Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490006
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2021 , Komentarze (12)

Jak już tak myślę o wycieczkach i zwiedzaniu, to można by zaplanować wyjazd do Chorzowa do skansenu. To niedaleko i jest szansa na podroż taksowką. Może wiosną. Za miesiąc przyjedzie Sebastian i chyba wreszcie pojdziemy do zamku. Znowu zaczęlam marzyć o podroży koleją transyberyjską w obie strony. Wycieczka by była z gatunku wypraw życia. Zajęlaby około 15 dni, bo lotu samolotem nie przewiduję. Tańszy, wolny pociąg, ale kuszetki z przedziałami nie jest aż taki koszmarnie drogi. W sumie zależy jak na to patrzeć, bo to cena wczasow tygodniowych np. w Grecji. Niestety Sebastian nie chce jechać. On by chciał do Wloch, Chorwacji. Tam gdzie plaże, a mnie to absolutnie nie bawi. Tam gdzie ciepło i plaże nie pojechalabym nawet za darmo.

Aplikacja Slowly jest świetna. Piszę teraz z trzema osobami po rosyjsku, dwiema po angielsku i dwoma po polsku. Po angielsku i po rosyjsku piszę krótkimi zdaniami, ale się uczę. Sporo rozumiem po rosyjsku. Po angielsku brakuje mi słow. Szukam jeszcze kogoś do pisania po angielsku.

Maluję kolejny obraz. Jest latwy, ale fatalnie opisany. To już drugi z tej firmy z którym są kłopoty. Chciałam z niej kupić jeszcze dwa i chyba zrezygnuję.

Wczoraj Krzysiek pracowal nad podłogą w sieni, a w zasadzie nad gumolitem. Ciężko plamy z farby schodzą, a mam zamiar go zostawić. Wytrzymał 50 lat bez uszczerbku, a mój z pracowni już sie targa a ma kilka lat. Będzie gumolit i dywan ze sznurka lub ludowy chodnik. Dziś lub jutro wniosę dól od toaletki z lat 50 ubiegłego wieku. Mam ją pomalować w przecierki na biało. Może dziś zamiast toaletki pomaluję szybę farbami do szkla? Zaczynam zbierać na wyposazenie. Trzeba kupić wieszak stojący oczywiście stary, stare lustro, chodniki w liczbie 2, bo jeden na ścianę, trzy wycieraczki typu chodniczków i latarnię. Trochę pieniędzy trzeba, bo stare rzeczy nie sa tanie, a na moim osobistym koncie jest 25 zł. :(

Zainteresował mnie karty metaforyczne. Myślę, ze trzeba je kupić i zacząć z nimi pracować.

20 listopada 2021 , Komentarze (27)

Wczoraj o mało co a bylby pożar w domu. Bylo świecowanie uszu i Krzysiek miał pilnować czy coś nie spadło. Niestety się zagapił i kawałek palącej się konchy spadł mi na ramię. Zacząłam się palić, zgasilam bo poczulam gorąco. On nadal nic nie widział. O czym dumał nie wiem. Pewnie drzemal. Dziura i to spora w swetrze jest. Powiedziałam mu co o nim myślę i w słowach nie przebieralam.

Wczoraj przyszly paczki. Spinka wzor słowiański jest cudna. Wygląda w naturze jeszcze lepiej niż w internecie. Jakbym patrzała przez wieki. Wybrałam brązowioną. Była jeszcze srebrzona. Do tego przyszła książka o uzdrawiania relacji z przodkami. No i nestety przyszło jedzenie, które mialo być dla Sebastiana. Paczka przyszla do mnie zamiast iść do niego. Tym razem ja się zagapiłam, albo sprzedawca wysłal na moj adres, bo ja za paczkę płaciłam.

Wczoraj Krzysiek zmyl farbę ze starego gumolitu w sieni i nie chce go wyrzucać. Gumolit jest brzydki albo tylko mnie się tak wydaje i mnie drażni, ale muszę się zastanowić co z nim zrobić, bo potargany nie jest. Ma około 50 lat. Na wierzch i tak muszę kupić chodnik, albo dywan ze sznurka.

