Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491872
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 czerwca 2024 , Komentarze (12)

Miałam jechać na zamek w Siewierzu, a jedziemy w okolice Olkusza. Może uda się zwiedzić zamki w Mirowie i w Rabsztynie. Weźmie nas brat Krzyśka. Trzeba wykorzystać ostatnie dni urlopu Krzyśka. Pogoda jest fajna, bo chłodno i pochmurno. Trzeba czasem opuścić swoją strefę komfortu, bo tkwienie w niej oznacza stagnację. Jeśli pojadę i zrobię zdjęcia, to jutro wstawię.

Od jutra wyższa temperatura przez tydzień. Nie wiem czy coś dam radę schudnąć. Raczej nie, bo podczas upałow puchnę. Jeszcze dwa tygodnie do końca miesiąca i w zasadzie powinnam być na diecie, ale w takim układzie nie wiem czy jest sens. Moze więc wychodzenie od poniedziałku. Trudno... mimo, że nie schudlam tak dużo, dwie pary leginsow zamieniły się w luźne dresy. Tonę w nich...

Bardzo dobrze czuję się po poście. Ostatnio nie jadłam ponad 36 godzin. Schudłam ponad kilogram. Entuzjazm mnie roznosil i miałam bardzo dobry nastrój. Co zyskało zdrowie jeszcze nie wiem. Myślę, że będę powtarzać co tydzień regularnie i będę sie obserwować. :) W czasie postu też tragedii nie ma. Jeść mi sie nie chce... Dziś 0,5 kg mniej...:)

Nie wiem co się zmieniło w moich ćwiczeniach jogi. Niby ćwiczę tak samo i ostatnio to samo, a od dwoch dni opaska mi pokazuje spalanie tłuszczu. Niby krotko, ale jednak. Przedtem spalania nie było. Teraz ćwiczę nieco dłużej, bo okolo 25 minut i staram sie dość płynnie przechodzić od asany do asany. Tyle zmian. Joga mnie cieszy. Za to spacery mniej, bo sie pocę. Kwiat lotosu już robię lepiej, bo wytrzymuję 10 pełnych wolnych oddechów...:)

Nadal pracuję z książką Odbuduj bliskość w związku. Ja nasz związek uważam za sredni. Nie odpowiadają mi krzyki Krzyśka- konflikty i brak szacunku-wyzwiska. Okazuje się że krzyki mogą być minusem, ale konflikty już nie. W każdym związku są tylko moze inaczej wyrażane. Mam nierealistyczne oczekiwania chyba, bo u mnie w domu krzykow nie bylo. Tata mamie totalnie ulegał i malo się raczej denerwowal. Krzyków slychać nie było i braku szacunku też nie widziałam. Tata mamy nie wyzywał. No przynajmniej na forum. Ja jako dziecko nie byłam wyzywana i dlatego teraz mi tak ciężko sie z tym pogodzić. Wiem, że to złe, ale poza tym Krzysiek jest dobrym partnerem. Dba o mnie i pomaga mi choć się denerwuje. Okazuje się, że on nasze małżeństwo ocenia na 4+ w skali do 6. Rozczulil mnie tym.

Czytam Zaginione miasta prastare grobowce. Książkę kupiłam jakiś czas temu i teraz się za nią zabrałam. Jest fascynująca. To nie pierwsza z tego tematu. Lubię poczytać coś z archeologii. Kiedyś chciałam iść na studia...:)

A tu kwiat lotosu sprzed jakiegoś czasu :)

13 czerwca 2024 , Komentarze (8)

Urlop Krzyśka praktycznie się kończy. Zauważyłam, ze gdy nie pracuje jest spokojniejszy i tak często nie wrzeszczy. Mimo to boję się jego emerytury. Boję się, że nie będzie miał ruchu, roztyje się i zdrowie mu zacznie szwankować. No i finansowo będzie ciężej. On w tym roku w lipcu kończy 63 lata. Ja kończę pod koniec sierpnia 60 i o emeryturze nie myślę. No, ale ja pracuję w domu, lekko i wtedy kiedy chcę. On musi się nachodzić w słońcu, deszczu i na mrozie. Nie dziwię mu się, że marzy o emeryturze.

Za kilka dni jak remont sie skończy będę wiedzieć czy mam pieniadze na rośliny do ogrodu. Mam jedną skrzynkę wolną i drugą szykuję. Trzeba zniszczyć chwasty i kupić dwa worki ziemi i wtedy dopiero kupię rośliny. Chcę kupić kwitnące latem. Mam jeszcze miejsca z chwastami. Trzeba je zniszczyć. Chcę przyszykować miejsce na różę krzaczastą. Pamietam białą z dzieciństwa. Taką chcę posadzić pod domkiem mamy jesienią. Kilka roż kupię do donic.

