Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490363
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2019 , Komentarze (7)

Los

 

Dzień dla Stanisławy zaczął się wcześnie, bo tuż po szóstej. Był pochmurny i deszczowy jak to zazwyczaj w listopadzie. Obudził ją chłód i niewygoda. Spała zwinięta na brzegu łóżka, a na środku drzemał spory, biały kot bez ucha. Ledwie  otworzyła oczy uświadomiła sobie, że dziś kończy 80 lat. Od młodości dzielą całe mnie wieki. Pomyślała ze smutkiem.

 Ostatnio sił jej ubywało w zastraszającym tempie. Do tego bolały ją kości i stawy, a serce łomotało jakby chciało wyskoczyć z piersi. Nie miała już dość energii na pracę w domu i koło domu. Dobrze, że choć umysł miała sprawny. Zaczęła się obawiać przyszłości.

Koło domu pomagał pan Jacek. Był pracowity i uczynny.  Miał dobre serce i niską rentę. Dużo za pomoc nie żądał i dobrze, bo Stanisława zamożna nie była. W domu niestety brud zaczął się panoszyć po kątach. Już nie mogła patrzeć jak jej ukochane meble, książki i bibeloty giną pod warstwą kurzu. Pomóc nie miał kto. Mąż zmarł kilka lat wcześniej, a dzieci nie mieli. Siostra też odeszła, gdy jeszcze młoda była. Pozostał siostrzeniec Marek, ale trunkowy był i pazerny. Już po pogrzebie Wacława męża Stanisławy, próbował jej dom starców załatwić i majątek przejąć choć sprawna jeszcze była i żywotna. Wiele tego nie było. Ot stary dom po przodkach z drewnianym płotem, chylącym się ku ziemi i kawałek działki, zarastającej stopniowo chwastami. Stanisława domu opuszczać nie chciała.

-Tu się urodziłam i tu zemrę- mawiała.

 Nie bardzo też mogła, bo miała cztery ukochane, rozpieszczone koty i karmiła jeszcze dwanaście bied dochodzących. Koty i dom to było całe jej życie.

Stanisława wstała i podreptała do kuchni. Nastawiła wodę na herbatę i nakarmiła koty, bo kręciły się jej pod nogami i nadstawiały główki do pieszczot. Były takie żywe, ciepłe i przymilne. Poczuła ciepło w sercu.

- Myszki moje kochane, pieszczoszki słodkie. Jedzcie, jedzcie. Na zdrowie- szeptała do nich czule, sypiąc karmę do misek.

 W kuchni było chłodno. Szyby pokryły się parą, gdy gotowała wodę, a bazylia na parapecie zaczęła gubić listki. Napalę w piecu, gdy wrócę ze sklepu. Pomyślała. Te wyprawy znosiła ostatnio z trudem. Chodziła jeszcze bez laski, ale kroki stawiała ostrożnie, sunęła powoli jakby z namysłem. Dobrze, że sklep był blisko. Bała się nadchodzącej zimy i śliskich chodników.  Kupowała na raz niewiele, żeby nie dźwigać. Czasem pan Jacek cięższe zakupy przynosił.

Do sklepu dotarła tuż po ósmej. Zastała dwie sąsiadki – Wandę, korpulentną brunetkę z kokiem i Baśkę zza rzeki. Trajkotały jak zwykle.

- A Ty Staśka to znowu ledwie świt po jedzenie dla kotów- zagaiła Wanda sąsiadka z naprzeciwka.

- A nie tym razem po chleb i jajka dla siebie- odpowiedziała.

- A te dzikie koty nadal karmisz?- ciągnęła Wanda.

- Tak i nie przestanę, bo mają tylko mnie. Ciekawe co z nimi będzie, gdy zamknę oczy- dodała.

- A Pewnie Marek dom sprzeda i kijem je pogoni- odpowiedziała sąsiadka.

- Ale jakże to? Nie może być. Przecież je uratowałam i dbam o nie- załamała ręce Stanisława.

