Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491317
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 sierpnia 2022 , Komentarze (4)

Niby infekcja przeszła, a osłabienie jeszcze trochę pozostało. Nic fizycznie mi sie robić nie chce. Krzyśkowi też nie. Coś jednak trzeba będzie zrobić. Myślę o porządku w ganku od strony podwórza. Trzeba z pracami uciekać. Wczoraj co trzeba było zrobiliśmy poza paleniem gałązek. Przeszła burza i wszystko zmoczyła...

Ostatnio żyjemy spokojnie. Furtka jest prawie po całych dniach zamknieta, a to dobrze na mnie wpływa. Niepokój psychiczny mnie opuścił. Celebruję ten spokój. Ja nie szukam niepokoju, ale on czasem znajduje mnie. Jest jakaś cząstka we mnie, która go przyciąga. Ja to nazywam w uproszczeniu atakiem sił mroku. Czasem to pokusa by zrobić coś złego lub sprzecznego z tym co planuję, czasem myśl. Czasem przejawia sie to koszmarami sennymi i złym nastrojem od rana. Czasem to uderzający we mnie zły nastrój innych i pokusa by odpowiedzieć tak by w pięty weszło.. Tak bywa i wiele osób ma takie nastroje, ale nie każdy z nimi walczy. To wtedy ludzie krzywdzą innych, biorą narkotyki czy za dużo piją. Ja bywam wtedy szorstka, spięta itp. Kiedyś bywałam agresywna. Czasem staję się impulsywna. Ja jestem zwykle siebie świadoma i gdy taki nastrój mnie opanowuje proszę o pomoc anioły, robię sobie Reiki i staram się nastrój zmienić. Chcę za wszelką cenę znaleźć sie szybko po jasnej stronie mocy. Coraz częściej, już prawie zawsze swoje walki wygrywam. Pomaga mi racjonalny umysł. Niestety to wszystko sprawia, ze mogę przyciągać osoby mnie podobne, czyli też mające pokusy. Ja osób impulsywnych czy ulegających nałogom i złym instynktom chcę unikać. Muszę więc włączyć rozum gdy poznaję nowe osoby. To niezbędne dla mojego komfortu psychicznego. Pomaga mi horoskop. Już mu wierzę na sto procent i mam szansę problemów uniknąć...

Aronek to cudowny kot i cieszę się, ze go mam. Jest cudowny i mnie kocha. To mnie cieszy. Codziennie gdy wychodzę rano z sypialni czeka na mnie i przymila się. Czasem płacze w nocy gdy mnie nie ma.  Lubi lezeć obok mnie. Lubi się przytulać i łasić. Do Krzyśka nie dochodzi... Moje koty lubią Krzyśka i niektóre tyko do niego garną. Ot choćby Morus czy Mega. Do mnie mało przychodzą. Musi być dobrym człowiekiem. Od Sebastiana trzymaly się z daleka. Gdy przyjeżdżał nie bardzo do mnie przychodziły gdy on był obok. Czekały w oddali. Mikuś przychodził ale się bał Sebastiana i wystarczyło, że ten wziął papucia i już umykal i szukał opieki u mnie. To samo było z Pikusiem. Chyba jak nie widziałam krzywdził jednego i drugiego. To nie może mieć dłużej miejsca. Dla moich zwierząt stworzyłam bzpieczny azyl i nikt im nie może zagrażać...

Dziś miał przyjechać węgiel, ale Krzysiek chce na piątek... Kupiłam tonę dobrego kalorycznego, polskiego węgla za 3200, bo niestety musiał być workowany. Luzem nie było. Był tylko gruby i zagraniczny, a licho wie jaka to jakość. Czekać już nie chciałam. Jeszcze niedawno był po 2500. Teraz podobno węgiel z naszych kopalni idzie do Niemiec. Drewna nie ma od 2 miesięcy. Ja mam 2 kubiki, ale chciałam jeszcze trochę...

Wczoraj był gwałtowny deszcz i zalało mi ganek od strony podwórza. Wody było z 5 cm. Stała na całym ganku. Zalało też moją pilarkę, bo lezała na podłodze. Baterii w niej nie bylo, ale nie wiem czy będzie działać... Problem jest z rynną nad drzwiami. S miał to naprawić, a zrobił prowizorkę, która nie wytrzymala. Znowu koszty. Ten rok jest wredny... Mama wylała z 4 wiaderka wody. Resztę Krzysiek, i nawet wściekły nie był...

