Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490847
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 marca 2021 , Komentarze (8)

Dziś po południu luźniejszy dzień, bo pracy nie będzie. Sebastian chce coś robić, ale mu to usiłuję wybić z głowy. Ostatnio rwie się do pracy. Teraz się martwi co będzie robił przez dwa tygodnie. Niby jest jeszcze sporo malowania, ale myślałam, ze sobie to rozłoży na kilka wizyt. Sezon się dopiero zaczyna. 

Na razie awantur nie ma. On jest spokojny i gdy wrzeszcze, to mi spokojnie mowi, zebym nie krzyczała na niego. Zwykle się uspokajam. Inna sprawa, że na razie się nie upił. To mnie najbardziej wkurza gdy nie kojarzy co mówię, albo zapomina co mówiam przed chwilą. To normalne w stanie upojenia i jeśli akceptuję, że pije, to muszę mieć tego świadomość. Moze być z czasem coraz gorzej, bo następuje degeneracja mozgu i psychiki. Kłopoty z pamięcią ma już i często coś kilka razy opowiada co mnie drażni. Zapomina co mu mowiam dwa dni wcześniej. Ciągle powtarza, że pił, pije i pić będzie. Od jakiegoś czasu częściej pije wódkę z tym, że nie lubi czystej. U mnie pije z Krzyśkiem. Wczoraj pili. Kolejny mocnieszy alkohol będzie we wtorek, bo już kupił Zbojnicki grzaniec. Tego akurat posmakuję i ja...

Wczoraj była awantura z Krzyśkiem, bo mi zaczął walić w drzwi w trakcie zajęć. Miał wyjść do pracy a nie wział z sypialni spodni. Później z mamą, bo w trakcie zajęć dzwoniła z pięć razy. Ma do mnie pretensje, bo Krzysiek jej nie szanuje i wczoraj się wściekł, że przyszła. Wrzeszczał i to wulgarnie gdy ją usłyszał za drzwiami. Moim bliscy zupenie się nie liczą z tym co dla mnie ważne, a stosunki między mieszkańcami mojego domu przypominają te w domach marginesu społecznego. Jest masa złych emocji, nagminne przekraczanie granic i chamstwa po prostu. Ja staram się trzymać poziom, ale to nic nie daje. Klnie mama, Krzysiek, Adrian i Sebastian. Ostatnio gdzieś przeczytałam, że to objaw inteligencji. Ja nie klnę. Widocznie jestem kretynką.

W najbliższym czasie trzeba będzie się zabrać za wycinanie chaszczy i suchych roślin z zeszłego roku.

Kupiłam czereśnię kolumnową samopylną i dwie maliny- czarna i żoltą. Wszystko posadzę w pojemnikach. Sebastian ponoć jadł te żółte i czarne maliny i smaczne są.

Kupilam trochę nasion w tym roślin domowych.

27 marca 2021 , Komentarze (14)

Wczoraj zostało zrobione wszystko co zaplanowaliśmy. Był też brat Krzyśka i przywiózł napoje. Dziś mam zajęcia, a później wyjdziemy z Sebastianem zasilić drzewa. Moze też przy okazji Sebastian mnie nauczy przycinać  drzewka. Do przycięcia jest wiśnia i szklanka. Krzysiek pracuje po południu, ale chyba wroci wcześniej, bo pracy teraz mniej. Jest mniej sprzedających ze względu na koronowirusa, ale teraz jak galerie zamknięte moze być różnie...

Dziś bardzo bym chciała usiąść nad kursem akwareli. Jest nauka malowania drzew, bo wyrwałam troche do przodu. Mało ćwiczyłam malowanie nieba, a jedną lekcję całkiem pominęłam, bo się pomyliłam. Nie wykupiam, bo myślałam, że mam, a teraz na nia pieniędzy brak na koncie.

Wczoraj mi przyszly materiały plastyczne. Kupilam akwarele, oleje i bloki do akwareli. Teraz tylko malować.

Wczoraj mi Sebastian powiesił budkę lęgową dla ptaków tj wrobli, mazurkow i sikorek. Mam ją przed domem i oby ptaki ją znazly i zainteresowały się. Może jeszcze jakieś budki kupię, ale już w tym roku ptaki ich nie zasiedlą. Są też budki dla kosów. Kupiam hotel dla owadów... Kupiłam warcaby dla moich panów. Wczoraj grali w karty.

