Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1492465
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 grudnia 2021 , Komentarze (9)

Dziś Krzysiek pracuje po poluniu. Ja mam wieczorem rosyjski. W domu mam pranie kocich kocykow i tunelu. Na dwór do pracy chyba nie wyjdę, bo śnieg. Do tego ponuro i smętnie. Ogarnąl mnie straszny leń na wszystkie fizyczne dzialania. Najchętniej spędzam czas na kanapie i trudno mi sie do czegokolwiek zmobilizować. Powninnam zacząć porządki po kątach na święta. Jest do zrobienia jedna szafka w kuchni, lodowka i szafka pod zlewem. Trzeba by myśleć już o pierniczkach. Nie wiem co z wędzeniem. Trzeba myśleć powoli o pierogach na święta. Zawsze robię wcześniej i mrożę.

Nie jestem pewna czy przeszłam covid. Prawdopodobnie tak, bo smaku nie miałam i węchu. Zwlaszcza węchu. Chora byłam dwa tygodnie. Teraz niby ok, ale jeszcze do siebie nie doszłam, bo strasznie mi sie chce spać. Śpię nawet po 10 godzin w nocy i jeszcze czasem w dzień. Krzysiek czuje sie normalnie. Mama chyba sie nie zarazila choć ne wiem, bo miala jakieś problemy z układem pokarmowym. Było tez trochę pociągania nosem choć katarem bym tego nie nazwała. Już mnie ta senność drażni. W nocy dziś spałam 10 godzin i już ziewam. Ile to jeszcze potrwa? Mam dość.

Miejsce na książki w nowej bibliteczce sie kończy, a w zasadzie już sie skończyło, bo sporo książek na polce pod ławą leży. Nie wiem co dalej. Niby mam jedną biblioteczkę z książkami do ktorych już nie wracam, ale szkoda mi je usunąć z domu. Nie chciałabym książek wyrzucać. Część to pamiątka jeszcze po tacie. Typu Arkadego Fidlera. Mial chyba całość. Niby to już informacje nieaktualne, bo to wiedza sprzed 50 lat, ale sentyment do książek mam. Teraz staram sie kupować ebooki ale nie zawsze sie da. Na nową biblioteczkę obecnie miejsca nie mam.

Kończy się drewno na rozpałkę i powinnam pociąć palety.

30 listopada 2021 , Komentarze (19)

Wczoraj dzwoniłam w sprawie ogrzewania i moją piecokuchnię mogę uzywać do końca przyszlego roku. Ulżylo mi, bo juz sie bałam, że zostaliśmy bez centralnego na ta zimę. Co w przyszłym roku nie wiem. Chyba gaz. Z doplat korzystać nie będę, bo nie zrezygnuję  na razie z pieca na paliwa stale. Dokąd sie da będę palić drewnem i węglem. Nie znoszę gazu. Kiedyś dom był opalany gazem i bylo to drogie. Było gorąco i zimą nie mogłam wietrzyć. Trzeba by jeśli będzie gaz ocieplić jeszcze jedną ścianę od sypialni. Pytałam o gaz koleżankę i sąsiada i sobie chwalą. No i nie wiem... Teraz by trzeba założyć czujniki do grzania, bo u mnie wszędzie wysoka temperatura niepotrzebna. W sypialni chcę mieć 15-16, w kuchni koło 14, w ganku z 10 i tylko w pokoju dziennym z 22. Powninnam placić około 600 zł w zimie. W tym momencie mnie stać, ale co będzie za kilka lat gdy Krzysiek pojdzie na emeryturę? Co ze studiami? Czy jest sens zaczynać gdy może mi braknąć funduszy na skończenie?

Filuś znowu je, ale nie to co trzeba. Nie chce mięsa i suchego jedzenia. Je ser żólty, cecierzycę z puszki, mielonkę tyrolską, śmietanę, ciasto i mleko. Tego je sporo. Z weterynarzem poczekam, bo nie bardzo co mu mam powiedzieć. Wycieku z nosa prawie nie ma i kicha bardzo rzadko, a to był głowny objaw. Sprobuję go nieco podtuczyć dając to co chce jeść. Wczoraj zjadl czubatą lyżkę śmietanki i poprawił drugą, plaster  sera 4x4 cm żoltego/grubszy/, plaster mielonki /grubszy/, wypił pol szklanki tłustego mleka i trochę z łyżkę sosu z kociej konserwy i zjadł z 10 kawałkow mięsa. Kalorycznie to na pewno dość na przeżycie, ale chyba nie na przytycie. To spory kot i wazył kiedyś 4,5 kg. Teraz waży ledwie 3 kg. Lek na uodpornienie jeszcze bierze. Chcę kupić jeszcze lizynę. Gdy je zakazane rzeczy wręcz sie dławi. Gdy daję mięso, bierze do pyszczka, wypuszcza, obliże i odchodzi.