W tym roku róże mi się nie udały. Hoduje je od kilku lat i jeszcze takiego roku nie bylo. Większość zmarzła, a te co zostaly nie zakwitły.

Dieta trwa. Na razie  około 7 kg. Nie wiem, bo waga skacze i zalezy od tego co jem. Jeśli pod koniec czerwca osiągnę 83 kg będę bardzo zadowolona. Na poczatku roku miałam 95 kg. Jeszcze późne lato i jesień. Szanse na kolejne spadki. Teraz jem 600-800 kalorii. To mało i trzeba będzie niedługo wychodzić z diety. W maju było 800. Teraz musiałam w porywach zejść. Szykuje się upał, a wtedy nie chudnę. :( Wtedy chyba wyjdę i przejdę na keto wege plus ryby. Już mam jadlospis przygotowany. Kalorie około 1300. Będę jeść jajecznicę, śledź po gdańsku i sałatkę z awokado z majonezem. Codziennie podobnie. Tak chcę wytrzymać do około 1 IX.

Zastanawiam się czy w sobotę albo jutro nie poprosić sąsiada, zeby nas zawiózł na zamek w Siewierzu. Nigdy tam nie bylam, a chcę być. W tym tygodniu szkoły nie mam.

Jakiś czas temu zetknęłam się z techniką Soul Body Fusion. Technika mi się bardzo spodobala i stosuję ją. Mialam zamiar zrobić sobie certyfikat, ale okazuje się że certyfikat możliwy jest do zrobienia w mojej szkole. Nie wiem tylko czy online czy stacjonarnie. O wyjeździe do Katowic oczywiście nie myślę.

Myślę o postach raz w tygodniu. Wczoraj nic nie jadlam...:)

takie zdjęcie w kwiecie lotosu. Normalnie asane robię wyżej, ale Krzysiek nie ma cierpliwości robić zdjęć... Będzie powtórka jak mu humor dopisze...:)

12 czerwca 2024 , Komentarze (11)

Przepisy, książki z przepisami zbieram całe życie. Są tego w domu całe sterty. Ja ostatnio, od kilku lat mało z przepisów korzystam. Gotuje z tego co mam w domu. Potrawy wymyślam sama. Zwłaszcza sałatki. Nawet przyprawy dodaję dowolnie, te co lubię i np. do grochowki czasem daję tymianek zamiast majeranku. Do jajek też zamiast bazylii czy oregano.

W sobotę w kaplicy nie byłam, bo wystraszyło mnie słońce. Ja się w taką pogodę gorzej czuję. Bylam spocona, drażliwa i mialam obawy przed wyjściem z domu, a drogi do przejścia kawałek jest. Z powrotem pod górkę. Do tego trzeba iść caly czas w słońcu. Krzysiek też nie poszedl, bo sam nie chcial. Moze w tą sobote sie uda, ale pewna nie jestem, bo ma byc jeszcze cieplej. Ja w lecie do kaplicy nie chodzę. Zacznę z powrotem od września. No chyba, ze przyjdą deszcze. Nie raz tu pisałam, ze ja jestem deszczowa panienka i kocham gdy pada.

Już prawie połowa czerwca. Teraz czekam na koniec lipca, bo zmniejszy się prawdopodobieństwo upałów. Już wyglądam na jesień i chłodne poranki, noce. Jakoś nie potrafię sie cieszyć słońcem. To dla mnie lepkie fragmenty ciala, zadyszka i oslabienie, a ja jeszcze trochę pracy mam. Teraz tnę gałęzie. Muszę to skończyć gdy mars będzie w byku, bo da mi energię i silę. Uporam się z tym gdy sily będzie więcej. Jutro zniknie kilka worków i będę mogła ładować kolejne u babci. Moze aż 4, ale to zależy ile worków mi wezmą. Obym tylko z pracami do końca września skończyła. POsprzątanie wszystkiego jest bardzo ważne. Bałagan to zła energia i energia biedy...