Myślę nad tym by kupić jeszcze kilka krzewów owocowych i moze czereśnię kolumnową do doniczek. Kuszę mnie też rośliny doniczkowe, a konkretnie nasiona, bo szklarenkę mam. Wkrótce kupię grzybnię boczniaka.

26 marca 2021 , Komentarze (14)

Wczoraj Krzysiek kupil mi kilka długich donic i trochę roślin, a Sebastian kupił trochę ziemi. Posadziliśmy poziomki, sałatę, bratki, prymulkę. Wysiałam też resztę pomidorów. Ja kupilam ziemię 300 litrow i okrąge donice. Na razie 6 i zamowilam jeszcze kilka. To by było na razie tyle. Dziś mamy posadzić dymkę i stokrotki, a takze wysiać koper. Trzeba podsypać ziemi pod niektore rośliny. Mam też kilka lilii, ktore można sadzić wiosną. Trzeba to zrobić. Jest też do siania owies na Wielkanoc.

Dziś znajomy ma kupić i przywieźć materiały na wykończenie koło grobow. Ma też kupić farbę emusyjną na sienie. Wczoraj już zostało wszystko pomierzone i może w sobotę będzie praca. Później chcę jechać zrobić zdjęcia, bo chcę je pokazać mamie. Na pracę koło podmurówek umówiłam sie na maj o ile się uda. My z Krzyśkiem pojedziemy na cmentarz może w kwietniu, bo jest do zrobienia porzadek. Trzeba tez wyplewić w jednej donicy i coś tam wsadzić. Mam piękny bluszcz na podwórku i chcę go w tym roku rozmnożyć, żeby był na cmentarz właśnie.

Odkąd Sebastian jest i jest też więcej pracy w ogrodzie, to nie mam czasu na czytanie i malowanie. Dziś trzeci dzień gdy chyba nic z tych zajęć nie będzie. Czytam teraz tyko przed snem około 40 minut. To mało. Moja norma ostatnio to około 2 godzin.

Jutro i w niedzielę mam zajęcia w szkole. Tematy na teraz to psychopatologia, metodyka  pracy z ludźmi uzależnionymi, zarys psychologii ogólnej, uzależnienia behawioralne. Zarys psychologii ogólnej i metodyka pracy z ludźmi uzależnionymi to tematy nowe.

u mnie już wiosna...:)

25 marca 2021 , Komentarze (35)

Powinnam przygotować palmy, ale poświęcone nie będą i nie bardzo mam z czego zrobić. Jeszcze pomyślę. Chciałabym użyć bazi, ale nie wiem gdzie je mogę zdobyć. Trzeba by zrobić dwie, bo i mama potrzebuje.

Dzis mam jechac na cmentarz ze znajomym, bo trzeba pomierzyc koło grobow. Będzie robiony żwirek. Ulży mi jak zrobi. Jeszcze zostanie podmurówka, ale chyba musi być cieplej. Resztę będzie robił Sebastian przez cały sezon. Sebastian przyjechał i jest. Dziś moze zerknie co z zamkiem do pracowni. Wkładka jest nowa, ale zamek i tak szwankuje. Czasem klucz kręci sie za lekko, a czasem się blokuje. Otwieranie nieraz trwa i 10 minut. Nie mam nerwów na to...

Wczoraj przyszły nasiona i szklarenka. Dziś mi może Krzysiek przyniesie piasku i ziemi. Moze coś posieję. Mam pomidory, dynię ozdobną i koper. Do tego kupilam dymkę i kika krzaczkow poziomek. Poziomki chcę posadzić w donicy. Kupiam też bratki i prymulkę. Strasznie się cieszę na sezon i pal licho paznokcie... Była już sałata i były zioła i stokrotki. Dziś może Krzysiek kupi sałatę i stokrotki. Donice okrąge muszę chyba kupić w internecie. Drogie są... Potrzebuję conajmniej 10. Będą w nich pomidory i papryki. Myślę o kolejnych poziomkach. Tak się zastanawiam czy nie kupić jeszcze kilku krzaków i drzew kolumnowych, bo te co wsadziłam jesienia ładnie zimę przetrwały.

