Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1571390
Komentarzy: 56054
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 października 2014 , Komentarze (2)

Dzisiaj pół dnia przespałam, a Krzysiek skopał pół ogródka. Później rozsypałam nawóz, zrobiłam obiad i znowu leżę przy piecu. Tak będzie do końca dnia i cały wieczór. Jutro odpoczywam dalej. Coś ostanio mam mniej energii i prawie co dzień w dzień  śpię, a może to normalne. W sumie chyba tak jest w istocie, bo prawie co roku tak mam, że jesienią i zimą więcej śpię. Zmieniam się w niedźwiedzia jak nic...Byle do wiosny jednym słowem...

Tęsknoty

ukołysana w przestrzeni

pomiędzy drgnieniem ust a spojrzeniem

dotykam tęsknoty


ileż to już dni

rozpalona skóra

nie zaznaje ukojenia


kiedy niespokojne palce

dosięgną ramion

zanurzą się we włosach

obrysują zarys ciała


czy obejmiesz jeszcze moje dni czułością

czy też odejdziesz w zapomnienie

do krainy utkanej ze snu

24 października 2014 , Komentarze (9)

Zimno.Okropnie zimno. Dziś ma być zero stopni w nocy. Musiałam wszystko z ogródka zebrać. Mam tym samym zapas jedzenia na kilka dni. Dziś będzie zupa szczawiowa, jutro sos koperkowy, w niedzielę botwinka. Zerwałam jeszcze małą paprykę. Pójdzie do sosu z kiełbasy. Narwałam też marchwi. W przyszłym tygodniu Krzysiek grządki skopie i wysypię suszony nawóz bydlęcy. I koniec pracy w ogrodzie w tym roku. Można się zakopać w domu i odsapnąć od pracy typowo fizycznej.

Dziś od rana ogladam filmy. Obejrzałam już Duch i Mrok czyli mój ulubiony film oraz Medicus. Ten ostatni film powstał na podstawie mojej ulubionej książki pod tym samym tytułem.

Diety dziś nie było, bo zjadłam całą czekoladę i pół zapiekanki. Jak tak będę z rozpoczęciem diety zwlekać to do końca roku ósemki z przodu nie zobaczę...

23 października 2014 , Komentarze (6)

Pogoda kiepska. Pada deszcz, jest szaro, smutno i ponuro. W dodatku jest tez zimno i od rana trzeba palić w piecu. Powinnam iść malować, a w pracowni chłodno. Przecież nie będę przenosić sztalugi. Na namalowanie czekają dwa obrazy. Jeden pejzaż na konkurs i drugi obraz w stylu Nikifora też na konkurs. Pomysły już mam i teraz tylko złapać pędzel i malować...Tak sobie myślę, że mogłabym też zacząć wysyłać na konkursy wiersze. Szans wprawdzie nie mam, bo ciężkich egzystencjalnych utworów nie piszę, ale zawsze to szansa na zaprezentowanie swoich utworów na szerszym forum.

W ogródku mam jeszcze buraki i szczaw. Mam też w kuchni dynię. Jak to wszystko zjem zaczynam dietę...

22 października 2014 , Komentarze (2)

Mam farby olejne, ale się boję za nie zabrać. Czekam aż mnie najdzie odwaga. Na razie dowiedziałam się o konkursie malarskim dla amatorów. Temat to pejzaż jesienny czyli coś dla mnie. Chętnie wezmę udział choć mam świadomość, że zbyt krótko maluję, żebym mogła myśleć o tym, że moje ,,dzieło" zostanie zauważone. Mam około 3 tygodni czasu na namalowanie obrazu. Wezmę się w ciągu kilku dni. To będzie szansa na naukę.

