Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490452
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Wczoraj upiekłam pierniczniczki i doszłam do wniosku, że zrobiłam dobrze, bo zyski sa większe niż ewentualne straty. Straty to ryzyko pochłonięcia olbrzymiej porcji z racji tego, że pierniczki wyszły pyszne. To w dodatku prawdziwa bomba kaloryczna, bo i masło i cukier. Korzyści to smak i pewność, że pierniczki domowe są zdrowsze niż te kupne. Te które upiekłam to pierniczki miękkie, czyli nie trzeba ich trzymać w pudełku, a mozna jeść od razu. Zjadłam trzy serduszka. Mój przepis jest bardzo prosty, a pierniczki zawsze wychodzą i robi sie je bardzo szybko. Moje nie mają jeszcze polewy i szczerze mówiąc nie wiem czy polewę zrobię. Pierniczki nie musza być piękne, a powinny choć trochę moje wyrzuty sumienia zagłuszyć.Te związane z dieta oczywiście,a polewa jest kaloryczna.

Składniki:
500 g 
mąki pszennej
120 g masła
200 g cukru
3 łyżki miodu
2 jajka 
2 łyżki gęstej śmietany 18%
1 łyżka kakao
1/2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
6 - 8 łyżeczek przyprawy do piernika
2 łyżeczki sody oczyszczonej + 1 łyżka ciepłej wody do rozpuszczenia

Masło, mód, cukier, kakao, kawę oraz przyprawę korzenną podgrzewać, ciągle mieszając aż składniki się rozpuszczą. Zdjąć z ognia, do masy dodać 250 g mąki i zmiksować. Odstawić do wystygnięcia. Następnie dodać jajka, śmietanę, resztę mąki i sodę rozpuszczoną w wodzie. Zagnieść ciasto, aż będzie gładkie i błyszczące. W razie potrzeby, odłożyć na 30 minut do lodówki, żeby zgęstniało będzie lepiej wałkować.

Ciasto rozwałkować na podsypanej mąką stolnicy na grubość 05 - 06 mm, wykrawać pierniczki za pomocą foremek.
Piec w temperaturze 170*C przez 8 - 9 minut
Po wystygnięciu polukrować nie zbyt gęstym lukrem.
Im pierniczki grubsze, tym smaczniejsze.

Poza tym zrobiłam wczoraj dwa krótkie łańcuchy z bibuły na stroik w kuchni i trochę też rzeczy posprzatałam. Moi panowie wynieśli bieliźniarkę, a wnieśli biblioteczkę. Dziś ma być prany dywan w pokoju dziennym. Jest strasznie brudny i ja bym była skłonna nawet go wyrzucić i kupić nowy, ale Krzysiek o tym słyszeć nie chce. To dywan, który przywiózł z Ryk z domu rodzinnego. Jest dla niego wręcz relikwią.

Dziś będzie wędzenie schabu. Krzysiek mi pomoże, bo Sebastian stwierdził, że sie na tym nie zna. Kłamie oczywiście, bo mu sie robić nie chce. Ostatnio jest zadziwiająco spokojny, nie kłoci sie ze mną i dużo śpi. Anioł po prostu. Jak ja lubię takich facetów. Coraz więcej zalet w nim widzę. Krzysiek za to ostatnio się wścieka. To przez nowa pracę. Denerwuje sie jeszcze, bo sie z nia nie oswoił. Nie lubi zmian. Jest biedak w stresie.

20 grudnia 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj zrobiłam co zaplanowałam poza kartkami, bo mi było za zimno, żeby stopy spod kołdry wyjąć. Uczyłam sie za to grafiki. Tym razem to była kolejna ulotka. Bardziej skomplikowana w wykonaniu. Do tego doszła wizualizacja napisu na naklejkę i koszulkę. Miałam też kolejną wróżbę z tarota na pół roku. Od razu kupiłam kurs webwritingu w pigułce. Ten rozbudowany będzie dopiero w przyszłym roku pod koniec stycznia. Przyszły mi materiały malarskie i ciągnie mnie kolejny obraz, ale czasu brak. Dziś mam upiec pierniczki miękkie według nowego przepisu. Jestem ich ciekawa.