I jeszcze biedna kobieta na przystanku, bo nie ma kierowcy... Fryzjer się kłania... Teraz zauważyłam...

24 marca 2021 , Komentarze (6)

Dziś jadę do miasta glownie na pocztę i do ogrodniczego. Trochę nasion już kupiłam, ale nie mam dymki i owsa na Wielkanoc. Miałam kupić leginsy dla mnie i dla mamy, ale chyba sklep zamknięty. Może kupię trochę warzyw, bo będę na ryneczku.

Po południu będzie kolejne pranie. Chcę też pobuszować po internecie coby:) kupić mamie jakieś książki na święta, bo sie nudzi i zaczyna być nerwowa. Moze coś Mroza. Chcialam jej kupić książkę Czubaszek, ale ponoć ma. Czekam na przesylkę ze szklarenka domową, bo chcę wysiać dynie ozdobne i ogorki. No i resztę pomidorów. Wieczorem może przyjedzie Sebastian. Teraz nie ma busa i musi jeździć pociągami z przesiadkami. Wścieka się, ale cóż...

Ostatnie dni mijają spokojnie. Adrian sie nie pokazuje i wcale w domu nie bywa. Mam mu podać wezwanie na komendę w sprawie przesłuchania. Poza tym załatwial sie na podwórku i trzeba to posprzątać. 

Jeśli Sebastian przyjedzie, to będzie przerwa z nauką rysowania i malowania - kursami. Będę jednak malować caly czas. Może akwarelki, bo nie wszystkie farby olejne mam. Brakuje mi białej, a to podstawa do otrzymania innych kolorow. Trzeba mieszać. Wkrótce kupię. Na pieniądze czekam, bo sprzedałam dwa kolejne obrazy- akwarelkę i malowany akrylami. Kursy kolejne jednak wykupię. Teraz kurs akwareli malowanie drzew i kurs rysowania zwierząt. Oba u Krissa Wieliczko.

Od kilku dni czuję się dziwnie. Z nosa mi cieknie, ale jakoś tak nietypowo, w gardle mam wydzielinę, ale jakąś taką dziwną lepką i czuję gorąco na plecach. Wcześniej Krzysiek przez ponad dwa tygodnie miał dziwny katar. Na koronę to nie wygląda, ale coś w tym jest... Gdy ostatnio coś było ze mna nie tak w lecie to bolało mnie podniebienie/ łuki nad gardłem/, spuchło mi i tez czułam gorąco na plecach, ale byłam też osłabiona, a teraz nie. Wtedy byłam chora trzy tygodnie. Nigdy wcześniej w lecie nie chorowałam...

23 marca 2021 , Komentarze (40)

Moj skarb Arońciu już czuje sie prawie swobodnie. Zostaje sam ze stadem i juz nie chowa sie pod kanapą. Lubi leżeć u mnie na piersiach tuż przy twarzy, albo obok mnie. Jeszcze tylko podnosi główkę gdy Krzysiek dokłada do pieca i gdy jakiś kot skacze, hałasuje. To mu musi przejść z czasem, bo chcę by był spokojny i odprężony. Za kika dni po raz pierwszy zostawię go z kotami na noc. Na razie w nocy siedzi sam. Rano cudownie mnie wita. Wczoraj po raz pierwszy wlazłł na biblioteczkę...

Dziś moze zasilimy drzewa i krzewy owocowe. Czas najwyższy. Trzeba powoli szykować skrzynie. Dziś moze Krzysiek miejsce przygotuje. Jest tam teraz trochę gałęzi, które trzeba pociąć i ja to powinnam zrobić lisicą. Stoją tam stare drewniane meble, które trzeba przenieść, a Sebastian je potnie na opał. Jutro jadę do miasta i się okaże czy nasiona kupię. Jeśli nie pozostaje internet.

