Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1572142
Komentarzy: 56066
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 czerwca 2018 , Komentarze (14)

Dziś jedziemy z Sebastianem na zakupy. Muszę kupić kosę spalinową, opryskiwacz i inne drobiazgi, które są mu potrzebne. Ma mi tym razem zrobić zasuwkę, bo półka w kuchni już jest. Ma pociąć trochę starych mebli i zamurować otwór do komina. Ma pomóc Krzyśkowi posprzątać na strychu. Ma skosić trawę na podwórku. Może też zrobi mi ławeczkę do kuchni. Opryskać chwastów nie damy rady, bo zapowiadają burze i deszcze.

Rośliny w tym roku zupełnie oszalały i kwitną wcześniej i to niektóre miesiąc wcześniej. To wina pogody, bo wiosną mamy lato. Ostatnio znalazłam kwitnący dziurawiec. Nie zerwałam go na macerat, bo rośnie blisko jezdni. Obawiam się, że na Matki Boski zielnej już kwitnąć nie będzie. Zawsze dawałam go do wiązanek. Co w tym roku w wiązankach będzie nie mam pojęcia. Trzeba by wybrać się gdzieś by dziurawca na macerat poszukać. Może moich panów w niedziele do lasu wyciągnę...:) W najbliższym czasie trzeba będzie też iść po korzenie łopianu. Wiem gdzie rośnie.

Wczoraj Sebastian zamontował półkę na ikony w kuchni i pociął część drzewa. Ja prawie skończyłam zdobić szafeczkę na klucze. 

12 czerwca 2018 , Komentarze (16)

Na dziś nie mam dużo planów. Coś zrobię, ale jeszcze nie wiem co. Pewnie posprzątam w przedpokoju. Może tez skończę skrzyneczkę na klucze. Mam jeszcze położyć lakier. Nie wiem tego, bo Sebastian przyjechał i pewnie będę nim zajęta. Sebastian miał przyjechać dzisiaj, ale wczoraj przywiózł go kolega. Miałam niespodziankę. Wieczorem panowie mają zamiar się gościć. Chcą opić nową kuchnię i piwo może im nie wystarczyć. Mogą wziąć się za moja nalewkę z róży albo z pędów sosny.:( Obie są pyszne i liczyłam, że ta ja ich posmakuje...

W najbliższym czasie mają być burze. Tym razem mi to nie na rękę, bo mieliśmy z Sebastianem opryskać chwasty. Niestety się nie da. Będę musiała działać z Krzyśkiem i to spore utrudnienie, bo Sebastian wie jak to zrobić, a Krzysiek nie. Będę mu musiała wszystko tłumaczyć i tylko się zdenerwuję.

Muszę iść dziś zobaczyć czy będą śliwki i czy moja leszczyna ma zamiar owocować. Leszczyny powinny być dwie, a moja się zasiała sama i nie wiem ile ich jest. Jeśli jedna to trzeba drugą dosadzić. Chciałabym mieć swoje orzechy, bo je uwielbiam. Gdy był dom w Kamesznicy leszczyn było sporo. Co rok obserwowaliśmy je i mama wieszczyła jaka będzie zima. Gdy były owoce szybko pełne to według starszych ludzi przepowiadało to ostrą zimę.

To i owo mi kwitnie. Liliowców w tym roku kupiłam więcej. O różyczkę muszę zadbać, bo ją zadusi winobluszcz. Lilii w przyszłym roku będzie więcej...:)

11 czerwca 2018 , Komentarze (6)

Wczoraj odpoczęłam psychicznie choć pracy trochę było. Skończyłam malować pojemnik na przyprawy i zabrałam się za szafeczkę na klucze. Wybrałam kolor niebieski, granatowy i biały. Przejrzałam serwetki i nadal się waham, ale  kuszą mnie maki. Wczoraj buszowałam po sklepach z rzeczami do zdobienia i sporo fajnych drobiazgów znalazłam i to nie tylko do kuchni. Kupię między innymi dwie drewniane lampy do sypialni, zwierzęta na patykach, które się wbija do kwiatków i chyba wieszak na ręczniki papierowe. Może tez kupię herbaciarkę i na pewno pojemnik na przyprawy w torebkach. Interesuje mnie również zegar i skrzyneczka z ażurowym wieczkiem. Chcę w niej trzymać cebulę...

