Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1591332
Komentarzy: 56241
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2022 , Komentarze (16)

Dziś już koniecznie musimy jechać po pralkę. Urlop Krzyśka sie kończy i pranie też, góra prania czeka. Mnie jak zwykle z trudem przychodzi ruszenie się z domu. Pojedziemy w porze gdy taksówki moga być niedostępne i trzeba będzie wrócić autobusem, a to moze oznaczać niechciany spacer. Jak ja tego nie znoszę...

Teraz kontroluję jedzenie w tym ilość i nie tyję mimo jedzenia węglowodanów. Dziś pęczak z sosem mięsno- grzybowym, kotlety z kalarepy i serek homogenizowany plus banan. Jutro moze kupię zestaw kasz i straczkowych oraz zdrowych makaronów. Trzeba jakieś zapasy zrobić, bo wyszły. Teraz śledzę z jakiego powodu więcej jem i to najczęściej chęć poprawienia sobie humoru. Nie chodzi o nerwy czy stres ale o zwykłą przyjemność. Jem bo po weglowodanach czuję sie świetnie. Jem też bo jedzenia typu pokus jest duzo z łakomstwa. Wtedy jem bardzo duzo. Nie wiem skąd ten nawyk, bo przecież u mnie w domu nigdy jedzenia nie brakowało. Bywa tak najczęściej wtedy gdy jest duzo jedzenia, którego nie trzeba przygotowywać typu sery, konserwy. Gdyby trzeba cos było przygotować to nie jem. Ochota mi mija. Pewnie z lenistwa. Szkoda, ze nie jestem wytrwała w hipnozie. A moze pomyśleć o afirmacjach typu Ja Agata kontroluję ilość jedzenia i jem tylko wtedy gdy jestem głodna?

Ostatnio naszły mnie refleksje na temat przyszłości. Widzę, ze pracuję wolniej i jestem mniej wydajna. Chodzi o prace fizyczne, ale i z pamiecia też juz mam troche problemów. Niby mature zdałam bez trudu ale już angielski z trudem raczej do głoy wchodzi i co sie nauczę to zapominam... Do emerytury 2 lata, ale myślę o intensywnej działalnosci jeszcze do 65 roku zycia. Chodzi głownie o nauke rzeczy przydatnych w pracy typu naturoterpia, parapsychologia i moze studiapsychologii. W miedzyczasie kursy z tych dziedzin. Później jeśli zdrowie pozwoli, a myslę ze tak, będzie dalej praca zawodowa. Bardzo boję sie emerytury, bezczynnosci i odstawienia na boczny tor. Nawet sobie nie wyobrażam takiego zycia jak moja mama. On a już od kilkunastu lat nic nie robi i czeka na śmierć. Koszmar...

Sprzedałam resztę rzeczy do scrapbookingu i zaraz kupię karty metaforyczne.

Suzi moja dzika koteczka wczoraj cały dzień leżała obok na kanapie. Piękny ma pysio...

11 października 2022 , Komentarze (2)

Chcę zacząć pracować z kartami metoforycznymi. To narzędzie arteterapeutów, ponoć coachów. Czytałam, że i niektórych psychologów. Na razie wybrałam dwie talie. Za kilka dni kupię moze jedną.

Miałam zajęcia z homeopatii i okazały się interesujące. Książki typu podręczników są jednak strasznie drogie. Chyba więc o kursie zawodowym trzeba zapomnieć.

Wczoraj po pralkę nie byliśmy. Jedziemy jutro. Weźmiemy chyba na raty.

1/3 miesiąca za mną i na jedzenie poszło trochę ponad 400 zł. Będzie 1200 i to mi pasuje, ale bardzo oszczędzamy.