- A będzie on na to zważał. Już to widzę. Tydzień temu znowu go z pracy zwolnili, bo pijany poszedł. Nigdzie miejsca nie zagrzeje. Tobie nie pomaga, ale weźmie chętnie po tobie, bo mu się będzie należało- dodała sąsiadka.

- A guzik dostanie! Wydziedziczę go. Na fundację w K zapiszę – zaperzyła się Stanisława.

Jak powiedziała tak zrobiła. Po południu zadzwoniła do fundacji zajmującej się pomocą dla kotów i przedstawiła sprawę. Znali ją tam, bo pomagali koty sterylizować i wozić do weterynarza, gdy była taka potrzeba. Następnego dnia przyjechała do niej Ewa, postawna brunetka w okularach. Przywitała się serdecznie. Gdy tylko weszła do mieszkania i usiadła na kanapie wśród haftowanych poduszek od razu Maciek, bury pręgowany kot, wskoczył jej na kolana. Przytuliła go czule pieszcząc. Maciek zaczął mruczeć i ugniatać łapkami.

- Długo u pani nie byłam. Trochę tu zmian. Na gorsze niestety. Lekko chyba pani już nie jest. A może pomocy pani potrzebuje?- spytała Ewa. Zakupy mogę załatwić, a dziewczyny z fundacji chętnie w ogarnięciu domu pomogą- uśmiechnęła się.

- A chętnie pomoc przyjmę- ucieszyła się Stanisława.

Od tego dnia Stanisława odetchnęła. Energiczna Ewa zajęła się wszystkim. Dom został wkrótce przepisany, a Stanisława zyskała pomoc. Ukochane koty były bezpieczne, a ona ze spokojnym sercem mogła już oczekiwać na to co przyniesie dzień jutrzejszy.

9 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Wczoraj był sądny dzień. Zaczęło kapać z rury odpływowej, bo szamba zapomniałam wypompować. Nie mogłam się wykąpać, a w efekcie źle spałam. Dziś ma być wypompowane o ile nic nie wypadnie. Całe myślenie o domu spada na mnie. Jestem tym zmęczona. Krzyśka nic nie interesuje. Owszem do pracy chodzi i zrobi po awanturze to co mu powiem, ale sam inicjatywy nie wykazuje. Mama tez juz o sprawach domu i podwórka nie myśli. Dom niszczeje i umiera, a przodkowie sie w grobach przewracają.... Mam dość...:(

Wieczorem mimo wszystko opowiadanie napisałam i wzięłam udział w transmisji na żywo na facebooku w grupie. Uczyłam sie robic kartki według mapki. Karteczka wyszła nawet dość fajna i chyba zdjęcie zrobie w dzień by to można było zobaczyć. Karteczka prowadzącej cudna...

Załozyłam na Facebooku grupę literacką.Co prawda jestem w kilku, ale większość zamieszcza samą poezję. Mnie zalezy tez na prozie, a konkretnie na felietonach i opowiadaniach. Grupa działa i rozwija się. Została przyjęta zyczliwie. Administratorem zgodziła sie zostać doskonała poetka, która juz ma doświadczenie w prowadzeniu grupy tego typu. Jak sięgrupa rozwinię chyba poproszę o pomoc jeszcze jedna poetkę, która też juz grupę prowadzi. Może sie zgodzi. Pomoc sie przyda, bo myślę o konkursach, warsztatach, antologiach.

Jutro fryzjer i stracony czas:( Jak ja tego nie znoszę...

Waga przestała spadać co mnie specjalnie nie dziwi. Od dawna na normalnej diecie nie chudnę. Muszę przejść na zupy i od poniedziałku juz to napewno zrobię. Dziś zupa z kapusty i pieczarek, frytki z majonezem i jajecznica z kiełbasą. Około 950 kalorii.


8 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Wczoraj załatwiłam masę spraw. Sporo było tez zajęć typu ulubionych. Były kartki, wiersze, malowanie. Była nauka grafiki. Nie udało mi się czytanie, bo czasu brakło. Do fryzjera umówiłam się na czwartek. Wczoraj Krzysiek był u kardiologa i nadal nic nie wiadomo, bo trzeba zrobic kolejne badania. Na badania się czeka, bo prywatnie nie chce iść. Jest uparty jak muł czasem, a raczej często. Sugeruje się tym, że czuje się normalnie.

