Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490060
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lutego 2014 , Komentarze (6)

Morusek czuje się znacznie lepiej - je, mruczy, łasi się i przytula. Przestał się też chować po kątach i pije, a to oznacza, że i siusia. Bierze jeszcze oczywiście leki i będzie brał przez tydzień. Ważne, że już z nim  nie muszę nigdzie jeździć. No i to, że tabletki jakoś łyka i to nieźle bo obyło się bez gryzienia i drapania. Idzie ku dobremu.

W pracy dziś nie próżnowałam, bo złapałam dwa zlecenia na 6 artykułów. Pieniędzy z tego dużo nie będzie, bo takie teksty pisze się po 15 minut jeden. Są kiepsko płatne jak to precle i to najkrótsze z możliwych. Ale co tam. Jakbym nie napisała to bym nie zarobiła nic.
Teraz czekam na następne zlecenia, bo może mi się poszczęścić.

Wieczorem będę malowała kolczyki temperą z brokatem, bo wczoraj pomalowałam tylko po jednej stronie, ponieważ nie chciały schnąć. Mam też zamiar poczytać o marketingu i tekstach reklamowych. Muszę też skończyć przepisywać horoskop, bo jutro chcę wysłać. Powinnam Także napisać, a raczej skończyć pisać wiersz na warsztaty na portalu. Sporo tego, ale wieczór przecież długi.

25 lutego 2014 , Komentarze (5)

No i mam chorego w domu, bo wczoraj Morusek zapadł na SUK. Syndrom układu moczowego u kotów to bardzo poważna choroba. Koty, najczęściej kastraty nie wychodzące na dwór przestają oddawać mocz i umierają w ciągu 2 - 3 dni jeśli nie otrzymają pomocy od weterynarza. Zapobiegać można podając specjalną karmę dla kastratów. Karma urinary to karma weterynaryjna, jest nie wszędzie dostępna i okropnie droga. U mnie chorował Józek i teraz jest na tej karmie i jest wszystko w porządku od ponad roku. Teraz przyszła kolej na Moruska. Oczywiście Morusek otrzymał pomoc i teraz odsypia po cewnikowaniu i płukaniu pęcherza. I oby było wszystko dobrze.



Wczoraj też udało mi się złapać zlecenie na cztery artykuły o długości 350 słów na temat tabletek na odchudzanie. Artykuły były wyższe gatunkowe więc i pieniądze z tego będę większe. I dobrze, bo weterynarz mnie skasował sporo, a  i tak mniej jako stałą klientkę.

Na dietę nie mam głowy, ale jem niedużo.

Zmykam na medytację, a później do malowania kolczyków tym razem temperą z brokatem. Trochę czasu mi to zajmie, ponieważ tempera schnie raczej wolniej niż akryle i będzie trzeba malować na raty. Jak dobrze pójdzie to jutro już tylko  pozostanie wykończenie lakierem. No i składanie do kupy może w czwartek.


24 lutego 2014 , Komentarze (11)

Poranek dziś przespałam i spałabym dalej gdyby mnie wygłodniały Józek nie obudził łapą. Krzysiek wstał trochę wcześniej, nakarmił pozostałe koty, napalił w piecu i zaparzył kawę. Po wstaniu z łóżka natychmiast przeniosłam się na kanapę i utonęłam w pracy na kilka godzin. Ruszyłam się z miejsca dopiero jak Krzysiek zgłodniał i pogonił mnie do gotowania zupy z soi. Po południu malowałam kolczyki. Nałożyłam miejscami trochę złotej i srebrnej farby i odłożyłam do wyschnięcia. Niby farby akrylowe schną szybko, ale nie aż tak, by można było nałożyć od razu drugą warstwę. Jutro będę nakładać temperę z brokatem, a później to już tylko lakier i będzie można robić kolczyki. Mam zamiar pokombinować i dołożyć do tych elementów trochę drewna. Kolczyki będą bardziej oryginalne no i dłuższe, co lubię. Już teraz widzę, że dwa komplety będą dla mnie, bo mnie zauroczyły i nie pozbędę się ich tak łatwo.

Diety nie było, bo trudno prawie cały talerz gęstej zupy i dwie kromki chleba z pomidorem oraz o zgrozo deser, zrobiony przez Krzyśka, uznać za pokarmy dietetyczne.
Deser był pyszny i wyrzutów sumienia nie mam. Moje grube ciało akceptuję i tylko brak sprawności oraz ociężałość spędza mi sen z powiek. Martwię  się, że jak tak dalej pójdzie to za kilka lat nie będę już wychodzić z domu, bo nie dam rady. Już teraz mam problemy z poruszaniem się. Już teraz nie wyrabiam się z pracą w domu typu sprzątania, a każdy wysiłek sprawia mi kłopot. Krzysiek się wścieka, ze zrobiła się już ze mnie staruszka i prorokuje, ze za 10 lat będę chodzić z balkonikiem. I to tylko po domu...

