Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491214
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 sierpnia 2022 , Komentarze (13)

Koniec tygodnia. Byl owocny, bo sporo pracy wykonane. Dziś już odpoczynek. Będzie tylko praca zawodowa. W domu nic robić nie zamierzam.

Zastanawiam się czy nie kupić jedank farby do włosów albo nie połozyć farby w salonie. Teraz mam balejaż z blondem, a chodzi za mną znowu coś od złotego kasztanu albo miedzianego. Niby mialam nie farbować i zaakceptować włosy szpakowate, ale trochę się obawiam, ze znowu sobie z 10 lat dodam. Coś wewnątrz mnie mi szepce a komu ty sie chcesz podobać, a ja odpowiadam sobie. Tak bez przekonania jednak. Ostatnio z dbaniem o siebie znowu jestem na bakier, bo remont i wszystko w farbie. Paznokcie w plamki i dłonie i ciuchy poplamione. Wygladam jak siedem nieszczęść. Do tego gdy jest gorąco twarz mi świeci od potu. Włosy nieestetycznie spiete na karku. O i jeszcze chodzę w kolarkach demonstrując nieogolone łydki. Brak stanika też nie zdobi. Z dbaniem będzie lepiej gdy prace zakończę i wskoczę w leginsy i swetry. Oby do końca lata... :)

Od jakiegoś czasu prowadzę dziennik wdzięczności. Mam za co dziękować. moje życie ostatnio jest szczęśliwe. W domu spokój, mam Krzyśka, zwierzęta, mama spokojna, pieniędzy starcza i moje potrzeby są na bieżąco zaspakajane. Swoje życie oceniam na 5-. Dostaję to co daję. Nie uważam się za złego człowieka, bo staram się innych wspierać i raczej nikogo nie krzywdzę, ale moze robię zbyt mało. Mogłabym przecież być np. wolontariuszem w schronisku dla zwierząt czy w hospicjum. Mogłabym dawać więcej pieniędzy dla potrzebujących. Nie robię tego wszystkiego i dlatego nie uważam bym zasługiwała na idealne życie. Mam dobre, bo dlaczego niby miałabym się domagać idealnego skoro sama nie jestem idealna. O tym by pomagać w schronisku dla zwierząt mowy nie ma, bo nie dojadę. Hospicjum jest. Moze kiedyś do tego dorosnę. Podziwiam osoby pomagajace w hospicjum. Sama jednak nie wiem czy bym dała radę. Fizycznie sprawna nie jestem. Nie wiem czy można poświęcić na to kilka godzin w miesiącu tylko. Nie znam nikogo kto by pomagał. Moze gdybym znała toby mi było łatwiej, raźniej, boby mnie wciągnął. Mam sporo pytań i dylemat. Chciałam poznać ta pracę od kuchni, zadałam pytanie na forum i oczywiście jak zawsze zostałam zakrzyczana przez Vitalijki potrafiące tylko pluć jadem i zwalczające wszystkich kto myśli inaczej. Według nich nie nadaję sie do tej pracy, bo nie jestem empatyczna, mam swoje zdanie. Jestem wyrachowana. Krytykują też Reiki itd.  W dyskusję sie nie wdałam, bo po co? Podlizywać im sie nie będę, a awantury są zbędne. Te osoby poznały tylko tą  moją stronę, ktorą pokazuję wszelkiej maści natrętom i osobom źle usposobionym. Trudno, zebym pokazała im moją miękką stronę. Ona jest nie dla wszystkich. O hospicjum nie przestanę myśleć. Chciałabym pomóc potrzebującym. Naprawdę potrzebującym, a w hospicjum tacy są. Nie byłabym więc narazona na wykorzystanie przez różnej maści cwaniaków.

Dziś mam szkołę i zajęcia z psychologii. Jutro też. Brakowalo mi szkoly.

Ma byc deszcz. Nie dla wszystkich to dobra nowina, ale dla przyrody z pewnoscia tak, bo nawet Wisla wysycha.

26 sierpnia 2022 , Komentarze (10)

Ostatni dzień tygodnia gdy będzie ruch i otwarta furtka. Jutro niby Krzysiek idzie do pracy, ale ja juz na luzie będę siedziała przyczajona w samej podkoszulce w domu i nikomu otwierać nie bedę. To mi da odreagowanie psychiczne. Dziś jeszcze mam wyjść po warzywa. Ostatnio jeżdżą wcześniej. Pośpię jutro.