Jeszcze się zima na dobre nie zaczęła, a wśród moich sukulentów pogrom. Pomarzły prawie wszystkie w kuchni. Nie wiem czy było za dużo wody czy po prostu zimno. Chyba jeszcze raz kupie w przyszłym roku ale już wcale od jesieni podlewać nie będę. Muszę jeszcze poczytać jaką temperaturę wytrzymują.

Miałam kupić frytkownicę beztłuszczową i za długo z tym zwlekałam. Niestety sprzedaż na Allegro tej co chciałam się skończyła i zostały większe i dużo droższe. Ja kolosa na 2,5 litra nie potrzebuję. Muszę poczekać na coś mniejszego i tańszego.

19 grudnia 2018 , Komentarze (12)

Wczoraj popłynęłam z jedzeniem. Nic nie jadłam cały dzień tylko chleb z boczkiem. Nie przytyłam. Dziś już normalne jedznie i oby takich napadów było jak najmniej. Wczoraj w ogóle był dziwny dzień, bo nic prawie nie zrobiłam poza grafiką i jedną wróżbą. Dziś już muszę koniecznie sprzątnąć stertę prania i zrobić pierogi. Nie da sie tego odłozyć, bo się nie wyrobię. Mam też pilnie zrobić kilka kartek według mapek. To zadania do wykonania w grupie na facebooku. Mozna to robić do 25 XII, a zaległości mam. Coś mi ta nauka robienia kartek słabo idzie. Jakieś takie bezpłciowe mi wychodzą zwykle. Za grosz w nich wdzięku. Kartki bardzo mi się podobają i lubię je robić więc nie przestanę. 

Takie ulotki wczoraj zrobiłam...

18 grudnia 2018 , Skomentuj

Wczoraj udało mi sie załatwić strasznie ważną sprawę. Kilka ostatnich nocy przez nią źle spałam. Odetchnęłam, ale nic poza nia przez cały dzień nie załatwiłam. Przyjechał Sebastian i cały czas z nim sie działam. Byłam na nim skupiona, bo nie widzieliśmy się przez trzy miesiące. To strasznie długo. Co prawda gadamy długo codziennie przez telefon, ale to przecież nie jest bezpośredni kontakt.

Dziś jest sporo do roboty. Muszę poskładać do szafy dwa prania, bo leżą na fotelu i sie kurzą. Krzysiek ustawi szopkę, a Sebastian zamontuje zazdrostki. Ja koniecznie muszę skończyć łańcuchy.

Nadal zajmuję się grafiką. Wczoraj to były logo i wizytówki. Co dziś będzie jeszcze nie wiem. Nadal sie uczę Corela. Ostatnio mi podpowiedzieli, że nie muszę go poznać całego, bo ważne jest to czego potrzebuję w pracy.

Dziś zupa grochowa z boczkiem, kotlety z sera, orzechy włoskie, sałatka jarzynowa.

17 grudnia 2018 , Komentarze (2)

Ubiegłej nocy zmarzłam. Dziś w nocy na kołdrze położę jeszcze koc. Będzie cieplej. Czeka mnie stresujące przedpołudnie, bo mam ważny wyjazd. Niby jadę taksówką, ale wcale na to ochoty nie mam. Nie wiem kiedy wrócę. Czekam na Sebastiana.Jest w drodze, a ja sie oczywiście strasznie martwię. Drogi mogą być trudne przez ta pogodę. Najbardziej sie boję dwóch obwodnic po drodze. Mam wyobraźnię po prostu. Krzysiek jedzie zawieźć do pracy jakieś dokumenty. Pracuje od jutra, bo umowę juz ma. Na razie do końca stycznia na próbę. Nie uśmiecha mu sie ta praca i mnie też. Będziemy chyba szukać cos innego.

Megusia już czuje sie całkiem dobrze. Je juz z kotami, a wczoraj chciała mnie podrapać gdy dawałam jej tabletkę. Ma juz dużo siły. Pewnie by mnie ugryzła, ale nie bardzo ma czym. W czasie zabiegu zostało też usunięte kilka ząbków. Tak, że i w pyszczku jest porządek.

Wczoraj zrobiłam co zamierzałam plus trochę grafiki. Zapisałam sie na forum i działam. W styczniu wykupię sobie ze dwie lekcje grafiki u mojego korepetytora. Jedną logo i drugą wizytówek. Wizytówek do tej pory nie robiłam, a to fajne zajęcie.

