Jak dzisiejszy dzień przezyję to mi trochę ulzy. Mam 3 sprawy do załatwienia, a nawet 4. Notariusz 2 razy, bank wpłacić pieniadze za działkę i psychiatrę. Cały dzień w rozjazdach. Miasto, a raczej dwa miasta mnie wykończą. Jutro chyba będę odreagowywać w domu choć spraw do załatwienia jeszcze jest trochę. Dziś kompletnie zasypane i oby udało się wszystko załatwić. Wszędzie dotrzeć.
Wczoraj udało mi się wziąć udział w mitingu. Rozmawiam też i piszę z innymi AJ. wiem już np. ze częste ważenie się to objaw choroby. Jak sie tu jednak nie ważyć jak waga tak pieknie spada? Mam doskonały humor na cały dzień gdy widzę mniej na wadze. Ja po ciuchach nie widzę, bo wszystkie moje ubrania są luźne, a spodnie na gumkach. Teraz ważę sie praktycznie codziennie i jestem w skowronkach.
Czuję, ze mam z góry wsparcie jeśli chodzi o jedzenioholików, ale coś mnie tez pcha do anonimowych narkomanów. Niby psychodelików nie stosowałam od ponad 8 lat i mnie do nich nie ciagnie, ale chyba nie wszystko odreagowałam. A moze to Adrian mnie popycha. On był w AA i brał udział w 12 krokach. Chciał być lepszym człowiekiem. starał się, nie dał rady z nałogiem. Moze mnie jednak teraz wspierać.
Dziś mam zadzwonić wieczorem do sponsorki. Sponsorka nie stosuje planów jedzenia, ale moze to i lepiej teraz, bo ja jestem zdecydowana na dietę. AJ diet nie stosują. Można kroki przejść kilka razy z różnymi sponsorami. Moze później gdy zejdę z diety znajdę inną z planami jedzenia.
Zimno mi ostatnio i siedzę w domu w kurtce. Do tego pod kocem i kołdrą, a w nogach mam termofor. W domu zimno nie jest. No przynajmniej w pokoju dziennym. Wczoraj było 20 stopni a ja juz narzekałam. To może być wpływ diety. Inny niezbyt miły objaw to zapach potu. Zmienił mi się na taki ostry i nieprzyjemny. Mam też zaparcia. wytrwam jednak, bo myślę, że warto. Chudnę ładnie...W dwa tygodnie ponad 4 kg. Jeszcze bym pilnie chciała zrzucić 4 kg. Myślę, że się uda do Wielkanocy. W okolicy 84 kg skoków ciśnienia raczej mieć nie powinnam. Kręgosłup jednak nadal będzie poważnie obciążony.
Wczoraj Mikuś miał chrzest bojowy, bo był sam w domu przez 3 godziny. Szkody nie zrobił. Był tylko bardzo stęskniony gdy wróciliśmy. Aż piszczał...