Dziś powinnam napisać tekst. Będą wróżby, będą medytacje, afirmacje. Będzie Reiki i będzie różaniec. Tak znowu do niego wróciłam i czuję spokój. Teraz odmawiam codziennie cały. Od września myślę by zacząć odmawiać Nowennę Pompejańską. Intencję z gatunku pilnych mam na razie 4 w tym spokój i miłość w domu. Chodzi tez o mamę oraz o życie w trzeźwości dla Adriana i Sebastiana. Inne ważne to o spokój duszy wszystkich moich bliskich zmarłych....

W przyszłym tygodniu moze pójdę do fryzjera. Trzeba by tez pomyśleć o 3000 na węgiel dla mnie i dla mamy. Gdyby sie udało to sprawy do załatwienia spróbuję połączyć o ile wniosków nie wyślę pocztą. Kolejka mi sie nie uśmiecha. Jeśli chodzi o fryzurę to będzie bob. Nie zamierzam teraz farbować włosów. Niech odpoczną. Do fryzjera powinien iść Krzysiek, bo ma już baczki do połowy ucha. Wyglada komicznie, bo mu sie włosy poddają i odstają. Wybiera sie od miesiąca i zawsze coś. Najczęściej to kolejka i to kobiet z farbą na włosach albo trwałą. Czekania na godzinę...Nie usmiecha mu sie i sie nie dziwię. Ja nie czekam tylko sie umawiam.

Miał być już chłod, a w zasadzie normalne, umiarkowane temperatury, a tu nadal straszy upał. Dość mam siedzenia przy wentylatorze i opóźnień w pracy. Już prawie wrzesień i chyba komuś na górze pory roku sie pomyliły... Trzeba jeszcze podlewać, bo nie wszystkie kalarepy zjadłam, a pomidory i papryki dochodzą. Mam też jeszcze kwiatki przed domem. Nie wszystkie zostały, ale są... Już myślę o zamknięciu sezonu. Nie cieszą mnie juz te rośliny na dworze o które trzeba jakoś specjalnie dbać...

Wczoraj brat Krzyśka przywiół sporo starej bozaerii. Będzie na rozpałkę, a juz się bałam, ze nie będzie nic. Miałam resztki.

25 sierpnia 2022 , Komentarze (8)

Dziś po południu Krzysiek jest w domu i moze go namówię do pomocy w domu lub obejściu. Jeszcze nie mam planów, ale coś sie do roboty znajdzie. Trzeba z pracami uciekać, bo jesień coraz blizej. Ja już ją czuję od kilku dni.

Kiedyś przez wiele lat zajmowałam się szamanizmem. To transy, emocje z gatunku niespokojnych dzikich. To niepokój, instynkty, czasem walka, strach, czasem sny o zabarwieniu seksualnym. To moc, zwierzeta mocy, dzicy pomocnicy bazujący na gwałtowności i instynktach. Aby coś osiągnąć konieczna była walka w tym psychiczna albo sex we śnie czy w transie. To było moje życie, ale nie odnalazłam sie w tym. Ja szukam spokoju, harmonii, delikatności i miłości. Walki nie lubię, wojownicza być nie chcę, a od stresów stronię. Sex uznaję tylko z partnerem, którego mam w realu i od snów erotycznych z kimś innym mnie odrzuca. Moja podświadomość widzi w tym zdradę. To dla mnie nie jest etyczne. Vikanką nigdy nie byłam, bo biegać po lesie nago nie mam ochoty. Najbardziej mi chyba pasuje  ścieżka anielska. To energie delikatne i pomocne. Wspierają, a nie krzywdzą nikogo. Jest też Matka Boska i jej delikatna kobieca energia. Niektóre wiedźmy to ją wybierają sobie za patronkę. Bóg jest miłoscią i nie każdy potrafi wznięść się na jego poziom by mieć z nim kontakt. Anioły i Maryja potrafią znizyć się do człowieka, a tego potrzebuje każdy gdy jest w stresie.

Trzeba już chyba pomyśleć o grzybach na zimę. Mam zamiar kupić 3 kg i wysuszyć. W zeszłym roku też tyle miałam i bylo dość. Jeszcze resztki teraz wyjadam. U mnie grzyby idą, bo lubię zupę i sosy. Dodaję je do kapusty, bigosu, zup, sosów. Ostatnio były kopytka z sosem grzybowym. Kotletów z grzybów leśnych nie robię. Robię za to z pieczarek. Dziś mają być knedle ze śliwką, sałatka i kawałek pieczeni - klopsa z jajkiem, który upiekłam wczoraj. Krzysiek zje z chlebem, a ja bez, bo by było za duzo węglowodanów.

Sprzedałam przedwojenną lampę i kupiłam dywanik do ganku i roletę.