Teraz czytam dwie książki - Psychologię rodziny i Uzależnienie od alkoholu. Psychologia rodziny mi wiele wyjaśniła. Zrozumiałam błędy, które popelnilam wychowując Adriana. Już mój rozwód był dla niego stresem, do tego doszedł mój dystans emocjonalny i brak czuości, ciepła. Nie ma za to nic złego w tym, że wychowywała moja babcia. Są rodziny gdy takie zastępstwo nic złego nie robi. Zwłaszcza w rodzinach niepełnych. Od niej miał czułość. Błędem było jednak to, że pozwoliłam go wychowywać tak jak babcia chciała, czyli dawanie pieniędzy, brak wymagań i brak kar. Adrian robił co chcial. Powinny być kary za celowe niszczenie, brak porządku w pokoju czy bardzo kiepskie stopnie. Nie było kar nawet za pijaństwo w wieku 13 lat. Znęcał sie nad kolegą w szkole, a tata zabrał go do kina i babcia dała na nowe spodnie. Teraz efekty sa jakie są. Puściłam to wszystko na żywioł, bo chciałam mieć spokój i nawet o alimenty nie walczyłam. Problem był też z babcią, bo uważała że my z mamą chcemy mu zrobić krzywdę. Gdy któraś z nas zastosowała karę, babcia łapała się za serce i trzeba było wzywać pogotowie. To nie było udawane.

Morus całe życie był chudy, bo mało jadł, ale teraz juz przegiąl, bo chodzi i czasem zatacza się. Dziś jedziemy z nim do weterynarza. Musi mu apetyt wrocić. Do tej pory był zdrowy. Kiedyś miał kamienie w pęcherzu i stan zapalny zębów, ale to wszystko zostało opanowane. Zęby były usunięte i jest na karmie weterynaryjnej. Weterynarz stwierdził, że taka jego uroda że chudy. Nazwał go dyplomatycznie drobnym. Filuś schudl, ale apetyt ma i dalej nie chudnie. Pojadę z nim niedługo. On nie ma prawie wcale zębow i to może być przyczyna. Na razie daję osobno jeść, bo je wolniej. Za to na Majkę i Onkę trzeba uważać, bo są za grube...Ech...

Qigong ćwiczę juz ponad dwa miesiące i niestety obserwuję w tym czasie gorszy ból kręgosłupa, a sprawność wcale nie jest większa. Ćwiczę osiem kawałków brokatu i to między innymi dwa ćwiczenia nadwyrężajace kręgoslup w odcinku lędźwiowym. Wszystkie sa w pozycji stojącej. Chyba na jakiś czas skupię się tylko na jodze i będę sie obserwować. Inna sprawa, że jogę wolę. Widać w niej postępy i to mobilizuje. Qigong to bardzo proste ruchy i postępu nie widać.

22 marca 2021 , Komentarze (23)

Nowy tydzień i już problem, bo muszę kupić nasiona i nie wiem czy sklep będzie otwarty. Chcę w tym roku posiać słoneczniki miniaturowe, nagietki, maciejkę i nasturcję no i dynię ozdobną. Mam też do wysiania bób i termin jest już. Trzeba kupić koper do doniczki i dymkę. Muszę kupić na początek kilka donieczek. Te niby mogę w internecie. Chcę kupić kłącza topinamburu do wsadzenia, ale muszę poszukać dobrego miejsca. Topinambur bardzo lubię i do jedzenia i do wazonu. Miałam kupić owies na święta, bo juz powinen być wysiany. No i nie wiem co teraz...

Nie wiem czy nie będzie zakazu przemieszczania się. To ważne dla mnie, bo ma przyjechać w środę Sebastian. On chce ryzykować, a ja sie waham.

Dziś Krzysiek chcę jechać do miasta na zakupy, a później będzie kopał pod bób i oby skończył. Jamam w domu następne pranie. Tym razem może pościel z sypialni. Już byśmy zmienili. Nie wiem kiedy sprzatniemy pierzynę z nóg, bo nadal zimno. Teraz sypialni nie ogrzewamy. Jest 15 stopni. Dla nas dość. Pikusiowi też zimno nie jest, bo śpi w pierzynie, a Józka przykrywam kocem. W pokoju dziennym teraz temperatura nie spada ponizej 18 stopni. Od rana chodzi grzejnik, a później palimy w piecu kominkowym. Gdy Krzysiek zobaczy rachunek za prad dostanie szału, ale jak mu sie węgla niechce nosić to wyjścia nie ma.