23 lutego 2014 , Komentarze (4)

Wstałam dzisiaj wcześnie i od razu zabrałam się za pracę. Ostatnio pracuję w serwisie gdzie udziela się porad na temat pożyczek i banków. Praca fajna i nikt mi nie narzuca ile postów mam dziennie napisać. Piszę około 40 i kończę, bo nie tylko pracą człowiek żyje. Dzisiaj dodatkowo pisałam też teksty na inny serwis, a po południu już w celu relaksu malowałam kolczyki. Pomalowałam wstępnie 4 komplety/każdy kolor inny/. Jutro będę kończyć z tym, ze powoli, bo to już będzie precyzyjna robota. Później oczywiście medytowałam i robiłam zabieg Reiki tym razem dla siebie z intencją schudnięcia. Oj coś to czarno widzę. Za dużo porażek już było na tym polu i przestałam sobie wierzyć.

Dzisiejsze menu: kotlet schabowy, ziemniaki, surówka i 3 kromki chleba w tym 1 z dżemem morelowo - jabłkowym/ domowym/ oraz 2 z pomidorem. Z dietą to nie ma nic wspólnego.

21 lutego 2014 , Komentarze (7)

Jestem już po pracy i rozglądam się za następną. Trochę gotówki mi wpadło. Może nie są to jakieś wielkie kwoty, ale na siedzenie, a właściwie leżenie w domu w dresie na kanapie to i tak niemało. Teraz odpoczywam i czaję się na następne zlecenia. Od kilku dni chodzą za mną malowane kolczyki. Kolczyki drewniane już mam i teraz wystarczy je tylko pomalować farbami akrylowymi, a później lakierem bezbarwnym i niebanalna ozdoba gotowa. Przydałyby mi się takie, a może i coś by mi się udało sprzedać na DaWandzie albo Srebrnej Agrafce, gdzie mam sklepiki z rękodziełem i obrazami. Dałabym też kilka par na bazarki z których pieniądze idą na koty potrzebujące pomocy. Może ktoś by kupił to koty by skorzystały.

Dieta oczywiście przerwana. Jem wszystko i to niemało. Dziś zjadłam nawet bułką /zwykłą nie domową/ z rzodkiewką. Wstyd. Bułka była duża i pulchna i bardzo mi smakowała. Na wagę nie wchodzę, ale już znowu przytyłam, bo coś brzuch mam większy.

Byle do wiosny i świąt, a po świętach dukan

19 lutego 2014 , Komentarze (6)

Od dwóch dni mam nowe zlecenie i intensywnie pracuję. Praca polega na udzielaniu odpowiedzi na pytania w sprawie pożyczek. Podjęłam się choć nic na te temat nie wiedziałam. Na szczęście pytania są raczej proste i odpowiedzi można znaleźć w internecie. Teraz się już doszkoliłam i wiem co to BIK i zdolność kredytowa itp. Lubię uczyć się nowych rzeczy. Lubię też gdy główka pracuje na wysokich obrotach.

Pogoda od dwóch dni piękna - ciepło i słonecznie. Mama wyszła przed dom i działa już z grabiami. Odkryła przebiśniegi. Zerwała też kolejne bazie i forsycję, która już zabarwiła się na żółto. Tylko patrzeć jak i ja wyjdę do ogrodu. Lubię wiosnę, ale na lato nie czekam.

Dieta mi nie idzie. Jem już wszystko nawet chleb i mięso. Dziś miałam kotleta schabowego i ziemniaki. Zjadłam ze smakiem. Jutro będzie sos i też zjem. Coś ostatnio pogodziłam się chyba za bardzo z moją tuszą i niesprawnością. Ciekawa jestem czy to się kiedyś jeszcze zmieni...

16 lutego 2014 , Komentarze (10)

Po wczorajszym pechu śladu nie ma. Wszystko idzie dobrze i powolutku chwila za chwilą dzień mija. W domu ciepło na tyle, że po południu wykąpałam Pikusia. Długo z tym zwlekałam i znosiłam niezbyt piękny zapach, ale bałam się, że się przeziębi. Teraz pachnie wanilią z miodem i schnie owinięty w kołdrę. Śpi i tak mu dobrze, że tylko wzdycha. Wiosna się zbliża i w moim wazonie już goszczą bazie, a przed domem mamy kępka przebiśniegów już wychyla się z trawy. Jeszcze kilka dni i zakwitną.
Dziś na obiad była zupa fasolowa z ziemniakami, makaronem i odrobiną boczku, a na kolację będzie ciasto z mandarynkami.  Diety więc dziś nie było, choć staram się dużych porcji nie zjadać. Odchudzanie ostatnimi czasy mi nie wychodzi. Przez ponad 5 miesięcy schudłam tylko 3 kg, a wymęczyłam się na głodowych porcjach, że aż strach. Teraz jem więcej i na szczęście nie tyję na razie. Co będzie dalej nie wiem, ale te minimalne porcje które jadłam do niedawna nie miały chyba nawet 1000 kalorii. Męczyło mnie to niejedzenie i ciągle mi było zimno. Jeśli tak mam jeść non stop przez powiedzmy 6 lat żeby te kilogramy nadmierne zrzucić to ja pasuję...

