Dziś Krzysiek był na targu po ogórki i brzoskwinie. Będą kolejne przetwory. Chcę dziś zrobić ogorki tradycyjne i z papryką. Jutro zrobię dżem z brzoskwiń. Bardzo lubię robić przetwory. Pewnie mnie to trochę zmęczy fizycznie, ale nie psychicznie. Dla mnie psychiczne zmęczenie jest gorsze.
Wczoraj byl dzień odpoczynku. Pracy za dużo nie było, bo ani krzyżowek nie miałam ani tekstow. Bylo troche wrożb. Innych prac typu domowego tez nie było. Obiad był prosty, bo frytki, a ziemniaki obrał Krzysiek. Przesylki, ktore mialy przyjść, przyszly o 13. Mogłam więc tuż po zamknąć furtki i odetchnąć. O 13:15 zaczął sie u mnie weekend. Poszłam z Krzyśkiem spać i wstałam przed 17. Mama dzwoniła kilka razy i uznała, że się z Krzyśkiem pozabijaliśmy. Wieczorem czytalam książkę, bo chciałam ją skończyć i udalo mi się. Bylo też szkicowanie i była grafika. Byla też dluższa medytacja z mineralami na czakrach. Zwykle medytuję 15 minut dziennie. Do tego 20 minut Reiki. Wczoraj medytowalam 40 minut.
Dziś kolejny ulgowy dzień z tym, że trzeba będzie zrobić przetwory.
Co do diety to mam zgryz. Z jednej strony masa zapału i złość, że nic nie robię, a z drugiej obawa, że nie schudnę, bo organizm się buntuje. Za kilka dni ma sie zrobić troszke chlodniej i kusi mnie przejść znowu na zupy. Muszę też wyjeść trochę zapasow z lodowki. Posty to niekoniecznie dobra metoda na odchudzanie, bo organizm nadrabia. To co zrzuciłam na zupach nadal się utrzymuję. W tym roku chcialabym choć jeszcze 5 kg zrzucić na stałe. Nie wiem czy sie uda.
Zabrałam się za kolejną książkę...To 18 w tym roku...Liczę, bo biorę udzial w wyzwaniu.