka pytań i to i owo wyjaśniły. W jednej są fajne ćwiczenia ułatwiające kontakt z drugim światem. Sceptycy powinni w nie zajrzeć, bo dają trochę do myślenia...

Wczoraj skończyłam kolejna skrzynkę. Powstała też mandala...

11 października 2015 , Komentarze (16)

Po wczorajszym ozdrowieniu i nabraniu energii trochę zdziałałam. Przede wszystkim pomalowałam w końcu tą skrzyneczkę na niebiesko. Dziś będę kończyć wierzch czyli przyklejać kwiaty i stemplować. Pociągnę też oczywiście pastą postarzającą. Miałam zamiar więcej pracy wykonać, ale Krzysiek mnie stopował i gonił na kanapę. Nie wiem czemu. Swoją drogą zawsze po zabiegu bioterapii nabieram fizycznej ,,pary" i odżywam. Normalnie jestem fizycznie klapnięta. Czyżby moja energia gdzieś uciekała albo ktoś lub coś mi ją podbierało? Całe życie byłam mniej energiczna od innych. Jako dziecko siedziałam w domu z książką lub rysowaniem gdy rówieśnicy szaleli z piłką albo na rowerach. Koleżanki miałam z gatunku tych lubiących zajęcia ruchowe i z początku próbowałam za nimi nadążyć, ale gdy nie dawałam rady spasowałam, bo czułam się upokorzona. Teraz też mi ciągle energii fizycznej brak. Kiedyś wracałyśmy z koleżanką rówieśnicą od autobusu i nie mogłam za nią nadążyć. To nie wina otyłości, bo ona jest grubsza co najmniej 10 kg i do tego sporo niższa. Kręgosłup jej jednak nie boli i nadciśnienia nie ma. Leków nie bierze i jest zdrowa mimo, ze pali papierosy. Jaka jest więc przyczyna? Na pewno nie sport, bo też nie ćwiczy. Na pewno nie dieta, bo je mniej zdrowo niż ja. A może to sprawa mojego horoskopu? Brak w moim całkiem planet w żywiole ognia dającym energię, żywotność, werwę. Mam też tylko jedną planetę w żywiole powietrza, będącym pożywką dla ognia. Cała reszta jest w żywiole wody i ziemi. Ona jest zodiakalnym baranem, znakiem ognistym żywym i temperamentnym, ja ziemską panną. Werwy mam mniej niż moja 74 letnia mama i mniej siły. Ledwie wiaderko węgla potrafię przenieść, podczas gdy ona niesie dwa na raz. Mama ma kilka planet w żywiole powietrza i jedną w żywiole ognia. Dziwne to wszystko, ale chyba tu jest pies pogrzebany...Tu albo to sprawka jakiegoś wampira energetycznego który mi energię podbiera i to notorycznie od dawna. To też może być prawda, bo po zabiegu czyszczenia czakr i aury czuje się lepiej...



10 października 2015 , Komentarze (20)

,,Choroba" mi przeszła. Dziś już przespałam całą noc bez bólu.Wstałam przed dwunastą. Teraz piję kawę i planuję dzień. Sporo jest do zrobienia. Powinny być miedzy innymi umyte dwa okna i posprzątana psia toaleta. Czy uda się wszystko zrealizować?

Wczoraj ogłuchłam po czyszczeniu uszu patyczkami. Niewiele słyszę. Z uszami mam problem już dwa lata. Ciągle mi się przytykają. Chyba rzeczywiście będę musiała iść je przeczyścić do laryngologa. to dla mnie problem, bo to trzy wyjazdy są, a ja tego nie cierpię przecież. Podobnie jak czekania w kolejce do lekarzy...Z dwojga złego to już chyba wolę być przygłucha niż latać po mieście.

Znowu jestem głodna. Zjadłam dwie kromki chleba z łopatką wędzoną i już się nie mogę doczekać obiadu. Maja być kotlety z ziemniakami i sosem z maślaków. Na kolację będą placki z cukini.

A na koniec mandala z książki, którą kupiłam. Mandal jest 100. Są różne. Jedne mniej skomplikowane, a przez to szybsze do pomalowania, inne bardziej skomplikowane - misterne. Mnie to malowanie bardzo wycisza.

9 października 2015 , Komentarze (5)

Dziś cały dzień przespałam, bo noc miałam z głowy. Nie wiem co się stało, ale bolały mnie bardzo wszystkie kości oraz cały brzuch. Nawet leżeć nie mogłam. Nie mogłam spać i budziłam się co godzinę z bólu. Śniły mi się jakieś koszmary co mnie strasznie zmęczyło. Do tego Krzysiek chrapał zmęczony po podróży. Rano poprosiłam mamę o zabieg bioterapii, a okazało się , że ona czuje się podobnie. Dopadło więc nas obie. Nawet kawy dziś nie piłam, bo po słodkim miałam mdłości. Oby mniej takich przypadłości...