Teraz zmykam, bo książka czeka, a później napiszę jeszcze kilka tekstów. I niedziela minie...

16 lutego 2014 , Komentarze (8)

Dzień niezbyt udany od samego rana. Po pierwsze spadł mi spory płat farby z sufitu w kuchni i to prosto na głowę. Po drugie spaliłam rybę, która miała być na obiad w dodatku razem z patelnią. Cała kuchnia była w dymie. Obiad skończył Krzysiek i zjadłam zamiast ryby panierowanej z ziołami paluszki rybne. Dobre i to. Po południu popracowałam trochę i tu mi już wszystko poszło bardzo dobrze. Napisałam 9 tekstów i to dłuższych. Założyłam też stronę internetową z Portfolio. Strona jest darmowa i nie jestem pewna czy w ogóle ktoś na nią trafi. Myślę wprawdzie o stronie płatnej, ale bez pozycjonowania, które kosztuje sporo i tak taka strona zbyt pewna nie jest. Założyłam też bloga z ofertą. Zobaczymy...
Po południu dałam plamę, bo zniszczyłam przypadkowo kod PIN do obsługi konta internetowego przez telefon. No i problem, bo musiałam prosić o następną autoryzację i teraz nic przez internet załatwić nie mogę. Dobrze, że ten dzień powoli się kończy...

14 lutego 2014 , Komentarze (7)

Wstałam przed 10 i od razu zaczął mi się młyn i natłok zajęć, bo trzeba było zabrać się za dwa zlecenia. Teksty były proste do napisania, krótkie no i tylko 4, ale za to na już. Chyba będę musiała jednak nauczyć się wcześniej wstawać ze względu na to, że więcej zleceń można złapać raczej rano. Uwinęłam się szybciutko i już po 13,30  układałam się na ramieniu pana i władcy na krótką drzemkę. Mój pan uraczył mnie z okazji święta ciastem. Był sernik i jeszcze jakieś inne, nieznane mi ciasto z kremem, ale lekkim typu bitej śmietany. Ciasto oczywiście zjadłam. A po południu ma przygotować deser, który też zjem. Tyć przestałam. Ważę teraz więcej o kilogram i wagę trzymam. O odchudzaniu nie myślę. Może dopiero po świętach przejdę na dukana.

A po południu ugotuję obiad- kapustę ze śmietaną i ziemniaki i trochę popracuję, choć teksty gotowe te z zapasów raczej kiepsko się sprzedają. Zobaczymy. Mam też oczywiście ochotę na medytację. No i pewnie poczytam trochę albo posłucham muzyki. W zasadzie jest na tyle ciepło w pracowni, że mogłabym namalować, któryś z tych obrazów co za mną chodzą...Może...

Wieczorem mam dwa zabiegi w tym jeden dla pani Anni, a drugi dla suni po wylewie...

13 lutego 2014 , Komentarze (3)

Dzisiejszy dzień był spokojny także w pracy. Napisałam kilka postów i komentarzy oraz dwa artykuły w tym jeden na temat zimowych opon. Temat na czasie, ale nie specjalnie mi znany ani interesujący. Przejrzałam serwisy w poszukiwaniu nowych zleceń i odpoczywam śledząc co jakiś czas skrzynkę czy coś nowego nie wpadło. Na razie pustki i cisza z zamówieniami. Po południu nawet chwilkę pospałam. A teraz po trzeciej słabiej kawie zamierzam zabrać się za pisanie tekstów, żeby je wystawić do sprzedaży. Może z pięć napiszę albo i mniej, bo nadal jestem senna. Z pisaniem muszę się uwinąć, ponieważ późnym wieczorem mam zabieg Reiki dla kobiety z problemami nerwowymi. Reiki wysyłam na odległość już trzeci dzień i jest lekka poprawa- śpi już lepiej i przestała płakać. Jest też mniej drażliwa i bardziej wyciszona. Zobaczymy co dalej. Pani Ania męczy się już drugi rok odkąd zaczęły jej się problemy z miesiączkowaniem. To wina hormonów i wieku, a ona należy do tych kobiet, które ciężko klimakterium przechodzą...

Dietę trzymam tak sobie, bo niby jem mało, ale grzeszki mi się zdarzyły czyli kawałek bułki z dżemem domowym na cukrze i trochę za dużo zupy z soi. Zupa była niby chuda, bo tylko z 10 dkg boczku do niej włożyłam, ale zjadłam więcej niż szklankę. Za to na kolacje była tylko surówka z czerwonej kiszonej kapusty. Nie ruszyłam też owoców z kompotu choć miałam na nie ochotę.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.