Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1498145
Komentarzy: 54630
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 listopada 2015 , Komentarze (48)

Bardzo mi ta dieta dr Pape pasuje. Wczoraj nie byłam głodna i wreszcie przestałam ciągle myśleć o jedzeniu. Te 5 posiłków dziennie to nie dla mnie. Zbyt często w kuchni nie lubię siedzieć. Trzy, ale za to solidne w zupełności wystarczą. Boję się tylko, żebym nie przytyła po takich ilościach węglowodanów. Dziś np. będą frytki, zalewajka z kiełbasą, boczkiem i jajkami i jajka z tuńczykiem. Same pyszności. Do tego jeszcze pewnie złapię przy śniadaniu surową marchewkę i ogórka kiszonego, bo lubię. Jutro planuję ziemniaki pieczone, sos mięsno-pieczarkowy z pomidorami i kopytka, jajecznica z cebulą. Książki jeszcze nie mam, ale obawiam się, że jem zbyt małe porcje do wagi, bo rapem 1300 kalorii. Z tego co czytałam w internecie chudnie się powoli i raczej skokowo. Bardziej i szybciej spadają wymiary niż waga, bo następuje przyrost mięśni. Zobaczymy jak dieta na mnie podziała. Jeśli nie podziała w takiej formie to trzeba będzie ją zmodyfikować i wprowadzić dwa posiłki białkowe zamiast jednego. Ewentualnie z niektórymi warzywami. Niektórzy, by przyśpieszyć odchudzanie robią sobie czasem dzień proteinowy. Mnie w tej diecie pasuje to, że można jeść węglowodany, bo bardzo je lubię i to solidne porcje. Co innego jeden ziemniak, a co innego możliwość zjedzenia 3. Trzeba w niej ograniczyć tłuszcz, co mi nie przeszkadza, bo nie przepadam. Problem mogę mieć z ilością węglowodanów, bo je się ich sporo, a uzależnione to jest od wagi i ilości mięśni. Przypuszczam, że ja mięśni mam bardzo mało. Na razie nie przytyłam, a wczoraj się solidnie najadłam. Było nawet ciastko z bitą śmietaną po obiedzie. Zauważyłam, ze białkowa kolacja doskonale odwadnia. Dziś wcześnie rano musiałam skorzystać z toalety.

23 listopada 2015 , Komentarze (35)

Wczoraj tak się wkurzyłam, że nie chudnę, że zrobiłam sobie ucztę. Zjadłam chipsy, pół czekolady z orzechami i ciastka. Przytyłam, a jakże i to ponad pół kg. Trudno. Nie będę płakać z tego powodu. Do tego najadłam się ogórków kiszonych i jestem spuchnięta. Motywacja sięga dna. Czarno to widzę.

Martwi mnie ten przestój po tygodniu. To już drugi raz, bo na 1300 też tak miałam i zaczęłam tyć. Coś z moim organizmem chyba nie jest tak jak trzeba. Kiedyś, jeszcze niedawno przestoje miałam po trzech tygodniach, a na dukanie wcale nie miałam. Obawiam się, że przez częste diety mój organizm się uodpornił i teraz już nic nie pomoże. Tak przecież może być. Tak się zdarza. W końcu całe życie jestem na diecie. Organizm ma prawo zastrajkować. Metabolizm też siadł. W takim przypadku trzeba by pewnie z rok od diety odpocząć. A może nie? Może są inne sposoby. Kurczę poczekam jeszcze trochę zanim tak drastyczne  środki podejmę. Ćwiczyć więcej nie mam zamiaru. Jestem osobom niepełnosprawną i z tymi zdrowymi równać się nie będę. Tyle ile ćwiczę wystarczy.

