Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1590577
Komentarzy: 56238
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 listopada 2023 , Komentarze (12)

Koniec tygodnia, ale nie koniec pracy u mnie. Do tego w weekend mam szkołę. Będzie aktywnie...

Wczoraj odniosłam mały sukces. Krzysiek kupił paczkę Delicji. Bardzo je lubię. Normalnie bym zjadła pół paczki, a zjadłam tylko trzy i wyszłam z pokoju. Krzysiek zjadł resztę. Inny sukces to trzymanie się jadłospisu w dniu zakupów. Krzysiek przyniósłcała siatkę jedzenia, a ja zjadłam tylko to co zaplanowałam. Nie rzuciłam sie na jedzenie i to mimo zdenerwowania. Teraz codziennie się ze mna kłóci, bo zapalam grzejnik. Kaze mi siedzieć w 17 stopniach. Dla mnie to za zimno. Podbijam temperaturę do 20 grzejnikiem i się wścieka. Na prąd nas stać, ale pieniadze mają leżeć na lokacie, a nie służyć wygodzie. O to ciągle sa awantury.

Mój telefon zaczyna szwankować, bo wyłacza sie w trakcie rozmowy. Mam przez to problem z pracą, bo nie wszędzie mogę wróżyć. Gdy wróżba jest poza portalem to oddzwaniam. Na portalu tak sie nie da. Zarabiam przez to mniej. Telefon kończy 2 lata w styczniu i chyba czas go wymienić. Drogi nie był i taki sam chcę kupić. To znowu będzie chyba Nokia. Nie zalezy mi na bajerach, ale aparat musi byc stosunkowo dobry.

Ochłodziło się, a ja mimo szczękania zębami czekam na śnieg. W domu mam chłodno 17 stopni rano w pokoju dziennym i około 15 w sypialni. W kuchni jeszcze chłodniej. Podgrzewam grzejnikami i palę w piecu. Gdy sie napali robi sie goraco- 27 stopni. Na śnieg faktycznie czekam. Chcę zobaczyć reakcję Mikusia. No i spacery będą przyjemne. Spacery po błocie średnio mi odpowiadają. Mikuś brudzi sobie łapy, a później odbija je na pościeli na kanapie. Do tego ostatnio próbował pić wodę  zkałuży. 

siadl mi dysk twardy w laptopie. Dane chyba się uda odzyskać. Nowy ma 2 lata gwarancji. Kupuję jednak też nowy laptop. Będą dwa. Gdy się dowiedziałam o awarii, wpadłam w panikę. Mogłam stracić wszystkie zdjęcia, kursy, książki. Gdy się dowiedziałam, że da się chyba dane odzyskać, stwierdziłam, że Bog nade ma czuwa. To pocieszające. 

23 listopada 2023 , Komentarze (8)

Dziś powinnam zadzwonić do brata Krzyśka, bo przyszła kurtyna świetlna- sople i trzeba ja zamontować na dworze pod dachem. Już trzeba o świętach myśleć. Reklmy już są i choinka ubrana u nas na poczcie. U nas święta mają być skromne z tym, ze dla mnie. Nie mam prawa przytyć. Wszystko będzie z drobiem. To moi panowie zjedzą, a ja nie tknę. Sebastian przyjedzie chyba 20 XII i zostanie do Nowego Roku. W zasadzie to ja już czekam, ale nie na świeta a na styczeń, zeby zacząć dietę. Narazie wyjadam zapasy z szafek kuchennych. Ze spiżarni też. Dziś leczo ze spiżarni z makaronem, sałatka z pekinki i serek wiejski. Zjem około 1000 kalorii. 