Krzysiek wrócił wczoraj. Cudem, bo jego brat miał zamiar poodwiedzać rodzinę i Warszawie i w Błoniu. Zeszło by do niedzieli. Taki miał kaprys i nie poinformował ani Krzyśka ani mnie o tym. Powiedział dopiero wtedy gdy już byli w Oszczywilku, że wracać nie ma zamiaru. Jeszcze na mnie nakrzyczał, że trzymam Krzyśka przy spódnicy i wymagam od niego odpowiedzialności i dotrzymywania słowa. W efekcie się skłóciliśmy. Krzysiek miał wracać pociągiem. W końcu jednak szwagier go przywiózł rezygnując z dalszej wycieczki, ale w moim kierunku nawet nie patrzy. Tak jest wściekły.

7 października 2015 , Komentarze (10)

Dziś i jutro jestem sama w domu, bo Krzysiek wyjechał do Oszczywilka. Trochę pracy mi dojdzie i pomóc mi nie będzie miał kto. Nie lubię gdy wyjeżdża zwłaszcza z Darkiem. Zbyt szybko jeździ mój szwagier. Jak ja nie znoszę szybkich samochodów... Krzysiek jechać musi, bo trzeba posprzątać groby i przygotować dom na zimę. Darek sam jechać nie chciał. Czeka mnie samotna noc w wielkim domu. Nie będzie mi przyjemnie. Nie lubię być sama w domu.

Wczoraj rozpadł mi się chlebak i pieczywo trzymam w lodówce. Trzeba by kupić nowy i może ozdobić decu. Widziałam takie chlebaki i bardzo mi się podobają. Już się cieszę na tą pracę, a chlebak oczywiście kupiony idzie do mnie. Wczoraj zdobiłam skrzynkę na dokumenty. Bardziej ozdobiona jest na bokach niż na wieku, bo będzie stała na segmencie i wieko nie będzie widoczne Wyszła fajnie. Dziś będę kończyć, a w najbliższych dniach jeszcze pójdzie lakier. Trzeba też będzie zrobić środek. Zostawię chyba drewno, bo są ładne sęki i chcę by były widoczne. Pociągnę tylko bejcą i od razu lakierem...Jest do zdobienia jeszcze jedna skrzynka. Tą zrobię może w błękicie. Oj nie jest to moje mieszkanie eleganckie i modnie urządzone. Nie jest zdecydowanie. Wszystko co zrobię gdzieś staram się umieścić, bez zwracania uwagi na wygląd mieszkania i elegancję. Jest pstrokacizna i totalny chaos. Ma być tylko przytulne i wygodnie i tego pilnuję...

6 października 2015 , Komentarze (12)

No i zapisałam się wreszcie na warsztaty ikony. Warsztaty będą w listopadzie w cztery kolejne poniedziałki. Wszystko pasuje i autobusy i to, że Krzysiek jest w domu to po mnie na przystanek wyjdzie, albo taksówka wrócę. Drugi stopień jest w grudniu. Jeszcze nie wiem czy dam radę, ale chciałabym. Cena jest przystępna, a każdy warsztat trwa tylko trzy godziny to i mój kręgosłup wytrzyma. Nie wiem czy na ikonach się  skończy, bo w marcu mają być warsztaty akwareli, a w czerwcu olei. Może i o tym pomyślę.

Mam już też opinię o moich opowiadaniach. Jest trochę do poprawki, ale źle nie jest. Muszę tylko popracować nad opisami np. postaci czy miejsc, bo tego jest za mało w moich opowieściach. Zbyt szybko wszystko gna do przodu. No i długość powinnam zmienić, bo nawet na miniaturki moje niektóre opowiadanie są zbyt krótkie.

Znowu u mnie w domu ,,straszy". Wczoraj około 22 30 pies zachowywał się tak samo jak wtedy gdy odchodziła teściowa. Później zaczęło mrugać światło. Po 15 minutach wszystko się skończyło. Nie podoba mi się to. Bardzo nie podoba. Trzeba by oczyścić mieszkanie...

5 października 2015 , Komentarze (4)

Niedziela upłynęła mi spokojnie głównie spałam, odpoczywałam i jadłam. Już mam kilogram więcej. Sporo również wróżyłam. Trochę się uczyłam. Dzień był totalnie leniwy. Tak jak lubię. Cały dzień przeleżałam na kanapie. Nawet przy obiedzie mi Krzysiek pomógł. Odpoczęłam. Dziś już czeka mnie więcej pracy. Muszę zrobić kilka prań puki pogoda odpowiednia. Nie wiem czy na forum da się już pisać. Będzie też intensywniejsza nauka. Krzysiek dziś jedzie do biblioteki. Później wstąpi do brata. To kilka godzin go nie  będzie. Muszę ten czas wykorzystać na studiowanie tarota i może jakąś medytację. Po południu może zrobimy porządek w dokumentach. Może też zabiorę się za malowanie kolejnej skrzynki. Jutra jeszcze nie planuję. Nie wiem co będę robić. Powinnam coś zacząć malować, ale skrzynki teraz pilniejsze. Czekam na ostatnią lekcję kursu malarskiego. Jeszcze nie została wysłana. Będę więc miała do odrobienia dwie i koniec. Skupię się tylko na tarocie i oby mi wiedza do głowy szybko wchodziła...Ćwiczenia z kursu malarskiego będę stopniowo wykonywać zimą, gdy będę miała przerwę z decu z powodu zimna w pracowni.

