Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490540
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lipca 2014 , Komentarze (15)

Wczoraj przeżyłam chwilę grozy z rozwścieczonym szerszeniem w mieszkaniu. Wpadł do pokoju zwabiony światłem i zaczął szaleć, a koty oczywiście natychmiast zaczęły na niego polować. Był naprawdę duży, a ja prawie wpadłam panikę. Wyłapałam koty i wyniosłam do drugiego pokoju, co łatwe nie było, bo zarazy zwęszyły łup, a to mogło się skończyć tragicznie. Krzysiek uzbrojony w gazetę walczył z nim z 15 minut, a to draństwo wydawało się nieśmiertelne mimo, że trzasnął je kilka razy. Strasznie trudno szerszenia zabić. Trafiony spada i natychmiast ponownie wzbija się do góry. Jest przy tym coraz bardziej wściekły. Po tych emocjach nie mogłam usnąć, dziś wstałam późno i ciągle ziewam. Dzisiejszy dzień powinien być spokojny. Mam jednak sporo pracy, bo dostałam zamówienie na 4 psychotesty. Powinnam też napisać kilka tekstów na portale. Oby dzień przeszedł bez przygód...

Dietę trzymam i już nie tyję. Od soboty faza protal i mam nadzieję, że to co nabrałam spadnie...

9 lipca 2014 , Komentarze (9)

Pogoda się zmieniła. Upał się wreszcie skończył, zrobiło się rześko i przyjemnie. Jest pochmurno, grzmi i w tej chwili pada deszcz. Cieszy mnie to, bo w ogrodzie już było bardzo sucho. Z drugiej strony martwię się żeby ślimaki mi ogórków nie zjadły. Podobno jest ich wyjątkowo dużo w tym roku. Za chwilę wyjeżdżam do miasta. Muszę wreszcie wybrać się na zakupy, ponieważ Krzysiek wszystkiego nie kupi. Po południu będę siedzieć w domu. Pewnie trochę popracuję, a później będę się zajmować tym co lubię. Może poczytam książkę tym razem powieść. Powinnam też wreszcie skończyć pisać haiku do antologii, bo czas ucieka i termin się zbliża.

Dziś już ścisła dieta. Wczoraj przytyłam 0,6 kg. Nie podoba mi się to...

Na koniec wiersz, który napisałam już jakiś czas temu do zdjęcia...

Lato

obłokiem płynę ku słońcu

aleją w szmaragdy odzianą

las tryska fontanną

tysiąca głosów woni lśnień


to tonę w objęciach

migotliwego cienia

to umykam w światło

pląsające i drgające


niebo kapie błękitem

wspiera się na koronach drzew

spływa po pniach

mości się w mchu


lato

8 lipca 2014 , Komentarze (16)

Dziś Krzyśka urodziny. Będzie likier i torcik i będzie też jutro zwyżka na wadze. Trudno. Nie przepadam za tortem, ale świętować muszę, bo on do tego przywiązuje wagę i byłoby mu przykro gdybym tortu nie zjadła. Nie ma zmiłuj się. Tak sobie myślę, że nie warto sprawiać mu przykrości, a to co przybędzie przecież spadnie. Mam tylko nadzieję, że kupi jakiś lekki torcik z galaretką i owocami, bo tych z tłustymi masami z masła nie lubię, podobnie jak tortowych ciastek. Są dla mnie zbyt ciężkie i słodkie, mdłe po prostu. Lubię tylko masy lekkie typu bitej śmietany. Sama nie wiem czemu ja tyle tych kilogramów nabrałam. Za dużo nigdy nie jadłam, za słodyczami nie przepadam, tłuszczu też nie lubię, białego pieczywa również fanką nie jestem. Lubię owszem, ale tylko domowe albo świeże, chrupiące, a takie rzadko się zdarza. Mnie zgubiło rzucenie papierosów, niedoczynność tarczycy, miłość do ziemniaków i leżący tryb życia. Nie może być inaczej. No i jest 35 kg więcej...

