Wczoraj spędziłam nawet przyjemnie czas. Dzień byłby cały udany gdyby nie awaria światła, która trwała 4 godziny i to w czasie gdy byłam na InterPalsie i chciałam popisać. Pisałam za to później. Siedziałam też na Skype oczywiście gadałam z młodym przystojniakiem Raulem. To moje ostatnie hobby. Pewnie kryzys wieku średniego mnie dopadł, że praktycznie tylko młodzi faceci mnie kręcą. Zwłaszcza wysportowani. Raul wprawdzie sportów walki nie uprawia, ale za to surfing. Też może być. Później oglądałam dramę. Krzysiek wrócił z pracy wcześniej i oglądał hokej, a później rozwiązywał krzyżówki. Spać poszedł o 23. Ja oczywiście w nocy po 2. Zupełnie rozstroiłam sobie zegar biologiczny. Chodzę spać coraz później, a miałam zasypiać tuż po północy.
Dukan już trwa tydzień, a ja schudłam tylko 2,2 kg. Mało, bo to faza uderzeniowa. Od poniedziałku będę jeść warzywa. Myślę o surówce raz dziennie. Schudnąć muszę. Jestem zdeterminowana i zmotywowana. Długa droga przede mną. Kiedyś też pewnie będę ćwiczyć. Może calanetis, bo brzuch mam w fatalnym stanie. Nie wiem jeszcze, bo ponoć te ćwiczenia są zabronione przy skłonności do podwyższonego ciśnienia, a mnie przecież skacze i czasami mam podwyższone...
Dziś zaplanowałam wyjście do ogrodu. Trzeba coś porobić, bo już jestem spóźniona z niektórymi pracami. Wcale mi się nie chce. Jutro też chyba wyjdę. Wieczorem chyba będę coś działać artystycznie albo czytać.