Domator ma ciekawe zycie i moze się rozwjać, ale gdybym nie była tak zasiedziała chętnie bym zwiedzała wykopaliska. Tylko w naszej części Europy typu grodzisk, osad Słowiańskich i pozostalości osad Wikingow. Interesują mnie też średniowieczne zamki i pozostalości po nich oraz skanseny. Byłam jako dziecko w Biskupinie i to było przezycie. Trochę jeszcze pamiętam, ale chętnie bym pojechała jeszcze raz. Nierealne jednak, bo za daleko. Krzysiek nie jest zainteresowany. Za to Sebastian spytał kiedy. Może więc jednak realne? Sebastian mnie kusi na wyprawę do muzeum Wsi kieleckiej. 

19 listopada 2021 , Komentarze (10)

Wczoraj Krzysiek wrocił szczęśliwie. Podobno nie jechali za szybko. W domu byli wieczorem. Ja zrobiłam obiad-zupę z dyni z pieczarkami. Obiad w poudnie zjedli po drodze. Krzysiek jak to on byl zachwycony schabem na pol talerza.

Jeszcze mam katar i kaszel. To już 10 lub 11 dzień...Jutro miałam mieć zajęcia, ale nie pojadę. Poczekam aż mi całkiem przejdzie. W domu już działam. Dziś chcę pomalować ostatnie drzwi w sieni. Moze też uda się zerwać stary gumolit. To musi zrobić Krzysiek, bo potrzeba do tego siły. Bardzo jestem ciekawa jak te dechy pod spodem wygladają. Najbardziej by mi pasowały właśnie malowane deski. Nie bardzo chcę gumolit, bo nie ma kto rozlozyć, a pomalować mogę sama. Jeśli deski będą w porządku, to szybko kupię farbę i podzialam. Oczekiwanie na nią urozmaicę sobie malowaniem szyb. Są dwie w drzwiach i świetlik pod sufitem. Tą ostatnią pomaluje Krzysiek, bo ja tak wysoko nie wlezę.

Ostatnio działam z SLOWLY. To aplikacja do pisania listow z ludźmi z całego świata. Można pisać też na laptopie. Mnie to bardzo pomogło, bo piszę po angielsku i uczę się. Nawet mi idzie. Piszę też po rosyjsu. Wczoraj dyskutowałam o karmie z chłopakiem z Ukrainy.

Kotek, ktorego mam wziąć już zdrowy i stan się szybko poprawia. Przytył 40 dkg. Jeszcze bierze leki na odporność i preparat leczniczy do nosa, bo mu krwawil. Mój Filuś niby je a jaki chudy był taki jest. Ostatnio nie kicha prawie wcale. Nie wiem co jest...:(

Obraz malowany po numerach z miastem odlozyam i od wczoraj maluję irbisa. Dobrze idzie, bo nie trzeba przez lupkę. Dziś ma przyjść obraz z leopardem.

Przyszła mi Smila dla kotow. To kawałki w sosie. Od razu im dałam jako dodatkową porcję i zjadly. Będę kupować. Tylko opakowanie fatalne, bo kartonik z którym sobie nie radzę. Musialam przeciąć nożyczkami, a jedzenie bylo wszędzie...

18 listopada 2021 , Komentarze (21)

Kupiłam wczoraj kotom nową karmę mokrą. To Smila- karma tania a dobra, bo mięsna. Ostatnio Smili nie chciały, bo trzeba było gryźć, a one nie wszystkie maja czym. Teraz wybrałam kawałki w sosie. Taką karmę lubią. Niektóre tylko sos wylizują. No zobaczymy. Wolałabym im dawać Smilę niż kiti ket, ale wybrać musza one.

Aronek jest już u mnie dość długo. Z kotami się zżył i z Pikusiem też. Najbardziej lubi Kajtka i chce się z nim bawić. To jego idol. W zabawie go naśladuje. Tylko pupę ma za ciężka i nie jest tak sprawny. Z dwunożnych wybrał mnie i tylko do mnie przychodzi przytulić sie i popieścić. To bezproblemowy kocurek. Korzysta z kuwety, je co dostanie, spokojny i bardzo kochany. Ja go uwielbiam. Wczoraj po raz pierwszy gdy nie było miejsca obok mnie, wszedł na kolana do Krzyska. Widocznie był już naprawdę zdesperowany. Poleżal chwilę nawet. Krzysiek się nie ruszał, zeby go nie zniechęcać. Dziś od rana śpi zwinięty w kłębuszek obok mnie z łapką na moim brzuchu. Mam teraz 13 kotow w domu i wcale nie ma ich za duzo. Każdy ma swoje miejsce, każdy ma miejsce w sercu i dla każdego mam czas. Niektóre bywaja zazdrosne o mnie...

