Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490672
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 stycznia 2014 , Komentarze (11)

Wreszcie spadł śnieg. Za dużo go wprawdzie nie ma ale jest, co mnie cieszy. Tuja i jałowiec pod moim oknem wyglądają uroczo takie obsypane. Krajobraz jak w bajce. Aż mnie kusi wyjść na spacer i porobić zdjęć. Wczoraj też chwycił lekki mróz i od razu dał mi popalić dziś w nocy, bo zmarzłam i jeszcze teraz się trzęsę z zimna. Mimo, że siedzę w pokoju dziennym pod kołdrą, owinięta w chustę i z kubkiem parującej kawy w dłoniach przy ,,gadającym" piecu. Coś ta dieta mnie wydelikaca. W domu chłodno pomimo palenia w pieco-kuchni i piecu kominkowym, albo to tylko mnie tak się wydaje, bo Krzyśkowi ciepło jak zawsze. Chyba nie będę zwracać uwagi na dietę i skosztuję kieliszeczek naleweczki z czarnego bzu na rozgrzewkę albo sobie zrobię herbatkę z rumem i cynamonem. Może to mnie szybciej rozgrzeje.
W domu wszystko idzie swoim trybem, bez wstrząsów i powoli upływa chwila za chwilą i dzień za dniem. Krzysiek zaczął załatwiać sobie przyjęcie do pracy i nie zawsze jest w domu, tak że część prac spadła na mnie. Wczoraj np. musiałam rozpalić w pieco-kuchni  i przez kilka godzin pilnować ognia w pokoju dziennym. Dziś jest w domu to znowu poleniuchuję czyli zajmę się tylko tym co mi sprawia przyjemność.
Dietę trzymam, z tym że włączyłam do posiłków więcej ostrych przypraw. Część jak chili, pieprz czarny, carry, paprykę mam w domu. Część muszę dokupić. Piję też dużo wody i medytuję. I mam nadzieję na pozbycie się balastu w postaci wagi. Mam już dość ociężałości i niesprawności. Przypomniałam już sobie jak to było być szczupłą i sprawną i chcę taka być z powrotem.
Dziś na śniadanie był jogurt z otrębami i cynamonem, na obiad będą pieczarki z cebulą oraz 1 ziemniak z pieprzem i carry, na kolację ser biały/chudy/z tuńczykiem, cebulą i ogórkiem kiszonym z dodatkiem pieprzu. Oprócz tego surówka z czerwonej kapusty i zupka cambridge. Wszystko doprawione na ostro. Niech przemiana materii się podkręca.
Będą też oczywiście zioła i spora dawka medytacji. Wczoraj też zamówiłam sobie olejki do aromatoterapii mogące mnie wspomóc w walce z otyłością. Kupiłam geranium, koper włoski i mandarynkę. Mam zamiar jeszcze kupić paczuli, który między innymi reguluję gospodarkę wodną. Myślę też o kroplach Bacha, ale nie wszystko na raz. Krople Bacha pomagają radzić sobie z emocjami, a te jak wiadomo bywają niejednokrotnie powodem wystąpienia problemów z wagą...test tu http://drbach.pl/
Pracuję też intensywnie z czakrami, a zwłaszcza czakrą korzenia, której to nieprawidłowe działanie lubi dodać nadprogramowych kilogramów.

A na koniec coś co koi nerwy i przywołuje uśmiech...











 

21 stycznia 2014 , Komentarze (18)