Dziś chcę trochę w pracowni sprzątnąć. Muszę też wyjść poza podwórko, bo chcę coś do wazonu do kuchni znaleźć. Kwiaty powinny być raczej polne. Ewentualnie zioła. Tylko czy coś znajdę?

Dieta nadal trwa. Znoszę ją bardzo dobrze, ale to nic dziwnego skoro chudnę...

Jutro przyjeżdża Sebastian.:)

***

poezja to ocean

tajemniczy i niezgłębiony

wzbiera gniewem to miłością

 myśli falują tłuką o czaszkę

uczucia nie giną

czasem są ledwie falą lekką jak bryza

 doświadczają  delikatnie  otulają i pieszczą

czasem są jak tsunami

miotają i niszczą nawet tamy

a dusza to łka to śpiewa

10 czerwca 2018 , Komentarze (4)

Wczoraj zerwaliśmy wiśnie. Był cały talerz. Trochę zjedliśmy, trochę poszło na nalewkę, a z reszty zrobiłam kompot. Też piłam choć mi nie wolno. Pyszny był i wyrzutów sumienia nie mam. W końcu to pierwsze moje wiśnie z młodego, własnoręcznie posadzonego drzewa. Z drzewami mam zgryz. Niszczy się brzoskwinia i dwie czereśnie. Kusi mnie je wyciąć. Posadziłabym za to śliwę i może gruszę. To u mnie powinno rosnąć, a brzoskwinia jest bardzo delikatna. W tym roku jednak ma 4 owoce i mi jej szkoda. Nie wiem tez co ze szklanką. Drzewko piękne- zdrowe i rozrośniete. Było kilka owoców i chyba coś jest nie tak z zapylaczami. Poza tym chcę posadzić jeżynę bezkolcową, jagodę kamczacką, może dereń, maliny, porzeczki, agresty czerwone, aronie i może morwę. Tylko muszę perz w sadzie zniszczyć, a z tym będzie chyba problem. Miał to zrobić Sebastian, ale gdy będzie u mnie mają być deszcze, a wtedy się nie odchwaszcza:(

Dziś mamy zasilić warzywa gnojówką z pokrzyw. Może też jakieś decu będzie... Poza tym relaks i zamknięta furtka cały dzień. Krzysiek zerwie porzeczkę czerwoną na nalewkę.

Dietę raczej trzymam. Jeśli grzeszki są to małe i nieszkodliwe. Waga spada regularnie. Dzisiejsze menu: zupa curry, zupa cebulowo-pieczarkowa, grochówka. Może już po dzisiejszym dniu 3 na drugim miejscu zobaczę? Oby. Na razie w tym tygodniu schudłam 0,7 kg, ale nie obrażę się gdybym schudła więcej.


9 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Krzysiek zerwał truskawki. To zbiór z kawałka, który sadziliśmy najwcześniej. To tylko kilka krzaczków. Te krzaczki zostawię w miejscu w którym rosną. Truskawki, które sadziłam później od początku owocowały kiepsko. Dbałam o nie i nie owocowały, a jeśli już owoce były drobne i kwaskowate. Teraz zarósł je perz. Zostaną zniszczone wraz z nim, a nowe truskawki kupie w przyszłym roku. 

Do zerwania są wiśnie. Jest ich sporo i oby ptaki się nie zorientowały, bo nalewki nie będzie. W najbliższym czasie zrobię jeszcze tylko z czereśni. W przyszłym tygodniu zleję nalewkę z pędów sosny. 

Wczoraj mieliśmy wyjść do pracy do ogrodu, ale się nie udało z powodu burzy. Może wyjdziemy dzisiaj. To i owo trzeba zrobić i to raczej jest pilne. Z nawozem naturalnym typu bydlęcy w sklepach stacjonarnych jest problem. Koleżanka mi miała kupić i niestety nie było. Trzeba będzie zamówić go przez internet. Niby prawie wszystko ponoć idzie na gnojówce z pokrzyw, ale nawóz się przyda.

Nie udało się też kupić truskawek na nalewkę. Niestety nie było. Może w przyszłym tygodniu będą.