Cały czas deszczowo i co dziwne, ta pogoda mnie ostatnio męczy. Chciałbym wychodzić z Mikusiem, a nie zawsze sie da. Ja jestem ograniczona czasowo. Mozemy wyjść gdy Krzysiek pracuje tylko miedzy 13-15. Gdy pada wychodzę zwykle z Mikusiem tylko na bardzo szybki spacer po drugim podwórku. Załatwi sie i do domu. Teraz wychodzę chętnie i przydałaby sie lepsza pogoda. Spacery służą i mnie, bo chyba po nich chudnę. Miałam juz taki okres w życiu, gdy wychodziłam 3 razy w tygodniu do sklepu. Trwało to chyba dwa tygodnie i wtedy prawie 2 kg zrzuciłam. Moze i teraz coś zrzucę.

Czytam Outlandera i książka jest podobna do filmu, ale nie identyczna. Czyta się fajnie. Kupię resztę tomów. Teraz pilniejsza do kupna jest Psychologia potrzeb osób starszych. Mam jedną książkę o starości, ale ona nie wyczerpała tematu. Pomogła mi jednak. Pomógł mi też skrócony kurs. Już w wielu sprawach nie wykłócam się z mamą, a jej słowa ignoruję na zasadzie Niech gada co chce. Jest stara i to normalne. Kupię jeszcze tylko ta książkę i będzie dość. Mam też dwie książki i dwubiegunówce. Jeszcze ich nie czytałam, ą pewnie powinnam. Może bym zrozumiała Krzyśka i tak by mnie nie drażnił w niektórych sprawach.

Kajtuś ostatnio przeniósł się z lezeniem na inne mijesce. Leżał w nogach, ale MIkuś go zaczepiał i podgryzał. Teraz leży obok mnie na poduszce i ma spokój. Kotek jest łagodny dla ludzi i dość ostry dla kotek. Niektórych nie lubi. Zmienił też zwyczaje zywieniowe. Jadł do tej pory tylko suchy pokarm, a teraz na jeden posiłek je mieso.

22 listopada 2023 , Komentarze (22)

Niby wiem, ze pozytywne myślenie to droga do szczęśliwego zycia ale nie zawsze mi sie udaje pozytywnie myśleć. Zdarzają mi sie spadki formy i czarnowidztwo czy lęki. Nie wiem skąd mi sie to bierze. Podejrzewam, ze to wpływ otoczenia. Głównie mojej mamy. Ona jest ostatnio taką cierpiętnicą, ze przykro słuchać. Inna sprawa, że jest albo cierpiąca albo wściekła. Innej opcji nie ma. Ja mam z nią kontakt praktycznie codziennie i tym nasiąkam. Psycholodzy, którzy mi pomagali sugerowali znaczne ograniczenie kontaktów. Wręcz unikanie, a nawet ucieczkę i odcięcie się.  Niby to rozumiem. Niby wiem, że tak powinnam zrobić, ale mi jej szkoda i te negatywne nastroje znoszę. Ciężkie ma życie teraz i ma małe szanse by to zmienić, bo naturę ma jaką ma.

Po tych spacerach mi nie tylko puls spadł, ale też wzrosła mi wydolność. Jeszcze niedawno gdy myłam głowe  nad wanną było mi ciężko wystać. Kucałam  w trakcie albo siadałam na brzegu wanny. Teraz to juz nie problem. Apetyt już mi sie zmniejszył i lepiej śpię. Chodzi o szybsze zasypianie. Inna sprawa, ze już nie wertuję telefonu przed snem, a czytam książki. Nie mam więc kontaktu z niebieskim światłem... Jem nieco mniej zazwyczaj. Jem mniej węglowodanów i chodzę. Moze coś waga spadnie. Dziś sałatka z pekinki, ogórka, marchwi i pora. Do tego kotlet y sojowe i fasolówka jarska.

Wczoraj był tylko krótki spacer, bo padało. Najpierw kropiło, ale trzeba był wracać, bo się rozpadało na całego. Przeszliśmy prawie 1,5 km. Wróciliśmy z mokrymi włosami. Mikuś się trzepał z wody, ale rozpaczy z powodu deszczu nie było widać. Przyzwyczaja się...:) Mnie ten deszcz wcale nie przeszkadzał, a byłam bez parasolki...Lepsze to nic upał...