Wczoraj byl brat Krzyśka, bo Krzyśka telefon odmowil posłuszeństwa. Wygląda na to, ze wysiadla karta sim. Dziś Krzysiek jedzie do punktu, bo musi go naprawić. Przy okazji Darek otworzyl drzwi do pracowni, ale na chwilę, bo ledwie pojechal znowu awaria. Trzeba wymienić zamek. W przyszłym tygodnu moze powiesi mi światełka na dworze, bo święta coraz blizej.

Wczoraj dzwonił Adrian. Jest w Niemczech. Nie był trzeźwy. Martwię się o niego.

Spadl śnieg i leży

29 listopada 2021 , Komentarze (19)

Już adwent...

Pogoda zimowa, a ja mam do pocięcia palety. Zostało jeszcze z 6. Łańcuch mam tępy i albo poproszę sąsada o naostrzenie albo będę cięła lisicą. Nie wim trochę boję się wyjść, zeby sie nie podziębić. Na pewno trzeba wyjść wysypać nawoz. Niestety nie wszystko skopane. 

Dziś Krzysiek niby jest w domu, a musi jechać do miasta. Trzeba zalatwić zakupy i opłacić rachunki. Ma mi zrobić kilka wydrukow w kawiarence internetowej i juz jest zły.

No i chyba moje plany odnośnie ogrzewania biorą w leb. Miałam w przyszlym roku budować piecokuchnie kaflową zgodna z ustawą, ale nie wiem czy jest sens. Jeśli za 8 lat juz nie będzie wolno palić węglem to na co mi ona.  Miała byc na lata, a tu nie wiadomo czy zakazu palenia drewnem też nie będzie. Marzyłam o takiej kuchni, bo to klimat/stary/ a ja takie klimaty lubię. Marzyłam po cichu o piecu ze ścianowką i też chyba to się nie ziści. Nie jestem nowoczesna i gazu nie lubię. Kiedyś dom by opalany gazem i dobrze tego nie wspominam. Nie lubię stałej temperatury. Lubię rano czuć chłód i czekać na rozpalanie w piecu. Lubię cięcie drewna, lupanie drewna do rozpałki, palenie. Cały ten ceremonial. Z drugiej strony za  8 lat będziemy starsi i możemy nie mieć juz siły na to wszystko. Może i tak trzeba będzie pomyśleć o gazie. A co z kominkami? Nie wyobrażam sobie braku kominka. To atawizm, ale z nim albo z piecem mi się ognisko domowe, dom kojarzy. Moj świat odchodzi...

Od kilku dni merkury i słońce są na poczatku strzelca i to bardzo źle dla mnie. Do tego wenus jest w koziorożcu i aspektuje moją wenus i marsa. To opozycja. Też żle. Efekt jest taki, ze mam zły nastój. Jestem spięta i podenerwowana. Wszędzie widzę przeszkody i łatwo się zniechęcam. Najchętniej bym  ten czas przespała. Inni mnie nie lubią i daja temu wyraz. W sobotę zostalam nazwana pasozytem spolecznym, bo jestem rencistką, nie zarabiam dużo i glosuję na Pis. Bywa. Nie obeszlo mnie to, bo zdanie tchórzliwych anonimow mnie nie interesuje, ale tak wlaśnie działaja te aspekty...

Filuś znowu malo je. Jutro jadę do weterynarza.

28 listopada 2021 , Komentarze (8)

Farba do podłogi jednak dotarla. Odebral Krzysiek i nic nie mówił. Pomalowałam wczoraj. Sień skończona, bo i świetliki pomalowane. Teraz tylko wyposażenie trzeba kupić, ale to stopniowo. Chcę kupić lustro w rzeźbionej ramie, wieszak, kapelusz z trawy czy wikliny i lampion drewniany. Do tego moze zorganizuję coś na parasole. Albo kamienny garnek, albo kosz wikinowy. Nie wiem czy sie uda do świąt wszystko kupić. Oby...

