Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1500113
Komentarzy: 54650
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 sierpnia 2022 , Komentarze (7)

Od dwóch dni tnę drewno i prawie to co miałam kończę. Dziś moze się uda. Wczoraj jednak dostałam od sasiada kilka palet i trzeba będzie też je pociąć.  Jutro chyba pomaluje ławkę. Kupiłam lakier i juz idzie. Drzwi pomaluję może w niedzielę o ile pogoda pozwoli. Musi byc zamknieta furtka, bo drzwi będą caly dzień otwarte. Nie mogą się skleić... Wszystko zależy od pogody. Malować w czasie deszczu sie nie da, a drewno ciąć już tak, bo ciągłe opady nie sa zapowiadane. Niby się z ta robotą trochę wyciszylam, ale ciągle się jednak martwię, że ze wszystkim nie zdążę. Na razie juz widzę, że nie daję rady z plewieniem. Nie wycielam też wszystkich chaszczy. Praca koło domu i w domu nie jest moją pasją i nie poswięce na nią po kilka godzin dziennie. Dlatego mój dom i obejscie wyglądają jak wyglądają. Czas przestać sie chyba tym przejmować. To za dużo pracy na jedną osobę. Czas wrzucić na luz...

Wczoraj znowu malowałam obraz. Teraz to niewielkie obrazy z kwiatami. Jeszcze podziałam, bo trochę podobrazi mam. Ostatnio bardzo mnie cieszy malowanie. Wyciszam sie przy tym. Wkrótce chyba poczynię pejzaz. Trzeba by namalować lato, bo niedługo odejdzie... Już mimo ryzyka upału, późne lato czuję. Nawłocie już prawie żólte. Teraz czekam na czas gdy zaczną sie sejmiki bocianów.

Część prac, które miał wykonać S nie ma kto zrobić. Miał zrobić pólkę na książki, wykosić spalinówką i pociąć drewno opałowe. Pólkę chciałam kupić, ale nic w starym stylu nie ma. Sa pólki, ale nowoczesne, a ja takiej nie chcę. Drewno opałowe musi być pocięte piłą spalinową, bo moje pilarka jest za delikatna. Ja spalinówki nie obsługuję, bo nie potrafię jej załączyć. Trzeba pociągać za sznurek, a ja tego nie potrafię. Mam jednak nadzieję, że jakieś dobre myśli mi wpadną do głowy. Pólkę teoreycznie bym była w stanie zrobić sama. W obi jest stolarnia i mogliby deskę na wymiar przyciąć. Podpórki mogłabym kupić, a wbicie gwoździ to nie jest przecież problem. Trzeba by jechać i pewnie to zrobię gdy miejsca na książki znowu zacznie brakować. No zobaczymy...

Od wczoraj oboje z Krzyśkiem jesteśmy chorzy. Sebastian nas czymś  zaraził. To katar, gardło i lekkie osłabienie. Nie wiem czy to nie covid...

***

Piszę ciągle piszę

wczoraj złożyłam strofy w wiersz

pachnący wiatrem znad pól

i drobinkami kurzu wirującymi w słońcu

dziś dotykam myślą żniw mojej młodości

gorączkę prac

parskanie spracowanych koni

ich spienione boki i zapach nawozu

wspomnienia napływają garną się i tłoczą

wciąż ich więcej i więcej

pamiętam

pokrzykiwania żniwiarzy

o czerwonych twarzach i zroszonych czołach

i ruchliwe ptaki na ścierniskach

i wozy ze zbożem

wypełnione po niebo

pamiętam…

10 sierpnia 2022 , Komentarze (27)

Lato w pełni, ale temperatury na szczęście umiarkowane. Noce już chłodne. Jeszcze trzy tygodnie i odetchnę. W ogrodzie bogactwo i warzyw i kwiatów. W tym roku do wazonu zbieram oprócz kwiatów polnych takze ogrodowe. Miałam rudbekie, floksy, dalie, nasturcje, a nawet hortensje. Kwitną też róże, bo część tych kupionych ostatnio powtarza kwitnienie. Róża pnąca nadal nie kwitnie. Do końca tego tygodnia chcę usunąć z donic to z czego nic nie będzie, bo szkoda wody na podlewanie. W przyszłym roku już nie wszystko bedzie. Miała byc jeszcze jedna skrzynia, ale zrezygnowałam. Dwie plus donice mi wystarczą. Powninam sie wziąć za plewienie. Chciałabym w kilku miejscach wysypać korą, ale się nie wyrabiam. Nie to nie. Szaleć nie będę. Koniec z życiem tylko pracą. Od kilku dni trochę czasu przeznaczam na przyjemności typu pisanie wierszy i malowanie. Nie zrezygnuję z tego na razie. Praca poczeka. Nie jestem robotem... Tu obraz z poniedziałku i wiersz... Kolory na zdjęciu znowu inne niż oryginał. jakieś takie zdechłe:(