7 lipca 2014 , Komentarze (10)

32 stopnie. W domu mam chłodno i przyjemnie, ale na dwór aż boję się wyjść. No i jak ja pojadę do miasta? Jak mam wyjść plewić do ogrodu. Nie znoszę takiej pogody - piecze, dusi, człowiek nie ma czym oddychać, puchnie i poci się. Jak można dobrowolnie pojechać na wczasy np. do Egiptu czy Hiszpanii? Już w Chorwacji byłoby mi za gorąco. Byle do jesieni, do mglistych, rześkich poranków i chłodnych nocy, a urlop chyba tylko polskie góry we wrześniu. Tak tam wtedy pięknie. Szczególnie w Bieszczadach, gdy lasy zaczynają się przebarwiać. Mogłoby być też Podlasie. Tam też sporo lasów jest i przestrzeń, i spokój i cisza...

Diety przestrzegam, a przytyłam 0,50 kg pewnie przez upały. Dziś już faza II i warzywa. Będzie surówka z marchwi i selera, kotlety z kalafiora i jajecznica z pieczarkami. Trochę mało, ale w upały nie mam wcale apetytu. Zmuszać do jedzenia się nie będę.

6 lipca 2014 , Komentarze (6)

Wczoraj miałam odpoczywać, a wyniosło mnie do ogrodu - zerwałam ogórecznik do suszenia i wyplewiłam w ziołach. Zioła mam i w doniczkach koło domu i w ogródku. Pięknie rosną, ścinam i ciągle ich więcej. W życiu się tylu świeżych ziół nie najadłam co w tym roku. W najbliższym czasie muszę przygotować miejsce na nowe zasiewy jesienne. Myślę o groszku, bobie, murzynce, burakach na botwinkę, sałacie, kapuście pekińskiej. Pewnie też wysieję więcej koperku i może cebulę na piórka, bo siedmiolatka mi się zmarnowała. Krzyśka już przekonałam do powiększenia ogrodu i za kilka dni zacznie przygotowywać miejsce pod truskawki, które mam zamiar wysadzić na początku sierpnia. będzie co robić. muszę tylko coś zrobić ze ślimakami, bo mi robią spustoszenie. Pewnie wystawię piwo...Trutki nie wyłożę, bo jest zabójcza dla zwierząt np. kotów i psów...

Dietkę trzymam, ale nie chudnę. Dziś postanowiłam, że będzie jeszcze faza protal. Jutro warzywa. Kupiłam sobie kalafiora, marchew, seler, paprykę i rzodkiewkę. Najem się do syta...

5 lipca 2014 , Komentarze (6)

Nie mogłam się dzisiaj obudzić. Tak mi się dobrze spało. Zaparzona przez mojego pana kawa całkiem wystygła. Krzysiek się zdenerwował i sam sobie zrobił obiad. Inna sprawa, że skomplikowany ten obiad nie był, bo paluszki rybne z mizerią. Po południu pewnie też jeszcze sobie pośpię. Krzyśka nie będzie w domu, to i spokój będzie. Swoją drogą coś on spokojniejszy jest ostatnio i sam snu w dzień szuka. 

Dzisiejszy dzień będzie spokojny. Zejdzie mi na czytaniu, medytacjach i innych tego typu przyjemnych czynnościach. Pracy nie mam dużo, bo tylko jeden psychotest powinnam przygotować. W dodatku jest już napisany i tylko trzeba go wstawić na portal. Powinnam też zrobić kolczyki z ametystem dla znajomej. Ostatnio robiłam dla jej córki kolczyki z malachitem. Miały być dłuższe, ale delikatne. Ładne wyszły...


Dieta ok. Waga bez zmian. Jutro powinnam już jeść warzywa, ale może wytrzymam jeszcze jeden dzień na proteinkach...

4 lipca 2014 , Komentarze (6)

Szykuje się upał. Brr, a ja mam zaraz pilny wyjazd, którego za nic nie mogę przełożyć. Roztopię się jak nic. Przyjadę po 2 godzinach, pewnie ledwie żywa. Nic to odpocznę. Wytrzymam. W końcu jest lato.

Po południu będzie oczywiście medytacja. Tym razem z boginią Radhą. Z boginią tą zetknęłam się wczoraj w czasie spotkania w kręgu kobiet online. Praca z tą boginią to praca z miłością, nie tylko w aspekcie zmysłowym, choć w większości. Będę z nią pracować przez cały tydzień, aż do następnego spotkania. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Powinno to być przyjemne zadanie, choć niełatwe dla mnie. Miłość, zwłaszcza miłość bezwarunkowa, całkowite oddanie się, bez oczekiwania czegoś w zamian, bez względu na wszystko. No cóż. Trudne to dla mnie, tak jak trudne dla większości kobiet zachodu. Najczęściej przecież czegoś się w zamian oczekuje, choćby miłości czy wierności. A jak się nic nie dostaje to miłość uważa się za toksyczną...