Muszę kupić tonę węgla i 2m2 drewna. Drewno też podrożalo. Moze jutro, bo dziś Krzysiek pojechał do Ryk na groby. Oczywiście się martwię, bo jego brat jeździ szybko. Odetchnę gdy wrócą. Jutro Krzysiek będzie w domu, bo ma krótki urlop. Cieszę się oczywiście, bo lubię gdy jest w domu.

Dziś ostatni zabieg świecowania uszu. Byly na razie dwa. Zabiegi sa między innymi na pomocne na przeziębienie, zatoki, odporność. No zobaczymy. Czasem sobie takie zabiegi robię. Techniki nauczyla mnie znajoma, ktora jest autorką książki na ten temat, ma gabnet i zabiegi robi.

Wczoraj zrobłam test na covid i wyszedl negatywny. No i nie wiem czy za poźno czy coś nie tak, bo węchu takiego jak kiedyś nadal nie mam. Chyba kupię jeszcze test z krwi, zeby zbadać Krzyśka czy covid przeszedł. Jeśli miał Krzysiek to i ja... To był 9 dzień. Mogło już wirusa w organiźmie nie być.

Znowu myślę o tomiku. Tym razem chodzi mi po głowie zbiór opowiadań o kotach. Koszt wydania to około 4000- 5000 z tym, że część sie zwróci gdy wydawnictwo nakład sprzeda. Koty to moje życie i myślę, ze właśnie to bym chciała po sobie zostawić... Chcę przelać na papier to co mi dają - miłość, ciepło, urocze nieklopotliwe towarzystwo, przwiązanie, wdzięczność za troskę, ufność.

17 listopada 2021 , Komentarze (29)

Jeszcze mi nie przeszło. Dziś 8 lub 9 dzień. Jest resztka kaszlu i kataru. To kaszel z podrażnienia gardła. Sny też już mi się zmieniły. Są normalne i zwykle je pamiętam. Mam test ze śliny i trzeba by go zrobić. Nie wiem czy dam radę, bo slabo opisany po polsku. Żyjemy w unii i teraz chyba wszyscy powinni znać angielski tak jak polski. Dziwne to dla mnie. Za czasów komunizmu język rosyjski wymagany w szkołach nigdy nie był tak nachalny jak teraz angielski. Instrukcje były po polsku. Napisy na kosmetykach też. W końcu żyjemy w Polsce. Gdybym chciała się poslugiwać na codzień angielskim tobym wyjechala...

Nadal uczę się rosyjskiego. Idzie mi ale by mi się przydal ktoś do konwersacji. Nie wiem gdzie kogoś znaleźć. Angielskiego też się uczę, ale z tym zwolnilam i teraz niby posuwam się do przodu lecz wolniutko.

Wczoraj przyszły mi trzy obrazy malowane po numerach. Czekam na jeszcze jeden. No i nie wiem co teraz, bo kusi mnie przerwać malowanie tego co zaczęłam i wziąć się wcześniej za coś łatwiejszego. Do wyboru mam irbisa, wilki lub akt kobiecy.

Diety w chorobię nie ma. Kalorii nie liczę i jem na co mam ochotę. Nie przejadam się jednak. Wrócę do większej dyscypliny gdy wydobrzeję. Wczoraj po raz pierwszy robiłam bardzo smaczną potrawkę z brukselki, ziemniaków i pieczarek. Do tego był paprykarz bez pieczywa i krokiety z kapustą i pieczarkami. Znowu bez mięsa. Dziś będzie sos mięsny ze schabu i grzybów do pęczaku. Do tego serek wiejski i moze salatka.

Był problem z Józkiem, bo nie doszły na czas jego saszetki gastro. Niestety napchal się suchym jedzeniem i znowu zwrócił. Niestety tym razem nie raz. Później przestał jeść i pić i cały dzień spał. Już miałam z nim jechać do weterynarza, ale zrobilam mu jeszcze Reiki i go jeszcze napoiłam strzykawką. Nie zwrócił. Za chwilę wcisnęłam 3 strzykawki wody i za godzinę już jadl. Daję mu zawsze mało, bo ma wrażliwy zoładek. Krzysiek na to nie zwraca uwagi i później problemy, bo Józek jest łakomy i się przejada. Powninien jeść często a po trochu.