***

Jesteś tak blisko

a tak daleko

nie pozwalasz mi zajrzeć w myśli

nie chcesz bym dotknęła uczuć

trwamy obok

bo tak trzeba

a może bo tak wygodnie

bo nie ma wyjścia

nie będę już walczyć o łyk szczęścia

szarpać się

nadzieja odeszła bez fanfar

pozostały wspomnienia

i dni pomalowane goryczą

tylko czemu to tak boli

Od wczoraj zastanawiam sie nad potrzebami. Mam nawet książkę, ale jej jeszcze nie czytałam i czytać  na razie nie będę teraz. Na razie wnioski mam takie, ze moja mama była całe życie głucha na moje potrzeby i z tego powodu nie czułam sie przez nia kochana. Nie miałam od niej czułości i ciepła, a na tym mi bardzo zależało. Takich samych wybieram partnerów. To akurat jest normalne, że sie powiela wzorce. Są zimni i nieczuli i zamknięci emocjonalnie, a wszystkie moje związki bazowały na seksie. Nie czułam się naprawdę kochana i nie czuję. Ja się przytulam i jestem czuła, a moje gesty trafiają w próżnię i nie sa odwzajemniane albo sa traktowane jako zaproszenie do seksu. Setki razy mówię, że o sex mi nie chodzi. Setki razy tłumaczyłam, ze czuję sie psychicznie zaniedbywana i  nic z tego gadania nie wynika. Teraz mam juz dość. Nie będę się juz dłużej narzucać. Mam czułość i miłość od zwierząt i na tym sie skupię. Niech mi tylko nikt nie próbuje mówić, że jestem stuknięta, bo bardziej kocham zwierzeta od ludzi. Moje związki będą z rozsądku. To też sie sprawdza. Szukać nowego faceta nie będę. Nie chce mi się i mnie to nudzi...

Sebastian sie wczoraj po kryjomu upił i tego co miał zrobić nie zrobił. Do tego jest butny i nie czuje sie winny, że zawodzi. Jest wściekły, że go do roboty gonię. Wczoraj usłyszałam, że żadna baba nie będzie nim rządzić i że jestem idiotką, bo nic nie umiem i nie rozumiem...W dyskusje nie wchodziłam, bo nie ma sensu dyskutować z pijanym. Nic nie przemyśli, bo pewnie dziś już nie bedzie pamiętał o co poszło... Pojechał do domu. Krzysiek się cieszy. Mama też. Koty wróciły na kanapę, a ja sie martwię, bo z robota stoję. Dachy będą robione za dwa tygodnie, bo teraz znajomy nie ma czasu. Już tyle razy S mnie zawiódł, a ja ciągle od nowa daję kredyt zaufania. Chyba faktycznie jestem skończoną idiotką, bo nie uczę sie na błędach. Już żadnej relacji z alkoholikiem. To bez sensu tylko nerwy, stresy i zawiedzione nadzieje.

9 sierpnia 2022 , Komentarze (14)

Dziś może Sebastian pojedzie do sklepu budowlanego po lakiery bezbarwne do malowania drzwi, ławki i skrzyń. Trzeba tez kupić kołki i moze po drodze paliwo do kosy. Pojedzie chyba z sąsiadem. Jest koszenie kosą spalinową. On to zrobi, bo dla mnie jest trochę za ciężka. Niby koszę, ale jemu sprawniej idzie.

Ja moze wezmę się za dalsze porzadki w pracowni. Został regał. Niestety jest zniszczony przez wilgoć i ruszyć go strach. Przejrzę rzeczy w srodku. Są tam czasopisma ezoteryczne, które moga sie przydać. Są tam też rzeczy typu zwykłe, łamiące się kredki, stare długopisy i pisaki. To trzeba wyrzucić. W przyszłym roku regał usunę, a kupię coś innego, bo jest na nim trochę książek, które zostaną...

Wczoraj Sebastian robił przy dachu od komórki. Jest problem, bo deski są spróchniałe. Wszystko sie ugina i gwoździe nie chcą się trzymac. W przyszłym roku czeka mnie grubsza robota. Oby wytrzymało. To wina Krzyśka, bo on chodzi do komórki i od dawna widział, ze sie leje. Nic nie powiedział, bo nie chciał wydawać na robotę pieniędzy. No to teraz ma koszty wzrosły i to znacznie. Od wczoraj klnie, bo praca w domu i trzeba wydać pieniądze. Jest też ruch, a to go drażni. Wczoraj Sebastian pociął tez troche drewna. Dziś dalsza robota na dachu i cięcie.

Wczoraj przeczytałam kilka moich wierszy. Nie pamietam żadnego...Tu jeden z wierszy sprzed sześciu lat... Pamiętam jak go pisałam...