24 sierpnia 2022 , Komentarze (20)

W ostatnie dni deszcz tylko wisiał. Kocham taką pogodę, ale trudno mi przychodziło zaplanować prace na dworze. Nie było szans ani na koszenie ani na cięcie drewna. Ja używam urządzeń akumulatorowych, a zalanie baterii to awaria urzadzenia. Problem był też z pracą przy dachach. Smarować dachy można tylko w czasie słonecznej pogody. Brat Krzyśka miał otynkować komin i też się nie udało. Opóźnienia w tym roku straszne. Tyle dobrego, że prace w ganku prawie skończyłam. Tu deszcz nie przeszkadzał. Dobra strona deszczu to też to, że nie muszę podlewać.

Nadal pracuję nad tomikiem. Myślę, że skończę do końca tygodnia.

Zostałam wychowana w religii katolickiej, ale nigdy jej praktycznie nie praktykowałam. Nie chodziłam do kościoła i nie czułam tej religii. W istoty wyższe wierzę, ale jestem chyba bardziej mistyczką niż katoliczką. Nie czuję potrzeby bywania w kościele. Wierzę, ze sama mogę kontaktować się z Bogiem. Rzadko sie modlę. Mimo to rozważam Nowennę pompejską. W różaniec wierzę. Ponoć odmawianie daje takie same efekty jak medytacja. Nie widzę nic wzniosłego w cierpieniu czy poświęceniu. Łatwiej mi przychodzi prosić anioły. One są blizej i ich pomoc czuję. Pomagają tak by nikogo nie skrzywdzić. O pomoc Jezusa proszę tylko przed zabiegiem Reiki. Był uzdrowicielem i pomagał. Tak sobie żyłam przez wiele lat spokojnie i dopiero ostatnio mnie zaczęły prześladować treści satanistyczne w snach. Nie wiem czy moja podświadomość uważa, że jeśli nie jestem 100% katoliczką to jestem satanistką? Przecież to nie jest prawdą. Nie wszyscy na świecie to katolicy. Są inne religie. Buddysta to przecież nie satanista? Ja jeśli chodzi o duchowość o to czym sie kieruję w życiu to jest to dekalog, ale nie wszystkie przykazania, bo od 5 i sa to zasady Reiki czyli: Właśnie dziś się nie złość, właśnie dziś sie nie martw, właśnie dziś bądź wdzięczny, szanuj wszystkie istoty na ziemi, pracuj uczciwie. Mam też swoje przykazanie miłości, czyli kochaj i nie krzywdź nikogo jeśli nie musisz. To sie tez tyczy zwierzat. To się też tyczy mnie. Mam kochać siebie i dbać o siebie. Nie ma tu miejsca na takie poświecenie, które mnie krzywdzi.

Śnil mi się S. Chciał sie zatrzymać u kogoś na melinie. Był pijany. Później chciał mi przedstawić kolegę. Powiedziałam, ze nie potrzebuję zawierać znajomości z menelami i obudziłam się. Moze go krzywdzę ale jest szansa, że już nikt z nałogami nie zjawi sie w moim życiu. Nikt z nałogami kto nie chce sie leczyć... Bardzo to wszystko smutne. Szkoda mi go, ale nie mam na niego wpływu. Nic za niego nie zrobię. Nie pomogę mu bez jego wspóldziałania, a pociągnąć sie na dno nie pozwolę. Gdyby chciał walczyć trwałabym przy nim i wspierała go. Nie chce jednak i to jego wola... Każdy ma wolną wolę...

Ostatnio nawet z przyjemnoscią ćwiczę jogę. Niby mnie boli to tu to tam, ale nie aż tak. Teraz ćwiczę codziennie po 15 minut. Każdą pozycję trzymam 10 wolnych oddechów i to mnie bardzo uspokaja. Szukam w życiu spokoju i tylko tego. Są codzienne medytacje. Najczęściej z kamieniami. Są afirmacje i jest Reiki. Teraz dołożyłam jeszcze różaniec z intencją. Ci co są w tym temacie doświadczeni twierdzą, że energia Maryji jest delikatna, łagodna, ciepła, kobieca i opiekuńcza. Właśnie tego szukam...

23 sierpnia 2022 , Komentarze (19)

Wzięłam sie za pracę w ganku. Idzie dobrze. Na razie jest sprzatnięte i jest wyniesiony gumolit. Pomalowałam drzwi. Dziś chcę pomalować okno. Została by jeszcze podłoga, ale czekam na farbę. Muszę jeszcze kupić roletę bambusową na okno. Do końca miesiąca jeszcze trochę ponad tydzień i mam nadzieję skończyć poza roletą. We wrześniu chcę sie skupić na sprzątaniu. Będzie mycie okien, pranie zasłon, kap, kocy. Dywan w tym roku w pokoju dziennym nie będzie prany, bo caly czas załatwia sie na niego Megusia. Wie, ze robi źle, ale ma już ponad 15 lat i ma prawo mieć kaprysy. Wtóruje jej co oczywiste Mikuś. Jest jeszcze za mały by wołać na dwór... W najblizszych dniach będzie też cięcie drewna. Zostało jeszcze kilka palet.