Na warsztat z interwencji kryzysowej jestem w zasadzie zdecydowana. Teraz tylko zorganizować wpłatę za warsztat. Jeśli pójdę na studia psychologii w co wątpię to interesuje mnie tylko interwencja kryzysowa lub terapia uzaleznień. Ciągnie mnie do terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach lub ewentualnie poznawczo-behawioralnej. Terapia ma przebiegać raczej szybko. Nie wyobrażam sobie psychoanalizy, terapii dzieci i mlodzieży czy badania ich inteligencji. Nie interesuje mnie psychologia sportu, reklamy, biznesu.

Muszę kupić to i owo do kuchni. Ostatnio poległ garnek, który miał z 30 lat. Dogorywa rondelek emaliowany. Też wiekowy. Chcę kupić emaliowane. Jestem tradycjonalistką i raczej sie nie zmienię. Niby mnie teraz kuszą garnki kamienne, ale nawet nie wiem czy na sztuki można kupić. Wszędzie tylko komplety.

Zepsuly mi sie niektore rzeczy w domu. Chodzi o klamkę albo zamek między sienią i gankiem i drzwi do pracowni, a konkretnie zamek. Sebastian kombinuje i chce naprawiać a nie wymienić. Ja juz mam dość naprawiania. Ostatnio kombinował z zamkiem i po dwoch miesiącach znowu nie działa. Chce nowy. Teraz ja do pracowni przez miesiąc nie wejdę. Jeśli chodzi o klamkę to też chce naprawiać. Podejrzewam, że naprawiana szybko odmówi posluszeństwa. Lepiej kupić nowy zamek. Teraz się same otwierają i wieje.

27 listopada 2021 , Komentarze (41)

Dziś Krzysiek idzie po poludniu do pracy. Dniowkę będzie mial dość ciężką, bo zapowiadają deszcz ze śnigiem, a on pracuje na dworze. Ja pracy w sieni nie mam, bo farba do podlogi nie dotarla. Doszedł za to chodnik. Ma wisieć na ścianie i udawać kilim. Powiesimy go moze jutro. Teraz najpilniejsze do kupna jest lustro, wycieraczki i orientalny dywanik z juty. Reszta to ozdoby i mogę kupić z czasem.

Od wczoraj mniej jem. To jeszcze nie dieta, ale już nie jem dużo, bo apetyt mi wrócil do normy. Wczoraj był serek wiejski, sałatka z buraka i schab pieczony z surówką z kapusty kiszonej. Dziś paluszki rybne, ziemniaki z sosem koperkowym, chleb z dzemem domowym i sałatka. Jeszcze duzo węglowodanów. Za kilka dni zdejmę i nie będę przekraczać zwykle 70 g.

Wczoraj pisalam kolejna pracę zaliczeniową do szkoly. Tym razem to studium przypadku na interwencje kryzysową. Wybralam temat przemocy psychicznej w małzeństwie jako następstwo alkohoizmu. To poważny problem i niestety taka przemoc trudno udowodnić, bo są rany psychiczne a fizycznych, tych widocznych brak. Kobiety często cierpią przez lata. Sa gnębione i zastraszane a wyprowadzić sie nie mogą, bo finansowo sobie same nie poradzą. Często na wszystko patrzą dzieci. Jeszcze kilka lat temu interwentem kryzysowym można bylo byc być bez studiów. Teraz to raczej praca dla psychologa. Znalazam warsztat Interwencja kryzysowa. Jest przez internet. Kusi mnie bardzo. Jeśli bez wyzszych studiow mogę wziąć w nim udzial i po warsztacie sa przesyłane materiały w pliku/pisemne/ To chyba sie zdecyduję. Na razie napisałam i czekam na odpowiedź.

Są plany by do 2029 roku wprowadzić w moim wojewodztwie zakaz palenia węglem w domach prywatnych. To by bylo dla mnie tragiczne, bo drewnem mieszkania nie ogrzeję. Trzeba będzie zostać przestępcą i palić po kryjomu. Mam nadzieję, że przez internet węgiel będzie dostępny...