Wczoraj przesadziliśmy wszystkie astry-marcinki. Dziś chyba weźmiemy sie za liliowce. Jeszcze dwa dni na prace zostały, bo poźniej deszcze. Trzeba jeszcze zadzwonić do sąsiada w sprawie koszenia podwórka. Wszystko się zdąży poza cięciem drewna. Palet zostało z 5. Niby to moja praca i Krzyśka tylko z doskoku ale obawiam sie gorszej pogody. Moją piłą akumulatorową w deszcze ciąć nie mogę. Kusi mnie piła spalinowa i myślę, że z taką lżejszą bym sobie dała radę, ale zapalania nie przeskoczę. Trzeba energicznie szarpać sznurek, a ja tego nie potrafię. Zastanawiam się nad piłą elektryczną. Mają moc większą niż akumulatorowe, ale nie wiem jak z wygodą. Niby mozna ciągnąć kablami. Chyba trzeba to rozważyć na poważnie, bo z drzewa do palenia sie nie rezygnuje, a w składach tną na 30 cm i muszę prawie każdy klocek przecinać. Mój piec przyjmuje klocki do 28 cm. Ciąć miał Sebastian ale z jego roboty raczej zrezygnuję. Wychodzi to za drogo i tylko nerwy zepsute. Potrzebuję piły lzejszej. Myślę, ze taka z 3,5 kg by była ok. Na razie trafiam na 5 kg. Rozważam też akumulatorową ale z dłuższą prowadnicą. Myślę, że taka 35 cm by była dobra.

Wczoraj wymieniłam na składzikach z opałem kłodki. Były zwykłe, a dałam antywłamaniowe. Boję sie kradziezy w tym roku, bo opał drogi. Panowie pijacy, którzy u nas kradną raczej wysokich dochodów nie mają.

U mnie wczoraj Majusia złapała mysz i ją o zgrozo zjadła.😨 Zainteresowanie było duze. Obok siedział Kajtuś, Rozetka i nawet Aronek. Czuwali bo gdyby tak zbiegła... biedna mysz...











10 października 2022 , Komentarze (9)

Wczoraj się ostro pokłóciłam z Krzyśkiem. Spał osobno. Poszło o telewizor. Włączył o 18 i o 24 wyłączyć nie chciał. Niby mam słuchawki, ale one trochę cisną i nie będę całymi dniami w nich siedzieć. Naubliżał mi od najgorszych ale wyłączył. Później siedział nadasany. Czasem mam go dość i zastanawiam się nad rozwodem. Czasem myślę, ze samej by mi było lepiej. Kiedyś może do tego dojść, bo ileż można znosić. Mam dość jego humorów, wyzwisk i negatywnej, ciężkiej energii w domu. Jego wyzwiska i krzyki dotykaja mojej aury i szkodza mi energetycznie. Choroba, chorobą ale czasem pozwala sobie za duzo. Nie wiem czy nad sobą nie panuje czy to wina charakteru, chamstwa po prostu i lekcewazenia kobiet czy po prostu nienawiści do mnie. Ostatnio jest wściekły jak zawsze gdy kupi wykreślanki. One go okropnie psychicznie podniecają i jest drażliwy i wściekły. Nie mozna sie do niego nawet odezwać. Ciągle krzyczy. Gdy chcę, żeby cos zrobił od razu jest krzyk i wiązanka przekleństw. Nie wiem czy pojedziemy dziś po pralkę i nie wiem czy raczy przesadzac ze mna rośliny.

Ubiegłą noc spałam z Józkiem i Mikusiem. Mikuś tulił się albo do mojego brzucha albo spał zwinięty w kłębuszek za moimi plecami na wysokości łopatek. Józuś spał w okolicy kolan...

Nowy tydzień i planuję prace koło domu. Jest przenoszenie roslin i jest cięcie drewna. Ma byc kilka dni ładnej pogody i jest szansa, że sie podgoni. Gdyby przenoszenie roslin nie wyskoczyło, tobym miała szanse wszystko w tym tygodniu skończyć.

Powinnam coś zarobić, bo mam do kupna droga książkę i karty emocji.  Książka jest mi przydatna do pracy. Karty emocji mi sie przydadzą, bo ja mam z emocjami problem. Potrzebuję mocnych impulsów by cos poczuc. Chodzi o emocje pozytywne. Na dodatek mam problem z nazywaniem emocji poza podstawowymi. U mnie w domu nie przykładało sie do tego wagi, a ostatnie lata odkąd urodził sie mój syn to wiekszośc emocji negatywnych. To na nich sie skupiałam i je zauważałam w nich tkwiłam. Tyle było spokoju gdy przebywał w ośrodku lub zakładzie karnym. Gdy byłam dzieckiem było sporo emocji negatywnych, ale były tez pozytywne. Mama mnie czasem krzywdziła ale była ciocia, która mnie wspierała i była babcia. Ona tez raczej dobrze do mnie podchodziła.

Powinnam kupić karty metaforyczne.

