Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489988
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 czerwca 2015 , Komentarze (19)

27 dzień diety. Na razie waga się waha, raz więcej, raz mniej, ale na stałe nie spada. Dziś będzie mniej węglowodanów, a wiecej białka. Może jutro będzie spadek na wadze. Oby, bo już mnie trochę ten przestój frustruje. Obym tylko motywacji nie straciła...Powinnam jeszcze 2 kg w tym etapie zrzucić, a później niech sobie waga stoi jak jej to odpowiada. Poganiać jej za bardzo nie zamierzam przez jakiś czas.

Dzisiaj wstałam stosunkowo wcześnie, bo musiałam zrobić obiad na 11 30. Był sos koperkowy, młode ziemniaki i jajka na twardo. Krzysiek zjadł, przespał się i poszedł do pracy. Ja też zamierzałam pospać, ale nie byłam w stanie usnąć z powodu ruchu na ulicy. Na dodatek sąsiad od kilku dni tnie drewno na zimę i hałas jest od rana do wieczora z małymi przerwami. No trudno. Po południu oczywiście idę podziałać do ogrodu jeśli pogoda pozwoli. Może też coś narysuję i poczytam. Powinnam posprzątać w szafie i umyć okna, ale nie bardzo mi się chce. Poczekam z tą robotą jak Krzysiek będzie w domu to mi pomoże. W końcu na półce ze swoimi ciuchami sam sobie powinien porządek zrobić. Od kilku dni robię porządek w czasopismach. Przeglądam, co potrzebne wycinam, a resztę wyrzucam. Jeszcze mi spora stera została i cały kufer starych typu Wróżka, Gwiazdy mówią, Kwietnik czy Cztery Kąty. Teraz kupuję Wróżkę, Werandę Country, Siedlisko, Sielskie życie, Piękno i Pasje i czasami coś o ogrodzie z tym, ze bardziej o warzywach niż kwiatach. Wczoraj Krzysiek był w mieście i kupił mi dwa czasopisma z zeszłego miesiąca, bo myślał, że ich jeszcze nie czytałam. Chyba będę musiała załatwić prenumeratę.

Jutro powinnam jechać do miasta. Mam wykupić leki i wysłać książki, bo udało mi się sprzedać dwa tomiki z moimi haiku. Dobrze, by było skończyć przepisywanie ułożonych ostanio krzyżówek, ale nie zdążę i trzeba będzie  pojechać innym razem. Na przesłanie ich do wydawnictwa mam jeszcze czas...Muszę też kupić nowe nasiona fasoli szparagowej, bo te co mam wcale mi nie kiełkują. Kiepsko będzie z fasolą w tym roku...Będzie trzeba kupować...

9 czerwca 2015 , Komentarze (36)

Od wczoraj pogoda się zmieniła. Już nie ma upału, niebo jest zachmurzone. W południe padał deszcz, a wieczorem byłam burza. Całe szczęście, bo już nie było czym oddychać, a rośliny w ogródku zaczęły mdleć mimo podlewania. Z podlewaniem też był problem, bo ciśnienie wody było słabe i Krzysiek musiał końce warzywnika podlewać konewką. Teraz jest fajnie, rześko. Oby tak dalej. Wczoraj udało mi się wyjść do ogrodu. Wyplewiłam wokół młodych porzeczek, w cebuli i w ogórkach. Krzysiek też podziałał i skosił kosą podwórko. Nie wszędzie, bo wymusiłam na nim, żeby kwiatki polne oszczędził.... Tym razem to rumianki i stokrotki...Był też jeden chaber, ale mama zerwała go do wazonu...

Dziś po południu jak pogoda pozwoli zmagań z ogródkiem ciąg dalszy. Będzie plewienie i sianie fasolki. Może też w końcu dam wreszcie patyki do pomidorów. Powinnam też wysiać do doniczek kalarepę i sałatę. Może tych mi ślimaki nie zjedzą. 

Co roku, już o tej porze zaczynam marzyć o wsi. Chciałabym tam być. Poczuć gorączkę sianokosów, później żniw. Chciałabym nazbierać jagód, jesienią grzybów. Gdy byłam dzieckiem sąsiedzi na okolicznych polach coś jeszcze uprawiali. Las nie był ciągle wycinany i grzybów było wiecej. Na łąkach pasły się krowy. Po podwórkach biegały kury. Niektórzy sąsiedzi hodowali świnie. Czułam się jak na wsi. Cóż czasy się zmieniają, ale mnie żal...