No i dieta działa, bo zanotowałam kolejny spadek 40 dkg. Świetnie, ale żeby było jeszcze lepiej zainteresowałam się dietą 3D chili. Dieta ta polega między innymi na używaniu przypraw typu pieprz, papryka ostra, chili, carry, które wybitnie przyśpieszają przemianę materii oraz innych też pomocnych w diecie typu cynamon czy kardamon itp. Dieta jest bardzo smaczna, bo przyprawy wybitnie wpływają na smak przyrządzanych potraw. Ja do tej pory używałam sporo przypraw, ale raczej nie tych ostrych tylko np. majeranku, tymianku, bazylii, hyzopu czy cząbru. Muszę się więc przestawić i polubić ostre przyprawy, a może zacznę zrzucać wagę jeszcze szybciej, co by mnie wcale nie zmartwiło.
Dzisiejsze menu: Jajecznica z piórkami cebuli, jogurt, kapusta czerwona plus 1 ziemniak, zupka cambridge, placuszki dukana.
Oprócz tego duża ,,porcja" medytacji i wizualizacji mojego szczupłego ciała.
Wczoraj po południu kończyłam obrazy i zaczęłam następny typu vedic art, ale zdjęć jeszcze nie mam, gdyż ze względu na pogodę nie mam ich jak zrobić.
Pogoda prawdziwie listopadowa: chłodno, ale nie zimno, ponuro, szaro i pada deszcz. Czekam na śnieg, który ponoć ma dziś poprószyć. Oby do wiosny...
Co będę robić po południu jeszcze nie bardzo wiem, gdyż ostatnio i tak robię co innego niż zaplanuję. Może coś namaluję, może napiszę, może poczytam i chyba zmienię pościel/zmienianą dwa dni temu/ bo dostał się na nią Pikuś z łapami ubabranymi w błocie...
Skrzyneczka jest gotowa. Wyszła całkiem, całkiem choć nie miałam zupełnie czym jej ozdobić, ponieważ cierpię na brak serwetek i papierów do decoupage. Zrobiłam składankę czyli trochę tego i trochę innego. Mogło być lepiej no, ale wyszło jak wyszło. Muszę wreszcie zrobić zakupy, bo następne dwie podobne skrzyneczki czekają...
Zdjęcie robione w domu, nie oddaje jej uroku, bo w rzeczywistości jest w kolorze brzoskwiniowym, cieniowana z dodatkiem brokatu...


20 stycznia 2014 , Komentarze (12)

0,80 dkg mniej czyli jest świetnie i oby tak dalej. Wczoraj  była ścisła dieta i nawet słodyczy, które Krzysiek kupił nie zjadłam. Nie zjadłam też ziemniaków chociaż Krzysiek mi już włożył na talerz. Medytowałam za to i robiłam wizualizację. Wizualizacja idzie mi coraz lepiej i już się szczupła widzę. Dziś też ścisła dieta. Na śniadanie była kanapka z paprykarzem, na obiad będzie brokuł plus 1 ziemniak, na kolację 2 jajka. Oprócz tego będzie też jogurt i surówka z kapusty koszonej.
Wczorajszy dzień minął spokojnie, ale i aktywnie. Cały wieczór malowałam. Powstały dwa obrazy vedic art na podobraziach. Namalowałam też irysy na papierze plakatówkami. Plakatówki mam zwykłe z supermarketu. Farby te mają okropnie brzydkie kolory i strasznie trudno jest je mieszać, żeby uzyskać odpowiednie barwy. Mojego ukochanego fioletu nie ma wcale, a zieleń ma odcień błękitu.  Muszę chyba pomyśleć o profesjonalnych farbach tego typu np. gwaszach albo temperach albo i plakatówkach, ale profesjonalnych.

Dzisiejszy dzień już taki fajny nie będzie, bo mam wyjazd do centrum na dwie godziny. Muszę jechać na pocztę z horoskopami i do banku. Może też wstąpię do księgarni i antykwariatu. A po południu i wieczorem relaks jak zwykle...Oby do popołudnia...

19 stycznia 2014 , Komentarze (9)

Waga bez zmian. Poczekam na spadek. Mam czas. Apetyt mam coraz mniejszy i zjadam mniejsze porcje. Dzisiaj na śniadanie miałam jogurt, na obiad będzie kotlet mielony, na kolację placuszki dukana, a w międzyczasie pewnie kanapka z chleba chrupkiego z rzodkiewką i porcja jakiejś surówki. Jeszcze pewna nie jestem, bo nie wiem na co będę miała ochotę. Może też być porcja sałatki warzywnej z majonezem dietetycznym, o ile będzie mi się chciało ją zrobić. 
Wczoraj pobuszowałam trochę po internecie i znalazłam trochę fajnych rzeczy jak np. nagrania do synchronizacji mózgu pomagające w uzyskaniu fal alfa i theta. Dziś trochę posłucham i zobaczę czy faktycznie zastępują tradycyjną medytację. Nagrań powinno się słuchać w słuchawkach...