4 października 2015 , Komentarze (3)

Wczoraj diety nie było. O nie. Pochłonęłam talerz gęstej kartoflanki z makaronem, warzywami, śmietaną i ziołami na wodzie z boczku, dwie kromki chleba z boczkiem. Chudy był co prawda, ale był i na dokładkę jeszcze chipsy i galaretkę z rodzynkami i śmietaną, którą przygotował Krzysiek. Objadłam się po pachy i wreszcie poczułam szczęśliwa po kilkutygodniowej diecie. Nie pisana mi szczupłość, ani zdrowe odżywianie. Najwyraźniej, bo tylko niezdrowe tuczące jedzenie sprawia, że jestem błogo nasycona i zadowolona. Dziś będzie kotlet mielony z szynki i mizeria, a wieczorem placki ziemniaczane z cukinią. Jak ja uwielbiam te węglowodany...Surówką, ani jogurcikiem to ja sobie nie pojem zwłaszcza jesienią i zimą. Pewnie znowu na zimę z 5 kg nabiorę, a wiosną będę zrzucać. Tak miałam całe życie z tym, że przy wadze pięćdziesiąt parę - sześćdziesiąt kg. Dopiero rzucenie papierosów, problemy z tarczycą i klimakterium dołożyły mi 40 kg, których zrzucić nie daje rady. Zrzuciłam 10 kg w zeszłym roku i dalej ani rusz...W tym roku tylko wagę trzymam. Staram się te dziewięćdziesiąt parę kg utrzymać, a planowałam zrzucić następne 10 do 85 kg. Cóż nie wyszło. Może w przyszłym roku.

Wczoraj miałam trochę pracy. Kilka razy wróżyłam, a wieczorem miałam zabieg koloroterapii wahadłem. To bardzo fajny zabieg polegający na dostarczeniu do aury tych kolorów, które są w danym momencie potrzebne. Zabieg wykonywałam na odległość, bo i tak można. Używam do tego celu wahadła izis. Marzę o takim specjalnym do koloroterapii, bo takie są w sprzedaży. Nie są niestety tanie. Może kiedyś kupię. Poprawa samopoczucia po zabiegu jest nieraz natychmiastowa.

Zrobiłam również butelkę. Tym razem użyłam też preparatu o efekcie szronu. Wyprałam też kołdrę i kapę. Trzeba korzystać z ładnej pogody... Zamówiłam kilka książek i następne karty anielskie...



3 października 2015 , Skomentuj

Wczoraj dzień był taki sobie. Wróżyłam sporo, ale za to na forum nie pisałam, bo coś się stało i nie mogłam dodawać postów. Napisałam do moderatora i czekam na odpowiedź. Zrobiłam za to obrazek i butelkę. Dziś będzie sprzątanie gruzu w wykonaniu Krzyśka i sąsiada, który ten gruz wywiezie. Ja mam zamiar pisać o ile się da. Może też będę się uczyć i oczywiście wróżyć. Następna butelka czeka. Przyszły mi też skrzynki i chustecznik do roboty. Jak ja to lubię...

Dieta mnie już denerwuje, bo nic nie chudnę. Chyba zacznę jeść normalnie, bo po co się męczyć jak efektów nie ma. Coś mi mówi, że za długo już tego katowania się i organizm nie wydala. Zbuntował się i powiedział dość. Moja psychika też już ma dość...Chyba czas sobie zrobić dłuższą przerwę i pilnować tylko, żeby nie przytyć powyżej 100 kg.

2 października 2015 , Komentarze (2)

Wczoraj miałam pracowity dzień. Sporo wróżyłam, pisałam na forum. Zrobiłam też kolejną butelkę świąteczną. Powstaną jeszcze co najmniej dwie, bo pomysły mam. Tylko je trzeba zrealizować. Po południu uczyłam się tarota, bo kolejna lekcja dotarła. Kurs jest ciekawy i sporo w nim psychologi. Wczoraj przerabiałam kartę głupca i musiałam się zmierzyć z wewnętrznym dzieckiem. To dla mnie trudne, bo zbyt poważna jestem, dzieci nie rozumiem, stronie od nich i szczerze mówiąc nie przepadam za nimi. Nawet swoim synem za dużo się nie zajmowałam gdy był mały, a scedowałam to trudne zadanie na moją babcię i mamę. Powinnam jeszcze przerobić medytację z tematem wewnętrznego dziecka. Może ona choć trochę pomoże mi zintegrować ten pierwiastek z moim ja. Może polubię się jako dziecko. Kto wie?

Od wczoraj Krzysiek ma urlop. Odpocznie trochę i pracy w domu podgoni. Ja się cieszę, ale i trochę martwię, bo jest ożywiony - dużo mówi, śpiewa, pogwizduje. Pewnie mnie szybko zmęczy.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.