26 listopada 2021 , Komentarze (10)

Dziś Krzysiek moze skopie resztę warzywnika. Został niewielki kawałek. Na razie pada. Trzeba jeszcze wysypać nawoz, bo w przyszlym roku chcę posadzić bob. Jutro już Krzysiek idzie do pracy. Szybko ten tydzień zlecial. Znowu mi będzie smutno, że część dnia go nie ma w domu. Lubię gdy jest.

Wczoraj przyjechał węgiel. Krzysiek byl wściekły i usiłował sie klócić. Chodzilo o to, ze moj dostawca nie przyjeżdża na czas. Potrafi sie spoźnić o 2 godziny. Tak jest za każdym razem. Biorę od niego, bo ma węgiel najtańszy i co ważne ma małe auto. Nie każde do nas wjedzie. Krzysiek sam z dostawcą nie rozmawia i mnie sie każe z nim wyklocać. Zawsze jest stres gdy węgiel ma przyjechać.

Ostatnio zaniedbałam jogę. Nie ćwiczyłam, ale wracam. Już ćwiczę od środy. Będzie codziennie 15-20 minut ćwiczeń z relaksacją. Wybiore asany na kręgoslup i uspokojenie. Oczywiście wszystkie na leniucha siedzące i leżące. Wiele zaczerpniętych z Yin jogi. Znowu muszę opanować oddech. Chcę zająć się i duchową stroną jogi. Może jeszcze bardziej ograniczę mięso. Chciałabym rzucić całkiem, bo żal mi zwierząt, ktore zjadam. Nie muszę przecież. W jodze ważne jest odzywanie. Nie można sie przejadać i trzeba unikać pokarmów podniecających psychicznie. W yodze ważne są yamy i niyamy. To swoisty dekalog. Przestrzeganie prowadzi do szczęścia, równowagi wewnętrznej i spelnienia. Ważne jest niestosowanie przemocy także wobec siebie, prawdomowność, wstrzemięźliwość, brak zaborczości. Nie można kraść i to nie chodzi tylko o rzeczy materialne, ale i o czas czy energię. Ważna jest czystość, samodyscyplina, zadowolenie, samoobserwacja i oddanie. 

Wczoraj przyszły mi farby do szyb i udalo mi sie pomalować ostatnią szybę w drzwiach. Szafka też już pomalowana. Zostaly progi i świetliki. Świetliki może w niedzielę. Na farbę na progi czekam...

25 listopada 2021 , Komentarze (10)

Kotek którego mam wziąć już jest gotowy. Doszedl do siebie i już jest zdrowy. Przyjedzie chyba w przyszłym tygodniu. Ponoć kocina kochana i grzeczna. Z pewnością miał kiedyś dom, bo zalatwia sie do kuwety. Jak to się stało, ze wylądowal na ulicy nikt nie wie i nie dowiemy sie tego. Na pewno sporo sie wycierpial i teraz musi mu być już tylko dobrze. Zasługuje na to jak każdy kot. 

Dziś ma przyjechać węgiel. Kupię 1 tonę. Krzysiek musi wrzucić. Jak już będzie w komórce to mi ulży. Zostanie do zakupu drewno.

Dziś już ostatecznie chcę skończyć to co się da w sieni. Jest na ten moment jeszcze do zdrapania trochę podłogi, a właściwie gumolitu, bo zostawiam go. Kupiłam już farbę do podłogi, bo trzeba pomalować kaloryfer, listwy przypodłogowe i progi, kupiłam farbki do szyb i chodnik na ścianę, który będzie udawal killim. Bardzo pilnie muszę zarobić na krzesło do kuchni, bo to co mam chcę wziąć do sieni. To stare krzesło typu giętego. Taki też będzie chyba stojący wieszak o ile mi się uda kupić... Sień ma być połączeniem starego z nowym. Remontu generalnego nie robię. Nie będą równane ściany i zostana dziury po gwoździach. Sprzęty będą w większości stare. Ma być oczywiście skromnie, bo luksusowe hole nie są w moim stylu. Podoba mi się styl wiejski albo nawet bardziej styl dworkowy. Skromny dworkowy, a nie pałacowy. Lubię antyki, ale też nie wszystkie. Nie lubię minimaizmu. Nie lubię stylu glamour. Mogą być dodatki w stylu boho.

Dziś chcę przysiąść nad rosyjskim. Mam trochę słowek do przecwiczenia.

