Wstałam nawet wcześnie jak na niedzielę. Niby spałam do oporu, ale widocznie snu dzis tak dużo nie potrzebowałam..
Wczoraj kupiłam ubrania dla Krzyśka. Sama wybralam, a on zaakceptował. Zgodny jest. Kupiłam mu adidasy, bluzę, trzy koszulki i jedną koszulkę bez rękawów. Sobie kupiłam balerinki z koronki. Jeszcze kilka ciuchów czeka na czerwiec. Krzyśkowi chcę kupić bluzę od dresu na suwak. Taka z ortalionu, bo uważam ja za seksowną, spodnie od dresu, koszulki bez rękawow i może bojowki. Dla siebie znalazłam dwie sukienki i buty. To już będzie wszystko.
Dziś robimy kolejne podejście do spaceru w celu sfotografowania kaczek. Wszystko zależy od pogody. Na razie deszcz. Mam nawet na spacer ochotę. Później będzie praca, bo mam wróżenie i zabiegi Reiki. Trzeba by też wejść wcześniej na portal, bo miesiąc sie kończy i na portalu zarobiłam niewiele.
Jutro już normalny dzień pracy. Będzie sporo plewienia w tygodniu o ile pogoda pozwoli.
Od piątku noszę z powrotem mój pierścień atlantów. Mam miedziany. Nosiłam go do czasu aż przytyłam, bo wierzę w jego energię i moc. Teraz po schudnięciu juz na palec wszedł. Poczułam się lepiej...:)
Od jutra już dieta, a tu motywacji brak...:(
A na koniec ostatnia podusia...