Koniec tygodnia, ale nie koniec pracy. W październiku nie zarobiłam do tej pory duzo i będę musiała pracować w weekend by nadgonić. Wybrałam kilka książek do kupna i teraz trzeba na nie zarobić. Nie bardzo mam czas na czytanie, ale jak Sebastian pojedzie nadgonię. Te książki, które ostatnio kupuję trzeba czytac powoli, bo to nie powieści. Trzeba zrozumieć i czasem wykonać ćwiczenia. Na razie pracuję nad dwupunktem i kobiecością.
Książka Potęga kobiecości w niektórych punktach mnie rozczarowała. Według niej kobieta jest podległa mężowi. Takie prawo podobno ustanowił Bóg. Cóż nie zgadzam się z tym i nie zgodzę. Według mnie rządzi ten kto jest mądrzejszy. Ja podejmuję decyzje w sprawach na ktorych się znam, a moj pan w tych na których on sie zna. To praktyczne i rozsądne. Wyszłabym na swoje gdyby Krzysiek rzadził w domu we wszystkim. Już by on chyba nie istniał. Będę czytać dalej, ale czarno to widzę. Chyba jestem mało kobieca i taka pozostanę. To niesie ryzyko, że będą wojny z moim mężczyznami. Jest tez ryzyko, że mnie nie będą kochać. Oczywiście według książki. Nie jestem przekonana do tej książki i niestety niektóre rady w niej zawarte uważam za manipulację. Nie chcę manipulować mężczyzną, bo to nieuczciwe. Nie uznaję kobiecych gierek i nawet sie na nich nie znam. Poza tym pochodzę z rodziny w której kobiety nie były pokornymi cielatkami wpatrzonymi we władczych mężczyzn. U mnie w rodzinie kobiety pracowały zawodowo i były samodzielne, niezależne. Pracowała juz moja prababcia. Była położną. Pracowała babcia, mama. Ładnie bym wyglądała, gdybym przestała pracować i zaczęła liczyc na Krzyśka. Książka stawia na karierę mężczyzn, bo to oni mają być żywicielami rodziny, a kobieta ma się wyzbyć ambicji i zająć domem... Oj w życiu.
Menu: zupa z kukurydzy i pieczarek, tosty z parowka i serem, serek homogenizowany, jabłko. Dziś przygotuje jadlospis na przyszły tydzień. Mam ochotę na rizotto z grzybami albo na kaszotto.