W przyszłym tygodniu ma padać śnieg. Lubię śnieg, ale pracy mi przybędzie. Chyba będę musiała odśnieżać placyk, na którym karminy ptaki, bo nie wiem czy mama da radę. Ostatnio bardzo narzeka. Nie chodzi o sprawy fizyczne tylko psychikę. Uważa się za pokrzywdzoną, bo dziadek i babcia w jej wieku nic nie robili. Też tego oczekuje. Babcia była poważnie chora i ledwo chodziła, a dziadek miał bardzo chory kręgoslup. Ona jest fizycznie zdrowa, bo leków zadnych nie bierze. Nawet grupy nie ma przyznanej. Nosi bez wysiłku, to czego ja bym nie dała rady. Uważam, że jest roszczeniowa. Nie będę jej nosić węgla, palić w piecu. Krzysiek też tego robić nie będzie, bo pracuje i ma umiarkowany stopień niepelnosprawności. Nie da rady pracować na dwa domy. Wyjście jest takie, że mama zacznie sie leczyć, dostanie grupę i pomoc z Mopsu. Nie chce. Chce mojego poświęcenia, bo ona się poświęcała i Bog ma jej to oddać. Ja stawiam granice, a ona się wścieka i uważą mnie za wyrodną corkę.

Perfumy w olejku, które kupilam są piękne. To już drugie z tej firmy. 

24 listopada 2021 , Komentarze (14)

Wczorajszy dzień był spokojny. Wszystko poszlo dobrze i udało się zrealizować wszystko co zaplanowalam. Był też czas na pisanie listów. Teraz jestem w stałym kontakcie z 15 osobami. Piszę po polsku, rosyjsku i angielsku. Osoby dobieram po wspólnych zainteresowaniach. Wszyscy lubią zwierzęta i literaturę. Kilka osób pisze i publikuje. Nasze upodobania aż tak sie nie różnią mimo odległości. Mężczyzna z Argentyny marzy o małym domku wśród drzew pomarańczowych i cytrynowych. Kobieta z Ukrainy pisze o domu na wsi i zwierzętach. Mężczyzna z Rosji wspomina dzieciństwo spędzone na Syberii i tamtejsze zimy. Teraz czekam na list z Chin. Wczoraj dostalam list z Nepalu. Mężczyzna jest bardzo interesujący. Żyje ostatnie lata jak jogin. To oznacza czysty umysl, czyste cialo i duszę. Medytuje kilka godziń dziennie i ćwiczy oczywiście jogę. Pisze książki o rozwoju duchowym i w swoim kraju jest dość popularny. Zazdroszczę mu wyjazdu w Himalaje. Tego okresowego oderwania się od życia.

Dziś będzie kończenie prac w sieni. Na razie nie mam farby na pomalowanie świetlików, ale juz zamówiłam. Trzeba jeszcze kupić farbę na progi i listwy przypodlogowe i kaloryfer, bo jest... Już myślę o wyposażeniu. Znalazłam chodnik do powieszenia na ścianę. Wygląda jak ze sznurka. Niby nie jest w typie kilimu, ale będzie pasować. Znalazłam lustro. Jest w drewnianej ramie i wyglada jak rzeźbione, a jest tanie jak barszcz. Znalazłam okrągły dywanik z juty. Znalazłam wycieraczki. Teraz tylko wszystko po kolei kupować. Zostanie wieszak i latarnia.

Dziś śniła mi się babcia i robiła potężny remont w domu. To zahaczało o moje mieszkanie. Trochę miałam zyskać powierzchni. Miała być większa łazienka i sypialnia. Jakieś zmiany mi sie szykują. To raczej świadomość, może psychika.

Wczoraj po raz pierwszy po chorobie umyłam włosy i niestety w nocy męczyl mnie trochę kaszel.

23 listopada 2021 , Komentarze (32)

Dzień będzie dość pracowity. Krzysiek jedzie do Zusu, a ja będę działać w sieni. Powinnam pomalować kolejną szybę, ale nie wiem czy mi farby wystarczy. Kupić jeszcze i tak muszę, bo na świetliki pod sufitem braknie napewno. Do tego mam do napisania pracę do szkoły. Jest też nauka funkcji trygonometrycznych. Niby to rozumiem, ale trzeba teraz poćwiczyć. Wszystko to co do tej pory z matematyki staram się nauczyć nie sprawia mi problemów. Niestety nie mam podręczników  z przykładami do ćwiczeń. To co jest dostępne w internecie nie wystarczy. Niby rozumiem, ale kilka przykładów na wyćwiczenie to za malo. 