Znalazłam też stronkę na której można podglądać na żywo zwierzęta w lasach państwowych konkretnie w Białowieży. Wczoraj w nocy oglądałam dziki, jelenia i stadko saren; dzisiaj  trzy żubry...

http://www.lasy.gov.pl/zubr

Spokojnej niedzieli...

18 stycznia 2014 , Komentarze (8)

Krzysiek wrócił wczoraj w nocy, gdy już byłam po kolacji i przywiózł domowe ciasto i wędliny.  No i oczywiście musiałam spróbować. Zjadłam po kawałku sernika, jabłecznika i murzynka oraz plasterek wędzonego schabu i plasterek pieczonego. Wszystko było pyszne i wcale nie żałuję okazjonalnego łakomstwa, bo takie okazje zdarzają mi się bardzo rzadko. Na wadze zwyżka o 20 dkg. Jutro pewnie będzie spadek, bo dzisiaj już łasowania nie będzie tylko ścisła dieta. Dzisiejsze menu to: 2 kromeczki chrupkiego pieczywa z paprykarzem i rzodkiewką, czerwona kapusta kiszona, jogurt, 2 jajka na twardo i kapusta kiszona z pieczarkami/duszona/, której nie zjadłam wczoraj.
Oprócz tego wypiję dziś kilka szklanek ziół w tym jedne na przeczyszczenie i jedne na usprawnienie trawienia, 2 kawy, herbatę, kompot z jabłek i kilka szklanek wody. Będzie też medytacja i wizualizacja Gabriela oraz Reiki. No i oby do przodu...Tak sobie myślę, że dobrze by było zrzucić więcej niż początkowo planowałam czyli np.  do 66 kg. Trochę to pewnie potrwa, ale warto, bo i kręgosłup odpocznie i stawy...
Dzisiejszy dzień będzie raczej pracowity, ponieważ książka z haiku czeka. Napiszę też pewnie wiersz i położę jeszcze ze dwie warstwy lakieru na skrzyneczkę i ściankę. Kłania się też pranie kocich legowisk i rozbieranie świątecznych stroików. Jest też konkurs na list poetycki na portalu. Wygrać nie wygram, ale spróbuję coś napisać, bo jeszcze nigdy czegoś takiego nie pisałam. A wieczorem zrobię sobie zabieg oczyszczania aury i czakr wahadłem, gdyż księżyc maleje, a ja coś ostatnio ponura jestem. Przydałby mi się też zabieg koloroterapii wahadłem, ale to już może jutro...
Muszę też zrobić zakupy w sklepie plastycznym, bo już nie mam ani serwetek ani papierów do decoupage...

Na koniec moje ostatnie wytworki czyli deseczka Wyszła nieźle czego na zdjęciach nie widać. Niestety albo to wina aparatu, który zmienia kolory albo moja, że zdjęć robić nie potrafię. Fakt pozostaje faktem, że wytworki w oryginale mają zupełnie inny kolor i są o wiele ładniejsze...I widać  brokat, który na zdjęciu wygląda jak plamy...No ale cóż...






17 stycznia 2014 , Komentarze (8)

