Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491586
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2016 , Komentarze (26)

Wczoraj cały wczesny wieczór prawie siedziałam przy kominku do aromatoterapii i nastrojowej muzyce. Odpoczywałam psychicznie. Później medytowałam z kryształami i aniołami. Jestem odrodzona. Jeszcze później czytałam. Dietę trzymam. Dziś proteiny. Jutro może będzie zniżka na wadze. Czekam z niecierpliwością na 92 kg, a później na ósemkę z przodu. Jak dobrze pójdzie jeszcze kilka tygodni mi zejdzie. Oby nie dłużej, bo cierpliwością nie grzeszę. Może teraz coś te ćwiczenia pomogą. Kto wie...Chciałabym tak pokochać jogę jak pokochałam medytacje i Reiki...Wtedy wszystko by było łatwiejsze. Chcę z powrotem dojść do 40 minut ćwiczeń. Na razie ćwiczę 15 rehabilitacji kręgosłupa plus 20 jogi. Chcę ten czas zwiększyć stopniowo. Myślę o tym by te 40 minut ćwiczyć codziennie. Wykonuję tylko ćwiczenia bezpieczne dla kręgosłupa i stawów. Nie wykonuję ćwiczeń zabronionych przy podwyższonym ciśnieniu. Nie zatrzymuję też oddechu, bo przy ciśnieniu nie wolno. Gdy dojdę do 40 minut ćwiczeń zmienię też dietę na zdrowszą. Na miesiąc i zobaczymy ile schudnę.

W rywalizacji punktowej jestem na 18 miejscu z 32. Średnio. Może być...

Wena na malowanie chyba zaczyna wracać. Dziś w nocy śniło mi się, że maluję. Chyba już niedługo coś poczynię. Zgrałam z internetu całkiem fajny pejzażyk. Kuszą mnie też koty. Może już za kilka dni. Pejzażyk spróbuję namalować olejami, bo w pracowni da się już wytrzymać. Nie jest zimno. Koty namaluję akwarelami. Wczoraj zrobiłam kartki wielkanocne. Będą dla rodziny. Wykonałam też trochę szkiców. Dzień zszedł. Na dziś nie mam planów, ale czymś z pewnością się zajmę, bo próżnować nie lubię.


9 lutego 2016 , Komentarze (113)

No i znowu mam problem, bo złapała mnie rwa. Boli jak diabli przy chodzeniu. Do lekarza oczywiście nie pójdę, bo neurologa mam na lipiec. Jakoś będę musiała sobie sama poradzić za pomocą Reiki. Może też zafunduję sobie masaż na gorącym łóżku choć wyjazdy mnie nie nęcą.

Wczoraj obejrzałam podesłany mi filmik z cudem jaki może przynieść regularne ćwiczenie jogi. Dało mi to do myślenia. Oj dało. Kiedyś ćwiczyłam przez miesiąc po godzinie na przemian z pilatesem i schudłam 1 kg. To, że byłam sprawniejsza to fakt. No ale wybierałam prostsze ćwiczenia takie przy których się nie męczyłam. Do tego dywanówki. Bardziej rozciągające, a ja mimo choroby kręgosłupa jestem dość rozciągnięta. Kiedyś robiłam szpagat bez ćwiczeń prawie. Od razu wczoraj zamiast ćwiczyć 8 minut ćwiczyłam 35. Pewnie to słomiany zapał, bo ze mną zawsze tak jest jeśli chodzi o ćwiczenia, ale dziś też mam zamiar ćwiczyć dłużej...Według wyliczeń spaliłam około 140 kalorii...

Dietę trzymam. Dziś będzie około 1120 kalorii w tym kopytka z sosem pieczarkowym. Jutro może proteiny. Jak jem same proteiny waga ładnie schodzi. Zawsze tak mam. Od czasu Dukana.