Dieta ok. Waga bez zmian czyli taka jak na pasku. Dziś 4 dzień fazy protal.


3 lipca 2014 , Komentarze (11)

Wstałam wcześnie i zabrałam się za pracę typu zarobkowego, ponieważ straciłam głowę dla koronkowego sweterka w kolorze piaskowym. Sweterek jak na moje możliwości tani nie jest, bo kosztuje moje tygodniowe zarobki. Na dodatek jest typową zachcianką, a nie koniecznym zakupem. Jestem też na diecie i pewnie zbyt długo w nim nie pochodzę, bo zrobi się za duży. Nie wiem co mnie napadło, bo nigdy za ciuchami nie szalałam, a tu takie kaprysy. Jeszcze trochę, a zacznę kolekcjonować buty. Nic tylko zmieniam się w prawdziwą kobietę...

Coraz częściej dostrzegam, że mam dwie twarze. Jedna to wiedźma ze skraju wioseczki ukrytej wśród lasów, zżyta z naturą, rozumiejąca jej cykle i przemiany, zbierająca zioła i wyżywająca się w pieczeniu chleba, ogrodzie czy robieniu przetworów, raczej twarda i dość odporna na trudy życia typu chłód w domu w zimie, a druga kobieta raczej delikatna, wręcz subtelna, rozsmakowana w poezji, malarstwie, pięknie pragnąca dopieszczenia, przyjemności wręcz rozpieszczania. Która to prawdziwa ja, bo dusza rwie się w obie strony...

Dieta ok. Spadek 2,00 kg. Dziś trzeci dzień fazy protal...

2 lipca 2014 , Komentarze (15)

Szykuje się ładny dzień. Świeci słońce i deszczu nie widać. Może pójdę trochę popracować do ogrodu. Mam też sporo pracy typu umysłowego, bo dostałam zamówienie na zrobienie 4 psychotestów. Pomysły mam i teraz tylko trzeba usiąść i zrobić. Na popołudnie jeszcze planów nie mam. Przydałoby się odpocząć, bo Krzyśka nie będzie. Będzie za to cisza i spokój. Czasami się zastanawiam co w tym moim mężu siedzi, że tyle ruchu potrafi narobić. Czemu się kręci, miota i wierci? Czemu nie celebruje ciszy i nawet wtedy, gdy czyta chce mieć włączony telewizor. Co za demon go opętał, że nie pozwoli mu się wyciszyć. Swoją drogą i tak dobrze, że np. muzyki dyskotekowej głośno nie chce słuchać, bo tego bym już nie zniosła.

Dietę trzymam, ale waga nie spada. Ciekawe czemu. Poczekam...

1 lipca 2014 , Komentarze (15)

Ruszam z dietą, a w zasadzie przechodzę z powrotem na druga fazę dukana. Lodówka zaopatrzona w proteiny i koniec podjadania smakołyków. Trzeba by znowu kilka kilogramów zrzucić i nie ma na co czekać. W czasie trwania stabilizacji nabrałam 0,50 dkg czyli jest nieźle tym bardziej, że sporo grzeszków było. Do dzieła. Waga wyjściowa 97,9 ale waha się w dół...Usiłuję też do diety namówić Krzyśka, bo z 10 kg nadwagi posiada i ma o zgrozo zaczątki brzuszka, ale nic z tego. Broni się i przekonać się nie daje. Może jak jak bardziej schudnę i on na dietę się zgodzi. Krzysiek kiedyś ważył ponad  20 kg więcej. Zrzucił to i teraz nie tyje specjalnie, choć je sporo. Tylko mu zazdrościć.

Wczoraj byłam w sklepie z używana odzieżą i usiłowałam coś sobie do chodzenia po domu wybrać. Uwielbiam te sklepy, bo można całkiem fajne rzeczy znaleźć. Niektóre rzeczy są nowe i można w zasadzie mieć gwarancję, że niepowtarzalne. Nie znalazłam niestety nic, bo w moim rozmiarze nic dla mnie nie było. Czas więcej schudnąć to i ciuchy się dopasuje. Kurczę kiedy ja w końcu do 80 kg zejdę...



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.