Dziś eksperyment dietetyczny czyli odżywianie się według zasad diety dr Pape. Dieta według tego co przeczytałam wręcz dla mnie stworzona 3 posiłki tylko i dużo węglowodanów. Do tego spora dawka snu. Książkę kupiłam. Idzie do mnie. Dieta polecana jest osobom z insulinoopornością, a ja podejrzewam, że ta przypadłość mnie dotyczy. Dziś zjem rogalik z dżemem, makaron z kapustą, kiełbasą i grzybami, jaskółcze gniazdo. Z tego co wiem porcje powinny być większe, ale nie bardzo mam odwagę. Poza tym nie wcisnę w siebie tyle jedzenia tak od razu.

22 listopada 2015 , Komentarze (36)

Ale się dzisiaj wyspałam. Jeszcze mi się nie chciało wstawać, ale Krzysiek zrobił kawę i pogonił mnie z łóżka. Strasznie dużo śpię ostatnio. Co najmniej 9-10 godzin. To mi pasuje, bo bardzo lubię spać. Całe życie byłam śpiochem i dobrze mi z tym. Dobraliśmy się pod tym względem z Krzyśkiem. On też dużo śpi. Jak się tak zastanowić to w mojej rodzinie same śpiochy są i były poza moim synem, który woli inne rozrywki. Młody jest i może z czasem jeszcze się zmieni.

Dietę trzymam. Waga niestety nie spada, ale i nie rośnie. Zastanawiam się czy nie mam insulinooporności albo zespołu metobolicznego. Ostatnio/ dwa razy/ jak robiłam badania cukru miałam górną granicę normy. Mam też nadciśnienie, miałam podniesiony poziom cholesterolu i trójglicerydów. Niewiele ale zawsze. Do tego kocham węglowodany, z trudem chudnę i często jestem bardziej głodna po posiłku niż przed. Lubie też po obfitym posiłku pospać. Pasowałoby. Mam już pomysł jak to sprawdzić i chyba to zrobię wkrótce.

Dziś cały dzień będę leniuchować. Większość czasu pewnie przeleżę na kanapie. Nie mam zamiaru nic robić oprócz czytania i porcji ćwiczeń. Pewnie też trochę pośpię, bo ciągle mi mało.

21 listopada 2015 , Komentarze (8)

Wstałam dziś późno. Zrobiłam Krzyśkowi obiad i zabrałam się za czytanie. Czytam od trzech dni prawie po całych dniach. Znowu mam fazę. Sporo też śpię. Zauważyłam, że jest to związane z większą dawką ćwiczeń. Ostatnio ćwiczę już pełną ilość serii ćwiczeń rehabilitacyjnych na kręgosłup i wykonuję też 3 serie jogi kręgosłupa. Pełen zestaw. Ćwiczę w szybkim tempie. Wyrabiam się w 15 minut. Trzeba by może dołożyć jeszcze 5 minut albo jogi albo ćwiczeń cesarzy chińskich. Kondycję mam nieco lepszą ale ani sprawniejsza nie jestem, ani kręgosłup boleć nie przestaje. Zobaczymy co będzie dalej.

Jem mało ale nie jestem głodna. Waga przestała spadać. Co jest ze mną nie tak, że tak szybko organizm zaczyna się bronić przed zrzucaniem wagi. Wystarczy tydzień i klops waga przestaje schodzić. Niektórzy chudną w tym samym tempie miesiącami. Przecież nie zejdę poniżej 1000 kalorii. Tyle chociaż dobrego, że nie mam apetytu i do jedzenia mnie nie ciągnie. Poczekam jeszcze trochę i zobaczę co dalej...Żebym tylko tyć nie zaczęła...Jeszcze tydzień i chyba zacznę dietę Dąbrowskiej. Mam zamiar wytrzymać dwa tygodnie. Czy się uda?

20 listopada 2015 , Komentarze (24)

Wczoraj przyszedł wreszcie egzemplarz autorski antologii o Łodzi w której znalazły się trzy moje wiersze. To już kolejna antologia, ale każda wywołuje te same emocje. Tym razem czekałam na nią dość długo, ale jest. Będę miała co czytać przez kilka dni. Tak długo bo liczy sobie ponad 300 stron. Wielu autorów miało zaszczyt zamieścić w niej wiersze w tym uznani poeci. Wyszła prawdziwa perełka.