Dzisiejszy dzień miał być ciężki z powodu wyjazdu i masy spraw do załatwienia. Poszło bardzo szybko i za niecałe dwie godziny byłam już w domu. Później mój pan zrobił obiad i przyniósł mi go na kanapę. Byłam oczywiście zadowolona. Później spałam, a teraz przygotowuję się do obejrzenia III części Ojca Chrzestnego i dzień zejdzie.

21 października 2014 , Komentarze (8)

Dziś dzień był pracowity, ale tylko dla Krzyśka. Ja przez cały dzień raptem zrobiłam pranie i ugotowałam obiad. Krzysiek musiał powiesić firanki w tym jedną z tych na całą ścianę. Nie znosi tego robić tym bardziej, że trzeba też powiesić lambrekin. Był też w lesie narwać gałęzi na wiązanki na groby. Jutro ja będę miała sądny dzień, bo jadę do miasta i szybko nie wrócę z powodu natłoku spraw do załatwienia. W dodatku muszę lecieć na drugi koniec miasta do sklepu zielarskiego, ponieważ skończyły mi się zioła. Tym razem muszę kupić różę, która pomaga na reumatyzm i stres oraz głóg pomagający na problemy z krążeniem i wysokie ciśnienie. O innych ziołach pomyślę, jak kupię termos do zaparzania, bo mój już swoje przeżył i nie działa tak jak trzeba...

Dietę ciągle przesuwam. Już 10 dni temu powinnam zacząć...

20 października 2014 , Komentarze (6)

Nowy tydzień zaczął się pracowicie. Po pierwsze wyczyściłam i obsadziłam piec w pokoju. Upaprałam się przy tym cała łącznie z twarzą, plecami i siedzeniem. Po drugie napisałam kolejne opwiadanie tym razem kryminał. Opowiadanie jest na portal pisarski i miało być to opowiadanie z dreszczykiem. Jak wyszło? Lepiej niż myślałam, że wyjdzie, choć temat mi raczej obcy. Postanowiłam się jednak pisarstwa uczyć i to robię, żeby się na kursie wstydu nie najeść. Podobno na kursie kursanci czytają swoje wypociny i oceniają się wzajemnie. Ciężko mi pójdzie, bo nie piszę w nowoczesnym stylu, a kursanci pewnie to w większości młodzież.

Teraz odpoczywam, a zaraz będę oglądać Ojca Chrzestnego. Kolejny raz ten film obejrzę, ale go lubię. Czasem oglądam stare filmy...

19 października 2014 , Komentarze (2)

Taki ten dzień jakiś dziwny jest - senny. Niby niedziela, ale mnie ta bezczynność męczy. Wolałabym coś konkrenego zrobić, bo praca którą mam w planach nie pozwala mi  jakoś odpocząć. Szkoda mi czasu na nicnierobienie. 

Jutro zacznie się ruch. Tydzień czeka mnie pracowiy, bo  w ogródku ostatnie prace trzeba wykonać np. posadzić czosnek. Muszę też kilka prań zrobić, żeby zaległości zniknęły. Mam również zamiar posiedzieć trochę nad książką. Myślę sobie, że w tym roku spróbuję wysłać do wydawnictwa tomik z haiku. Przepisywanie w toku... Powinnam też wykonać parę ćwiczeń z kursu rysunku i malarstwa. Trzeba by też zarobić trochę pieniędzy, bo w zimie chcę się zapisać na kurs pisarski. Kurs jest przez internet, a mnie to bardzo odpowiada. Zasanawiałam się nad kursem dziennikarskim, ale mam dylemat. Nie bardzo mi pasuje pisanie o gospodarce i polityce. Nie lubię się rozpychać łokciami. Nie chcę pisać felietonów, reportarzy, nie kuszą mnie wywiady. Chcę pracować w spokoju, w zaciszu domu. A najfajniej mi się pisze teksty takie, które odrzucają rasowego dziennikarza. Na stałe w redakcji też nie mam zamiaru się zaczepić. Muszę to jeszcze przemyśleć.