Miłość w słowa ubrana 


nie powiem nikomu

o naszych porankach i popołudniach

to tajemnica

tulę w dłoniach

chwile pomalowane rozkoszą

niecierpliwość warg

gorąco oddechu

dotknij mnie jeszcze raz

wpisz w ciało zamierający krzyk

ukołysz

zanim odjedziesz kolejny raz

a tęsknota potarga duszę

A tu wczorajszy pisany na szybko. Rzadko teraz piszę...

***

nie mów nic

niech cisza kradnie pocałunki

w sekretnym miejscu

tuż obok serca

tyle lat

trwamy dłoń w dłoń

pieszcząc usta oddechem

tak słodkim tak ciepłym

dotykam tych lat

to celebrując każdy moment

to przeklinając los

jak długo jeszcze

będę trwać przy tobie

w związku bez przyszłości

8 sierpnia 2022 , Komentarze (10)

Do niedawna zazdrosciłam czasu osobom zajętym sprawami duchowymi na cały etat. Czasu na medytacje, jogę. Myślałam, ze wszyscy zajęci duchowością na pełny etat sa cały czas oderwani od spraw materialnych. Ja myślę ciągle o pracy, porządkach i to mnie napedza. Ciężko mi sie od tego oderwać. Chciałam mieć czas na dłuzsze medytacje, moze dłuższa jogę. Chciałabym osiągnąć wewnętrzny spokój na stałe. Nie potrzebne mi emocje typu podniecenie psychiczne, eksytacja. Nie lubię adrenaliny. Ostatnio jednak dotarło do mnie, że nikt praktycznie nie jest zajęty duchowościa na pełny etat. Nawet w klasztorach trzeba przecież gotować, prac, sprzatać itp. Tam nie ma słuzby. Ponoć praca fizyczna jest korzystna, bo między innymi uczy pokory i cierpliwości. Powinnam przekonać sie do tych prac i wykonywać je solidnie z zaangażowaniem. 

Inna ostatnia refleksja to taka, że cenniejszy jest piekarz wykonujący swoja pracę z zaangażowaniem i dobrze niz magister mający pracę gdzieś. Z drugiej strony czy na pewno? Bóg stworzył i jednego i drugiego przecież. I ten drugi moze być wartościowym człowiekiem. Moze dążyć do doskonałosci w innej dziedzinie. Moze sie rozwijać i być dobrym człowiekiem. Tylko, ze praca potrzebna jest każdemu według mnie. To część składowa życia. Powinna zajmować około 1/3 doby. To może byc nauka, praca nad sobą. Cokolwiek. Lenistwo po całych dniach, lekceważące podejście na pewno nie jest zgodne z boskim planem. Z drugiej strony czy np żebrak pracuje czy pasozytuje na innych? A moze zebrak tez jest potrzebny, bo uczy innych dzielenia się i daje mozliwość wykazania sie dobrym sercem. Tylko czy rozsądne jest wspieranie żebrającego alkoholika? Toż on pijąc ulega podszeptom złych sił, a ten kto mu daje datki wspiera go w tej uległości. Kiedyś żebranie nie było karalne... Kiedyś żebracy chodzili po wsiach i zebrali pod kościołami. Były datki za modlitwę... Dylematy...

Pogoda jest odpowiednia na pracę na dworze. Dziś moze uda sie zrobić z dachem. Ja może troche pokoszę. Nie wiem czy uda się podsypać kamieniami w ogródku. Kupiłam większe kamienie, bo chciałam zrobić decoupage. Faktycznie kilkanaście kamieni wybrałam. Mam kamienie z motywami przyrodniczymi - motyle, liście, ptaki.  Trzeba by też uporzadkować ogródek przed domem, bo chmiel rośnie jak szalony. Winobluszcz też. Powinnam usunąć z donic ogórki i kapusty, bo nic z nich nie będzie. Ładne w tym roku były brokuły, kalarepy i pomidory.

Wczoraj Sebastian naostrzył mi noże, bo ja do szlifierki nie podchodzę. Boję się tego ustrojstwa, a Sebastian mi nie daje i mnie jeszcze straszy. Krzysiek mi ostrzy na schodach, ale to nie to. Wczoraj S wkręcił mi też dwa kołki pod obrazy. Miejsce trudne, bo koło łuku i gwoździe nie chciały wchodzić. Mam też już wkręcone kołki i powieszony wieszak na ziele w sieni. Też gwoździe nie chciały wchodzić. Ja niby wiertarka pracuję, ale lekką. Niestety nie mam siły zmienić wiertła, bo trzeba dokręcać. Wczoraj zabrałam się za malowanie. Tym razem to akryle. Obraz jest mój, a nie malowany po numerach.

