Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491665
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 marca 2016 , Komentarze (6)

No i nowy tydzień się zaczął. U mnie lenistwa nie będzie, bo czeka mnie trochę pracy. Mam do zrobienia horoskop. Oprócz tego nadal pracuję nad wierszami do antologii i maluję. Jajka skończyłam wczoraj. Wyszły jak wyszły. Lepsze być nie mogły, bo materiałów nie mam. Kupię coś z konturówek, perełek i past strukturalnych dopiero jesienią przed sezonem na robienie bombek. Gdy kończyłam zaczęłam żałować, że nie kupiłam więcej tych jajek. Teraz chcę kupić dziurkacze do wyrobu kartek. Na razie kupiłam serwetki z kotami, breloczki, magnesy i szkatułki. Mam też kilka butelek. Będę wszystko przygotowywać na bazarki kocie.

Od diety trzymam się z daleka, ale pewnie i tak schudnę co nieco, bo w lodówce mam pustki, a Krzysiek się zbuntował i na zakupy dziś jechać nie chce. Twierdzi, że chce odpocząć. Pojedzie ponoć w czwartek. No cóż jeśli mi z kilogram spadnie to się nie pogniewam. Ja na zakupy się nie wybiorę. Za nic dźwigać nie będę. Wolę już nie jeść. Tak, że będę żyć jajkami i tuńczykiem, bo to jeszcze mam. Obiady też będą skromne. Z głodu jednak nie umrę. Jest soja, są ziemniaki, czarna kasza i warzywa... Może zrobię quiche z warzywami. Uwielbiam je, ale zawsze zjadam dwie porcje, a to sporo kalorii jest...

13 marca 2016 , Komentarze (10)

Znowu niedziela. Tym razem będzie pracowita, bo czeka na mnie poezja i dopracowanie wierszy, które mam zamiar zamieścić w antologii. Niby są napisane, ale jeszcze muszę nad nimi posiedzieć. Czas mam do 14 marca. Wtedy mam zamiar je przesłać na portal. 

Wczoraj pracowałam też nad jajkami. Wychodzą fajniejsze niż to nieszczęsne pierwsze. Ponoć praktyka czyni mistrza. Oprócz jajek zajmowałam się również malowaniem. Powstały akwarele. Mam pomysł na fajne kartki. Będzie to połączenie scrapbookingu z malowaniem. Nawet bazy przygotuję sama. Zobaczymy jak wyjdą. Zabiorę się za nie za kilka dni. Najpierw muszę opanować obsługę gilotyny do papieru, którą kupiłam jakiś czas temu...

Do diety nie mam teraz cierpliwości. Przytyłam następny kilogram. Już mam 95 z powrotem. Nie żałuję, bo jem z przyjemnością. Mam tylko nadzieję, że więcej nie przytyję. Przecież nie mogę być cały czas na diecie, a gdy jem więcej niż 1300 kalorii to od razu tyję. Liczenie kalorii przez całe życie też mi się nie uśmiecha...Spróbuję po świętach Dukana albo dam sobie spokój z dietą na jakiś czas. Poczekam aż motywacja wróci i zmuszać się nie będę...


12 marca 2016 , Komentarze (4)

Pierwsze 10 dni marca minęło. Na ten miesiąc założyłam sobie, że będę malować przynajmniej jeden obrazek dziennie. Na razie idzie dobrze według planu. Ostatnio zapisałam się do grupy na facebooku 100 akwarel. Chodzi o to by namalować 100 akwarel w roku 2016. Czy mi się uda? Powinnam zacząć liczyć to się przekonam...Samych kartek, które już kupiłam jest 30.

Znajoma, która kartki robi od lat, odradza mi zakup urządzenia do scrabek, bo jest drogie. Namawia nie za to na specjalne dziurkacze. Może i ma rację. Jeszcze pomyślę. Dziurkacze są bardzo fajne i różnorodne. Są tańsze od urządzenia. Elementy można uzyskać o różnych wielkościach. Niektóre z powodzeniem zastąpią scrapki. Ceny dziurkaczy są różne i zależą od wielkości elementu. Teraz czekam na pieniądze i jakieś kupię... Muszę też kupić wstążki i wtedy zacznę robić kokardy...