Tyle lat przezyłam i nigdy nie używałam talku kosmetycznego. Teraz odkąd jestem otyła, w upalne dni czuję dyskomfort pod piersiami/chodzę bez biustonosza/i w fałdach ciała też. Używałam tylko do przemywania wody z olejkiem z drzewa herbacianego. Wreszcie zdecydowałam sie i kupiłam talk perfumowany. To byl bardzo dobry wybór. Już tak się nie pocę, a skóra w tych kłopotliwych miejscach teraz pachnie. Niby po olejku też pachnie, ale po talku uczucie świezości jest jakby dłużej. Teraz używam olejku po umyciu, a później to już talk.

W tym roku chyba przetworow robić nie będę, bo w spizarce zapasy. Ja teraz jeść nic nie będę, ale Krzysiek je. Ja teraz uzywam tylko syropów z mniszka i bzu czarnego do kawy. W tym roku mniszka nie było prawie wcale. Zauważylam, ze odkąd bardziej regularnie się kosi ,,chwastów" jest mniej. Na tyle mniej, ze praktycznie nie mam z czego robić bukietów do kuchni. Wiosną coś jeszcze było, a teraz praktycznie nic nie ma.

Za kilka dni po skończeniu kuracji octem jablkowym na woreczek, wezmę się za oczyszczanie jelit. To lewatywy dzień po dniu przez kilka dni.

Dziś mam zajęcia z medycyny energetycznej.

Zapisałam się na warsztat arteterapeutyczny Uwolnij gniew. To malowanie online...:)

11 czerwca 2024 , Komentarze (6)

Przeczytałam książkę Gosi Mostowskiej Wystarczająco dobra. Połknęłam ja w dwa dni i jestem za nią głęboko wdzięczna. Widzę teraz, że są na świecie osoby myślące podobnie i że udaje im się żyć jak chcą. Udaje im się osiągnąć co chcą choć czasem w siebie wątpią. Jest tu sporo rad dla mnie. Są odkrycia jak choćby to, że nie muszę koniecznie być radosna, bo smutek, melancholia to też cenne stany. Pozwalają między innymi na refleksję, zatrzymanie się i głębokie przemyślenia. Cenną wiedzę uzyskałam z rozdziału o macierzyństwie. Widzę teraz jak zostałam źle wychowana i źle nastawiona oraz ile straciłam w życiu z tego powodu, że nie byłam otwarta na Adriana. Jest jakiś postęp jeśli chodzi o dzieci, małe dzieci. Teraz już jestem w stanie przyznać, że niektóre maluszki, niemowlęta są sympatyczne.:)

Teraz czytam Odbuduj bliskość w związku.

Jeszcze jestem na diecie, bo teoretycznie jest szansa jeszcze około kilogram do końca czerwca zrzucić. WAga spada , ale i waha się. Kolejny etap IX-X. Jeśli się uda to o czym myślę to może nawet 75 kg w tym roku zobaczę. Wszystko będzie zależało od tego jak się będę czuła na diecie keto wege plus ryby. Chcę być na niej w lipcu i sierpniu. Kaloryczność będzie normalna to pewnie nie schudnę, ale to co zrzuciłam utrzymam. Jak do tej pory dieta mi nie dokuczyła i nie mam apetytu. Jem z rozsądku. Czekam na nadwagę. Bardzo mi ulży wtedy. Jedyny minus to stan skóry. Na pośladkach jest w fatalnym stanie.

POgoda mi bardzo odpowiada ostatnio, bo nie ma upału. Prace się posuwają. Codziennie coś robię. Na dworze jest cięcie gałęzi i w domach ładowanie worków, sprzątanie. WSzystko idzie bez przeszkód jak trzeba. Teraz czekam na skończenie remontów.

Kwiatek kupiony i jest. To fikus lirolistny. Stoi w pokoju dziennym i koty go powąchały, ale nie gryzą. Chyba kupię jeszcze zwykłego fikusa za jakiś czas.

Wczoraj Krzysiek miał na obiad makaron z sosem paprykowym ze spiżarki. Spróbowałam trochę, bo sos robiłam po raz pierwszy. Wyszedł pyszny i będę robić, ale do razowego makaronu.

Ostatnio zmieniłam przyzwyczajenia jeśli chodzi o buty. Wszystkie na obcasach i te bardziej kobiece odstawiłam na boczny tor i noszę tylko sneakersy. Tych innych mam sporo i nie wyrzucę ich na razie, bo moze do nich wrocę. To samo torebki. Te kobiece leżą w szafie, a chodzę z plecakiem. Ostatnio chodzę tylko w spodniach.