9 października 2022 , Komentarze (6)

Wczoraj przeniosłam koleje rośliny z ulicy, bo próbuję je ratować. Przenosimy całe bryły korzeniowe i jest szansa, ze sie przyjmą. Irysy już przeniesione i większość marcinków. Zostały liliowce. To olbrzynie kępy. Do tego trzeba kopać głebokie doły, ale chyba się uda je też uratować. Na podwórku i ogródku już mało miejsca. Mam jeszcze miejsce koło orzecha. Sadziłam tam ziemniaki, a później bób. Zrezygnowałam z tego. Moze pomyślę o kwiatach...

No i nalewki w tym roku ani jednej nie posmakuję. Wyszły męskie, mocne jak siekiery. Wcześniej robiłam pod szmatką, a w tym roku zakreciłam nakretkami. W zeszłym roku były pyszne, słodziutkie i delikatne, a teraz szkoda gadać. Nie dla mnie, bo ja mocnych alkoholi nie pijam... Chyba zrobię jeszcze z jabłek, gruszek i śliwek specjalnie dla mnie. Słabe...

Wczoraj miałam zajęcia z arteterapii. W piątek kolejne. Kupiłam tez książkę. Od dawna mnie arteterapia kusiła. Chcę zrobić kurs taki z praktyką. Praktykę miałam załatwioną na warsztatach terapii zajęciowej blisko mojego domu. Waham sie jednak, bo nie wiem czy tego typu praca by mi odpowiadała. Nie lubię wychodzić z domu, nie lubię kontaktów osobistych i nie bardzo mam podejście do osób trudnomyślących, a takie sa na warsztatach. Bardziej by mi odpowiadała praca z osobami wychodzacymi z nałogów. Są zmotywowane i zwykle normalnie inteligentne. 

Wczoraj Mikuś nie chciał jeść. Zjadł sporo kanapki Krzyśka, kilka łyzeczek serka Almette i kilka wiejskiego. Trochę chrupek kocich i 3 smaczki. Mięsa nie chciał i swoich chrupek też nie.

8 października 2022 , Komentarze (20)

No i wygląda na to, ze wybory na Ukrainie faktycznie są sfałszowane. Mój znajomy mieszka w tamtej okolicy i pisał, że nikt z jego znajomych ani z rodziny na wyborach nie był. Wojsko jeździło do domów, stukali ale nikt im nie chciał otworzyć. Niefajne to wszystko...

Wczoraj musiałam przesadzić trochę roślin i oby się przyjęły. Niestety nie zadzwoniłam wcześniej do firmy, która będzie remontować chodniki. Zrobia to jeszcze w tym roku o ile nie będzie śniegu, a ja miałam rabatki na chodniku własnie. Przesadziłam białe marcinki, irysy, takie żółte wiosenne kwiatki na skalniaki. Szkoda mi liliowców. Mam masę pomarańczowych i jak zaczną kopać wszystkie zniszczą. Zabrać ich nie mam gdzie, a na podwórku juz je mam... Zabrałam na razie 1/4. Reszta w przyszłym tygodniu...

Dziś deszcz i nic na dworze nie zrobię. W domu też nie. Miałam prać, a pralka padła i nowej jeszcze nie mam. Trzeba będzie odpoczywać. Nudzić sie nie będę. Może podgonie skrypt z niekonwencjonalnej terapii alkoholizmu. Chodzi mi po głowie książka, ale najpierw skrypt. Skrypt bym chciała skończyć góra do połowy listopada. Z ofertą wystąpię jednak dopiero wtedy gdy skończę kurs terapii skoncentrolawanej na rozwiązaniach i kurs terapii poznawczo behawioralnej. Niby mam książki, ale kursy sie przydadzą. Oczywiście one nie daja uprawnień, ale nie muszę ich mieć, bo to ma być terapia niekonwencjonalna. Jestem Mistrzem Reiki i konczę szkołę naturoterpii i to mi wystarczy. Od leczenia jest lekarz, a od konwencjonalnej terapii psychoterapeuta. Nie wszyscy jednak koniecznie muszą poddać sie terapii konwencjonalnej. Z lżejszymi przypadkami mozna poradzić sobie inaczej. Moja instruktorka ze szkoły n a instruktora terapii uzależnień kilka razy była w szpitalu psychiatrycznym i w ośrodkach odwykowych/tradycyjnych/. Chodziła na spotkania AA i na mitingi i efektu nie było. Pomogła sobie sama łącząc elementy medycyny alternatywnej z anticolem. Wspierała ją córka, która zna sie na medycynie chińskiej. Nie pije teraz i odbiła od dna. Nie wszyscy chcą poddać sie terapii konwencjonalnej. Niby jest bezpłatna, ale trzeba bywać na mitingach i spotkaniach klubu AA, a nie wszyscy tego chcą. Niektórzy chca leczyc sie dyskretnie, bo boja sie stygmatyzacji. Nie wszyscy chcą przejść tradycyjne 12 kroków. Jest też 12 kroków nie opartych na duchowości, bo nie każdy przecież jest wierzacy. Nie wszyscy chca kontaktów z ludźmi i nie wszyscy chca na forum mówic o sobie.

