Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1590903
Komentarzy: 56238
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 stycznia 2014 , Komentarze (12)

Wstałam stosunkowo wcześnie, bo Krzysiek pojechał do centrum na zakupy i wszystkie poranne obowiązki spadły na mnie. Za oknem powitała mnie prawdziwa, przepiękna zima i prószący śnieg. Śniegu jest sporo i ścieli się nawet na jezdni, która przypomina dawne wiejskie drogi jakby stworzone do jazdy saniami. Jest pięknie jak w bajce, a ja takie scenerie bardzo lubię. Ciekawa tylko jestem kto odśnieży mi podwórko, a odśnieżone musi być, ponieważ i my i mama zapewne w tym tygodniu lub w następnym kupimy węgiel.
No chyba, że śnieg zdąży stopnieć co jest możliwe, bo przecież podobno nadchodzi odwilż...

Dietę trzymam i jem niewiele. Wybieram potrawy małokaloryczne. Zjadam dużo rzodkiewki, ogórków i kapusty kiszonej. Robię też Reiki i medytuję. Na wadze dziś było 40 dkg mniej. Waga spada mi jednak bardzo nierówno, bo w poprzednim tygodniu schudłam ponad 2 kilogramy, a w tym który dziś mija najpierw przytyłam 50 dkg, a później je zrzuciłam, tak że w efekcie nie schudłam nic. Mam też wrażenie, że jem zbyt mało białka, a to spowalnia metabolizm. Zobaczymy co dalej, ale chyba jednak od 1 lutego przejdę na krótko na jakąś dietę z większą zawartością białka czyli ryb i jajek np.
Cieszę się, że nie mam apetytu i nie męczy mnie głód. To dla mnie ważne, gdyż za ciągłą walką z sobą nie przepadam. Dziś w nocy śniły mi się ciastka i świeży domowy chleb. Najadłam się tyle, że jeszcze teraz czuję smak słodyczy w ustach...Jeszcze trochę medytacji, a przyśni mi się ucieczka przed grubą kobietą i to będzie znak, że schudnę...

Wczoraj do malowania nie miałam głowy, ponieważ Krzysiek wypełniał cały plik papierów w związku z przyjęciem do pracy. Kwestionariuszy i oświadczeń było 17 arkuszy formatu A4 i trochę mu to zajęło. Świat się kończy. Kiedyś jak ja jeszcze pracowałam w biurze to był 1 kwestionariusz w kadrach plus dwie lub jedna deklaracje PZU u mnie w rachubie i obiegówka i to było tyle. Nic dziwnego, że wszyscy teraz narzekają na biurokrację...

A na koniec wiersz i trochę muzyki dla duszy...

Zimowa baśń

urzeczona 

schwyciłam w dłonie 

tańczący płatek śniegu 

i błysk światła 

odbity od sopli 

rozdygotanych na wietrze 

chwila przebrzmiała ciszą 

szadź zalśniła świetliście 


pamiętasz 

zamarznięte jezioro 

chrzęst lodu 

i parę łabędzi człapiącą 

ku słońcu 


spójrz 

znów mróz pomalował szyby 

w kwiaty rodem z marzeń 

dotknij ich a spłyną łzą


zimowa baśń trwa









27 stycznia 2014 , Komentarze (13)

Obudziło mnie słońce i chłód. Wstałam połamana, bo Józek zwinął się w kłębek na środku łóżka, a że jest duży niewiele wolnego miejsca dla mnie zostało. Mruczka już w łóżku nie było. Pewnie wyszedł rano z Krzyśkiem. Krzysiek wstał o 7 i pojechał na szkolenie bhp, ponieważ wraca od 1 lutego do pracy. Został przyjęty do tego samego zakładu i na tych samych warunkach co poprzednio. Kończy się laba i jemu i mnie. Dzisiaj już musiałam wszystko rano sama zrobić. Uwinęłam się bardzo sprawnie i po niecałych 20 minutach leżałam już na kanapie z kawusią zaprawioną sokiem z bzu czarnego i dumałam nad tym co by tu w ciągu dnia  należało zdziałać. Nastrój mam dobry i zupełnie przestałam się przejmować, że waga mi nie spada. Czuję się dobrze, robię co trzeba i cieszę się życiem, a waga kiedyś spadnie. A jeśli nie to od 1 lutego przechodzę na dietę norweską albo inną bardziej restrykcyjną i wtedy spadnie. Więcej białka musi podkręcić metabolizm innej opcji nie ma...
Wczoraj pisałam wiersze i zrobiłam wreszcie zdjęcie ostatnio namalowanych irysów...Kolory fatalne, ale nowe farby muszę dopiero zamówić, a aparatu nie zmienię...Dzisiaj też pewnie coś podziałam, może maki albo bratki albo coś innego...Kusi mnie pejzaż, ale raczej poczekam z tym do czasu, gdy już będę mieć nowe farby...