Dieta ok. Waga niestety nie spada. Szkoda, ale czasem tak bywa... Niektórzy dietkują, ćwiczą i też maja przestoje. Menu: jogurt owocowy, jajka faszerowane pieczarkami, kotlety mielone z kaszą gryczaną, placuszki z kalarepy, kotlety z kalafiora, 1/2 pomarańczy...

8 czerwca 2015 , Komentarze (62)

Po wczorajszych węglowodanach dziś oczywiście jelita są naładowane i spadku na wadze nie ma. Szkoda, bo jak najszybciej chcę zobaczyć ósemkę z przodu. Już wręcz się nie mogę doczekać. Jak ja nie lubię na nic czekać. Wczoraj zaczęłam czytać drugą z książek o metaboliźmie i w przeciwieństwie do pierwszej rady w niej zawarte kompletnie mi nie odpowiadają. Po pierwsze nie mam możliwości przestawić się tylko na ekologiczne zakupy żywnościowe, bo raz, że nie mam gdzie takowych kupić, a dwa, że są one nie na moją kieszeń. Po drugie nie zrezygnuję na stałe z napoi gazowanych i potraw smażonych. Zbyt je lubię, choć wiem, że zdrowe nie są. Jem też jogurty smakowe i trochę białej mąki. Nie przepadam za warzywami gotowanymi na parze. Wolę np. kotleciki z warzyw czy sałatki np. z majonezem. Wiem, wiem, wiem to zdrowe nie jest, ale za to smaczne, a ja wychodzę z założenia, że jedzenie ma być też smaczne. Zdrowie jest ważne, ale można o nie dbać na różne sposoby. Nie tylko za pomocą diety.

Dieta mnie już trochę zmęczyła i zauważyłam, że ostatnio zaczynam jeść bardziej smakowo niż dietetycznie. Nie nie jem więcej, ale jem więcej węglowodanów, które lubię i obawiam się , że przez to spadki będą mniejsze o ile będą. Powinnam wybierać dolną granicę normy a nie górną. Poza tym jem chyba za mało mięsa i ryb. Kusi mnie za to fasola, soczewica, soja. Marzę o młodych ziemniakach, makaronach, ryżu, kaszach. Nie mam ochoty na lekkie potrawy z warzyw. Muszę z tym skończyć, bo nie schudnę tak szybko jakbym chciała.

Pojawiła się za to długo oczekiwana wena. Znowu coś działam. Czy wena zostanie dłużej za mną? Jeszcze nie wiem, bo coś szelma ulotna ostatnio jest...

7 czerwca 2015 , Komentarze (10)

Kolejny słoneczny dzień. Miałam zrobić pieczenie kiełbasek na patykach nad ogniskiem, ale chyba się nie zdecyduję w taką pogodę. Wstałam dziś przed 10, zjadłam śniadanie i od tego czasu siedzę w internecie. Najpierw pogadałam, a raczej popisałam trochę ze znajomą. Później buszowałam po portalach Reiki i poetyckich. Od pewnego czasu bardzo ograniczyłam swoje kontakty poza internetem. Wprawdzie nigdy specjalnie towarzyska nie byłam, ale czasem jednak do koleżanki mieszkającej obok wychodziłam. Teraz już prawie jej nie odwiedzam. Tyle mam z nią kontakt co czasem przez telefon. Sama nie wiem co na ten temat myśleć.

Dieta w porządku. Zniżka o 30 dkg. Jeszcze 40 dkg do ósemeczki z przodu i pożegnania otyłości klinicznej. Może już w przyszłym tygodniu się uda. Następny próg to 88 kg, a później chyba sobie zrobię przerwę do późnego lata na rozruszanie metabolizmu. Nadal będę na diecie Vitalii, ale będę dokładała stopniowo kalorii. Tak powiedzmy po 100 na dwa tygodnie, albo i dłużej jeśli trzeba będzie. Później wrócę do 1200, albo zastosuję dietę przemienną, albo Allevo, albo Dąbrowskiej. Jest jeszcze dieta z książki Dieta przyśpieszająca metabolizm. Jeszcze nie zdecydowałam. Wszystko to po to by zrzucić wagę do 85 kg - celu na ten rok. W przyszłym roku następne 10 i tak do skutku. Tyłam przez kilka lat to i chudnąć będę. Mam nadzieję, że dzięki temu jojo nie będzie, jeśli już to małe...  Dziś spadku nie będzie z powodu węglowodanów i fasoli. Menu na dziś: jogurt owocowy, sałatka z porem, jajkiem i fasolą, kotleciki z ryżu brązowego z gulaszem sojowym, sałatka z tuńczykiem i fasolą, jabłko plus 1/2 pomarańczy. Jutro już węglowodanów będzie mniej, bo pojutrze liczę na spadek wagi, ale czy będzie...