Dziś ważenie. W tym tygodniu schudłam 1,2 kg. Tak ma być. To początek dukana. Jestem zadowolona. Organizm przestawił się wreszcie na spalanie, bo i zaparcia przeszły jak na razie. Oby tak zawsze było. Wtedy moja motywacja sięga nieba. Ósemeczko z przodu przybywaj, bo już się doczekać nie mogę.

Od przedwczoraj znowu czytam i to tym razem powieści, a ściślej thrillery medyczne, które dla mamy Krzysiek przyniósł z biblioteki. Kończę już drugą. Pozostanie mi jeszcze jedna. Lubię od czasu do czasu poczytać tego typu książki. Dziś mierzę się z Napadem Robina Cooka. Pamiętam jak kiedyś pojechaliśmy do Ryk do mamy Krzyśka i ona wysłała nas do biblioteki po książki. Zaczęłam z przyzwyczajenia myszkować po półkach i znalazłam 5 właśnie thrillerów medycznych. Krzysiek mi je wypożyczył, a ja je przeczytałam w trzy dni. Grube nie były, ale czytałam jak szalona. Z przyjemnością wspominam te czasy, gdy jeździłam do Ryk. Zawsze tam odpoczywałam. Nic nie robiłam przez cały czas pobytu i zajmowałam się tylko tym co chciałam. Najczęściej właśnie czytaniem albo oglądaniem filmów dokumentalnych, bo mieli tam Dicsovery  i Planette. To była dla mnie gratka, bo ja nie miałam wtedy telewizji satelitarnej. Mama Krzyśka odeszła już pięć lat temu. Jak to szybko zleciało.

19 listopada 2015 , Komentarze (7)

Dziś dzień z wyjazdem. Musiałam wstać bardzo wcześnie, bo autobus miałam po ósmej, a tramwaj o dziewiątej. Wyjazd był konieczny niestety. Teraz siedzę i odreagowuję. Jeszcze mi to trochę czasu zajmie, bo psychicznie się wykończyłam. Następną tego typu przyjemność będę mieć chyba pierwszego grudnia. Też wyjazd z przesiadkami z tym, że dwa autobusy tym razem. Też rano. Ech...

Dieta trwa i mi służy. Motywacja nadal wysoka. Jutro ważenie i wreszcie dogonię prognozy, bo do tej pory ciągle krzyczały czerwone napisy nadmiaru kilogramów. Teraz powinien być wreszcie zielony. Nie jem dużo, ale i głodna nie jestem. W brzuchu mi burczy tuż przed posiłkiem, a nie cały czas. Widać żołądek mi się skurczył. Tak powinno być. Nabieram powoli nadziei, że jednak tą 8 z przodu zobaczę na koniec roku tak jak chciałam. Początkowo planowałam zrzucić do początku 2016 10 kg i tym samym osiągnąć rezultat 85 kg, ale tyle to się raczej nie uda, bo za późno się za konkretne odchudzanie zabrałam. To by z resztą zdrowe nie było. Kilogram na tydzień tak, ale raczej nie więcej. W styczniu zobaczę jak będzie szło. Jeśli dobrze to nadal dieta. Jeśli przestój to stabilizacja na diecie Vitalii jak się uda. Później dalej do 7 z przodu. Znowu 10 kg na rok. Plany, planami ale czy wyjdą? Progiem u mnie ciężkim do przekroczenia jest 90, 88 kg, 86, 82 i 76. Swoją drogą moja podświadomość jeszcze całkiem tak jak trzeba nie współpracuje. Jeszcze mnie momentami kusi by coś zakazanego złapać  mimo, że nie jestem głodna. To zakazane to nie słodycze, a coś konkretnego typu krokiet lub ziemniaki. Czasem mnie też kuszą chipsy albo kluski. Bez słodyczy mogę żyć o ile mnie oczywiście Krzysiek nie kusi. Ten ze słodyczami szaleje. Jeden pączek czy drożdżówka to mało. Muszą być dwa i tak kilka razy w tygodniu. Je poza domem, żebym nie wrzeszczała na niego. Też powinien schudnąć co najmniej 10 kg. Wtedy by miał tyle wagi ile wzrostu. Swoją drogą, że nie tyje to cud jakiś. Kiedyś ważył 100 kg. Schudł 15 kg bez jojo i wagę trzyma mimo, ze je dużo słodyczy i chleba.