Powinnam się bardziej intensywnie uczyć. W tym tygodniu chcę skończyć lekcję o zmarszczkach i moze kupię kolejną lekcję akwareli. Są juz dwie nowe. Jedna jest dla mnie szczególnie interesująca, bo dotyczy malowania drzew. Ja do tej pory akwarelą malowałam głownie kwiaty i zwierzęta-koty, a zawsze chciałam pejzaże. W weekend będą zajęcia w szkole...

Sebastian szuka pracy w gospodarstwie z zakwaterowaniem i wyzywieniem. Chce pić jednak 4 piwa codziennie wieczorem i przez to może pracy nie dostać.

Adriana szuka policja, bo jest podejrzany o zdemolowanie czegoś..

Tu szkice sprzed 30 lat...:)

Muszę szybko zarobić 70zł, bo chcę kupić budki lęgowe dla sikorek. Przyjedzie Sebastian to powiesi.

21 marca 2021 , Komentarze (8)

Wczoraj poczyniłam kolejny portret. Była nauka rysowania zmarszczek i całkiem mi uciekło podobieństwo w oczach. Portret poszedł do pieca. Ze zmarszczami jest więcej roboty i taki portret rysuje sie dłużej. Trzeba pokryć szarością cała twarz, bo ze względu na zmarszczki trzeba miejscami wycierać światło. Było też kończenie obrazu. No i znowu nie jest idealny. To nie to, że nie jest prawidłowo namalowany. Co to to nie. Jest malowany zgodnie z zasadami, ale to i owo mi się w nim nie podoba. Zostawię jednak. Na razie. Zamówię farby i zabiorę się za kolejne przedwiośnie. Też olej. Zastanawiam się  czemu nie mam satysfakcji z tego, ze maluję? Całe życie mnie do tego ciągnęło. Nie miałam szans się tego uczyć i nie miałam szans na malowanie. Nie było gdzie kupić farb, bo nie miałam jak dotrzeć do sklepu i to mnie zniechęcało. Tylko szkicowałam trochę kwiatów kilkadziesiąt lat temu. Głównie to były róże. Zawsze malarzy podziwiałam. Głownie pejzażystów. Teraz maluję, a nawet obrazy sprzedaję i satysfakcji nie mam. Moze się pojawi za kilka lat gdy będę malować lepiej? A kiedy będzie lepiej? Kiedy to uznam? Czy wogóle dojdę do takiego punktu, że będę zadowolona? Tak jest z wszystkim co robię i z wierszami i z opowiadaniami. Mam w dorobku chyba coś koło 30 antologii i nadał dumna z siebie nie jestem, a powinnam chyba. Choć trochę. Kiedyś marzyłam o pisaniu książek i pisarzy podziwiałam. Co do tego co kiedyś w życiu chciałam osiągnąć, to swoje zycie realizuję. Chciałam układać krzyżówki- ukladam. Chciałam pisać i piszę. Chciałam malować i maluję. Chciałam pracować w domu i pracuję. Chciałam mieć przytulisko dla kotów i w zasadzie mam. Jestem spelniona i nie wiem czemu to nie przedkłada sie na poczucie satysfakcji.
Dziś może będzie akwarela...

Jeden z czarnych kotów, ktory u mnie jada, a właściowie koteczka pojawiła się i chyba z brzuchem. Mama ja widziała i ponoć brzuch miała do ziemi. Nie wiem czyja jest ale obróżkę ma niedawno załozoną. Nie wiem czy je u siebie i co i nie wiem co ewentualnie z kociętami. Oby nie zostały utopione lub coś w tym stylu. Kusi mnie, zeby ja złapać i wykastrować. Już w zeszłym roku to chciałam zrobić. W zeszłym roku Krzysiek ja chwycił, ale był zakaz przemieszczania sie i z zabiegu zrezygnowałam. Długo nie widziaam drugiego czarnego kota. Ten był większy i bardziej dziki. Chyba kocurek. Nie wiem czy przetrwał zimę... Przychodzi tez do mnie kotka od sąsiadów. Ta jest zadbana. Śpi w domu i jeść dostaje. Nie jest wykastrowana i rodzi, a koty rozdają. Chciałam im koteczkę wykastrować, ale nie byli chętni.