Ostatnio dotarło do mnie żyję w niektórych dziedzinach monotonnie. Ot chociażby takie gotowanie. Przepisów masa, a u mnie różnorodnosci nie ma. Na przestrzeni kilku miesięcy z kalafiora były tylko kotlety. Kiedyś robiłam zupę, zapiekankę z jajkiem, kalafior z patelni do jajka sadzonego, kalafior z patelni do makaronu, zapiekankę z wedliną. Wczoraj sie zdenerwowalam i ugotowalam kalafior z przysmażana marchwią, cebulą i pieczarkami. Na koniec posypałam serem tartym. Zawsze to odmiana. Zmiany sa dobre dla mózgu i psychiki ponoć. Dziś chcę zrobić makaron ze smażonym jabłkiem, cebulą, posypane orzechami i serem. Do tego będzie fasolka szparagowa i kotlety buraków.

Krzysiek ma jechać do miasta. Ma kupić mięso mielone z szynki to zrobię klops z jajkiem. Już mu zapowiedziałam, zeby sobie nie kupował mielonki. On kupował te najtańsze, a one przecież naszpikowane licho wie czym. Teraz raz w tygodniu będę robić jakieś wędliny domowe. Nie będzie kupował wynalazków. Moze też raz w tygodniu conajmniej będę piec chleb. Mam przepis na taki z otrębami i mam przepis na taki z mąki orkiszowej. Są zdrowsze niż białe pieczywo ze sklepu. Czas zadbać o Krzyska. Wyraził na zmiany zgodę. To więcej pracy dla mnie, ale myślę, że warto.

Nie wiem czy mi się zdaje, ale mam wrazenie, ze moje koty jedzą już więcej. Wykładam normalną porcję, a one zjadają i szukają jeszcze... Toby mogło oznaczać wczesną jesień.

Mikuś chyba rozumie daj łapkę. Daje gdy jest spokojny. Pikuś nie dawał, a warczał...

22 sierpnia 2022 , Komentarze (17)

Elementem miłości do siebie jest szacunek do siebie. Jeśli będę się sama szanować to i będę przyciągać osoby, które tez mnie będą szanować. Czy ja sie szanuję? Nie bardzo chyba. Nie tak do końca. Niby dysponuję swoim czasem, niby sama podejmuję decyzje, niby nie boję sie sprzeciwić tam gdzie trzeba i mam własne zdanie, ale mam też czasem problem z egzekwowaniem swoich praw. Boję sie też niektórych zmian. Niby z mamą jakoś do porozumienia ostatnio dochodzę i przestała mi ubliżać. Nie potrafię jednak wyegzekwować szacunku od Krzyśka i teoretycznie powinnam zwiazek zakonczyć, ale sie boję. W tym wypadku nie ufam sobie, ze sama sobie poradzę. Jestem już w tym wieku, ze utrzymanie domu takie siłowe, fizyczne byłoby dla mnie bardzo trudne. Nie wyobrażam sobie samodzielnego noszenia węgla, rąbania drewna, przesuwania mebli, wieszania firanek. Kto by przyniósł ciężkie zakupy. On jednak dużo w domu robi co trzeba docenić. Ja jestem za to wdzięczna. No i co dwa dochody to dwa. Dom utrzymać łatwiej. Nikogo innego juz szukać nie chcę, bo mogę trafić gorzej. Trzeba będzie chyba znosić nieprzyjemne epitety kosztem szacunku do siebie. Coś za coś. Wygoda, poczucie bezpieczeństwa w tym wypadku wygrywają. On uważa, ze mnie szanuje, a słowa mu wylatują w nerwach. Gdy jest zły to klnie tak samo na mnie jak i na guzik od spodni, kota czy zasuwke w drzwiach. Jest chory i twierdzi, ze gdy jest wściekły musi sie wyładować. Nie potrafi inaczej, a pracować nad sobą nie chce. Faktycznie gdy tak spojrzę chłodnym okiem to on mnie nie kontroluję, nie poniża, wspiera mnie, zwykle słucha co do niego mówię, nie próbuję nade mną dominować. To wszystko wskazuję na szacunek. Zakończenie relacji z S wpłynie pozytywnie na mój szacunek do siebie. Na razie opłacam mu telefon i przy tym chcę pozostać...