Wczoraj przyszła mi wreszcie książka Klimuszki. Była już u mnie w domu ale ją wcięło. Wiem, że jest wartościowa. Oprócz rad zawiera wiele receptur na różne choroby.



18 listopada 2015 , Komentarze (20)

Wreszcie znowu czuję taki zdrowy głód przed posiłkami. Aż mnie ssie w żołądku. Znowu reaguję na zapach potraw. Dostrzegam ich konsystencję i delektuję się, a nie wrzucam do żołądka byle posiłek zaliczyć, bo przyszła pora. Dobrze mi to robi, bo wiem, że mój organizm pracuje i nie jest zamulony nadmiarem jedzenia. Widocznie przy moim trybie życia tak mało kalorii potrzebuję, żeby chudnąć. Dziś znowu zrzuciłam 30 dkg. Mało, ale cieszy. Nigdy do mnie te przeliczniki PPM i CPM nie trafiały. Nie wszyscy są tacy sami i nie da się ich wrzucić do jednego worka. To co służy jednemu, drugiemu może szkodzić. Nie wszyscy mają taką samą przemianę materii, a o tym te przeliczniki nie wspominają. Nie uwzględniają też zmian hormonalnych typu klimakterium np. ani temperamentu. Taki choleryk np. szybciej zazwyczaj spala niż spokojny, wolno reagujący flegmatyk. Poza tym te przeliczniki to wymysł ostatnich lat. Podobnie jak to, że aby chudnąć trzeba jeść. Ja jestem relikt dawnych lat, gdy całe pokolenia chudły nie jedząc. Każda dieta polegała wtedy na ograniczeniu jedzenia i ludzie chudli. Wcale grubsi nie byli niż teraz, a i zaburzenia jedzenia występowały rzadziej. Kto 30 lat temu chorował na bulimię albo anoreksję? Jednostki. A teraz robią ludziom wodę z mózgu, żeby więcej i to przeważnie droższego jedzenia kupować. Potem spalać te olbrzymie ilości jedzenia na siłowniach i znowu płacić słono. Tak się gospodarka kręci... Błędne koło.

Dziś mam spokojny dzień. Spędzę go w domu. Jutro czeka mnie wyjazd i to rano z przesiadkami. Muszę to jakoś przeżyć. Rady nie ma. Wczoraj Krzysiek zapisał mnie do neurologa na 11 stycznia. Musi jechać ze mną, bo wizyta jest późno. Ciemno już będzie i boję się sama wracać.

Wczoraj dołożyłam sobie kolejną serię ćwiczeń to już piąta na sześć. Jak dojdę do sześciu zacznę dokładać jogę. To trudniejsze ćwiczenia...

17 listopada 2015 , Komentarze (26)