8 lutego 2016 , Komentarze (121)

Jadłospis na cały tydzień przygotowany. Ma być węglowodanów do 100 g maksimum. Jednak nie wyrzekłam się ziemniaków, makaronu i klusek. Będzie po 50 g makaronu i raz kilka kopytek tak z jednego ziemniaka 100g. Frytek i placków ziemniaczanych tym razem nie planuję. Będzie za to codziennie jogurt owocowy. Tak wiem trucizna i sporo surówek z majonezem, sosem z jogurtu i musztardy lub z musztardą. Ciekawe czy kilogram schudnę...Może choć chociaż koło tego, bo jednocześnie mam zamiar trzymać dietę 8 godzinną... Ćwiczę 10 minut prawie codziennie. Ledwie to znoszę, ale cóż przy diecie 8 godzinnej trzeba. Zupełnie nie rozumiem ludzi ćwiczących i czerpiących z tego przyjemność. Jakie endorfiny? Co może być przyjemnego w cuchnącym pocie i zakwasach, albo co gorsze kontuzji?Jaka przyjemność w zmęczeniu i zmachaniu, w szybkim biciu serca, galopującym tętnie i braku swobodnego oddechu? Dla mnie to koszmar... Jeszcze joga, tai chi, czy ćwiczenia chińskich cesarzy rozumiem. No może pilates, ale inne ćwiczenia typu siłowni, biegów czy aerobiku? A w życiu...

Dietę trzymam i cały czas chudnę. Dziś 40 dkg.

7 lutego 2016 , Komentarze (20)

Już czuję przedwiośnie. Wczoraj świeciło słońce i było ciepło. Myślę o wiośnie. Po świętach mam zamiar sobie zafundować detoks. Taki ze wzmocnieniem wątroby, colonem, surowymi warzywami i odrzuceniem mięsa. Może z serią lewatyw. Trochę się trzeba odtruć, a wiosna jest dobrą porą. Zmienię też wtedy dietę na bardziej zdrową. Może przy okazji coś zrzucę z wagi. Zawsze przy detoksie zrzucam. W zeszłym roku wiosną miałam przejść na WO na dwa tygodnie i jakoś tak mi zeszło, że nie przeszłam. Może w tym roku się uda.

Wczoraj z trucizn zjadłam serek homogenizowany, który bardzo lubię i bułkę pszenną z otrębami i ziołami pieczoną w domu. Dziś będzie tylko jogurt z owocami i sok z kartonu. Dietę trzymam. Waga spada. Jestem zadowolona. Motywacja wzrosła. Dziś mam zamiar zjeść 1100 kalorii w tym sporo warzyw. Jutro proteiny.

Wczoraj czytałam całe prawie popołudnie. To był thriller o psychopacie dla kobiet. Nawet ciekawy. Ostatnio książek ambitniejszych nie czytuję. Jakoś nie mam nastroju. Wolę lżejsze pozycje przy których nie trzeba myśleć.

W poniedziałek jadę do miasta. Nie chce mi się ale muszę, bo mam do wysłania kartki. Spodobały się te z kotami. Muszę też wydrukować napisy na kartki na Wielkanoc. Może też wstąpię do księgarni jak mi czasu wystarczy. Będzie mi bardzo ciężko jechać, bo Krzysiek w domu zostanie. No chyba, że uda mi się go wyciągnąć do towarzystwa. Choć wątpię, bo siedzi i czyta albo rozwiązuje krzyżówki. Nie kwapi się do wyjazdu tak jak ja...

6 lutego 2016 , Komentarze (28)

Wczoraj miałam trochę pracy - horoskop na już, tekst na portal o drzewach i wróżenie. Później czytałam książkę. Jedną połknęłam całą i drugą zaczęłam. Buszowałam też po Oferii za nowymi zleceniami. Znalazłam ciekawą ofertę pisania na portal o dietach i medycynie niekonwencjonalnej, ale marne szanse, żebym się załapała, bo jest jak na razie 47 chętnych. Tak dzień zszedł. Dziś już pracy będzie pewnie mniej choć chętni na wróżby pewnie się trafią. Po południu ma przyjechać brat Krzyśka. Pewnie z godzinę posiedzi.

Dietę 8 godzinną z łatwością trzymam. Jem około 1300 kalorii. W zasadzie do 1300, bo czasem trochę mniej. W pozostałe godziny jestem nieco głodna. Zwłaszcza późnym wieczorem. Najgorsze jest jednak to, że nie można pić soków. Piję więc wodę, której nie lubię. Muszę pomyśleć o mineralnej. 8 minut ćwiczeń też jakoś wytrzymuję. Na wadze trochę mniej. Nie wiem czy warto kupić książkę na temat tej diety. Chyba poczekam jeszcze z tydzień i poobserwuję się czy dalej waga spada i wtedy ewentualnie kupię.

