Odezwał się ojciec Adriana. Chce być na pogrzebie. Pieniędzy na razie dać nie moze, bo ma rentę do listopada i nie wie co dalej. Jest schorowany i ma kosmiczne długi które spłaca. Nowego kredytu nie dostanie. Zaproponował by Adriana pogrzebać w grobie jego ojca, ale to grób ziemny. Nie ma płyty i nie będę miała siły o niego dbać. Wszyscy chcą szybko, tanio i byle pozbyć sie problemu. Wszyscy wspominaja Adriana źle i mówią, ze nawet po śmierci z nim kłopot. Chyba tylko mnie o niego chodzi i chciałabym pochówek zorganizować tak by go choć trochę uhonorować. To ostatnie pozegnanie przecież. Nic już praktycznie Adrian ode mnie jako matki nie dostanie... Myślę o księdzu, bo Adrian był wierzacy. Nadal proszę o modlitwę i bardzo dziękuję za wpłaty...
Dzwoniłam do kamieniarza. Skromny nagrobek na urnę to około 2000 z montazem. Na razie jestem zdecydowana na pochówek z moją ciocią.
Karty metaforyczne jednak kupiłam, bo udało mi sie sprzedać obraz. Cud jakiś, ze akurat teraz. To akryle- łaka. Nie sprzedaję duzo akryli. Częściej sprzedaję akwarele... Nie mogłam czekać, bo karty kończyły sie u sprzedawcy. To zestaw życie w parach. Duzo mi pomoze w rozwoju. Tak mąm zamiar żyć później i nie pogrążę sie w żalu. Wiem, że narażę sie niektórym... Teraz jest czas dla Adriana ale po pochówku postaram sie wrócić do normalnego życia... Mam już dokumenty niemieckie. Muszę je przetłumaczyć.
Z dietą tragedia. Chyba tyję i nie mam odwagi stanąć na wadze. Jem za dużo węglowodanów. Plnuje sałatkę albo kotlety z warzyw a wpada chleb z dżemem, bo szybciej. Boję sie przytyć. Wczoraj zjadłam jednak kotlety z kalafiora i zupę grochową, ale z makaronem. Zawsze robilam z ziemniakami, ale z makaronem wyszła smaczna i już będę robic i taką...
Aronek wreszcie nie boi się Mikusia. Ten go zaczepia, a on dalej lezy wtulony we mnie...
Moi dostawcy warzyw wożą szatkowana kapustę. Moze uda sie kupić w przyszłym tygodniu tobym zrobiła kiszoną. Muszę tylko przekonać Krzyśka...Oporny jest.