No i nowy tydzień się zaczął. U mnie lenistwa nie będzie, bo czeka mnie trochę pracy. Mam do zrobienia horoskop. Oprócz tego nadal pracuję nad wierszami do antologii i maluję. Jajka skończyłam wczoraj. Wyszły jak wyszły. Lepsze być nie mogły, bo materiałów nie mam. Kupię coś z konturówek, perełek i past strukturalnych dopiero jesienią przed sezonem na robienie bombek. Gdy kończyłam zaczęłam żałować, że nie kupiłam więcej tych jajek. Teraz chcę kupić dziurkacze do wyrobu kartek. Na razie kupiłam serwetki z kotami, breloczki, magnesy i szkatułki. Mam też kilka butelek. Będę wszystko przygotowywać na bazarki kocie.
Od diety trzymam się z daleka, ale pewnie i tak schudnę co nieco, bo w lodówce mam pustki, a Krzysiek się zbuntował i na zakupy dziś jechać nie chce. Twierdzi, że chce odpocząć. Pojedzie ponoć w czwartek. No cóż jeśli mi z kilogram spadnie to się nie pogniewam. Ja na zakupy się nie wybiorę. Za nic dźwigać nie będę. Wolę już nie jeść. Tak, że będę żyć jajkami i tuńczykiem, bo to jeszcze mam. Obiady też będą skromne. Z głodu jednak nie umrę. Jest soja, są ziemniaki, czarna kasza i warzywa... Może zrobię quiche z warzywami. Uwielbiam je, ale zawsze zjadam dwie porcje, a to sporo kalorii jest...