Choroba mi przesza. Smak wrocil i węch juz prawie też. Mam problem z jedzeniem, bo mam straszny apetyt i boję sie o tycie. Mam problem ze spaniem, bo ciągle jestem senna. Wczoraj spałam w dzień trzy razy. Przez to sie nie wyrabiam. Miałam wczoraj malować szafkę, a tylko trochę szyby pomalowałam. Jestem wściekła, bo jak dlugo jeszcze ta rekonwalestencja potrwa. Nie lubię cackać się z sobą.

Zamówilam kotom Smilę -kawałki w sosie. Koty jedzą bardzo chętnie. Je nawet Filuś i to sporo. Moze coś przytyje.

Ostatnio poznalam Argentyńczyka z Włoch. Jest nauczycielem. Wiele nas łączy- zainteresowania, upodobania, poglady. Teraz mam problem, bo chce przeczytać wartościowe polskie powieści, ale po angielsku. Nie bardzo wiem co mu zaproponować. Chyba jest Sienkiewicz - Potop, ale co jeszcze?

22 listopada 2021 , Komentarze (12)

Nowy tydzień. Krzysiek ma urlop do soboty. W tym czasie chcę skończyć sień. Dziś Krzysiek będzie nadal usuwać plamy z farby, a ja pomaluję szafkę.  Zostaną jeszcze dwie szyby i listwy przypodlogowe, progi. Na nie muszę kupić farbę. Jutro Krzysiek nie będzie pracowal w sieni, bo ma przyjechać węgiel. W środę lub w czwartek drewno. Przydał nam się ten jego urlop, bo pracy się podgoni.

Choroba mi przeszła. W nocy wreszcie przestałam kasłać i śpię mormalnie. Druga noc spokoju to chyba ataki się skończyły. Gardło mam jednak jeszcze wrażliwe i gdy poczuję dym, kaszlę. Nie chcę tego kolejny raz przechodzić i myślę nawet czy się nie zaszczepić. Do tej pory byłam wrogiem, bo po szczepieniu ludzie też chorują, a nawet umierają. Zapach już czuję prawie normalnie. Nawet perfumy mnie znowu kuszą.

Wycieczka do zamku już zaplanowana. Obaj moi panowie chcą jechać. Ja aż tak bardzo zainteresowana nie jestem, bo główna ekspozycja to broń. Mnie interesuje historia, ale życie codzienne, a nie wojny. Zamek powstał w średniowieczu. Był odrestaurowany, ale z tego co widzę niestety w środku ktoś mądry część ścian otynkował na biało. To psuje efekt. Pojdę, porobię zdjęć. Teraz tylko, zeby przed świętami nie było zakazu przemieszczania się. Sebastian ma przyjechać 22 XII. Jest jeszcze pałac - wnętrza i izba zagłebiowska.

Trzeba będzie jednak kupić trochę olejków i perfumy w olejku. Używam ich po domu. Miałam kupić wcześniej, ale nie widziałam czy węch odzyskam. Ponoć po covidzie zdarzają się problemy.

Wczoraj Krzysiek oglądal Janosika i Pancernych. Musiałam i ja. Przypomniałam sobie czasy gdy bywałam jako dziecko w Zakopanym. Mieliśmy tam zaprzyjaźnioną rodzinę. Wtedy jeszcze gorale w niedzielę chodzili do kościola w strojach goralskich. To było normalne. Moi znajomi mieli pole i uprawiali je. Mieli też krowy, kury. Byly sianokosy. W sezonie chodzili na grzyby, jagody, maliny. Teraz Zakopane to miasto nastwione na turystów. Nikt już o takich sprawach nie myśli. Czasy się zmieniają. Czy na lepsze. Nie sądzę. Mnie się nie podoba, że teraz wiejskość odchodzi, a pola leżą odlogiem. Z żywności, ktorą jemy korzyść mają rolnicy z unii. Tak nie powinno być. To samo z producentami, drobnymi handlowcami. Unia się bogaci, a u nas kto pieniędzy nie miał nadal nie ma. Coraz mniej mi sie ta przynależność do unii podoba. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.