Lekka pieszczota/erekcjato/

dotykasz włosów

pieszczotą lekką i subtelną

gładzisz policzki

delikatnie kreślisz kształt

brwi nosa warg

smakuję cię chciwie

ty w zamian

drażnisz szyję

nawiedzasz dekolt

spijasz krople potu

drżę w oczekiwaniu na więcej


letni deszczu




26 stycznia 2014 , Komentarze (8)

Jak nie jem zwyżka jak się na coś połakomię to spadek. I jak tu być mądrą. Wczoraj zjadłam na podwieczorek zamiast sałatki sporą bułkę z otrębami i z czosnkiem pieczoną w domu, a zamiast zupki cambridge na kolację  deser przygotowany przez mojego męża. Deser był bardzo kaloryczny, bo znalazła się w nim galaretka i orzechy i rodzynki i bita śmietana. Myślałam, że przytyję, a tu  spadek o 10 dkg. Od razu czuję się lżejsza i lepiej nastawiona do życia. Dzisiaj już będzie ścisła dieta bez łasowania. Menu: zupka cambridge, jogurt, kotlet mielony plu ziemniak, placuszki dukana z tuńczykiem, sałatka warzywna. Do tego medytacje, Reiki i zioła.
Pogoda piękna- słońce świeci, śnieg błyszczy i parę stopni mrozu. Kusi mnie wyjść na spacer, żeby porobić trochę zdjęć zimowych pejzaży, ale czy nagrzeję  dom na tyle, żebym miała odwagę wyjść? Chcę iść nad rzekę odwiedzić parę łabędzi i nakarmić stado kaczek. Lubię spacerować zimą, bo się nie pocę i nie męczę tak jak w lecie. Powietrze też sprawia wrażenie bardziej rześkiego i czystszego.
Popołudnie i wieczór spędzę w domu zajmując się przyjemnymi sprawami. Może napiszę jakiś wiersz, może obejrzę film, a może poczytam. Zrobię też zabiegi Reiki następnej parze chorych kotów. Bardzo lubię robić zabiegi kotom, bo pięknie energię biorą, nie blokują się i szybciutko wracają do zdrowia. Z ludźmi natomiast bywa różnie. Zależy to między innymi od ich osobistej otwartości i wrażliwości. Reiki to cudowna metoda energoterapii, ale wbrew woli osoby poddawanej zabiegowi nic nie zdziała...

Ostatnie haiku...

atak zimy
gałązka bzu w bieli
puka do okna

mróz od rana
oszroniona gałązka
w twoich dłoniach

spacer w śnieżycy
pies biegnie do domu
po twoich śladach

Miłej niedzieli...

25 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Zima ma się dobrze. Mróz trzyma, a dziś prószy drobny śnieg. Nie mogę nagrzać domu, chociaż palę w obu piecach. Marznę i ja i koty i pies. Koty po całych dniach albo leżą rozłożone pod piecem, albo wciskają się pod kołdrę i tulą do moich nóg. Pikuś też ostatnio śpi pod kołdrą. Tylko Krzyśkowi jest jak zawsze ciepło.
Zima dokucza też ptakom, które dokarmia mama. Boją się brodzić w śniegu i niechętnie siadają na ziemi, żeby się najeść do syta. Przylatują całe stada nie tylko gołębi i wróbli. Ostatnio były jakieś takie czarne podobne do szpaków. Sarny w tym roku oczywiście już nie przychodzą, ponieważ szczelne betonowe ogrodzenie od strony sadu, zamknęło im drogę. Ciekawe kto je teraz dokarmia i czy w ogóle ktoś o tym pomyślał. Biedne są zwierzęta w takie mrozy. Wiele ich nie przetrwa niestety. Szczególnie zagrożone są bezpańskie psy i koty jeśli nie znajdą schronienia.
Dietę trzymam, ale trochę przytyłam. Zobaczymy co będzie dalej. Dzisiejsze menu: Jogurt, szklanka kapuśniaku z kwaśnej kapusty/rzadkiego/, mandarynka, zupa cambridge, sałatka warzywna.