16 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Dziś Megusia weźmie ostatnia tabletkę. Jest dobrze- je, śpi, chodzi, mruczy, łasi się. Najgorsze juz chyba za nią. Rana jest olbrzymia. Kaftanik ma nosić do 25 grudnia i oby nic nie wróciło.

Dziś powinnam odpoczywać, a praca mnie goni. W terminarzu jest cała lista zadań do wykonania na dziś. Jutro stresujący dzień, bo wyjazd i to rano. Nie wyśpie się. Odeśpię pewnie po powrocie. We wtorek, a może już jutro ma przyjechac Sebastian. Też spania nie będzie, bo mi każe o 10 wstawać. Muszę sie dostosować, bo to kompromis jest. On wstaje około 8. Dziś oprócz wróżb i pisania na forum trzeba napisac dwa teksty w tym prognozę tarota. Chciałabym tez mieć czas na cos artystycznego. To ważne dla mnie.

Z kursów, które wstępnie wybrałam chyba zrezygnuję. Jeden skupia sie bardziej na edycji niż pisaniu, a drugi to webwriting w pigułce. Ten drugi mógłby być interesujący ale to czysta wiedza bez praktyki. Chyba jednak kurs webwritingu na innym portalu będzie lepszy, bo tam jest opieka nauczyciela i krytyka napisanych tekstów. Jest drozszy, ale chyba bardziej wartościowy dla mnie. Zaczyna sie pod koniec stycznia i chyba sie zapiszę.

Wczoraj próbowałam działać na tablecie graficznym i to jakaś czarna magia jest. Łatwiej mi się pracuje myszką.

15 grudnia 2018 , Komentarze (6)

Wstałam wcześnie, bo jadę na zajęcia do ośrodku kultury. Przy okazji chcęwgrać sterowniki do tabletu graficznego. Obrazu nie skończę, ale Sebastian mi pozwoli jechać w przyszłą sobotę. Fajnie to zabrzmiało, że pozwoli.:) On stara się być dość władczy, ale ja i tak robię co chcę. Czasem się o to kłócimy. Ja wrzeszczę, a on spokojnie argumentuje albo sie po prostu upiera przy swoim. Ustępuje dopiero gdy jest sytuacja na ostrzu noża. Ja czasem jestem tym bardzo zmęczona. Jednak Krzysiek jest łatwiejszy w obejściu-wrzeszczy i wyzywa ale ustępuje. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić faceta, który by nie ustąpił. Byłabym z nim tydzień.

Dziś kupię termofor z pestkami wiśni. Moze mi sie przydać. Do tej pory używam grzanej na piecu cegły albo tradycyjnego termoforu wodnego. Często muszę używać, bo mi marzna stopy. Od jakiegoś czasu już nam w łozku na nogach pierzyna lezy, ale sypialni nadal nie ogrzewamy. Jest około 13-14 stopni. To dość do spania. Gorzej jest gry chcę robić Reiki albo medytować. Wtedy dłonie marzną. Zwłaszcza przy Reiki.

Po południu będzie grafika chyba. Kombinuję, bo kusi mnie robienie ilustracji do bajek w stylu sztuki naiwnej. Myślę, że to by mi się spodobało. Będę chyba do tego dążyć. Lubiłam kiedyś malować księżniczki, pałace, zwierzatka, warzywa i owoce z buźkami itp. Może do tego wrócę, ale daleka i wyboista droga przede mną. :) 

14 grudnia 2018 , Komentarze (10)

Wczoraj  w zasadzie skończyłam obraz. Nawet mi się podoba. Jutro będę pracować nad kolejnym na zajęciach w ośrodku kultury. Co dziś będę robić jeszcze nie wiem. Czekają kartki i czeka grafika. Czeka kurs. Znalazłam dwa kursy z pisania i oba kupię. Herbaciarka nadal nie zrobiona i chyba nie będzie zrobiona do przyjazdu Sebastiana. On ma przyjechać we wtorek. Bardzo już czekam i on też. Chcę podczas jego pobytu troche odpocząć. Będę krócej pracować i bardziej sie skupię na uczuciach niż myśleniu. To mi dobrze zrobi. Ostatnio prawie tylko myślę, a nie czuję. To źle i czas to zmienić.

