Od dwóch dni tnę drewno i prawie to co miałam kończę. Dziś moze się uda. Wczoraj jednak dostałam od sasiada kilka palet i trzeba będzie też je pociąć. Jutro chyba pomaluje ławkę. Kupiłam lakier i juz idzie. Drzwi pomaluję może w niedzielę o ile pogoda pozwoli. Musi byc zamknieta furtka, bo drzwi będą caly dzień otwarte. Nie mogą się skleić... Wszystko zależy od pogody. Malować w czasie deszczu sie nie da, a drewno ciąć już tak, bo ciągłe opady nie sa zapowiadane. Niby się z ta robotą trochę wyciszylam, ale ciągle się jednak martwię, że ze wszystkim nie zdążę. Na razie juz widzę, że nie daję rady z plewieniem. Nie wycielam też wszystkich chaszczy. Praca koło domu i w domu nie jest moją pasją i nie poswięce na nią po kilka godzin dziennie. Dlatego mój dom i obejscie wyglądają jak wyglądają. Czas przestać sie chyba tym przejmować. To za dużo pracy na jedną osobę. Czas wrzucić na luz...
Wczoraj znowu malowałam obraz. Teraz to niewielkie obrazy z kwiatami. Jeszcze podziałam, bo trochę podobrazi mam. Ostatnio bardzo mnie cieszy malowanie. Wyciszam sie przy tym. Wkrótce chyba poczynię pejzaz. Trzeba by namalować lato, bo niedługo odejdzie... Już mimo ryzyka upału, późne lato czuję. Nawłocie już prawie żólte. Teraz czekam na czas gdy zaczną sie sejmiki bocianów.
Część prac, które miał wykonać S nie ma kto zrobić. Miał zrobić pólkę na książki, wykosić spalinówką i pociąć drewno opałowe. Pólkę chciałam kupić, ale nic w starym stylu nie ma. Sa pólki, ale nowoczesne, a ja takiej nie chcę. Drewno opałowe musi być pocięte piłą spalinową, bo moje pilarka jest za delikatna. Ja spalinówki nie obsługuję, bo nie potrafię jej załączyć. Trzeba pociągać za sznurek, a ja tego nie potrafię. Mam jednak nadzieję, że jakieś dobre myśli mi wpadną do głowy. Pólkę teoreycznie bym była w stanie zrobić sama. W obi jest stolarnia i mogliby deskę na wymiar przyciąć. Podpórki mogłabym kupić, a wbicie gwoździ to nie jest przecież problem. Trzeba by jechać i pewnie to zrobię gdy miejsca na książki znowu zacznie brakować. No zobaczymy...
Od wczoraj oboje z Krzyśkiem jesteśmy chorzy. Sebastian nas czymś zaraził. To katar, gardło i lekkie osłabienie. Nie wiem czy to nie covid...
***
Piszę ciągle piszę
wczoraj złożyłam strofy w wiersz
pachnący wiatrem znad pól
i drobinkami kurzu wirującymi w słońcu
dziś dotykam myślą żniw mojej młodości
gorączkę prac
parskanie spracowanych koni
ich spienione boki i zapach nawozu
wspomnienia napływają garną się i tłoczą
wciąż ich więcej i więcej
pamiętam
pokrzykiwania żniwiarzy
o czerwonych twarzach i zroszonych czołach
i ruchliwe ptaki na ścierniskach
i wozy ze zbożem
wypełnione po niebo
pamiętam…