***

rozmarzona

spoglądam wstecz

i składam strofy miękkie jak futro kota

o drgających płomykach w zakamarkach serc

o niespokojnych ustach pieszczących cień mojej skroni

o dłoniach szukających się nawzajem

gdzie te wyznania cichym szeptem barwiące poranki

gdzie bukiety bzu i wonnego jaśminu

rozkwitające w cieple spojrzeń

gdzie żar wilgotnych warg

spijających krople rosy z mojej skóry

teraz pozostała tylko smutna obecność

tęsknota za ciepłem

i samotność przyczajona w kącie

7 sierpnia 2022 , Komentarze (20)

Moja podświadomość jest chyba katoliczką, bo jak śnią mi sie koszmary to się żegnam. Tych co mnie atakują spryskuję wodą święconą i atak mija. Nie wiem co z tym zrobić, bo przede wszystkim jestem ezoterykiem i z  religią mi nie po drodze. Często jako reikowiec, astrolog czy wróżka bywam przez katolików atakowana i rośnie we mnie bunt. Ja nie uważam, że robię wróżbami coś złego, a tym bardziej Reiki. W przykazaniach o tym nic nie ma, a to nimi jeśli już staram sie kierować w życiu choć nie do końca. Do innych  bogów się nie modlę. Zawsze gdy robię zabieg Reiki proszę o pomoc Jezusa. Czasem odmawiam różaniec. Nie uprawiam czarnej magii i nikomu nie szkodzę. Kiedyś reikowcy przyjmowali w kosciołach i to było w porzadku. Ta linię w której jestem do Polski sprowadziła siostra zakonna. Nic nie mam tak ogólnie przeciw księżom, bo to ludzie i trafiają sie różni. Ogólnie jednak od kościoła mnie odrzuca, bo moim zdaniem kościól za bardzo sie ostatnio panoszy, za dużo spraw tuszuje i za bardzo chce ingerować w politykę. Pedofile zdarzają się nie tylko wśród księży, ale z drugiej strony te sprawy nie powinny być ukrywane. Wybaczenie jednak jest dla wszystkich. Kościól uczy wybaczania to i księżom tez trzeba wybaczyć. Z jakiej racji zabroniona jest aborcja? Jeśli katoliczka nie chce zabiegu to niech nie robi. Inne kobiety powinny mieć taką możliwość. Embrion z bardzo wczesnej ciąży nic nie czuje i do takiego momentu usuwanie ciąży powinno być dozwolone. Czemu nadal jest religia w szkołach? Czemu księża nie przestrzegający celibatu nadal są księżmi? Takich pytań i dylematów mam wiecej. Stąd te konflikty wewnetrzne. Dusza rwie mi sie do aniołów, a podświadomość ma kody dotyczące katolicyzmu. Dzień kiedy w czasie snu w razie potrzeby wezwę Archaniołą Michała zamiast się żegnać uznam za świeto.

Lato i znowu mnie ciągnie coby:) gdzieś wyjechać. Na wieś oczywiście - jeziora albo góry albo płytka czysta rzeka i las rozległy typu boru. Zanurzyłabym się w orzeźwiającej wodzie, pobrodziła, poszukała muszelek i kamyczków. W lesie posłuchałabym głosu ptaków. Ciągnie mnie bardzo do wody i do łąk, pól uprawnych, lasu. Chciałabym zobaczyć konia, usłyszeć piejące koguty, moze głos krowy. Ot nierealne marzenia. Teraz wyjechac nie mogę, bo sama nie chcę i trochę się boję. To było by realne, bo mógłby z Krzyśkiem pobyc Sebastian. Jak tak w te emocje wchodzę to kusi mnie wyjść nad rzekę, może nad jezioro, do lasu. To realne. Niby namiastka, ale jak sie nie ma co sie lubi... Moze dziś wyjdę nad rzekę. Można by zrobić zdjęcia. Mozna by wejść do wody. Mozna by wziąć Mikusia.

Poprowadź mnie

poprowadź mnie ścieżką

pachnącą przeszłością

gdzie wieś przycupnięta w cieniu drzew

tchnęła spokojem i ciszą

gdzie słoneczniki, topinambury i malwy

kłaniały się słońcu

pokaż mi łany zbóż chabry i kąkole

weź w dłonie śpiew skowronka i klekot bociana

poprowadź mnie tam

gdzie dusza spragniona wytchnienia

pląsała w objęciach łąk i wiatru

poprowadź mnie i nie zapomnij

Wczoraj był senny dzień. Cały czas padało. Uwielbiam taką pogodę. Koił mnie szum deszczu, krople stukające o parapet, kałuze rozpryskiwane przez jadące samochody. Cały dzień prawie czytałam. Było tez troche spania no i codzienne zajęcia w postaci dbania o siebie typu medytacja. Była joga i była praca. Jeśli chodzi o medytację, to teraz codziennie jest z kryształami. Medytuje po około 20 minut, a wtedy kamienie działaja na czakry. Z jogą mam trochę problemu. Przez kilka ostatnich miesięcy pozycje wytrzymywałam 5 wolnych oddechów. Teraz dołozyłam 5 kolejnych no i niestety ciężko mi wytrwać, bo kości i stawy bolą. Wytrzymuję, bo zależy mi na wyciszeniu. Yin joga to najspokojniejsza joga. Działa przede wszystkim na wyciszenie, emocje i na tym mi zależy. Dążę do harmonii w życiu i to też tyczy emocji.