Dziś po południu jak Krzysiek będzie w pracy może pójdę z wizytą do mamy. Ostatnio rzadko chodzę, bo mama woli być sama. Mamy kontakt tyle co przez telefon. Mama jest jeszcze gorszym odludkiem ode mnie. Też dużo leży, śpi ale wszystko co trzeba koło siebie robi choć narzeka coraz bardziej. Zwłaszcza palenie w piecu ją denerwuje i noszenie węgla. Jest jednak zdrowa i żadnych leków nie bierze mimo 74 lat. Kiedyś była bardzo energiczna. Biegała i po górach i po lesie. Jako dziecko była bardzo ruchliwa, wysportowana. Miała nawet iść do szkoły baletowej, ale dziadek się nie zgodził. Później chciała być pilotem. Niestety z tych planów też nic nie wyszło, bo kobiet wtedy na studia tego typu na przyjmowali. 

Wczoraj pisałam wiersze, bo ma się ukazać antologia. Tym razem ma to być po 20 miniaturek na osobę. Dziś i przez kilka kolejnych dni też to będę robić. Cieszy mnie to zajęcie, choć książek także nie potrafię sprzedawać. 


11 marca 2016 , Komentarze (6)

Prawie weekend. Już od dawna nie siedziałam sama w sobotę po południu. Jutro będę siedzieć, bo Krzysiek idzie do pracy. Tym samym całkowity odpoczynek, przy zamkniętej furtce będzie tylko w niedzielę. Dziś mam zamiar więcej podziałać artystycznie. Znalazłam wczoraj szkatułkę do roboty i serwetkę z kotami. Może zrobię na następny bazarek. Mam też jeszcze chustecznik i kilka par kolczyków oraz serwetnik. Trzeba by zamówić może zawieszki, magnesy, breloczki i serwetki z kotami. Sporo bazarków kocich jest ostatnio organizowanych. Niedługo ruszą też z kopyta sterylizacje kotek wolnożyjących. To bardzo pożyteczne akcje, bo dzięki nim kotów bezpańskich będzie mniej. Powoli te akcje docierają także na wsie. Tam nikt nie czuje potrzeby, żeby koty sterylizować. Kotki rodzą miot za miotem, kociętami nikt się nie przejmuje i często giną. Czasami z głodu. Zabijają je też choroby. Dla mnie to jest bardzo przykre, że nic więcej nie jestem w stanie zdziałać poza wysyłaniem fantów na bazarki i czasami paru groszy dla jakiś bied. Gdybym była zdrowsza, bardziej energiczna albo młodsza może bym założyła jakąś fundację kocią albo coś tego typu. Na lokal bym mogła przeznaczyć część mojego domu. Wtedy by można było zdziałać więcej. No ale cóż jest jak jest, ale mnie to boli...

Pierwsze wymęczone jajko. Wyszło okropnie, a na zdjęciu szczególnie... Srebrna pasta postarzająca i perełki wyszły jak siwe. Muszę kupić konturówki lepsze gatunkowo... Ech te zdjęcia... Robię następne jajka i mam nadzieję, ze wyjdą lepsze. Zdjęcia też, ale to trochę od pogody zależy, bo te robione na dworze są lepsze...

A na koniec kartki malowane akwarelami. Zdjęcia oczywiście kiepskie. Maki już sprzedane...

Nie wiem jak sobie poradzić z robieniem zdjęć. Gdybym chciała na większą skalę sprzedawać swoje wyroby powinnam chyba popracować na tym tematem, bo na razie prace tracą cały urok, ale jak? Dla mnie to czarna magia i wcale mnie do tego nie ciągnie...

