Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1573729
Komentarzy: 56070
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2014 , Komentarze (32)

Prztyłam przez tą chorobę ponad kilogram. Nie wiem czy to woda czy co innego. Myślę o diecie ścisłej, ale muszę najpierw wyzdrowieć. Nie uda mi się schudnąć do osiemdziesięciu paru kilogramów do końca roku już to widzę... Szkoda, ale trudno. Coś ta moja waga ostanio strasznie niestabilna jest. Zjem trochę normalnego jedzenia i już kilogram więcej na wadze.

W moim domu przygotowania do świąt idą pełną parą. W szafkach i po kątach już mam posprzątane, ozdoby się robią, wszystko do wędzenia wędlin jest już kupione. Dziś lub jutro będę prawdopodobnie piec pierniczki. Trzeba by jeszcze zrobić pierogów i zamrozić. U mnie w domu zawsze były pierogi ze słodkiej kapusty z grzybami. Bardzo są smaczne z przyrumienioną cebulką. Staram się kontynuować tą tradycję. Gotowych pierogów z kapustą nie chcę kupować, bo są niesmaczne. Powinnam też jeszcze przed świętami zrobić zakupy zapachów do domu. Myślę o olejkach, świecach i kadziedełkach. Lubię zapachy słodkie typu wanilia, pomarańcza, kokos, miód, goździki korzenne, jabłko z cynamonem.

Zmykam do czytania. Trzeci tom rozlewiska czeka...


10 grudnia 2014 , Komentarze (14)

Wzięło mnie jak nic. Oprócz kataru jeszcze gardło mnie boli. Mam też kaszel. Nawet leków w domu nie mam, bo już zapomniałam kiedy byłam chora. Piję syrop z cebuli i łykam polopirynę s. Mam też krople do nosa. Na gardło nie mam nic oprócz soli do płukania. Będę musiała jechać do apteki zamiast siedzieć w domu i grzać się. Wczoraj czułam się okropnie i spałam pół dnia. Drugie pół dnia zajęło mi czytanie następnej części rozlewiska. Fajna jest. Później robiłam ozdoby i rysowałam. Zrobiłam trzy proste łańcuchy. Mam zrobić jeszcze trzy no i gwiazdki. Może dziś coś zrobię. Wieczorem rysowałam ptaszki. Powstało kilka szkiców oraz rysunek sangwiną, kredą i grafitem. Dziś będę ćwiczyć dalej. Później będę czytać i dzień minie...



9 grudnia 2014 , Komentarze (16)

Dzień powitał mnie słońcem. Trzyma lekki mrozik, a śniegu jak nie było tak nie ma. Ciekawe czy w ogóle przed świętami spadnie. Nie zapowiada się. Nie będzie świąt w bajkowej scenerii. Będzie szaro i ponuro. Szkoda.

Dzisiejszy dzień spędzę w domu jak zawsze ostanio przy piecu. Tu mi ciepło i przyjemnie. Dzień będzie spokojny, choć to i owo muszę zrobić. Krzysiek wróci z pracy późno, bo jedzie na zakupy. Tym razem do supermarketu po jedzenie. Jutro już tak fajnie nie będzie, ponieważ na zakupy jadę i ja. Może kupię wreszcie to ocieplenie na rury od wody biegnące w piwnicy. Boję się mrozów. Może też kupię sobie jakieś perfumy np. z serii tesori. Są tanie, a ponoć całkiem niezłe - dość trwałe i pięknie pachną. Wybrałam sobie kilka zapachów, ale czy będą w Rossmanie? Były by na codzień.

Dziś po południu chcę narysować ptaki sangwiną, ale czy to zrobie jeszcze nie wiem. Trochę zakatarzona jestem i pobolewa mnie gardło. Krzysiek mnie zaraził i mam teraz. Zimno mnie nie zmorze, ale łatwo łapię od innych katar. Ktoś kichnie w autobusie i ja już na drugi dzień mam katar.