Nowy tydzień i czas zabrać się za prozę zycia. Myślę o praniu pościeli. Czas też zadbać o rośliny pokojowe, bo jesień idzie. Trzeba usunąć co zniszczone, a do tych kwiatuszków co zostaną dosypać ziemi. Tym razem zniszczona jest trzykrotka, a ładnie rosła. Niestety Józek ją wykończył. Zniszczył tez fikusa lirolistnego. Na razie dałam go na półkę na ścianie, ale podejrzewam, ze miejsce kiepskie i rósł nie będzie. Zyskałam za to fuksję ułankę. Kupiłam ją przed dom ale uschła, bo było jej za goraco. Zabrałam ją sprzed domu za komórkę, a ona zakwitła. Juz jest w domu i reiki zrobione. Zobaczymy... Dziś moze potnę trochę drewna.

Choroba nam przeszła, ale cierpi moja mama. Poci się i męczył ją katar. Do tego ma biegunkę. Nikt z nas testu nie robił, ale to chyba covid.

Mikusiowi nadal przez większość czasu stoi jedno uszko. Drugie sie zabiera jak mawia moja mama, bo stoi czasem. Co dalej będzie z uszkami Mikusia zobaczymy. To kundelek i wszystko moze być. 9 sierpnia skończył 4 miesiące i wszystko jeszcze moze sie zdarzyć. I z uszkami stojacymi i leżącymi jest pocieszny i uroczy...

Zdałam sobie sprawę, ze jestem wygodna. W końcu to do mnie dotarło, bo wiedziałam wcześniej. Mam jowisza w 6 domu, a to dom między innymi pracy z gatunku codziennej, niezawodowej. Efekt jest taki, ze często idę na łatwiznę. Dom ma być wygodny i robię w nim tylko aby aby bez zaangażowania. Wszystko ma byc wygodne i ciuchy też. W ogrodzie robię tylko tyle ile muszę i koło domu też. Nie sadzę roślin trudnych. Gotuję też to co robi sie szybko i bez trudności. Gołabków nie robię np. ani ciast wypasionych nie piekę. O urodę dbam w bardzo ograniczonym zakresie. W niczym się nie wysilam. Niby te pólśrodki mnie nie do końca satysfakcjonują, bo widzę wady tego, ale wygoda wazniejsza.

***

wieczór przeciera oczy

zarzuca na ramiona ciemność

las za oknem ścieli się w ciszy

ty i ja przytuleni

chwytamy gwiazdy

piękno chwili wypala znaki w pamięci

noc miękkim welonem

splata się z mgłą

pamiętasz tamten wieczór

i tamtą noc

obietnice wyznania sekrety

i to co było później

pamiętasz

czy chcesz zapomnieć

21 sierpnia 2022 , Komentarze (13)

Dziś niedziela i ma być spokojny dzień. Chcę odpocząć od zajęć fizycznych. Było spanie i wspomnienia. Ciepłe myśli pobiegły tym razem do moich zwierzat. Do tych których juz obok nie ma takze. Wspominałam Pikusia, Filusia, Lwiczkę. Te odeszły ostatnio...Ogladałam zdjęcia i bardzo smutno mi bylo. Żal, że odeszły jeszcze sie czai. nie potrafię jeszcze podejść w ten sposób, że przeżyłam z nimi sporo fajnych lat. To jeszcze zbyt świeże. A moze ja jestem zbyt poważna, zbyt melancholijna, wręcz depresyjna z natury? Moze za bardzo skupiam sie na tych ciemnych stronach. To co złe pamietam i czasem z powrotem przeżywam. Nadal pamietam strach Lwiczki, wzrok Filusia w ostatnie dni i ból Pikusia...


Po ciele i mózgu czas na psychikę. Jak o nią zadbać? Co jest ważne. Ważny jest ruch. Ważne sa cele i wyzwania. Ważne jest by robić coś przyjemnego typu hobby. Ważna jest miłość do siebie. Ważne są kontakty z innymi. Ważne jest by nie porównywać sie z innymi. Trzeba nauczyć sie prosić o pomoc i trzeba mówić o swoich emocjach. Przyznam się, ze ja o swoją psychikę mało dbam. Krzysiek jeszcze mniej. Ot choćby kontakty z innymi. Mam ich bardzo mało. Nie potrafię prosić o pomoc nikogo poza najblizszymi. Nie chcę nikomu sie narzucać i być kłopotem. Nie mówię prawie nigdy o uczuciach. Uczucia to mój problem, bo kiepsko sie na nich skupiam. Zwłaszcza nad pozytywnymi. Czasem mam wrażenie, ze nic nie czuję... Dla mnie za to ważne jest unikanie stresu, harmonia w życiu. O to dbam. Do tego dążę. Problemem są toksyczne osoby, ale pracuję nad tym.

