Dziś już koniecznie musimy jechać po pralkę. Urlop Krzyśka sie kończy i pranie też, góra prania czeka. Mnie jak zwykle z trudem przychodzi ruszenie się z domu. Pojedziemy w porze gdy taksówki moga być niedostępne i trzeba będzie wrócić autobusem, a to moze oznaczać niechciany spacer. Jak ja tego nie znoszę...
Teraz kontroluję jedzenie w tym ilość i nie tyję mimo jedzenia węglowodanów. Dziś pęczak z sosem mięsno- grzybowym, kotlety z kalarepy i serek homogenizowany plus banan. Jutro moze kupię zestaw kasz i straczkowych oraz zdrowych makaronów. Trzeba jakieś zapasy zrobić, bo wyszły. Teraz śledzę z jakiego powodu więcej jem i to najczęściej chęć poprawienia sobie humoru. Nie chodzi o nerwy czy stres ale o zwykłą przyjemność. Jem bo po weglowodanach czuję sie świetnie. Jem też bo jedzenia typu pokus jest duzo z łakomstwa. Wtedy jem bardzo duzo. Nie wiem skąd ten nawyk, bo przecież u mnie w domu nigdy jedzenia nie brakowało. Bywa tak najczęściej wtedy gdy jest duzo jedzenia, którego nie trzeba przygotowywać typu sery, konserwy. Gdyby trzeba cos było przygotować to nie jem. Ochota mi mija. Pewnie z lenistwa. Szkoda, ze nie jestem wytrwała w hipnozie. A moze pomyśleć o afirmacjach typu Ja Agata kontroluję ilość jedzenia i jem tylko wtedy gdy jestem głodna?
Ostatnio naszły mnie refleksje na temat przyszłości. Widzę, ze pracuję wolniej i jestem mniej wydajna. Chodzi o prace fizyczne, ale i z pamiecia też juz mam troche problemów. Niby mature zdałam bez trudu ale już angielski z trudem raczej do głoy wchodzi i co sie nauczę to zapominam... Do emerytury 2 lata, ale myślę o intensywnej działalnosci jeszcze do 65 roku zycia. Chodzi głownie o nauke rzeczy przydatnych w pracy typu naturoterpia, parapsychologia i moze studiapsychologii. W miedzyczasie kursy z tych dziedzin. Później jeśli zdrowie pozwoli, a myslę ze tak, będzie dalej praca zawodowa. Bardzo boję sie emerytury, bezczynnosci i odstawienia na boczny tor. Nawet sobie nie wyobrażam takiego zycia jak moja mama. On a już od kilkunastu lat nic nie robi i czeka na śmierć. Koszmar...
Sprzedałam resztę rzeczy do scrapbookingu i zaraz kupię karty metaforyczne.
Suzi moja dzika koteczka wczoraj cały dzień leżała obok na kanapie. Piękny ma pysio...