W ubiegłą sobotę jeszcze na targu były świeze grzyby. Jeśli będą i dziś, to Krzysiek mi kupi na quiche. Ostatnio Sebastian wyrzucił pól wiadra opieniek, bo mu sie obierać nie chciało, a prosiłam zeby mi przywiózł. Bardzo sie zdenerwowałam...Okropny leń z niego. Jutro będzie quiche z brukselką. Też tą wersję lubię. Wogóle lubię quiche. Wolę niż tarty. Robię jedank z mniejszą ilością śmietany niz w przepisach. Daje góra 5 łyzek na tortownice i do tego tylko 2 jajka. Czasem troche tartego sera tez dodaję.

Kupiłam małą tortownicę. Miałam 28 cm, a teraz będzie 20. Gdy będę jadła quiche będą mniejsze wyrzuty sumienia. Ciasta też będą mniejsze...

Trawa posiana przez Sebastiana pięknie rośnie.

21 listopada 2023 , Komentarze (15)

Aronek moja perełka to cudowny kocurek. Jest najmłodszy ze stada. Przybył do mnie gdy miałam juz duzo kotów, ale nigdy tego nie żałowałam. Kotek jest bezproblemowy i do tego przymilny. Kocha mnie calym swoim serduszkiem i daje temu wyraz choćby lizaniem mnie. Lubi lezeć obok z łapkami opartymi na mojej rece. Lubi byc głaskany i przytulany. Trochę mnie martwi, że je tylko suchą karmę, bo mokrej nie chce...

Mikuś już ma ponad 18 miesięcy i mam możliwość porównania różnego modelu wychowania psów. Pikuś był chowany mniej sercem, a bardziej dyscypliną. Gdy był młody był czasem karcony. Wyrósł na pieska zdyscyplinowanego, karnego, ale ze ja karciłam nie kochał mnie aż tak bardzo. Rzadko do mnie przychodził i prawie nigdy sie nie przytulał. Spał osobno, czasem z pyszkiem na nodze Krzyśka. Najczęściej leżał na kanapie ale osobno. Mikuś jest wychowywany sercem. nie był prawie wcale karcony. Kocha nas całym sercem i jest bardzo wylewny, przytula się  i lize. Niestety nie jest tak posłuszny jak Pikuś. Niby słucha, ale trzeba krzyknąć kilka razy. Niby jest pokorny i pokazuje brzuszek, ale czasem potrafi się i postawić...Co prawda zaraz ucieka pod kanapę, ale jednak... Wczoraj mnie np ugryzł, bo mu nie pozwoliłam wygryzać dziury w mojej nowej podkoszulce...

Kończę książkę zalotnice i wiedźmy. Czytam, ale idzie mi nie bardzo. Moim zdaniem to książka przecietna. Skusiły mnie te wiedźmy ale więcej w niej czasów wspólczesnych. Sporo w niej o stosunkach międzyludzkich, Przyjaźni kobiet, ekstrawertyzmu, miast Europy. Mało za to czasów dawnych. Czytam, bo chcę skończyć. Nie pasjonuje mnie jednak.

Wczoraj była awantura, bo mi sie po raz kolejny nie udało rozpalić w piecu i ogrzewałam się grzejnikiem elektrycznym. Krzysiek był o to wściekły. Nie kupił oleju a ja rozpalam tylko wtedy gdy duzo oleju na wegiel wleję. Inaczej mi sie węgiel nie zajmuję. Wczoraj utytłałam sie po pachy, Połamałam paznokcie, rozpalałam dwa razy i draństwo sie nie zajeło. Mam dość pieca węglowego i chyba trzeba będzie o czymś innym pomyśleć. Moze drewno?