A od środy, czwartku ruszam z odchudzaniem. Czas najwyższy, bo podczas stabilizacji nabrałam 0,5 kg.

17 października 2014 , Komentarze (6)

Dziś przyszły drzewka i od razu je posadziliśmy. Zmakłam przy tym jak kura i później grzałam sie przy piecu całe popołudnie. Po południu malowałam akwarele. W naturze kolory lepsze ...

17 października 2014 , Komentarze (10)

Nowe opowiadanie. Historia jest prawdziwa.

Tchnienie zimy

- No zabieraj się kawalerze. Tu nie hotel. Wyśpisz się w domu - krzyknęła mu do ucha barmanka, potrząsając go za ramię. Już późno, zamykam.

- Idę, idę - mrukną Antek, podnosząc się z miejsca i chwiejnym krokiem ruszając do drzwi.

- Pani da jesce ćwiartkę - dodał.

- A dam, dam tylko weź se i idź wreszcie - warknęła kobieta, podając mu butelkę.

 

Antek pił od popołudnia jak co miesiąc po odebraniu wypłaty. Dziś spotkał kolegę z sąsiedniej wsi to miał z kim. Przepił sporo, ale to nic nowego. W końcu pił nie od dziś. Jutro poprawi, w niedzielę wytrzeźwieje, a w poniedziałek spokojnie pójdzie do pracy. Jak zawsze matka pogdera i przestanie. Przyzwyczaiła się już. Ojciec sam pije to nawet się nie zdziwi. W końcu, który góral wylewa za kołnierz. Antek nie znał takiego.

 

- Krucafuks alem się zaprawił - wymamrotał, zapinając kurtkę. Teroz tylko, żebym jakosik do domu dotarł. Jak dobrze pódzie za niecalutką godzinę już bedę się grzoł pod pierzyną. Pomyślał, zamykając drzwi.

Wiatr ze śniegiem zaatakował go tuż za progiem. Antek naciągnoł czapkę na oczy i podążył ku drodze. Szło się ciężko, bo padający od wielu godzin śnieg zasnuł wszystko grubą warstwą bieli. W lesie było jeszcze gorzej - Antek szedł powoli, zapadając się powyżej kolan. Po chwili już się zmęczył, przystanął więc i pociągnął z butelki. Zrobiło mu się cieplej. Ruszył dalej raźniej, zataczając się przy tym i chwiejąc. W głowie mu szumiało, śnieg wciąż padał grubymi płatami, a wiatr wyciskał mu łzy z oczu. Teroz jeszcze pole Józka Wawrzyńca, kowalowa łąka, potok i już będzie zejście do chałupy. Myślał to klucząc między drzewami to chwytając się krzaków. Wyjście z lasu było tuż tuż, gdy zatoczył się mocniej i zjechał kilka metrów w dół. Zatrzymał się pod drzewem. Flaska ocałała, odpocnę. Pomyślał, biorąc spory łyk.

 

 

 

Anna i Jacek na wsi zamieszkali kilka lat temu. Zakochali się w tym miejscu oboje. Zachwyciła ich cisza, balsamiczne powietrze, życie w rytmie pór roku i niezwykła przyroda. Miejsce było urocze i malownicze. Dom stał na skraju wsi nad wijącym się potokiem wśród wysokich drzew.  Majestatyczne świerki zaglądały do okien, wiewiórki przychodziły do ogrodu na orzechy laskowe, a w potoku było pełno pstrągów. Oboje byli na rencie, uprawiali ogród, zbierali grzyby, hodowali kury. Jacek sam remontował dom, który kupili, a Anna jako bioterapeutka i radiestetka pomagała okolicznym ludziom. Żyło im się dobrze, dostatnio i spokojnie.