10 marca 2016 , Komentarze (8)

Wczoraj byłam w mieście. Załatwiłam co trzeba choć nie wszystko. Wyjechałam wściekła i wściekła wróciłam. Nie bardzo mogłam się uspokoić i melisa była w użyciu i Reiki. Tak nie znoszę wychodzić z domu, a już wyjeżdżać szczególnie. Gdybym miała samochód to nie byłby problem, ale nie mam i mieć nie będę w tym życiu, bo nie ma kto prawa jazdy zrobić. Ani ja ani Krzysiek się do tego nie nadajemy. Wyjazd do miasta i atmosfera w nim panująca, ten pośpiech i hałas albo mi wyciągają wszystkie siły, albo mnie wprowadzają w permanentny stres. Dziś już siedzę w domu i bardzo mnie to cieszy. Następny wyjazd za tydzień. Nie da się go uniknąć, bo Krzysiek tego co trzeba mi sam nie załatwi. Dzisiaj wstałam wcześnie, bo czekam na kuriera. Strasznie długo już czekam i nawet nie wiem czy dziś się doczekam, bo informacji o wysyłce ze sklepu nie było, a ja nie dzwoniłam. Wszystko się przewlekło z powodu podobrazi, które kupiłam. Sklep nie miał na stanie i zamówił, a ja muszę czekać. Trochę mi to nie na rękę, bo chodzi już za mną obraz namalowany akrylami, a nawet dwa. To ma być zimowy pejzaż. Jeden same trawy, a drugi trawy i ptaki. Nie wiem co mi wyjdzie, bo zimy jeszcze nie malowałam. Kupiłam już też te karty do malowania akwarelami. Ciekawe kiedy przyjdą. Pewnie szybko, bo ten sklep wysyła od ręki.

Od wczoraj robię wreszcie te jajka. Strasznie długo schną, bo w pracowni zimno. Serwetki przykleiłam wcześniej. Teraz lakieruję i zdobię. Zupełnie nie miałam koncepcji. Podobają mi się ornamenty wykonane konturówką, ale białą, a ja mam różową, niebieską i bezbarwną. Była jeszcze fioletowa ale się zepsuła, bo jest twarda i nie da się nią pracować. Chyba muszę kupować lepsze gatunkowo. Na jednym położyłam patynę w kolorze srebrnym i dodałam różowe perełki. Wyszło tak sobie. Teraz schnie. Dwa pozostałe jeszcze przede mną.

Diety nie trzymam. Jem nawet pieczywo, sporo ziemniaków i kluski, czasem chipsy i krokiety. Pewnie z 1500 kalorii pochłaniam. Przytyłam z powrotem mam 95 kg. Dalej nie tyję. To moja waga graniczna, której nie przekraczam. Byle do świąt. Później Dukan. 

A na koniec obrazek. W naturze jest o wiele fajniejszy, bo niebo jest błękitne, kamienie szare. Jest też trochę brązu i czerni. Tu tego nie widać...


9 marca 2016 , Komentarze (4)

Od jakiegoś czasu chodzi za mną urządzenie do wykrawania scrapek. Nawet już model wybrałam, bo są do niego fajne wykrojniki. Problem w tym, że zarówno urządzenie jak i wykrojniki kosztują niemało. No i nie zwróciłoby mi się to szybko, o ile w ogóle. Można co prawda pokombinować i sprzedawać nie tylko kartki ale i scrapki, ale te ostatnie kosztują tak mało, że by mi się z nimi wyjazd na pocztę nie opłacał. Bilet przecież kosztuje. Kupowanie scrapek też się nie opłaca, bo znowu przesyłka kosztuje. Z drugiej strony kartki uwielbiam robić. Jest też szansa, że gdybym miała scrapki to kartki byłyby ciekawsze i więcej bym ich sprzedawała. Jeszcze to przemyślę. Rok się dopiero zaczął i może by mi się udało na wszystko pieniądze zebrać. Krzysiek mi nie dołoży, bo uważa to za fanaberię.

Ostatnio znalazłam w internecie film Cesarzowa Ki. Ponoć jest bardzo fajny. Problem w tym, ze to telenowela chyba, bo ma bardzo dużo odcinków. Nie wiem więc czy brać się za oglądanie. Może mnie znudzić jak Wspaniałe stulecie, którego z entuzjazmem obejrzałam chyba nawet mniej niż połowę.

Wreszcie znalazłam solidnego korepetytora. Wczoraj przesłał mi bardzo dokładną korektę obrazów malowanych pastelami. Według niego sporo błędów popełniłam naśladując innych. Tych samych już nie popełnię. Teraz mam zamiar wysłać do niego partię akwareli...