Wczoraj popełniłam przestepstwo, bo zjadłam pizzę i to nie pieczoną w domu, a z lokalu... Normalnie takich rzeczy nie jem...

6 sierpnia 2022 , Komentarze (11)

Zdałam sobie sprawę, że nie jestem aż takim samotnikiem jak myślałam. Uciekałam od ludzi, bo zmęczyły mnie kontakty z toksycznymi osobami. Kogoś pozytywnie nastawionego do zycia, rozwoju, o podobnym podejściu do zycia chetnie bym poznała. Nie, nie czuję się samotna, bo mam co robić, ale mam tez świadomość, ze kontakty z ludźmi bywaja przydatne, bo np. rozszerzaja horyzonty. Fajnie by było czasem pogadać z miłymi, uprzejmymi osobami na poziomie. Dla niektórych jestem egoistką i mam tego świadomość. Według mnie to zdrowy egoizm, bo poświęcanie się dla osób toksycznych jest bez sensu. Świat ma do zaoferowanie towarzystwo tylu ludzi, że niekoniecznie trzeba wybierać te toksyczne. To też sie tyczy rodziny. Karma, karmą ale jest też coś takiego jak wolna wola. Mam prawie 60 lat i już dość było poświeceń. Teraz chcę żyć dla siebie i mam do tego prawo.

Jest też inna sprawa jeśli chodzi o toksycznych bliskich. Mozna nad związkami pracować, ale jest potrzebna zgoda i dobra wola obu stron. Wtedy możliwe są kompromisy. Nie zawsze sie jednak da. Niektóre osoby nie chca pracować nad związkiem i rzadaja dostosowania się, narzucają  swoje potrzeby, zdanie, a to krzywdzi. Nie powinno być na to zgody. Są też tak różne podejścia do zycia, że kompromis jest niemozliwy. Ktoś kto lubi działać w stresie nigdy nie dostosuje się do tego co chce harmonii, bo to dla niego słabość. Ten co chce harmonii nie zaakceptuje stresu, bo to dla niego chore i groźne dla zdrowia. Wtedy warto ograniczyc kontakty albo i je zerwać. Mam oczywiście świadomość, ze nie zmienię kogoś i jeśli chcę kontaktów to muszę zmienić siebie. Ja na razie nad związkami nie pracuję. Chcę dojść do ładu z sobą...

Chcę dołożyć sobie więcej ćwiczeń jogi. Teraz ćwiczę około 12-15 minut z 3-4 razy w tygodniu, a to mało. Chcę dojść do 15-20 codziennie. Kiedyś tak ćwiczyłam. Joga mnie bardzo wycisza, ale czuję bóle i to mnie zniechęca. Gdy zaczęłam się więcej ruszać koło domu i dołożyłam sobie więcej medytacji, ujęłam trochę jogi i chyba to nie był dobry pomysł, bo teraz mnie boli to i owo. Cały czas ćwiczę na leniucha, czyli w pozycji siedzącej lub leżącej. Mój wybór to asany na kregosłup w odcinku lędźwiowym. Na to kładę nacisk. Muszę teraz dołożyć coś na stawy rąk, bo mam zesztywniałe i z prostymi ćwiczeniami mam problem. Już nie łapię dłoni za plecami z obu stron... Nastawiam się na yin jogę. Chcę trzymać pozycję 10 wolnych oddechów. No zobaczymy

Dziś Sebastian miał zrobić cos na dachu ale deszcz. Powiesi wieszak... Ja mam koszenie i ogórki z curry. Tylko niecałe 2 kg, bo wiecej nie było. Moze Krzysiek kupi, to zrobie jutro.