Tak jestem zła na swój organizm za to,że przytył, na głupotę i jedzenie, że całkiem straciłam apetyt. Jem po 1000 kalorii i chudnę. Dziś znowu 60 dkg mniej. Dukan mi odpowiada. Wytrzymam dwa tygodnie. Wytrzymałabym dłużej, ale jeszcze przed świętami chcę przejść na 3 tygodnie na WO. Po świętach to nie będzie możliwe, bo już moi dostawcy warzyw nie będą jeździć i z zakupem warzyw będzie problem. Tak będzie do marca albo i dłużej. Zależy jaka będzie zima. Wszystkie warzywa trzeba będzie kupować w mieście, a nosić nie ma kto. Mnie ciężarów nosić nie wolno, a Krzysiek przecież pracuje. Trochę kupię na zapas, ale na diecie WO je się ich zbyt dużo, żebym zapasy zrobiła. WO mnie oczyści i poprawi trawienie. To skuteczna dieta i zdrowa. Jest bardziej zdrowotna niż odchudzająca, ale dobrze się na niej chudnie. Ostatnio czytałam trochę o głodówkach. Nie powiem jest to interesujące. Niektórzy poszczą regularnie po 40 dni nawet. Ponoć to ma bardzo dobry wpływ na zdrowie. Ja może kiedyś spróbuję, ale takich 3 dniowych postów góra z tym, że nic na siłę. Zobaczę jak będę to znosić. Zainteresowało mnie też oczyszczanie organizmu kaszą jaglaną. Może to być i dobre. Interesuje mnie też gwałt jajeczny albo cały dzień na płatkach owsianych. Muszę tą 8 z przodu do końca roku zobaczyć. To 6 tygodni i 6 kg powinno mi spaść. To jest zdrowe odchudzanie przecież. Ostatnio przystąpiłam do kilku wyzwań. Motywację na razie mam wysoką.

Wczoraj ćwiczyłam dłużej i to pomimo tego, że byłam w mieście. To postęp jak na mnie. Udało mi się serie dołożyć i nie wysiadłam. Moja kondycja rośnie. Cieszy mnie to i oby tak dalej.

16 listopada 2015 , Komentarze (35)

16 dzień diety. Od dziś dukan z tym, że oparty głównie na rybach zamiast mięsa i jajkach. Nie chcę przekraczać 1000 kalorii. Produkty mam na 4 dni. Dziś jadę do miasta to coś dokupię. Zobaczę jak pójdzie. Chcę sprawdzić tak z 14 dni. Ta dieta dobrze wodę zrzuca. Przyda mi się to, bo odnoszę wrażenie, że mi się woda zbiera i puchnę. Mam też okropne zaparcia. To chyba po tej gotowej mieszance na reumatyzm, bo zanim zaczęłam ją pić zaparć nie miałam. Ostatnio rozpisałam sobie zioła na reumatyzm, żeby kupić i zrobić mieszankę. Niestety dwa bardzo skuteczne - wiązówka błona i kora wierzby oprócz właściwości przeciwzapalnych i przeciwbólowych leczą też biegunki. Mogą więc wywołać u mnie zaparcia. No i jestem w kropce, bo przecież na bisakodylu lub innym tego typu specyfiku być nie zamierzam, a senes ani otręby nie działają. Później w grudniu planuję przejść na trzy tygodnie na WO. Trochę obawiam się tej diety, bo nie wiem czy wytrzymam. Boję się zimna i potraw bez smaku. Myślę też o diecie jajecznej na krótką metę. Może po świętach. Kiedyś stosowałam tylko diety jajeczne i potrafiłam pięknie pozimowy tłuszczyk zrzucać. Nie dla mnie długie diety typu schudnąć 20 dkg na tydzień. Nie doczekałabym zrzucenia tych kilogramów, które mam do zrzucenia. Przez coś takiego tylko motywacje tracę i wkurzam się. Brak mi po prostu cierpliwości i wytrwałości. Swoją drogą mam tak kiepski metabolizm, że na fazie stabilizacji będę chyba musiała jeść 1000 kalorii, a później już do końca życia będę chyba na 1200, żeby nie tyć. Inna sprawa, że taka ilość kalorii mi wystarcza i głodna nie chodzę. Wczoraj zjadłam pierwszy posiłek o 14, a łącznie zjadłam 1000 kalorii. No i schudłam 80 dkg. To to rozumiem. Nie będę jadła śniadań na siłę. Koniec z tym. Całe życie śniadanie mi rosło w ustach. Nie jadłam więc nigdy. Ważyłam pięćdziesiąt parę sześćdziesiąt kilo i było ok. Mam zamiar do tego zwyczaju wrócić. Będę jadła gdy będę głodna, a nie na zapas, bo od tego zapasu tylko tyję.

