Wczoraj pogoda była nawet fajna. Było cieplutko, ale wiatr trochę mieszał szyki. Na dworze byłam tylko chwilę. Przejrzałam co z roślinami. Martwię sie o kalinę i nie wiem jak hortensje. Kalina ma listki, ale nie jestem pewna czy nie sa zmarznięte. Hortensje to na razie suche patyki, ale jest szana, że odbija od korzenia. Mam niebieska i białą. Znalazłam kępkę krokusów. To jeszcze stare po mojej cioci. Wyrosły w miejscu, gdzie miała ogródek, a ja ich tam nie posadziłam. Ciocia odeszła ponad 30 lat temu. Kochała kwiaty, ale miała tylko te na dworze. W domu hodowała jedynie chińska różę. Inna sprawa, ze okno u niej w kuchni było małe, a pokoju zima nie ogrzewała.
Już wiem czemu mam takie kiepskie zbiory z warzywników i czemu tak kiepsko mi owocuja truskawki. Powodem sa orzechy rosnące w poblizu. Rośliny orzechów nie lubią, a ich liście to ponoć trucizna wręcz. Warzywników nie mam gdzie przenieść, a orzechów nie wytnę. Chyba sie trzeba z nieurodzajem pogodzić, albo tam gdzie spadaja liście orzechów nie sadzić nic. Tylko wtedy zostanie mi połowa ogródka. Powinnam wyjść jeszcze do sadu i zobaczyć czy strat nie ma. Na razie obejrzałam agresty i juz liście sie rozwijają. Trzeba by agresty poprzycinać za kilka dni.
Od dziś zaczynam zarabiać na liliowce i irysy. Chcę jeszcze dosadzić trochę przed domem. Czekam na przesyłkę z liliami miniaturowymi. One pójda do doniczek przed dom. W tym roku będą też w doniczkach pelargonie, werbeny, koniczynki i moze kupię tez dalie. Rośliny muszą być mało wymagające. Kocham petunie, ale bez dużej ilości wody wyciagaja się. Powoli myślę o krzewach. Chyba kupię kolejny bukszpan i moze hortensję pnąca o dwubarwnych liściach i ostrokrzew też o dwubarwnych liściach.