Na nowym miejscu w ogrodzie zamiast trawy, którą wysiałam kiełkują ostrężyny albo dzikie maliny. Trzeba by tam wykosić póki są małe. Koszenie wkrótce, bo już prawie wszystko pocięte. na razie cieszę się chwastami. Tymi kwitnącymi. Zdobią moją kuchnię i sypialnię, bo robię z nich bukiety.
Chciałabym kupić trochę kwiatow kwitnących latem. Chcę dać je do skrzynek. Nie mam jeszcze wybranych. Chciałabym też kilka liliowców i floksów, ale nie wiem czy termin na nie. Chcę hostę jedną lub 2. Potrzeba by mi bylo zarobić choć 300 zł tak na już.
Teraz upały i chyba czas na potraktowanie tego co zbędne randapem. Tak używam go czasem, bo nie mam siły targać niczego upartego z korzeniami. Nikt nie ma. Są do spryskania 3 miejsca.
Ostatnio nie mam ochoty na ambitne ćwiczenia. Cwiczę o 5 minut krócej i wykonuję tylko łatwiejsze dla mnie asany. Cwiczę 15 minut dziennie. Do tego dochodzą spacery. Myślę, że na ten moment to dość i staram się wyzbyć ambicji i wyrzutów sobie nie robię. Troszkę luzu mi potrzeba. Luzu i miłości do siebie, a nie pruskiego drylu typu muszę... Potrzebuję teraz więcej zaopiekowania. Serwuję sobie przytulanie siebie i zawijanie się w kołdrę. Tego teraz potrzebuję. Chciałabym się przytulać do Krzyśka, ale on nie wspólpracuje i w ten sposób mnie odpycha... Potrzebuję miłości, troski, czulosci, opiekuńczości, ale raczej w tym życiu juz tego nie zaznam... Nie nie płaczę nad swoim losem i nie przeklinam losu. Teraz to już tylko apatia... i pogodzenie się z tym co mi życie dało jeśli chodzi o związki...
Ostatnio pracuję bardziej z ziemią. Medytuję z kamieniami w tym agatem mszystym. On łączy z Matką ziemią. Robię też medytację uziemiającą z wizualizacją korzeni wyrastających z czakr stóp i czakry korzenia. To mi daje spokój.