Od wczoraj mój zestaw ćwiczeń wyrabiam w 15 minut zamiast w 20. Czas coś dołożyć, bo  chcę ćwiczyć 20 minut na co dzień. W soboty i środy ćwiczę 30 minut, bo dokładam jeszcze jogi. Chyba dołożę po dodatkowym powtórzeniu. Będzie po 4 zamiast po 3. Mam zamiar dojść do 6. Zobaczymy czy dam radę i kiedy to nastąpi. Teraz gdy ćwiczę zauważyłam, że krzyże bardziej mnie bolą po prawej stronie. Jest mi też trudniej w jedną stronę ćwiczyć. Może faktycznie kręgarz pomoże.

Koniec listopada

stęskniona za słońcem

i ogniem barw

spoglądam w okno

świat płacze

kropla za kroplą

roni  łzy rzęsiste

mokną drzewa krzewy

ławka w parku

i stary bezpański pies

 

Spójrz

rozłożysty klon

stracił już szkarłatną sukienkę

a marcinki pod płotem

zszarzały i zwiędły

słyszysz

listopadową piosenkę

śpiewa wiatr w kominie

 

może już jutro

ziemia okryje się białym

płaszczem

może już jutro

lód skuje kałuże

a pierwszy płatek śniegu

zawiśnie na twoich rzęsach

już czas

15 listopada 2015 , Komentarze (42)

Dieta przestała działać i tyję. Widać 1300 kalorii to dla mnie za dużo. W piątek powinnam ważyć 94 kg a dziś mam 95,3. Do tego te zaparcia. Od poniedziałku spróbuję dukana, diety od dietetyka albo diety naturhouse. Jeszcze nie zdecydowałam. Coś przecież muszę zacząć działać skoro ta dieta rezultatów nie przynosi. Miałam chudnąć kilogram na tydzień i nie chudnę. Jestem wściekła na swój organizm i nie mam zamiaru się dłużej z sobą cackać. Smaczne jedzenie kurcze. Brak poczucia głodu, zdrowe odchudzanie i do czego to doprowadziło. Najpewniej to będzie jednak dukan, bo na tej diecie się naprawdę chudnie. Pal licho, że nie jest zdrowa. Mnie nie zaszkodziła, a schudłam 10 kg bez przestoju w trzy miesiące. Kilka moich znajomych na niej schudło. Mogę sobie teraz na jakąś dietę pozwolić, bo ze złości całkiem straciłam apetyt i nie będzie mi żal, że nie jem tego co lubię. Pięć posiłków dziennie. A kto mi każe? Zawsze jadłam dwa, bez śniadań i szczupła byłam. Czas zdaje się wrócić do swoich starych nawyków, które zdawały kiedyś egzamin i odrzucić te nowomodne wymysły, bo mi tylko szkodzą...Teraz jestem zdecydowana nawet na głodówkę lub dietę Dąbrowskiej byle do końca roku 8 z przodu zobaczyć.

Znalazłam specjalistę terapii manualnej kręgosłupa w pobliskim mieście. Po nowym roku jak mnie będzie stać może się wybiorę, bo bardzo mnie ta terapia kusi. Ponoć stawia wręcz na nogi. Nie wiem tylko czy się na nią kwalifikuję. Chyba najpierw dobrze by było zrobić zdjęcie albo tomografię, żeby terapeuta zobaczył co z tym moim kręgosłupem jest. Problem jest też taki, że kosztowne będą dojazdy, bo gabinet jest na peryferiach i będzie trzeba dojeżdżać taksówką. Do tego dojdzie postojowe. Nie wiem też ile kosztuje sam zabieg, bo ceny są różne. Nie wiem też ile ich trzeba będzie i co jaki czas będą potrzebne powtórki. Tyle pytań. Jutro zadzwonię to na część uzyskam odpowiedź.

Przemijanie i ty


dotknęłam

ostatnich barw tej jesieni

poczułam zapach błota i liści

 

wiatr tarmosi

stroskane suche nawłocie

kora drzewa spływa deszczem

niczym łzami

 

wszystko przemija

jak sen

jak noc upojna

tylko twój uśmiech

ciągle ten sam

I uścisk dłoni

 

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.