A na koniec trochę muzyki, którą ostatnio słucham...








24 stycznia 2014 , Komentarze (7)

Zima trwa. W nocy było 10 stopni mrozu, teraz jest 7. W nocy okropnie zmarzłam, obudziłam się i okryłam dodatkowo pierzyną. Najgorsze jest to, że na takie zimno nic poradzić nie mogę, bo przecież palę w piecokuchni i nagrzewam sypialnię do 19 stopni wieczorem, a przez noc i tak ciepło ucieka. Muszę zdecydowanie w tym roku ocieplić północną ścianę to może będzie cieplej. Może, ale nie na pewno, ponieważ  dom jest bardzo stary i z każdego kąta wieje. Ociepliłam wprawdzie strych, ale zostały podłogi, których ocieplać nie mam zamiaru. Nie, bo na podłogi drewniane mnie po prostu nie stać, a paneli nie znoszę...
Teraz siedzę przy piecu z kubkiem parującej herbaty z rumem opatulona kołdrą i grzeję się. W domu już wprawdzie jest ciepło, ale ja przemarzłam dodatkowo w czasie podróży na pocztę. A jechać musiałam.
Po południu planuję relaks i zajęcie się czymś przyjemnym. Co będę robić jeszcze nie wiem, ale kusi mnie przypomnienie sobie baletu Jezioro łabędzie, który znalazłam na You Tube...





Dietę trzymam, ale od kilku dni waga nie spada. Czyżby przestój tak szybko. Jak to możliwe? Zawsze to mi się przytrafiało najwcześniej po 10 dniach. I co teraz? A może jeszcze spadnie? Coraz bardzie mnie kusi dieta norweska i jak jeszcze kilka dni waga nie drgnie chyba na nią przejdę na kilka dni. Jest w niej dużo jajek a więc białka, które powinno rozbujać metabolizm. Myślę też o dniu z owsianką  raz w tygodniu, ale może poczekam aż trochę cieplej się zrobi.
Dzisiejsze menu:jogurt, boczniak w panierce plus ogórek konserwowy, surówka z kapusty kiszonej i marchwi, czereśnie z kompotu, zupka cambridge.


23 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Wstałam dzisiaj o 9 i po 12 zdążyłam już wrócić z ,,miasta". Zima trzyma. Wszędzie oblodzone chodniki i jakby mniejszy niż zwykle ruch. Mniej samochodów i mniej ludzi. W banku czekałam 2 minuty, w sklepie budowlanym pustki, na przystanku ławki wolne, w autobusie miejsca siedzące w obie strony. Tak to ja mogę jeździć i nie narzekać. Nawet specjalnie nie zmarzłam.
Teraz sobie siedzę z drugą kawką, grzeję się i buszuję w internecie. Żyć nie umierać. Po południu czeka na mnie sporo przyjemności. Po pierwsze malowanie, po drugie wiersz na portal i napisanie kilku haiku zimowych, które już za mną chodzą. Może też zafunduję sobie dodatkową medytację dla duszy, a wieczorem mam ochotę na domowe SPA z olejkami i świecami w łazience. Muszę się zrelaksować, bo w nocy mam dwa zabiegi Reiki dla chorych kocurków z Niemiec.
Od dwóch dni waga ani drgnie mimo zachowania ścisłej diety bez podjadania. Poczekam jeszcze parę dni i ewentualnie dietę na krótko zmienię na taką bardziej białkową np. norweską. Takie zmiany podobno podkręcają metabolizm. Dzisiejsze menu: twaróg chudy z tuńczykiem, kromeczka chleba chrupkiego z paprykarzem i rzodkiewką, 2 kotlety sojowe w pojedynczej panierce plus 1 ziemniak, surówka z kapusty białej plus papryka, cebula, ogórek kiszony i marchew oraz zupka cambridge. Do tego zioła, woda, medytacje, Reiki i afirmacje...Wczoraj zamówiłam jednak mieszankę kropli Bacha i czekam na przesyłkę.

 A na koniec coś dla duszy...