Moje kocięta nr 2 kończą w tym roku 10 lat. Została Czarnusia i Suzi. Śniezek umarł kilka lat temu na serce po tym jak użyłam klatki łapki gdy uciekł z domu na jakiś czas. Kocięta były dzikie wyciagniete z malin. Niby je oswajałam cały czas, ale mało reagowały. Najbardziej ufny byl Śniezek. Przychodził na kanapę i kładł sie obok moich nóg. Koteczki nie sa agresywne, ale do niedawna nie dawały sie dotknąć, bo umykały. Od jakiegoś czasu Czarnusia jest bardziej ufna. Przychodziła do mnie na kanapę, a teraz odkąd jest Mikus przychodzi na stól i nie ucieka gdy ją głszczę. Myślę, że to polubiła. Koteczka jest bardzo miła. Ma delikatne futerko i piękne okrągłe oczka. Myślę, ze dzięki niej pokochałam bardziej czarne koty. Do niedawna jeszcze nie lubiłam tej maści. Oczywiście nigdy nie odrzuciłam czarnego kota, bo patrzę na charakter, a nie wygląd. Kieruję się sercem. Dzikiemu kotu nie narzucam się jest, bo jest... Trwa obok. Jest bezpieczny. Nie musi mnie kochać. Nie musi być przymilny.

20 sierpnia 2022 , Komentarze (6)

Wczoraj wieczorem znowu miałam przeboje z internetem. Jak nie prąd to internet. Wystarczy burza. Najpierw wyłączyłam, bo już mi raz  burza uszkodziła modem, a później za żadne skarby nie chciał wystartować. Poszłam spać i jeszcze nie było. Myślałam, że awaria i byłam wściekła, bo miałam pilną pracę. Dziś niby jest, ale zagrozenie burzy nie przeszło. Nie wiem czy będzie później...:(

Ostatnio piszę wiersze, maluję, rozwijam się wewnętrznie i duchowo. Myślę o książkach, antologiach i moze tomikach. To sprawia mi przyjemność i przychodzi bez wysiłku. Niestety nie uczę się angielskiego i szansa na studia oddala się. Niby jestem teraz spokojna, ale gdzieś z tyłu głowy kolacze sie myśl, ze jak zrezygnuję to będę żałować. Kiedyś mogę nawet uznać, ze zmarnowałam życie. Z drugiej strony studia to 5 lat wysiłku, wyrzeczeń i stresu związanego z egzaminami. Nie bardzo jestem na to gotowa. Co będzie dalej czas pokaże... Na razie żyję prawie jak emerytka. Niby pracuję, ale nie uczę się niczego. Zaczynam sie obawiać o sprawność mojego umysłu. Niby mam jeszcze wakacje, ale mam wrażenie, ze trwonię czas, że przecieka mi miedzy palcami. Miałam ambitne plany, a teraz utknęłam w jakimś maraźmie. Wciąga mnie ten stan coraz bardziej, a moja podświadomość zdaje się to akceptować...

Jednak czas się zmobilizować. Zaczynam przygotowywać tomik z wierszami o miłości. Jestem w kontakcie z wydawnictwem. Myślę o jakiś 60 wierszach. Trochę mam, ale muszę wybrać te lepsze. Trochę trzeba będzie napisać.

Po ciele ogólnie przyszedł czas na mózg. Czy dbam o niego z miłoscią? Co lubi mózg? Co mu daję? Na pewno wazne sa witaminy z grupy b. Do tej pory przyjmowałam je sztuczne. Teraz chciałabym naturalne z żywności. Trzeba zacząć jeść więcej kasz. Ważne są jajka, nabiał. Moze banany, orzechy. Ważny dla mózgu jest ruch i moja joga. Ważna jest praca umysłowa typu czytanie, nauka, krzyżowki. Mózg lubi medytację i sen. Ja biorę jeszcze zamiennie ashwagandę i różeniec górski. Do tego ginko. Czy takie wsparcie jest konieczne? Zaczęłam to stosować gdy uczyłam sie do matury. Moze teraz już czas te suplementy odstawić? To zawsze chemia przecież...

Krzysiek już dziś poszedł do pracy. Szybko ten tydzień urlopu zleciał. Trochę roboty w domu i koło domu zostało podgonione, ale też odpoczął. Teraz na mnie czeka ganek. Jest też cięcie drewna - palety. Chciałam, zeby Krzysiek drewno przygotowane od razu rąbał ale sie broni. Drewna do porąbania starczy chyba na pól zimy. Co dalej nie wiem. Juz teraz oszczędzamy, bo gdy palimy w dwóch piecach, żar przenosi sie na łopatce. Liczę się z tym, ze trzeba będzie drewno kupować, a teraz jest z tym problem.