Dziś mam zajęcia z arteterapii. Jutro też szkoła. Będzie homeopatia. Na razie z nauką sie wyciszyłam. Ten stres, który mi towarzyszył gdy uczyłam sie do matury jest juz historią. Teraz nauka to luzik. Niby prace trzeba pisać i zdawalność nie jest 100 %, ale jakoś specjalnie sie nie martwię. Wiedza łatwiej wchodzi mi do głowy niż pierwiastki czy trygonometria. Wiem, że mi sie to przyda. Matematyka to była konieczność.

7 października 2022 , Komentarze (78)

Tydzień Krzyśka urlopu już prawie zleciał. Roboty ubyło. Zostało drewno do cięcia. Później będę sobie spokojnie działać w domu. W zeszły miesiącu na jedzenie mi poszło prawie 2000 w tym przetwory, trochę zapasów ale bez napoi. To stanowczo za duzo. W tym ma iść połowa... Na razie narzuciłam sobie kontrolę i już jajecznicę czy gulasz angielski jem z pieczywem, bo ono zapycha. Już nie będzie trzech paczek ciastek na dzień, byle coś zjeść, bo światła nie ma. Wina będą rzadziej i przetworów prawie nie ma. Nie będzie jedzenia co 2 godziny czy trzeba czy nie trzeba. Na razie ta kontrola mi nie szkodzi w niczym. Jemy smacznie. Jedyny problem to więcej czasu spędzonego w kuchni. Dziś Quiche z brukselką, sałatka z warzyw korzeniowych i majonezu oraz serek i pomarańcza...

Zawsze byłam raczej prorosyjaska. Nie ukrywałam tego. Wole język rosyjski od angielskiego. Na unii mi specjalmoe nie zależało. Głosowałam przeciw. Rosja była dla mnie potęgą, pięknem. Gdy wybuchła wojna na Ukrainie wahałam się. W koncu pomarańczowa rewolucja z aż tak wielka przewaga nie wygrała i dużo ludzi Rosji sprzyjało i dlaczego niby oni maja życ w prozachodnim kraju. To sa fakty nie propaganda. Nie śledzę specjalmnie losów wojny ale to co Rosjanie robia z ludnoscia cywilną , co spotyka zwierzeta mna wstrzasnęło. To bestialsto. Już nie jestem tak bezapelacyjnie prorosyjska. Chciałabym jednak poz nać na ten temat zdanie Rosji, bo zwykle kij ma dwa końce i niektóre wiadomości to mogą być prowokacje czy propaganda... Od dziś zaczynam czytać wiadomości rosyjskie. Trochę rosyjski znam. Na razie wiem, ze Ukraina próbując odbić zajęte ziemie niszczy szkoły, żłobki, ostrzeliwuje elektrownie, zabija i rani cywilów i traci sprzęt wojskowy. Nie pisze się o zabitych przez Ukraińców cywilach. Sytuacja Ukrainy nie jest tak różowa jak podaja polskie media. Według polskich wiadmosci Rosjan na Ukrainie zgineło około 15000, a Rosjanie piszą o 6000. Trzeba chyba dane wypośrodkować...

Wczoraj jednak po pralkę nie pojechaliśmy. Jedziemy w poniedziałek. Do prania zostały dwie firanki i ciuchy z całego tygodnia. Dziś trzeba wyjść po warzywa, iść do sklepu. Jest gruntowne czyszczenie kuwet. Chcę wyjść na dwór do pracy o ile nie zacznie padać. Dziś już chyba cięcie palet. Do tego mam zabiegi Reiki dla dwóch Klientek i horoskop urodzeniowy. Horoskop dla młodej mamy, która chce poznać co siedzi w dziecku, co mu pisane. Z horoskopu wychodzą zdolności, zainteresowania i czasem skłonność do chorób. Jeśli jednak chodzi o zdrowie zawsze polecam horoskop zdrowia. Z niego wyjdą słabe punkty. Też taki mam dziś zrobić...:)