Dalsze postępy jeśli chodzi o jogę. Banan w obie strony już bez bólu kręgoslupa. Od kilku dni ćwiczę też psa z głową na doł. Na początku z trudem prostowałam nogi, bo uda bardzo bolały. Teraz boli mniej i nogi mam wyprostowane. :)

Od dziś zaczynam kurację rozpuszczania zlogów w woreczku żolciowym. Będę piła 6 łyzek octu jabłkowego dziennie przez 10 dni. Później będzie kuracja sokiem jabłkowym, a później jeszcze sokiem z cytryny i oliwą. Ja miałam kamień, ale dolegliwości nie mam. Dwa lata temu robiłam kurację sokiem. Mogło coś się tam jednak utworzyć, bo jestem otyła i gwaltownie schudłam.

10 czerwca 2024 , Komentarze (10)

Wczoraj zrobiłam pierwsze podejscie do szpagatu i jest tragicznie, że gorzej być nie może. Jeszcze nie tak dawno brakowało mi około 10 cm, a teraz 20. Wiem ile mam lat i wiem, że są tacy co im brakuje 50, ale ja jestem przyzwyczajona do tego, że kiedyś byłam rozciągnięta. Teraz mi wstyd. Będę jednak ćwiczyć w miarę regularnie. Może sie uda. Tak jak udało się z powrotem zrobić łuk czy kwiat lotosu. Nad łukiem pracowałam kilka dni. Teraz asanę wykonuję regularnie, bo dobrze działa też na trawienie. Lubię to ćwiczenie choć jeszcze praca nad dokładnością jest potrzebna, bo nie wytrzymuję 10 wolnych oddechów w pozycji. Oddycham szybciej i nie odprężam się tak głęboko jakbym chciała. Tak samo jest z kwiatem lotosu. Też oddycham szybciej. Postęp powinien być, bo ćwiczę codziennie. Może wkrótce zrobię zdjęcia...:) Swoją drogą co ze mnie za instruktorka yogi co nie robi szpagatu? Nawet po kursie internetowym. Wstyd...

Wczoraj z powodu słońca źle mi się ćwiczyło. Puls był wysoki po. Niestety oddychałam szybciej, bo tak oddycham gdy mi za ciepło i musiałam dołozyć asan by ponad 20 minut mieć. Za to gdy mi Krzysiek pomógł, dotknęlam ręce z drugiej strony w pysku krowy...:) Nic mnie nie bolało. To czemu sama nie sięgam? Moze trzeba by użyć paska?

Może dziś wykupię sobie kurs u Małgorzaty Mostowskiej na kręgosłup. Niby ostatnio tragedii nie ma, ale inne ćwiczenia niż teraz robię, inne spojrzenie mi sie przydadzą.

U babci pokoje wysprzątane jeśli chodzi o zbędne rzeczy. Nic już nie ma. Jest za to 8 worków do wywiezienia i trochę z tym zejdzie, bo wystawiamy po 3, a wywożenie co 2 tygodnie. Została jeszcze kuchnia i spiżarnia, a worków nie ma gdzie stawiać. Mimo to kuchnię chcę zrobić już. Jest jeszcze trochę porządków u mamy i worki też już czekają... Znalazłam sporo dokumentów dziadka i jego dwa medale za obronę Warszawy.

Czas chyba pozbyć się poczucia niższości, które wpoiła mi moja mama poniżając mnie całe życie. Znalazłam trochę dokumentów i jak na razie nie wynika z nich aby była ode mnie w czymś  tak znacząco lepsza. Szkołę podstawową skończyłyśmy prawie z taką samą średnia i w pracy zajmowałyśmy podobne stanowiska. Jej ostatnia praca to samodzielny referent, a moja specjalista. Nie mam dokumentów ze szkoły średniej no i nadal nie wiem czy skończyła studia. Prawnikiem jednak chyba nie była, boby nie pracowała jako referent. Jedyne osiągnięcie, to co była ode mnie lepsza to dom, ale i to sprawa do rozważenia. Kupiła dom do remontu i rozbudowała go. Prawda jest jednak taka, że wszyscy ją wspierali, bo pomagali jej zarabiać i babcia dawała jej pieniądze na remont. Dom był kupiony okazyjnie i nie był drogi. Ja gdyby policzyć pieniądze Krzyśka, też bym mogła kilka lat temu kupić domek na wsi i remontować go. Tylko po co? Remontuję ten co mam i mi wystarczy.

Wkrótce, moze już dziś zacznie się remont dachów.