Menu: zupa selerowa i grochówka. Powinny być trzy zupy, ale tym razem u mnie dwie. Jutro już będzie grzecznie.

8 czerwca 2018 , Skomentuj

Ostateczny koniec remontu. Kuchnia odnowiona. Dziś Krzysiek jedzie na zakupy, a ja popracuję nad antologią i horoskopem. Później zasilimy warzywa gnojówką z pokrzyw, posadzimy bakłażana i będziemy fizycznie odpoczywać. Należy nam się chwila bezruchu i fizycznego lenistwa. Wieczorem zrobię nalewkę z truskawek. Muszę też przejrzeć mój topinambur, bo wilgotny się zrobił. Oby nie zgnił.

Pojemnik na przyprawy prawie skończony. Może jeszcze tylko kilka warstw lakieru położę. Dziś może wezmę się za wieszak na klucze. Skrzyneczka jest duża i będzie w kilku kolorach. Na pewno niebiesko-granatowa z białym. Jeszcze pomysłu na ozdobienie nie mam. Kuszą mnie maki, bo serwetki z lawendą ani ziołami nie mam. Miały być koguty, ale szafeczka jest zbyt duża, a koguty, które mam za małe. Jeszcze się zastanowię i serwetki przejrzę.

Dieta ok. Jest chłodniej i ja przestałam puchnąć. Dziś na wadze znowu mniej. Chyba waga za kilka dni znowu spadnie. Oby, bo bardzo na te 10 kg mniej już czekam. Jak na razie czuje się już trochę lepiej. Jestem bardziej sprawna i łatwiej mi przychodzi poruszanie się. :) Menu: selerowa, barszcz czerwony z fasolą i pieczarkami, krupnik z fasolą.

7 czerwca 2018 , Komentarze (14)

Wpadły mi w oko cudne sukienki na czas gdy schudnę. Problem w tym, że ponoć tkaniny fatalne. Zgrałam i może trzeba będzie uszyć. Prostsze fasony podziałam może sama gdy wykroje zdobędę. Na dwie już wykroje mam. Mogłabym jedną kupić i wykrój by był, bo fasony podobne. Kiedyś szyłam ciuchy w tym spodnie, bluzki, żakiety. Miałam do tego nawet zmysł. Uszyłam też kostium kąpielowy bikini z białej koronki. Lubię sukienki proste i luźne typu worek. Ewentualne odcinane pod biustem. Muszą być przede wszystkim wygodne. Moda nie ma znaczenia...:)

Wczoraj jeszcze trochę pracy w kuchni było. Było też malowanie ostatnich mebli-krzeseł. Poza tym zrobiłam macerat z melisy i nalewkę z oregano. Melisa będzie może do wyrobu kremu do twarzy. Zabrałam się też za robienie pojemnika na przyprawy, bo wszystko co kupiłam ze sklepu dla rękodzielników mi przyszło. Miałam to robić w późniejszym terminie ale oczywiście nie potrafiłam się oprzeć. Bałagan w pracowni nie posprzątany, a ja malowałam w pokoju dziennym. Dziś przykleję serwetki i położę lakier bezbarwny. Oczywiście tylko wodny. Skończę też malować krzesła.

Menu: zupa brokułowa z jajkiem, barszcz czerwony z fasolą i pieczarkami i krupnik z kaszy jaglanej z pieczarkami.

6 czerwca 2018 , Komentarze (25)

Wczoraj podgoniliśmy robotę. Wszystko już prawie przeniesione i umiejscowione. Kuchnia bardzo mi się podoba. Jest w moim stylu i ma ten klimat, który lubię. Jest prawie idealna. Moje marzenie to jeszcze listwy drewniane na suficie, albo drewniany sufit z belkami na wierzchu i kuchnia kaflowa. To jednak nierealne, bo koszty i ustawa antysmogowa. Dziś będziemy przenosić co się da. Nie wszystko jednak, bo stolik pod maszynkę jeszcze mokry i krzesła też. Musi wszystko doschnąć. Wczoraj pomalowałam też kaloryfer. Dziś przeniesiemy resztę, a Krzysiek pomaluje zbiornik od wody. To już będzie koniec. Jutro może jeszcze jakieś wykończeniówki i pozostaną zakupy i ozdabianie. Na część zakupów czekam.