5 sierpnia 2022 , Komentarze (22)

Zdałam sobie sprawę, że z tego co piszę moze wyłaniać się nie zawsze prawdziwy obraz mnie. Piszę szczerze, ale wydaję ostre sady. Mogę się  czasem wydawać wręcz butna i arogacka. Taka jestem w istocie dla wszelkiej maści natretów, którzy czegoś ode mnie chcą. Sama wybieram co jest dla mnie ważne i czym się chcę zająć. Najbardziej oprócz istot agresywnych przerażają mnie towarzyskie gaduły. Ciągle się boję też tego, że ktoś kto się nudzi będzie chciał sie podczepić do mnie i zaabsorwować mnie sobą. Nie mam na pogaduszki o niczym czasu i nie chcę mieć. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy i ja jestem w stanie pomóc to oczywiście to robię, ale osoba ma być zdecydowana i wszystko ma toczyć się szybko. Mój czas jest cenny dla mnie i proszę tez innych by go szanowali. Z drugiej strony brak mi czasem inteligentnej, miłej koleżanki z którą bym mogła pogadać. Kiedyś szukałam, ale nikogo o szerokich horyzontach, podobnym podejściu do zycia nie znalazłam. Podczepić sie chciały osoby z problemami, które nic z nimi nie robią, a uważają sie za ofiary i chcą tylko wspólczucia. Dla mnie takie ciągle narzekające osoby sa toksyczne i ich unikam. Ja z tych spotkań rozmów muszę też coś mieć. To może byc wiedza na której mi zależy, ale wiedza przydatna dla mnie... Co mi po wiedzy, która mi sie nie przyda? Po co mi wiedza na tematy, które mnie nie interesują?

Mikuś nadal niechetnie je ze swojego talerza. Kęsy ode mnie czy od Krzyśka pozera z ochotą. Krzysiek nadal gokarmi lodami z łyzeczki i nadal mu pozwala odgryzać po kawałku kanapki. Nie mam na to wpływu, bo rozmowy były, a on z uporem robi swoje. Mnie Mikuś nic nie zabiera siła, ale czeka cierpliwie aż mu dam. Przez ten brak konsekwencji piesek będzie źle wychowany. Juz teraz trzeba go zamykać gdy ktoś do nas przychodzi, bo skacze po ludziach, łapie za nogawki, gryzie. Jest też nadal problem z łagodnymi kotami, bo je gryzie. Niektóre goni. Wydaje mi się, że potrzeba mu karności i coś trzeba zrobić  by nie czuł sie szefem w naszym stadzie. On jak do tej pory to próbuje dążyć do dominacji nad słabszymi albo łagodnymi dla niego. Wczoraj spał z nami w nocy w sypialni. Oczywiście wybrał moja połowę łożka i było mi ciasno. Musiałam uważać na niego...Nie za bardzo sie wyspałam...

Wczoraj byłam na chwilę w mieście. W obie strony jechałam taksówką i mimo upału stresu prawie nie było. To autobusy mnie tak denerwują, ludzie i niechciane spacery.

Pracownia prawie ogarnięta. Dziś pracy koło domu nie będzie, bo ma przyjechać Sebastian i czas będę chciała spędzić z nim. Będzie praca zawodowa i moze zacznę malować. Mam do zamalowania obraz, bo na jego miejscu powstaną rudbekie. Zmieniłam trochę zajęcia w każdym dniu. Teraz trochę czasu przeznaczam też na relaks. Słucham wtedy muzyki, czytam coś na luzie, będę pisać wiersze, opowiadania i malować, będę oglądać filmy. Teraz to mi zajmuje około 2 godzin. Do około 1,5 - 2 godzin zajmuje mi dbanie o siebie czyli joga, Reiki, medytacje itp. Około 2 godzin, ale często mniej to dbanie o dom, czyli praca w domu, gotowanie, praca na dworze. Reszta praca i sen. Czas na kontakty międzyludzkie to przerwy między pracą, a pracą... NIe zawsze przecież wróżę....

4 sierpnia 2022 , Komentarze (4)