Przyszły mi suche pastele z tych po 5 zł. Kolory cudne - naturalne i zgaszone. Nie to co jaskrawe, wręcz wściekłe w komplecie z tych tanich. To będzie widać w pejzażach. Przyszły mi też kolejne pastele w kredce też z tych droższych i równie piękne kolory. Co prawda nie jestem zwolenniczką kupowania droższych rzeczy, ale jeśli chodzi o materiały plastyczne to faktycznie droższe są lepsze...


8 marca 2016 , Komentarze (22)

Pierwszy dzień Krzyśka pracy po przerwie. Wrócił po 11 i o zgrozo zastał mnie w łóżku. Od razu się zdenerwował, bo dałam kotom suchy pokarm, a gotowanie zostawiłam na później. Ja nie widzę w tym nic nagannego po prostu zmiana posiłków. Dla niego istnieje tylko rutyna. Zmiany to zło. Dla mnie to dziwne jest. Co prawda też lubię rutynę, ale bez przesady mała odskocznia to nie koniec świata. Dziś po południu zmian nie będzie. Ugotuję obiad, napiszę parę tekstów i zabiorę się za malowanie. Jeszcze nie wiem czy akwarelek czy pasteli. Ostatnio wymyśliłam sobie, żeby zrobić serię kartek z wstawkami malowanymi ręcznie akwarelami. To by był eksperyment i nie wiem czy mi się uda tak małe obrazki malować. W końcu jestem krótkowidzem. Myślę by były to kwiaty, może koty. Znalazłam też w internecie specjalne karty pocztowe do malowania. Kupię jak mi jakieś pieniądze na konto wpłyną. Wieczorem może coś obejrzę w internecie, bo na czytanie nie specjalnie mam ochotę. Jutro chyba pojadę do miasta. Czas na fryzjera i zakup nasion. Mam też wstąpić do sklepu po zioła typu przypraw i do punktu ksero. Tym razem włosy chcę ściąć bardzo krótko. Nie będę wyglądać dobrze, ale za to do fryzjera dłużej nie będę musiała pójść. Wolę być zaniedbana niż tracić czas.

7 marca 2016 , Komentarze (26)

Od kilku dni nie odbieram telefonu stacjonarnego. Męczyły mnie rozmowy z akwizytorami. Czasem po trzy na dzień. Miałam dość zaproszeń na mammografię, pokazy garnków czy masaże. Nie chce mi się rozmawiać w sprawie telewizji czy telefonu czy też internetu. Swoją drogą nie rozumiem jak można pracować w takim charakterze. Ostatnio dzwoniła do mnie babka z zaproszeniem na badania do nowego ośrodka. Nie dość, że musiałam przerwać pracę, dojść do telefonu to jeszcze oczekiwała, że będę się tłumaczyć dlaczego nie chcę zrobić badań. Taki miała tupet. Gdy ja spytałam skąd ma mój numer rzuciła słuchawką. Teraz odbieram tylko komórkę czyli te telefony, których numery znam. Tylko od bliskich znajomych i rodziny. Mam spokój...

Od pewnego czasu, raczej dłuższego marzę o domu atrialnym, z dużym dziedzińcem wewnętrznym obudowanym ze wszystkich stron. Nawet okna na ścianach zewnętrznych są niepożądane. Siedziałabym sobie na dworze z moimi kotami, ludzi bym nie widziała ani oni mnie. Pełnia szczęścia i komfortu. Nierealna niestety.

Ostatnie obrazki. Pierwszy Nad strugą w naturze wyszedł niezły tylko na zdjęciu ma zielone niebo i szarą wodę...Drugi to eksperyment z głowy...Odważyłam się namalować brzozę. Do tej pory były to raczej plamy...

Doszłam do wniosku, że chyba nieprawidłowo nieraz maluję cienie. Niepotrzebnie wzoruję się na innych obrazach, które są źle cieniowane i ja to ściągam...Zbyt mało maluję z natury i jeszcze dlatego nieraz źle cieniuję. Niestety nie mam jak się uczyć. Plenerów u mnie nie ma. Na dalsze nie mam jak dotrzeć, a i ochoty brak. Czasem tylko szkicuję martwą naturę typu wazony, kubki czy owoce. Nie lubię tego. Do mnie przemawia piękno, a cóż jest pięknego w kubku? Dziś malowania dalszy ciąg, bo tylko tak można nabrać wprawy. Coraz częściej widzę swoje błędy to dobrze...Tylko zdjęć się nie uczę lepszych robić. Tu tępa jestem...