Węgiel już mam...Ulga...

***

Zadzwoniłeś o poranku

pomiędzy jednym kieliszkiem a drugim

tak jakbyś chciał

ukołysać dzień a zatrułeś go

nie widziałam twoich oczu

w moich zatliła się zgroza

były ciemne jak świat o północy
podeszłam do okna

spojrzeniem rozbudzając kwiaty

potem cisza

i nic nie poradzę na to

że wiatr nie chciał słuchać

twoich kłamstw

19 sierpnia 2022 , Komentarze (22)

Dziś ostatni dzień urlopu Krzyśka. Mimo choroby sporo pracy zostało wykonane. To mnie cieszy. Chcę mieć satysfakcję i zadowolenie, ze pracy ubywa. Ze swoją pracą sobie radzę, ale niektóre czynności są zależne od Krzyśka. Nie wszystko by mi było łatwo wykonać samej. W dwie osoby pracuje sie łatwiej. MNie teraz czeka praca w ganku. Chcę pomalować drzwi, okno i podłogę. Farbę muszę kupić. Co zrobić z gumolitem nie wiem. Chyba trzeba będzie wystawić na gabaryty. Teraz ganek ma być bardziej elegancki, ale tylko trochę. Wszelkie gumofilce i grabie chcę przenieść.

Jakiś czas temu bywałam na portalach randkowych. Sporo mężczyzn było chętnych na poznanie mnie, ale większkość to poszukiwacze przygód. Zupełnie nie rozumiem po co odzywa sie do mnie ktoś towarzyski skoro wyraźnie piszę, ze szukam introwertyka. Po co pisze ktoś kto szuka przygody skoro dla mnie ważny jest zwiazek. Po co pisze ktoś o innych zainteresowaniach skoro zna moje preferencie i niechęć do pogaduszek. Potrafię odsiac takie osoby i tylko się denerwuję, że mi czas zabierają. Teraz nie szukam nikogo. Mam Krzyśka i mi wystarczy. Pokusy by działać na dwa fronty zwalczam. Skoro związku z Krzyśkiem zakończyć nie chce to nikt inny nie powinien być dla mnie ważny. To się nazywa moralność albo uczciwość. Ważne jest dla mnie niekrzywdzenie  niepotrzebne innych. Nie chcę też krzywdzić Krzyśka. Skoro chcę być z nim z jakiś względów to jestem. Jeśli nie to zrywam, rozstaję się i szukam kogoś następnego. To wymaga odwagi i otwarcia. Byłam nieuczciwym tchórzem przez ponad 6 lat... Wstyd. Ja się teraz czuję z tym źle...

Dziś dalsze refleksje nad miłością do ciała. Nad akceptacją. Wnioski są. O choćby taki, że nie bardzo akceptuję to, że sie starzeję. Jestem zła na siebie, ze nie jestem wydolna tak jakbym chciała, że czasem w kościach łupie, że czasem z trudem wstaje z kanapy, że ciało nie nadąża  za duchem. A co ciało winne, ze sie starzeje? To naturalna kolej rzeczy. Jest czas mlodości i starości. Moja sie zbliża i ciało to czuje. Dla mnie starość oznacza małą sprawność fizyczną i uzależnienie od innych. Muszę to zaakceptować choć bardzo się tego boję. Jeszcze nie tak szybko, ale kiedyś to nadejdzie. Można ze starością, z niesprawnościa walczyć, ale czy ciało to na pewno lubi? Lubi dużo chodzić mimo bólu w kościach? Czy dziarski staruszek chodzący o kijkach kilka kilometrów dziennie z bólem zwalczanym uparcie tabletkami, maściami robi dobrze? A moze to gwałt na ciele, bo i ból i chemia... 

Dziś mam zajęcia z dietoterapii... Bardzo ważne dla mnie. Niby jeszcze całkiem nie dojrzałam do zmian w diecie, ale juz zaczynam o tym myśleć. Chodzi mi zwłaszcza o ograniczenie spożycia pszenicy, białej mąki. Chcę wprowadzić więcej warzyw. Colę już ograniczyłam, mięso też. Wędlin tych kupnych prawie nie jem. Czas pomyśleć poważnie o Krzysku. Jest jeszcze sprawa suplementów. Trochę ich łykam i nie wiem czy ta chemia jest konieczna. Niby to leki ziołowe. Chcę odrzucić choc witaminy. Łykam b, multiwitaminę i wit c w sezonie grypowym no i D3. Gdybym bardzie zadbała o dietę, to witaminy by były zbędne. No moze nie wszystkie, bo D3 nie jestem w stanie dostarczyć. Trzeba by wychodzić więcej na dwór. Krzysiek wychodzi ale ja raczej nie.