Przyszły mi materiały na kartki rustykalne. Takie robiłam po raz pierwszy. Podobają mi się i chyba będę je robić częściej. Na razie mam mało materiałów na nie, ale kupię.

Udało mi się przeżyć pierwsze większe mrozy w nocy. Jeszcze w centralnym nie palimy. W pokoju dziennym było 23 stopnie, a w sypialni 14, bo grzaliśmy grzejnikiem elektrycznym. Rano w pokoju dziennym było 17 stopni. Toż to upał jak na mój dom. Bywało kiedyś  i 5 - 7 przy mrozach.

Z dietą nie mam problemów. Niby nie jestem na nią nakręcona, ale trwam i robie swoje. Jem znacznie mniej i głodu nie czuję. Podjadanie mnie niby kusi, ale nie ulegam. Chyba będzie dobrze. Dziś zupa musztardowa, serek homogenizowany i gulasz angielski. Juz bez pieczywa. Mandarynka. Całość około 1000 kalorii.

Niżej nagrodzony w weekend wiersz...

Nie znam siebie

 

Kim jestem

dziś nie znam siebie

dzień radością się zaczął i rozkoszą

tulę do serca szczęście

jesteś tuż obok

podajesz mi uśmiech na tacy

ciepły poranek pachnie kawą

 dotyk rozbudza

a jeszcze wczoraj samotność

tarmosiła myśli

ból szczerzył zęby

jak rozszalały pies

i tylko śnieg wciąż pada i pada

7 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Nowy tydzień i nowe sprawy do załatwienia. Trzeba zrobić zakupy żywnościowe w internecie. Trzeba załatwić leki. Trzeba zweryfikować plany zakupowe. Z gimpa zrezygnuję, a do scrapbookingu muszę kupić platforme magnetyczną. Ułatwi stemplowanie. Chciałabym oprócz pracy napisać opowiadanie. Chciałabym zrobić kartkę, namalowac obraz, poczytać, podziałać z grafiką. Czy czasu na wszystko starczy czas pokaże. :)

Wczoraj były kartki, grafika, wiersz na warszaty. Było trochę czytania, bo chcę przeczytać w tym roku 54 książki. Był też film Medicus. Film musiałam obejrzeć, bo kiedyś czytałam książkę i dobra była. Nie żałuję.

Od jakiegoś czasu chodziło za mną by zrezygnować z thrillerów - filmów i książek. Nie wiem czy mi sie uda, ale bym chciała, bo źle na mnie wpływają. Wprowadzają w moje życie napięcie, które mi nie odpowiada, a psychopaci śnią mi sie po nocach. Z książek i filmów sensacyjnych i horrorów już w większości zrezygnowalam. Typowych romansów też nie trawię. To co mi pozostanie wobec tego? Chyba tylko pozycje historyczne i poradniki. To mi ostatnio lezy najbardziej. Ostatnio kończę czytać Życie w średniowiecznym zamku.

W weekend wzięłam udział w dwóch warsztatach poetyckich na facebooku i zdobyłam dwa wyróżnienia- Aga Agra to ja :) Strasznie sie cieszę. Tym bardziej to dla mnie cenne, ze wiersze piszę stosunkowo od niedawna. Wcześniej poezji nie znosiłam, nie czytałam i nie rozumiałam. W szkole zawsze miałam z tym problem. Ponizej jeden z wyróznionych wierszy. :) Jutro drugi...

Los

Los to popycha to stawia pod murem

życie czasem gna

czasem zwalnia bieg

jeszcze wczoraj pławiłam się w słońcu

kąpałam w szczęściu

jutro mogę w mroku

połykać  łzy

dotykam przyszłości sercem

biorę w dłonie nadzieję

czy los będzie rozpieszczał

jak kochanek ze snu

czy będzie karcił łamał kark

Agata Rak/ Aga Agra/

 

 

Na wadze 70 dkg mniej...:) Oby tak dalej...

