Dziś po południu luźniejszy dzień, bo pracy nie będzie. Sebastian chce coś robić, ale mu to usiłuję wybić z głowy. Ostatnio rwie się do pracy. Teraz się martwi co będzie robił przez dwa tygodnie. Niby jest jeszcze sporo malowania, ale myślałam, ze sobie to rozłoży na kilka wizyt. Sezon się dopiero zaczyna.
Na razie awantur nie ma. On jest spokojny i gdy wrzeszcze, to mi spokojnie mowi, zebym nie krzyczała na niego. Zwykle się uspokajam. Inna sprawa, że na razie się nie upił. To mnie najbardziej wkurza gdy nie kojarzy co mówię, albo zapomina co mówiam przed chwilą. To normalne w stanie upojenia i jeśli akceptuję, że pije, to muszę mieć tego świadomość. Moze być z czasem coraz gorzej, bo następuje degeneracja mozgu i psychiki. Kłopoty z pamięcią ma już i często coś kilka razy opowiada co mnie drażni. Zapomina co mu mowiam dwa dni wcześniej. Ciągle powtarza, że pił, pije i pić będzie. Od jakiegoś czasu częściej pije wódkę z tym, że nie lubi czystej. U mnie pije z Krzyśkiem. Wczoraj pili. Kolejny mocnieszy alkohol będzie we wtorek, bo już kupił Zbojnicki grzaniec. Tego akurat posmakuję i ja...
Wczoraj była awantura z Krzyśkiem, bo mi zaczął walić w drzwi w trakcie zajęć. Miał wyjść do pracy a nie wział z sypialni spodni. Później z mamą, bo w trakcie zajęć dzwoniła z pięć razy. Ma do mnie pretensje, bo Krzysiek jej nie szanuje i wczoraj się wściekł, że przyszła. Wrzeszczał i to wulgarnie gdy ją usłyszał za drzwiami. Moim bliscy zupenie się nie liczą z tym co dla mnie ważne, a stosunki między mieszkańcami mojego domu przypominają te w domach marginesu społecznego. Jest masa złych emocji, nagminne przekraczanie granic i chamstwa po prostu. Ja staram się trzymać poziom, ale to nic nie daje. Klnie mama, Krzysiek, Adrian i Sebastian. Ostatnio gdzieś przeczytałam, że to objaw inteligencji. Ja nie klnę. Widocznie jestem kretynką.
W najbliższym czasie trzeba będzie się zabrać za wycinanie chaszczy i suchych roślin z zeszłego roku.
Kupiłam czereśnię kolumnową samopylną i dwie maliny- czarna i żoltą. Wszystko posadzę w pojemnikach. Sebastian ponoć jadł te żółte i czarne maliny i smaczne są.
Kupilam trochę nasion w tym roślin domowych.