Upały jednak nadeszły i dają mi w kość. Z pracą na dworze jest problem. Wychodzę późno i na chwilę. Niewiele w tym czasie zrobię. Codziennie trzeba tez podlewać kwiaty przed domem. Te w donicach bardzo schną. Susza okropna. Martwię się o Krzyska. Oby przetrwać jakoś do końca tygodnia, bo ponoć ma wrócić normalna letnia pogoda. Według prognoz i w sierpniu mogą być upalne dni. Oby nie... Ja oczywiście już tęsknię do jesiennych dni. Poszłabym do lasu na grzyby. Chciałbym poczuć zapach drzew, żywicy. Myśle o leśnych kąpielach. Dużo myślę. Nachodzą mnie nawet róznego typu wizje, gdy zapach roślin prawie czuję. Przyroda mnie kusi, ale to tylko pokusy, bo nadal mi najlepiej u mnie w domu na kanapie. Realizacja planów poza przestrzenią domu napotyka na mój wewnętrzny opór. Nawet na podwórko mi trudno wyjść. Wszystko co planuję zrobić w domu, realizuję. To co na dworze często odwlekam w nieskończoność, co gdy o tym myślę mnie denerwuje.
Dziś mam koszenie, bo mama juz narzeka, ze jej stopy grzęzna w trawie. Do tego będzie praca zawodowa i może położe werniks na kilku obrazach. Mam też zamiar spróbować nagrać hipnozę na odchudzanie. Krzysiek będzie w pracy to jest okazja.
Jest problem, bo Mikuś goni koty. Boja sie te spokojniejsze i łagodne dla niego. Niby im nic nie robi, bo nie ma w tym agresji, ale koty sie boją. Wczoraj Józek uciekł pod kanapę i siedział prawie godzine. Mikusia zamknęłam. Teraz za gonienie będzie siedział w kojcu. Nie moze być tak, ze Mikuś będzie siał terror. Koty maja prawo do spokoju. Nie goni ich ciągle, ale tylko wtedy gdy jest pobudzony. Wtedy tez gryzie i Krzyśka i buty. Najlepsze wyjście to odizolowanie go do czasu aż się uspokoi. Dużo w tym winy Krzyśka, bo na wszystko mu pozwala. Mikuś go gryzie i nic. Zabiera mu jedzenie tez nic. Zaczepia przy nim koty, a Krzysiek udaje ze nie widzi. Gdy Mikuś jest tylko ze mną jest zwykle spokojny. Gdy wraca Krzysiek pojawiają sie problemy. Tak też jest z Kajtkiem. Gdy Krzysiek wraca z pracy, zaczyna sie krecić pod nogami i uciekać. Dobrze, że z Krzyskiem dziecka nie miałam, bo też by mu na wszystko pozwalał...
Ostatnio zajęłam się moim zdrowiem z tym, ze bardziej profilaktyką. Ważne było to jak o siebie dbam. I tak jem mniej niż wskazują wyliczenia co jest korzystne. Jem mało mięsa, a dużo warzyw. Ćwiczę jogę. Dużo piję, ale niestety też colę 0. Unikam cukru i jem mniej węglowodanów prostych. Unikam przetworzonej żywności. Piję zioła. Robię codziennie Reiki, medytuję tez codziennie. Wysypiam się i unikam stresów. Przymuję zdrowe oleje, siemie lniane, otręby. Biorę magnez, witaminę B, wit D, kurkuminę z pieprzem, ginko i ashwagandę na przemian z różeńcem górskim. Nie piję kawy i nie mam nałogów. Alkoholu piję mało. Ta strategia daje wyniki. Kręgosłup czuję, ale jestem juz w stanie w domu i na podwórku sporo pracy wykonać. Nadciśnienie stało sie przeszłością. Schudłam 25 kg. Nerwy mi nie dokuczają. Z zaparciami postęp. Już mnie tak nie prześladują jak kiedyś. Nie wiem co z woreczkiem. Miałam spory kamień, ale go wcale nie czuję. Grzeszki to cola 0 i leżenie na kanapie. Plany: schudnąć jeszcze około 10 kg i bardziej zadbać o swoję sferę psychiczną...