Dieta Tak sobie. Powinnam dziś już być na kapuścianej, ale z powodu przeziębienia się obawiam...Zobaczę...






8 grudnia 2014 , Komentarze (14)

Dziś jadę do miasta. Spraw do załatwienia mam sporo. I tak będę w księgarni czy coś kupię jeszcze nie wiem, bo z finansami krucho. Mam za to kupić herbaty i kawę. Herbaty mają być z tych bardziej luksusowych aromatycznych. Mam ochotę na jakąś owocową i drugą typu piernikowej. Może też kupię earl grey. Uwielbiam ją. Herbaty piję tylko tradycyjne liściaste. Nie lubię żadnych granulkowych i rozpuszczalnych. Kawę też kupię. Może waniliową albo bananową. Też nie lubię rozpuszczajnych. Mam poza tym kupić mięso, bo zdecydowałam, że jednak będą domowe wędzonki na święta. Ma to być boczek i schab. Kupię jeszcze zatyczki do uszu dla siebie, żebym miała ciszę. Później mamy iść do brata Krzyśka z świątecznymi prezentami. Wściekła jestem, bo iść oczywiście nie chcę. Wolałabym przyjechać do domu i zrobić jakieś ozdoby. Ostanio robię wianki. Powstał jeden z galązek, szyszek, bukszpanu i skórek z pomarańczy dla zapachu. Mam zrobić jeszcze dwa. Myślę też o stroikach świątecznych. Tym razem będą bukiety z gałązek świerkowych, gałęzi z jabłoni i gruszy, liści dębu. Wszystko będzie przybrane robionymi gwiazdkami z kartonu i szyszkami.


A na koniec wiersz...

Dzisiaj inaczej

Opuszkiem maluję

powieki

ujmuję w dłonie

niespokojne włosy

delikatnie

zakreślam zarys ciała


jak to jest

że dzisiaj oddech

pachnie inaczej

wargi nie

smakują tak samo



czemu nie porafisz

ukoić już smutku

a ramiona wolisz mieć puste


czy jeszcze kiedyś

pochwycisz w objęcia

moje spojrzenie

7 grudnia 2014 , Komentarze (13)

Zachmurzyło się. Na dworze jest ponuro, szaro i od rana muszę palić światło. Chyba zaraz śnieg spadnie. Jutro też powinien padać, ale według prognoz święta nie będą białe, bo wszystko stopnieje. W domu, to znaczy w dziennym pokoju, jest ciepło i przyjemne - w piecu tylko huczy. W piecokuchni nie palę, ponieważ jest mi później w sypialni za gorąco. Podgrzewam przed snem trochę grzejnikiem elektrycznym i śpię w 14 stopniach. Pasuje mi to. 

Mimo niedzieli nie próżnuję. Robię pranie. Tym razem zasłon. Później będę czytać drugi tom sagi o rozlewisku Kalicińskiej. Książka bardzo mi się podoba. Tyle w niej barw, smaków i zapachów. Tyle w niej ciepła i rodzinnych uczuć. Chyba kupię wersję papierową. Tak sobie myślę, że jeszcze kupię Siedlisko i Zimę na siedlisku. To też książki o wsi. Powinny być podobne w klimacie. Sporo podobno książek o przeprowadzeniu się na wieś powstało. Poszukam.

Po południu może też wreszcie zrobię jakieś ozdoby na święta. Mam zamiar w tym roku przygotować wianek z gałązek i szyszek, łańcuchy i gwiazdki z kartonu. Jeszcze trochę czasu zostało. Pamiętam jak byłam dzieckiem co roku robiłam z ciocią Resią/Reginą/ ozdoby na choinkę. Powstawały gwiazdy, łańcuchy, mikołajki, aniołki, choineczki z bibuły i papieru kolorowego. Lubiłam ten nastrój i te wyroby. Fajnie wyglądały na choince.

Dieta w porządku, ale nie chudnę. Trochę mnie to złośći, bo przestoje mnie frustrują...