6 stycznia 2019 , Komentarze (7)

Odkurzacz jest dobry. Działa nadal. Gdy przestał, Sebastian w niego stuknął i odkurzacz ruszył. Dobrze, bo na razie wydatek mi niepotrzebny. Dodatkowe zlecenie mi się skończyło i nie wiem czy cos nowego wpadnie. Teraz chcę kupić rzeczy do rękodzieła, a nie odkurzacz. Te pieniądze z wróżb, na które czekam juz są rozdysponowane. Muszę opłacić kurs webwritingu. Moze tez kupię kurs gimpa. Na razie podstawowy. Z przerobieniem go mogę poczekać. Dziś powinnam kupić otuliny na rury od wody. Musi Krzysiek pomierzyć, bo jest w domu. Szkoda, że tego Sebastian nie zrobił, ale mi z głowy wyleciało. Mam teraz za swoje i znowu obawiam sie mrozów. Dziś ponoć ma być -15 stopni w nocy. Przy tej temperaturze rurki nie zamarzną raczej. Ostatnio zamarzły przy - 30.

Zachorowałam na nagrzewnicę i inne rzeczy do embossingu, a także na maski i pastę. Chcę moje kartki uatrakcyjnić. Stopniowo będę to wszystko kupować. Znalazłam tez sklep z ciekawymi stemplami. Podobająmi się stemple malowane akwarelami np. kwiaty, motyle. Stemple powoli kupuję, ale nie mam ich jeszcze dużo. Potrzebuję więcej kwiatów, moze ptaki, maski. Czas zrobić skok na bank albo mi przyjdzie zarabiać stopniowo :) Ważne, że wreszcie zaczynam mieć rozeznanie co chcę robić. Nie ciągnie mnie do kartek męskich, minimalistycznych, kartek dla dzieci. To juz wiem. Kartki mają byc romantyczne, kobiece, bogate.

Nie znam siebie

Kim jestem 
dziś nie znam siebie
dzień radością się zaczął i rozkoszą
tulę do serca szczęście
jesteś tuż obok
podajesz mi uśmiech na tacy
ciepły poranek pachnie kawą
dotyk rozbudza
a jeszcze wczoraj samotność
tarmosiła myśli
ból szczerzył zęby
jak rozszalały pies
i tylko śnieg wciąż pada i pada

Gdzie te chwile

Gdzie podziały się chwile minione

gdzie są dni dźwięki wrażenia

czas nie czeka

życie ucieka w szalonym pędzie

czasem przez mgnienie wracam

do zdarzeń uczuć

dotykam ich myślą smakuję

rozkosz nie pachnie jak wtedy

i tylko łzy nadal  się toczą

do zwiędłych ust

suchych jak pergamin

 

Agata Rak

 

5 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Zima w pełni - śnieg nadal lezy. Jest cudnie. Ostatnio stary pies od trunkowego sąsiada, którego dokarmia mama nie pokazał się. Był za to jakiś kot, ale tropy były drobne. Oby tylko nie porzucony niedorostek, bo trzeba by złapać. Muszę śledzić tropy przy jedzeniu, które ja wystawiam. Poza tym z trudem można nakarmić ptaki. Nie mamy karmników i wszystko sypiemy na wylewke betonową pod domem. Niestety pada i śnieg wszystko zasypuje. Ptaki moga byc głodne. Przychodzą cukrówki, stada wróbli i para gołębi. Mama wywiesiła skórę z boczku dla sikorek, ale nic nie zjadły. Chyba ich w poblizu nie ma. 

Dziś miałam jechaćna zajęcia i autobus wypadł. Zrobiłam parę zdjęći wróciłam z przystanku wściekła jak diabli. Tak wyglada droga u mnie...

Kwiaty do wyrobu kartek mi nie przyszły, ale mam przecież wykrojniki. Mam jednak problem z napisami. Mimo wszystko coś chyba dzis zrobię. Na paczkę z kwiatami czekam. Czekam tez na napisy. Moze wszystko przyjdzie w poniedziałek. Oby. Następne zakupy niedługo. Trzeba zacząć robic kartki na Wielkanoc.