22 stycznia 2014 , Komentarze (11)

Wreszcie spadł śnieg. Za dużo go wprawdzie nie ma ale jest, co mnie cieszy. Tuja i jałowiec pod moim oknem wyglądają uroczo takie obsypane. Krajobraz jak w bajce. Aż mnie kusi wyjść na spacer i porobić zdjęć. Wczoraj też chwycił lekki mróz i od razu dał mi popalić dziś w nocy, bo zmarzłam i jeszcze teraz się trzęsę z zimna. Mimo, że siedzę w pokoju dziennym pod kołdrą, owinięta w chustę i z kubkiem parującej kawy w dłoniach przy ,,gadającym" piecu. Coś ta dieta mnie wydelikaca. W domu chłodno pomimo palenia w pieco-kuchni i piecu kominkowym, albo to tylko mnie tak się wydaje, bo Krzyśkowi ciepło jak zawsze. Chyba nie będę zwracać uwagi na dietę i skosztuję kieliszeczek naleweczki z czarnego bzu na rozgrzewkę albo sobie zrobię herbatkę z rumem i cynamonem. Może to mnie szybciej rozgrzeje.
W domu wszystko idzie swoim trybem, bez wstrząsów i powoli upływa chwila za chwilą i dzień za dniem. Krzysiek zaczął załatwiać sobie przyjęcie do pracy i nie zawsze jest w domu, tak że część prac spadła na mnie. Wczoraj np. musiałam rozpalić w pieco-kuchni  i przez kilka godzin pilnować ognia w pokoju dziennym. Dziś jest w domu to znowu poleniuchuję czyli zajmę się tylko tym co mi sprawia przyjemność.
Dietę trzymam, z tym że włączyłam do posiłków więcej ostrych przypraw. Część jak chili, pieprz czarny, carry, paprykę mam w domu. Część muszę dokupić. Piję też dużo wody i medytuję. I mam nadzieję na pozbycie się balastu w postaci wagi. Mam już dość ociężałości i niesprawności. Przypomniałam już sobie jak to było być szczupłą i sprawną i chcę taka być z powrotem.
Dziś na śniadanie był jogurt z otrębami i cynamonem, na obiad będą pieczarki z cebulą oraz 1 ziemniak z pieprzem i carry, na kolację ser biały/chudy/z tuńczykiem, cebulą i ogórkiem kiszonym z dodatkiem pieprzu. Oprócz tego surówka z czerwonej kapusty i zupka cambridge. Wszystko doprawione na ostro. Niech przemiana materii się podkręca.
Będą też oczywiście zioła i spora dawka medytacji. Wczoraj też zamówiłam sobie olejki do aromatoterapii mogące mnie wspomóc w walce z otyłością. Kupiłam geranium, koper włoski i mandarynkę. Mam zamiar jeszcze kupić paczuli, który między innymi reguluję gospodarkę wodną. Myślę też o kroplach Bacha, ale nie wszystko na raz. Krople Bacha pomagają radzić sobie z emocjami, a te jak wiadomo bywają niejednokrotnie powodem wystąpienia problemów z wagą...test tu http://drbach.pl/
Pracuję też intensywnie z czakrami, a zwłaszcza czakrą korzenia, której to nieprawidłowe działanie lubi dodać nadprogramowych kilogramów.

A na koniec coś co koi nerwy i przywołuje uśmiech...











 

21 stycznia 2014 , Komentarze (18)