6 grudnia 2014 , Komentarze (23)

Czekam na śnieg. Ma padać jutro. Lubię zimę właśnie ze względu na cudne widoki typu gałązki pod śniegiem czy szadź. Nie lubię trzaskających mrozów. Kocham święta śnieżne i białe. Marzę o tym by choć raz pojechać saniami na Pasterkę. To raczej nierealne, ale może jednak. Kiedyś.

Dziś będę odpoczywać w ciszy całe popołudnie, bo Krzysiek idzie do pracy. Może napiszę wreszcie to opowiadanie z miłością na tle zimy. Opowiadanie ma szansę ukazać sie drukiem w zbiorczym tomiku. Trzeba by się przyłożyć. Łatwo mi nie będzie, bo o miłośći nie bardzo umiem pisać. Te wszystkie elektryzujące spojrzenia, dotknięcia itp. To nie bardzo moje klimaty. Nigdy nie byłam ani trochę kokietką. Flirtować też nie potrafię. Jak tu o tym pisać.

Później będę czytać książki Kalicińskiej o rozlewisku. Wczoraj zaczęłam czytać Dom nad rozlewiskiem i klimat wiejski mnie zachwycił. Te ogrody, lasy i krowy to coś dla mnie. Te skromne wnętrza i domowe, swojskie jedzenie. Powinnam odpocząć przy tych książkach.

Dieta w porządku, ale nie chudnę. Może na diecie kapuścianej coś spadnie.

5 grudnia 2014 , Komentarze (14)

Z Megusią już wszystko dobrze. Straciła siedem ząbków. Bardzo szybko się obudziła i pięknie już dzisiaj je. Jeszcze tylko antybiotyk przez kilka dni mam jej podawać. Będzie dobrze.

Dziś siedzę w domu. Mam zamiar poczytać książkę, którą sobie sprawiłam na Mikołaja. Chcę sobie też jeszcze kupić perfumy, ale jeszcze się nie zdecydowałam. Muszą być z wanilią. Może Opium, Hypnose albo Obsesion. Któreś z tych. Co prawda tanie jak dla mnie nie są, ale co tam. Czasami mogę sobie na nie pozwolić. Na codzień od niedawna używam perfum FM albo tych rozlewanych. Czasem używam też perfum indyjskich albo arabskich w olejku. Przekonałam się do nich. Nie są takie złe. Są zazwyczaj trwałe i nieźle pachną, a kieszeni mi nie rujnują. Osobiście nie jestem fanką markowych czyli po prostu lepiej reklamowanych rzeczy. Niektóre tańsze produkty też są dobre, a są tańsze właśnie z tego powodu, że koncerny nie wydają olbrzymich pieniędzy na ich agresywną reklamę. Tak jest np. z tabletkami na gardło z propolisem. Kupowałam je od dawna. Były dobre i tanie. Odkąd firma zaczęła je reklamować cena podskoczyła i to znacznie, a ja za reklamy nie mam zamiaru płacić...


Waga bez zmian. Dziś trzeci dzień Dukana. Zobaczymy co dalej...

Zmykam pooglądać sobie zwierzątka na żywo. Wczoraj widziałam żubry, a dziś sarny i dziki. Czasem polanę odwiedzają również ptaki...

http://www.lasy.gov.pl/informacje/kampanie_i_akcje...

4 grudnia 2014 , Komentarze (13)

Dzień powitał mnie słońcem. Jest też cieplej. Będzie dziś trochę ruchu i stresów, bo jadę z koteczką do weterynarza czyścić zęby. Od jakiegoś czasu ją bolą. Trzyma języczek na wierzchu, a antybiotyki pomagają tylko na chwilę. Nie ma więc innego wyjścia i trzeba zabieg zrobić. Oby wszystko było w porządku.