Wczorajszy kot pastelami suchymi. Dziś też coś pewnie podziałam...

6 czerwca 2015 , Komentarze (19)

23 dzień diety. Po dzisiejszym dniu zniżki raczej nie będzie, bo w jadłospisie jest sporo węglowodanów. Menu: serek homogenizowany, budyń ze słodzikiem, risotto z ryżu brązowego z grzybami i warzywami, pieczarki w sosie, fasola z carry plus jabłko plus 1/2 pomarańczy.

 

Słońce nadal jest zabójcze. Na niebie ani jednej chmurki. Ciekawe kiedy ta patelnia się skończy. Na dwór prawie nie wychodzę i czekam na inną pogodę. Powinnam wyjść plewić, ale trochę się boję. Jak ja nie znoszę takiej pogody. Całe szczęście, że się ponoć kończy i od poniedziałku ma być bardziej wilgotno, bo zapowiadają deszcze i słońce będzie się chowało za chmurami. Oby się sprawdziło.

Dziś po południu będę sama w domu, bo Krzysiek idzie do pracy. Współczuję mu...Co będę robić jeszcze nie wiem. Może coś narysuję? Ostatnio chodzi za mną rudy kot. Może ulegnę i wezmę się za pastele...Powinnam też zrobić trochę kolczyków, bo nie mam co na bazarki kocie wysyłać. Straszne dużo tych kocich bied jest. Teraz szczególnie, bo jest wysyp maluchów. Za miesiąc będą wakacje i zacznie się okres kotów porzuconych. Ech...

5 czerwca 2015 , Komentarze (16)

Znowu zniżka na wadze. Tym razem spadło 60 dkg. Idzie bardzo dobrze. Coraz częściej czuję głód i w brzuchu mi burczy, gdy zbliża się pora posiłku. Podoba mi się to, bo to oznacza, że organizm pracuje prawidłowo. Nie jestem już ciągle przesycona jedzeniem i nie pakuję do żołądka kolejnych porcji jedzenia, gdy poprzednie jeszcze w nim się znajdują. Tym samym trawienie przebiega sprawnie. To chyba zasługa Reiki, bo działam intensywne w tym kierunku albo bransoletki magnetycznej, którą od kilku dni noszę. Dietę trzymam. Dziś będzie 1235 kalorii. Jutro oczekuję kolejnego spadku na wadze, ale czy będzie? Teoretycznie powinnam chudnąć teraz łatwiej, bo jest już po pełni księżyca, ale czy tak będzie? Motywację mam nadal wysoką. Przystąpiłam do rywalizacji punktowej i zastanawiam się czy nie zacząć znowu po około 30 minut tak z 3 x w tygodniu ćwiczyć. W końcu to by było punkt więcej. Czy dam radę?  Pracuję przecież w ogrodzie prawie codziennie minimum pół godziny. Kręgosłup więc nie ma lekko. Nie chcę dodatkowo go obciążać. Jeszcze to przemyślę. Swoją drogą to plewienie w ogródku jest niezłą aktywnością ruchową, bo spala 100 kalorii w 18 minut, podczas gdy joga w 20, a pilates w 24. No, no. Ciekawe...

Wczoraj spędziłam trochę czasu na dworze, a Krzysiek zerwał czarny bez do suszenia. Całą reklamówkę. Do suszarki na raz nie wszedł. Dziś będę suszyć resztę. Będzie na herbatki na zimę. Dziś oczywiście też będę na dworze, bo plewienie czeka. Wyjdę pod wieczór, choć nie lubię takiej pogody. Za wysokie ciśnienie jest i zbyt dużo słońca jak dla mnie. Wolę gdy jest bardziej pochmurno, a deszcze kocham. Gdyby to ode mnie zależało lata w pełni by nie było. Kocham za to późne lato, gdy słońce tak nie praży, a noce są już chłodne. Kocham też jesień i zimę, ale tylko wtedy gdy nie ma siarczystych mrozów. Lubię wtedy wygrzewać się przy piecu z kotem na kolanach i to nie teraz taka się stałam. Zawsze taka byłam. Kiedyś, gdy byłam młoda było jeszcze gorzej, bo od upału mdlałam. Całe życie w lecie czekam na deszcze i szybki koniec upałów...Wylegiwanie się na plaży nie dla mnie. Podobnie jak Egipt czy Tunezja. Za gorąco...