6 października 2022 , Komentarze (12)

Ostatnio czytam o osobowości w ujęciu psychologii. Temat jest mi bliski ale nie nowy. W ujęciu psychologii osobowość to id, ego i superego, a do tego dochodzi nieświadomość. To według Z Freuda. Ja to znam z parapsychologii jako podświadomość, świadomość, nadświadomość i cień. Jednak jeśli chodzi o psychologię to nie wszyscy Z Freudem się zgadzają. Chodzi o to, że Freud ponoć nie badał dzieci a swoją teorię oparł na konflktach wewnętrznych powstających we wczesnym okresie zycia. Sa też inne koncepcje i chetnie je poznam. Freud i jego uczeń Jung zajmowali się między innymi snami. Też snom ufam jeśli chodzi o dotarcie do podświadomomsci. Nie wszystkie senniki jednak mówia prawdę. Osobowość, podświadomość to też w dużym uproszczeniu teoria archetypu/Jung/ i z tym związane są senniki. Solidne senniki. Ja z archetypami mam problem, bo nie bardzo do mnie trafiaja. Nie mam pozycji z której bym ten temat przyswoiła. Liznęłam go co najwyzej.   

Pracy ubywa. Już nie będę wyliczać co jest do zrobienia, bo zostało niewiele. Dziś może wyjdziemy oboje. Dodatkowo Krzysiek zbiera orzechy włoskie. Już sa dwie reklamówki i jeszcze zostało. U mnie rosną dwa orzechy szlachetne ale owocuje jeden. Owoce mają cienka łupinę i dużo w środku. Krzysiek miał orzechy w Oszczywilku, ale był problem z ich obieraniem. Łupina była gruba, a jadro małe.

Mikuś  łapie Krzyśka za spodnie, a konkretnie nogawki i ciągnie, warczy przy tym. Nie wiem jak go oduczyć. Niekoniecznie chcę by tak traktował gości. Przychodzi brat Krzyska, sasiad do pomocy i Sebastian. Mogą sie zdenerwować... Na razie go zamykam do kojca, ale jest rozpacz...

Dziś musimy jechać kupić pralkę. Moja miała 5 lat i padła. Kupię oczywiście tani model, bo na funkcjach i wygladzie mi nie zależy. Piorę wszystko na jednym programie, bo gdy zmieniałam termostat nawalił bardzo szybko... Jedwabiu i wełny nie noszę.

Okropnie to ostatnie przeziębienie oporne. Nadal mam kaszel i katar, a to juz grubo ponad tydzien. Niby energia wróciła szybko, ale reszta strach pomyśleć...Krzyśkowi przeszło bardzo szybko... Co ze mna nie tak? Wczoraj przez ten kaszel Krzysiek mi nie pozwolił wyjść na dwór i robota nie zrobiona...   

Krzysiu był na grzybach i znalazł kanie i trzy spore, piękne kozaki. Będzie jajecznica...

              

5 października 2022 , Komentarze (4)

Pogoda względna i dziś moze zrobimy z Krzyskiem nowa rabatkę po mamy stronie domu w ogródku przy ulicy. Kiedyś gdy spytałam czy mogę, machnęła ręka i powiedziała rób co chcesz. Gdy kupiłam rosliny chciała sie z tego wycofać ale w końcu zrezygnowała i dobrze ale nerwy mi zepsuła. Ja nie zmieniam zdania co 5 minut i ludzie którzy to robia okropnie mnie drażnią. Gdy sie udało wszystko posadzić toby zostało tylko drewno do cięcia. Okna też juz pomyte. Zostało trochę zasłon do prania. Koniec widać zdecydowanie. Gdy skończę na dworze, zabiorę sie za dom, bo brud wygląda z każdego kątą. Wstyd, ale energii brak na ogarnięcie wszystkiego na raz i czasu też. Idealnie nie będzie ale lepiej niż teraz...