16 listopada 2021 , Komentarze (10)

Kolejny dzień tygodnia i już rozgladam się za pracą. Moze pomaluje drzwi w sieni. Trzeba ja kończyć. Zostanie ganek. To raczej pilne, bo mama chce dać jeden pokoj z mieszkania babci na gabinet. Można by bylo przyjmawać na wrożby w domu. Mama by  przyjmowała chorych. Mnie by dawala klucz. Na razie praca w sieni jest w lesie. Do maowania jest troje drzwi, chyba podłoga, szafka i trzy szyby farbami do szkła. Nie będą to artystyczne witraże, bo ma być skromnie, a nie wykwintnie. Nie mam pieniędzy na wyposażenie. Powinnam kupić dwa chodniki na stary styl, stary wieszak stojący i moze drewnianą sporą latarnię do ozdoby. Ganek wiosną. Najpierw trzeba pomalować. W ganku jest stare okno, które muszę zakryć, bo wymieniać nie zamierzam, betonowa podłoga i troje drzwi. Ganek jest raczej gospodarczy. Stoi w nim kufer wiklinowy, kociol z pszenicą dla ptakow, Krzyśka buty do pracy koło domu i koszyk z drewnem do rozpałki. To nie ma być luksusowy hol tylko sień gospodarcza na wsi. 

Choroba nadal trwa. Niby czuję się dobrze, ale nadal jest resztka kataru i kaszlu. Kaszel się odrywa i nie męczy, ale jak mi coś podrażni gardło to kaszlę. Wystarczy ciastko kruche, dym, zimne powietrze. Dziś 7 lub 8 dzień od pierwszych objawow. Powinno wszystko przejść. Chcę kupić szybki test płytkowy na przeciwciła covid. To badanie z krwi, bo chcę zobaczyć czy Krzysiek chorobę przeszedł. Jeśli on to i ja chyba też. Poczytam jeszcze o testach domowych.

Tona węgla podrożała o 500 zł i kosztuje ponad 1200. Ja jeszcze muszę kupić 2. Tym samym 1000 zł ktore dostałam jako rencistka, pójdze. Coraz mniej mi sie to podoba. Inna sprawa, ze koszty ogrzewania wzrosly w calej Europie. Nie wiem o  ile wzrosły ceny drewna. Też muszę kupić. Co ma zrobić ktoś kto ma 1000 zł renty? Jak zyć?

Kupilam kolejną książkę. Miał być ebook, ale mama doplaciła za przesyłkę i będzie papierowa, bo chce przeczytać. Przodkowie są dla mnie bardzo ważni.

15 listopada 2021 , Komentarze (14)

Niedyspozycja mi przechodzi. Odzyskałam siły, ale węchu nie mam nadal. Katar już mniejszy, bo tylko nos czasem trochę zatkany, ale nie ma uporczywego cieknięcia z nosa. Kaszlu prawie nie mam.  Myślę, że to może być covid. Wiedzieć nie będę, bo nie zamierzam się zbadać. Krzysiek pracuje na dworze to raczej nikogo nie zarazi. Ja nigdzie nie bywam. Boję sie tylko o mamę. Wie co ryzykuje, ale chce żebym przychodziła. Krzysiek już zdrowy. Jeszcze tylko czasem trochę kaszle.

Zabrałam się za pisanie prac zaliczeniowych. Mam do napisania trzy do początku grudnia. Jeśli zajęcia będą zdalne to mam je przesłać emailem. Jeśli w szkole to zabiorę ze sobą. W styczniu będzie egzamin. Za tydzień zajęcia ale ja do szkoły nie pojadę, bo jeśli mam covid to jeszcze będę mogła zarażać.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta. Trzeba opłacić rachunki i kupić to i owo. Do jedzenia też choć z braku węchu i smaku apetytu nie mam, ale żoładek się jedzenia domaga. Chcę kupić mięsa i ryb, zeby się wzmocnić. Wczoraj zrobiłam sałatkę z brukselki i kapustę z pieczarkami. Dziś moze będzie żurek na białej kiełbasie o ile Krzysiek kupi. Do tego ma być jajecznica. Teraz jem dwa posiłki dziennie i mi dość.

