Koniec tygodnia. Wyciszyłam sie i nastrój mam dobry. Krzysiek się stara. Widzę to i doceniam. To drobne gesty typu kupienie mi coli i to całej zgrzewki czy przytulanie. Dużą przyjemność sprawia mi gdy leżę na jego ramieniu, a on mnie przytula. Z przyjemnością przytulam sie do jego pleców i tak zasypiam. Potrzebuję tego. Dziś mi się śnił w nocy. Wybieraliśmy sie na wycieczkę w góry. To ja go chciałam zabrać, a on sie zgodził. Specer po górach to realizacja celow. Moze go więc do czegoś zmobilizuję, bo teraz jest bierny, a mnie to drażni. Chciałbym mieć faceta, który ma jakieś ambicje, ktory się realizuje w życiu. Śnilo mi sie też mieszkanie na pietrze, noc i wiele świateł, wręcz łuna. To juz postęp- wyższy poziom i już rozblyski mroków w duszy. Idzie ku dobremu.
Ostatnie trzy dni normalnej diety. Dziś miały być śledzie po mazursku, ale nie kupiłam i moze będą dopiero jutro. Zrobię za to fasolową po wiejsku, czyli z kaszą i frytki.
Dziś będzie trochę sprzatania. Mam zamiar zrobić porzadek w dawnym pomieszczeniu dla kotów. Tam teraz stoi karma i mój rower. Ten stary. Jest tam też nieuzywana prawie wcale kuweta. Chcę ja przenieść do kociej ubikacji. Pomieszczenie trzeba odświeżyć. Później będzie nauka, malowanie i pisanie tekstu na portal. Wczoraj skończylam zszywać poduszkę. Wydziergałam ją już jakiś czas temu i czekała.
Wczoraj posadziliśmy pomidory i papryki. Dziś chcę przesadzić kilka kwiatkow domowych i chcę tez posadzić resztę fasoli. Czeka mnie plewienie, bo wszystko buja...
Kilka sweterków kupionych ostatnio. To moje pierwsze z gatunku melanż. Zakochałam sie w nich...