Mama w poniedzialek kupiła wreszcie węgiel. 1/2 tony ale to już coś. Węgiel ponoć bardzo dobry. Mnie ulzyło, bo bałam się, ze przyjdzie po węgiel do mnie. Już tak raz było. Nie chciało jej się przywiźć bo ruch, a później przyszedł snieg i się nie dało. Pozyczyła 17 wiader i nie chciała oddać. Oddała pieniadze po kilku latach. A na co mi teraz pieniadze jak dobrego opału brak. Teraz ma i pali codziennie. Mnie się dziwi ,ze oszczędzam i zarzuca mi znęcanie nad zwierzętami, bo mam tylko 19 stopni. nie wiem i nie dowiem się co ja takiego nawywijałam w poprzednim zyciu, że taka matka mi sie trafiła. Podobno sama ja sobie wybrałam, zeby sie doskonalić... Taka karma... Z drugiej strony czy ona jest taka najgorsza? Chyba jednak nie...

Moja dieta skończyła się kilka dni temu, a ja zajadam się węglowodanami. Dziś ziemniaki pieczone z kminkiem. Do tego będzie sałatka,  fasolka szparagowa z jajkiem sadzonym i moze serek. Już mam kilogram więcej. Nie to nie są stresy. To zwykłe łakomstwo  i brak kontroli...   

Trafił mi się psiaczek meteopata. Gdy deszcz cały czas śpi pod kołdrą...                                                                                                                                                                                                                                W tym roku na wypadek jakiś problemów z zakupami szykuję specjalne zapasy i dla nas i dla zwierzat. Teraz chcę kupić makarony, kasze, ryze i moze zupki. Niby zupek nie jadam, ale Krzysiek je i może i ja będę zmuszona. Na wypadek braku pradu mam piec i czystą w miarę rzeke w poblizu. Z tabletkami uzdatniającymi wodę damy radę.                                          

4 października 2022 , Komentarze (6)

Dziś chcę wyjść na dwór do plewienia. To już końcówka. Krzysiek moze umyje okno, a ja wypiorę zasłony w pokoju dziennym. Pogoda ponoć ma być.

Zastanawiam się nad zrobieniem kapusty kiszonej. U mnie w domu babcia robiła w duzej beczce z burakami, a tata w garku kamiennym. Obie były pyszne. Ja chciałam w słoikach, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Mam słoiki 1/2 litra i trzeba by ich aż 20, bo kapustę chcę kupić juz szatkowaną. Sprzedaja po 10 kg. Krzysiek robić nie chce. Mój dziadek mówił, że jak sa ziemniaki i kapusta kiszona to już człowiek z głodu w zimie nie umrze.

Moi dostawcy warzyw ostatnio mieli brokuły i oczywiście kupiłam. Zjadłam z nim jajecznicę, a dziś chcę zrobić kaszę czarną z nim właśnie, marchwią, cebula i pieczarkami. Krzysiek niezbyt warzywa lubi. On by jadł tylko mięso i słodycze. Jednak zje to co ja naszykuję i nawet sie nie skrzywi. Tyle dobrego. Muszę trochę o niego zadbać jeśli chodzi o warzywa. Zwykle obiady robię dla nas obojga, a śniadania i kolacje każde z nas robiło sobie we własnym zakresie. On jadł chleb z wędliną albo bułki słodkie, a ja sałatki, warzywa z patelni. Teraz chcę robić sałatki też dla niego. Wybrzydza ale zjada. Teraz z zakupem warzyw nie ma problemu. Wszystkie te uprawiane w Polsce sa dostepne. Dostawcy jadą co tydzień i ja kupuję całe siatki. Sporo jem. Na tyle dużo, ze sie zastanawiam czy potrzebne mi sa witaminy w tabletkach.

Kupiłam Józkowi karmę z gatunku weterynaryjnych dla wrażliwego układu trawiennego. Miały być saszetki, a przysłali puszki. On tego nie tknie, bo on pasztetów nie jada. Lubi tylko kawałki w sosie. następne zakupy za około 10 dni i nie wiem czy tego co kupiłam wcześniej mu wystarczy. Ma jeszcze suchą karmę weterynaryjną - urinary. Tą bardzo lubi jak wszystkie suche. On nawet Whiskas się zajadał jak jeszcze kiedyś dawno temu kupowałam. Byle suche. Teraz moje koty jedzą Smilę suchą albo urinary Royal Canin. Do tego mokra Feringa lub Smila ale tylko kawałeczki w sosie. Nie chcą mokrych pasztetów, bo nie lubią gryźć. Czasem kupuję im sucha Sanabellę. Jedzą też piersi z kurczaka. Usiłowałam je nauczyć jedzenia wątróbki z kury ale nie udało się. To w większości starsze koty po usunieciu części zębów. Nie chcą gryźć.