Mam problem z momi dwoma koteczkami Onką i Majką. Obie są chyba za grube i dużo jedzą. Zwłaszcza Majka dużo je. Niby jest słodka taka okrąglutka, ale boję sie problemów ze zdrowiem. Teraz pilnuję i od jedzenia odciągam, ale mi jej żal gdy widzę smutny pyszczek.

Mama jednak kupiła książkę o czarnej magii. Przeczytała kawałek, resztę przerzuciła i nie spała w nocy. Przyznała mi rację, ze nie trzeba było kupować. Uważa, ze trzeba ją wynieść z domu.

Obraz ktory zaczęlam maluje się gorzej niż fatalnie. Drobniutkie elementy do tego kiepsko opisane.

14 listopada 2021 , Komentarze (31)

Coraz bardziej mnie kusi rezygnacja ze studiow, bo jest więcej minusów niż plusów. Mnie chodzi o wiedzę, a nie o papierek. O pomocy innym muszę zapomnieć, bo 5 lat terapii po studiach zbiegło by się moimi 70 urodzinami. Nie wiem czy w tym wieku będę miała silę i ochotę na pracę. Jest jeszcze praca jako doradca ezoteryczny i z niej nie chcę zrezygnować. Wątpię by ludzie do psychologa w tym wieku walili drzwami i oknami. Tym samym inwestycje na naukę by się nie zwrócily. Znajoma psychiatra uważa że stracę pieniądze. Krzysiek za 4 lata idzie na emeryturę i wtedy to co zarobię będzie potrzebne na życie. Przeraża mnie praktyka i wyjścia z domu. Przeraża mnie terapia poza domem. Nie chcę się poświęcić nauce, bo mam inne pasje i nie chcę znich rezygnować. Przeraża mnie konieczność zaliczenia przedmotów typu statystyka i angielski. Uczyć dla siebie mogę się sama z książek specjalistycznych. Inna sprawa, że ja jako terapeuta widzę sę tylko w terapii uzależnień i to nie wszystkich.

Choroba mi przechodzi. Katar mniejszy i już nie kicham. Jeszcze czasem kaszlę, ale się nie duszę. Nie śpię już przez pól dnia i lepiej śpię w nocy. Nie jest mi zimno. Przeziębienie bylo dziwne, bo trwalo dlużej nż 3 dni i jeszcze trwa mimo bioterapii, polopiryny i innych środków typu miod... Krzysiek czuje sę dobrze, ale nadal ma katar i kaszel. Tu już trwa ponad 10 dni u niego i 5 dni u mnie. Oboje nie mamy węchu... Ja do tego kiepsko smak czuję.

Pomału zaczynam coś w domu robić. Ogarnęłam kuchnię, bo był brudny zlew, a na stole stały podpleśniale chyba zioła. Stały trzy dni i nie miałam odwagi wypić. Poza tym wczoraj już trochę zawodowo pracowałam. Miłam nawet energię żeby zrobić zabiegi. Było czytanie i malowane po numerach. Ugotowałam obiad. Prosty, bo prosty ale był.

13 listopada 2021 , Komentarze (23)

Weekend ja dlużej  nie spałam. Odeśpę w dzień. Jestem śpiochem, a to ponoć źle. Czytałam o nowych badaniach i ponoć najlepiej nie spać dluzej niż 6,5 godziny. Kiedyś było minmum 8 i ja tego sę trzymam. Będę się trzymać, bo na raze to ma na mnie dobry wplyw. Nie mam jeszcze demencji i większych trudności z nauką. No zobaczymy.

Straszne nie lubię psuć innym nastroju, a w pracy czasem muszę. Wczoraj miałam klientkę, która zadała pytanie co wspaniałego ja jeszcze spotka do końca roku. No i niestety dobrych wieści nie bylo. Pani to bliźniaczka, a wkrotce słońce wejdzie do strzelca i zacznie szkodzć. Do tego ma planety w wodnku, a już teraz szkodzą planety ze skorpona. Zaraz też zacznie jej szkodzić jowisz z wodnika, bo zadziała na jej planety w byku. Wystraszyłam ją niestety ale lepiej o ewentualnych problemach uprzedzić, bo można zapobiec jeśli zachowa sie ostrożność.