Od 2 dni jem nieco mniej i waga już spada. Nie mam zamiar teraz stosować typowej diety. Jem trochę mniej tylko no i liczę na ruch...

Deszcz, deszcz, deszcz...

20 listopada 2023 , Komentarze (10)

Ciągle pada. Wczoraj padał śnieg. Zrobiło się chłodno. Ja mam jeszcze do przesadzenia brzozę. Dziś koniecznie chcę wyjść z Mikusiem i oby sie udało. Psina bardzo spacery lubi i bardzo się ekscytuje gdy mamy wyjść. Lubię sprawiać Mikusiowi przyjemność, a i sama czuję się na spacerach dobrze. Bałam się o ból kręgosłupa, ale niepotrzebnie. Bólu nie czuję dopóki jestem w ruchu. Kregosłup boli mnie gdy wstaję z pozycji siedzącej, gdy sie schylam i gdy stoję oraz w czasie niektórych ćwiczeń jogi. To samo jest z koścmi ud, biodrami. Nie bolą w ruchu. Codziennie robię minimum 3000 kroków. Jeśli spacer jest krótszy, to chodzę też w domu. Mam też codziennie około 20 minut jogi. Spalam około 200 kalorii i mam około 20 minut intensywnego ruchu... Tak chcę trzymać...

Wczoraj z trudem udało się wyjść na pól godziny. Przeszliśmy prawie 2 km. Mikuś wysmyczył sie po trawie i krzakach. Wrócił z mokrym pyszczkiem i brzuchem, ale szczęśliwy. Odkryłam nową leśną drogę. Nie wiem gdzie prowadzi, ale sprawdzę gdy będzie bardziej sucho... Na ulicy mały ruch i MIkus prawie całą drogą biegł. Nie trzeba było go nieść.

Dziś mam zamiar dłużej popracować. Będą też wróżby. Coś trzeba będzie zrobić w domu. Na pewno to będzie pranie i coś jeszcze. Tak niedługo. Moze z pól godzinki góra. Krzysiek jest w domu, to i on coś zrobi choć pewnie będzie się denerwował gdy go od krzyżówek oderwę.

Z przyjemności będzie czytanie. Moze film i moze obraz. Zobaczymy z czym sie wyrobię. Teraz czytam powieści.

Znowu zaczynam uważać na to co jem. Przytyłam trochę, a to mi sie  nie podoba. W przyszłym roku chciałam zakończyć dietę, a to sie nie uda. Chudnę i tyję. Tak w kółko juz od kilku lat. POwinnam schudnąć z 15 kg i już mi sie pomysły kończą jak to zrobić. Trwale schudnąć. Teraz mam więcej ruchu i znowu mam nadzieję choc wiem, ze to bywa złudne. Nie mogę sie przecież poddać i utknąć w otyłości. Nadal nie mam sposobu na siebie...Wypróbowuje różne i ciągle po diecie tyję... Udaje mi sie łatwo trzymać wagę około 87 kg ale to za dużo przecież.

Moje koty mają prawie codziennie robione reiki. Są zdrowe i tylko Megusia bierze leki na tarczycę. Koteczka czuje się dobrze. Biegunek już nie ma. Jest jednak drobniutka i waży z 2 kg. Najstaszy 18 letni prawie Mruczuś, też jest w dobrym stanie. Kotek po całych dniach siedzi u mnie na ramieniu. Ma apetyt, ale i kaprysy. Chrupki je chetniej ze stołu np. Zęby jeszcze ma i chrupki wsuwa jak odkurzacz. POtrafi się postawić i wyciąga łapę na Mikusia. Cieszy mnie to, bo bardzo go kocham. Jest pupilem. To klasyczny tygrysek... Jeśli chodzi o koty ważny jest przede wszystkim charakter, ale preferuję jeśli chodzi o kolor siersci tygryski. Nigdy jednak nie odrzuciłam żadnego kota i miejsce w moim sercu mają i te dzikie i czarne i chore i wiekowe... Ostatnio najbardziej mnie martwi Rozi. Oczko niby ok, ale zrobiła sie jakby mniej sprawna. A to coś zrzuci, a to potraci. To nie wina oczka, a wiek chyba. Skończyła juz 12 lat... Rozunia jest marmurkiem z białymi łapkami. To też pupilka.