16 sierpnia 2022 , Komentarze (4)

Dziś trzeba by już sie wziąć za jakąś pracę typu fizycznej. Krzysiek może wytnie sumaki i spali trochę cienkich gałązek, które robią nieład na podwórku. Ja moze się wezmę za koszenie. Moze też usunę co zbędne z donic. Są kapusty zjedzone przez bielinka, pedy ogórków i kabaczka. Myślę też o jodze. Przez te kilka dni infekcji nie miałam siły ćwiczyć. Teraz chcę do tego wrócić. Ostatnio ćwiczę codziennie 15 minut. To yin joga. Niby nie trzeba do niej siły i energii, ale trzeba elastyczności. Teraz w czasie tej infekcji bolały mnie mięśnie i nie byłam w stanie w pozycji wytrwać. Czas wrócić do zywych...:)

Mam kilka starych obrazów olejnych odziedziczonych po przodkach i mam kilka obrazów, które sobie kupiłam. Niestety wszystkie ściemniały. Kupiłam specjalny preparat do mycia i czekam na niego. Oby to było wystarczające, bo na konserwację mnie nie stać. Chyba mnie nie stac, a obrazów szkoda...

Trzeba by kupić węgiel. Jestem niespokojna, bo zawsze w lipcu już miałam. Teraz by był dobry czas, bo Krzysiek ma urlop. Nie wiem czy ma siłę teraz wrzucać, a zapłcić za wrzucenie nie bardzo chce. Jak węgiel już będzie leżał w komórce to mi ulzy. Mam jeszcze dwa kubiki drewna. Trochę z tego odejdzie, bo klocki mają około 30 cm, a mnie trzeba do 28. Pociąć miał S, a teraz nic z tego. Ja swoją pilarką nie dam rady, bo za delikatna jest. Tu trzeba piły spalinowej i to mocnej. Jeśli chodzi o węgiel to też sie trochę martwię. Kiedyś wiedziało się co kupuje. Teraz węgiel z zagranicy i licho wie jaki. Kupiłam kiedyś  z Czech i był nic nie warty, bo ciepła nie dawał. Pamiętam sprzed lat węgiel, który dawał 25 stopni ciepła u mnie w pokoju. Teraz z trudem do 22 dociągam. Kopalni na której był tak dobry węgiel juz nie ma. Została zamknieta jakiś czas temu. Teraz trzeba chyba myśleć o pompach ciepła, ale mnie na tą droższą nie stać, a tańsza się ponoć nie sprawdza. Ja mam tylko nadzieję, że moze ktoś pomyśli o tym by nas podłączyć do ciepłowni. U nas większość ludzi ma gaz, a za kilka lat już takie ogrzewanie będzie zabronione. Węgiel też i czym wtedy grzać? Nie wszyscy mają dochody po 5000. Są i tacy co mają rentę w wysokości 1200. Pracownicy mniej zarabiający tez są potrzebni, bo kto by sprzatał, a oni się wysokiej emerytury nie dorobią... Ktoś kto ma 1200 renty pompy ciepła nie kupi...

***

tak cicho

późne lato roztacza czar

dotyka pysznych ogrodów

bogactwa sadów

wczoraj zerwałam kosz jabłek

dziś kabaczek gości

na stole

jutro posmakuję lasu

i wybiorę się na kurki

jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden

i jesień przybędzie bez fanfar

przyniesie orzechy rude rydze

i nostalgię

15 sierpnia 2022 , Komentarze (6)

No i święto. Ja w tym roku nie mam poświeconych wiazanek...Ja zawsze po 15 sierpnia zaczynam śledzić zmiany w przyrodzie. Szukam tych, które oznaczają jesień. Pierwsze żólkną nawłocie, później żółkną pojedyńcze listki brzóz. Poranki juz chłodne i noce. Później rdzawe staną sie liście sumaka i pojedyńcze szkarłatne listki ozdobią winobluszcz. Ptaki zaczną jeść więcej i moje koty też będą napychać brzuszki. No i nastanie wczesna jesień. To najpiękniejsza pora roku według mnie. Te ciepłe barwy. Bogactwo barw- czerwień, złoto, oranż. Kiedyś były jeszcze kosze owoców i grzybów. Teraz została już tylko jedna jabłonka. To staruszka i nie owocuje za dobrze, a na grzyby nie chodzimy. Lubię las, ale szukanie grzybów mnie od kilku lat stresuje jak chodzenie.

