Zamknęłam się w swoim świecie. Z Krzyskiem rozmawiam w zasadzie tylko słuzbowo. Z mamą nie dyskutuje już, bo dyskusje bywały burzliwe. To mi nie pasowało. Wytrzymuję to co mówi nawet jeśli to brednie, a ona jak mojego sprzeciwu nie widzi albo jak odpowiadam tak, nie to zwykle każe mi iść do domu. Często po kilku minutach. Gdy Krzysiek jest ze mną w pokoju siedzę w podwójnych słuchawkach/muzyka plus tłumienie dźwieków/. No i dobrze mi z tym. Z nikim więcej praktycznie na codzień kontaku nie mam. No czasem z S, rzadko.
Rozwijam swoje czakry w tym czakrę serca. Pracuję nad nimi intensywnie i regularnie. Czakre serca wzmacniam szczególnie. Noszę cały czas wisiorek z kwarcem rózowym. Czuje się nieźle ale czakra serca nadal nie pracuje dobrze. Gdy pracuje dobrze to człowiek kocha bezwarunkowo i nie oczekuje za swoją miłość zapłaty. Ja tego nie potrafię. Zawsze gdy sie otwieram oczekuję wzajemności. Gdy tego nie ma, gdy mnie ktoś psychicznie odrzuci, zrani natychmiast zamykam sie jak żółw w skorupie. Wtedy już nie ma miłości jest czujne oczekiwanie na atak. Niby wybaczam ale do czasu. Gdy on minie relację uważam za toksyczną. Z czystym sercem wybaczam tylko zwierzętom choć i w tym przypadku kocham bardziej te, które kochają mnie.
Za trzy tygodnie mam urodziny. To ostatnie przed sześdziesiątką. Boję się tej granicy, bo według tego co piszą 60 lat dla kobiety to juz granica wieku podeszłego, wczesnej starości. Ja juz teraz wiek czuję. Choćby kości i ich bóle. Choćby czasem brak energii. Już teraz o urodzie nie myślę. Dbam tylko i czasem martwię się o zdrowie. Krzysiek jest starszy i szybko sie starzeje. Dzieci nie mamy i czarno to wszystko widzę. Jeszcze jakoś to moje życie widzę dopóki jest Krzysiek ale gdyby go zabrakło co będzie ze mną. Niesprawna fizycznie, nietowarzyska, zamnięta w sobie i niezamożna. Nawet mnie nie będzie miał kto pochować. Nawet moze być tak, że znajdą mnie zmumifikowana po kilku miesiącach. Do domu opieki nie pójdę. Nawet nie rozważam tej opcji. Coś trzeba będzie za kilka lat pomyśleć... Narazie jestem za tym by przepisać dom na fundację kocią.
Czytam teraz trzy książki w tym jedną powieść. Dziś może jedną z książek skończę, bo chcę sie wziąć za psychodietetykę. Dieta nie dieta trwa. Niby nie ograniczam kalorii ale ograniczam węglowodany. Kupiłam suplement na odchudzanie ale niedoczytałam i muszę go zwrócić, bo może podnosić ciśnienie. Nie potrzebuję byc nakręcona psychicznie poza tym.