Zakochałam się w technice Soul body fusion. To łączenie duszy z ciałem. Ludzie przez traumy stresy to połaczenie tracą, no prawie tracą i wtedy nie żyje im sie dobrze. Technikę poznałam jakiś czas temu w mojej szkole. Zaczęłam technikę stosować na sobie i efekty mam. Teraz czas na stosowanie na innych. Zaczęłam między innymi od Krzyśka i Mikusia. Będą zabiegi i dla S i dla mamy. Mozna też na zwierzetach, rzeczach itd. Chcę skończyć jeszcze kurs, bo zależy mi na certyfikacie. Kurs online jest przez Zooma w listopadzie. To technika kwantowa ale lepiej mi pasuje niż dwupunkt.
Dziki poryły prawie całe podwórko. Mama sie wściekła i chciałą zadzwonić na policję. Twierdziła że to myśmy zrobili:(. Ja już nie daję rady z nią czasem. Racjonalne argumenty nie trafiają. Staram się do niej podchodzić jak do staruszki, być wyrozumiała. Mylące jednak jest to, że często myśli i mówi logicznie. Gubi się tylko czasami ale sobie z tego nie zdaje sprawy i upiera sie przy swoim. Co będzie jak zacznie gubić się częśćiej. Gdy później z nią rozmawiałam argumentowała, ze szukałą pomocy. Tylko czemu był atak?
Dziś ma przyjechać brat Krzyska, bo ma być ognisko i pieczenie kiełbasy na patykach. Posiedzimy trochę na dworze i to korzyść jakaś będzie aczkolwiek się będę nudzić, a może nie... To chyba ostatnie ognisko w tym sezonie. Na pewno ostatnie z Darkiem. My z Krzyśkiem moze jeszcze rozpalimy jak pogoda będzie.
Wczoraj Mikuś cały dzień nie jadł. Raz zwrócił. Załatwiał sie jednak i był normalny jeśli chodzi o zachowanie. Ja sie jednak wystraszyłam i pojechałbym do weterynarza o ile by jakaś przychodnia dziś była otwarta. Zrobiłam mu Reiki i Soul body fusion. Poszłam spać o 12, żeby rano wstać. Wstałam rano, a on zjadł cały talerzyk miesa. Problem z głowy ale będę ze dwa dni obserwować. Ja się niestety bardzo zdenerwowałam i zjadłam na raz 25 dkg kiełbasy. Od razu kilo na wadze wiecej:( Nie wiedziałam co robię. To było jak w transie. Zorientowałam sie po fakcie ale już pochłonięcie 2 kawałków ciasta było na chłodno. Dieta ścisła od dziś... Poddać się nie mogę...
Moje mini wrzosowisko. Myślałam o nim kilka lat i mam w końcu...:)