Dziś jadę do miasta. Muszę wydrukować kolejne obrazy i opłaty zrobić. Krzysiek mi nie wydrukuje, bo się na tym nie zna. Moze kupię nici do haftu. 

Ostatnio jem po 1150-1200 kalorii i nie tyję. Czasem jem kanapki. Kalorię tym podbijam i orzechami. Myślę o frytkach.Teoretycznie mogę kupić frytkownicę beztłuszczową, bo pieniądze na nia mam. Chyba jednak pilniejsze są farby i podobrazia. Miałam i na to i na to, ale operacja Megusi i taksówki, by do weterynarza kursować w tą i z powrotem troche kosztowały. Moze jednak się jakoś uda kupić przed końcem roku, ale pewna nie jestem. Mam jeszcze wykupić dwa kursy. Dziś bułka z ziarnami i gulaszem angielskim, zupa z kalarepki z ziemniakami i jajkami, orzechy włoskie i może twaróg z cynamonem.

13 grudnia 2018 , Komentarze (13)

Zabieg Megusi się udał i rokowania są dobre. Odebraliśmy ja wczoraj wieczorem, gdy sie obudziła. Ceny maja dość przystępne mimo, że to klinika. Udało się nawet Pikusiowi obciąć pazury chociaż się szarpał i warczał. Nawet u tylnych łapek. Trochę problemów było z dojazdem, bo kierowca sie bał o swoją skórzaną tapicerkę, ale jakoś dojechaliśmy. Pikuś siedział na kolanach i nawet jej nie dotknął. Megusia była w wiklinowym transporterze. Dziś już jestem spokojna. No prawie,bo rana jest bardzo duża, a ona ściąga kubraczek. Kolejny wyjazd w piątek, a później zajęcia z malarstwa w sobotę. Trzeba trochę drobnych spraw na mieście załatwić. Moze też wreszcie kupię nici do haftu.

Dziś będzie praca nieco wcześniej niż zwykle, bo trzeba zarobić więcej zanim przyjedzie Sebastian. Chcę też zrobić pranie i powlec pościel. Chyba troche za wcześnie, bo u mnie zwierzęta w pościeli leżą i do świąt pewnie ubrudzą. Z zajęć przyjemnych będzie może robienie kartek i chyba grafika. Moze też się będę uczyć. Dzień powinien być spokojny. Stresów nie oczekuję. Może zrobię kolejne zakupy w sklepie dla plastyków. Potrzebuję podobrazi i trochę farb. Odkryłam kolejne odcienie, które chcę mieć. 

12 grudnia 2018 , Komentarze (17)

Dziś jedziemy z Megusią do kliniki. Chyba będzie operacja. Koteczka nic nie jadła i jest gotowa. Klinika jest okropnie droga, ale ponoć lekarze bardzo dobrzy. Robili mi sterylizację Onki i wszystko było ok. Muszę poszukać mojej ulubionej lekarki z poprzedniej przychodni. Jedziemy taksówka w obie strony, bo inaczej sięnie da. Jeśli będzie operacja to koteczkę odbierzemy dopiero gdy sie wybudzi. To będzie stres dla niej gdy zobaczy, że jest w obcym miejscu, a nas nie ma przy niej. W tej klinice nie można jednak od razu kota zabrać i czekać na wybudzenie w domu. Takie maja zasady.

Po powrocie  będę coś działać. Moze też pokombinuję z grafiką. Ostatnio bez zajęć tego typu nie potrafię zyć. Przed przyjazadem Sebastiana chcę jeszcze trochę drobiazgów pokończyć.

Diety nie ma, a waga nie rośnie. Jem już w porywach do 1200 kalorii. Jak tak dalej pójdzie dokładanie to może do 1300 w styczniu dociągnę. Oby. Będzie większa szansa, że jak na zupach obetnę to szybko coś zrzucę. Chciałabym w przyszłym roku choć siódemkę z przodu osiągnąć, a marzy mi sie 76, czyli granica nadwagi. Myślę, by dietę zacząć 1 lutego i pociagnąć do przestoju. Wolę się odchudzać etapami, bo nie wytrzymuję wzmorzonego wysiłku gdy efektów brak.

Wczorajsze...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.