6 marca 2016 , Komentarze (10)

Niedziela teoretycznie najbardziej leniwy dzień w tygodniu. Moja chyba taka właśnie będzie, bo nie mam zamiaru nic robić poza malowaniem, spaniem, czytaniem i oglądaniem seriali w internecie. Jak na to totalne lenistwo to wstałam dość wcześnie, bo o 11 30. Wypiłam poranną kawę i biorę się za malowanie. Dużo obrazków nie powstanie, bo papierów już mam mało. Na jutro już nie starczy. Kiedy dostanę nowe nie wiem. Zależy to od tego kiedy sklep dostanie zamówione przeze mnie podobrazia i wyśle mi paczkę. Ciągle czeka, a ja się denerwuję. Akryli też nie mam na czym malować. No chyba, że zamaluję jeszcze jakieś stare obrazy. Trochę ich mam. Na razie zgrywam zdjęcia z internetu na podstawie których będę malować. Nigdy nie tworzę kopii. Zawsze coś zmieniam, by mi ktoś niczego nie zarzucał. Czasem obrazy maluję z dwóch zdjęć, dodaję szczegóły lub je pomijam i jakoś leci jak do tej pory. Większych problemów z powodu wykorzystania czyiś prac nie miałam. Raz tylko na początku mojego malowania zwrócono mi uwagę, że przed wykorzystaniem pracy mogłam spytać o zgodę. To było na digarcie.

Z dietą na razie przerwa. Nawet się nie ważę, bo w wadze nie mam baterii. Kupić można tylko w mieście, a nikt nie wyjeżdża. Ostatnio jak Krzysiek był to zapomniał o nich. Staram się ograniczać jedzenie, ale to przychodzi mi z trudem, bo wciąż jestem głodna. Myślę jednak, że zbyt dużo nie przytyłam - pierścionki mam luźne.


5 marca 2016 , Komentarze (17)

No i znowu sobota. Przez weekend będziemy siedzieć w domu i nawet furtki nie mamy zamiaru otwierać. Trzeba odpocząć. Ja głównie psychicznie, bo zajęć typu fizycznego nie mam zbyt dużo. Migam się od nich jak mogę i ceduję je o ile mogę na Krzyśka. To się skończy gdy wróci do pracy. Będę pracować więcej i ja. Wczoraj był u nas brat Krzyśka, żeby zrobić gniazdko i zamontować półkę na książki. Trochę posiedział. Wypili z Krzyśkiem po piwie i pogadaliśmy. Przy okazji już wiemy, ze wesele jego córki jest ustalone na czerwiec przyszłego roku. Będzie dość daleko, ale ponoć ma być autokar z centrum miasta. Ośrodek jest wynajęty bardzo luksusowy, bo młodzi zarabiają naprawdę duże pieniądze i ich stać. Córka Brata Krzyśka od kilku lat jest właścicielką agencji nieruchomości, która prosperuje bardzo dobrze. Jej wybranek pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Trochę się obawiamy tego wesela. Jeśli pójdziemy to w wystąpimy w roli ubogich krewnych. Nie mam bowiem zamiaru wykosztowywać się na ciuchy, kosmetyczki i fryzjerów. Nie wiem czy będę się czuła komfortowo w takiej sytuacji, ale nie iść nie bardzo wypada.

Cały czas maluję. Do tego od dwóch dni oglądam Przystanek Alaska. Nie znałam tego filmu, bo nie oglądam i nie oglądałam seriali w telewizji. Jest całkiem fajny. Później będę oglądała Downton Abbey ostatni sezon, bo też znalazłam go wreszcie w internecie. Krzysiek się złości na te filmy, bo czytać nie może.

Zamówiłam kolejną partię pasteli suchych. Tym razem droższych, bo z tańszych tych kolorów co chciałam, nie było...

A na koniec ostatni obrazek. Kolory znowu inne na zdjęciu między innymi niebo jest w oryginale niebiesko-białe...Nie wyszły też kreski czyli kępy roślin wyglądają jak plamy, a tak nie jest...


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.