5 lutego 2016 , Komentarze (12)

Wczoraj spadł śnieg. Dachy były białe. Poleżał godzinę i stopniał, bo jest ciepło. W domu też chłodu nie czuć. W piecu palę o 12 albo i później. Czyżby to już przedwiośnie było? Kosów coraz więcej. Oby szybciej. Zimy mam dosyć, choć ogień palący się w piecu bardzo mnie cieszy. Wyglądam wiosny. Powoli zaczynam planować ogród. Skromniejszy będzie w tym roku. To znaczy ten kawałek, który trzeba będzie plewić. Powiększę za to tą część, którą wyłożę słomą. Wszystkie sadzonki oprócz ogórków, kabaczków i dyni mam zamiar kupić. Może jeszcze sałatę wysieję. W tym roku posadzę ją w donicach, żeby ochronić przed ślimakami. Kwiatów w donicach od strony ulicy też planuję mniej. Mniej mam siły do roboty to i szarżować nie mogę.

Ostatnio mało piszę wierszy. Nie tworzę też haiku. Straciłam kilka obserwatorów mojego bloga z poezją. Szkoda. Chyba znowu zacznę pisać częściej. Wena zdaje się wracać powolutku krok za krokiem. Wczoraj napisałam pierwszy wiersz od dawna. Kiedyś pisałam codziennie jeden. 

Zaśpiewam ci

 

Zaśpiewam ci

piosenkę o przedwiośniu

o puchatych jak kłębuszki waty baziach

kiełkach przebiśniegów

o ostatnich już może płatkach śniegu

tańczących wdzięcznie w słońcu

 

nie wiem czemu

w tym roku bardziej tęsknię

za wiosną

rosą na trawie

i na pajęczynie układającą się

w drogocenny naszyjnik

za stokrotkami

i śpiewem skowronka

 

spójrz

przyleciały już kosy

a zima spływa do morza

czyżby już czas

Dietę 1300 kalorii i jednocześnie 8 godzinną trzymam. Po wczorajszych zaparciach dziś spadku na wadze nie ma. Trudno. Mam zamiar tak wytrwać miesiąc. No chyba, że zacznę tyć to wtedy coś zmienię. Tyle jest jeszcze diet do wypróbowania...Czuję, że powinnam się zająć czymś innym poza odchudzaniem. To nie powinien być temat numer jeden. Czekam na wenę. Może malowanie? Może kolczyki? Coś by trzeba na bazarki kocie przygotować.

4 lutego 2016 , Komentarze (88)

W najbliższym czasie mam zamiar zrobić badania. Znalazłam laboratorium w którym pobiorą mi wszystko z palca zestawem dla dzieci. Oczywiście prywatnie. Sama jestem ciekawa wyników zwłaszcza cholesterolu i trójglicerydów. Jem przecież tak mało mięsa i tłuszczy zwierzęcych, że wszystko powinno być w porządku. Chyba, że mój organizm nie pracuje jak trzeba. Wtedy trzeba będzie wątrobę wzmocnić.

Zrobiłam wywiad wśród moich koleżanek równolatek i okazuje się, że z 6 żadna nie ćwiczy i 5 przytyło po około 10 kg w okresie klimakterium. Jedzą normalne potrawy. Są zdrowe i się nie przejmują specjalnie. To tylko na Vitalii jest jakaś swoista psychoza strachu przed przytyciem. Za zbrodnię uważa się brak ćwiczeń i normalne jedzenie. Nie mówię tu o słodyczach czy zbyt tłustym. Od dziś przestaję się przejmować. Nie mam zamiaru się stresować i zamartwiać. Od wtorku koniec z dietą 1000 kalorii i jestem na 1300 kalorii. Staram się też jeść tylko przez 8 godzin. To dieta 8 godzinna. Schudłam na razie 70 dkg. Jedyne co robię to łykam Siofor, tabletki z morwą białą i fasolaminą, ćwiczę 8 minut. Zastąpiłam też część majonezu musztardą. Spróbuję tego sposobu...Jeśli nie pomoże to pozostaje chyba tylko Dukan...Chodzi mi po głowie dieta warzywno owocowa z tym, że z dodatkiem jakiś sosów do sałatek. Może musztardy. Kto wie może się na nią zdecyduję np. po świętach...Byłam kiedyś wegetarianką i czułam się dobrze tylko mi zimno było...

Wczoraj wieczorem zrobiłam kartki i trochę szkicowałam...Dziś pewnie będę robić to samo...