***

kiedy życie zamknie drzwi

dotknij wspomnień

o poetce pogrążonej w ciszy

i o poezji nieuchwytnej jak czas

pomyśl o przestrzeni

pomiędzy wersem a wersem

o uczuciach

wypowiadanych szeptem

i o tych krzyczących

i o szlochu

tak szloch też jest ważny

pomyśl o metaforach

układających się miękko w dłoniach

o ich pięknie czasem subtelności

i milionie znaczeń

wspomnij

18 sierpnia 2022 , Komentarze (18)

Od dawna wiem, ze nie ma co szukać poparcia wśrod ludzi skupionych na innych sprawach niż ja, bo u ludzi zainteresowanych czym innym nie znajdzie się poparacia. Nie pochwalą mnie a może niektórzy i skrytykują. Nawet genialny poeta nie zainteresuje kogoś  kogo poezja nie porywa. Poeta piszący wiersze o przemijaniu niekoniecznie doceni te o miłości. Miłośnik zwierzat nie znajdzie popaprcia u matki polki. Ten kto wierzy w horoskopy i wrózby moze być potraktowany jak wróg przez katolika. Nie ma praktycznie ogólnych wzorców, a punkt widzenia zalezy od miejsca siedzenia. Sztuką życia i dobrostanu psychicznego jest tak dobrać sobie grono osób bliskich by nie być przez nie krytykowanym nadmiernie. Krytykę bardziej doświadoczengo malarza mogę przyjąć, jako krytykę konstruktywną. Krytykę zajmowania sie malarstewem gdy moje związki leżą i kwiczą już nie. Nikt nie lubi mieć podcinanych skrzydel, ale i nie wszyscy muszą mnie lubić. Każdy wybiera dziedziny którymi chce sia zająć w tym życiu. To jego wola. Wola wola... Ja jestem sobą i chcę być sobą. Nie będę tu pisać tak by przypodobać się innym. Wszystkim i tak się nie da...

Ostatnio zajęłam sie pracą nad pokochaniem siebie. Zaczęłam od ciała i mam troche przemyśleń. Akceptuję swoje ciało, ale czy kocham? Nie jest dla mnie atrakcyjne i nie będzie, ale to nie powód by go nie kochać. Potrafię kochać przeciętnie wygladających mężczyzn czy zwierzęta  to i swoje ciało powinnam umieć. Jest tu nawet trochę wspólczucia, że nie mogę go kochać za urodę, że takie biedne, bo innym też sie moze nie podobać. Mogę go cenić za to, że jest zdrowe, względnie zdrowe. Staram się o nie dbać. Ostatnio pytałam je na czym mu zalezy. Jak mam mu okazać miłość? No i doszlam do wniosku, że jemu nie zależy na urodzie, nie przeszkadzają mu zmarszczki itp. Dbanie o nie by przypodobać sie innym bywa dla niego nie dbaniem a torturą. Agresywne zabiegi, operacje itp to nie jest dbanie o ciało. O jego dobro. Moje ciało lubi delikatną pieszczotę w tym dotyk kota, miękknie tkaniny, lubi wygodne ubrania i buty. Lubi gdy odpoczywa, lubi sen i wodę, lubi jeść i pić, lubi zabiegi Reiki i medytacje, bo wtedy odpoczywa i odpręża się. Na pewno lubi być sprawne i zdrowe, ale czy lubi katowanie dietami i morderczym treningiem? Wątpię.

 Jesień moze nadejść wcześniej w tym roku, bo bociany już odlatują i zaczęły sie rykowiska jeleni. Mnie już lato nie dokucza. Lubię późne. Na jesień specjalnie nie czekam, bo jeszcze sporo pracy zostało. Za kilka dni przyjdzie znajomy do dachów. Jest jeszcze do zrobienia daszek nad drzwi i otulina na drzwi od pracowni. Będzie do zrobienia roleta. Za ganek sie wzięłam. Jest do zrobienia komin i podmurówka.

Czekam na pieniadze, bo chcę kupić farbę do posadzki w ganku...

Pilarka działa...

***

cicho spokojnie

nadchodzi kolejna jesień

rozpali klony

pomaluje szkarłatem liście winobluszczu

rozsieje pod stopami lśniące kasztany

i tylko stara brzoza przy cmentarnym murze

nie zalśni złotem nie zatańczy w słońcu

jej czas przeminął

i cmentarny anioł po niej płacze

i mój czas przemija

dusza rwie się do tańca do wzlotów

ciało dotknięte przez czas mówi stop

jeszcze jedna jesień i jeszcze jedna może kilka

i ktoś też może zapłacze po mnie

może wspomni

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.