9 czerwca 2024 , Komentarze (2)

Dziś mam szkołę i trzeba też iść na wybory. Poza tym będzie dzień bez zajęc typu fizycznego. Praca zawodowa jednak będzie. Powinnam teraz myśleć o większych zarobkach, bo mam wydatki z gatunku pilnych no i chcę też co miesiąc coś odkładać. Chcę w przyszłym roku wstawić co najmniej jedno okno. Wszystkich mam 4 plus strych, a emerytura Krzyśka coraz bliżej.

Kupiłam kilka roślin doniczkowych. Czekam na papirus i beniaminka. To chyba wszystko na ten rok. Trzeba jeszcze kupić rośliny na dwór. Do donic też, bo bratki już straciły urodę i stokrotki również. Może kupię celozję.

Urządzam sobie gabinet w mieszkaniu babci i w zasadzie już bym mogła przyjmować. Na razie do wróżb. Już jest wszystko prawie ogarnięte. Co zbędne wyrzucone poza workami ze śmieciami. Te zostaną wywiezione 13 VI. W pokoju na razie muszę przetrzymywać kredki, bo w mojej pracowni wilgoć. Są też kartony z książkami. Te znikną na jesień. Na zabiegi pokoj przygotuję dopiero w przyszłym roku prawdopodobnie. Musi być miejsce do leżenia, bo czakroterapię w kontakcie osobistym robi się na leżąco. O Reiki w kontakcie osobistym na razie nie myślę, bo do tego potrzeba profesjonalnego stołu do masażu. Musi być dostęp z każdej strony. Dobrze to połączyć z litoterapią. Do czakroterapii wystarczy wersalka choć to niezbyt profesjonalne. Do koloroterapii wahadłem też wystarczy wersalka. Myślę jeszcze o homeopatii i o masażu/biomasażu/. Moja mama przyjmowała też na pobyt. Wtedy były dwa zabiegi dziennie. Ja też o tym myślę. Tylko z Krzyśkiem by był problem, bo osoba by musiała korzystać z naszej łazienki i mogłaby słyszeć jego krzyki..

od kilku dni u mnie zmiany. Teraz jedna medytacje robię rano. To mnie nastraja pozytywnie na cały dzień. Wcześniej miałam często problem ze wstaniem i gdy to robiłam roznosiła mnie złość. To źle energie na początek dnia. Teraz medytuje i złość natychmiast mija. 

Dziś mija dwa tygodnie odkąd pożegnalam Megusię. Pamiętam ją maleńką gdy Krzysiek znalazl ją na ulicy wyrzuconą pod moim domem. Pamietam jak spała w mojej dłoni. Pamietam wiele momentow choćby stres związany z dwoma jej operacjami listwy mlecznej. Pamietam wiele miłych chwil jak choćby te gdy ukladała się do spania i mruczała na sam dżwięk naszych glosów.. Brak mi jej, ale głęboko wierzę, że sie jeszcze spotkamy. Mam nadzieję, ze zasłużę sobie na to by być na drugim świecie ze wszystkimi moimi zwierzętami.

8 czerwca 2024 , Komentarze (16)

Dziś mam szkołę i ostatnie zajęcia Z Feng Shui. Czekam na nie. Później chcemy iść z Krzyśkiem do kaplicy. W przyszłym tygodniu moze też pójdziemy. Chcę dać na mszę i zapisać terminy na kolejne. Od IX. Będą trzy.

Tydzień był pracowity. Sporo zrobione i prace remontowe też się udało zrobić. Część. Co ja dziś zrobię jeszcze nie wiem. Chcę popracować z pół godziny.

Wczoraj sprzątałam dokumenty u dziadka w pokoju. To już reszta. Znalazłam legitymację inwalidy wojennego i legitymację kombatanta. Zostawię na pamiątkę. Nie mam żadnych dokumentów mojej babci. Ona kończyła średnią szkołę rolniczą. Nie mam dokumentów mojej mamy ani prababci. Dokumenty mojej mamy przejrzę później. Może coś ciekawego znajdę. Prababci chyba przepadły. Szkoda, bo było też świadectwo ukończenia kursu zielarskiego. Przepadły też dokumenty mojej cioci Resi, siostry babci. Ona uczyla się na pensji, ale ukończyła gimnazjum. Sporo kursów różnych pokończyła. Uczyła się nawet wtedy gdy była już na emeryturze. Ja pamiętam warsztaty garmażeryjne i kurs wyrobu kwiatów z tkanin. Na tym kursie garmażeryjnym uczyła się przygotowywania sałatek. Na obu kursach byłam z ciocią. Musiałam być spokojnym dzieckiem skoro mnie zabierała, a ja wytrzymywałam...:) Ciocia zapewniała mi masę atrakcji. Brała mnie do ZOO, do wesołego miasteczka, do hodowcy jedwabników, na fermę hodowli lisów, na wystawy, operetki...:) Jeździłam z nią na grzyby i wycieczki po całej POlsce.

