Dziś Krzysiek jest w domu po południu i spróbuję go namówić do zrobienia rabaty. Rosliny na niej rosną ale trzeba ja obłozyć kamieniami. Mam troche kamieni i trochę kostek brukowych. Praca za długo nie potrwa, bo ja dziś pracuję i o 16 muszę juz siedzieć przed komputerem. Lepiej się czuję gdy mam dodatkową pracę. Zarabiam tyle co Krzysiek albo i trochę więcej i juz nie czuję sie jak pasożyt. Ja w całym swoim życiu byłam tylko kilka lat na utrzymaniu męża. Może 3. Czułam się jak pasozyt właśnie. Mąż dał mi to odczuć. To był czas gdy urodziłam Adriana, był kryzys i pracy nie było. SZybko zaczęłam układać krzyżówki i robić horoskopy, a z mężem sie rozeszłam. Teraz bez pracy dodatkowej miałam na utrzymanie siebie i zwierzat ale niekoniecznie juz na opał i remonty. Teraz jestem całkowicie niezależna i to mnie napedza. Nie uznaję zależności od mężczyzn.
Wczoraj Krzysiek był po południu w pracy, a ja sobie zrobiłam seans w wannie. Była pachnąca sól. Były świece i olejki. Nie powiem, żebym sie po tym czuła bardziej atrakcyjna ale na pewno wypoczęta. Tak to był dobry relaks i powinnam go sobie serwować częściej. Teraz już bez wyrzutów sumienia, bo więcej pracuję.
Dieta tak sobie. WAga na poczatku spadała regularnie i szybko ale ostatnio odpuściłam i spada wolniej. Nie wiem czy do końca VI do 83 kg spadnie tym bardziej, ze już puchnę od ciepła. Na koniec VI zdecydowanie koniec tego etapu diety. Wrócę we wrześniu. Herb life mam dwa niecałe koktajle i chyba mi wystarczy tyle. Na lipiec kupię kolejny, bo chcę go pić na jeden posiłek. Nie do węglowodanów nie wrócę. Chodzi mi o pieczywo. Muszę wagę utrzymać do IX, a wtedy kolejna faza ostrej diety. Znowu atak na 4-6 kg. W tym roku musi być nadwaga.
Mam kilka róż w donicach. Jedna donica stała z boku i Krzysiek jej nie podlewał. Róża przyschła, a juz była gotowa do kwitniecia. To żółta niezawodą róża, obficie kwitnąca. Bardzo mi jej żal, a na Krzyśka sie wściekłam, bo jak zwykle nie myśli. Różę poobcinałam i mam nadzieję, ze jeszcze jest do odratowania.
Moje koty znowu maja świerzbowca usznego. Te same choć nie wszystkie. Tym razem ma Kajtek jak zwykle i Rozi. Doszedł Mruczek. Oczywiście leczę Oridermylem. To najskuteczniejszy lek i szybko po nim jest poprawa. Jednak po kilku miesiacach wznowa. Nie u wszystkich.
Kupiłam książkę o leczeniu traumy. To nie ostatnia z tego tematu. Czas uleczyć traumę związaną z Adrianem. On zachowywał sie czasem okropnie, jak kompletana patologia. Wiem, ze to było pod wpływem alkoholu i narkotyków, staram się wybaczyć. Nie będę pisać co mi zrobił, bo chodzi o jego dobre imie. POwiedziałam psychologowi i trzeba to uleczyć, bo niestety to zostało zamiecione pod dywan. Usiłowałam być twarda, silna ale nadal czasem snia mi sie koszmary i brak mi poczucia bezpieczeństwa. Moze książki i terapia pomogą. Myślę też o konsultacji z psychiatrą.
Pies nie jest chrupek z miski ale ze stołu je:(