Moje kocięta czyli 9 letnie rodzeństwo - Suzi i Czarnusia znowu dostaja szału na widok Pikusia. Maja takie napady czasem, bo na cozień wspólżycie jest zgodne. Wygąda to tak, ze dzika zwykle Suzi przychodzi i kładzie sie koło mnie, a Czarnusia obok. Obie sa spięte i pomiałkują, a gdy Pikuś próbuje wejść na kanapę, rzucaja się na niego. Mija im góra po dwóch dniach. To trzeci napad i ja nie ingeruję. Z bechawiorysty by było wiecej szkody, bo koteczki panicznie boja sie obcych. Ich matka była dzika, a babkę ktoś wyrzucił w ciąży. Ja nie zauważyam. Trafiła do sasiadów, którzy lubili psy i tylko kotom jeść w stodole dawali. Do domu wjścia nie miały i oswajania nie było. Kotka okociła się pod porzeczką i później przeniosła juz podrośnięte kocięta do mnie. Zostawia w krzakach. Były 4. Wyłapaam klatką łapką. Jedna koteczka znalazła dom, a reszta została u mnie. Oswoić tak do końca sie nie dały. Śniezuś przychodził na kanapę i leżał obok. Czarnusia czasem też lezy, a Suzi jest całkiem dzika. Obie są łagodne na codzień tylko ludzi nie potrzebują. Dałam im spokój. Niech sobie przeżyją spokojnie zycie takie jakie są.

Jadam ostatnio nieco więcej pieczywa, bo Krzysiek kupił mi ogórka i rzodkiewkę, no i ser żolty. WAga od razu sie zemściła i dzisiaj trzeba ja zrzucić. Będzie tylko okolo 300 kalorii i do tego samo białko. Jutro pewnie spadek tego co zbędne. Do maja jeszcze ponad miesiąc  i nie mam prawa wazyć więcej niż 79,8. To granica nadwagi i z taka wagą mam zacząć dietę...


Już nigdy nie kupię aparatu na baterie, bo u mnie nie działa prawie przez cały rok, bo za zimno. Aparat w telefonie robi nienaturalne kolory na obrazie... W oryginale woda nie jest tak jaskrawa i obraz jest bardziej stonowany. jest trochę żółci i zgniłej zieleni.

20 marca 2021 , Komentarze (10)

Koniec tygodnia. Zleciał błyskawicznie. Nie jestem z niego zadowolona, bo mało pracy wykonałam. Mało też było działań artystycznych, bo na razie nie powstał drugi portret. Nie było też dużo nauki. Z czytaniem też średnio. Właściwie to tydzień był podporzadkowany Aronkowi. Tak trzeba było. Kot jest cudowny, kontaktowy i proludzki. Juz wyleguje się u mnie na piersiach i mruczy. Już się bawi z Kajtusiem. Jest wrażiwy i jeszcze nieco nerwowo reaguje na odglosy domu, ale chyba szybko mu przejdzie. Mam kolejnego pupila...:) Czas zająć sie innymi sprawami.

Dziś chcę zacząć czytać o rodzinie. Mam na ta pozycję tydzień, bo w przyszy weekend juz mam mieć zajęcia. Pewnie coś nowego dojdzie. Moze dziś skończę obraz. Brakło mi białej farby i nie będzie taki jak planowałam. To pejzaż  z przedwiośniem. Będzie mniej śniegu. Trzeba będzie farb olejnych trochę kupić. Tanie nie są, ale co tam.

Krzysiek wczoraj znalazł w pracy dwie kwadratowe blaszki do pieczenia. Jeszcze w pudełku. Oczywiście nowe. Ucieszyłam się, bo miałam kupić na święta tortownicę. :) Od przybytku głowa nie boli..:)

Wczoraj było mniej jedzenia i dziś na wadze mniej. Jeszcze jednak trochę naddatku zostało. Do świąt musi spaść.