Zaczęłam malować kolejny obraz po numerach. Tym razem to miasto, ale urokliwe, stare. Trochę kamieniczek, kwiatów, bruk. Maluję z lupką, bo niektóre numerki malutkie. Pola też małe. Trochę z nim zejdze. Czekam na irbisa. Obrazy do końca roku mam wybrane.

Kotek, którego mam wziąć jest ponoć cudowny. Już je, załatwia się do kuwety, pokazuje brzusio, mruczy. Leczenie jednak jeszcze trwa.

Czuję się źle - nos zatkany, zly nastrój i kaszel od gardła. Z kanapy nie wstaję i pol dnia śpię. Krzysek czuje się dobrze... Krzysiek wszystko w domu robi. Co ja bym zrobiła bez niego...

12 listopada 2021 , Komentarze (14)

Kończę książkę o szyszynce i postanowiłam o nią trochę zadbać i przy okazji o organizm. Chcę kupić babkę plesznik da mnie i dla Krzyśka, tabletki z kurkuminą. Przyjmujemy ziemię okrzemkową i włączyłam tryb nocny na telefonie i w laptopie. W celu osłonienia się przed elektrosmogiem porozkładałam  w miejscu gdzie śpię i siedzę w ciągu dnia minerały. Chcę kupić jonizator z krysztalów. Geranium miałam już wcześniej i materac z gorczycy, kasztany i kamienie- otoczaki. Myślę o chodzeniu o polnocy do lożka albo i wcześniej. Z tym ostatnim jest problem, bo mogą mi spaść zarobki.

Zabralam się za Ziemskie anioły. To książka o asertywności dla wrażliwych osob. To mi się moze przydać, bo czasem wolę nic nie mówić jak mam kogoś skrytykować i jeśli mogę unikam konfliktow. Bardziej asertywna jestem w domu. Jestem za to krytykowana, a z mamą konflikt trwa i trwa, bo jej trzeba ustepować, przytakiwać i schlebiać, a ja tego nie robię. Dla obcych staram sie być raczej mila albo tych ktorzy mnie drażnią unikam ale nie kryję swoich poglądów. Nie wiem z czego to wynika. Nie zależy mi na tym by wszyscy mnie lubili i akceptowali. Jestem ekscentryczna. Wiem, że mam wrogow, bo kocham koty zamiast dzieci. Do tego nie żyję wedlug zasad katolicyzmu i jeszcze na dodatek nie szanuję, bo tak trzeba mężczyzn. Konfliktów nie znoszę, bo chyba po prostu nie lubię negatywnej energii, która się w czasie konfliktu wzbudza.

Dziś może zacznę malować kolejny obraz po numerach. Tym razem to urocze stare miasto. Niby architektury nie lubię, ale ten mnie zauroczył. Obraz jest trudny, bo masa drobnych elementów, a że pola male to i numery słabo widoczne. Chyba trzeba będzie używać lupy. Poniżej skończony pierwszy obraz. Ten malowało się łatwo. Wyszedł inny niż wzor, bo tak zostały dobrane kolory. W oryginale części ciała są w odcieniach szarości. Tu doszły brązy i to do tego ciemne. Tancerka wyszła ciemnoskóra. Farby zostalo bardzo dużo. Wykorzystam w swoich obrazach. Czekam na irbisa. Wkrótce kupię następne obrazy. Na pierwszy ogień pójdzie para wilkow, akt kobiecy i czający się leopard. Czekać będą bociany w ruchu i rudy kot i kilka rozpędzonych koni.

Z katarem nieco lepiej, bo już mi z nosa nie cieknie. Ostatnie noce były fatalne, bo budzałam sie co godzinę z powodu zatkanego nosa. Czuję się źle...

Koty znowu na mokrą karmę kręcą nosem. Smili nie, Felixa nie. Jadły tylko tanią ze sklepu i też już nie chcą. Teraz jedzą kiti ket z sosem. Dobrze, ze tej taniej nie kupiłam wiecej, bo Pikuś też ne chce. Aronek je Whiskas z kaczką, a Józek tylko saszetki gastro. Do tego Filusa muszę dokarmiać tym co mocno pachnie, bo częściowo stracil węch. Daję mu parówki, mielonkę tyrolską, szprotki.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.