Dziś od rana myślę o swoim podejściu do związków no i wnioski są. Zawsze wybierałam mężczyzn  z tych ktorzy mnie chcieli. Nie mogli byc zbyt atrakcyjni, bo nie lubię konkurencji, stroszenia piórek, umizgów, kokieterii i zabiegania. Ci koło  których kręcą się kobiety nigdy mnie nie interesowali. Mężczyzna ma być łatwy do zdobycia, a raczej to ja sie daję łatwo zdobyć temu którego wybiorę. Ważny jest dla mnie charakter. Tu mam sporo wymagań. Mężczyzna nie może być absorbujący, bo ja nie mam czasu na jakąś specjalną pielęgnację związku. Jestem wygodna i ciągle zajęta. Mam przecież pracę, hobby, rózwój i to jest dla mnie szalenie ważne. Lubię się przytulać i lubię czułych mężczyzn ale to nie oznacza, że oczekuję ciąglego  patrzenia w oczy. Pasują mi mężczyźni mało towarzyscy, nie narzucający się typu pasjonatów. Mozemy żyć nieco obok siebie, ale w domu, bo lubię domatorow. Moze czytać, kolekcjonować znaczki, rozwiązywać krzyżowki itp. Byle spędzał czas spokojnie i w ciszy i byle ode mnie cudów w postaci wielkiej aktywności nie wymagał. Lubię mężczyzn spokojnych, niekonfliktowych i raczej uległych. Koniecznie musi lubić zwierzęta w tym oczywiście koty. Preferuję tych o dobrym sercu, raczej wrażliwych bez nałogów. Ci którzy mieli problemy z prawem są wykluczeni. Uparci twardziele nastawieni na wladzę i nie szanujący kobiet nie sa w moim typie. Krzysiek ideałem nie jest i S też nie. Ideału nie szukam, bo nic zmieniać nie chcę... Co mi życie przyniesie czas pokaże... Oczywiście mam świadomość, że wśród tych np. nieśmiałych może sie ukrywać ktoś bliski ideału. Moze też byc tak, że ten atrakcyjny koło którego kreca sie kobiety też ideałem moze być i może szukać kobiety podobnej do mnie. Zdaję sobie sprawę, że podchodzę do związków rozsądkowo, ale rojenia o miłości romantycznej już dawno mi wywietrzały z głowy. To nie kwestia wieku, ale podejścia. Co innego jest dla mnie ważne w życiu. Tak, że zostanę przy swoim i nad związkami juz myśleć na ten moment nie będę. Czasu szkoda gdy facet jest i drugi ewentualnie też...

Wczoraj udało mi się podgonic trochę pracy w pracowni. Dziś też coś zrobię. Pomyślę też o koszeniu. Trzeba będzie wyjść na dwór później, bo w dzień gorąco.

Pracuję nad sobą i planuję to i owo. Teraz rozmyślam nad otaczającymi mnie ludźmi i moim podejściem do nich. Czytam książkę o kochaniu siebie. Nie jest idealna, ale coś tam do mnie dotarło. Ta książka, spotkania z psychologami, książka o asertywności uświadomiły mi, ze muszę dla swojego dobra ograniczyć kontakty z bliskimi mi osobami. Nie mogę spotykać sie z mamą, bo to dla mnie stres. Stres mnie zżera i jest szkodliwy. Muszę pomyśleć o swoim zdrowiu, życiu i komforcie, a nie o tym by mama byłą zadowolona. Nie mogę znieść jej huśtawki nastrojów. To dla mnie zabójcze. To mnie wykańcza. Muszę też ograniczyć kontakty z moim synem. On pije i też jest nerwowy. Gdyby alkohol i narkotyki rzucił i zaczął sie leczyć to do tematu wrócę. Ograniczę też kontakty z S. Gdy będzie pijany nie będę z nim rozmawiać. Nie jestem odporna na stres i muszę się z tym pogodzić. Jestem nerwowa, drażliwa, bo takie mam geny między innymi. Moje dobro jest dla mnie wazniejsze niż innych i to jest prawidłowe podejscie. Wybieram życie w harmonii i mam do tego prawo.

A moze dziś namaluję rudbekie? Tak pięknie mi kwitna w ogrodzie... Kupiłam farby i pędzle...

3 sierpnia 2022 , Komentarze (14)

Obudziłam się dziś w ponurym nastroju. Byłam zła i gburowata. Czułam sama od siebie ciężką energię. Niby zaraz sobie to uświadomiłam, ale ten nastrój trwał przy mnie jeszcze jakiś czas. Coś z tym trzeba chyba zrobić, bo to zatruta energia. Poza tym jeśli ktoś ją ode mnie wyczuje to nie będzie się czuł dobrze i moze mnie unikać. Nikt nie lubi tego typu ludzi. Nikt  normalny nie lubi ciężkiej, nagatywnej energii. Skąd ona mi sie rano bierze nie wiem. Kłade sie wieczorem w dobrym pozytywnym nastroju. Jestem przepełniona dobrą energią, a rano takie coś. To nie pierwszy raz gdy mam takie wnioski rano. Dojście do normalnego stanu, pozytywnego stanu zajmuje mi jakiś czas. Nieraz do godziny. To nie jest według naukowców oznaka wrednego charakteru a syndrom. Poranna gburowatość zdarza się sowom, ktore to nie maja ochoty rano wstawać.

Dziś trzeba było wstać wcześniej, bo ma być wymieniony licznik od pradu. Później mam psychologa. Dzień będzie aktywny. Chcę przymierzyć się do kończenia pracy w pracowni. Koniec widać. Zostanie ganek, ale to juz grubsza robota, bo trzeba najpierw sprzatnąć, a później odnowić to i owo. 

Wczoraj zrobiłam porzadek z moimi kartami. Mam sporo kart tarota, karty anielskie, klasyczne do wróżb i karty lenormand. Wyjęłam ze skrzyneczki karty anielskie i tarota anielskiego. Tarot anielski to bardzo ładna i fajna talia. Niektóre negatywne karty typu wieża, diabeł, śmierć zostały zmienione w karty pozytywne. No przynajmniej nie tak przerażające. Chcę z nich korzystać, ale muszę je opanować. Karty nie są intuicyjne i pewnie trochę mi to zajmie.