Krzysiek jest pozbawiony inicjatywy. Rzadko na coś sam  wpadnie. Nie pomyśli co by tu kupić do domu, co by zrobić w ogrodzie, jaki remont itp. Nie wiem czy to wynika z charakteru, lenistwa i wygodnictwa czy z choroby czy z innych względów. Inicjatywę mam ja. Zwykle mi ta jego swoista bierność nie przeszkadza. Czasem jednak czuję sie przeciążona,  bo wszystko na mojej głowie. Nie wiem czy da sie to zmienić, bo walczyć z nim nie chcę. Nie wiem jaki mężczyzna lepszy. Bardziej niż Krzyśka brak inicjatywy przeraża mnie inicjatywa typu kupno bluzki dla mnie nie w moim stylu, czy erotycznej bielizny, rezerwacja stolika w restauracji, bilety na koncert czy pomalowanie pokoju na czerwono. Inicjatywy w sprawie gotowania tez nie chcę, bo jeszcze by zaczął wymyślać coby tu zjadł i ja bym miała problem...

3 października 2022 , Komentarze (24)

Wróciłam do dawnej diety. Będzie jedzenie kasz, ziemniaków i klusek. To będzie na obiad i mam sie zamiar napychać tym po pachy, bo to lubię. Będzie o wiele mniej mięsa, ale wiecej ryb. Będą sery i owoce. Myślę, ze teraz wyjdzie taniej niż na diecie mimo, ze kalorii będzie więcej, bo około 1200. Nie chcę przytyć. Dziś sos koperkowy z ziemniakami, serek homogenizowany, sałatka z ciecierzycy, papryki, marchwi, cebuli iogórka kiszonego z majonezem, mandarynka. Chcialabym jeść do 100 g węglowodanów. Szkodzą mi a je uwielbiam. Zawsze wolałam ziemniaki od miesa i świeży chleb od wędliny. Niech sobie to będzie biedajedzenie...

Wczoraj moje zwierzęta dostały ziemniaka ze sosem. Chcę je z takim jedzeniem zapoznać, bo boję sie jakiegos kryzysu w kraju i braku dostępu do jedzenia dla zwierzat. Przecież nie wypuszczę kotów na myszy i z głodu umrzec nie mogą. Zapasy mam ale na długo nie wystarczą. Starsze trochę podziubały i Kajtek też. Młode czyli Aronek, Rozi i Majka nie wiedziały o co chodzi. Józek też nie tknął. Kiedys koty jadły to co ludzie- zupy sosy, ziemniaki, kaszę, makaron i było ok. Były zdrowe i grubiutkie. Inna sprawa, ze u mnie było jak na wsi i pewnie tez polowały. Teraz wszystko sztucznosci z konserwantami i licho wie czym ze sklepu. czyżby sztuczności ludziom szkodziły, a zwierzętom nie? Jeszcze kilka lat temu bywał w sklepach zoologicznych makaron dla psów. Czym on sie róznił od tego dla ludzi z miesem pojęcia nie mam... Teraz gdyby ktos dał psu kaszy z miesem lub makaronu  albo chleba z pasztetem to by był postawiony pod pręgierzem, ze truje i głodzi.

Mikuś ladnie siusia na dworze, a wypróżnia sie w domu na dywanie. Ma prawie 6 miesięcy i obawiam się, ze tak zostanie. Piesek jest wspaniały. Czuję, ze takiego mi podesłał Pikuś. Gdy Mikuś był u mnie w pierwsze dni widywałam Pikusia na fotelu. Byl obok, patrzył i czuwał. On też pod koniec zycia wypróżniał sie na dywanie. Wczoraj minęło 5 miesięcy od jego odejścia. To boli... Wciąż boli. Cobym dała, zeby poczuć jeszcze raz jego mięciutkie uszka, poczuć wtulajacy się w mój bok kuperek, spojrzeć w piekne, wymowne oczy...

Myślę, ze ja jestem stworzona  na żonę robotnika, bo chodzi do pracy w bluzach i koszulach flanelowych, swterach. Nie znosze garniturów i nie miał by kto  prasować koszul  gdybym gosposi nie miła... A jaka gosposia by zniosła 12 kotów i psa... Gdybym miała studia i męża lekarza itp to koty tez by byly a on by mnie rzucił... I czort z nim gdyby postawił n a prestiż zamiast miłości...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.