Po szesnastej powinnam już być w domu. Planów na popołudnie nie mam, ale nic oryginalnego robić nie zamierzam. Tak sobie myślę, że lubię, gdy dni biegną spokojnie ustalonym rytmem. Nie nudzi mnie to. Nie potrzebuję zmian i specjalnych atrakcji. W końcu każda książka jest inna, a i opowiadania też piszę o różnej tematyce. Malowane przeze mnie obrazy również się różnią. Raz to są pejzaże, raz kwiaty, innym razem abstrakcje. To wszystko daje mi potrzebne urozmaicenie i nie nuży mnie.

Zastanawiam się czy nie zacząć pisać powieści. Chyba powoli do tego dojrzewam. Mam już kilka opowiadań, które aż proszą się o dalszy ciąg. Dwa z nich to kryminały, a jedno to opowieść z wsią w tle. Czy jednak pisanie powieści ma sens. A gdzie ja wydawcę znajdę? Jak? Nawet jak książka wyjdzie dobra z wydaniem jej będą olbrzymie problemy, bo debiutantom trudno się przepić. W dodatku ja jestem taką osobą, która siły przepicia nie ma. Mam dylemat...

Dieta w porządku. Grzeszków nie było. Waga bez zmian. Tak sobie myślę, że zmiana by była, gdyby zaparcia nie było...

3 grudnia 2014 , Komentarze (8)

Już jest cieplej i porywistego wiatru nie ma. Wczoraj napaliłam w piecokuchni i nie mogłam usnąć, bo było mi za gorąco. Dziś palić nie mam zamiaru. Dzień szykuje mi się spokojny. Nie mam nic pilnego do roboty to pewnie będę czytać książkę o psychopacie, którą zaczęłam wczoraj. Książka jest niezła, wciągająca, ale gruba. Tak więc tak szybko jej nie skończę. Będę też pisać, bo zaczął się nowy tydzień i nowe zadania na kursie. Może też przygotuję plan powieści. Może napiszę jakieś opowiadanie. Będę też buszować po forum kursu, bo wstawiłam swój tekst do krytyki. Malować dziś nie będę. Czasu mi braknie. Może jutro mi się uda, bo do farb tęsknię...Zauważyłam, że lubię działać zrywami. I tak przychodzi czas, że maluję obraz za obrazem, a później przestaję i zabieram się za pisanie. Piszę intensywnie przez jakiś czas. I tak na przemian. Swoją drogą czy kiedyś przyjdzie taki czas, żebym miała ochotę na sprzątanie domu. Wątpię...


Dziś już dieta dukana. Był jogurt. Będzie jeszcze tuńczyk, jajka, placuszki dukana z serem i ogórek kiszony...



2 grudnia 2014 , Komentarze (11)

Nowe opowiadanie. Miał być kryminał mini.


Nocą

Biegnę coraz wolniej. Moje zmęczone stopy nie chcą odrywać się od ziemi. Krzaki chwytają mnie za kurtkę, gałęzie chlaszczą po twarzy mokrej od łez. Pot zalewa mi oczy, oddech staje się coraz krótszy, w płucach kłuje. Nie mam już siły. Odpocznę choć chwilę. Przycupnę za drzewem. Nie! On jest coraz bliżej. W świetlę księżyca widzę jego potężny cień, słyszę trzask gałęzi gdy prze do przodu, czuję zapach. Już jest obok, dotyka mnie dłonią wielką jak bochen chleba. Zasłania mi usta. W uszach dźwięczy mi mój krzyk.

 

- Uspokój się. Nie Wrzeszcz tak. To ja Wanda - słyszę jakby z oddali głos mojej przyjaciółki. - Cicho, no cicho już. Spokojnie.

 

Siadam gwałtownie na łóżku. Serce mi wali jak oszalałe. Chce wyskoczyć z piersi. W półmroku widzę jej oczy. Jest przerażona.

 

- Co się stało? - pytam rozglądając się w koło jeszcze półprzytomna.

- Nie wiem. Chyba ktoś kręci się w ogrodzie za domem. Słychać jakieś głosy - odpowiada szeptem. - Nie zapalaj światła. Nie wiadomo kto to jest. To może być niebezpieczne. Ktoś z uczciwymi zamiarami nie buszowałby w nocy po czyimś ogrodzie - dodaje.