Wyrzuciłam stary, pogryziony, podrapany i potargany fotel z sypialni. To antyk uszak i to wczesny, ale ratować nie było czego. Teraz mam fotel od mamy. Jest w idealnym stanie.

Gdy byłam młoda to marzylam o basenie. Lubilam się kąpać i bardzo chciałam mieć. Nie wyszło, bo baseny były strasznie drogie i nie było na niego miejsca. Ja chciałam pływacki, a nie kąpielowy. Teraz bym mogła basen kupić taki za powiedzmy 8000, ale ochota mi przeszła. Już mam inne marzenia... To samo było z motocyklem. Też mnie już nie kusi, a kiedyś uwielbiałam jeździć.

wczoraj trochę wagi spadło. Jeszcze 4 kg i nadwaga. Prawie 20 kg zrzucone.

Krzysiek mi kupił lilie bez okazji. Trzeba go docenić, bo się stara...

7 czerwca 2024 , Komentarze (11)

Powinnam poszukać dziś dobrych cech w dzieciach. No i mam problem, bo ja dzieci nie znam i nie mam z nimi kontaktu. Muszę sobie chyba przypomnieć czasy gdy pracowalam w sekretariacie w szkole. Wtedy miałam styczność z dziećmi i takie już podrośnięte niektóre były nawet fajne, komunikatywne, bystre. Z małymi bliższych relacji nie miałam. Moim synem bardziej zajmowały się babcie. Ja tylko prałam, robiłam zakupy i inne tego typu rzeczy. Adrian był inteligentny i bystry jako chłopczyk około 11 letni. Później sie stoczył, stal się wrogo usposobiony, buntowniczy, agresywny. Jako małe dziecko mnie nudził. Miał swoją pasję dinozaury i sporty walki. Tym mnie zamęczał. Ja zawsze stawiałam na porozumienie intelektualne. Czułości z dzieckiem nie potrzebowałam. Ja w ogóle nie lubię czułości z ludźmi. Nie przytulam się do koleżanek ani nikogo z rodziny. Czułości, bliskość fizyczną uznaję tylko z partnerem seksualnym i zwierzętami. Jestem chłodna i zdystansowana. Nie nauczyłam Adriana miłości, delikatności, czułości. Dobrą cechą dzieci jest chyba chęć do nauki tego co je interesuje, pasja życia, otwartość/niektórych/niektóre są ciekawe świata i łatwo się uczą. Młodsze dzieci nie zakładają masek i są raczej szczere. Niezaburzone młodsze dzieci są raczej odważne i łatwo sięgają po to co chcą otrzymać. Dzieci potrafią się bawić.

Moje kwiatki domowe zmeczone przez zimę odrastają. Dbam o nie, mam do nich rękę i bujają teraz aż miło. Na razie nic chyba kupować nie będę. Chciałabym mieć fikusa, ale niszczą się u mnie. Może wzięta sadzonka od kogoś z domu by sie uchowała. U mnie zimą temperatura czasem spada do 13 stopni na noc. One potrzebują 15. Monstera niby też, a rośnie ladnie. Rosną hoje, dracenki. Moze tylko kupię papirusa i beniaminka. Kuszą mnie fikusy do pokoju dziennego. Może koty gryźć nie będą, bo liście twarde...

Od przyszłego tygodnia chyba zacznę jako dodatkowe ćwiczenia ćwiczyć jogę do szpagatu. Kobieta aktywnie pracująca trenerka jogi twierdzi, że w moim wieku zrobienie szpagatu jest możliwe. Warto spróbować. Miałabym nowy cel, bo pysk krowy już prawie zrobiony. :) Brakuje niewiele i jeszcze kilka, kilkanaście podejść i chyba zrobię. Teraz pracuję nad bananem. Chcę by przestało boleć.

Czytałam ostatnio książkę z naturoterapii. To moja szkolna lektura. Znalazłam sporo cennych wskazówek w tym przepisy na oczyszczenie np jelit, stawów i woreczka żółciowego, wątroby. Ja miałam kamień, ale taki nieszkodliwy, bo wyszedł na usg ale dolegliwości z jego powodu nie miałam. Chciałabym przeprowadzić jednak kurację na rozpuszczenie kamieni. Może za kilka tygodni się za to wezmę. Powinnam też zadbać o jelita, bo mam zaparcia co mnie martwi. Ten problem mam całe życie. To moze być psychika. Pomyślę o oczyszczeniu jelit. Muszę jednak wyjść wcześniej z diety i zacząć jeść normalnie. 