Jutro już normalny dzień. Nie wiem czy coś zrobię w domu i koło domu. Teoretycznie mogłabym, bo juz czuję się trochę lepiej. Mija nawet depresyjny nastrój. Już katar jest też mniej dokuczliwy i w gardle nie drapie. Jestem jednak jeszcze osłabiona i każdy ruch to problem. Krzysiek też tak ma, a to znaczy, że to nie mój wymysł. Ostatnie dni to był totalny wypoczynek i wiecej spania niż działania. Martwi mnie Krzysiek, bo nie ma energii. Do pracy idzie w sobotę i od razu zostanie rzucony na głęboką wodę, bo dniówka będzie ciężka. Zostały mu jeszcze 4 lata do emerytury i nie wiem jak wyrobi... Ostatnio obserwuję zmiany w jego zachowaniu. Przytula mnie, obejmuje. Oby to było na stałe...

Dwa tygodnie do diety. Trzeba 4 kg zrzucić. To ciągłe odchudzanie i nabieranie mnie juz męczy. Nie jestem gotowa na radykalne zmiany w mojej codziennej diecie. Lubię węglowodany i nie zrezygnuję z nich, a od nich tyję. Chcę jeść kluski i ziemniaki, czasem pieczywo, domowe ciasto. Gdy nie jem tego co lubię jestem bardzo nieszczęśliwa i silna wola to za mało. Przestałam jeść ze stresów, bo się pilnuję. Niestety teraz wrzucam z 2000 kalorii gdy Krzysiek wraca z tygodniowych zakupów w mieście. Kupuje krokiety, zapiekanki, kabanosy, śledzie, czasem nutellę i ja muszę oczywiście wszystko zjeść na raz. Co z tego, ze cały tydzień jest ok, skoro raz w tygodniu wpada dodatkowe 800 kalorii. To daje wzrost wagi, niewielki, stopniowy, ale jednak. Teraz ważę 80-82 kg a to już początki otyłości. Znowu... Chciałabym już ważyć w normie i mieć spokój...

***

jeszcze raz dotknij mnie myślą

już ostatnią

nie tak miało być

chciałam budzić się przy tobie i zasypiać

chciałam płonąć jasnym ogniem

i spijać łzy z twoich rzęs

chciałam trwać tuż obok

chciałam i już nie chcę

nie chcę dopieszczać twardego serca

nie chcę manipulacji goryczy

nie będę marzyć tęsknić czekać

jeszcze raz dotknij mnie myślą

i zapomnij

14 sierpnia 2022 , Komentarze (18)

Niedziela i planowałam malowanie drzwi, ale nie wiem co z deszczem. Na razie leżę na kanapie, a przed chwilą zalogowałam sie na portalu z wrózbami. Moze cos zarobię. Dzień ma być poza tym spokojny i innych aktywności typu obowiązków nie przewiduję. 

Na razie staram się dojść do ładu ze swoim życiem. Eliminuję z niego wszelki zbędny stres. Z mamą kontakty ograniczyłam z S się nie kontaktuje wcale... Krzysiek ostatnio się wyciszył... Tak jest lepiej...

Mam na podwórku chmiel i cieszyło mnie to, ale przestało, bo za bardzo sie panoszy. Zniszczył już jodełkę. Teraz niszczy tuję i jałowiec od strony ulicy, winorośl i usiłuje zarosnąć placyk koło domu. Placyk jest wybetonowany i karmi sie na nim ptaki. Musi byc wolny. Podcinam draństwo i targam i ciagle go więcej. Juz nie daję rady. Chyba czas na randap. Wiem, że jest szkodliwy, ale czasem to ostateczność. Spróbuję spryskać i może zniszczy też korzenie. Na razie walka z tym jest przegrana. Utnę jedną odnogę i wypuści trzy nowe. Tak w kólko. Przyszedł też czas na pryskanie w ogrodzie. Trzeba dalej niszczyć perz i ostrężyny. Nic z nich nie ma, bo nie owocują. Ja jeżyny lubię, ale to też cenne źródło pokarmu dla ptaków...

Wszystkie moje róże za domem ponownie kwitną. Te od ulicy ani myślą. To chyba moja wina, bo maja za mało wody. Te od strony podwórka podlewam wężem. Te od strony ulicy tylko zraszam, bo nie ma kto wody nosić...

