Swięta minęły i jeszcze Sylwester. No i Trzech króli. SZaleństwo zimowe się skończy. Będzie można wyglądać na wiosnę. U mnie będzie huk roboty w tym roku. Nawet się na to cieszę, bo lubię robić plany i je realizować. Gdy coś zrobię to mam satysfakcję.
Dziś są wywożone śmieci. Wystawiłam kilka worków od mamy. Pracy jednak u mamy nie ubywa. Nie widać tego. Dziś dalsze łądowanie w worki. Moze Krzysiek też wyjmie wszystko z lodówki. Już rozmrozona i stare rzeczy cuchną. Ubrania jeszcze są. Trzeba spakować też koce i pościel. Mama zmarła na kanapie i teraz wszystko do wyrzucenia.
Nie wiem co zrobić z adapterem mamy i płytami winylowymi. Jest ich cała masa. niektóre ponoć cenne, ale ja się na tym nie znam. Nie wiem co zrobić z kasetami wideo. Są oryginalne. Co zrobić z magnetowidem. Jest kilka starych telewizorów.
Miałam chlebak drewniany w piekne róże, ale juz nie mam. Wczoraj S go rozwalil, bo się nie dal otworzyć. U mnie jest wilgoć w kuchni i już od jakiegoś czasu sie zacinał. Pewnie się odkształcił. Mam chlebak z plastiku, ale ja plastiku nie znoszę. Coś jednak mieć muszę, bo pieczywo kupuję się na kilka dni, a są myszy i na wierzchu leżeć nie może.
Sprawy urzędowe powoli załatwiam. Wczoraj odpisałam jedną osobę ze śmieci i załatwiłam akty do notariusza oraz ksero do pracy Krzyśka i Tauronu. Mam też już worki na ubrania. Sama byłam w sklepie to kupiłam grube. Niestety wybrałam ponoć za małe worki, bo tylko 100 l. Spakowałam 4 worki. Pakowałam sukienki po mojej ukochanej cioci, która odeszła 40 lat temu i ubrania po babci, dziadku. Spakowałam mamy koce i buty. Przyszły wspomnienia i smutno mi było, że moi bliscy juz po drugiej stronie. Znalazłam sporo złomu i sporo firanek. Firanek część zostawię dla siebie.
Tak przytulony sypia Mikuś...:) czy nie jest słodki...
i Sebastian z Majusią