19 listopada 2023 , Komentarze (4)

Dziś spałam dłużej, bo szkoły nie mam. Zaraz idziemy chyba na spacer. Mam mgliste plany, ale mogę je zmienić. Chciałabym dojść do starego mostu w parku. Gdy byłam dzieckiem mama koleżanki straszyła nas, ze w tym miejscu mieszka koń wodny. Jakiś stary, słowiański stwór chyba. Tam było wtedy bardzo głeboko. Woda była ciemna i nie było widać dna. Do dziś pamietam ten strach. Trasa do tego miejsca nie jest trudna, ale niekoniecznie musi być przyjemna. Powodem są inni spacerujący z psami. Trzeba by przejść około 3 km. 

Pamiętam spacery z moją ukochaną ciocią Resią. Chodziłyśmy od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Czasem zima na sanki. Spacery były nieraz dłuzsze. Ciocia kochała polne kwiaty i znosiłyśmy wielkie bukiety, a ona ustawiała je w wazonach. Wtedy kwiatów było duzo. Wiosna zrywałysmy bazie, podbiał, zawilce i kaczeńce. Później były przechadzki miedzami między łanami zbóż w poszukiwaniu chabrów i kąkoli. Przecinały nam drogę stada kuropatw i zajace. Słychać było śpiew skowronka. Jeienią to były wyprawy na grzyby. Nie tylko do naszego lasu. Czasem jeździłyśmy na grzyby dalej. Trzeba było wstać o bladym świcie i iść pieszo 3 km do autobusu. Późna jesień to były opieńki. Spacery zimowe też były przyjemne. Sniegi wtedy były duże. Spotkać można było tropy zwierząt. Za czasów Kamesznicy też spacerowałam. Chodziłam drogą po wsi. Praktycznie codziennie. Później gdy byłam z Robertem moim pierwszym mężem Też spacerowaliśmy po lesie. Często z psem. Miałam wtedy psa duzego- Natana. Pies był bez rodowodu, ale był po rodowodowej suni owczarka niemieckiego. Niczym od rodowodowego się nie różnił.

Przez te spacery spalam trochę kalorii codziennie. Teoretycznie powinnam około kilograma miesięcznie zrzucić. Już mi sie dziki apetyt unormował i nie jem wiecej. No zobaczymy...

Poza pracą  będzie dziś czytanie. Kończę Zalotnice i wiedźmy. Chcę się wziąć za Outlandera. Na razie zerknęłam i chyba w książce się zakocham.:) Przyszedł mi też Harem. Książkę udało mi się kupić używaną za niecałe 5 zł.

Chyba kupię Mikusiowi sweterek na zimę. Na razie aż tak bardzo nie marznie o ile nie pada, ale zimą licho wie. Chodzić z nim będziemy. Nie wiem nawet czy on lubi śnieg. Pikuś bardzo lubił. Biegał po nim jak szalony i podrzucał pyszczkiem... Odkryłam dlaczego Mikuś nie bardzo chce się załatwić w ogródku. On lubi trawę, a u mnie jest żwirek.

Jestem po pierwszych zajęciach z parapsychologii. Bardzo mi sie podobały. Na nastepne czekam z niecierpliwością... Na razie odrabiam prace zadane do domu. Dziś jest czas na koherencję serca.