4 czerwca 2015 , Komentarze (88)

21 dzień. Dietę trzymam. Dziś waga pokazała o 40 dkg mniej niż wczoraj. Idzie na dół, ale powoli. Do wyczekiwanej ósemeczki pozostało 1,3 kg, a do końca otyłości klinicznej 3,2 kg. Jeszcze kilka tygodni ścisłej diety przede mną. Co później zrobię czas pokaże. Albo pociągnę dalej i zrzucę jeszcze te 3 kg do 85 kg - celu na ten rok, albo zrobie przerwę czyli stabilizację i dopiero za kilka miesięcy rozpocznę diętę od nowa, a wtedy te 3 kg spadną szybciej. Wszystko będzie zależało od tego czy waga będzie ładnie schodzić czy nie.

Menu na dziś: jogurt owocowy, surówka z kapusty kiszonej i marchwi, schab z ziołami plus surówka z marchwi i selera, ciasto z rabarbarem/ze słodzikiem/, surówka z papryki, 1/2 pomarańczy. Kalorii 1245. Zastanawiałam się nad ciastem, ale co tam. Raz się żyje. A w sobotę będzie budyń na słodziku i chudym mleku bez dodatków w postaci soku, żółtka czy masła. To wiele kalorii nie jest. Wiem, że potrawy, które jadam należą do gatunku tych, które modne nie są. Ponoć są niezdrowe i nie powinnam się przyznawać, że je jem, by nie narazić się na krytykę. Ja nie mam jednak zamiaru z nich zrezygnować. Będę jadać brązowy ryż, ale ze zwykłego nie zrezygnuję, będę jadać jogurty owocowe ze sklepu choć to chemia i zabielane zupy, a także sosy podprawiane mąką. Będę jadać, bo lubię, a i tak schudnę w ten czy inny sposób. Dawniej wszyscy takie potrawy jedli i nie wszyscy byli grubi czy chorzy, a jak trzeba niekórzy potrafili schudnąć. Teraz też nie wszyscy chudną na tych nowomodnych potrawach. Mogę się dostosować do innego jadłospisu w trakcie diety, ale nie na stałe...Wolę jeść mniej, ale to co lubię... Nie zacznę też raczej więcej ćwiczyć, bo nie chcę. Nie mam zamiaru być fit i to jest mój wybór...Zupełnie świadomy wybór do którego mam prawo... 

3 czerwca 2015 , Komentarze (36)

W poniedziałek byłam na zakupach i kupiłam kaszę jaglaną, kuskus, ryż brązowy, dziki ryż i stewię w tabletkach. Nawet nie wiedziałam, że te produkty są dostępne w Kauflandzie. Teraz tylko poszukać przepisów i gotować. Myślę o jakiś przepisach z warzywami i grzybami jeśli się da. Czas na wypróbowanie nowych smaków. Zobaczymy czy mi przypadną do gustu. Jutro może coś z tego już ugotuję. Może ryż brązowy z gulaszem sojowym. Jeszcze się zastanowię. Krzysiek chce oczywiście mięso...

Wczoraj zaszalałam i kupiłam magnesy przeciwbólowe oraz komplet 10 małych magnesów do terapii Su Dżok. Będę je kleiła plastrem na punkty akupunkturowe/małe/ a te przeciwbólowe na kręgosłup i spróbuję na czakry. Zobaczymy co to da. Do tej pory jeśli chodzi o magnesy używałam tylko bransoletki i czułam się dobrze. Byłam wyciszona, ale nie klapnięta. Chciało mi się działać. Teraz przyszedł czas na wypróbowanie nowości...Kupiłam też zestaw plastrów na stopy do oczyszczania organizmu z toksyn. Wypróbuję je.