Menu: Zupa grzybowa, polędwica wędzona, frytki z majonezem. Frytki dietetyczne, a makaron z amarantusa ale zdrowe jedzenie to to nie jest.

tautogram

 

puch pokrył pierzynką pustkowia

pojaśniały pola

pobladły policzki pokryte pąsem

pigwowiec posmutniał

przeminął pochmurny poranek

pomroził przechodniów

 przytupują

pies podąża pobielonym poboczem

ptaki prędko pochłaniają pszenicę

po przejściu paru przecznic

pragnę pięknej pogody

piasku plaży

pieszczoty promieni

poczekam

 

4 stycznia 2019 , Komentarze (9)

Ależ na dworze jest pięknie. Wszystko pokrye pierzyną śniegu. Śnieg mnie cieszy. Uwielbiam taką lekką zime ze śniegiem. Oby leżał jak najdłużej. Chciałabym zrobić trochę zdjęć, ale nie bardzo mi sięchce wychodzić na dwór. Spacerów nie lubię nawet w taką pogodę.

Sebastian dojechał szczęśliwie. W domu zrobiło sie pusto i spokojnie, a raczej cicho. W zasadzie Sebastian spokoju nie zakłóca, ale sporo muzyki słucha i telewizję oglada. Cicho więc nie jest. Drogę miał fatalną, bo sypało. Tyle dobrego, że nie było ślisko. Strasznie sie martwiłam, ale do czasu. Później przypomniałam sobie czasy gdy w domu były trzy samochody. Wtedy wszyscy zima jeździli przecież. Do tego rodzice mieszkali na wsi w górach, a tam drogi wąskie, kręte i przepaście obok. Jeździłam i ja do nich zimą. Nie było paniki i nikt nie myslał ciagle o katastrofach. Wtedy tam śniegi były po pas i pługi nie dojeżdżały. Samochodów było mało. Jeździło sie koleinami po ubitym śniegu i koła buksowały. Od dawna samochodu nie mamy i stad chyba ten strach. Zdziczenie i zdziwaczenie ot co...

Dziś Krzysiek jedzie na zakupy. Musi kupić wszystko na zupy, bo jeśli waga nie będzie spadać to od poniedziałku zupy. Od jutra ma urlop. Będzie w domu kilka dni. 

Wczoraj przyszły mi bazy do kartek i podziałałam. Jedna kartka powstała na wyzwanie na blogu.

3 stycznia 2019 , Komentarze (7)

Sebastian zaraz jedzie. Boję się drogi i odetchnę gdy dotrze na miejsce. Ma być po 18 i gdy dojedzie od razu zadzwoni. Pozostanie mi tylko Krzysiek. Będzie kilka dni w domu, bo ma mieć urlop. Kiedyś lubiłam gdy był w domu. Ostatnio mnie denerwuje, bo cały czas rozwiązuje krzyżówki i jest pobudzony. Najgorzej jest gdy bierze się za wykreślanki. Gdy nie może znaleźć jakiegoś słowa, denerwuje się i klnie. Niby jest chory i staram się byc wyrozumiała, ale niekiedy mi sie te nerwy udzielają.

Od wczoraj znowu siedzę nad grafiką. Dziś już zajmę sie tez kursem na Corela. Czas działać i kursy pokończyć. Czekam na materiały do scrapbookingu, bo trochę ich kupiłam. Kupiłam też materiały na kartki w stylu rustykalnym. Dziś może wezmę się za album. Chcę by wyszedł romantyczny.

Jestem już na diecie. Schudłam 30 dkg. Na razie to dieta 1200 kalorii. Zupy później. Dziś zupa grochowa, sałatka z warzyw i tuńczyka, pomarańcza i morszczuk  w panierce.

2 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Dziś ostatni dzień z Sebastianem. Jutro juz jedzie. Znowu mi będzie smutno. Tym razem awantura była jedna. Szybko złość mi przeszła. On sobie nieźle ze mną radzi aż dziwne. Krzysiek do mnie takiego podejścia nie ma. Jest kłotliwy i agresywny. Gdy sie wściekam wykłoca się i wrzeszczy by mnie przekrzyczeć. To na mnie źle wpływa. Sebastian ostatnio sie nie kłoci tylko wkłada słuchawki do uszu i nie odzywa się, a mnie przechodzi. Uparci są obaj, ale łatwiej jednak ustępuje Krzysiek.