18 listopada 2023 , Komentarze (27)

DZiś Krzysiek pracuje po południu. Spaceru nie będzie. Rano w pospiechu pójdzie do sklepu, a później będzie miał wycisk w pracy. Jeszcze Mikuś szelek nie ma. Ja z nim sama dalej nie wyjdę. Wyjdę na drugie podwórko. Pochodzimy w kółko. Będzie na smyczy. On w to miejsce normalnie nie wychodzi, bo to z drugiej strony domu. Smycz jest konieczna, bo ogrodzenie nie jest szczelne. Pod bramą jest dziura i druga w ogrodzeniu na węża do pompowania szamba. Dłuższy spcer będzie jutro. Krzysiek jest cały dzień w domu, to jakoś czas sie wybierze, zeby deszczu nie było.

Wczoraj jednak udało sie wyjść z Mikusiem na chwilę. Niby było ponuro jak to w listopadzie i mokro, ale wczesnym popołudniem przestało padać. Spacer trwał prawie 30 minut. Chodziliśmy po lesie. Na ścieżkach lezy gruba warstwa liści i błota nie było. Wypłoszył nas deszcz. Zaczął kropić. Mikuś był zadowolony, ale drżał z zimna. MNie nawialo do uszu. Muszę kupić nauszniki, albo wydrziergać opaskę... 

Dziś od 10 -15 mam szkołę. Zaczyna mi się parapsychologia. Trwa rok. ZAjęcia są w soboty i niedziele, co drugi tydzień. Jeszcze nie ma wykazu lektur, ale grafik juz jest. Ciężko mi będzie ze wstawaniem o 9 w niedziele. TRzeba będzie dosypiać w dzień. Szkoda, ze zajęcia nie sa po południu i wieczorem. Godziny z naturoterapii mi lepiej pasowały. Plany jednak ciekawe. Sporo psychologii.

Nie jestem na diecie, przytyłam ale jem co chcę. Ostatnio to makarony, bo ich trochę kupiłam hurtowo. Do tego robi się je szybko. Mam przepisy na sosy do spagetii, ale nigdy makaronu spagetii nie gotuję. Gotuje zwykłe makarony - kolanka, świderki, muszelki. Nawijanie makaronu spagetii na widelec mnie drażni. To czynność zbędna, wydłużająca czas posiłku. Ja gotuję szybko i szybko jem. Wszelkie czynności związane z jedzeniem denerwują mnie odkad jestem otyła. Dziś makaron z mięsem typu bolones. 

Wczoraj w nocy koty dostały sie do kuchni i zrobiły rząd. Zdemolowane było dokładnie. Wywaliły wiadro na odpadki, poprzewracły kwiatki, zrzuciły koszyk na owoce i leki Rozi. Na podłodze była tez herbaciarka i moje farby oraz pędzelki... Chodnik był zwinięty. SZmata do garnków porzucona na podłodze. Myszy pewnie były przerażone. Koty same w kuchni nie bywają, bo drzwi zamykam.

Mam, mam, mam. Wczoraj dotarł I tom Outlaner. Kupię wszystkie...:)

17 listopada 2023 , Komentarze (17)

Koniec tygodnia. Koniec pracy. Nie jestem zmęczona ani fizycznie ani psychicznie. Chyba w weekend popracuję.

Kupiłam Mikusiowi żółtą wstążkę. Będzie ją nosił na spacerach. To sygnał, ze nie chce byc zaczepiany przez ludzi i zwierzeta. Moze gdy inni spacerowicze wstążke zobaczą, odwołają swoje psy. Na razie to jest tak, że puszczają je luzem w lesie, psy nas zaczepiają, a oni nie bardzo reagują. Za puszczanie psów luzem w lesie grozi mandat. Po to chodzę na spacery do lasu by mieć spokój z innymi psami. Nie mam go jednak. Kupiłam profesjonalny odstraszacz psów i gaz pieprzowy i już mam. odstraszacz wypróbowałam na szczekającym psie sąsiadów. Uciekł w głąb podwórka. Z gazem mam praktykę. Dość dawno temu sąsiedzi z końca ulicy mieli psa, który ciągle siedział na ulicy. Był mały ale agresywny i przejść sie nie dało. Latał w kółko i szczekał. Obok było przedszole i mój Adrian sie strasznie bał chodzić. Po interwencji dzielnicowego, kaganiec pies miał kilka dni.  Kupiłam gaz i psa potraktowałam. Gdy mnie później widział przebiegał na druga stronę ulicy.