Mikusiowi od wczoraj stoi jedno uszko. Ciekawe czy na stałe, bo wygląda śmiesznie... Skończył już 4 miesiące i nadal jest przylepką. Podobno psy w tym wieku stają sie bardziej niezależne, a on nadal wyleguje obok i tuli się. Lubi leżeć z pyszczkiem na mojej nodze i wylizuje mi stopy, palec po palcu. Krzyśkowi wylizuje twarz... Na powitanie bardzo się cieszy. Kocha nas... Bardzo fajna psinka z niego i rozumna. Rozumie już podstawowe komendy typu nie wolno, odejdź, chodź, połóż się, nie gryz, do domu, ale nie zawsze jest posłuszny. Czasem trzeba krzyknąć kilka razy. Zwłaszcza wtedy gdy jest nakręcony...

Wczoraj było wino i czułam sie na tyle dobrze, ze zrobiłam nalewkę, kotlety z kalafiora i placki z jabłkami...

Wykupiłam sobie warsztat Sztuka kochania siebie...

***

Taka cisza między nami

już fanfary zamilkły

z goryczą liczę dni od rozstania

już tęsknota nie szarpie

jest ulga

ty i ja nici życia snuć będziemy osobno

nie po drodze nam razem

i tylko żal tych zachwytów

tych wzruszeń

straszny żal

13 sierpnia 2022 , Komentarze (4)

Dziś nieco później wstałam. Krzysiek nie idzie do pracy, bo ma urlop. Już prawie 15 sierpnia i trzeba powoli myśleć o zakończeniu prac. We wrześniu już będzie pora na co innego. Strasznie wszystko opornie idzie w tym roku. Jest jeszcze masa roboty. Ostatnio sąsiad mi zaproponował, ze podetnie mi ten chorujący orzech. Ma piłę z wysięgnikiem i da radę. Moze mi też to i owo skosi. Następne prace dopiero we wtorek. Nie wiem czy uda się zrobić wszystko w tym roku. Czarno to widzę...

Dziś będzie praca zawodowa, medytacje itp. Moze namaluję obraz. Moze napiszę wiersz. Moze poczytam, ale coś lekkiego. Na razie nauka angielskiego to stres i myslenie o studiach to stres. Kusi mnie, zeby zrezygnować.

Nadal nie wiem co z chodnikami na ulicy. Byly zbierane podpisy, żeby miasto zrobiło. Gdzie dzwonić w tej sprawie też nie wiem. Prace na ulicy mają sie ciągnąć do grudnia nawet. Gdyby chodniki robili w grudniu to rośliny sie nie przyjmą. Trzeba zabrać je wcześniej. Sa bujne i zalezy mi na nich. To miedzy innymi liliowce, irysy, marcinki w kilku kolorach i takie żólte wiosenne kwiatki.

Jest też problem z morwą na podwórku. Mama chciała, zeby posadzić, a teraz utyskuje, że ma ciemno w kuchni. Drzewko pięknie rosnie i szkoda je wyciąć.

Jest problem z ptakami. Ostatnio na podwórku widziałam stado około 40-50 wróbli. Przyszły jeść. Codziennie wysypuje sie pszenicę, ale ta porcja, która daje mama może byc juz za mała. Teraz zjadają 5 kg pszenicy tygodniowo i mama utyskuje, ze drogo. Zimą pójdzie chyba więcej. Nie można ich zawieść, bo urodziły sie u nas i cały rok są dokarmiane. Gdyby jedzenia zabrakło to zginą...

Przez tą infekcję nie chce mi się nic robić. Tylko bym spała...:( Trochę już jednak jakby lepiej psychicznie...

Pierwsze bociany ruszyły już do Afryki. Inne się zbierają. To oznaka późnego lata. Jesień idzie...

***

cicho cichutko

sierpień przemierza łąki i ogrody

bociany już szykują buty

i złotowłose nawłocie wchodzą na scenę

podziwiam floksy i nasturcje

a zmęczone hortensje

zazdroszczą im blasku

gonię w myślach

ubiegłoroczną chłodną noc

gdy lekką pieszczotą dotykałeś mojej duszy

pamiętam

jak wtuliłam się w twoje ramie i zapach róż

noce już chłodne

czy i teraz napełnisz mnie szczęściem

czy skalasz serce bólem

12 sierpnia 2022 , Komentarze (10)

Koniec tygodnia i dobrze, bo chcę odespać. Potrzebuję tego po ostatnich stresach. Krzysiek tez zmęczony i przysypia na siedząco w fotelu. Dziś musiałam wstać, bo warzywa. Trzeba kupić śliwki i morele na nalewki. Spytam czy są już jabłka na przetwory. Trzeba zrobić dzemy. Czekam na gruszki. We wrześniu zrobię sos chiński i to koniec...