Dziś może też przygotuję nalewkę ziołową z oregano lub estragonu i może kolejny macerat. Wczoraj zrobiłam dwa-z róży i mieszany z tymianku oraz hyzopu. Ten pierwszy będzie chyba do smarowania twarzy, a drugi do kosmetyków.

Dieta w porządku, czyli wszystko toczy się tak jak powinno. Nadal zupkuję i nie przestanę aż 63 kg na wadze zobaczę. Przynajmniej taki mam zamiar w tym momencie. Menu: zupa ze słodkich ogórków, pomidorowa z ryżem, ziemniakami i fasolą i brokułowa. Dziś na wadze znowu trochę mniej:)

5 czerwca 2018 , Komentarze (12)

Dalej walczymy z kuchnią. Właściwie to już nie walka tylko bardzo przyjemne czynności-urządzanie, dekorowanie. Już koniec widać. Problem jest z malowaniem mebli, bo strasznie wolno schną. Kupiłam podstawkę pod łyżkę z Bolesławca. Mają cudne rzeczy, ale nie zaszaleje raczej, bo wszystko delikatne, a u mnie przecież wszędobylskie koty. Jeśli więc już ceramikę kupuje to raczej tańszą. Domek dopiero chce kupić...Podobny pamiętam z dzieciństwa. Miałam tez taki po mamie Krzyśka, ale koty zniszczyły.

Wczoraj delektowałam się nalewką z róży. Wypiłam dwa kieliszki. Jest doskonała. Ja robię słabe, bo na wódce. W tym roku tez muszę z owoców róży zrobić. Ostatnio piję bardzo rzadko. Praktycznie przestałam pić piwo bez soku. Nie pije tez win ze sklepu. Są mi cierpkie, gorzkie, kwaśne. Myślę o zrobieniu swojego wina, ale najpierw balon muszę kupić. Taki na 5 litrów. Teraz piję tylko nalewki i ajerkoniaki w tym smakowe. Wódki nie piję i nie piłam. Lubię alkohole słodkie.

Menu: zupa z ogórków świeżych i tuńczyka, szczawiowa z jajkiem, pomidorowa z ryżem i ziemniakami. Z diety jestem bardzo zadowolona. Jeszcze trochę i gdy waga spadnie troszkę poniżej 95 kg to już powiem sobie, że ważę ponad 90 kg, a nie prawie sto.:) 

4 czerwca 2018 , Komentarze (10)

Dziś czeka mnie masa pracy. Trzeba wnosić wszystko do kuchni. Trzeba zrobić pranie i umyć okno. Trzeba przenieść kwiatki i wszystkie drobiazgi, które stoją na oknie, a sporo tego jest. Dobrze, że Krzysiek ma wolne to będzie nosić, a ja będę myć co trzeba i układać na miejsce. Trzeba umyć drzwi z farby, bo malować ich nie planuję. Może będę tez malować kolejne meble. Malować będę o ile brat Krzyska przywiezie farbę, która miał kupić. Zastanawiam się czy nie zrobić serwetki z wykończeniem szydełkowym na jedna półkę. To by jej dodało uroku. Kusi mnie tez wyhaftowanie makatki na wzór tych sprzed lat z napisem ale polskim. Może w zimie o tym pomyślę. Trzeba by zrobić kocyki na krzesełka. Może wzór kwadratów babcinych by był odpowiedni? Powinnam uszyć i wyhaftować obrus do rytuałów. Zima będzie pracowita. Dziś jeszcze chcę zrobić nalewkę i może jakiś macerat.

Dziś już gotowanie będzie łatwe, bo wszystko co jest potrzebne do zup już znalazło się w kuchni. Menu: szczawiowa z jajkiem na twardo, pieczarkowa z makaronem, curry z ryżem i kalarepką. Na wadze mniej:)

Zaczynam przygotowywać kolejna antologię. Mam do dyspozycji 8 stron. Mam już 5 wierszy i chce do tego dołączyć opowiadanie. Może późnym wieczorem coś skrobnę.

Kupiłam urocze drobiazgi do kuchni...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.