Dziś już cieplej i byliśmy w sklepie, bo mi zabrakło jajek i inki. Powinnm też zrobić zakupy mamie. Byłam w lesie i zrobiłam zdjęcia. Nadal chyba do lasu chodzić nie można, ale ja muszę, bo inaczej bym miała o wiele dalej do sklepu. Mam nadzieję, że nie będę miała z tego powodu kłopotów.
To co nabralam przez święta już zrzucilam. Jem mniej i tak będzie jeszcze przez kilka dni. We wtorek zjadłam tylko sałatkę jarzynową z samych warzyw i 2 ziemniaków z lyżka majonezu. Wczoraj byl chleb domowy z samym masłem. Dziś będzie jajecznica z pieczarkami i sałatka z tuńczyka. Jutro zupa fasolowa z kaszą. Wszystko do 800 kalorii. Może spadnie to co nabrałm przez koronawirusa, a w zasadzie przez węglowodany, których teraz jem w nadmiarze. Od poniedzialku moze kalorii juz dodam, ale tylko moze...
Nowe zdjęcia. Nadal je robię i ponoć są postępy. Uczę się z filmów na you tube i z książek. Pomagaja mi też bardziej doświadczone osoby w grupach na Facebooku.
Będzie też akwarela. Dziś 21, a powinna być 28. Wkrotce nadgonię. Wtedy będę malować tylko dwie na tydzień i wrócę do portretów :)
Kupiłam aparat Nikon coolprix b500 i kwiatki - prymulki w kilku kolorach i na skalniki... Chcę kupić tą książkę...