Dziś mają być przelotne deszcze. Drewno/moje/ juz pocięte i Krzysiek zniósł. Zostało to od sąsiada. Powinnam malować ławkę, ale ryzyko deszczu mnie odstrasza. Moze więc koszenie. O ile będę w stanie.. Coś zrobić powinnam, ale samopoczucie kiepskie.. W domu została reszta w pracowni. Od przyszłego tygodnia chcę ruszyć z gankiem. Farbę do drzwi mam, ale najpierw sprzątanie. Trochę rzeczy trzeba będzie wyrzucić. Trochę przenieść.

Powinnam wkrótce iść do fryzjera. Będzie obcinanie i może balejaż. Poczekać muszę  aż potnę drewno. Nie chcę by mi włosy wchodziły do oczu. Teraz spinam. Włosy mam strasznie suche i przerwa w farbowaniu nic nie dała. Odżywkę mam bez spłukiwania z naftą. Moze jak końce zostana podcięte będzie lepiej...

Ostatnio często korzystam z kart anielskich. Miałam kilka talii od dawna, ale coś do mnie nie trafiały. To w większości delikatne przesłania. Karty wydawały mi się bardziej przydatne są do rozwoju duchowego niż do wróżb o pracy czy codzienności. No moze nie tak do końca i nie wszystkie. Tarot anielski podpowiada też co nieco o zyciu i karty anioły kabały również. Ostatnio otworzylam sie na karty anielskie i zaczęłam doceniać ich energię. Traktuję sie delikatnie i w świecie przepełnionym delikatnością chcę zyć. Uciekam od wszelkiej surowości w świat wewnetrzny i dobrze mi z tym. Odpoczywam. 

***

delikatnie i czule

dotykam przestrzeni w moim sercu

traktuję się łagodnie

rozpieszczam się

a ukojenie otula mnie miękkim szalem

myśli nie swawolą a płyną subtelnie

jeszcze chwila mgnienie

a wnętrze wypełni się cudowną energia

po brzegi

i nic już nie będzie ranić krzywdzić

nic i nikt

11 sierpnia 2022 , Komentarze (7)

Od dwóch dni tnę drewno i prawie to co miałam kończę. Dziś moze się uda. Wczoraj jednak dostałam od sasiada kilka palet i trzeba będzie też je pociąć.  Jutro chyba pomaluje ławkę. Kupiłam lakier i juz idzie. Drzwi pomaluję może w niedzielę o ile pogoda pozwoli. Musi byc zamknieta furtka, bo drzwi będą caly dzień otwarte. Nie mogą się skleić... Wszystko zależy od pogody. Malować w czasie deszczu sie nie da, a drewno ciąć już tak, bo ciągłe opady nie sa zapowiadane. Niby się z ta robotą trochę wyciszylam, ale ciągle się jednak martwię, że ze wszystkim nie zdążę. Na razie juz widzę, że nie daję rady z plewieniem. Nie wycielam też wszystkich chaszczy. Praca koło domu i w domu nie jest moją pasją i nie poswięce na nią po kilka godzin dziennie. Dlatego mój dom i obejscie wyglądają jak wyglądają. Czas przestać sie chyba tym przejmować. To za dużo pracy na jedną osobę. Czas wrzucić na luz...

Wczoraj znowu malowałam obraz. Teraz to niewielkie obrazy z kwiatami. Jeszcze podziałam, bo trochę podobrazi mam. Ostatnio bardzo mnie cieszy malowanie. Wyciszam sie przy tym. Wkrótce chyba poczynię pejzaz. Trzeba by namalować lato, bo niedługo odejdzie... Już mimo ryzyka upału, późne lato czuję. Nawłocie już prawie żólte. Teraz czekam na czas gdy zaczną sie sejmiki bocianów.