Wczoraj piłam wino Zbójeckie grzane korzenne. Było pyszne i wypiłam dwie czarki. Będę je kupować. Coś mi ostatnio alkohol smakuje...:)

Zaczynam dietę, bo przytyłam prawie 4 kg w dwa tygodnie. Wcale tak dużo nie jadłam, ale wpadło sporo węglowodanów w tym chleba. To się mści. Część wagi to chyba jelita i szybko zejdzie. Zupy chyba od poniedziałku, ale jeszcze zobaczę, bo trochę zapasów do wyjedzenia mam. Zapisałam się na kilka wyzwań i będę działać. Mam tylko nadzieję, że metabolizm ruszy. Jedno wyzwanie to - 7 kilo do końca kwietnia. To by już była waga nienajgorsza, ale celuję w siódemkę z przodu. Motywacja już jest.

Czekam na materiały do kartek. Dziś będzie więc tylko grafika i może obraz. Te ostatnie kartki nawet mi się podobają choć jeszcze coś chyba dodam. Dużo zależy od kwiatów. Powinny być chyba wieksze i wtedy kartki wygladają na bogate.

1 stycznia 2019 , Komentarze (16)

Wczoraj poszłam spać jak zwyle po trzeciej. Sylwester był spokojny i w zasadzie taki jak inne dni. Nie potrzebuję jednak jakiś specjalnych atrakcji by czuć sie dobrze. Zajmuję sie tym co lubię i raczej nie świętuję jakoś wyjątkowo. Sylwester nie jest tu wyjatkiem. O balu nawet nie myślę, bo nienawidzę tańca. Nigdy na balu nie byłam i nie będę raczej, bo co bym tam robiła. Nawet za muzyka taneczna nie przepadam. Można by niby iść do kina, ale w domu mi lepiej. Sebastian ciągnął mnie na sylwestra do Katowic,ale nie uległam...

Ostatnio robię kartki według mapek i nadal mi coś w nich nie leży. Są chyba zbyt skromne. Ja lubie bardziej strojne, ale nie bardzo mi takie wychodzą. Zaczynam sie jednak powoli zastanawiać nad stylem, moim stylem. Chyba skupię sie bardziej rustykalnych albo shabby chic i do tego będę dążyć. Będę kupować wykrojniki i scrapki w tym stylu. Kwiaty mi sie podobaja raczej białe albo kremowe. Uwentualnie mogą być różowe i fioletowe. Nie lubie pstrokacizny. Kupię też jeszcze trochę stempli. Ostatnio to co zarobiłam wydałam właśnie na kwiaty i bazy do kartek. Na stemple dopiero zarabiam. Szukałam warsztatów ale na razie nie znalazłam...

Teksty piszę nadal. Działam też juz na forum. Pieniążki przybywajcie...:) Gdy Sebastian pojedzie wezmę się za przygotowanie do bazarków dla kotów. Trzeba by zrobić świeczniki, namalować kwiaty na płótnie pastelami olejnymi i akwarele kotów. Moze też pomyślę o kolczykach. Mam trochę drewanianych do pomalowania. Kartek mam spory zapas.

lubię

 

lubię gdy rok przed zmierzchem

sypie podarkami

jak konfetti

lubię czas przełomu

oczekiwanie urywki życzeń

zapisałam ubiegłe dni

pomalowałam  oddechem

wnętrze umysłu

 marzenia wplotłam we włosy

czy uda się oszukać los

czy będę

przepraszać że żyję

 czy przeciwnie walczyć z losem tobą

Przyszła mi frytkownica beztłuszczowa. Frytki z ziemniaków są bardzo smaczne. Zrumieniły się ładnie, ale trzeba było je raz przemieszać. Wkrótce wypróbuję z batatów i z selera. Użyłam łyżki oleju na 7 dość sporych ziemniaków. Takich po 100 g.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.