No i dieta działa, bo zanotowałam kolejny spadek 40 dkg. Świetnie, ale żeby było jeszcze lepiej zainteresowałam się dietą 3D chili. Dieta ta polega między innymi na używaniu przypraw typu pieprz, papryka ostra, chili, carry, które wybitnie przyśpieszają przemianę materii oraz innych też pomocnych w diecie typu cynamon czy kardamon itp. Dieta jest bardzo smaczna, bo przyprawy wybitnie wpływają na smak przyrządzanych potraw. Ja do tej pory używałam sporo przypraw, ale raczej nie tych ostrych tylko np. majeranku, tymianku, bazylii, hyzopu czy cząbru. Muszę się więc przestawić i polubić ostre przyprawy, a może zacznę zrzucać wagę jeszcze szybciej, co by mnie wcale nie zmartwiło.
Dzisiejsze menu: Jajecznica z piórkami cebuli, jogurt, kapusta czerwona plus 1 ziemniak, zupka cambridge, placuszki dukana.
Oprócz tego duża ,,porcja" medytacji i wizualizacji mojego szczupłego ciała.
Wczoraj po południu kończyłam obrazy i zaczęłam następny typu vedic art, ale zdjęć jeszcze nie mam, gdyż ze względu na pogodę nie mam ich jak zrobić.
Pogoda prawdziwie listopadowa: chłodno, ale nie zimno, ponuro, szaro i pada deszcz. Czekam na śnieg, który ponoć ma dziś poprószyć. Oby do wiosny...
Co będę robić po południu jeszcze nie bardzo wiem, gdyż ostatnio i tak robię co innego niż zaplanuję. Może coś namaluję, może napiszę, może poczytam i chyba zmienię pościel/zmienianą dwa dni temu/ bo dostał się na nią Pikuś z łapami ubabranymi w błocie...
Skrzyneczka jest gotowa. Wyszła całkiem, całkiem choć nie miałam zupełnie czym jej ozdobić, ponieważ cierpię na brak serwetek i papierów do decoupage. Zrobiłam składankę czyli trochę tego i trochę innego. Mogło być lepiej no, ale wyszło jak wyszło. Muszę wreszcie zrobić zakupy, bo następne dwie podobne skrzyneczki czekają...
Zdjęcie robione w domu, nie oddaje jej uroku, bo w rzeczywistości jest w kolorze brzoskwiniowym, cieniowana z dodatkiem brokatu...


20 stycznia 2014 , Komentarze (12)

0,80 dkg mniej czyli jest świetnie i oby tak dalej. Wczoraj  była ścisła dieta i nawet słodyczy, które Krzysiek kupił nie zjadłam. Nie zjadłam też ziemniaków chociaż Krzysiek mi już włożył na talerz. Medytowałam za to i robiłam wizualizację. Wizualizacja idzie mi coraz lepiej i już się szczupła widzę. Dziś też ścisła dieta. Na śniadanie była kanapka z paprykarzem, na obiad będzie brokuł plus 1 ziemniak, na kolację 2 jajka. Oprócz tego będzie też jogurt i surówka z kapusty koszonej.
Wczorajszy dzień minął spokojnie, ale i aktywnie. Cały wieczór malowałam. Powstały dwa obrazy vedic art na podobraziach. Namalowałam też irysy na papierze plakatówkami. Plakatówki mam zwykłe z supermarketu. Farby te mają okropnie brzydkie kolory i strasznie trudno jest je mieszać, żeby uzyskać odpowiednie barwy. Mojego ukochanego fioletu nie ma wcale, a zieleń ma odcień błękitu.  Muszę chyba pomyśleć o profesjonalnych farbach tego typu np. gwaszach albo temperach albo i plakatówkach, ale profesjonalnych.

Dzisiejszy dzień już taki fajny nie będzie, bo mam wyjazd do centrum na dwie godziny. Muszę jechać na pocztę z horoskopami i do banku. Może też wstąpię do księgarni i antykwariatu. A po południu i wieczorem relaks jak zwykle...Oby do popołudnia...

19 stycznia 2014 , Komentarze (9)

Waga bez zmian. Poczekam na spadek. Mam czas. Apetyt mam coraz mniejszy i zjadam mniejsze porcje. Dzisiaj na śniadanie miałam jogurt, na obiad będzie kotlet mielony, na kolację placuszki dukana, a w międzyczasie pewnie kanapka z chleba chrupkiego z rzodkiewką i porcja jakiejś surówki. Jeszcze pewna nie jestem, bo nie wiem na co będę miała ochotę. Może też być porcja sałatki warzywnej z majonezem dietetycznym, o ile będzie mi się chciało ją zrobić. 
Wczoraj pobuszowałam trochę po internecie i znalazłam trochę fajnych rzeczy jak np. nagrania do synchronizacji mózgu pomagające w uzyskaniu fal alfa i theta. Dziś trochę posłucham i zobaczę czy faktycznie zastępują tradycyjną medytację. Nagrań powinno się słuchać w słuchawkach...










Znalazłam też stronkę na której można podglądać na żywo zwierzęta w lasach państwowych konkretnie w Białowieży. Wczoraj w nocy oglądałam dziki, jelenia i stadko saren; dzisiaj  trzy żubry...

http://www.lasy.gov.pl/zubr

Spokojnej niedzieli...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.