Dzisiejszy dzień do łatwych dla mnie nie należy. Ruch zaczął się już od rana od 7 czyli od wyjazdu Krzyśka do Warszawy na pogrzeb cioci, która odeszła w poniedziałek. Musiałam wstać, żeby z nim wypić kawę i zamknąć za nim drzwi. Zjadłam śniadanie, napaliłam w piecu i jeszcze się położyłam na godzinkę, a później już zaczął się codzienny młyn: karmienie zwierząt, kuwety i gotowanie karmy. No a za godzinę na dodatek muszę jeszcze wyjechać z domu na zakupy. A następnie obiad nie tylko dla mnie, ale i dla Krzyśka, gdyż ma zamiar wieczorem wrócić. Kurcze do późnego popołudnia będę w ciągłym ruchu. Nie lubię takich dni. Wolę te spokojne, gdy wszystko biegnie swoim torem, powoli i bez wstrząsów. Niestety nie zawsze tak można...
Dziś na śniadanie był tuńczyk z cebulą i odrobiną musztardy, na obiad będzie kapusta kiszona duszona z cebulą i pieczarkami, a na kolację pewnie jajka w majonezie. Do tego jogurt i jabłka z kompotu. Zapomniałam się dziś zważyć, tak że nie wiem  czy się mam cieszyć czy martwić...
Wczoraj skończyłam skrzyneczkę i prawie skończyłam ściankę na kalendarz, ale zdjęć jeszcze nie zrobiłam. Napisałam też wiersz typu erekcjato...

Zmysłowa lekkość

gładzisz miękko
płatek ucha
trącane delikatnie policzki
płoną aksamitem różu
lekkim dotknięciem 
dopieszczasz skórę
swawolisz z włosami

morska bryzo

16 stycznia 2014 , Komentarze (7)

Troszeczkę na wadze mniej, ale dobre i to. Wczoraj przestrzegałam diety przez cały dzień. Jadłam mało. Podjadania nie było. Na śniadanie zjadłam jogurt, na obiad surówkę z kapusty i 1 ziemniak, na kolację placuszki dukana z otrąb i sera. Oprócz tego była pomarańcza i 1/2 puszki tuńczyka. Do picia był kompot z jabłek, zioła, kawa i herbata. Dzisiejsze menu to: 2 jajka z majonezem, fasolka szparagowa plus 1 ziemniak, ser z tuńczykiem, surówka z kapusty kiszonej i marchwi, jabłka z kompotu.
Wczoraj była też medytacja Gabriela oraz Reiki. Powinno być dobrze, tym bardziej, że wczoraj przyszła książka o odchudzaniu,, Metoda Gabriela''. Zaczęłam czytać i mnie olśniło, bo zdałam sobie sprawę  między innymi ze swoich błędów w myśleniu. Miałam taki bałagan w głowie, że aż dziwne, że tylko taką wagę osiągnęłam. Mogło być więcej. Spróbuję nad sobą popracować i waga powinna spaść.
Dzisiejszy dzień zejdzie  mi na decoupage, czytaniu i pisaniu wierszy czyli nic niezwykłego. Problem będzie jutro, ponieważ czeka mnie wyprawa na zakupy do,,miasta". Zakupów dużo nie mam, ale do supermarketu muszę wstąpić po tuńczyka i  chudy ser. Muszę też kupić jogurty, otręby i kostkę sojową. Nie cierpię ani robienia zakupów ani miasta ani supermarketów. Nie cierpię i już...

15 stycznia 2014 , Komentarze (10)

Wstałam dzisiaj wcześnie z powodu oczekiwania na kuriera, który ma przynieść książkę. Przesyłki jeszcze nie ma, a mnie się oczy same zamykają. Pogoda jest taka sobie czyli pochmurno i siąpi deszcz. Trochę mnie to, rozczarowało, ponieważ spodziewałam się śniegu. Może jeszcze poprószy. W domu ciemno, tak że od rana muszę mieć zapalone światło, bo jest ponuro jak w jaskini. 
Na wadze dalszy spadek i to nie taki mały, bo 40 dkg. Wniosek z tego, że dieta działa. I oby tak dalej. Wczoraj zjadłam na śniadanie jogurt, na obiad 2 paluszki rybne i 1 ziemniak, na kolację 2 łyżki sera białego z 1/2 puszki tuńczyka w sosie własnym i z cebulą. Oprócz tego było jeszcze 1/2 kromki chleba tostowego z ziarnami w formie grzanki z serkiem topionym i pomarańcza. Wypiłam 2 słabe kawy z sokiem z bzu czarnego i z mlekiem, herbatę z cytryną, 3 szklanki ziół, szklankę napoju typu cola i kilka szklanek wody. Był też ruch w postaci 3 kilometrów na rowerku stacjonarnym i medytacja Gabriela.
Dzisiejszy dzień też spędzę przyjemnie. Planuję skończyć skrzyneczkę/jeśli będzie lakier wysychał/i ozdobić ściankę pod kalendarz, którą pomalowałam wczoraj. Ozdobienie ścianki jeszcze przemyślę, bo nie wiem czy znajdę odpowiednią serwetkę. Mam w tej chwili tylko róże, maki, anioły i motyle, a tak sobie myślę, że do kuchni lepiej by pasowały zwierzęta albo owoce. Po południu wstawię też wiersz na portal i napiszę następny typu erekcjato. To będzie wyzwanie dla mnie, bo jeszcze tego typu wiersza nie pisałam.
Będzie też oczywiście dieta i ruch...