Udało sie narąbać patyków do palenia i wypompować szambo. Teraz robię pranie za praniem. Zostały jeszcze dwie kapy, firanki i pościel z sypialni i dziennego. Jest do umycia okno w pokoju dziennym, bo całe zapaćkane przez koty. One uwielbiaja siedzieć na parapecie. Trzeba się spieszyć, bo Sebastian niedługo chyba przyjedzie. Wtedy będzie inna praca.

Pikuś sie postarzał i niestety to widać. Niby nie z wyglądu. Jest nadal dość ruchliwy i zywy. Niestety nie wytrzymuje i załatwia sie prawie codziennie w domu pod drzwiami. Nie wiem czy to nie wina Krzyśka, bo wstaje późno i Pikuś jest zbyt krótko na dworze. Nie karcę go, sprzatam. Zobaczymy co będzie w lecie, bo wtedy będzie dłużej na dworze. Krzysiek z nim wychodzi prawie codziennie na podwórko. Jest niby na długiej smyczy, ale może biegać. On sam na dworze być nie chce i piszczy pod drzwiami. W tym roku i ja będę wychodziła na dużej. Komputer zostawię w domu, a wezmę książkę. Mam zapas około 15 tych nowokupionych i jeszcze sporo kupionych dawniej.

Znowu było spięcie z mamą, bo miała zły nastrój i usiłowała mnie zamęczyć problemami. O tym co ja miałm do powiedzenia nie mogło być mowy, bo nie dopuściła mnie do słowa. Później usiłowała dać Krzyśkowi listę na zakupy. Tyle tego było, że waga by była z 6 kg, a gdzie moje zakupy. Droga to ponad kilometr pieszo. W poniedziałek był i w środę i wracał prawie pusto, bo zakupów nie daa wcale. Chciała wszystko na raz, bo na zakupy w internecie się nie zgadza. Przywozili jej tez zakupy ze sklepu, ale też nie. Lepiej zamęczyć Krzyśka niż zapłacić kurierowi parę groszy. Wściekłam się, podniosłam głos i wysłałam do terapeuty, a ona mnie nazwała egoistką i wyprosila z domu. No i ok. Przywykłam do takiego traktowania i złość mi przeszła po 10 minutach. Zakupy będą, ale połowa. Na resztę poczeka skoro jest uparta... Wyrozumiałość dla wieku owszem, ale tyranii nie zniosę...

Pierwszy portret w tym tygodniu. To w zasadzie nie jest portret. Nie kończyłam, bo zależało mi tylko na nauce rysowania zmarszczek. Dziś moze drugi...Zdjęcia mam kiepskie, niewyraźne, rozmyte...

Dla porównania poprzedni rysunek z nieco lepszego zdjęcia, ale jeszcze z niefachowymi zmarszczkami i przed nauką rozcierania i cieniowania... Kursu jeszcze nie skończyłam i lekcja o zmarszczkach przerobiona w połowie... Pod koniec lekcji będzie o technice rysowania skóry starszych osob... Na razie jest zbyt gładka...

19 marca 2021 , Komentarze (69)

Aronek okazał się cudownym kotem. Wczoraj przyszedl do mnie i zaczął ugniatać, a później przytulił się do mnie i rozkosznie mruczał. Później mnie lizał...:) Dla takich chwil warto żyć...