 

- Cały czas pada - powiadziała Anna wyglądając przez okno, żeby tylko wsi nie odcięło od świata. Znowu będzie problem z dojazdem do miasta po zakupy. Znowu samochodem nie wyjedziesz, będziemy zdani na sanie Staśka znad potoka i trzeba będzie piec chleb w domu. Mam nadzieję, że światło będzie - dodała.

- Nie martw się. Poradzimy sobie. W końcu to nie pierwsza nasza zima tutaj, a spiżarnia jest pełna - uśmiechnął się Jacek. Węgla i drewna też nam nie zabraknie, a pieczone przez ciebie bułki są lepsze niż te ze sklepu. Nafta również jest - dorzucił uspokajająco.

 

Głośne łomotanie w drzwi przerwało ich rozmowę. Jacek otworzył i stanął twarzą w twarz z potężnym mężczyzną ubranym w baranicę. Góral był cały obsypany śniegiem, a z ust przy każdym oddechu wydobywała mu się para.

 

- Szczęść boże. Czy tu mieszka ta wiedźma? Syn mi zaginął kajsik. Już ctery dni go ni ma - rzucił przybysz.

- A co na o milicja - spytał Jacek.

- Nie kcą jesce szukać - odpowiedział mężczyzna.

 

Już po chwili Anna siedziała z wahadełkiem nad mapą okolicy. Wyciszyła się, wzięła do ręki zdjęcie chłopaka, Zapaliła świecę i zaczęła pracę. Wahadełko kręciło się i wirowało, raz mocniej raz słabiej. Anna przesuwała nim nad mapą szukając miejsc gdzie kręciło się mocniej. W okolicy baru w L zawirowało mocno w lesie na górze nad polem Józka Wawrzyńca o mało nie wyskoczyło jej z rąk. Gdzieś w okolicy musi być, ale gdzie. Mapa nie jest dokładna, a teren  rozległy. Pełno tu jarów, wykrotów i rozpadlin. W dodatku śnieg na tym terenie musi być głęboki. Nic więcej nie zrobię i jak tu powiedzieć ojcu, że syn nie żyje. Myślała Anna ze smutkiem. Tego była pewna. Zapytała wahadełka, a ono wyraźnie wskazało, że żywego człowieka nie szuka.

 

Następnego dnia kilkunastu mężczyzn o ponurych twarzach, uzbrojonych w drągi ruszyło w góry. Szukali w okolicy wskazanej przez Annę. Stopniowo Przemierzali las, pole i łąkę. Poszukiwania utrudniał bardzo głęboki śnieg. Mężczyźni miejscami zapadali się powyżej ud. Poszukiwania odwołano. Próbowali dzień po dniu bez efektu. Dopiero wiosną, gdy śnieg częściowo stopniał Józek Paluch wracając z L dokonał makabrycznego odkrycia. Antek siedział pod drzewem. Miał wcześniej gości, bo tropów zwierząt było w pobliżu co niemiara. Nie uśmiechał się jak to miał w zwyczaju za życia, bo brakowało mu pół twarzy i obu dłoni.

 

- Wiedźma miała rację - mrukną Józek żegnając się. Dobrze, że go góry łoddały. Przynajmniej spocnie w poświęconej ziemi. Myślał pędząc w dół.

 

 

 

16 października 2014 , Komentarze (2)

Pralka wreszcie naprawiona. Już zrobiłam pranie, które teraz schnie nad piecem. Część do telefonu też przyszła. Zawiozę ją do serwisu w poniedziałek. Drzewka owocowe maja przyjść jutro. Jutro też mamy jechać zaszczepić Pikusia. Wszystko ruszyło do przodu z kopyta. Oby tak dalej, bo przestoi nie cierpię. Tak sobie myślę, że w przyszłym tygodniu wszystkie zaległości odrobimy i życie będzie się już toczyć powoli swoim trybem. Tak jak lubię. Od listopada zacznie się czas zimowego wypoczynku. potrwa do lutego. Pracy będzie mniej, bo odpadnie sad i ogród. Odpocznę...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.