6 czerwca 2024 , Komentarze (35)

Jakiś czas temu kupilam plyn micelarny do oczyszczania twarzy. Ja twarzy mydlem nie myję. Uzywam mleczek i wlaśnie plynow. Ten co kupilam jest okropny, bo twarz się po nim blyszczy. Muszę ją zaraz przetrzeć tonikiem albo hydrolatem z pomarańczy, ktory uzywam jako tonik. Nie lubię też tak zwanych bogatych kremow, ktore zostawiają powlokę na twarzy. Czasem przecieram twarz jablkiem, pomidorem czy skórką z ogorka albo płynem z kapusty kiszonej. Pielęgnacja ma iść szybko i być nieskomplikowana. Do kosmetyczki na zabiegi nie chodzę, bo wychodzę z zalożenia, że każdy wiek ma swoje prawa i mlodości nie zatrzymam. Swój wygląd akceptuję poza otylością...

Po wczorajszych zabiegach kosmetycznych, twarz faktycznie wyglądala lepiej. Byla wypoczęta, gladsza, przyjemniejsza w dotyku. Skoro to przyniosło dobry rezultat będę powtarzać.

Miesiąc diety mi minął. Zrzuciłam ponad 6 kg i nie wiem co dalej, bo kaloryczność już niska, a waga nie bardzo chce spadać. Gdybym teraz wyszła z diety, to i tak mam szansę na nadwagę pod koniec lata i jesienią. Niby miałam nadzieję, że bardziej schudnę, ale może to jednak zły pomysł. Inna sprawa, że teraz trochę puchnę, bo pogoda nie sprzyja odchudzaniu- ciepłe noce. Jestem jednak zadowolona. Dieta mnie nie umęczyla, a waga spadała szybko. TYlko takie diety akceptuję. Nie jestem dlugodystansowcem i po kilogramie na miesiąc zrzucać nie chcę. Teraz chcę poczekać z decyzją do końca tygodnia. Zobaczę co dalej- dieta czy wychodzenie.

Jakiś czas temu zaczęłam pracować z książką o wewnętrznym dziecku i przerwałam, bo miałam z tym problem. Sama nazwa dziecko sprawia, że się jeżę. Nie lubię dzieci, nie lubiłam i nie lubię ich energii. Są żywe, hałaśliwe, rozbrykane i męcżą mnie. Z innymi dziećmi nie miałam kontaktu. Może dlatego, że te spokojne w oczy się nie rzucają, a ja ich towarzystwa nie szukałam. Myślę, że niechęć do dzieci wpoiła mi moja mama. Teraz chyba dojrzałam do tego by z dziećmi się pogodzić. Nie chcę tych niegrzecznych i rozbrykanych polubić, ale te inne spokojne, może ciche i nieśmiałe, wymagające opieki. Takie też przecież są. Myśle, że takie mogłabym polubić. Jeśli chodzi o te głośne, aroganckie, rozśzczeniowe, butne to i doroslych takich nie lubię. Nie powinnam więc deklarować, że nie lubię dzieci, bo to nie jest cała prawda. Nie lubię pewnych cech charakteru u ludzi czy to dorosłych czy dzieci i nie muszę polubić. Problem z moim wewnętrznym dzieckiem jest taki, że raczej nie jest ciche, nieśmiałe i wymagające opieki. Jest raczej ponure, zawzięte i moze czasem nawet butne i niepokorne, odpychające. Nie ma go jak polubić. A może jednak? Może powinnam skupić się na jego pozytywach, bo ludzi których nie lubię w świecie realnym mogę wykluczyć z grona moich znajomych, a wewnętrze dziecko powinnam zaakceptować. Nie pozbędę się go przecież. Trzeba by popracować nad tym. Powinnam dostrzec pozytywne cechy dzieci i cechy mojego wewnętrznego dziecka. Zajmę się tym...:)