Od wczoraj mam klapki do akupresury. Gniotą okropnie, ale w nich chodzę. Na razie widać, że punkty nie są dobrze rozmieszczone i efekt jest taki, że pewnie nie wszystkie punkty są masowane. Na dodatek klapki są produkowane w rozmiarach np. s czyli rozmiary 36-37. Stąd też wypływają rozbieżności. Jednak co zabieg akupresury to zabieg. Chętnie bym się wybrała, ale nigdzie w pobliżu nie ma specjalisty od tego typu zabiegów. Ciekawi mnie zwłaszcza jaka powinna być siła nacisku w trakcie masażu. Gdybym to już odkryła to zabiegi bym sobie sama robiła, a tak jestem skazana na klapki... 

2 czerwca 2015 , Komentarze (60)

19 dzień diety. Waga bez zmian. Czyżby trzeba było coś zmienić w diecie. Tak szybko? Poczekam jeszcze do końca tygodnia i zobaczę. Do jedzenia będzie całkiem sporo smakołyków i tak serek homogenizowany, krokiet z pieczarkami, śledź z octu, zupa szczawiowa z jajkiem i bułka grahamka z pastą z jajek, kukurydzy, ogórka kiszonego i szczypiorku. Do tego i 1/2 pomarańczy.

Ostatnio zabrałam się za swoje zdrowie, bo doszłam do wniosku, że nie każdy otyły musi mieć z nim problem. Oprócz picia ziół, co robię od dawna i Reiki postawiłam też na akupresurę, a że jestem wygodna to nie robię sobie zabiegów tylko kupiłam klapki z wypustkami masującymi w miejscu receptorów. Teraz na nie czekam i jestem ich działania bardzo ciekawa. Kiedyś mieli takie moi rodzice i z tego co wiem trzeba być odpornym by w nich wytrzymać, bo gniotą strasznie. Mama jednak twierdzi, że używanie ich przynosi dobre rezultaty.  Pewnie nie na wszystkie receptory działają, ale zobaczymy...Liczę głównie na detoks i usprawnienie trawienia. Może i hormony zaczną lepiej działać i metabolizm ruszy...Swoją drogą wypadałoby wreszcie te badania zrobić, bo mogły się wyniki poprawić, a ja o tym nie wiem. Z drugiej strony w czasie diety badania mogą wyjść zmienione. Choćby taki cholesterol. Lepiej zrobię je jesienią, gdy już dietę zakończę. W końcu nie umieram jeszcze i czuje się zdrowa. Poza kręgosłupem i ciśnieniem oczywiście...

Zastanawiam się też nad zakupem wkładek magnetycznych do butów.

1 czerwca 2015 , Komentarze (28)

Dziś dalszy ciąg diety. Waga rano nie spadła od wczoraj, ale może spadnie jutro. Jak tak się zastanowić to to moje odchudzanie jest całkiem przyjemne - jem smaczne posiłki i głodna nie chodzę. Nie dałam się też przekonać do jakiś wyczerpujących i stresujących mnie ćwiczeń. Chudnę łatwo i bez wysiłku. Oby tak dalej. Przypuszczam, że jeszcze dwa, trzy tygodnie i powitam ósemkę z przodu.

Dziś będzie trochę więcej ruchu, bo muszę jechać na zakupy. Mam być w sklepie ogrodniczym w Rossmanie i w Kauflandzie. Trochę kalorii spalę choćby ze złości, że muszę domowe pielesze na kilka godzin opuścić. Po południu o ile będzie pogoda pójdę ściółkowac bób. Trzeba spryskać go też środkiem na mszyce. Może też poplewię trochę i rozłożę truciznę na ślimaki jeśli kupię.

W międzyczasie pewnie posiedzę na Vitalii, poczytam i może obejrzę jakiś film. Pewnie też pomedytuję. Lubię to moje życie domowo-podwórkowe i wyjść mi nie potrzeba...Zupełnie nie rozumiem ludzi pracujących, udzielających się towarzysko i jeszcze biegających np. na zumbę. Chyba strasznie im się nudzi we własnym towarzystwie. Taki był mój pierwszy mąż- praca, szkoła i jeszcze wyjścia, a to do kina, a to do baru, a to na dyskotekę. Byliśmy z sobą 3 lata i rozeszliśmy się bez żalu, a raczej z ulgą. Nie udało się nam porozumieć. Krzysiek to co innego. Pracuje, a po pracy siedzi w domu tak jak ja i to mi pasuje. Wolę męża czytającego niż tańczącego czy grającego w bilard, ale co kto lubi...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.