A dziś trochę o moim skromnym życiu, bo niektóre osoby tu zarzucaja mi, że żyję biednie. Tak nie uważam, bo dochody mamy wyższe niż prog biedy i to o wiele. Mamy tez trochę oszczędności i mamy udziały w mieszkaniu w Warszawie, ktore możemy spieniężyć i trochę lasu w okolicy Ryk. Ja po prostu skromne życie lubię i Krzysiek też. Takie mamy potrzeby a one wynikają z natury. Żyję na takim poziomie jak żyłam gdy byłam młoda, jak żyli moi przodkowie. Jak przywykłam. Nie mam, juz nie mam, tylko domu na wsi, bo sprzedaliśmy i nie mam samochodu, bo nie mamy kierowcy. Fakt dom teraz wygląda nieco biednie, ale tylko w porownaniu z okoicznymi, a ja się z innymi nie równam. Nic się jednak nie sypie, bo remonty robię na bieżąco i mnie stać. Nie jest malowany i nie ma okładzin z piaskowca, tarasów i nie mam kutej bramy, ani kostki na podjeździe. Nie mam zamiaru w to inwestować skoro teraz jest mi wygodnie. Dla mnie ważna jest tylko wygoda no i mam inny gust i to on jest ważny a nie moda. Nie wyjeżdżam na wczasy tym bardziej za granicę, bo nie lubię. Nie mam luksusowych wnętrz, bo mam to w nosie. Teraz jest wygodnie, a na wszelkie mody jestem odporna. Mnie się podobaja wnętrza rodem z lat 80 ubiegłego wieku, gdy były boazerie i takie wnętrza mam. Nawet te remontowane. Tyko meble nowe, ale nie te uznawane za modne, bo część to meble z poczatku ubiegłego wieku. Boazerię drewnianą np. robiłam kika lat temu. Nie kupuję dużo zwłaszcza nowych ubrań, bo nie potrzebuję. Kupuję co tańsze, bo takie są moje przekonania. Nie wymieniam ciągle elektroniki, bo po co? Nie wymieniam mebli skoro stare dobre. Kupuję wszystko, no prawie co tanie i nie czuję się przez to gorsza. Nie uważam sie za patologie tylko dlatego, że buty mam za 100 zł, a nie za 400. Skoro takie produkują to znaczy, ze ludzie noszą. Nie jadam na mieście, ale wcale nie jem taniej niż większość tutaj. Nie po drodze mi z luksusem i nie musi być. Gości nie przyjmuję, bo nie lubię i nikogo nie chcę olśnić. Co więcej do snobizmu po prostu podchodzę niejako z politowaniem. Mam na co potrzebuję - książki, zwierzęta w tym wsparcie charytatywne, materiały plastyczne, wydawanie książek, dokształcanie i tu nie skąpię. To kwestia priorytetów. Wcale nie żyję bardziej biednie niż przeciętne osoby ze średnim wykształceniem z mojego pokolenia, a lepiej żyć nie muszę. No i to by było tyle na ten temat...Chyba...

Za kilka dni chyba znajomy zrobi mi koło grobow. Grobów mam kilka/ 3 podwojne, 3 pojedyńcze/  i tylko my z mama sie nimi opiekujemy. To gróby dziadkow, pradziadków, cioci i wujka i drugiej cioci, taty i mojego chłopaka, który popełnił samobójstwo ponad 30 lat temu. Wszystkie osoby są mi w jakiś sposób bliskie choć nie wszystkie znałam. Pradziadkowie np. wybudowali mi dom, który mi ułatwił zycie i jestem im za to wdzięczna. Ciocie i dziadkowie żyli w tym samym domu i ich kochałam. Mama raczej do tej pracy się nie dołoży. Uważa, że skoro ona plewiła trawę to i my mozemy. Ja tam wolę zwirek. Groby są oczywiście skromne z lastryko. Marmurom jestem przeciwna jak wszystkiemu co luksusowe. Gdy zrobię żwirek, to chyba jeszcze kupię donice i posadzę w nich odporne rośliny. To będą jedyne ozdoby. Na cmentarzu bywamy rzadko. Gdy były w domu samochody bywaliśmy częściej.

Dziś muszę wyjść z domu i iść do sąsiadki, bo trzeba wpłacić pieniądze na kwiaty do grobu Jezusa. Daję czasem drobne kwoty, bo Krzysiek w kościele bywa. Ja też nie jestem wrogiem kościola. Czasem nawet bywam. Gdyby nie ezoteryka toby mi było po drodze z kościołem. Niestety musiabym sie jej wyrzec, a tego nie zrobię. Nie uważam, że tarot czy Reiki to wynalazek szatana i nie żałuję, że sie tym zajmuję. Nie podoba mi sie też podejście Kościoła do kobiet i zwierząt. Teraz będę w Kościele, bo pójdę poświęcić jajka. Dziś muszę też na chwilę iść do koleżanki. Nie lubię wychodzić...

Sprzedałam kolejny obraz. To juz trzeci w tym miesiacu. Nadal sobie nie ufam i nie wszystkie obrazy mi się podobają. Te sprzedane też nie wszystkie. Chyba czas poczytać o perfekcjoniźmie. Znalazam taką książkę...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.