Książeczkę o kąpielach leśnych już mam. To pozycja z ćwiczeniami. Pozycja jest niepozorna, bo to niewiele ponad 100 stron, ale cenna. Cwiczenia są bardzo fajne. Mnie otworzyła. Gdyby było lato lub inna ciepła pora roku, juz jutro bym była z kocem w lesie. Byłby spacer z Mikusiem, a później odpoczynek gdzieś pod drzewem. Jakaś medytacja. Jest książka Kąpiele leśne z psem, ale niedostępna w POlsce, bo brak tłumaczenia. Nie bardzo wiem co robić późną jesienią w lesie. Do tego z psem. Niby można wsłuchać sie w odgłosy lasu, ale patki już nie śpiewają i rykowiska jeleni sie skończyły. Grzybów juz nie ma, liście spadły. Przysiąść na medytację ani połozyć się nie da. Jest trochę szyszek i na żołedzie można trafić. Można zrobić trochę zdjęć i co więcej? Nie bardzo mam pomysły... Chodzę prawie codziennie, bo mi to dobrze robi i Mikuś też zadowolony, bo moze węszyć do woli, ale podejrzewam, ze ciagle te same trasy go wkrótce znudzą. Nie chciałabym z chodzenia zrezygnować. Nikt nie napisał książki kąpiele leśne na 4 pory roku. Byłaby to cenna pozycja...:)

DZiś ma lać deszcz. Do tego bardzo się ochłodzi. Ze spaceru chyba nici. Trzeba będzie wyjść na chwilę tylko koło domu. Moje podwórko za domem też jest atrakcyjne dla Mikusia. To teren z trawą, ale nie trawnik a łąka z ziołami i polnymi kwiatami, drzewa, krzaki w tym świerk i sosna, jałowiec, dąb, jarzębina. Coś czuję, ze niedługo spadnie śnieg.

Wczoraj byliśmy na troszkę dłuzszym spacerze. Oczywiście z Mikusiem. Dystans to około 1,7 km ale nieco więcej, bo opaskę włączyłam póxniej. Zajęło nam to pół godziny. Kroki ponad 2500. Puls 112. Było straszne błoto i do tego część drogi okropnie zryta przez dziki. Krzysiek klął, że buty ubłocone no ale przecież po ulicy chodzić nie będę. Plus jest taki, ze te wyprawy to razem z jogą spalone około 200 kalorii. Czasem więcej. Niestety nie schudnę, bo apetyt mam wiekszy. Mnie się chodziło nawet fajnie i trochę zal mi było wracać do domu. Mikuś był bardzo zadowolony. Przed wyjściem był tak szczęśliwy i tak szalał, ze z chodnika w ganku zrobił harmonijkę. Gdy wrócił, zaległ na kanapie, przytulił sie do mnie i spał.

16 listopada 2023 , Komentarze (8)

Wczoraj podgoniłam prac w domu. Dziś Krzysiek po południu jest w domu. Moze wyjdziemy na dwór z Mikusiem. Trzeba będzie kombinować, bo czasu nie za duzo, a ma padać. Oby nie wtedy kiedy mozemy wyjść. Nie wiem co ze spacerami będzie zimą. Mikusiowi mogą marznąć łapki. To niby pies i jego pobratymcy to dzikie zwierzęta albo psy bytujące na dworze przy budach, ale on jest wydelikacony. Gdy jest chłodniej chowa sie pod kołdrą i drzy... Mikuś po spacerze jest w domu spokojniejszy. Mniej goni Kajtka i koty. Więcej śpi...