3 lutego 2016 , Komentarze (206)

Dieta 1000 kalorii mi nie służy jednak. Co schudłam nabrałam. Chyba z powrotem przejdę na 1300 i może wtedy tyć nie będę. No ale wtedy chudnąć też nie będę. Wygląda na to, że muszę się albo z wagą pogodzić albo przejść na Dukana albo poszukać innych rozwiązań. Organizm mnie zdradza na całego. Czyżbym już zawsze miała 95 kg ważyć jeśli Dukan nie pomoże? Z drugiej strony nie bardzo mam w tej chwili na Dukana ochotę. Nie chcę rezygnować z węglowodanów zimą. Boję się spadku energii. Boję się, że mi będzie ciągle zimno. Ja chyba już tracę wiarę, że schudnę i zaczynam się poddawać. To wina częściowo moja bo nie odchudzałam się sama i pozwoliłam by inni zasiali mi wątpliwości co do moich sposobów odchudzania. No i znalazłam się pod ścianą. Sposobów innych nie przyjmę, a podświadomość przestała mi sprzyjać, bo wątpi. Czas chyba z wagą się pogodzić i przestać się miotać skoro trwałych efektów od ponad roku nie ma. Mam dość...Przynajmniej na jakiś czas...

Swoją drogą wczoraj zorientowałam się, że popełniam błąd myśląc, że będę zdrowa gdy schudnę. Powinnam myśleć, że jestem zdrowa. Nie, że będę. Warto nad tym popracować i swoje przekonania zmienić. Są ludzie otyli i zdrowi, sprawni i szczupli chorzy. W ten sposób problem mojej otyłości zniknie, bo odchudzałam się tylko dla zdrowia. Wygląd mnie przecież nie interesuje.

Inną sprawą jest stres związany z walką i z wagą i z tymi, którzy mnie usiłują zmusić do zaakceptowania ich racji. To też mi szkodzi.

2 lutego 2016 , Komentarze (74)

Wczoraj zaplanowałam sobie jadłospis do końca tygodnia. Tak go skonstruowałam, by więcej niż 100g węglowodanów dziennie nie jeść. Zobaczymy czy to coś da. Bardziej ograniczać na razie nie chcę. W planach mam frytki, placki ziemniaczane, ziemniaki odpiekane, kluski kładzione, sałatkę z makaronem, pączka i bułkę pieczoną w domu z otrębami i ziołami. Dietę trzymam, ale nie chudnę. Zaczyna mnie to drażnić. Motywacja też mi trochę spada. To trzeci tydzień diety i praktycznie nic nie schudłam. Z drugiej strony zastanawiam się czemu mi ta waga wzrosła. Może to coś z moją szklaną jest nie w porządku i waży jak chce? Już kiedyś tak miałam. Myślałam, że chudnę, a okazało się, że to waga była zepsuta...Przyczyna z tą zwyżką może też być taka, że mało piję ostatnio, bo zioła mi się skończyły.


1 lutego 2016 , Komentarze (59)

15 dzień diety. Dietę trzymam. Nie podjadam, a waga się waha. Dziś 1,5 kg więcej. Co jest? Nie pamiętam kiedy tak miałam, żeby waga bez powodu wzrastała. Nie czuję, żebym puchła, zaparć nie mam. Nie wiem od czego to zależy. Przecież nie ćwiczę i mięśnie mi nie rosną. Dziś będzie jogurt, mandarynka, jabłko, surówka z kapusty, marchwi i selera z majonezem, pęczak z sosem z maślaków. myślałam o kotletach z pęczaku, ale to dodatkowe kalorie...Jeszcze się zastanowię, bo kotlety lubię. Lubię też domowe pieczywo i pewnie bułki w tym tygodniu upiekę. Dieta dietą, ale pognębić się nie dam. Jedną bułkę zjem.

Ostatnio nic innego nie robię tylko czytam. Dziś pewnie będę robić to samo. Jutro nie będzie już tak dobrze, bo mam wyjazd z Filusiem do weterynarza na zdjęcie szwów. Rzadko ostatnio wyjeżdżam z domu, bo bronię się przed tym z całych sił. Krzysiek jeździ częściej. Dziś np. jedzie do lekarza po recepty i do apteki. Przy okazji może kupi jakieś warzywa. Filuś pewnie będzie miał następny zabieg. Ciekawe kiedy?

Dziś w nocy śniły mi się Bieszczady. Zawsze chciałam tam mieszkać. Gdzieś na uboczu. Cóż nie wyszło. Sen sprawił mi przyjemność i Krzysiek miał problem z dobudzeniem mnie. W końcu zabrał mi kołdrę. To najlepszy sposób na mnie... 


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.