Wczoraj byłam na badaniach. Zrobiłam je prywatnie, bo nie chciałam pertraktować z lekarzem. To nie są jakieś wielkie koszty i nie warto psuć sobie nerwów czekaniem na wizytę i dyskusjami. Poszło sprawnie. Miałam krew pobraną z dłoni. Tu mam żyły...
TRochę dyscypliny i na wadze już mniej. Tyle dobrego, że mój organizm reaguje natychmiast jeśli chodzi o zrzucenie wagi. Dziś sałatka, fasolka szparagowa i serek wiejski. Efekt trzeba utrwalić...:) Niestety ja też szybko tyję. Muszę się ważyć codziennie, bo po tygodniu mógłby być szok...
Dziś jest bardzo fajna pogoda - chłodno i deszczowo. Na dworze nic nie zrobię, ale trzeba dopełnić kosz i przygotować worki. Zrobię to sama, bo Krzysiek dziś pracuje po południu. Pewnie zmoknie i wróci zly.
Chcę wykorzystać deszcz na dłuższą medytację. Moze dziś dodatkowo położę kamienie na czakrach. Myślę o ametyscie, lapis lazuli, angelicie, kwarcu różowym, tygrysim oku, karneolu i krwawniku. Będzie też oczywiście Reiki, pranajama i joga. Zaczynam wprowadzać gdy mam lepsze dni deskę na przedramionach. Chwilę wytrzymuję, ale za krótko. Asana wzmacnia też brzuch. Będę ją ćwiczyć codziennie, bo brzuch mam tragiczny. Plecy też i na nie ona pomaga. Myślę o łódce...Też jest pomocna.
Mars jest w okolicach bliźniąt i zaczyna mi szkodzić. Muszę uważać na wypadki w tym użycie noża nawet. Mogę się gorzej czuć. Tak będzie przez minimum 10 dni, bo gdy przejdzie dalej, szkód będzie mniej. Chcę teraz unikać prac fizycznych i większego wysiłku. Tyle dobrego, że upału nie ma.
O studiach już muszę zapomnieć, bo raz, że angielski i dwa, że teraz są wymagane zjazdy na uczelnię minimum dwa na semestr. Ja nigdzie nie zamierzam jeździć no chyba, że blisko. Mnie pasowały studia online.
Miałam nie robić przetworów w tym roku, a kończą się ogórki. DZiś Krzysiek chyba kupi 5 kg to zrobię w musztardzie. Ja robię ze skórką w całosci.