Część prac, które miał wykonać S nie ma kto zrobić. Miał zrobić pólkę na książki, wykosić spalinówką i pociąć drewno opałowe. Pólkę chciałam kupić, ale nic w starym stylu nie ma. Sa pólki, ale nowoczesne, a ja takiej nie chcę. Drewno opałowe musi być pocięte piłą spalinową, bo moje pilarka jest za delikatna. Ja spalinówki nie obsługuję, bo nie potrafię jej załączyć. Trzeba pociągać za sznurek, a ja tego nie potrafię. Mam jednak nadzieję, że jakieś dobre myśli mi wpadną do głowy. Pólkę teoreycznie bym była w stanie zrobić sama. W obi jest stolarnia i mogliby deskę na wymiar przyciąć. Podpórki mogłabym kupić, a wbicie gwoździ to nie jest przecież problem. Trzeba by jechać i pewnie to zrobię gdy miejsca na książki znowu zacznie brakować. No zobaczymy...

Od wczoraj oboje z Krzyśkiem jesteśmy chorzy. Sebastian nas czymś  zaraził. To katar, gardło i lekkie osłabienie. Nie wiem czy to nie covid...

***

Piszę ciągle piszę

wczoraj złożyłam strofy w wiersz

pachnący wiatrem znad pól

i drobinkami kurzu wirującymi w słońcu

dziś dotykam myślą żniw mojej młodości

gorączkę prac

parskanie spracowanych koni

ich spienione boki i zapach nawozu

wspomnienia napływają garną się i tłoczą

wciąż ich więcej i więcej

pamiętam

pokrzykiwania żniwiarzy

o czerwonych twarzach i zroszonych czołach

i ruchliwe ptaki na ścierniskach

i wozy ze zbożem

wypełnione po niebo

pamiętam…

10 sierpnia 2022 , Komentarze (27)

Lato w pełni, ale temperatury na szczęście umiarkowane. Noce już chłodne. Jeszcze trzy tygodnie i odetchnę. W ogrodzie bogactwo i warzyw i kwiatów. W tym roku do wazonu zbieram oprócz kwiatów polnych takze ogrodowe. Miałam rudbekie, floksy, dalie, nasturcje, a nawet hortensje. Kwitną też róże, bo część tych kupionych ostatnio powtarza kwitnienie. Róża pnąca nadal nie kwitnie. Do końca tego tygodnia chcę usunąć z donic to z czego nic nie będzie, bo szkoda wody na podlewanie. W przyszłym roku już nie wszystko bedzie. Miała byc jeszcze jedna skrzynia, ale zrezygnowałam. Dwie plus donice mi wystarczą. Powninam sie wziąć za plewienie. Chciałabym w kilku miejscach wysypać korą, ale się nie wyrabiam. Nie to nie. Szaleć nie będę. Koniec z życiem tylko pracą. Od kilku dni trochę czasu przeznaczam na przyjemności typu pisanie wierszy i malowanie. Nie zrezygnuję z tego na razie. Praca poczeka. Nie jestem robotem... Tu obraz z poniedziałku i wiersz... Kolory na zdjęciu znowu inne niż oryginał. jakieś takie zdechłe:(

***

Jesteś tak blisko

a tak daleko

nie pozwalasz mi zajrzeć w myśli

nie chcesz bym dotknęła uczuć

trwamy obok

bo tak trzeba

a może bo tak wygodnie

bo nie ma wyjścia

nie będę już walczyć o łyk szczęścia

szarpać się

nadzieja odeszła bez fanfar

pozostały wspomnienia

i dni pomalowane goryczą

tylko czemu to tak boli

Od wczoraj zastanawiam sie nad potrzebami. Mam nawet książkę, ale jej jeszcze nie czytałam i czytać  na razie nie będę teraz. Na razie wnioski mam takie, ze moja mama była całe życie głucha na moje potrzeby i z tego powodu nie czułam sie przez nia kochana. Nie miałam od niej czułości i ciepła, a na tym mi bardzo zależało. Takich samych wybieram partnerów. To akurat jest normalne, że sie powiela wzorce. Są zimni i nieczuli i zamknięci emocjonalnie, a wszystkie moje związki bazowały na seksie. Nie czułam się naprawdę kochana i nie czuję. Ja się przytulam i jestem czuła, a moje gesty trafiają w próżnię i nie sa odwzajemniane albo sa traktowane jako zaproszenie do seksu. Setki razy mówię, że o sex mi nie chodzi. Setki razy tłumaczyłam, ze czuję sie psychicznie zaniedbywana i  nic z tego gadania nie wynika. Teraz mam juz dość. Nie będę się juz dłużej narzucać. Mam czułość i miłość od zwierząt i na tym sie skupię. Niech mi tylko nikt nie próbuje mówić, że jestem stuknięta, bo bardziej kocham zwierzeta od ludzi. Moje związki będą z rozsądku. To też sie sprawdza. Szukać nowego faceta nie będę. Nie chce mi się i mnie to nudzi...