Wczoraj gdy kropił deszcz, zapiełam MIkusiowi smycz i zabrałam go na drugie podwórko. On tam nie bywa. Chciał iść do domu ale w końcu sie załatwił. To był raczej dla niego stres choć chodził i weszył. Boję się teraz, ze jak zobaczy smycz będzie sie chował pod kanapą. Tak juz było na poczatku gdy nie chciał wychodzić. To bardzo wrażliwa psina i bardzo inteligentna...

Chciałam w tym miesiącu zrobić sobie certyfikowany kurs Soul body fusion. Pieniadze mam, ale w dniu kursu mam szkołę. No i nie wiem. Niby się nie zazębiają, ale bym miała prawie cały dzień zajety. Nie wiem czy psychicznie wydolę. No i mam też przecież inne zajęcia. Technika jest bardzo fajna. Poznałam ja w szkole. Kurs jest też organizowany w szkole, za darmo ale tylko stacjonarny. Ja do Katowic jechać nie zamierzam i zdecydowałam się na kurs online.

Wczoraj właścieciel klubu muzycznego z Sosnowca chciał mnie wynająć jako wróżkę na kilka godzin. No i brak samochodu oraz moje zdziczenie były powodem, ze musiłam odmówić. Nie wiem zreszta czy zdziczenie. Mogę wróżyć w kontakcie osobistym, ale nie w tłumie. Tego nigdy nie znosiłam. Tłum mnie strasznie męczy i zadne pieniądze tego nie zrekompensują. Nie sprawdziłabym sie w tym po prostu...

Wczoraj było oprócz jogi ponad 3000 kroków. Tyle teraz ma być codziennie lub prawie codziennie.

Dziś chcę skończyć robić winko czosnkowe. Wczoraj pracę zaczęłam.  

Kupiłam I tom Outlander.


15 listopada 2023 , Komentarze (47)

Dziś Krzysiek pracuje po południu. Co ja będę robić nie bardzo wiem. Coś podziałam. Spacer nierealny. JUtro będzie o ile pogoda pozwoli. Zaczęłam sprzatać w domu. Dziś na tip top sypialnia. Znowu lezy sterta prania. Poza tym muszę zadzwonic do szkoły, bo chyba mam zajęcia w weekend. Zaczyna mi sie parapsychologia. Naturoterapia kończy się 26 XI. Z zajęć naturoterapii jestem bardzo zadowolona. Obym z parapsychologii też była. Parapsychologia będzie trwać tylko rok. Zajęcia będą w soboty i niedziele, ale trwać będą dłuzej niż zajęcia z naturoterapii.

Wczorajszy dzień był dość spokojny. Krzysiek wrócił z miasta dośc późno.  Ostatnio brakuje mi ruchu, ale to nic dziwnego, bo mars jest w skorpionie. To dobrze dla mnie. Gorzej będzie gdy przejdzie do strzelca.

Jutro ma być deszcz i nie wiem co ze spacerem. Zauważyłam, ze Mikuś się bardzo ładnie na spacerze załatwia. Gdy wychodzimy już mu się wpadki z wypróżniniem w domu nie zdarzają. Nie wiem co w czasie deszczu. On deszczu nie lubi i nie bardzo uważam za słuszne moczenie psa. Zastanawiam sie co robią z psami ludzie w blokach gdy pada. Przecież wyjść muszą. Teraz ma padać przez kilka dni.

W poniedziałek miałm sesję coachingu, ale nie udało się jej przeprowadzić, bo coś nie tak z głosem. Chyba to była wina internetu.

Paprotka, którą wiosna ratowałam znowu sie zniszczyła. Wtedy robiłam jej Reiki i pięknie odrosłą. Teraz chyba jej za zimno. W pokoju jest 15 stopni. Raczej dam sobie z nia spokój skoro jest tak delikatna i warunki mojego domu jej nie odpowiadają.

Outlander obejrzany... Teraz trzeba kupić książki... Czekam na 8 sezon...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.