14 stycznia 2014 , Komentarze (8)

 Drugi dzień diety no i w końcu spadek o 1,2 kg, ale jedzenia było wczoraj bardzo mało, bo tylko jogurt, serek homogenizowany, szklanka surówki z czerwonej kapusty z cebulą i olejem, jabłko i pomarańcza. Do tego były zioła przeczyszczające no i medytacja Gabriela od Gildy. Od dwóch dni robię też sobie Reiki na schudnięcie. Zobaczymy co będzie dalej. Na dzień dzisiejszy jestem zdecydowana zrezygnować z słodyczy i klusek. Mam zamiar jeść 1 normalną bułkę tygodniowo taką z ziarnami pieczoną w domu, do tego pieczywo chrupkie. Oprócz tego zero sosów gorących. Za to sporo warzyw, ale raczej typu surówek lub gotowanych, mało pieczonych. Nie rezygnuję z jajek, ryb, małych ilości mięsa i ziemniaków, które kocham ani  z otrąb. Motywacja wróciła. No i zobaczymy...
Medytacja od Gildy jest świetna i mam ją zamiar codziennie robić. Po wczorajszej czułam się rewelacyjnie ale w nocy miałam koszmary, a to u mnie znak, że podświadomość się broni przed zmianami i oby to chodziło o odchudzanie. Teraz czekam jeszcze na książkę...
Dzisiejszy dzień jest pełen zajęć z tym, że przyjemnych. Nie mam zamiaru robić nic czego nie lubię typu sprzątanie np. Nawet w piecu nie paliłam, gdyż Krzysiek mnie wyręczył. Z prac domowych muszę tylko ugotować obiad czyli ziemniaki z paluszkami rybnymi i surówką. Sama zjem surówkę i paluszki rybne a ziemniaki sobie dziś odpuszczę, bo specjalnie na nie ochoty nie mam...

13 stycznia 2014 , Komentarze (8)

Waga bez zmian i pewnie się nie zmniejszy, ponieważ zioła przeczyszczające kupię dopiero dzisiaj, a one muszą mieć czas by zadziałać. Ziół na odchudzanie też już nie mam i długo nie będę mieć, bo do sklepu zielarskiego się na razie nie wybieram. Muszę z tą wagą przecierpieć choć szczerze mówiąc to już mam problemy z poruszaniem się. Dieta mnie wkurza, bo skoro nie działa to kusi mnie, żeby coś zadziałać i jakieś zmiany wprowadzić. Może dieta cambridge na 10 dni? Nie chcę marudzić, ale powoli dojrzewam do jakiś radykalnych posunięć...
Dzisiejszy dzień już taki spokojny nie jest, gdyż musiałam wyjechać z domu na godzinę. Byłam na poczcie z książkami na aukcje dla potrzebujących kotów. Myślałam, żeby też wysłać trochę kolczyków, ale podobno na biżuterię na bazarkach nie ma za dużo chętnych. Może następnym razem.
Po południu będę siedzieć już w domu i czymś fajnym się zajmę. Może poczytam, może obejrzę kilka filmów. Mam też napisać wiersz na warsztaty oraz dwa haiku na konkurs. Nęci mnie też malowanie, a konkretnie obraz z irysami. Szkic na podobraziu już zrobiłam i tylko za pędzel złapać i malować...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.