Sebastian sie wczoraj po kryjomu upił i tego co miał zrobić nie zrobił. Do tego jest butny i nie czuje sie winny, że zawodzi. Jest wściekły, że go do roboty gonię. Wczoraj usłyszałam, że żadna baba nie będzie nim rządzić i że jestem idiotką, bo nic nie umiem i nie rozumiem...W dyskusje nie wchodziłam, bo nie ma sensu dyskutować z pijanym. Nic nie przemyśli, bo pewnie dziś już nie bedzie pamiętał o co poszło... Pojechał do domu. Krzysiek się cieszy. Mama też. Koty wróciły na kanapę, a ja sie martwię, bo z robota stoję. Dachy będą robione za dwa tygodnie, bo teraz znajomy nie ma czasu. Już tyle razy S mnie zawiódł, a ja ciągle od nowa daję kredyt zaufania. Chyba faktycznie jestem skończoną idiotką, bo nie uczę sie na błędach. Już żadnej relacji z alkoholikiem. To bez sensu tylko nerwy, stresy i zawiedzione nadzieje.

9 sierpnia 2022 , Komentarze (14)

Dziś może Sebastian pojedzie do sklepu budowlanego po lakiery bezbarwne do malowania drzwi, ławki i skrzyń. Trzeba tez kupić kołki i moze po drodze paliwo do kosy. Pojedzie chyba z sąsiadem. Jest koszenie kosą spalinową. On to zrobi, bo dla mnie jest trochę za ciężka. Niby koszę, ale jemu sprawniej idzie.

Ja moze wezmę się za dalsze porzadki w pracowni. Został regał. Niestety jest zniszczony przez wilgoć i ruszyć go strach. Przejrzę rzeczy w srodku. Są tam czasopisma ezoteryczne, które moga sie przydać. Są tam też rzeczy typu zwykłe, łamiące się kredki, stare długopisy i pisaki. To trzeba wyrzucić. W przyszłym roku regał usunę, a kupię coś innego, bo jest na nim trochę książek, które zostaną...

Wczoraj Sebastian robił przy dachu od komórki. Jest problem, bo deski są spróchniałe. Wszystko sie ugina i gwoździe nie chcą się trzymac. W przyszłym roku czeka mnie grubsza robota. Oby wytrzymało. To wina Krzyśka, bo on chodzi do komórki i od dawna widział, ze sie leje. Nic nie powiedział, bo nie chciał wydawać na robotę pieniędzy. No to teraz ma koszty wzrosły i to znacznie. Od wczoraj klnie, bo praca w domu i trzeba wydać pieniądze. Jest też ruch, a to go drażni. Wczoraj Sebastian pociął tez troche drewna. Dziś dalsza robota na dachu i cięcie.

Wczoraj przeczytałam kilka moich wierszy. Nie pamietam żadnego...Tu jeden z wierszy sprzed sześciu lat... Pamiętam jak go pisałam...


Miłość w słowa ubrana 


nie powiem nikomu

o naszych porankach i popołudniach

to tajemnica

tulę w dłoniach

chwile pomalowane rozkoszą

niecierpliwość warg

gorąco oddechu

dotknij mnie jeszcze raz

wpisz w ciało zamierający krzyk

ukołysz

zanim odjedziesz kolejny raz

a tęsknota potarga duszę

A tu wczorajszy pisany na szybko. Rzadko teraz piszę...