 

Teraz i ja widzę intruzów. Bez problemu odróżniam sylwetki między drzewami. Trzech mężczyzn kręci się w miejscu, gdzie latem Wanda miała warzywnik. Słyszę ich przytłumione głosy. Coś chyba zakopują klnąc przy tym i złorzecząc. Nawet się nie kryją ze swoją obecnością. Pewnie nie przypuszczają, że są obserwowani. Dom przecież stoi na uboczu i przez większą część roku jest niezamieszkały. Nie spodziewają się więc że teraz późną jesienią ktoś mógł przyjechać na kilka dni. Bo i po co. N jest atrakcyjne, ale latem, gdy można się opalać nad pobliskim jeziorem. Ewentualnie we wrześniu, gdy okoliczne lasy są pełne grzybów. Teraz nie ma tu co robić i nas nie powinnn tu być.

 

- O boże idą - szept Wandy miesza się z dźwiękiem zegara wybijającego drugą.

 

Faktycznie jeden z mężczyzn odrywa się od pozostałych i idzie w kierunku domu. Jest wysoki i potężny. Bary ma szerokie jak niedźwiedź. Słychać jego ciężkie kroki na żwirze. Świeci latarką w okno, za chwilę łomoce w drzwi, rusza klamką. Skulone w kącie za szafą boimy się oddychać. Ciało mam wilgotne od potu i drżę ze strachu. Przerażenie ściska mnie za gardło.

 

- Cicho nie zauważy nas przecież - mówi Wanda stłumionym głosem. - Chyba, że wyłamie zamek - dodaje cicho.

 

Jednak nie. Po chwili mężczyzna rezygnuje i odchodzi. Oddychamy z ulgą, gdy robi się cicho, a za moment z oddali dobiega do naszych uszu odgłos ruszającego samochodu.

 

- Ciekawe co oni tam robili? - rzucam.

- Wyglądało to jakby coś zakopywali - odpowiada Wanda - Sprawdzimy rano - dodaje nadal przyciszonym głosem.

 

Schronienia za szafą nie opuszczamy do rana, bo przecież któryś z mężczyzn mógł zostać, żeby obserwować dom. Ranek wita nas chłodem.Przez firanki wdziera się szarość bez odrobiny słońca. Masuje zmarznięte ramiona, narzucam w pośpiechu ubranie i wychodzę za Wandą do ogrodu rozglądając się niespokojnie. Między drzewami snuje się mgła. Jest cicho tylko z oddali słychać nawołujące się psy. Wanda uzbrojona w szpadel kroczy przodem. Ziemia miękka i błotnista ugina się pod stopami. Rosnąca gdzieniegdzie trawa jest wilgotna po wczorajszym deszczu. Dochodzimy na miejsce. Już widać, że ziemia faktycznie jest naruszona. Ktoś tu kopał i to w kilku miejcach. Widoczne są trzy spore obszary z świeżo wzruszoną ziemią. Wanda zdecydowanie wbija szpadel i zaczyna kopać.

 

- Coś tu jest. Zobacz - mruczy.

- Może daj lepiej spokój - mamroczę wystraszona.

- Nie. Jak zaczęłam to skończę - stwierdza Wanda z przekonaniem.

 

Miękka, pulchna ziemia poddaje się łatwo. Już po chwili naszym oczom ukazuję się twarz kobiety z szeroko otwartymi jak do krzyku ustami. Jestem wstrząśnięta. Krzyczę, a Wanda wyciąga telefon i dzwoni po policję. Umykamy do domu. Zamykamy drzwi i czekamy przytulone do siebie. Cisza aż dzwoni w uszach. Za kilkanaście minut podjeżdża radiowóz. Policjanci wysiadają w pośpiechu. Jest ich trzech, a jeden z nich ma bary szerokie jak niedźwiedź.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.