Wczoraj nie piłam coli 0. Cały dzień była mineralna i wytrwałam. Chcę bardzo colę 0 ograniczyć. Mineralną piję z gazem/mocno gazowaną/ i przy takiej pozostanę... Wróciłam też do częstszych ćwiczeń jogi. Moze mi sie uda ćwiczyć codziennie jak kiedyś.

Dziś była z Krzyśkiem awantura, bo wiążąc buty opierał je na kapie na boku fotela. 

2 sierpnia 2022 , Komentarze (17)

Z soboty na niedzielę czytałam całą noc prawie do 6 rano. To pozycja Doreen Virtue Ziemskie anioły, czyli poradnik asertywności dla osób wrażliwych. To pierwszy poradnik o asertywności, który do mnie trafił. Nie uważam sie tak do końca za ziemskiego anioła, bo nie wszystko w charakterystyce pasuje, ale z asertywnością miałam problem. Ciężko mi było odmówić mamie i Sebastianowi czy Adrianowi. Nie raz wchodzili mi na głowę. Traciłam z mamą czas, poświęcałam się, żeby mogła sie wygadać, a ona mi z siebie nie dawała nic albo prawie nic. Adrian ciągnął ode mnie pieniądze, nie dając nic w zamian. Znosiłam pijackie ględzenie Sebastiana, a on tym co mu próbowałam przekazać, co było wazne dla mnie nie był zainteresowany. Zgodne wspólżycie z kimś to równowaga dawania i brania. Ta równowaga jest zdrowa. Czas nauczyć sie stawiać granice i nie mieć wyrzutów sumienia. Do tej pory, gdy komuś odmawiałam miałam wrażenie, że go krzywdzę. Wydawało mi sie, że jestem podłą egoistką, zapatrzoną tylko w siebie. To wmówiła mi mama. Dawanie komuś kto nie chce nic dać z siebie, bo np. jest narcyzem, egoistą czy po prosu lekceważy nasze potrzeby nie jest dobre i szkodzi obu stronom. Temu co daje, bo pozwala sie wykorzystywać i temu kto bierze, bo zabiera mu sie mozliwość rozwoju, wbija w pychę, egoizm czy czyni aroganckim.  Dawanie pieniedzy narkomanowi czy alkoholikowi to tak naprawdę krzywdzenie go. To zabieranie mu możliwości rozwoju. To wspieranie w piciu i ćpaniu. Tak do tego teraz podejdę. Dawanie jest przyjemne i trzeba to robić, ale dawać należy tym, którzy naprawdę potrzebują. Faktycznie mogę mieć problem ze wspóluzależnieniem.

Problemem osób typu ziemskich aniołów, czy też osób wrażliwych jest często unikanie konfliktów. Ja konfliktów nie lubię, bo to dla mnie stres jak każda walka. To jest błąd. Trzeba bronić własnego stanowiska i jeśli na czymś zalezy obstawać przy swoim. Tu jest jednak potrzebna rówowaga, bo nie warto walczyc o drobnostki. Sa osoby, które chcą rzadzić, lubią walczyć i takim nie warto dawać sie sprowokować. Z osobami agresywnymi lub pod wpływem nie wolno walczyć. Takie osoby mogą być niebezpieczne. W tym przypadku warto odejść i poszukać innej alteratywy. Ja nie lubie walczyć, bo czuję się wtedy nikomfortowo. Jest nieprzyjemna atmosfera, ale kto mi zagwarantuje, że gdy ustąpię będę czuć sie dobrze? Nie jest tak, bo wtedy biję sie z myślami i jestem zła, że ustąpiłam. Wczoraj zachowałam się asertywnie i Krzysiek nie powiesił mamie flagi z okazji rocznicy powstania warszawkiego. Była wściekła i pluła jadem. Nie wchodziłam w dyskusję i po prostu wyszłam. Czasem wydaje mi się, ze nienawidzi mnie, Krzyśka i innych osób, które nie pozwolą sobie wchodzić na głowę i chcą żyć po swojemu. Chce w tej nienawiści trwać, a to ją powoli zabija. Żal mi jej...

Dziś jedziemy z Mikusiem na szczepienie. Tym razem to już wścieklizna. Znowu będzie płacz... Do tego trzeba kupić maść na świerzbowca usznego, bo Kajtek znowu ma...

Po powrocie może podziałam trochę w pracowni, bo na dworze nie dam rady. Będzie praca zawodowa i będzie czytanie no i moje działalnosci ezoteryczno-uzdrowicielskie. Będzie praca nad sobą...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.