***

nie mów nic

niech cisza kradnie pocałunki

w sekretnym miejscu

tuż obok serca

tyle lat

trwamy dłoń w dłoń

pieszcząc usta oddechem

tak słodkim tak ciepłym

dotykam tych lat

to celebrując każdy moment

to przeklinając los

jak długo jeszcze

będę trwać przy tobie

w związku bez przyszłości

8 sierpnia 2022 , Komentarze (10)

Do niedawna zazdrosciłam czasu osobom zajętym sprawami duchowymi na cały etat. Czasu na medytacje, jogę. Myślałam, ze wszyscy zajęci duchowością na pełny etat sa cały czas oderwani od spraw materialnych. Ja myślę ciągle o pracy, porządkach i to mnie napedza. Ciężko mi sie od tego oderwać. Chciałam mieć czas na dłuzsze medytacje, moze dłuższa jogę. Chciałabym osiągnąć wewnętrzny spokój na stałe. Nie potrzebne mi emocje typu podniecenie psychiczne, eksytacja. Nie lubię adrenaliny. Ostatnio jednak dotarło do mnie, że nikt praktycznie nie jest zajęty duchowościa na pełny etat. Nawet w klasztorach trzeba przecież gotować, prac, sprzatać itp. Tam nie ma słuzby. Ponoć praca fizyczna jest korzystna, bo między innymi uczy pokory i cierpliwości. Powinnam przekonać sie do tych prac i wykonywać je solidnie z zaangażowaniem. 

Inna ostatnia refleksja to taka, że cenniejszy jest piekarz wykonujący swoja pracę z zaangażowaniem i dobrze niz magister mający pracę gdzieś. Z drugiej strony czy na pewno? Bóg stworzył i jednego i drugiego przecież. I ten drugi moze być wartościowym człowiekiem. Moze dążyć do doskonałosci w innej dziedzinie. Moze sie rozwijać i być dobrym człowiekiem. Tylko, ze praca potrzebna jest każdemu według mnie. To część składowa życia. Powinna zajmować około 1/3 doby. To może byc nauka, praca nad sobą. Cokolwiek. Lenistwo po całych dniach, lekceważące podejście na pewno nie jest zgodne z boskim planem. Z drugiej strony czy np żebrak pracuje czy pasozytuje na innych? A moze zebrak tez jest potrzebny, bo uczy innych dzielenia się i daje mozliwość wykazania sie dobrym sercem. Tylko czy rozsądne jest wspieranie żebrającego alkoholika? Toż on pijąc ulega podszeptom złych sił, a ten kto mu daje datki wspiera go w tej uległości. Kiedyś żebranie nie było karalne... Kiedyś żebracy chodzili po wsiach i zebrali pod kościołami. Były datki za modlitwę... Dylematy...

Pogoda jest odpowiednia na pracę na dworze. Dziś moze uda sie zrobić z dachem. Ja może troche pokoszę. Nie wiem czy uda się podsypać kamieniami w ogródku. Kupiłam większe kamienie, bo chciałam zrobić decoupage. Faktycznie kilkanaście kamieni wybrałam. Mam kamienie z motywami przyrodniczymi - motyle, liście, ptaki.  Trzeba by też uporzadkować ogródek przed domem, bo chmiel rośnie jak szalony. Winobluszcz też. Powinnam usunąć z donic ogórki i kapusty, bo nic z nich nie będzie. Ładne w tym roku były brokuły, kalarepy i pomidory.

Wczoraj Sebastian naostrzył mi noże, bo ja do szlifierki nie podchodzę. Boję się tego ustrojstwa, a Sebastian mi nie daje i mnie jeszcze straszy. Krzysiek mi ostrzy na schodach, ale to nie to. Wczoraj S wkręcił mi też dwa kołki pod obrazy. Miejsce trudne, bo koło łuku i gwoździe nie chciały wchodzić. Mam też już wkręcone kołki i powieszony wieszak na ziele w sieni. Też gwoździe nie chciały wchodzić. Ja niby wiertarka pracuję, ale lekką. Niestety nie mam siły zmienić wiertła, bo trzeba dokręcać. Wczoraj zabrałam się za malowanie. Tym razem to akryle. Obraz jest mój, a nie malowany po numerach.

***

rozmarzona

spoglądam wstecz

i składam strofy miękkie jak futro kota

o drgających płomykach w zakamarkach serc

o niespokojnych ustach pieszczących cień mojej skroni

o dłoniach szukających się nawzajem

gdzie te wyznania cichym szeptem barwiące poranki

gdzie bukiety bzu i wonnego jaśminu

rozkwitające w cieple spojrzeń

gdzie żar wilgotnych warg

spijających krople rosy z mojej skóry

teraz pozostała tylko smutna obecność

tęsknota za ciepłem

i samotność przyczajona w kącie

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.