Wczoraj przygotowałam sobie nowe bukiety do sypialni i kuchni. W ciepłe pory roku zawsze miałam bukiety w kuchni na stole gdzie jemy. W sypialni bukiety to nowość. Lubię bukiety z kwiatów polnych, ale tym razem zerwalam też liliowiec i gałązki z krzewu ozdobnego. To chyba liguster. Kwiaty są białe i lekko pachną, ale w sypialni jest teraz delikatny zapach. Teraz urządzam sypialnie od nowa. Na razie zmieniam to na co nie potrzeba wydawać pieniędzy. Mam zamiar zimą moze kupić dywan, kapę na łóżko i fotel oraz obrusik. Wszystko ma być w kolorze beż czy brzoskwinia. Moze być dodatek zielonego, żółci. To kolory do sfery związków według Feng Shui jeśli chodzi o sypialnie osób starszych w dłuższych związkach. Te kolory wprowadzają stabilizację do związków. Miała być różowa, ale to raczej kolor dla młodych.

5 czerwca 2024 , Komentarze (8)

Po kursie Randka  z układem nerwowym wnioski są. Okazuje się, że rzadko jestem w dobrostanie i stan, który uważałam za dobry w porządku to albo lekki stres albo stan obniżonego nastroju. Gdy jestem w stanie lekkiego stresu wtedy mam pomysły, umysł mi pracuje, energia mnie roznosi i chce mi się działać na wielu polach. Gdy stres spada, to zwykle nastrój mi sie obniża i nie chce mi się nic. To bardzo silne przyzwyczajenie i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Powinnam nauczyć się działać bez stresu.

Jakiś czas temu ukończyłam kurs instruktora yogi. Kurs był internetowy i sporo mi dał, ale o pracy jako instruktor nie myślę. Nie mam jeszcze legitymacji, a teraz by się przydała, bo myślę o kursie yin yogi. Nauczycielskim. Też dla siebie. Chcę poznać tajniki, bo planuję wejść w to głębiej. Lubię te ćwiczenia, a zwłaszcza ich efekt. Mam tylko jedną książkę na ten temat. To trochę za mało. Pani prowadząca ma teraz bardzo ciekawą ofertę, bo i joga dla kręgosłupa i joga dla kobiet/menopauza/ yoga dla seniorów, medytacja, yoga nidra. Kursy trochę kosztują, ale myślę o nich z czasem. Yin jogę może mi się uda zrobić do końca roku nawet. Spróbuję...

Ostatnio zaczęłam nosić podkoszulki XL zamiast XXL. Bluzka jest luźna w biuście, a wszystko dopasowuję do biustu, bo jest duży.

Krzysiek ma urlop i działamy. On ma zadanie, a oprócz tego pomaga mnie. Wynosimy z domu co zbędne teraz a potrzebne. Ostatnio wyniosłam książki z sypialni i wszystkie moje karty tarota i inne. Do wyniesienia są zdjęcia i ciuchy zostawione na kiedyś z szafy. Mam trochę ubrań na okres gdy schudnę. Trzymam, bo są motywacją. Są ubrania zbyt opięte. Te nielubiane wyrzuciłam. Teraz powoli u babci układam na miejscu to co zdecydowałam się zostawić. Mam dwa serwisy do kawy i komplet talerzy. Mam masę przydatnych drobiazgów. Znalazłam trochę zdjęć.

Jakiś czas temu kupiłam książkę o babcinych sposobach pielęgnacji urody. Ja nie dbam o siebie jakoś specjalnie, a jeśli już używam tylko kosmetyków naturalnych. Już dawno nie robiłam maseczki ani kompresu na twarz i myślę, że mogę sobie coś zaserwować. To chwila na relaks przecież. Można podczas zabiegu odpocząć, zrobić sobie przerwę w pośpiechu dnia. Zrobię..:) Będzie kompres z ziołami - listek laurowy, melisa, rozmaryn plus olejek  herbaciany. Później pójdzie peeling, ale gotowy naturalny. Później maseczka z kurkumy, jogurtu naturalnego, później tonik i krem. Zobaczymy efekt...:) Kiedyś częściej robiłam sobie takie pielęgnacje. Poza tym wydepiluję rece i pomaluję paznokcie. Powinnam przygotować nową porcję wody z olejkiem z drzewa herbacianego do pielęgnacji miejsc intymnych...

Wczoraj Rozi zaatakowała Mruczka, bo zaczepił się pazurem o moje poncho i warczał. Ona myślała, że na mnie i skoczyła na niego jak furia. To nie pierwszy raz gdy mnie usiłowała bronić...

Mruczuś czuje się lepiej odkąd go nosimy do jedzenia. Zaczął nawet sam chodzić i to do chrupek. Całymi dniami siedzi u mnie na ramieniu i mruczy.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.